Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ruki |Szczęście w nieszczęściu|

Dedykuje ten shot dla MadziaMarkiel

(T/k) - Twoja książka

(T/w/f) - Twoja wersja fabuły

(T/i) - Twoje imię

(T/n) - Twoje nazwisko

(K/w) - Kolor włosów

(K/o) - Kolor oczu

Siedziałaś w bibliotece i czytałaś swoją ulubioną książkę. Nie przepadałaś za czytaniem lektur, ale uwielbiałaś czytać tę jedyną.

- Co to za książka? - Szybko podniosłaś głowę aby ujrzeć postać która właśnie zadała Ci pytanie. Okazało się ze to był Ruki Mukami.

- To jest (T/k). - Odpowiedziałaś i pokazałaś okładkę. Chłopak przez chwile wydał Ci się zafascynowany twoją książką.

- Ciekawa. A o czym ona jest?

- Jest o (T/w/f). - Powoli zaczęłaś opowiadać o czym twoja książka jest. Twoją wypowiedź przerwał przeklęty dzwonek. Chłopak podziękował za miło spędzony czas i odszedł. Też postanowiłaś pójść na lekcje.

Time skipe

Minęły wszystkie lekcje. Nie chciało Ci się wracać do domu wiec poszłaś do biblioteki. Usiadłaś na swoim ulubionym miejscu i zaczęłaś czytać.

- Hej Neko-chan! Co tam porabiasz? - Wiedziałaś kto to jest bo tylko jedna osoba cię tak nazywa.

-Witam cię Kou. Czytam. A po co przyszedłeś? - Nagle zauważyłaś że z twojej książki wystaje jakaś karta. Wyciągnęłaś ją i zaczęłaś czytać.

- "Jesteś jedną z najpiękniejszych dziewczyn jakich kiedykolwiek poznałem. Oczywiście jestem tobą bardzo zafascynowany że tak jak ja lubisz to co ja. Może byłaby szansa na to aby się spo... Nieważne." - Zauroczyłaś się tym wierszem. Ale zastanowiło cię kto to napisał. Było wielu takich co ponoć wpadłaś im w oko.

- Kou! Gdzie ty jesteś skurczybyku! - Do biblioteki wpadł wkurzony Ruki. Z pięściami rzucił się na swojego brata, ale Kou zatrzymał go i nie pozwolił się uderzyć.

- Posłuchaj mnie (T/i)! Ten list jest od Rukiego i to on zakochał się w tobie! - Oszołomiło cie to gdyż nie myślałaś że się on w tobie zakochał.

- Ty debilu! - Tym razem Ruki był silniejszy i uderzył swego brata tak mocno że aż upadł. Zaczął go mocno kopać.

- Ruki! Ogarnij się? - Próbowałaś powstrzymać chłopaka, ale on uderzył cie w twarz. Upadłaś a po twojej twarzy spływały ciepłe łzy. Nagle do biblioteki wpadli Yuma i Azusa. Yuma powstrzymał Rukiego od kopania brata, a Azusa pomagał Kou wstać.

- Jezu (T/i) nic ci nie jest? - Kou do ciebie podbiegł. Miałaś czerwonego policzka od uderzenia Rukiego. Nie mogłaś powstrzymać łez a kosmyki twoich (K/w) włosów były lekko mokre od nich. Szybko podniosłaś się i pobiegłaś w stronę wyjścia. Na twoje szczęście nikogo nie było w szkole wiec nikt nie widział w jakim jesteś stanie. Pobiegłaś na dwór nie przebierając butów. I nie biorąc kurtki. A na dworze padał deszcz. Nie było odwrotu. Nie chciałaś aby chłopaki zobaczyli cie w takim stanie. Wiec bez zastanowienia biegłaś dalej. Ile sił w nogach. Biegłaś taką ulicą że nikt cię nie widział. Biegłaś tak szybko że nawet nie wiedziałaś kiedy dotarłaś do domu. Byłaś cała mokra, po twoich (K/w) włosach spływała woda na twoją twarz. Już powolnym krokiem poszłaś w stronę łazienki. Wzięłaś pierwszy lepszy ręcznik i zaczęłaś nim wycierać swoje włosy. Ściągnęłaś mokre ubrania i założyłaś _____ (To co chcesz na siebie założyć). Ubrana zeszłaś do salonu i usiadłaś na kanapie. Nagle do twoich uszu doszedł dźwięk dzwonka do drzwi. Powoli podeszłaś do drzwi i je otworzyłaś. W progach ujrzałaś braci Mukami.

- Cześć Neko-chan! Możemy zająć Ci chwile lub dwie? - Zapytał Kou a z jego włosów zlatywały małe krople wody.

- Pewnie, wchodźcie. - Wpuściłaś chłopaków do swojego domu.

- Jesteśmy cali mokrzy więc...

- Zaraz wam przyniosę ręczniki. A tak to siadajcie na kanapie. - Pokazałaś chłopakom gdzie mają siąść, a sama poszłaś ręczniki dla braci. Po kilku minutach byłaś już z stosem ręczników w rękach. Podałaś każdemu ręcznik i sama zajęłaś miejsca na przeciw nich.

- No więc od czego by tu zacząć... - Wpatrywałaś się w chłopaków jak w obrazek, ale nie z zafascynowania tylko z ciekawości. - No więc... - Wypowiedź Kou przerwało moje dzwonienie telefonu.

- Czekajcie. Tylko odbiorę. - Podeszłam do urządzenia (Bo nie nazwę telefonu maszyną. No bez przesady ~ autorka). Gdy tylko odebrałaś telefon podeszłaś do okna.

- *Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do (T/i) (T/n).* - Odezwał się głos mężczyzny w telefonie.

- Tak.

- *A to chciałem pani przekazać pewną rzecz. Czy może wiedziała pani o dzisiejszym wypadku pani rodziców?* - Lekko zdezorientowana nie wiedziałaś co powiedzieć.

- J-jakim wypadku?? - Powiedziałaś to tak cicho żeby chłopaki nie słyszeli.

- *Pani rodzice mieli wypadek. I próbowaliśmy podtrzymać akcję serca, ale się nie udało i niestety, ale pani rodzice nie żyją.* - Łzy napłynęły do twoich (K/o) oczu.

- Acha, to ja ich odwiedzę jutro. Dzisiaj nie przyjdę.

- *Dobrze. Będziemy na panią czekać.* - Rozłączył się. Nie mogłaś powstrzymać łez. Odłożyłaś telefon na stolik i usiadłaś w fotelu. Łzy swobodnie spływały po twojej twarzy. Nie przejmowałaś się tym że chłopcy zauważą.

- Neko-chan? Wszystko...

- Nie nic nie gra! - O mało co się na niego nie wydarłaś. Teraz tylko jakie uczucie znałaś to wściekłość.

- Co się stało? - Zapytał spokojnie Yuma.

- Nic kurwa! Nic! Po prostu jebane nic!

- Coś się stało skoro płaczesz?

- Jak mówię nic, to oznacza kurwa nic! Czego ode mnie chcecie? - Wściekłość nad tobą zapanowała.

- No ja... Chciałem cię przeprosić za tą akcje w bibliotece, ale to chyba cię bardziej wkurzy... - Powiedział lekko nieśmiało Ruki. Ty jedynie na niego spojrzałaś i odchyliłaś głowę do tyłu.

- Nie gniewam się za to... Ten dzień jest koszmarny. Najpierw ta akcja w bibliotece, a teraz śmierć moich rodziców... Eh. Najlepiej byłoby umrzeć... - Wypowiedziałaś to lekkomyślnie. Chłopaki wstali i pokierowali się do wyjścia.

- To może lepiej będzie jak my pójdziemy.

- Jak tam chcecie. - Odpowiedziałaś obojętnie. Bracia ubrali buty i wyszli z domu. Ty stanęłaś w progu drzwi nie zamykając ich. Jednak coś cię ruszyło. - Ruki, możesz tu podejść. - Powiedziałaś a chłopak szybko do ciebie podszedł. Patrzył na ciebie pytająca, a ty jedynie pociągnęłaś go za kołnierz i go pocałowałaś. Chłopak na początku był zaskoczony, ale po chwili się przyzwyczaił do sytuacji i cię mocno objął w tali.

- No i oto mi chodziło! - Wykrzyczał radosny Kou.

- Kou nie psuj tej pięknej chwili. - Po słowach Yumy, Kou się zamknął. Przerwałaś pocałunek i tym samym odpychając chłopaka.

- Dobra swój pocałunek dostałeś, ale nocy u mnie nie spędzisz. - Powiedziałaś żartobliwie zamykając drzwi za sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro