Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

W poprzednim rozdziale...

Nie mam zamiaru nigdzie iść , nie ufam Karlheinz'owi. To zły wampir .
Jeszcze będzie powtarzał moje słowa , jak coś mi lub im się stanie , będzie za późno.

********************************************************************************

Wreszcie poszedł...I wyszło na to , że muszę iść na ten głupi bal... No kto by pomyślał , że tatusiek mnie zaszantażuje.... No na pewno nie ja ... A czym mnie zaszantażował ? A to już moja słodka tajemnica ... No , ale może opowiem co działo się przed pójściem mojego ojca... No to tak , zjedliśmy obiad , porozmawialiśmy i Lucyfer zaczął wypytywać się wszystkich jak mnie traktują... Najdziwniejsze było to , że każdy był tak strasznie miły i naskakiwał mi , że aż mdliło... Mówili jaka to ja jestem wspaniała i tak dalej... Błagam niech mi ktoś powie , że to jest jakaś nie śmieszna komedia.. Ale po wyjściu ojca wszystko wróciło do normy... Na szczęście... 

- A wam co się stało ?

- Nam ? Nic Bitch-chan... - Posłał mi swój jeden ze zboczonych uśmiechów.. No i to jest Laito którego znam ... 

- No jak to nic... Przy moim ojcu , to normalnie zachowywaliście się jak aniołki.... Laito zachowywał się poważnie i ani razu nie posłał mi swojego zboczonego uśmieszku.. Reiji... a on akurat zachowy-

- Wiem , że tęskniłaś za moimi zabójczymi uśmiechami Bitch-chan.. 

- Nie przerywaj mi gdy wymieniam... I nie , nie tęskniłam i skończ z tym Bitch-chan.. 

- Ale ty jesteś Bitch-chan... 

- Chciałbyś .. Dobrze , na czym to ja skończyłam ? A tak , zachowywał się normalnie jak na niego. Shu był strasznie rozmowny jak nigdy... Normalnie zastanawiałam się , czy przypadkiem nie zaśnie w połowie zdania z tego potoku słów. Kanato , ani razu nie wybuchł ani nikogo nie skrytykował... Subaru.... Hmmm... On akurat był milczący i łypał na Lucka ... Ayato.... No tego to wgl nie rozumiem... Ani razu nie wywyższał się , ani nie puszył jak paw... Nie mówił na siebie Oreo-sama. 

- Ore-sama.. 

- Oreo- Sama. 

- Ore-sama , weź nie nazywaj mnie ciastkiem jakimś.. 

- Ale to bardziej do Ciebie pasuje Oreo-sama.. 

- Nie prawda... Uważaj co mówisz , jeśli nie chcesz stracić życia... 

- Ayato , ja bym radził Ci uważać , bo jej ojciec może się zezłościć gdy mu córkę zabijemy , możemy przypłacić to wojną między piekłem , a światem wampirów. - Odezwał się pan ważniak, znaczy się Reiji i poprawił swoje okulary. Jeśli cały czas mu się zsuwają , to niech je ściągnie uważam , że lepiej by wyglądał bez nich. Ayato tylko prychnął pod nosem i coś tam do siebie mamrotał.. 

- Właśnie , nie chcecie chyba wojny.. A ja chce żyć puki co. Zmieniając temat , nie uśmiecha mi się pójście na bal do waszego ojca.. Mam złe przeczucia co do tego balu , na prawdę nie chce tam iść.. 

- Musisz. - Powiedział stanowczo Reiji - Nie masz innego wyjścia , jeśli twój ojciec nie zobaczy Cię na balu , przyjdzie tutaj i zaciągnie cię tam siłą. 

- Nie no , nie zrobiłby mi chyba tego.. - Zrobiłam nie pewną minę. 

- Bitch-chan , nie byłbym tego taki pewny. Lucyfer jest znany ze swojej nieprzewidywalności. Więc radzę Ci uważać. 

- Ty mi coś radzisz ? No proszę..  A w czym jeszcze mi doradzić chcesz ?

- W różnych kwestiach chce Ci doradzić , ale jak położę swoje łapy na tobie , to albo dostanie mi się od Shu , albo od twojego ojca. Więc wolę już je trzymać przy sobie , ale mogę też w ubraniach. Jeśli nie masz kreacji na bal , możemy pójść na zakupy i pomogę Ci coś wybrać. - Na te słowa , aż mi się oczy zabłysły. 

- Na prawdę ? Będę Ci bardzo wdzięczna. - Posłałam mu uśmiech. 

- Służę pomocą. - Zrobił ten swój Leny Face... Czasami się zastanawiam , czy na prawdę uda mu się utrzymać te rączki przy sobie...

- To idziemy na te zakupy ?

- Już chcesz iść , Bitch-chan ? 

- A czy to coś złego ? Im szybciej tym lepiej dla mnie , nie będę musiała się już z tym męczyć. 

- Oczywiście Bitch-chan , więc chodźmy. - Złapał mnie za dłoń i wyszliśmy z jadalni. Widziałam jak Shu morduje go wzrokiem. Wyszliśmy z rezydencji. Do moich uszu doszedł cichy chichot Laito. Spojrzał na niego pytająco.

- A nie nic nic Bitch-chan , po prostu śmieję się z tego jak Shu mordował mnie wzrokiem. Na prawdę się w tobie zakochał. - Odwróciłam wzrok i głowę w bok zalewając się rumieńcem. Przez ten gest zostałam nagrodzona śmiechem Laito. Posłałam mu złowrogie spojrzenie. 

- Jak ty słodko się rumienisz Bitch-chan. Aż szkoda , że nie jesteś moja.. - Zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie. Swoją jedną rękę trzymał mnie w talii , a drugą ułożył pod moim pod brudkiem , dzięki czemu patrzyłam mu w oczy , w tą piękną zieleń. Nie wiem dlaczego , ale moje policzki aż paliły. - Na prawdę pięknie wyglądasz cała czerwona. - Zmrużył oczy i uśmiechnął się szeroko cicho chichocząc. - Taka niewinna i czysta.. - Wymruczał i podniósł wyżej mój pod brudek. Zgarnął włosy z mojej szyi i powąchał ją.. On chce mnie ugryźć.. A ja nie mogę nic zrobić , bo na prawdę mocno mnie trzyma. - Tak ślicznie pachniesz.. Tak bardzo kusisz swoim ciałem i krwią... Nawet nie wiesz jak bardzo muszę się powstrzymywać , by nie rzucić się na ciebie i nie dobrać się do twojego ciała , Bitch-chan. Ale dłużej powstrzymywać się nie mogę.. Tak ślicznie pachniesz... - Polizał mnie po szyi , przez co przeszły mnie dreszcze.. - Mmm... Tak pięknie smakujesz.. Zobaczmy jak twoja krew smakuje... - Znów wymruczał w moją szyję. Wbił się swoimi kłami w szyję i zaczął sączyć moją krew. Bolało , przez co w kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Położyłam swoje dłonie na jego klatkę piersiową zagniatając pod pięściami jego koszulę. 

- Laito...- Wyszeptałam cicho.. - To boli.. - Dodałam. Zachichotał cicho i oderwał się zlizując krew, która spłynęła z mojej rany. 

- Wiem Bitch-chan , ale ty lubisz ból , prawda ? Tak jak sądziłem , twoja krew też jest wyborna jak ty.. - Przysunął się do mojej twarzy i językiem przesunął po moich wargach. Otworzyłam oczy , nawet nie wiem kiedy je zamknęłam. Spojrzałam w jego pięknie zielone oczy. 

- Tak bardzo kusisz Bitch-chan.. Chcesz mnie doprowadzić do szału , hmmm ? - Zamknął je i swoimi ustami wpił się w moje.. Rozszerzyłam oczy w szoku. Podjęłam walkę , by się wyszarpnąć. Ale i tak dużo to nie dało , bo mocno mnie obejmował w talii. Nie odwzajemniłam pocałunku , nie czułam nic , a nic do niego. W końcu się odsunął ode mnie. Otworzył swoje zielone ślepia i spojrzał mi w oczy. - Twoje usta smakują maliną , mmmm... Są takie słodkie i miękkie.. Doprowadzają mnie do ekstazy , Bitch-chan. 

- Laito..- Powiedziałam cicho i odsunęłam od niego głowę. - ....Puść mnie. 

- Dlaczego miałbym , Bitch-chan ? 

- Mieliśmy jechać na zakupy.. - Odpowiedziałam. Zaczynam się go bać , na prawdę. On jest straszniejszy niż Kanato gdy wpadnie w szał , a byłam świadkiem paru takich ataków. 

-Ah , no tak ! - Puścił mnie i odsunął się ode mnie. Stanęłam o własnych siłach i poprawiłam ubranie. Laito poprawił swój kapelusz i ruszył do limuzyny, która już stała na podjeździe. 

- Chodź Bitch-chan....


Coraz mniejszą mam ochotę z nim jechać na te zakupy , nie wiem co mu strzeli do głowy w sklepie i jeszcze wejdzie mi do przymierzalni i zgwałci. Brr... Miejmy nadzieję , że nie. Muszę dać radę.. 


*************************************

Witam moje drogie wampirki , ale dawno nic nie dodawałam. Aż się stęskniłam za pisaniem. Mam nadzieję , że rozdział się wam spodoba. Wena dalej nie wróciła , ale rozdział jest. 

Au revoir! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro