Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- A-ale o co ci chodzi? - Powiedziałam lekko drżącym głosem.

Chłopak jedynie rzucił mnie na łóżko, a następnie zawisł nade mną.

- Pytasz się "co"? - Jego ton nabrał mocnego dźwięku. - Jesteś tylko moja. Nikogo więcej. Masz patrzeć tylko i wyłącznie na mnie.

- Dlaczego decydujesz za mnie?

- Milcz. - Przybliżył twarz do mojej i patrzył na mnie tymi swoimi jasnymi, zielonymi oczami. Wzdrygnęłam się lekko i przekręciłam głowę w bok. - Teraz się boisz? - Zadrwił, a następnie polizał mi szyję. Wiem, że nie dam rady go odepchnąć, czy też namówić go, aby nie sprawiał mi bólu. Jego kły są bardzo ostre. Shu z kolei nie były takie, jak Ayato. - Trzeba zrobić tak, abyś zapamiętała na kolejny raz. - Po tej wypowiedzi, wbił się w moją szyję. Syknęłam i zacisnęłam pięści.

*kilka minut później*

Chłopak zniknął... zrobił mi sporo ran i malinek, które strasznie bolały. Nie wiem co go napadło. Bo przecież... mam prawo robić co chcę.
Prawda...?

Wstałam delikatnie i zmierzałam w kierunku łazienki. Kiedy miałam już otwierać drzwi, zaczęło mnie strasznie kłuc w sercu. Położyłam dłoń na klatce piersiowej i zsunęłam się na podłogę.
Mój oddech nieco spowolnił, a ciało przeszywał ból. Dlaczego to pojawiło się tak nagle? Przecież nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką sytuacją.

- Już nie długo... -  Usłyszałam w głowie kobiecy głos, a następnie chichot. Tak jak przybył, tak też szybko zniknął.

Ból ustał. Lekko przestraszona wstałam i wytrzepałam ubrania z kurzu. Co się dzieję?
Może... Może powinnam komuś o tym powiedzieć? Chociaż nie... domyślam się, że nie będą tym zainteresowani.

Weszłam do łazienki, zamknęłam się w niej i oparłam plecami o ścianę. Zastanawiałam się nad słowami, które pojawiły się w mojej głowie.

"Już nie długo..."

Przebrałam sie szybko w wygodne ubrania i pochlapałam twarz zimną wodą.

*Kolacja*

- Jedz. - Rozkazał Ayato.

- Nie.

- Chyba powiedziałem wyraźnie. - Jednym z takoyaków dotykał moich warg.

Odepchnęłam jego rękę i zmarszczyłam brwi.

- Ja również! - Westchnęłam. - Nie mam ochoty w tej chwili jeść!

- Zachowuj się przy stole panienko. - Zwrócił uwagę okularnik, wycierając chusteczką swoje usta. - Ciebie też to dotyczy Ayato.

- Tch. Nie rozkazuj mi. A ty... - Zwrócił się do mnie. - W takim razie nie będziesz jadła NIC. Do czasu, kiedy ci pozwolę.

- Jasne... nie strasz.

- Poważnie. Sądzisz, że tego nie zrobię? To się mocno zdziwisz.

- Ale wie... - Nie dokończyłam, ponieważ czerwonowłosy włożył mi takoyaka do buzi.

- Delektuj się, póki jeszcze możesz. - Powiedział i odszedł od stołu.

Popatrzyłam jak odchodzi, a następnie zaczęłam jeść to, co mi wepchnął.
Zdążyłam zauważyć, że stał się wredny. Znaczy... był wcześniej, ale teraz bardziej. Wkurzyła go sytuacja, która przydażyła mi się z Shu? W sumie, po co zadaję sobie to pytanie. To oczywiste, że ta myśl go obciąża. Sądzę, że powinnam go przeprosić, choć to nie będzie należało do łatwego zadania.

- Ayato ma rację. - Odezwał się Laito. - Musisz coś jeść, bo nabawisz się naprawdę poważnej choroby Bitch-chan.

- Ayato nie obchodzi, czy zachoruję, czy też będę zdrowa. - Odpowiedziałam z poważnym tonem, wstałam z miejsca i poszłam do swojego pokoju naprawdę szybkim tempem.

Kiedy doszłam do moich czterech ścian, od razu walnęłam się na łóżko, a głowę wtuliłam między poduszki. Czuję, jak moje serce ciągle zmienia swój rytm. Raz bije szybko, a raz wolno. Oddech przyśpiesza i zwalnia.

"Już nie długo..."

To zdanie ciągle odbija się echem w mojej głowie. Nie uwierzę, że to jedynie moja wyobraźnia. Gdyby tak było, to przynajmniej bym coś poczuła.

A tu czuję totalną pustkę. Ewentualnie strach, a zarazem ciekawość.

Kobiecy głos był przepiękny. (Przynajmniej ja tak uważam). Wydaje mi się, że kiedyś go słyszałam, tylko nie mogę sobie przypomnieć kiedy, gdzie, i czyj on konkretnie jest. Gdybym miała jakikolwiek kontakt z ojcem, to może bym się dowiedziała czegoś więcej.
Niestety mój telefon został zabrany, a chłopcy pilnują, abym nie dzwoniła z jakiegoś innego. Na przykład z budki telefonicznej.

- Yuno. - Usłyszałam głos, który należał do Kanato. Eh ta teleportacja. Pojawiają się i znikają kiedy tylko chcą.

- Tak? - Spojrzałam na niego, a następnie usiadłam.

Chłopak przysiadł się i spojrzał prosto w moje oczy.

- Dlaczego jesteś taka rozdrażniona? Ukrywasz coś?

- Nie, dlaczego tak sądzisz? - Wyprostowałam się.

- Na przykład to, co teraz robisz wydaje się podejrzane.

- W sensie?

- Chodzi o chociażby twój wygląd. Źrenice w twoich oczach są mniejsze, dłonie ściśnięte w pięść, serce bije ci szybciej, a same twoje ruchy są sztuczne.

Jak mogłam zapomnieć o spokojnej postawie? Przez to z pewnością będzie naciskać o powiedzenie prawdy.

- Kanato... - Zaczęłam. - Wszystko jest w jak najlepszym pożądku. Naprawdę.

- Kłamiesz

Tak myślałam...

- Może, żebyś mi uwierzył, zrobię ci ciasto? Takie jakie lubisz?

- Co? - Zdziwił się.

- No tak. Nie chcesz?

- Chcę.

- To dlaczego masz taką minę? - wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi. - W takim razie chodź.

Kanato podążył za mną, a następnie po kilku minutach doszliśmy do kuchni.
Mam nadzieję, że w jakiś sposób oddale się od tego tematu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro