Special Walentynkowy
[Special'y nie są liczone do bierzących rozdziałów!]
Budzę się o godzinie 6:00. Wstaję i idę do łazienki, aby przebrać się w sukienkę. Dzisiaj są walentynki, więc na ten dzień trzeba ubrać się elegancko. Staję przed lustrem i maluję rzęsy oraz policzki delikatnym różem. Ayato nie lubi gdy mam pomalowane usta... Choć to nic złego.
Wychodzę z pokoju po czym kieruje się w stronę kuchni, aby zrobić śniadanie.
Szybko zjadłam kanapki i wyszłam z domu biorąc ze sobą portfel i torebkę.
Pora dzisiaj pokazać, że ma się to dobre serduszko. Kupię wszystkim braciom po czekoladzie. Zwykle to chłopak daje dziewczynie prezent, a nie na odwrót... Dobra nie ważne! Niech się mną cieszą, pokaże, że nie jestem bezużyteczna!
Wchodzę do pierwszego, lepszego sklepu i wybieram duże czekolady o różnych smakach. Odwracam się i wpadam na osobę, która stała za mną, a słodycze upadają na podłogę. Czuje, że skądś znam ten dotyk... taki... zimny i wygodny. Podnoszę wzrok i widzę Ayato! Skąd on się wziął?! A no tak... jest wampirem. Ale przecież spał gdy wychodziłam, tak jak inni!
- A-AYATO?! - Zrobiłam wielkie oczy z niedowierzenia.
- Tak mam na imię. Co ty tu robisz? - Jego mina zpoważniała. - Wyszłaś z domu nie pytając mnie o zdanie i dodatkowo wyszykowałaś się zbyt wyzywająco...!
- Wyzywająco?? Przecież sukienka to normalna odzież damska. A makijaż to podstawa kobiety.
- Nagle ci się o tym przypomniało? - Podniósł jedną brew do góry.
- Ty chyba nie wiesz jaki dziś dzień, prawda? - Spojrzałam mu w oczy uśmiechając się, marszcząc przy tym brwi.
- Oczywiście, że wiem! Wtorek czternastego.
- Zgadza się, też o tym wiem, ale to nie to.
- To co? - Skrzyżował ręce.
- Wa-len-tynki
- Walen... Co?
- Walentynki... Czyli dzień, w którym ludzie dają sobie nawzajem jakieś miłosne podarunki. - Schyliłam się, aby podnieść czekolady z płytek.
- Po pierwsze, widać ci tyłek, a po drugie... Te wszystkie słodycze co teraz kupujesz to są dla nas?
- Ejj! Gdzie się patrzysz?! - Zbieram czekolady i prostuje się poprawiając sukienkę - Tak... miała to być niespodzianka ale ty zawsze musisz mnie pilnować! Gdzie tu sprawiedliwość?
- Jesteś moją własnością i mam obawy, że uciekniesz.
- ... Nie ufasz mi?! - Zmarszczyłam brwi.
- No jakoś nie. Pośpiesz się.
- ... Dzięki - Spojrzałam na niego groźnie i podeszłam do kasy. Zapłaciłam za zakupy i wyszłam ze sklepu. Szybkim krokiem zaczęłam iść w stronę rezydencji, a Ayato za mną nie nadążał.
- Ej! Naleśniku, zaczekaj na wielkiego Ore-Sama! - Przyspieszył trochę i szedł teraz koło mnie.
- Jak cię to męczy to sie przeteleportuj. Ja idę pieszo swoim tempem.
- Nie męczy! Tyle, że to ma być spacer a nie jakiś wyścig, w którym i tak bym wygrał!
- Właśnie widzę... - Zaśmiałam się i specjalnie dla niego zwolniłam.
- A ty... co byś chciała na walen - Coś tam?
- Żartujesz teraz, czy mówisz serio? - Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- A wyglądam jakbym kłamał? Ja nigdy nie oszukuje bo nie mam powodu. - Rzeczywiście nie wyglądał jakby teraz kłamał. Zachowywał się dość poważnie.
- ... Kup co chcesz Ayato. - Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam wzrok w ziemie. Czuję ciepło... chyba się rumienie.
- No to po cholere wracamy do rezydencji! - Łapie mnie w pasie i nagle pojawiamy się w centrum handlowym.
- KYAAA!! - Przytuliłam go, nie ogarniałam co się przed chwilą stało. Każdy spojrzał na mnie jak na wariatke. Ayato załamał się i strzelił sobie w czoło.
- Serio Yui...? Serio?
- Prze- przepraszam... Wspominałam już chyba, że nie lubie jakichkolwiek teleprtów, prawda? - Odlepiłam się od niego.
- Dobra, dobra... chodźmy. - Uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
Kierowaliśmy się w stronę supermarketu. W jednej z alejek były misie. Duże jak i małe.
- Specjalistą nie jestem, ale miś może być? - Spytał.
- T-tak jasne... - Zarumieniłam się jeszcze bardziej i nadal trzymałam jego rękę, ale tym razem mocniej.
- Coś nie tak?
- Nie... Wszystko jest okej.
Wziął białego misia pod pache i kierowaliśmy się do kasy. Pani kasjerka nabiła cenę po czym spojrzała na nas z szerokim uśmiechem.
- Ładna z was para. - Stwierdziła
- My nie... - Ayato nadepnął moją stopę, co uniemożliwiło mi dokończenie zdania.
- Wiemy. - Zabrał misia i oddaliśmy się od kasy.
- AŁ. Nadepnąłeś mnie...!
Ayato uśmiechnął się tylko i przeteleportował nas do rezydencji.
- KYAAA! - Znowu nie ogarnęłam co się stało. Na mój wszask, Reiji wylał herbate z filiżanki, po czym spojrzał na mnie zimnym wzrokiem.
- Mogłabyś tak nie krzyczeć? - Wtrącił Shu leżący na kanapie.
- PRZEPRASZAM NO!
Shu westchnął i przekręcił się na lewy bok odwracając się od nas.
- Gdzie wy byliście? - Spytał Reiji
- Na wale-Coś tam. - Odpowiedział Ayato
- Chodzi ci chyba o "Walentynki" - Przy nas pojawił się Laito.
- Jaki obcykany - Zaśmiałam się. - Wysłałeś walentynke do jakiś dziewczyn?
- Oczywiście. Chyba do dziesięciu... - Podchodzi do mnie i wręcza mi czerwoną kartkę - Ty będziesz jedenasta.
- Dziękuję - Zaśmiałam się i przytuliłam go po przyjacielsku. FRIENDZONE MADAFAKA.
- Co masz za misia w ręce? - Przy mnie pojawił się Kanato z Teddy'm.
- Dostałam od Ayato. Śliczny nie? Może Teddy ją polubi.
- Teddy się zgadza na poznanie nowego misia. - Uśmiechnął się - Jak ma na imię?
- Imię... Hmmm... Shima!
- Zadajesz się z chodzącą histerią... - Wyjąkał Ayato.
- Oj przestań, oby dwoje lubimy misie, prawda Kanato?
- Tak !
Widać, że Ayato jest zazdrosny o to, że rozmawiam z jego braćmi. Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam...! Reszta wampirów patrzyła na mnie z niedowierzeniem.
- Dziękuję... - Przytuliłam się, po czym dałam wszystkim chłopakom bo czekoladzie. Ayato sztywniał... w tym momencie wygląda jak lalka z wosku.
---------------------------------------------------------------------
Ohayo!! ^-^ Jak się podoba special?? Czy scenki miłosne mają być też w pierwotnych rozdziałach?
Koniecznie piszcie swoje zdanie! Do zobaczonka! ^-^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro