Szermierka z Ayato.
Wstałam , była sobota. Zrobiłam poranną toaletę i poszłam na dół na śniadanie. Wszyscy siedzieli już przy stole . No może nie wszyscy , bo brakowało jeszcze Laito. Już miałam usiąść na swoje miejsce , kiedy Reiji się do mnie odezwał.
- Mei , idź po Laito.
- Dobrze - odpowiedziałam ze złością w głosie , nie chciało mi się iść po tego zboczenica. Ale po co miałam się drażnić , z Reijim i psuć sobie humor? Powolnym krokiem , poszłam do pokoju kapelusznika. Zapukałam do drzwi , po chwili otworzył mi je Laito w dodatku był w samych bokserkach. Spaliłam buraka.
- O Bitch-chan to ty .
- Reiji , woła cię na śniadanie - powiedziałam i spuściłam głowę na dół.
- Już mu mówiłem , że nie chce iść. A on specjalnie , przysyła cię po mnie... - wzdychną.
- Mei , ile mamy jeszcze czekać?-usłyszałam z dołu głos Reiji'ego
- Moment ! - krzyknęłam - Ubierz się i chodź - powiedziałam patrząc na niego.
- Nie mam ochoty - odpowiedział, zaczynałam się wkórzać.
- Chodź.... - powiedziałam zaciskając ręce w pięści.
- Już mówiłem że nie - nie wytrzymałam i walnełam go z otwartej ręki w łeb , tak mocno że aż sykną z bólu.
- UBIERAJ SIĘ I MARSZ NA DÓŁ!!!
JUŻ!!! - Laito od razu się ubrał , wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do jadalni - Siadaj ! - Laito usiadł bez żadnych protestów. Bracia , patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Usiadłam na swoim miejscu, spojrzałam na nich - Co się tak gapicie ?
- Słychać cię było na całą rezydencje - powiedział Subaru.
- Ale masz dziewczyne Ayato - wypalił Kanato - Taką wybychową.
- Nie jestem jego dziewczyną. Może zaczniemy jeść?
- Hai - odpowiedzieli wszyscy churem . Po zjedzeniu śniadania, chciałam pójść do swojego pokoju , ale coś a raczej ktoś mi to uniemożliwił .
- Mei , czekaj - odwróciłam się w stronę Ayato - Chciałem się ciebie zapytać , czy chcesz ze mną poćwiczyć szermierke?
- Jasne! Zawsze chciałam uczyć się szermierki.
- To widzimy się o 15.00 w ogrodzie różanym.
- Okey - teraz mogłam pójść do swojego pokoju, ale coś mi się przypomniało , miałam pogadać z Shu. Bez zbędnego myślenia , poszłam do niego. Bez pukania weszłam do pokoju , ale niestety nie było go tam.
-Szlag , by to trafił , to gdzie ja teraz znajdę tego lenia ? Wiem, może sala muzyczna ! - widziałam tą sale , pare razy. Więc wiedziałam gdzie jest, poszłam tam, a tam znalazłam Shu , który oczywiście spał - Shu, chciałam z tobą porozmawiać- usiadłam obok niego na podłodze.
- O czym ? - popatrzył na mnie.
- O tobie - tak , właśnie o tym chciałam z nim pogadać.
- Tch.... Mów.
- Dla czego ty i Reiji , wogule ze sobą nie rozmawiacie ?
- Mamy po między sobą , konflikt.
- Konflikt ?
- Nie twoja sprawa .
- Dobra , dobra. Przecież nie naciskam.
- Coś jeszcze ?
- Dla czego jest z ciebie , taki straszny leni ?
- Kiedy dowiedziałem się o tym, że miałem odziedziczyć tron po moim ojcu , zacząłem się lenić. I tak zostało do tego czasu.
- Aha.
- Coś mi się przypomniało....- spojrzał na mnie chytrze - Pamiętasz naszą umowę?
- Wtedy z Laito ?
- Tak - jego uśmiech zrobił się zboczony.
- O nie! Mój drogi ! Nie dam ci swojej krwi.
- A czy powiedziałem , że chodź mi o krew?
- No nie - zaczynałam się bać.
- Masz się ze mną wykąpać.
- Czekaj..... Wykąpać?!
- Nago.
- Popierdoliło cię?! Nigdy , w życiu !
- Coś za coś - przybliżył się do mnie - Przecież nie jesteś z Ayato, więc nic ci nie zrobi.
- Tego nie zrobię , Shu ! Nie wykąmpie się z tobą !
- A co nie chcesz , zobaczyć mnie nagiego?
- Nie !
- I tak wiem że myślisz inaczej.
- Idę , nara ! - wyszłam i usłyszałam tylko:
- Czekam na ciebie , wieczorem !
*15.00*
Biegłam jak najszybciej mogłam. Spóźniłam się , a dla czego ? Dla tego , że usnęam ! Na miejscu czekał już na mnie , Ayato.
- Przepraszam....za.....spóźnienie- wysapałam .
- A czego , ja się mogłem po tobie spodziewać naleśniku ? Trzymaj- rzucił w moją stronę miecz , perfekcyjnie go złapałam- Jeszcze jakąś orientacje masz . Dobra, zaczynamy !
Ayato uczył mnie wszystkiego po koleji. Widać , że jest w tym dobry i ma do tego pasje. Później zaczęły się robić schodki .
- Ja się tego nigdy nie nauczę!- tupnełam nogą , jak małe dziecko.
- Zachowujesz się jak dziecko. Za którymś razem ci się uda - tak jak Ayato powiedział , udało mi się za 50 razem..... - Teraz coś ode mnie . Poruszaj się i walcz ze mną w rytm tej piosenki.
- Ale ona jest za szybka !
- O to chodź, musisz być zwinna. Zaczynamy.
- Ale , Ayato....
- Nie marudzi , i walcz - złapałam miecz i chciałam zadać Ayato cios , ale on go zatrzymał. Za którymś razem klepną mnie w tyłek.
- Ej !
- Orientacja , jest za wolna.
Dostałam tak jeszcze pare razy w tyłek , aż w końcu piosenka się skończyła , zmęczona padłam na ziemię.
- Możemy jutro poćwiczyć?
- Słaba jesteś. Okey , niech będzie jutro - usiadł obok mnie.
- Dzięki - cmoknełam go w policzek.
Po odpoczynku , wróciłam z Ayato do środka i poszłam coś przekąsić.
Elo , mordo!
Kolejny rozdział z Diabolik Lovers skończony! Tak , tak oł ye! Coś ostatnio , jakoś spadła aktywność:( Smutno , mi z tego powodu:'( I sorka , że taki krutki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro