Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Yuma/Lemon Forced/Nienawiść

Z dedykacją dla @VeroTheKiller

(K/o) - Kolor oczu

Z Rukim masz dobre kontakty. Z Kou masz zajebiste kontakty! Z Azusą masz w miarę dobre kontakty. Więc czemu do jasnego chuja masz zajebiście złego kontakty z Yumą?! Nienawidzicie się. Nienawidzisz pracować w ogrodzie i nienawidzisz pomidorów. To chyba sprawiło, że tak cię znienawidził. No, ale cóż. Co poradzisz. Nie każdy lubi to co inni. Właśnie w tym momencie zakończyła jedna z kłótni, między tobą a Yumą. Ruki was "rozdzielił" i w sumie dobrze, że to zrobił bo byś mu oczy wydłubała. Szybko poszłaś do swojego pokoju i mocno, jak i głośno trzasnęłaś drzwiami. 

- Ugh! Mam dość! - Wrzasnęłaś na drzwi tak, jakby to one byłyby wszystkiemu winne. 

- Masz dość moje brata czy drzwi? - Odwróciłaś się i ujrzałaś blondyna na łóżku.

- Twojego brata! On zachowuje się jak... Jak...! - Nawet na szybkiego nie mogłaś wymyślić jaki on jest.

- No ja rozumiem, że się nienawidzicie, ale... Nie musicie się tak głośno kłócić. - Spojrzałaś na niego morderczo.

- M.U.S.I.M.Y! - Kou westchnął po czym znikł. 

Położyłaś się na łóżku i zaczęłaś pięściami bić poduszkę. Za każdym razem gdy na niego spoglądasz czujesz, że ten i następny dzień będzie coraz gorszy. Z tego wszystkiego, aż zrobiłaś się śpiąca. Zamknęłaś swoje (K/o) oczy i od razu odpłynęłaś do krainy snów i jednorożców.

*timeskipe*

Obudziłaś się z dość potężnym bólem głowy. Ostatnimi siłami wstałaś z łóżka, po czym wyszłaś z pokoju i pokierowałaś się do kuchni. Gdy już tam byłaś, nalałaś sobie do szklanki wodę. Nagle usłyszałaś dziwny hałas.

- Hę? Kto to...? - Zapytałaś sama siebie wychodząc z kuchni.

Na korytarzu pusto. Pewnie Yuma znów chce cię wystraszyć na śmierć, ale się mu nie dasz. Nie dasz się skurwysynowi. O nie, nie. Wróciłaś do kuchni i napiłaś się swojej wody. Odstawiłaś szklankę na blat i zaczęłaś się kierować w stronę swojej sypialni. Zauważyłaś jednak, że jakoś dziwnie kiwasz się na boki. Strasznie Ci się kręciło w głowie, a po chwili upadłaś na podłogę. Nie straciłaś przytomności, ale ciężko było Ci się podnieść. Nagle dostrzegłaś, że ktoś stoi przed tobą. Spojrzałaś w górę i niestety, ale nie dostrzegłaś twarzy tego kogoś. Osoba ta wzięła cię, po czym przewiesiła przez ramię i zaczęła iść w wyznaczonym kierunku. Po chwili poczułaś jak lądujesz na miękkim materacu, a osoba zawisa nad tobą. W końcu udało Ci się dostrzec kto to niby taki.

- Y-Yuma...? - Wampir uśmiechnął się gdy tylko usłyszał swe imię. 

Nic nawet nie odpowiedział, tylko zaczął cię rozbierać. W miarę szybko zareagowałaś i zaczęłaś odpychać wampira, choć byłaś już za słaba. 

- Upierdliwa jesteś... - Złapał za twój nadgarstek po czym wgryzł się w niego. 

Syknęłaś z bólu i starałaś wyrwać swą rękę, ale nie mogłaś. I jeszcze dodatkowo sama sobie sprawiałaś ból. Po chwili wampir oderwał się od twojej ręki i spojrzał na ciebie. Już całkowicie nie miałaś siły na jakiekolwiek opieranie się. Yuma zdarł z ciebie ubrania, wraz z bielizną i zlustrował cię całą. 

- Nie... Błagam... - Wydukałaś cicho, a z twoich (K/o) wypłynęły łzy.

- Ty nawet nie błagaj. - Uśmiechnął się szyderczo, po czym zaczął rozpinać rozporek.

Trochę opuścił spodnie wraz z bokserkami, a ty ujrzałaś jego członka. Nakierował swoje przyrodzenie na twoją kobiecość, po czym wszedł w nią na całą długość. Pisnęłaś cicho i zaczęłaś płakać. Wampir zaczął się w tobie poruszać co sprawiało Ci ból. Jeszcze większy niż ugryzienie. 

- Co ryczysz?! - Chłopak podniósł dłoń, po czym uderzył cię mocno w twarz.

Delikatnie dotknęłaś miejsca, które zostało uderzone. Piekło jak cholera. Wampir jeszcze bardziej przyspieszył swoje ruchy, przez ból nie zanikał. Starałaś się już nie wylewać łez, ale było to o wiele trudniejsze. Zasłaniałaś usta by nie krzyczeć. No bo co by Ci to dało? Praktycznie... Nic. I tak mijały sekundy, potem minuty, aż w końcu godziny za nim wampir postanowił zakończyć tą agonię. Gdy doszedł, wyszedł z ciebie i jeszcze jakiś czas patrzył na ciebie.

- A ty nadal płaczesz... Ech... - Założył bokserki i spodnie, po czym już bez słowa wyszedł.

Byłaś tak padnięta, że zasnęłaś nawet nie zwracając uwagi na to, że ktoś może cię tak zauważyć.

*timeskipe*

Obudziłaś się z wielkim bólem w podbrzuszu. Rozejrzałaś się dookoła, mając wielką nadzieję, że to był tylko koszmar. Ale nie... Leżałaś w takiej samej pozycji jak zasnęłaś, całkowicie naga. Na nadgarstku widniał ślad po ugryzieniu. Schowałaś się pod kołdrą i zaczęłaś głośno szlochać, przeklinając w myślach imię wampira. Od tamtej pory siedzisz w pokoju i praktycznie z niego nie wychodzisz, a kiedy jakiś wampir chce wejść do twojej sypialni, krzyczysz po nich i zaczynach w nich rzucać rzeczami. Chcesz pozostać sama... Całkowicie sama...

No dobrze. Shocik jest jaki jest, a słońce wręcz napierdala swoim blaskiem! Jest kurwa za gorąco!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro