Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Pozbyć się przeklętej wampirzycy cz.1

W salonie panowała ponura atmosfera , każdy martwił się o Yui w swój własny sposób i każdy z nich zastanawiał jak pomóc ten dziewczynie... Obawiali się najgorszego... Gdy poczuli obecność na balkoniku w salonie , mieli już pewność , że ich obawy się potwierdziły.. 

- Witam was moi drodzy.. - Do ich uszu napłynął głos napełniony sarkazmem i pogardą.. Skrzywili się jednocześnie na ten dźwięk. 

- Myślałem , że spotkamy się dopiero w piekle.. - Odezwał się jako pierwszy Laito... Jego głos był chłodny i w jakimś tam stopniu rozbawiony... Nigdy nie sądził , że kiedykolwiek spotka ją wcześniej , niż w piekle.. Los na prawdę lubił płatać im wszystkim figla.. Oh , jak on teraz go przeklinał.. 

- Jak widzisz , mój drogi Laito tak się nie stało... Znalazłam godne uwagi ciało i jak widzisz udało mi się je przejąć.. Nigdy nie sądziłam , że ona ma tak słaby umysł... Oczekiwałam czegoś więcej , po zaginionej córce jednej czarownicy z salem i króla Tartaru.. Ale się przeliczyłam.. Jednak muszę przyznać , ciało ma wyborne... Piękne , młode , jędrne i tak nieskazitelnie czyste... Wiedzieliście , że jest jeszcze dziewicą ? Jak głupia czeka na tego jedynego... - Zaśmiała się zimno , przyprawiając braci o dreszcze ( chodź żaden z nich się do tego nie przyzna ). - Jednak jak widzę , przeliczyła się myśląc , że syn Beatrix coś na prawdę do niej czuje.. Jaka żałosna istota... - Spojrzała zimno na najstarszego z braci.. - Biedna łudziła się , że zwrócisz na nią chodź trochę uwagi , gdy wyzna swoje uczucia do Ciebie.. A ty na tchnięty chwilą odpowiedziałeś pozytywnie.. Dałem jej złudne nadzieje... I to mi pomogło... Nie myślałam , że kiedykolwiek będę za coś wdzięczna synowi tej kobiety.. Ale cóż , bywa i tak.. - Westchnęła jakby zmęczona.. Omiotła spojrzeniem pomieszczenie w którym się znajdowała.. Swój wzrok zatrzymała trochę dłużej na drugim synie tamtej kobiety.. Kto by pomyślał , że w akcie desperacji , naśle łowców na swoją własną matkę i ją zabije... Uśmiechnęła się na tą myśl... Może jednak będzie z niego jakiś użytek.. Tylko musi go bardziej uwieść , niż ta smarkula już zrobiła.. Widziała w oczach tego młodzieńca prawdziwe zainteresowanie tą dziewuchą i jakiś błysk zazdrości , gdy patrzył na nią i na Shu.. Może by tak... - Reiji... - Odezwała się znowu po dłuższej chwili obserwowania wszystkich braci.. Wyżej wymieniony spojrzał na nią zimnym wzrokiem.. 

- Czego ode mnie oczekujesz ? - Pojawił się parę metrów dalej od niej.. Nie chciał się spoufalać z tą kobietą.. Znajomość z nią nic dobrego, by nigdy nie wyniosła... Wolał trzymać ją na dystans , nawet jeśli ma ciało Yui , to osoba która przed nim stoi nią nie jest.. Nie może okazać jakich kolwiek uczuć względem tej dziewczyny.. Sam jakiś czas temu zauważył , że coraz częściej przypatruje jej się , gdy ona nie patrzy i nie ma świadomości , że jest przez niego obserwowana. Nawet przyłapał się na tym , że w najmniej oczekiwanym momencie jego myśli są kierowane ku niej.. Nie wiedział , jak ma wyjaśnić ten syndrom.. Zawsze gdy przez przypadek go dotykała , w tamtym miejscu zawsze zostawało jej ciepło.. Nawet przyuważył , że jego oblicze łagodniało przed nią.. Nie chciał przed samym sobą przyznać , że zakochał się w Yui... Wiedział , że jest urodziwą kobietą , jednak na słowo miłość było jeszcze za wcześnie..  

W tym samym momencie w umyśle Yui

Nie wiem co się działo z moim ciałem , nie wiedziałam co ta kobieta chciała z nim zrobić... Ale szczerze , bałam się.. Na prawdę się bałam jak nigdy wcześniej... Nie chciałam sprawiać braciom żadnej krzywdy , a czułam , że ona tego właśnie chciała.. Zniszczyć wszystkich braci Sakamakich.. Nagle klatka w której się znajdowałam rozbłysła jasnym kolorem , aż musiałam zamknąć oczy , by mnie nie raziło.. Gdy ponownie je otworzyłam , przed sobą zobaczyłam kobietę.. Tę samą co mi się śniła.. 

- Mamo!  - Krzyknęłam ucieszona. Kobieta uśmiechnęła się do mnie smutno. 

- Córeczko , w coś ty się wpakowała... Myślałam , że będziesz rozważniejsza.. 

- Ale to nie moja wina mamo.. To ona mnie opętała.. 

- Nic nigdy nie dzieję się bez przyczyny kochanie. - Odpowiedziała poważnie.. Posmutniałam.. 

- Wiem mamo , pomożesz mi wydostać się z tej klatki ? 

- Zrobię wszystko co w mojej mocy , by Ci pomóc.. Ale musisz użyczyć mi swojej mocy.. 

- Ale ja jej jeszcze do końca nie opanowałam.. Oczywiście twoje czary , zawsze jakoś sobie z nimi radziłam.. Ale przecież doszła jeszcze moc ojca i ... - Zawiesiłam głos.. 

- Wiem kochanie.. Tutaj ją odkryjesz i opanujesz wraz ze mną. Ale musisz chcieć.. 

- Chce mamo , na prawdę bardzo chce.. 

- Dobrze.. - Podeszłam wraz z mamą do krat i zaczęłyśmy szepczeć  różne inkantacje. 

W między czasie w salonie.

- Jesteś tak bardzo podobny do Karla.. - Podeszła do niego zmysłowym krokiem i gdy tylko była blisko niego , położyła rękę na jego policzku i z czułością pogłaskała.. - Te same oczy i rysy twarzy... - Wymruczała ściągają z jego nosa okulary... Mężczyzna przy sofie drgnął lekko.. Nigdy nie lubił gdy się tak bawiła swoimi ofiarami.. 

Reiji miał ochotę odsunąć ją od siebie.. Nie była tą osobą , którą się interesował.. Jednak wolał poczekać na to co ma jeszcze do powiedzenia.. 

Patrzyła w tą czerwień , tak podobną do osoby którą kochała i której jednocześnie nienawidziła.. Zranił ją i chciała pokazać mu , że nie powinien tego nigdy robić.. Przybliżyła się jeszcze bliżej , będąc niemalże milimetry od jego ust.. 

- Możemy się oboje zemścić na osobie której równie mocno nienawidzimy , a potem spędzić razem całą wieczność... - Wyszeptała i pocałowała go w usta , puszczając okulary które trzymała.. 

Tak bardzo chciał , by to była prawdziwa Yui... Jednak nią nie była.. Postanowił jednak na jedną chwilę zapomnieć o tym i oddać pocałunek... Przyciągnął ją bliżej siebie.. 

Myśląc , że już wygrała odsunęła się od niego i spojrzała w oczy uśmiechając się z satysfakcją.. 

- Muszę jednak odmówić.. Nie pociągają mnie zepsute kobiety o wątpliwej moralności.. 

Zdziwiona lekko jego odmową odsunęła się i spojrzała na niego z gniewem.. Zamachnęła się i spoliczkowała go... Nigdy nie poczuła się tak urażona.. Nawet przez Karla.. 

- Nee , nie wszczynajmy wojny... - Odezwał się znowu Laito podchodząc bliżej barierki od dołu... Chciał kupić trochę czasu , wiedział że Laleczka nie podda się bez walki... W końcu nie była taką osobą.. Więc postanowił grać , jak w teatrze.. Musiał się wczuć w swoją rolę , by stała się prawdą , mimo że nią nie była.. 

- Laito... - Spojrzała na swojego najstarszego syna. Podeszła do barierki i oparła się o nią... 

- Po co się kłócić ? W końcu jesteśmy rodziną.. - Uśmiechnął się na ten swój specyficzny , acz uroczy sposób.. Tak bynajmniej uważały laleczki ze szkoły..  Obok niego stanął Kanato z nieodgadnionym wyrazem twarzy.. Nawet polubił Yui , aż szkoda że dała się opętać przez tą wredną kobietę.. 

- Moja mała ptaszynka. Zachwyć matkę swoim śpiewem.. 

Przytulił swojego misia bliżej torsu.. Nigdy nie polubi , tego jak się do niego odzywała.. 

- Matko... Dlaczego ??

- Zamknijcie się.. - Warknął Subaru i podszedł do reszty braci bliżej. - Nigdy nie należeliście do rodziny.. Wynoście się stąd.. - Powiedział podniesionym głosem. 

- Odstawiłeś piękną scenę , Subaru... Zwłaszcza , że nie potrafiłeś ochronić własnej matki. - Odezwał się do tej pory milczący Richter. Albinos spojrzał na niego gniewnie... 

- Zamknij się kanalio.. - Warknął... 

W umyśle Yui  

-Jeszcze trochę kochanie. Dasz radę.. - Dopingowała mnie matka.. Czułam jak uciekają ode mnie wszelkie siły.. Dłużej nie dam rady... 

- Nie...da...m.. ra...dy... - Wysapałam.. 

- Dasz radę , uwierz w siebie... Masz kogoś kogo kochasz ? - Przytaknęłam głową , nie mogąc się odezwać.. Bałam się , że jak wypowiem choć słowo , tlen ucieknie mi doszczętnie z płuc.. 

- To zrób to dla niego kochanie , zrób to dla osoby którą kochasz... - Otworzyłam oczy , które nawet nie wiem kiedy zamknęłam.. Moje ręce zaświeciły się na czerwono i robiły się coraz jaśniejsze , aż w końcu raziły oczy i znów musiałam zamknąć oczy.. Krzyknęłam i upadłam na kolana.. Po chwili poczułam , że kraty klatki zniknęły spod moich palców.. Otworzyłam niepewnie oczy i rozejrzałam się.. Klatka zniknęła.. Byłam wolna.. 

- Dobra robota kochanie , a teraz musisz tylko zniszczyć tą kobietę.. Nie pozwól jej się panoszyć w swoim ciele.. - Powiedziała moja matka i zaczęła się rozpływać.. 

- Ale jak mam ją zniszczyć ? Przecież ja nawet nie wiem gdzie ja jestem.. - Krzyknęłam zrozpaczona i podbiegłam do niej chcąc ją zatrzymać.. Ta uśmiechnęła się do mnie wesoło.. 

- Dasz sobie radę kochanie , tak samo jak z uwolnieniem się z klatki.. Wsłuchaj się w swoje serce , ono poprowadzi Cię do światła.. - Po tych słowach zniknęła.. Zostałam sama.. No nic , muszę uratować samą siebie z rąk tej przebrzydłej ropuchy.. 


Walkę o uwolnienie czas zacząć.. 


****************************************************

Kolejny rozdział różyczki.. Cieszycie się ? Nie które fragmenty są zaciągnięte z anime ^^.. Wybaczcie mi to ściągnięcie , ale chciałam dodać trochę tamtych dialogów , bo pasowały mi do klimatu... Coraz lepiej udaje Cordelię , ale cóż nie przywiązuję się do tego , bo i tak w cz.2 już jej się pozbędziemy , tak samo jak Richtera.. Cieszycie się ?? Czy bardziej jesteście smutni ?? Polubiliście moją wersję Cordelii , czy może jeszcze bardziej ją nienawidzicie ? Pod tamtym rozdziałem , nie ma dużo gwiazdek , i ZERO , powtarzam ZERO komentarzy.. Puki nie będzie 15 gwiazdek i chociaż 5 komentarzy , nie zobaczycie nowego rozdziału puki ich nie będzie.. Taki mały szantażyk , by zobaczyć ilu ludzi czeka na kolejny rozdział.. Jeśli pojawiły się literówki , czy błędy , przepraszam bardzo , ale klawiatura laptopa mi szwankuje i czasami wstawia mi dwa razy jedną więcej , lub czasami nie klika się porządnie jedna literka.. Więc z góry przepraszam.. Błędy i interpunkcję proszę mi wytykać palcami  , a postaram się ją poprawić w miarę możliwości.. Tak więc.. 


Au revoir!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro