Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Yuno P.O.V

Otworzyłam lekko oczy, po czym złapałam się za głowę. Już drugi raz chłopak doprowadził mnie do takiego stanu.
Wstałam szybko z łóżka i wybiegłam z pokoju. Nie wiem, jaki mam w ogóle cel. Po prostu chcę być sama.
Po chwili, potknęłam się i upadłam na ziemię. Odwróciłam głowę i zauważyłam śpiącego blondyna. To przez niego przytuliłam podłogę. Złapałam się za kolano i syknęłam z bólu.

- Hm...? - Otworzył oko i zdjął jedną słuchawkę. - Co ty wyprawiasz.

- Co ja wyprawiam? Chciałam spytać o to samo ciebie...

- Przecież tylko leżę...

Westchnęłam tylko, wstałam z podłogi  i otrzepałam się.

- Krwawisz... - Powiedział.

- Huh? - Spojrzałam w dół i zobaczyłam skaleczone kolano. No tak... przejechałam kilka metrów po korytarzu.

Shu uśmiechnął się lekko i popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami. Stałam jak głupia i tylko patrzyłam, a z rany coraz bardziej leciała krew. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. O dziwio nie przeszkadzało mi to. Nawet posłusznie usiadłam na przeciwko niego.

- Ta woń tak bardzo kusi - Uśmiechnął się szerzej i zlizał z kolana czerwoną substancję.

- Wiem. - Odpowiedziałam szybko - Jestem świadoma.

- Hmm, jesteś pierwszą ofiarą, która jest taka spokojna.

- A co? Mam krzyczeć jak pojebana i każdemu psuć humor? Nie jestem taka.

Blondyn popatrzył na mnie ze zdziwieniem, lecz po chwili zaczął się cicho śmiać.

- Skończ to co zacząłeś Shu... - Spojrzałam na niego.

- Zrobię to, o co prosisz. - Przyssał się do mojego kolana i zaczął pić.

Po paru minutach Shu postanowił się odezwać:

- Ukrywasz, że jesteś słaba.

- Ha?

- Widzę to. Jesteś bledsza niż zwykle. A chód masz bardziej niezdarny.

- Skąd ty to możesz wiedzieć?

- Pytasz się skąd? Nie zauważyłaś mnie, kiedy leżałem na środku korytarza.

W sumie to prawda. Nie ogarniam co się wokół dzieję. Ale winna jestem sama ja.

- Wybacz... - Wstałam z podłogi i odeszłam.

***

Idę przed siebie. Nadal nie mam konkretnego celu. Patrzę na swoje kroki, i nasłuchuję ich. Co ja mogę innego robić?
Kiedy ciągle słuchałam tylko dźwięki swoich czynności, nagle wpadłam na jakąś wysoką postać. Uniosłam głowę do góry, i zobaczyłam Ayato z dosyć poważną miną.

- Gdzie byłaś.

- Tutaj... w rezydencji.

- Chcę konkretnej odpowiedzi.

- Ehhh... Ayato. A ty nadal swoje.

- Hm? Skąd ta rana?

- Słuchasz mnie?

- Kto ci ją zrobił?

- Ayatooo...  - Zmarszczyłam brwi. - Eh... przewróciłam się, to wszystko.

- Pokaż. - Złapał moją nogę, ukucnął i podniósł ją trochę wyżej. Oczywiście, było mi widać majtki, ponieważ nie przebrałam się z mundurka. Zawstydziłam się i starałam się jakoś zakryć, ale nic z tego. Widać, że chciał zobaczyć tylko te miejsca...

- Ayato! Zostaw mnie no!

- Byłaś z Shu, prawda?

- T-tak... i co?

- Czuję jego zapach na tobie... - Wziął mnie przez ramię i przeteleportował nas do jego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro