3.Historia Yui i Sen...
Rozdział nie sprawdzony.
Byłam w jakimś białym pomieszczeniu , gdy ujrzałam jakąś kobietę. Była w białej sukni , miała białe włosy i fiołkowe oczy. Kogoś mi przypominała , ale nie jestem pewna kogo.
- Witaj córeczko.- Córeczko ?!! To jest moja matka ?
- Czego chcesz ?
- Ale wyrosłaś i wypiękniałaś , gdy ostatni raz Cię widziałam byłaś malutka i miałaś takie piękne oczka. Wybacz mi , że Cię zostawiłam. Musiałam , groziło Ci niebezpieczeństwo i do tej pory grozi , jeśli oni się dowiedzą , że przeżyłaś nie zostawią Cię w spokoju.
- Ale kto taki , mamo , mów jaśniej.
- Dowiesz się w swoim czasie , w następną pełnię która będzie obudzą się w tobie potężne moce. Uważaj na siebie.
- Ale mamo , wyjaśnij mi wszystko. Dlaczego nie przyszłaś po mnie , gdy było po wszystkim ? Dlaczego zostawiłaś mnie w kościele ?
- Tam było najbezpieczniej. Kochanie , mogę powiedzieć Ci tylko tyle , że pochodzisz z rodu Salem. Jesteś potężną czarownicą , a odpowiadając na twoje pytanie dlaczego po ciebie nie przyszłam. Nie mogłam , zabili mnie po tym jak Cię odstawiłam. Będziesz mogła....
Obudziłam się zalana potem. Co będę mogła ? To jest jakaś cholerna zagadka , dlaczego jestem w niebezpieczeństwie ? Kim są Ci " Oni". To jest jakieś chore. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Super 6:30 i co ja mam robić przez ten czas ? Usiadłam na łóżku i przeczesałam palcami włosy. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam czarne jeansy i czarną bluzkę na ramiączkach. Wyszłam z pokoju i udałam się do łazienki wziąć prysznic i naszykować się na śniadanie. Po porannej toalecie , zaczęłam zwiedzaj rezydencję , byłam za bardzo przejęta przyjazdem tutaj i szkołą , by ją zwiedzić. Weszłam do pierwszego lepszego pomieszczenia. Okazało się salą muzyczną. Rozejrzałam się i uśmiechnęłam do siebie dostrzegając pianino i harfę. Usiadłam na stołku przy pianinie i przejechałam palcami po klawiszach. Ah , tak dobrze znane mi uczucie. Machnęłam ręką by zaczarować harfę , zaczęłam grać pierwszy lepszy utwór , który wpadł mi do głowy. W tym samym momencie harfa zaczęła grać. Idealnie się ze sobą komponowały. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się dźwiękami instrumentów.Gdy usłyszałam kroki za sobą , zaprzestałam gry i znieruchomiałam , harfa ucichła.
- Dlaczego przestałaś grać ?- Odwróciłam się i ujrzałam Shu.
- Shu , do jasnej cholery nie strasz mnie tak.
- Sorry , ale odpowiedz na moje pytanie.
- Przestałam grać , bo usłyszałam twoje kroki w moim kierunku , przestraszyłam się.
- Czy mi się zdawało czy harfa dotrzymywała Ci towarzystwa ?
- Zdawało Ci się. - Szlag! Dlaczego go wcześniej nie wyczułam ? Teraz się dowie , że jestem czarownicą.
- Nie nabierzesz mnie , dobrze słyszałem dźwięki harfy. Czemu grała jak nikt przy niej nie był ?- Cholera , muszę coś wymyślić.
- Może są tutaj duchy ? Może to one dostosowały się do mnie ? - Nie no , nie uwierzy w taką bajeczkę.
- Nie wierzę Ci.
- A powinieneś. - To się robi niebezpieczne...
- Eh . Dlaczego nie chcesz nic mi powiedzieć ? Co ukrywasz przede mną ? - Podszedł trochę bliżej mnie , wstałam ze stołka i zaczęłam się oddalać , a on przybliżać. Co za ...
- Nic nie ukrywam przed tobą. Dlaczego miałabym ?
- Bo się boisz , czuję to. Pewnie zauważyłaś , że każdy z nas jest wampirem. Umiemy wyczuwać strach , tak jak i kłamstwo. A ty na pewno kłamiesz.- Przeklęte istoty ponad naturalne.
- Nie kłamię. - Walnęłam w zimną ścianę , cholera... Przybliżył się do mnie i położył swoje ręce na moje biodra. Jest za blisko mnie...
- Jesteś za blisko , odsuń się.
- Odsunę się , jak powiesz mi dlaczego ukrywasz coś przed nami.
- Nie twój interes.
- Mój , mieszkasz z nami i wymagamy od Ciebie byś mówiła nam wszystko.
- Nawet to ile razy z kimś się pieprzę ?
- No na przykład.
- Żarty sobie robisz ? - Spojrzałam w jego błękitne tęczówki , ah mogłabym się w nich zatopić.
- Dlaczego niby bym miał. - Za blisko jest jego twarz.
- Nic wam nie będę mówiła. Prędzej po mojej śmierci.
- To da się zrobić. - O cholera! Przysunął się bliżej mojej szyi.
- Powiesz czy mam Cię ugryźć ? - Polizał moją skórę , przez niego przeszedł mnie dreszcz. Co za drań!
- To jest szantaż.
- Wiem , ale z tego co widzę nic innego na Ciebie nie zadziała. - Musnął kłem moją szyję. On zaraz mnie ugryzie , muszę mu powiedzieć...
- Dobrze powiem , ale odsuń się ode mnie , naruszasz moją przestrzeń osobistą.
- Jeszcze nie raz będę ją naruszać. - Uśmiechnął się ironicznie. Co z niego za dupek , ale odsunął się od mojej szyi. Dalej trzymał swoje łapy na moich biodrach.
- Weź te łapy.
- A mi jest tak wygodnie. - Przysunął się do mnie bliżej. Za blisko!!!
- Mam Ci powiedzieć ? Jeśli chcesz tych informacji , to się odsuń.
- Oh! Odbijamy pałeczkę tak ?
- Dokładnie. To jak będzie ?
- Już dobrze , odsunę się. - Uf , wziął swoje łapy i skierował się w stronę kanapy. Poszłam w jego kierunku i usiadłam na stołku przy pianinie.
- Może jak będę mówiła , umilę nam ten czas muzyką ?
- Mi to nie przeszkadza , jeśli zrobisz to z harfą . - On chce zobaczyć jak to zrobiłam. No to się wkopałam. Odwróciłam się do niego i za plecami machnęłam ręką w stronę harfy , by zaczęła grać w tedy kiedy ja.
- Dobrze. - Posłałam mu uśmiech i odwróciłam się w stronę klawiszy. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam grać , a harfa wraz ze mną. Odwróciłam głowę w jego kierunku , uśmiechał się. Słodko wygląda z tym uśmieszkiem. Na prawdę lubi muzykę.
- Więc zaczynaj.
- A co chcesz wiedzieć ?
- Najlepiej wszystko o tobie.
- Dobrze , ale potem ty opowiesz coś o sobie.
- W małym stopniu , ale opowiem. Więc zaczynaj. - Powtórzył.
- Dobrze więc...- Wzięłam głęboki wdech po raz drugi i wypuściłam je ze świstem.
- Od kiedy pamiętam , mieszkałam w kościele wraz z moim przybranym ojcem , który jest księdzem. Uczył mnie panować nad swoimi emocjami , bo to źle mogło wpłynąć na mnie i na otoczenie. Prawie nigdy nie kłóciłam się z nim , po akcji jaką zrobiłam gdy zakazał mi bawić się z jedynym przyjacielem jakiego miałam. Po tym co zrobiłam , musiał robić remont kościoła od nowa. Potem musiałam zacząć panować nad mocą , którą posiadałam. Pomagał mi , przynosił potrzebne księgi i uczył wszystkiego co sam kiedyś się dowiedział. Nigdy nie rozmawiałam z nim na temat jak się znalazłam pod kościołem i kto mnie tam przyniósł , nie opowiadał mi o matce jakby w ogóle nie istniała. Zawsze musiałam być spokojna i opanowana , pewnie już się domyślasz dlaczego. Jestem jedyną czarownicą z rodu Salem. Dowiedziałam się tego dzisiaj z mojego snu. Śniła mi się kobieta podobna do mnie , miała białe włosy i fiołkowe oczy. Opowiedziała mi dlaczego mnie oddała i że dalej czyha na mnie niebezpieczeństwo i mogą się pojawić oni , niestety nie wyjaśniła mi kim są Ci cali " Oni ". Umiem czarować i robić mikstury. Nigdy nie miałam prawdziwej rodziny , ani rodzeństwa. Nawet nie wiem czy jakieś mam. - Zmieniłam muzykę na taką która odzwierciedla moje uczucia w tej chwili. - Odkąd pamiętam , umiałam grać na instrumentach i odzwierciedlać innym mój nastrój , muzyka wpływa na nich i zmienia ich humor. Nigdy nie uczyłam się na niczym grać , dlatego nie wiem skąd to potrafię. Wiem jeszcze tylko tyle , że mój głos potrafi sprawiać ból jak i uzdrawiać i tak samo jak z instrumentami umiem sprawiać , że zmienić swój nastrój na taki sam jaki ja mam. Dowiedziałam się o tym , gdy miałam 10 lat , było mi smutno bo znalazłam ptaszka , który złamał sobie skrzydło i nie mógł polecieć za swoim rodzeństwem. Wtedy zaczęłam śpiewać , to co czuję. Gdy skończyłam , ptak miał uzdrowione skrzydło i mógł odlecieć. Od tamtego czasu już nigdy nie zaśpiewałam. Bałam się po prostu , że jeśli mogę takie coś zrobić to , że ktoś się o tym dowie i będzie chciał to wykorzystać. Od zawsze uważałam siebie za dziwną czarownicę. Teraz już wszystko wiesz. - Zaprzestałam gry , wytarłam swoje łzy spływające po policzku. Nie miałam już humoru do niczego innego.
- Yui...
- Proszę nic nie mów , wiem że jestem dziwna od zawsze to wiedziałam. - Odwróciłam głowę w jego stronę , właśnie wstawał i chciał iść w moją stronę. - Zatrzymaj się.
- Ale Yui...
- Nie podchodź. - Machnęłam na niego ręką i unieruchomiłam w miejscu.
- Co ty zrobiłaś ?
- Mówiłam , żebyś nie podchodził.
- Yui...
- Nic nie mów... Daj mi spokój...- Wstałam z miejsca i ruszyłam do drzwi.
- Yui... - Spojrzałam w jego stronę , uśmiechnęłam się smutno i wyszłam z pomieszczenia. Usłyszałam jeszcze tylko krzyk Shu.. Potem puściłam się pędem w stronę ogrodu....
----
I mamy kolejny rozdział... Dlaczego Yui nie chciała słuchać Shu.. ? Tego dowiecie się w następnych rozdziałach... Do zobaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro