Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Only You.




              Tak jak myślałam, nie wszystko da się tak łatwo załatwić. Niektóre relacje są trudniejsze niż inne. Niektóre są nierozerwalne. Tak jak moja i Lucyfera. Chciałam, żeby tak zostało na zawsze i żadna Chloe Decker w tym nie przeszkadzała, ale najwyraźniej w świecie ludzi obowiązywała zasada: "Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz", jak to często lubił podśpiewywać Diabeł. Nawet nie wiedziałam w sumie dlaczego. Często lubił śpiewać. Zmienił się od tamtego czasu.

    — Chloe wie? — spytałam nagle, wyrywając chyba Władcę Piekieł z zamyślenia, kiedy prowadził auto z bardzo dużą prędkością. Dziecko siedziało z tyłu, niczego nie komentując.

    — O czym? O nas? Raczej nas widziała — odrzekł. Pokręciłam natychmiast głową.

    — Nie. Nie to miałam na myśli. Czy wie, że jesteś Diabłem? — spytałam w końcu.

    — Powiedziałem jej z jakieś pięćdziesiąt razy, ale chyba nie należy do tych, co wierzą w cokolwiek.

    Pomiędzy nami powstała niezręczna cisza.

    Wtedy przypomniałam sobie o obecności tego dziecka z tyłu. Ona może być kluczem do wszystkiego. Obróciłam głowę do tyłu i spojrzałam po tajemniczej twarzy małego człowieka.

    — Dziecko — powiedziałam z małym uśmieszkiem. — Teraz zacznie się zabawa.


● ● ●


    — Wyjaśnisz mi, co tu robimy? Gdzie w tym jest zabawa? — spytałam, gdy zaparkowaliśmy pojazd na jakimś wielkim placu. Wokół znajdowało się mnóstwo metalowych ogromnych pudeł, a powietrze śmierdziało morzem. Trochę dziwne miejsce na spotkanie.

    Diabeł wyprowadził dziecko z pojazdu i zaczął iść przed siebie aż zatrzymał się za jednym z tych pudeł, jakby się ukrywał przed kimś.

    Podążyłam za nim, chcąc wreszcie go dorwać i wypytać o to wszystko. Myślałam, że postępujemy według mojego planu.

    — Detektyw... — zaczął, gdy nagle znikąd rozbrzmiał głośny dzwonek. Lucyfer drgnął zestresowany, po czym wyjął z kieszeni spodni małe urządzenie i przyłożył je do ucha. — To naprawdę nie jest dobry moment, Detektyw — mruknął cicho. Dopiero wtedy zrozumiałam o co chodziło. Ona była tu niedaleko. Ale dlaczego? Wtedy dziecko podeszło do mnie, robiąc naprawdę duże oczy, które po prostu mnie rozklejały. Nagle dziewczynka chwyciła za moją dłoń i ją ścisnęła, trzęsąc się lekko ze strachu. — Rozumiem. W porządku. Trzymaj się, Detektyw — odparł z przerażeniem w oczach. Jego głos brzmiał jak załamany. Pierwszy raz widziałam jak Diabeł się czegoś boi. Bał się JĄ stracić.

    — Co jest? Czyżby Władca Piekieł miał jakąś słabość?

    — Musisz tu zostać z Trixie. Zaraz wrócę. Nie ruszajcie się stąd pod żadnym pozorem — rozkazał, kładąc rękę na moim ramieniu. Obserwowałam dokładnie jak jego oczy wpatrywały się w moje ufnie. Ścisnęłam mocniej dłoń dziecka i kiwnęłam zgodnie głową, po czym Diabeł zniknął za zakrętem. Wtedy zaczęłam się czuć dziwnie. Moje ciało przebiegła gęsia skórka, a ja spojrzałam w dół w oczy dziewczynki.

    Czy to był strach? Czy ja pierwszy raz odczuwałam jakąś ludzką emocję?

    Niemniej jednak martwiłam się o niego. Długo nie wracał.

    Po upływie kolejnych pięciu minut zaczęłam iść w kierunku, gdzie się udał. Zaczaiłam się z małą za kolejnym pudłem, gdy nagle padł strzał. Huk rozbrzmiewał w moich uszach aż wszystko inne przestało dla mnie istnieć. Dziecko zaczęło mnie ciągnąć za rękaw w stronę tego hałasu, a ja stałam jak słup soli. Przecież nic złego nie może się mu stać. Jest w końcu niezniszczalnym Diabłem we własnej osobie. Nic go nie może pokonać. Tak przynajmniej myślałam.


● ● ●


    W końcu dziecko samo wyrwało mi się z rąk i zaczęło szybko biec przed siebie. Moje nawoływania nic nie dały. Wszystko działo się z zawrotną prędkością, choć na początku miałam wrażenie, jakby było na odwrót. Nic nie miało sensu. Znalazłam się po środku jakiegoś placu z drugiej strony, gdzie było pusto. A przynajmniej tak mi się wydawało. Dopiero potem dostrzegłam Chloe siedzącą przy czyimś ciele, a dziecko stało z boku i się temu przyglądało ze łzami w oczach. Podeszłam bliżej, by się przyjrzeć kim była ta postać. Prawie zmiotło mnie z nóg, gdy ujrzałam wykrzywioną z bólu twarz Lucyfera.

    — To niemożliwe. On nie może być... — wyszeptałam, obejmując się rękami, siadając bezradnie na ziemi. Blondynka posłała mi współczujące spojrzenie. Jak Boga kocham, jeszcze raz tak na mnie spojrzy albo coś powie to z chęcią dopilnuję, by następnym razem ta kula trafiła właściwą osobę.

    Jak ona mogła? Naraziła jego życie... ale jak?

    Nawet nie zauważyłam, kiedy z mojego gardła zaczęły wydobywać się dziwnie znajome dźwięki. Brzmiały trochę jak wtedy, gdy torturowaliśmy wraz z Luckiem ludzi w Piekle.

    Dlaczego to tak bardzo boli?

    Dlaczego czułam się tak strasznie?

    Oh, Lucyferze, czego ja dla ciebie nie zniosę.





━━☆☆━━


dedykacja: chciałam was zaprosić na świetnie zapowiadające się opowiadanie u -personal_heroine-  "Where the Devil Don't Go" --> zdecydowanie zasługuje na więcej ♥




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro