18. Pozbyć się przeklętej wampirzycy cz.1
W salonie panowała ponura atmosfera , każdy martwił się o Yui w swój własny sposób i każdy z nich zastanawiał jak pomóc ten dziewczynie... Obawiali się najgorszego... Gdy poczuli obecność na balkoniku w salonie , mieli już pewność , że ich obawy się potwierdziły..
- Witam was moi drodzy.. - Do ich uszu napłynął głos napełniony sarkazmem i pogardą.. Skrzywili się jednocześnie na ten dźwięk.
- Myślałem , że spotkamy się dopiero w piekle.. - Odezwał się jako pierwszy Laito... Jego głos był chłodny i w jakimś tam stopniu rozbawiony... Nigdy nie sądził , że kiedykolwiek spotka ją wcześniej , niż w piekle.. Los na prawdę lubił płatać im wszystkim figla.. Oh , jak on teraz go przeklinał..
- Jak widzisz , mój drogi Laito tak się nie stało... Znalazłam godne uwagi ciało i jak widzisz udało mi się je przejąć.. Nigdy nie sądziłam , że ona ma tak słaby umysł... Oczekiwałam czegoś więcej , po zaginionej córce jednej czarownicy z salem i króla Tartaru.. Ale się przeliczyłam.. Jednak muszę przyznać , ciało ma wyborne... Piękne , młode , jędrne i tak nieskazitelnie czyste... Wiedzieliście , że jest jeszcze dziewicą ? Jak głupia czeka na tego jedynego... - Zaśmiała się zimno , przyprawiając braci o dreszcze ( chodź żaden z nich się do tego nie przyzna ). - Jednak jak widzę , przeliczyła się myśląc , że syn Beatrix coś na prawdę do niej czuje.. Jaka żałosna istota... - Spojrzała zimno na najstarszego z braci.. - Biedna łudziła się , że zwrócisz na nią chodź trochę uwagi , gdy wyzna swoje uczucia do Ciebie.. A ty na tchnięty chwilą odpowiedziałeś pozytywnie.. Dałem jej złudne nadzieje... I to mi pomogło... Nie myślałam , że kiedykolwiek będę za coś wdzięczna synowi tej kobiety.. Ale cóż , bywa i tak.. - Westchnęła jakby zmęczona.. Omiotła spojrzeniem pomieszczenie w którym się znajdowała.. Swój wzrok zatrzymała trochę dłużej na drugim synie tamtej kobiety.. Kto by pomyślał , że w akcie desperacji , naśle łowców na swoją własną matkę i ją zabije... Uśmiechnęła się na tą myśl... Może jednak będzie z niego jakiś użytek.. Tylko musi go bardziej uwieść , niż ta smarkula już zrobiła.. Widziała w oczach tego młodzieńca prawdziwe zainteresowanie tą dziewuchą i jakiś błysk zazdrości , gdy patrzył na nią i na Shu.. Może by tak... - Reiji... - Odezwała się znowu po dłuższej chwili obserwowania wszystkich braci.. Wyżej wymieniony spojrzał na nią zimnym wzrokiem..
- Czego ode mnie oczekujesz ? - Pojawił się parę metrów dalej od niej.. Nie chciał się spoufalać z tą kobietą.. Znajomość z nią nic dobrego, by nigdy nie wyniosła... Wolał trzymać ją na dystans , nawet jeśli ma ciało Yui , to osoba która przed nim stoi nią nie jest.. Nie może okazać jakich kolwiek uczuć względem tej dziewczyny.. Sam jakiś czas temu zauważył , że coraz częściej przypatruje jej się , gdy ona nie patrzy i nie ma świadomości , że jest przez niego obserwowana. Nawet przyłapał się na tym , że w najmniej oczekiwanym momencie jego myśli są kierowane ku niej.. Nie wiedział , jak ma wyjaśnić ten syndrom.. Zawsze gdy przez przypadek go dotykała , w tamtym miejscu zawsze zostawało jej ciepło.. Nawet przyuważył , że jego oblicze łagodniało przed nią.. Nie chciał przed samym sobą przyznać , że zakochał się w Yui... Wiedział , że jest urodziwą kobietą , jednak na słowo miłość było jeszcze za wcześnie..
W tym samym momencie w umyśle Yui
Nie wiem co się działo z moim ciałem , nie wiedziałam co ta kobieta chciała z nim zrobić... Ale szczerze , bałam się.. Na prawdę się bałam jak nigdy wcześniej... Nie chciałam sprawiać braciom żadnej krzywdy , a czułam , że ona tego właśnie chciała.. Zniszczyć wszystkich braci Sakamakich.. Nagle klatka w której się znajdowałam rozbłysła jasnym kolorem , aż musiałam zamknąć oczy , by mnie nie raziło.. Gdy ponownie je otworzyłam , przed sobą zobaczyłam kobietę.. Tę samą co mi się śniła..
- Mamo! - Krzyknęłam ucieszona. Kobieta uśmiechnęła się do mnie smutno.
- Córeczko , w coś ty się wpakowała... Myślałam , że będziesz rozważniejsza..
- Ale to nie moja wina mamo.. To ona mnie opętała..
- Nic nigdy nie dzieję się bez przyczyny kochanie. - Odpowiedziała poważnie.. Posmutniałam..
- Wiem mamo , pomożesz mi wydostać się z tej klatki ?
- Zrobię wszystko co w mojej mocy , by Ci pomóc.. Ale musisz użyczyć mi swojej mocy..
- Ale ja jej jeszcze do końca nie opanowałam.. Oczywiście twoje czary , zawsze jakoś sobie z nimi radziłam.. Ale przecież doszła jeszcze moc ojca i ... - Zawiesiłam głos..
- Wiem kochanie.. Tutaj ją odkryjesz i opanujesz wraz ze mną. Ale musisz chcieć..
- Chce mamo , na prawdę bardzo chce..
- Dobrze.. - Podeszłam wraz z mamą do krat i zaczęłyśmy szepczeć różne inkantacje.
W między czasie w salonie.
- Jesteś tak bardzo podobny do Karla.. - Podeszła do niego zmysłowym krokiem i gdy tylko była blisko niego , położyła rękę na jego policzku i z czułością pogłaskała.. - Te same oczy i rysy twarzy... - Wymruczała ściągają z jego nosa okulary... Mężczyzna przy sofie drgnął lekko.. Nigdy nie lubił gdy się tak bawiła swoimi ofiarami..
Reiji miał ochotę odsunąć ją od siebie.. Nie była tą osobą , którą się interesował.. Jednak wolał poczekać na to co ma jeszcze do powiedzenia..
Patrzyła w tą czerwień , tak podobną do osoby którą kochała i której jednocześnie nienawidziła.. Zranił ją i chciała pokazać mu , że nie powinien tego nigdy robić.. Przybliżyła się jeszcze bliżej , będąc niemalże milimetry od jego ust..
- Możemy się oboje zemścić na osobie której równie mocno nienawidzimy , a potem spędzić razem całą wieczność... - Wyszeptała i pocałowała go w usta , puszczając okulary które trzymała..
Tak bardzo chciał , by to była prawdziwa Yui... Jednak nią nie była.. Postanowił jednak na jedną chwilę zapomnieć o tym i oddać pocałunek... Przyciągnął ją bliżej siebie..
Myśląc , że już wygrała odsunęła się od niego i spojrzała w oczy uśmiechając się z satysfakcją..
- Muszę jednak odmówić.. Nie pociągają mnie zepsute kobiety o wątpliwej moralności..
Zdziwiona lekko jego odmową odsunęła się i spojrzała na niego z gniewem.. Zamachnęła się i spoliczkowała go... Nigdy nie poczuła się tak urażona.. Nawet przez Karla..
- Nee , nie wszczynajmy wojny... - Odezwał się znowu Laito podchodząc bliżej barierki od dołu... Chciał kupić trochę czasu , wiedział że Laleczka nie podda się bez walki... W końcu nie była taką osobą.. Więc postanowił grać , jak w teatrze.. Musiał się wczuć w swoją rolę , by stała się prawdą , mimo że nią nie była..
- Laito... - Spojrzała na swojego najstarszego syna. Podeszła do barierki i oparła się o nią...
- Po co się kłócić ? W końcu jesteśmy rodziną.. - Uśmiechnął się na ten swój specyficzny , acz uroczy sposób.. Tak bynajmniej uważały laleczki ze szkoły.. Obok niego stanął Kanato z nieodgadnionym wyrazem twarzy.. Nawet polubił Yui , aż szkoda że dała się opętać przez tą wredną kobietę..
- Moja mała ptaszynka. Zachwyć matkę swoim śpiewem..
Przytulił swojego misia bliżej torsu.. Nigdy nie polubi , tego jak się do niego odzywała..
- Matko... Dlaczego ??
- Zamknijcie się.. - Warknął Subaru i podszedł do reszty braci bliżej. - Nigdy nie należeliście do rodziny.. Wynoście się stąd.. - Powiedział podniesionym głosem.
- Odstawiłeś piękną scenę , Subaru... Zwłaszcza , że nie potrafiłeś ochronić własnej matki. - Odezwał się do tej pory milczący Richter. Albinos spojrzał na niego gniewnie...
- Zamknij się kanalio.. - Warknął...
W umyśle Yui
-Jeszcze trochę kochanie. Dasz radę.. - Dopingowała mnie matka.. Czułam jak uciekają ode mnie wszelkie siły.. Dłużej nie dam rady...
- Nie...da...m.. ra...dy... - Wysapałam..
- Dasz radę , uwierz w siebie... Masz kogoś kogo kochasz ? - Przytaknęłam głową , nie mogąc się odezwać.. Bałam się , że jak wypowiem choć słowo , tlen ucieknie mi doszczętnie z płuc..
- To zrób to dla niego kochanie , zrób to dla osoby którą kochasz... - Otworzyłam oczy , które nawet nie wiem kiedy zamknęłam.. Moje ręce zaświeciły się na czerwono i robiły się coraz jaśniejsze , aż w końcu raziły oczy i znów musiałam zamknąć oczy.. Krzyknęłam i upadłam na kolana.. Po chwili poczułam , że kraty klatki zniknęły spod moich palców.. Otworzyłam niepewnie oczy i rozejrzałam się.. Klatka zniknęła.. Byłam wolna..
- Dobra robota kochanie , a teraz musisz tylko zniszczyć tą kobietę.. Nie pozwól jej się panoszyć w swoim ciele.. - Powiedziała moja matka i zaczęła się rozpływać..
- Ale jak mam ją zniszczyć ? Przecież ja nawet nie wiem gdzie ja jestem.. - Krzyknęłam zrozpaczona i podbiegłam do niej chcąc ją zatrzymać.. Ta uśmiechnęła się do mnie wesoło..
- Dasz sobie radę kochanie , tak samo jak z uwolnieniem się z klatki.. Wsłuchaj się w swoje serce , ono poprowadzi Cię do światła.. - Po tych słowach zniknęła.. Zostałam sama.. No nic , muszę uratować samą siebie z rąk tej przebrzydłej ropuchy..
Walkę o uwolnienie czas zacząć..
****************************************************
Kolejny rozdział różyczki.. Cieszycie się ? Nie które fragmenty są zaciągnięte z anime ^^.. Wybaczcie mi to ściągnięcie , ale chciałam dodać trochę tamtych dialogów , bo pasowały mi do klimatu... Coraz lepiej udaje Cordelię , ale cóż nie przywiązuję się do tego , bo i tak w cz.2 już jej się pozbędziemy , tak samo jak Richtera.. Cieszycie się ?? Czy bardziej jesteście smutni ?? Polubiliście moją wersję Cordelii , czy może jeszcze bardziej ją nienawidzicie ? Pod tamtym rozdziałem , nie ma dużo gwiazdek , i ZERO , powtarzam ZERO komentarzy.. Puki nie będzie 15 gwiazdek i chociaż 5 komentarzy , nie zobaczycie nowego rozdziału puki ich nie będzie.. Taki mały szantażyk , by zobaczyć ilu ludzi czeka na kolejny rozdział.. Jeśli pojawiły się literówki , czy błędy , przepraszam bardzo , ale klawiatura laptopa mi szwankuje i czasami wstawia mi dwa razy jedną więcej , lub czasami nie klika się porządnie jedna literka.. Więc z góry przepraszam.. Błędy i interpunkcję proszę mi wytykać palcami , a postaram się ją poprawić w miarę możliwości.. Tak więc..
Au revoir!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro