Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I - Diabolik lovers

Był zimny i pochmurny dzień...
Właśnie siedziałam w ogrodzie i pielęgnowałam piękne, czerwone róże. Nie robiłam tego długo, bo usłyszałam podjeżdżający samochód i szybko schowałam się w domu. Po chwili drzwi się otworzyły, a przez nie weszła jakaś blondwłosa dziewczyna, która miała ok.16 lat. Miała walizkę i krzyczała. Drażniło mnie to, ale co zrobić? Przecież jej nie zabiję, znaczy ja nie, ale oni pewnie tak...
Nie mogłam słuchać tych hałasów, dlatego wyszłam z ukrycia i stanęłam przed dziewczyną.

- Co cię tu sprowadza, blondynko? - powiedziałam ozięble.
- Ano... Kim jesteś? Mieszkasz tu sama? - pytała mnie.
- Nie mieszkam sama, ale chciałabym... - zrobiłam dwa kroki i podeszłam do dziewczyny.- To Twoje walizki? Jesteś tu nowa? - dziewczyna lekko się wystraszyła, kiedy podeszłam do niej bliżej.- Czego się boisz? Nic Ci nie zrobię, na Twoim miejscu bałabym się~... - poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu.
Szybko i energicznie ściągnęłam rękę tajemniczej osoby, ale kiedy spojrzałam w twarz postaci, okazało się, że to był okularnik, Reiji.

- Inori, co to za zamieszanie?
- Tch, Reiji... - prychnęłam i stanęłam obok dziewczyny.
- Eto... Jestem Komori Yui. Mój ojciec mówił mi, że rzekomo mam tutaj zamieszkać. - powiedziała lekko zdezorientowana dziewczyna.
- Nic takiego nie słyszałem. Inori, wyjaśnij mi to.
- Huh? Nic ci nie powiem! - krzyknęłam i złożyłam ręce na krzyż.- Może spytaj najstarszego, bo to, że podsłuchałam rozmowię nie znaczy, że wiem o tym wszystko, co nie blondynko? - mina dziewczyny nie była uśmiechnięta tylko lekko wystraszona.
- Przepraszam, ale kim Ty jesteś?
- Nie powinniśmy tutaj rozmawiać. - powiedział okularnik do dziewczyny.- Chodź za mną.
Blondwłosa obróciła się i wystraszyła naszego "lokaja", który wziął jej walizkę. Potem lekko odwróciła wzrok w moją stronę, a ja się uśmiechnęłam...

W salonie blondwłosa dziewczyna usiadła na kanapie, a ja obok niej.
Ta młoda dziewczyna wygłądała sztywno, ale co ja mogę? Powiedzieć jej, że to dom "wariatów", czy co?! To nic... Pewie dojdziemy do konkretów. "Nie muszę się bać", bo mamy okularnika i on wszystkim się może zająć, a jak coś będzie nie tak to jestem Ja i mogę jej pomóc, bo to w końcu Ja ukrywałam się przed nimi jakieś 3 lata. Ciekawe, z kąt ona jest? Mam nadzieję, że nie jest powiązana z kościołem...

- Zacznijmy od tego abyś opowiedziała nam o sobie i jak się dostałaś do tego domu. - powiedział okularnik do blondwłosej.
- Umm, racja. Ja...
- Co my tutaj mamy? - nagle ktoś przerwał Yui.- Czy to prawda? Że tutaj jest mała ludzka dziewczyna? - ja i Yui spojrzałyśmy na schody, a na nich stał rudowłosy chłopak z stylową czapką. Yui nie wiedziała co robić, a chłopak nagle znalazł się obok dziewczyny i ją polizał w policzek!?

- Mmm, pachniesz miło i słodko. - dziewczyna spojrzała na chłopaka.
- Laito!? Przestań! - krzyknęłam i zepchnęłam go z kanapy.
- Proszę mogę też cię polizać. - powiedział jakiś głos. Głos należał do chłopaka z misiem.
- Kanato?! - chłopak polizał Yui w ucho, a ja krzyknęłam.
- Wy dwaj, nie sądzicie że wasze zachowanie jest niegrzeczne wobec panienki którą dopiero poznaliśmy? - spytał okularnik o imieniu Reiji.
- Co? - rudowłosy chłopak o imieniu Laito spojrzał na chłopak o imieniu Kanato.- Ale czy nie wszyscy chcą spróbować czegoś tylko na to patrząc? Czyż nie, Kanato?
- Tak. - odpowiedział chłopak.
- Przestańcie! - wszyscy spojrzeli na czerwonowłosego o imieniu Ayato.- Ore-same może być pierwszy.
- Kretyn... Przestań nazywać się "Ore-same"! - nagle pojawił się mój brat, Subaru.
- Wiem, że to ty Subaru... - powiedziałam znudzona.
- Pokaż się!!
- Jestem tutaj. - powiedział Subaru do złego Ayato.
- Poczułem zapachy ludzi. Więc, to byłyście wy. - oparłam się o kanapę i obruciłam głowę w stronę Reijie'go.- Czemu przewałaś mój piękny sen?
- Jak się tu dostałeś? - spytała wystraszona dziewczyna.
- Zapytałem pierwszy! - krzyknął Subaru i walną pięścią w ścianę.
Zapadła chwila ciszy... Nikt się nie odzywał, ale oczywiście dopóki nasz okularnik się nieodzywał.

- Czy ktoś z was mówił coś tej panience, kiedy przyszła, że ma z nami mieszkać?
- Wybaczcie! Sądzę, że to jakieś nieporozumienie, więc sobie pójdę! - krzyknęła naprawdę wystraszona dziewczyna i wstała.
- Chwilę... - zaczął Reiji, ale nie dałam mu dokończyć.
- Mogę to wyjaśnić, jeśli chcesz blondynko. - powiedziałam stojąc obok blondwłosej Yui.
Widocznie Yui nie wiedziała co się dzieje. Nie dziwię jej się... Nasza rodzina to sami wariaci! Na jej miejscu nawet tu bym nie wchodzuła.

- Czy to ty jesteś tą kobietą o której mówiła "ta osoba"? - odezwał się dla mnie bardzo znajomy głos.
- Shu, czy ty coś wiesz o tej dziewczynie? - spytał Ayato.
- Może... - powiedział chłopak.
- Nie "może". Mógłbyś to wyjaśnić. - odezwał się Kanato.
Wszystkie oczy, były skierowane w stronę leżącego chłopaka. Wiedziałam, że nie chce mówić, ale Reiji, jego brat, mu nie odpuści.

- Ten facet... Skontaktował się ze mną pewnego dnia. Powiedział "Mamy gościa, który przybył z kościoła, odnoś się do niej z szacunkiem".
- Co? - zdziwił się Ayato, a ja uśmiechnęłam dziwnie.- Czy to znaczy, że Chichinashi jest tutaj potencjalną żoną?
- Oh, czy to wszystko? - spytał Kanato.
- Bardziej ofiarą niż żoną. - oznajmił Laito.
- Oh, racja... I również kazał mi jej nie zabijać.
- Serio? - spytał dziwnie rudowłosy.
- Hahaha~! - zaśmiałam się.- Czyli mamy z nią dłuuugie pokrewieństwo! Czyli... To nie jest nieporozumienie, więc pozwól mi, że ja nas przedstawię. - oznajmiłam miło.- To jest najstarszy, Shu. - pokazałam na śpiącego chłopaka.- To jest drugi syn, Reiji. - pokazałam na okularnika.- To jest trzeci, Ayato. - wskazałam na czerwonowłosego.
- Nie uciekniecie mi.
- Czwarty, Laito. - wskazałam na chłopaka w kapeluszu.
- Miło mi poznać, Bitch-chan.
- To piąty, Kanato. - wskazałam na chłopaka w misiem.
- Proszę chodźcie spróbujcie ze mną spędzić czas.
- I ostatni syn, Subaru. - powiedziałam nie patrząc na brata.
- Ja jestem Inori, jestem jedyną córką "tej osoby"... - powiedziałam miłym tonem.
- Ale to mógłby być błąd. Nikt nie mówił mi o jakiejś żonie. - powiedziała Yui stojąc nieruchomo.- I... I wy jesteście...
- Jacyś dziwni? - spytałam robiąc straszą minę.
- J-Ja muszę skontaktować się z moim ojcem! - powiedziała wyciągając telefon.
Od razu, kiedy ujrzałam telefon w jej ręce, podbiegłam i go zabrałam. Podeszłam do Ayato i mu go oddałam, a Yui krzyczała i rozkazywała mu. Po chwili podszedł Subaru i odebrał telefon Ayato, wziął go w jedną rękę i nagle... ścisną, a telefon się rozwalił.

- Jak mogłeś...? - powiedziała do odchodzącego chłopaka.
- Spokojnie, spokojnie Bitch-chan. - odezwał się Laito i podszedł do blondwłosej.- Możesz być dobrym przyjacielem dla nas, więc nie potrzebujesz swojego starego telefonu. Prawda? - spytał, jak zwykle dziwnie.
- Poczułem, że jestem głodny. - odezwał się Kanato.
- Pachniesz smakowicie, Bitch-chan. - powiedział Laito do ucha Yui.
A ona krzyknęła i zaczęła uciekać, ale nagle się wywaliła i najwidoczniej zraniła. Moi bracia zaczęli się ślinić, a dziewczyna zrozumiała z kim ma doczynienia! Widziałam, że zaczęła coś wyciągać, a tym czymś był krzyż. Skierowała go w stronę wampirów krzycząc "Nie podchodźcie!". Chciało mi się z niej śmiać, ale mimo to podeszłam do niej i przykucnęłam odbierając jej krzyż.

- Doprawdy... - odezwał się Reiji.- Czy ty naprawdę wierzysz w te opowieści śmiertelników, którzy twierdzili, że wampiry są podatne na czosnek, święty różaniec i słońce? - spytał lekko zdenerwowany okularnik.- To tylko utwierdza, że śmiertelnicy są durniami i arogantami. To doprowadza mnie do furii.- powiedział, a Yui uciekła.
Chłopaki chcieli ruszyć za nią, ale ja stanęłam przed nimi. Zatrzymali się tylko na chwilę, bo Ayato złapał mnie i zaczął dusić. Laito i Kanato wyszli i poszli ją złapać. Zaczęłam się wyrywać, ale Ayato nie chwiał się ze mną cackać, więc gwałtonie wbił swoje kły w moje lewe ramię. Strasznie bolało... czułam, że tracę przytomność. Nie mogłam się poddać! Jestem tu dopiero od godziny, a oni już traktują mnie jak swoją własności. Współczuję tej Yui... Osoby w kościoła mają się najgorzej w tym domu. Muszę ją chronić! Ona jest...
***
Minęły dwie minuty i zemdlała... Czułam się jak lalka, ale po chwili, poczułam krople wody?! Przed oczyma pojawił mi się dzień z dzieciństwa, ten w którym, ojciec już wiedział, że jestem człowiekiem.
Siedziałam wtedy przed fantanną, ze swoim bratem. Wtedy jeszcze się kochaliśmy i wspieraliśmy...

- Inori, i co teraz robimy? - spytał Subaru.
- Oh, a co ja mogę?! - krzyknęłam ze łzami.
Łzy spływały mi po policzkach. Subaru nie chciał na to patrzeć i przytulił mnie. Zdziwiłam się, ale łzy przestały lecieć... Odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się udając szczęście.
Wtedy nagle otworzyłam oczy i obok mnie siedział Reiji. Na szafeczce obok niego leżały bandaże i plastry. Gwałtownie się podniosłam, ale automatycznie wróciłam do pozycji leżącej. Strasznie boli mnie głowa.

- Powiedz... Dlaczego wróciłaś do domu? - spytał Reiji.
- Eto... Ciągle tu byłam, ale robiłam wszystko, żebyście mnie nie zobaczyli. - powiedziałam trzymając głowę.- Uciekałam na różne sposoby, ale kiedy podsłuchałam rozmowę, to nie mogłam już uciekać przed własnymi braćmi... Postanowiłam chronić ją od Was wszystkich~! - krzyknęłam donośnie, tak, że wszyscy mnie usłyszeli.
Moi bracia, przestali bawić się Yui, a ona zemdlała. Ayato przyniósł ją do mojego pokoju i przebrał w piżamę! Nie pozwalałam mu, ale mnie nie słuchał.
Kiedy ją przebrał, od razu wszyscy poszli spać, a ja nie spałam całą noc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro