Rozdział 4
Wieczorem, ubrałam się w mudnurek szkolny, który dał mi Ayato. Jest trochę krótki. Wystarczy, że się wypne, aby coś podnieść, i uczniowie wszystko zobaczą. Muszę się przyzwyczaić.
- Oi, Desko. - Za mną pojawił się Ayato, a ja westchnęłam.
- Czy ja wyglądam jak kawałek drewna? - odwróciłam się do niego i patrzyłam na niego obojętnym wzrokiem. - Co chciałeś?
- Mogłabyś łaskawie zejść już na dół? Czekamy na ciebie już pięć minut, a ty nadal stoisz przed lustrem.
- Tak, tak... Przeglądałam mundurek. I powiem szczerze, że mi się nie podoba. - Wyminęłam go i wyszłam z pokoju, a chłopak za mną. Po co on się tak przemęcza chodzeniem? Przecież doskonale może się przeteleportować...
Po dwóch minutach doszliśmy do reszty grupki, która czekała przed drzwiami z lekkim wnerwem.
- Czy panienka już gotowa? - Powiedział Reiji poprawiając okulary.
- Tak.
Wszyscy poszliśmy do limuzyny. Usiadłam sobie przy oknie, a tuż obok mnie przysiadł się Ayato. Zero spokoju, zero przestrzeni osobistej. Świetnie.
*Piętnaście minut później*
Wyszliśmy z wielkiego auta i staneliśmy przed szkołą. Cały ten budynek jest taki ogromny! Nie wiem jak poradzę sobie z odnaleziem klas.
- Jesteś w klasie z Ayato i Kanato. Pilnuj się ich. Jeśli się zgubisz, będziesz sama musiała odnaleźć drogę.
- Zrozumiałam... Laito?
- Tak Bitch-Chan~?
- Dlaczego nie jesteś razem z nami w klasie?
- Ponieważ chodzę do równoległej maleńka.
- Chichinashi rusz się, idziemy.
- Ayato... - Powiedziałam jego imię przez zęby, i poszłam za nim.
- Yuno. Wyglądasz na zdenerwowaną - Powiedział Kanato idąc obok mnie.
- Wydaje ci się - Uśmiechnęłam się sztucznie - Uwielbiam przezwiska wymyślane przez twojego braciszka - Wskazałam na czerwono-włosego chłopaka, który szedł przed nami.
- Coś ci nie pasuje? - Spojrzał na mnie kątem oka swoimi zielonymi oczami.
- Ależ skąd!
Weszliśmy do klasy. Chłopaki zajęli swoje miejsca. Kanato usiadł w przedostatniej ławce przy oknie, a Ayato w środkowym rzędzie na końcu.
- Gdzie ja mam siedzieć? - Spojrzałam na niego.
- Nie wiem... - Położył wygodnie głowę na ławce i zamknął oczy.
- Powinieneś mi chociaż pokazać, które miejsca są wolne. Jestem tu pierwszy raz!
- Czy ja muszę pilnować cię jak małego dziecka? - Podniósł głowę i westchnął. - Usiądź tutaj. - Pokazał na ławkę obok ściany.
- Dzięki... - Usiadłam i obserwowałam całe pomieszczenia. Spojrzałam na tablicę i przeczytałam napis. "Nauka gotowania." Chłopak w tym samym momencie przeczytał temat lekcji i uśmiechnął się przebiegle. Złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z klasy.
- Ałć! Gdzie mnie prowadzisz?
Weszliśmy do szkolnej kuchni. Puścił mnie i oparł się o blat.
- Zrób mi Takoyaki.
- C-co?
- Nie mów, że nigdy o nich nie słyszałaś.
- Oczywiście, że słyszałam! Ale---
Podły wampir zakrył mi usta. Jasne, nie mam prawa głosu...
- Nie gadaj tylko zabierz się do pracy. - Odkrył mi usta, a sam usiadł wygodnie na krześle.
*Godzinę później*
To nie w porządku... jestem tu pierwszy raz, a już poszłam na wagary... Z Ayato...
Podeszłam do stolika, gdzie siedział i szturchnełam go lekko.
- Zrobione. - Położyłam talerz i westchnęłam. - Pierwszy dzień w nowej szkole, a już opuściłam lekcje...
- Nie zajmuj się tymi pierdołami. - Wziął jednego i zaczął jeść. - Bierz - Zrobiłam to co kazał.
- Pycha! - Uśmiechnęłam się.
- No nie? Ja wiem co dobre.
- Tak... - Podeszłam do zlewu i zaczęłam zmywać. - Jaką mamy następną lekcję?
Spytałam, a tu cisza. Zapytałam ponownie:
- Ayato? Jaką mamy następną lekcję?
- Japoński - Usłyszałam głos przy moim uchu. Wzdrygnęłam się lekko, a ten się cicho zaśmiał. - Co? Aż tak cię przerażam?
- Nie o to chodzi... - Odwrociłam się do niego. - Tylko tak nagle pojawiłeś się za mną.
- Aaa, rozumiem. - Uśmiechnął się cwanie i zaczął popychać mnie w stronę okna.
- Huh? Co chcesz zrobić?
Zbliżył swoją twarz do mojej, przez co zaczynało mi się robić gorąco.
- Teraz... staraj się być cicho. Jeśli zawiedziesz, chętnie pokażę ci moją salę tortur. - Po tych słowach, wgryzł się w moją szyję, a ja starałam się nie wydobywać z siebie jakichkolwiek dźwięków. Przyznam szczerze, że trochę się zlękłam tym co powiedział.
Czuję coraz większy ból. Doskonale wiem, że robi to specjalnie. Nie wytrzymam dalszego wstrzymywania.
- A-ałć! Prze-stań!
- Hehehe, jednak się odezwałaś. Nieźle ci szło wstrzymywanie bólu. Ale nie zrobiłaś tego, co powiedziałem.
Ponownie się wgryzł... znakomicie. Tracę siłę... już nie mogę.
Zemdlałam
Ayato P.O.V
Płynie w niej o wiele lepsza, i świeża krew. Muszę coś zrobić, bo ją zabiję...
- Ayato. - Usłyszałem za sobą głos czterookiego brata.
- Reiji.
- Przynosisz wstyd naszej rodzinie. Jesteś odpowiedzialny za jej powrót do rezydencji. - Poszedł
- Tch... Ten, który nie przynosi - Wziąłem dziewczynę na ręce i przez chwilę ją obserwowałem. Jest blada i zimna. Przeze mnie mogłaby zginąć, a wtedy ja... musiałbym ponieść konsekwencje. Jeszcze chwila, a naprawdę bym ją zabił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro