Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Ayato P.O.V

Zaniosłem dziewczynę do pokoju okularnika. Położyłem ją na kanapie, a starszy brat uniósł brwi do góry poprawiając swoje okulary. Mam nadzieję, że tym razem nie da mi dwu godzinnego wykładu o dobrych manierach... bo przecież wszedłem do pokoju bez pukania. Ale cóż, nie powinien ciągle wtrącać się w moje sprawy. Poza tym zasady są po to, by je łamać, więc po chusteczke mam stosować jego kazania. Ore-sama przecież nie musi.

- Czego się gapisz? Pomóż jej panie mądralo. - Powiedziałem trochę zirytowany.

Okularnik westchnął i podszedł bliżej.

- Co jej się stało?

- Nie wiem. Powiedziała mi tylko, że od jakiegoś czasu boli ją serce. Potem wstała z łóżka i stało się to.

- Serce... - Szepnął do siebie.

- Wiesz coś na ten temat?

- Nie jestem pewien... poczekajmy, kiedy się obudzi. Wtedy dowiemy się czegoś więcej.

- Jasne...

Westchnąłem i zacząłem się jej przyglądać. Dopiero teraz zobaczyłem, jaka jest blada. Bledsza ode mnie.
Nie mam pojęcia co się z nią dzieję...

Yuno P.O.V

- Jesteś nie potrzebna...

- Przestań się ciągle opierać...

- Oddaj mi się...

- I tak nikt nie będzie się nad tobą użalał...

Otworzyłam gwałtownie oczy i podniosłam się do siadu. Te głosy... są naprawdę dziwne.

Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Poczułam zimny pot na czole oraz przypływ nagłego strachu. Wszystko staję się dziwne. A kobiecy głos w głowie jest bardzo niepokojący.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem u siebie. Zostałam przeniesiona do innego pokoju. A mianowicie, do czterech ścian Reiji'ego.
Zauważyłam również w pomieszczeniu właściciela oraz nieco zdziwionego kociookiego. No nie dziwię się w sumie... przecież wstałam tak gwałtownie i niespodziewanie.

- Dlaczego tu jestem...? - Spytałam zciszonym głosem. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam mówić głośniej.

- To chyba jasne. Zemdlałaś, więc zaniosłem cię do okularnika.

- Chciałbym zadać ci pare pytań, odnośnie twoich problemów. - Powiedział okularnik poprawiając okulary. Fuck'iem oczywiście.

- W-w porządku... ale chcę zacząć.

Ciemnowłosy kiwnął głową tym samym pozwalając mi mówić dalej.

- Podczas, kiedy byłam nieprzytomna, usłyszałam głos kobiety...

- Co mówiła? - Odezwał się czerwonowłosy, patrząc na mnie z zaciekawieniem.

- Mówiła o tym, żebym jej się oddała... że nie jestem w ogóle potrzebna... przed zemdleniem, usłyszałam również to, uwaga cytuję: "Już nie długo to ciało będzie moje".

- Wszystko jasne. - Odezwał się Reiji. - Ayato. Wspominałeś kiedyś o tym, że po śmierci, Cordelia nie posiadała serca.

- No... - Powiedział znudzonym głosem, lecz po chwili zdał sobie sprawę z tego, co przed chwilą usłyszał. - A co ty sugerujesz?!

- A co jeśli w ciele Yuno, wszczepione jest jej serce...?

- Cordelia...? Wszepione serce...? O czym wy do cholery mówicie?! - Wtrąciłam.

Ayato P.O.V

Nie wierzę! Przez ten cały czas piłem krew tej kobiety!
Rzeczywiście przez pewien czas zastanawiałem się, skąd znam ten słodki smak czerwonej cieczy. Teraz wszystko jasne!

- I co teraz będzie? - Spytałem.

- Najprawdopodobniej będzie chciała opętać Yuno... - Westchnął okularnik.

Spojrzałem na dziewczynę, która siedziała przerażona, słuchając naszą całą rozmowę. Zaczęła drżeć, a z oczu zaczęły lecieć jej łzy.
Nie dziwię się dziewczynie... też zacząłbym płakać, gdybym dowiedział się, że posiadam serce tej kobiety.

- Ch-chłopaki... - Wyszlochała. - Obiecajcie mi, że gdyby naprawdę było bardzo źle, to bez jakichkolwiek przemyśleń, skończycie mój żywot. - Zaczęła ryczeć. - Nie chcę, aby przeze mnie wam się coś stało!

Niezła scenka... przynajmniej była szczera. Nie ma co. Słychać to i widać. Cała zalana łzami, słaba dziewczyna, której świat przewrócił się do góry nogami.

- Nie gadaj to, co nie potrzebne. - Zmarszczyłem brwi. - Dlaczego poddajesz się tak łatwo? Walcz do końca!

- N-nie potrafię... nic nie potrafię... poddanie się, to jedyna rzecz, która mi wychodzi.

Przybliżyłem się do niej, oraz złapałem za jej koszule przyciągając ją tym samym bliżej swojej twarzy.

- Słuchaj. To, że ci coś nie wychodzi, jakoś mnie mało obchodzi. - Warknąłem. - Ale nie stawiaj swojego życia na ostatnim miejscu, rozumiesz? Musisz żyć. Musisz to pokonać.

Teraz to rozpłakała się na dobre. Wyciagnęła ręce w moją stronę, a następnie przytuliła.

Nie rozumiem, dlaczego się tak poddaję. Nie wiem, czy moje słowa w jakiś sposób do niej dotarły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro