Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Początek.


Rozdział nie sprawdzony...!

Nazywam się Yui Komori i jestem normalną nastolatką , tam bynajmniej myślą inni. Niestety nie wiedzą o mnie czegoś dość szczególnego , jestem czarownicą. Wiem tylko tyle , jestem adoptowana i wiedziałam to od samego początku , mam długie prawie białe włosy i fioletowo-niebieskie oczy , jak zapewne się domyślacie jedno jest fioletowe , drugie zaś niebieskie. Wokół mnie nie skończenie płynie magia , od zawsze potrafiłam nią władać i jest mi ona posłuszna. Jestem osobą spokojną i opanowaną , muszę taka być by nie zrobić nikomu krzywdy. Niestety języka nikt mi nie odciął , więc jestem rozgadana i chamska. Może teraz opowiem wam gdzie się znajduje i co teraz robię. Więc tak , teraz wysiadłam z taksówki i stoję jak ten słup soli przed wielką , jednak nie , ogromną bramą i zastanawiam się , jak ja taka chuda osoba ma otworzyć tak wielką bramę. No nic , chwytam jedną ręką walizkę , a drugą pcham bramę. O dziwo łatwo ustępuję. Przechodzę przez nią i kieruję się do wielkiej rezydencji.

Po drodze oglądam wszystko , najbardziej podoba mi się ogród. Widać , że ktoś bardzo dużo czasu spędza na pielęgnacji tych roślin. Jestem ciekawa tylko , dlaczego róże i na dodatek białe. Nie żebym narzekała , bo bardzo lubię róże , ale dlaczego ? No nic , kieruję się do drzwi. Pukam do nich kołatką , a odpowiada mi cisza .. Może nikogo nie ma ? Nie no , czuje autentycznie 6 osób w pomieszczeniu. Ale po co się interesować. Zapukałam raz jeszcze , a drzwi otworzyły się samoistnie. To na pewno nie byłam ja... Wchodzę powoli do środka i rozglądam się.

- Przepraszam..? - Mój wzrok natrafia na chłopaka o czerwonych włosach , który chyba śpi. Odstawiam walizkę na podłogę i podchodzę do niego nie pewnym krokiem , nie żebym była jakaś płochliwa ani nieśmiała. Ale z tego co widzę , on nawet nie oddycha. Gdy jestem blisko niego , kucam i lekko dotykam jego klatki piersiowej , miałam rację , nie oddycha. Magia wokół niego , mówi mi że nie jest człowiekiem. Czyli wampir.. Szturcham go w ramię .

- Wstawaj..! - Zero reakcji , no nic. Trzeba poszukać kogoś innego. Gdy już wstałam i miałam zamiar iść dalej , ktoś złapał mnie za nadgarstek i brutalnie przygniótł do sofy.

- Aaa..!!- Krzyknęłam przestraszona nagłym atakiem na moją osobę.

- Nie krzycz tak. Aż uszy bolą. - Dlaczego nikt mi nie powiedział , że będę mieszkała z wampirami? Przeklęty ojciec ..

- To mnie nie strasz.. Czemu nie śpisz...? Chwilę temu jak chciałam Cię obudzić , ani drgnąłeś.

- Lepszy efekt jest w tedy , gdy się budzi z nie nacka.

- Bardzo ciekawe. A teraz z łaski swojej puść mnie..!- Chciałam się wyrwać , ale przyszpilił mi nad garstki ponad głowę , pięknie zostanę ugryziona.

- Nie drzyj się tak , pierwsze co chce zrobić , to skosztować Cię. Tak pięknie pachniesz. - Już się szykował do ugryzienia , gdy przeszkodził nam jakiś głos.

- Ayato , mówiłem ci , że takie rzeczy robimy w swoich pokojach.

- Tss... Reiji , zawsze przyjdziesz w tedy kiedy dobrze się bawię. - Puścił mnie , a ja jak przystało na czarownicę , bardzo szybko uciekłam do wybawiciela. Chyba trochę zaskoczyłam ich obojgu , bo patrzą na mnie jakby mi 2 głowa wyrosła.

- Dobrze , powiedz mi teraz kim ty jesteś...?

- Nazywam się Yui Komori i miałam tutaj zamieszkać..

- Zamieszkać powiadasz ? Niestety nic mi o tym nie wiadomo , ale zapraszam Cię do salonu , tam wszystko wyjaśnimy. - Powiedział i zaczął iść w sobie tylko znanym kierunku , postanowiłam że udam się za nim. Gdy doszliśmy do miejsca , które pewnie nazywało się salonem już wszyscy mieszkańcy tutaj byli. Jasne po co jeden wampir , jak można mieć ich 6..

- Ktoś wie , czy miała z nami zamieszkać jakaś dziewczyna ?

- Niestety ja nic nie wiem .. - Odpowiedział jakiś chłopak o czerwonych włosach z kapeluszem na głowie , czyżby brat ?

- Shu..?

- Hmm ...?

- Wiesz coś ?- Widać , że zaczął się irytować , bo dałabym sobie rękę obciąć , że wyskoczyła mu żyłka na czole.

- Może...

- Może ? Chryste , odpowiadaj jak się ciebie pyta.

- Miała przyjechać jakaś dziewczyna z kościoła , mamy jej nie zabijać. Pewnie o nią chodziło. - Pięknie staruszek mnie urządził.

- A już myślałam , że będzie to pomyłka i nie będę musiała mieszkać w domu wariatów.

- Niestety , nie jest to pomyłka , a to nie jest dom wariatów. Ale zostawmy to na inny moment, jak już wszystko wiemy , przedstawię Ci wszystkich. Ten leń na kanapie z słuchawkami w uszach to pierwszy syn Shu. Ja jestem drugim synem Reiji , trzeci syn Laito , czwarty syn Kanato , piąty syn Ayato i na końcu szósty syn Subaru. - Pokazywał wszystkich po kolei , ale jak był przy Laito , ten dziwnie się do mnie uśmiechnął. Coś czuję , że nie będę miała tutaj lekkiego życia.

- Dobrze , dziękuję za przestawienie siebie , ja nazywam się Yui Komori i puki co tyle powinno wam wystarczyć , ale możliwe , że z czasem zrozumiecie kim jestem i jaki mam charakter. A teraz czy Reiji mógłbyś mnie odprowadzić do pokoju ?

- Oczywiście. Proszę za mną. - Wzięłam swoją walizkę z holu i udałam się za nim do jakiś drzwi.

- Proszę , tutaj znajduje się twój pokój. O 18 jest kolacja , potem jedziemy na 20 do szkoły. Mundurek powinien leżeć na łóżku. Mam nadzieję , że się nie spóźnisz. Do zobaczenia. - I tak po prostu sobie wyszedł.

- Eh.. Trzeba się rozpakować. - Może użyję magii..? Czemu nie. Machnęłam ręką i wszystkie moje ubrania były już ładnie poukładane na półkach wraz z książkami z walizki. Ona sama zaś schowała się na dnie szafy. Podeszłam do łóżka i położyłam się. Wygodne , ale ten oczojebny róż musi zniknąć. Lubie ciemne kolory , po raz drugi tego dnia pachnęłam ręką i ściany zmieniły kolor , tak samo jak meble na ciemne kolory. Ściany były czerwone , a meble czarne.

- Teraz lepiej... - Uśmiechnęłam się do siebie. Usiadłam i przeciągnęłam się. Spojrzałam na telefon.. Była godzina 16:45 , mam jeszcze ponad godzinę do kolacji. Przebrałam się w luźny strój i miałam już wychodzić , gdy ktoś boleśnie przyszpilił mnie do ściany , aż syknęłam. Otworzyłam oczy , które jakimś cudem same się zamknęły. Przede mną stał Ayato , z łobuzerskim uśmieszkiem.

- Ayato ? Czego ty chcesz ...?- Warknęłam zła..

- Oj dobrze wiesz czego chce , Chichinashi. - Przysunął się bliżej mojej szyi i odgarnął włosy na bok , polizał skórę , by potem wbić się brutalnie w nią.

- Ayato , to boli.. Puść..- Powiedziałam bliska płaczu. Wziął 4 duże łyki mojej krwi i odsunął się. Odetchnęłam z lekką ulgą. Spojrzałam na niego nienawistnym spojrzeniem.

- Mmm... Twoja krew , jest taka pyszna... Jeszcze takiej nie piłem.. Od teraz jesteś moją własnością.

- Nie jestem jakąś pieprzoną rzeczą , byś mógł sobie ją przywłaszczyć !!! - Krzyknęłam zła.

- Mogę i właśnie to robię. - Powiedział i od tak sobie zniknął. Co za wkurzający chłopak... Złapałam się za ranę i syknęłam. Ujrzałam na swoich palcach krew , świetnie.. Poszłam do łazienki by przemyć to wodą utlenioną i zamaskować. Gdy wszystko już zrobiłam , wzięłam się za maskowanie tych dziurek.. Wzięłam trochę gliny i zakleiłam je.. Potem zamaskowałam podkładem i korektorem. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i zerknęłam na telefon. Była 17:55.. Mam 5 minut , a nie wiem gdzie jest jadalnia , na bank się spóźnię .. Cholerny Ayato... Skupiłam się i spróbowałam namierzyć gdzie znajduje się wampir , który mnie ugryzł. Poszłam za tym połączeniem i jakimś dziwnym trafem zdążyłam na czas. Usiadłam obok Ayato i Laito.

- Smacznego. - Powiedziałam i zaczęłam spożywać swój posiłek bez pośpiechu. Gdy skończyłam podziękowałam i pomogłam Reiji'emu w sprzątaniu po tych bestiach zwanymi jego braćmi.

- Daj pomogę. - Uśmiechnęłam się i wzięłam talerze ze stołu. Przeniosłam je do kuchni i pomogłam pozmywać. Gdy skończyliśmy usiadłam zmęczona na krześle przy blacie.

- Dziękuję Ci bardzo.

- Nie masz za co , pomogłam bo chciałam. Z tego co widzę , tylko ty tutaj sprzątasz i nadzorujesz wszystko , biedny , ale czego można się spodziewać po tych bestiach zwanymi braćmi. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.

- Dokładnie , wyjęłaś mi to z ust. Pierwszy raz ktoś mi takie rzeczy mówi. W podzięce zrobię Ci herbatę.

- Nie kłopocz się i tak za nie długo musi ruszać do szkoły. Kiedy indziej mi zrobisz , ja muszę jeszcze się wykąpać i przebrać w ten... mundurek.. - Uśmiechnęłam się szczerzę i ruszyłam do wyjścia z kuchni. Poszłam do pokoju i wzięłam mundurek wraz z bielizną. Gdy doszłam do łazienki nalałam sobie wody i wykąpałam się. Po tych czynnościach , ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do pokoju by spakować książki i tak dalej. Gdy miałam wszystko spakowane , ruszyłam na dół , by poczekać na spóźnialskich. Usiadłam na kanapie i założyłam słuchawki na uszy i włączyłam ulubiony utwór. (media) Gdy poczułam , że ktoś siada obok otworzyłam swoje niebieskie oko i przyjrzałam kto to jest. Aż się zdziwiłam , gdy zobaczyłam Shu.

- Czego słuchasz ? - Powiedział sennym głosem.

- Sam sprawdź. - Odpowiedziałam i podałam mu słuchawkę. Gdy już ją włożył do swojego ucha , zauważyłam jak jego oczy zaczynają błyszczeć , a uśmiech wpełza mu na usta.

- Też lubię ten utwór.

- Tak sądziłam , umiesz na czymś grać ?

- Na skrzypcach i pianinie , a ty na czymś umiesz ?

- Tak , pianino , gitara , flet poprzeczny , skrzypce , saksofon i harfa.

- Ładnie , mam nadzieję , że kiedyś zagrasz mi coś.

- Na pewno , jeśli tylko poprosisz. - Posłałam mu uśmiech. Gdy wszyscy się zebrali ruszyliśmy do limuzyny która miała nas odwieść do szkoły. Witaj piekle.



No cześć , pierwszy raz dodaje coś na wattpad'a i jestem zestresowana tym czy kogoś to zaciekawi. Puki co to jest początek opowiadania i wiem, że zapowiada się nudno , ale miejmy nadzieję że wraz z kolejnymi rozdziałami będzie działo się coraz ciekawiej. Piszcie co o tym sądzicie... Jestem mega zestresowana waszą opinią. Do napisania później :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro