Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

four; suit up

you can't go like this

Hyunjin naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego postanowił poprzedniej nocy zwierzyć się Jisungowi na swój oryginalny, wyjątkowy sposób. Zapewne wielki wkład w tą sytuację miał alkohol, którego nie żałował sobie przed powrotem do pokoju, dzielonego z agentem Wywiadu. W końcu nie kłamał, kiedy powiedział, że idzie do baru i rzeczywiście spędził kupę czasu z Youngjae, jakiego już bardzo dobrze znał przez swoje wizyty w tym hotelu. Mimo wszystko wciąż nie był pijany, a jednak nie tylko powiedział kilka słów za dużo, ale również tak po prostu poprosił starszego, żeby się do niego przytulić.

Gdy rano słońce zaczęło się przedzierać do pokoju, a Hwang opuścił niesamowitą krainę snów, miał ochotę dosłownie spalić się ze wstydu i zastrzelić siebie za własną głupotę. W końcu jak ma być niebezpiecznym gangsterem, skoro zaraz po zgaśnięciu świateł przykleja się do nowo poznanego faceta, wcześniej marudząc mu coś o swoich własnych demonach.

Nie bez powodu jego pierwszym ruchem zaraz po przebudzeniu się, było położenie własnej dłoni na czole i wypuszczenie głośnego wydechu. Spodziewał się, że być może Han będzie próbował w jakiś sposób wykorzystać tą sytuację, lub po prostu się z niego pośmiać, dlatego dosyć szybko zdecydował po prostu nie wychodzić ze swojej roli, w jakiej tkwił od bardzo dawna.

Przełożył się na bok z nadzieją, że snajper wciąż będzie się znajdował na łóżku, a on będzie mógł przełożyć przez niego rękę, co jednak nie miało miejsca. Kiedy Hyunjin obniżył dłoń z założeniem ułożenia jej na ciele starszego, ta opadła bezwładnie na drugą połowę materaca. Ten jeden szczegół sprawił, że czarnowłosy natychmiast otworzył swoje oczy, zauważając bez problemu, że rzeczywiście miejsce obok niego jest bez dwóch zdań puste.

Zaraz po tym zaskakującym odkryciu, Hwang podniósł się nieznacznie, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno mężczyzny nie ma nigdzie w pomieszczeniu. Nie zobaczył jednak nic, oprócz torby snajpera, w jakiej znajdował się jego sprzęt, co na szczęście oznaczało, że nie jest on daleko. Chwilę minęła, zanim do uszu czarnowłosego dotarł zagłuszony odgłos lecącej wody, prawdopodobnie mający swoje źródło w kabinie prysznicowej. Zaraz po tym na twarzy gangstera pojawił się delikatny uśmiech na samo wspomnienie tego, co miało miejsce w nocy.

Niby między nimi nie doszło do niczego, a jednak Hyunjin po tym jednym, głupim przytulasie czuł się znacznie lepiej, niż po każdym seksie w swoim życiu. Szczerze mówiąc, kiedy wczoraj objął Jisunga, był pewien, że snajper nie tylko odrzuci jego dłoń, ale również będzie kazał spać mu na podłodze, albo coś takiego. Tymczasem przez praktycznie całą noc mógł mocno trzymać go w swoich ramionach i słuchać jego spokojnego oddechu, co nie zdarzało się mu zbyt często.

Ułożył obie dłonie pod głowę, postanawiając poczekać na swojego towarzysza w aktualnym stanie. Przebieranie się teraz nie miało najmniejszego sensu, ponieważ Han i tak zajmował obecnie łazienkę, a on potrzebował zaliczyć poranną toaletę. Przez to, że spał, gdy starszy znalazł się w łazience, nie miał pojęcia, ile czasu przyjdzie mu się bezczynnie wpatrywać w sufit, jednak nie przeszkadzało mu to. Od zawsze zaraz po przebudzeniu lubił sobie troszkę poleżeć, jeszcze chociaż na krótką chwilę wyłączając swoje myślenie i pozostając być może nawet w stanie półsnu.

Szczerze mówiąc, gdyby Jisung wciąż znajdował się obok niego, pewnie nawet przez chwilę nie przyszłoby mu do głowy, aby się obudzić. Zamiast tego z pewnością przysunąłby się do niego jeszcze bardziej i zasnął ponownie, ciesząc się mniejszym ciałem w swoich ramionach. Naprawdę rzadko zdarzało mu się budzić obok kogokolwiek, a jeżeli już ktoś znajdował się po drugiej stronie materaca, Hyunjin nigdy nie miał ochoty zbliżać się do tej osoby. Z jakiegoś nieznanego mu powodu z Jisungm było zupełnie inaczej i mimo iż znał go tylko chwilę, czuł, że może się z nim dogadać, nie ważne jak bardzo wydaje się go irytować.

Kiedy spojrzał w ciemne tęczówki snajpera zauważył coś, czego z początku nie był w stanie opisać, ale z drugiej strony wiedział, że musi to być coś ważnego. Agent Wywiadu miał podobny charakter do niego samego sprzed wielu lat i dostrzegł to już na samym początku. Na pierwszy rzut oka czarnowłosy wydawał się być twardy, stanowczy, bez emocji i żadnych ewentualnych słabości. Wystarczyło jednak przyjrzeć się mu troszkę uważniej, aby zauważyć, że to wszystko to jedynie pozory, będące pewnego rodzaju okładką, pod jaką kryła się prawdziwa strona mężczyzny.

W rzeczywistości Hwang przekonał się już, że w Jisungu tak naprawdę jest pełno wątpliwości, strachu, braku wielu rzeczy, o jakich w głębi duszy marzył. Uciekinier przez tyle lat nauczył się praktycznie bezbłędnie czytać z ludzi, a wystarczyło mu do tego czasami nawet krótkie spojrzenie, albo rozmowa. Mimo iż Han wydawał się być orzechem nie do zgryzienia, w rzeczywistości był on bardzo prosty do rozszyfrowania i to naprawdę się spodobało Hyunjinowi.

Czasami miał już dość zastanawiania się nad tym, czy aby na pewno może ufać poszczególnym osobom. On również był już zmęczony szukaniem w tym wszystkich wrogów, ale niestety nie był w stanie nic z tym zrobić. Dopóki żył tak, jak dotychczas nie było innego wyjścia.

Wreszcie do uszu Hwanga doszedł pewien dźwięk, a raczej jego brak, co oznaczało, że woda przestała już lecieć. Odruchowo skierował swoją głowę w stronę drzwi do łazienki, odwracając w tym kierunku również całe swoje ciało. Gdzieś skrycie w środku miał nadzieję na to, że Jisung postanowi wyjść z toalety bez pełnego ubioru, z myślą, że on jeszcze śpi. Niestety kiedy usłyszał w końcu odgłos przekręcanego zamka, a następnie zobaczył otwierane się powoli drzwi, okazało się, że jego nadzieję zostały pogrzebane.

Han opuścił pomieszczenie we wszystkich możliwych ubraniach, przez co młodszy nie miał praktycznie żadnego widoku na cokolwiek. Mężczyzna założył czarną koszulkę z długim rękawem i spodnie tego samego koloru, zasłaniając dosłownie wszystko, co wcale nie podobało się czarnowłosemu. Kiedy tylko zobaczył nie śpiącego już towarzysza, rzucił mu jedynie krótkie spojrzenie, przeczesał włosy i ruszył dalej, najwidoczniej w stronę balkonu.

Taka z pozoru nic nie znacząca ignorancja sprawiła, że Hwang wręcz natychmiast wyskoczył spod ciepłego posłania, stając na równe nogi i idąc zaraz za niższym. Nie mylił się co do kierunku jego podróży, ale gdy tylko zobaczył jak Jisung wyjmuje paczkę papierosów, natychmiast trochę przyśpieszyć, aby następnie zabrać mu przedmiot i schować za swoimi plecami.
 
— Co ty kurwa robisz, oddaj mi to dzieciaku — powiedział wręcz od razu, wyciągając rękę w stronę Hyunjina, który specjalnie zrobił krok do tyłu.

Na jego twarzy automatycznie pojawił się delikatny uśmiech, widząc reakcję swojego hyunga. Wiedział, że Han nie będzie w stanie nic mu zrobić i prędzej się podda, niż odzyska fajki samodzielnie, więc krótko mówiąc był na wygranej pozycji. Jednak widok wkurzonego snajpera momentalnie sprawił, że chociaż z początku nie to miał na myśli, teraz chciał się z nim trochę podskoczyć.
 
— Teraz już nie ignorujesz mojej obecności? Nie ładnie, hyung — rzucił, kręcąc przecząco głową. — Poza tym palenie jest niezdrowe i psuje kondycję, a w twoim zawodzie to chyba jednak ważne.
 
— Jeżeli zamierzasz mnie teraz pouczać, odpuść i oddaj to, co nie należy do ciebie — odparł lekko zachrypniętym głosem, przez który palce Hwanga automatycznie trochę mocniej zacisnęły się na paczce papierosów. — Przez chwilę myślałem, że jednak będę mógł cię traktować jak dorosłego, ale jesteś zwykłym bachorem, którego nie można traktować poważnie.
 
Z jednej strony Hyunjin wiedział, że to tylko słowa, ale z drugiej właśnie przez nie, nie miał już najmniejszej ochoty ciągnąć tej głupiej zabawy chociażby przez krótką chwilę. Sam uśmiech również natychmiastowo zszedł z jego twarzy, a on oddał Hanowi jego własność, od razu opuszczając również teren balkonu. Bez słowa skierował się do toalety, czując na sobie bez przerwy wzrok agenta Wywiadu.

Niestety każdy człowiek posiada swoje słabości, a jedną z nich dla Hwanga były właśnie głupie słowa, które potrafiły zranić go najbardziej. Przez praktycznie całe życie pracował na to, kim jest i chociaż dla wielu była to zła sława, z jakiej nie powinien się cieszyć, dla niego był to pewnego rodzaju sukces. Kiedy jednak zazwyczaj ktoś spoza przestępczego świata odkrywał jego tożsamość, traktował go niczym niedoświadczonego dzieciaka, nie wiedzącego nic o tym, czym się teoretycznie zajmuje. Był lekceważony przez wszystkich wokół ze względu swojego młodego wieku i dlatego postanowił przy każdej okazji pokazywać im, jak bardzo się mylą.

Kiedy tylko wszedł już do odpowiedniego pomieszczenia, natychmiast stanął naprzeciwko lustra, powieszonego tuż nad umywalką, o którą z kolei postanowił się oprzeć. Nienawidził siebie z wielu powodów, ale najbardziej wkurzało go to, że wszyscy wokół bez zastanowienia potwierdzali wszystkie najgorsze stwierdzenia jakie kryły się w jego głowie. Nawiązał kontakt wzrokowy ze swoim własnym odbiciem, uśmiechając się do siebie w kpiący sposób.

Wiele razy zastanawiał się, jak mogło by wyglądać jego życie, gdyby tylko wiele lat temu obrał inną ścieżkę i zamiast na drogę przestępczą, skręcił w tą z pozoru dobrą stronę. Z jednej strony nie potrafił sobie wyobrazić tego, jak to wszystko by wyglądało, ale z drugiej wiedział, że wtedy nie musiałby chociaż uciekać bez przerwy. Niestety na zmianę tego, jak wygląda jego teraźniejszość nie mógł już liczyć i zostało mu jedynie dalsze uciekanie.

Wyprostował się i jednym ruchem ściągnął z siebie bluzę, w jakiej spał, wciąż patrząc na swoje odbicie. Za każdym razem, gdy ktoś go nie znał i spotykał w jakimś barze, albo na ulicy, zawsze uważał go za pięknego człowieka, nie mając pojęcia, jak bardzo w rzeczywistości jest zepsuty w środku. Jego serce dawno temu zgniło i zamieniło się jedynie w pozostałości po jego istnieniu. Hyunjin wielokrotnie przekonał się, że niektóre uczucia przestały już dla niego istnieć, a on momentami wcale nie czuł się z tym źle. Dawno temu był w stanie nazywać się człowiekiem, ale teraz miał wrażenie, że stał się maszyną, żyjącą poza prawem. Mógł lądować w łóżku z tysiącami różnych osób, ale nigdy nie był w stanie poczuć tego charakterystycznego ciepła w swojej klatce piersiowej. Mógł się uśmiechać miliony razy, ale żaden z tych uśmiechów nie był wywołany prawdziwym szczęściem. Mógł patrzeć na śmierć dziesiątek ludzi, wykrwawiających się na jego oczach, a mimo to nie czuł się z tym źle.

Po chwili jego własny wzrok zszedł na własne podbrzusze, na miejsce zaraz nad gumką od spodenek. Jego palce zaraz potem wylądowały na widocznej bliźnie, badając po raz setny dokładnie jej budowę. Zamknął oczy, zaciskając powieki najmocniej, jak tylko potrafił i mógłby przysiąc, że po raz kolejny słyszał w głowie te słowa, które zostały wypowiedziane w czasie przedziurawiania jego skóry nożem myśliwskim. Hwang pamiętał twarz drugiego mężczyzny tak dokładnie, jakby teraz również stał przed nim, wbijając mu ostrze w skórę najgłębiej, jak tylko potrafił.

"Powinieneś znać swoje miejsce dawno przed tym, zanim postanowiłeś wejść pomiędzy tych, dla których nigdy nie byłeś wystarczająco dobry, aby nazywali cię przyjacielem" — powiedział, patrząc mu prosto w oczy, po czym Hyunjin po prostu osunął się na ziemię, tracąc przy tym przytomność.

W czasie, kiedy Hwang miał swoją refleksję życia w łazience, Jisung wciąż stał na balkonie, wpatrując się pustym wzrokiem w stronę, w którą chwilę wcześniej udał się czarnowłosy. Mimo iż minuty mijały, on wciąż nie wyjął nawet jednego papierosa z paczki, jaką przecież odzyskał od uciekiniera. Niestety po tym, jak zobaczył natychmiastowo znikający uśmiech z twarzy młodszego mężczyzny, nagle po prostu odechciało mu się kolejnej dawki nikotyny, której jeszcze nie tak dawno pragnął. W pierwszej chwili chciał nawet złapać za nadgarstek wyższego i powiedzieć mu, że tylko sobie żartował, ale z nieznanych przyczyn nie był w stanie tego zrobić.

Trochę czasu minęło, zanim Han postanowił całkowicie schować opakowanie papierosów do kieszeni i ruszyć powolnym krokiem w stronę drzwi do łazienki. Nie miał pojęcia, czy czymś uraził możliwe uczucia swojego towarzysza, ale czuł się źle z tym, że Hwang tak po prostu odpuścił głupiej zabawy. Ustał naprzeciwko drzwi do łazienki, finalnie opierając się o nie jednak plecami i zamykając swoje oczy. Wziął głęboki oddech i postanowił w jakikolwiek sposób spróbować po raz kolejny nawiązać kontakt ze znanym przestępcą.
 
— Hyunjin, czy ty się na mnie obraziłeś? — zapytał prosto z mostu, zaciskając swoje dłonie w pięści.

Przez chwilę z wnętrza pomieszczenie nie wychodziły dosłownie żadne odgłosy, co szczerze mówiąc zaczynało trochę martwić Jisunga. Jednak kiedy w pewnym momencie usłyszał delikatny stuk, miał ochotę dosłownie odetchnąć z ulgą. Postanowił jedną ze swoich pięści uderzyć kilkukrotnie w drzwi do łazienki, pokazując tym samym młodszemu, że wciąż czeka na odpowiedź dotyczącą swojego pytania.
 
— O ile dobrze pamiętam, tak właśnie zachowują się dzieciaki, hyung — odparł wreszcie ze środka, odkręcając wodę, najprawdopodobniej od prysznica. — Śmieszne, bo jeszcze wczoraj bałeś się, że ten dzieciak cię zastrzeli, a dzisiaj nagle znowu jesteś odważny.
 
W pierwszym momencie Jisung naprawdę miał ochotę po prostu chwycić dłonią za klamkę i wejść do środka, aby następnie powiedzieć, że jest bardziej odważny, niż Hwang sądzi, ale dosyć szybko się powstrzymał. Hyunjin miał rację co do tego, jak czuł się poprzedniego dnia i Han miał tego świadomość. Może mówić wiele rzeczy, ale kiedy ktokolwiek staje z bronią palną naprzeciwko niego, snajper zauważa jak w rzeczywistości jest słaby. Nie ma nawet na tyle odwagi, aby zastrzelić kogoś z bliska, dlatego potrzebuje do tego broni snajperskiej i kilku, a czasami nawet kilkunastu metrów. Kiedy Hwang ustał naprzeciwko niego, odbierając mu pistolet i samemu przykładając mu lufę do brzucha, bał się. Przede wszystkim jednak stchórzył i doskonale o tym wiedział. Każdy inny agent zapewne w jakiś sposób by go obezwładnił i poradził sobie w tej sytuacji, a on zamiast tego był gotowy pożegnać się z tym światem na dobre. Może i nazywał Hyunjina dzieciakiem, ale doskonale wiedział, że młodszy mężczyzna jest od niego o wiele lepszy pod wszystkimi możliwymi względami.
 
— Serio teraz będziesz ma mnie za to obrażony? Jak mam cię niby w takiej sytuacji inaczej traktować — powiedział, wkładając obie dłonie do kieszeni swoich spodni.

Szczerze mówiąc, nie miał bladego pojęcia, dlaczego nie był w stanie po prostu odpuścić i zacząć lepiej myśleć nad bankietem, na jakim w końcu Hyunjin musiał się dzisiaj pojawić. Zamiast tego jednak stał oparty o drzwi toalety, gotowy do tego, aby przeprosić chłopaka za nazwanie go dzieciakiem. Wbrew pozorom nie czuł się nawet z tym źle. W końcu nie mógł bez żadnych przerw myśleć tylko i wyłącznie o pracy.
 
— Nie sądzisz, że należą mi się przeprosiny, hyung? Poczułem się bardzo urażony, a skoro mamy dzisiaj iść na jakiś bankiet to raczej powinniśmy być w dobrych stosunkach, nie uważasz? — po tych słowach dźwięk wody ucichnął, a Jisung był praktycznie pewien, że Hwang po prostu skończył swój poranny prysznic i zaraz będzie musiał rozmawiać z nim w cztery oczy. — Ja cię przeprosiłem, kiedy za bardzo się wystraszyłeś.
 
Jisung tym razem nie odpowiedział, postanawiając po prostu poczekać na to, aż Hyunjin wyjdzie już z łazienki, co w końcu musiało przecież nastąpić. Odsunął się wreszcie od drzwi, nie chcąc mu blokować jedynego możliwego wyjścia i ruszył w stronę łóżka, siadając na jego brzegu. Momentami miał wrażenie, że czarnowłosy tylko się z nim bawi, ale w pewnym stopniu nie przeszkadzało mu to. Dopóki sam nie był raniony, wszystko było w porządku.

Dokładnie tak jak się spodziewał, po chwili drzwi otworzyły się, a ze środka wyszedł Hyunjin, tym razem jednak w zdecydowanie bardziej niebezpiecznym stroju, niż poprzedniego dnia. Młody mężczyzna miał na sobie wyłącznie biały ręcznik, zawiązany wokół swoich bioder. Han doskonale widział, jak na wysportowanym torsie czarnowłosego wciąż znajdują się pojedyncze kropelki wody, przez co automatycznie zacisnął mocniej pięści na prześcieradle.

Nie wiedział, dlaczego osoba taka jak Hyunjin, wyciągnięta kompletnie spod prawa, nie zwracająca uwagi na żadne zakazy i przepisy, była tak cholernie idealna. Już wtedy, gdy zobaczył po raz pierwszy jego zdjęcie, miał wrażenie, że ktoś tak wyglądający nie może być kilkukrotnym mordercą, dilerem i gangsterem. Zdecydowanie jednak pasowało do niego miano łamacza serc, ponieważ wystarczyło na niego spojrzeć, aby być gotowym oddać się mu w całości. Han zawsze był zdania, że świat jest niesprawiedliwy, ale patrząc na Hwanga miał ochotę krzyknąć, że to musi być jakiś żart. Zamiast ochydnego, starego dziada, stał przed nim młody, cholernie przystojny i idealnie zbudowany mężczyzna, którego niski głos mimowolnie już wielokrotnie przyprawił go o dreszcze.

Czarnowłosy zaraz po zauważeniu jego postaci uśmiechnął się delikatnie i oparł o jedną ze ścian, zakładając ręce na piersi, przez co snajper mógł dokładnie obserwować jak jego poszczególne mięśnie się napinają. Do tego wszystkiego jego wzrok po prostu nie był w stanie odpuścić sobie patrzenia na podbrzusze Hyunjina chociaż raz na jakiś czas. Agent naprawdę miał momentami wrażenie, że ręcznik zaraz tak po prostu spadnie na ziemię, a on wtedy chyba spali się żywcem.
 
— Słucham cię, hyung — szepnął niskim tonem, przez co wszystkie mięśnie Hana momentalnie się napięły. — Chyba miałeś mi coś do powiedzenia.
 
Momentalnie Jisung zapomniał, co tak naprawdę miał powiedzieć zaraz po tym jak młodszy opuści łazienkę. Widok, jaki miał przed sobą zdecydowanie wprawiał go w zbyt wielkie zakłopotanie, któremu teoretycznie nie powinien się poddać. Jednak nie ważne jak bardzo by się starał, nie mógł przecież tak po prostu zignorować faktu, że Hwang stał kilka kroków od niego w takim, a nie innym stanie dodatkowo uśmiechając się cały czas w jego stronę. Chociaż chciał myśleć trzeźwo i wrócić w stu procentach do rzeczywistości, czarnowłosy wciąż pozostawał w takim samym stanie. Han wciąż mógł widzieć pojedyncze krople wody na jego karmelowej skórze, widzieć każdy najmniejszy miesięń młodego chłopaka, oraz obserwować uważnie każdy fragment tatuażu gangstera. Do tego czuł na sobie wyczekujący wzrok czarnowłosego, który wcale nie pomagał mu w powiedzeniu czegokolwiek.

Spojrzenie Hwanga było zupełnie inne niż wszystkie te, których doświadczył w swoim życiu. Dosłownie miał wrażenie, jakby chłopak przedzierał się przez wszystko, aby tylko dostać się wprost do jego duszy i zawładnąć nią, zgarnąć dla siebie i przejąć nad nim całkowitą kontrolę. Oczywiście, że Hyunjin był tylko zwykłym człowiekiem, ale mimo wszystko pozostawało w nim coś, czego nie dało się opisać żadnym sensownym słowem.

Snajper był w stanie otrząsnąć się dopiero wtedy, gdy czarnowłosy specjalnie wydał z siebie ciche chrząknięcie, sprawiając tym samym, że wzrok drugiego spotkał się z jego ciemnymi tęczówkami. Han nie mógł nic poradzić na to, że natychmiastowo poczuł wzmagający się gorąc na policzkach, przez co wstał z miejsca najszybciej jak potrafił, odwracając się do młodszego tyłem i ruszając w stronę balkonu. Teoretycznie wiedział, że Hwang na pewno zrozumiał tą sytuację, ale postanowił się chociaż troszkę oszukać.
 
— Przepraszam, że nazwałem cię dzieciakiem, Hyu — powiedział nieco ściszonym głosem, dodatkowo zaciskając powieki.

Młodszy mężczyzna nie mógł się powstrzymać przed tym, aby na jego twarzy pojawił się uśmiech, który mimo wszystko był znacznie większy niż ten, jaki zazwyczaj pokazywał. Szczerze mówiąc, nie pamiętał kiedy ostatni raz ktokolwiek nazwał go jakimś zdrobnieniem, a już na pewno nie takim, po którym przez jego ciało przeszło niespodziewane ciepło. Wiedział, że Jisung z pewnością nie widzi jego szerokiego uśmiechu i nie był pewien, czy bardziej się z tego cieszy, czy jednak żałuję.
 
— Ja też przepraszam — rzucił nagle, przez co starszy podniósł jedną ze swoich brwi. — Po prostu zapomniałem, że jesteśmy partnerami, nie kolegami. Wybacz mi, hyung.
 
W tym momencie to z kolei Hana coś zakuło w serce, a wzrok poleciał w dół. Może i rabuś starał się brzmieć w pewien sposób zabawnie, ale mimo tego usłyszał ból w tym zdaniu, na który finalnie postanowił nie zwrócić jednak uwagi. Doskonale wiedział, że nie ważne jak bardzo byłoby mu szkoda Hwanga, on wciąż pozostawał poszukiwanym przestępcą, który opanował manipulację do perfekcji. Nigdy nie mógł być pewien , czy to co chłopak do niego mówi jest prawdziwe.

Powstrzymał się przed tym, aby obrócić się w jego stronę, zamiast tego pozostając wciąż w tym samym położeniu. Słyszał jak Hyunjin szuka czegoś po szafkach, oraz pewnie nawet jego torbie, najwidoczniej jednak nie mogąc tego znaleźć. Han tylko czekał, aż w końcu usłyszy swoje imię z ust swojego młodszego towarzysza i nie mylił się co do tego przypuszczenia. Już po chwili usłyszał jak uciekinier siada na łóżku, wypuszczając głośny wydech.
 
— Hyung, czy my w ogóle mamy jakieś ubrania? — zapytał. — Znaczy ty masz, ale dla siebie nie widziałem zupełnie nic.
 
— Cóż, teoretycznie wszystko miało być w odpowiednim pokoju, ale to już chyba też sprawdziłeś — zaśmiał się, obracając wokół osi, dzięki czemu teraz miał idealny widok na umięśnione plecy wyższego z nich. — Mogę iść do recepcji i zapytać o ten pokój oraz jego zmianę, ale wciąż musiałbyś przejść w tym stanie.
 
— Bardzo śmieszne — rzucił, kładąc się na łóżko i wpatrując w sufit. — Po prostu wezmę coś twojego, a potem pójdziemy do sklepu.
 
— Niech ci będzie — odparł, wzruszając ramionami i wchodząc ponownie do środka. — Tylko weź się w końcu ubierz.

□ □ □
 

Pokój, który miał być przeznaczony dla ich użytku od samego początku, zdecydowanie bardziej różnił się od tego, w jakim zostali zmuszeni spędzić ostatnią noc. Przede wszystkim był o wiele większy od poprzedniego i znajdowały się w nim dwa duże łóżka, zamiast tylko jednego, w którym musieli spać razem. W pomieszczeniu dodatkowo znajdował się również znacznie większy balkon, telewizor na ścianie oraz dwie duże walizki, postawione pod oknem. Właśnie w nich znajdowały się ubrania, wybrane specjalnie dla agenta Wywiadu oraz jego chwilowego współpracownika. Oczywiście, że nie były w jakiś idealnych rozmiarach, ale zawsze lepsze to, niż chodzenie w samej bieliźnie, której Hyunjinowi mimo wszystko brakowało.

Mimo to, kiedy już znaleźli się w odpowiednim pokoju, Hwang miał już na sobie spodnie z poprzedniego dnia oraz czarną koszulkę, jaką wręcz wyżebrał od Hana. Jisung był nieco niższy od Hwanga, oraz przede wszystkim zupełnie inaczej zbudowany, co sprawiło, że materiał po prostu dosyć widocznie przylegał do ciała przestępcy. Snajperowi wcale nie podobało się jakoś specjalnie takie obrócenie sprawy, gdyż wszystko odznaczało się na ciele Hyunjina strasznie dokładnie, uwydatniając sylwetkę chłopaka pod każdym możliwym względem.

Kiedy jego wzrok wylądował na przygotowanych wcześniej walizkach, agent był wręcz pewien, że młodszy zaraz złapie za jedną z nich i wyciągnie coś, co nie będzie aż tak bardzo opinać się na nim. Jednak zamiast tego, Hwang tylko rzucił na nie wzrokiem, od razu siadając na jednym z łóżek i przerzucając spojrzenie na starszego, stojącego zaraz przed nim. Groźny przestępca patrzył się na niego, wręcz niczym niewinny szczeniaczek, proszący, aby pogłaskać go za uszkiem, przez co Han walczył z własnym uśmiechem. Nie miał pojęcia, czy Hyunjin rzeczywiście był po prostu takim dobrym aktorem, zmieniającym twarze z sekundy na sekundę, czy po prostu już taki był. Może i Jisung nie powinien nawet przez chwilę myśleć o nim w ten sposób, ani brać jakiegokolwiek jego słowa na poważnie, ale najwidoczniej był zbyt słaby. W końcu nie ma człowieka bez słabości, nawet jeżeli takową są błyszczące tęczówki poszukiwanego dzieciaka.
 
— Mówiłeś coś o bankiecie, na jakim mamy spotkać Seonghwę — powiedział, nawiązując bezpośredni kontakt wzrokowy z agentem. — Nie wytłumaczyłeś mi jednak, jak to ma w ogóle wyglądać. Przecież nie możemy po prostu do niego podejść.
 
Han przez chwilę stał tylko w miejscu, patrząc na młodszego dokładnie tak, jakby ten zapytał się go o jakąś strasznie skomplikowaną sprawę. Dopiero teraz Jisung zrozumiał, że tak naprawdę nie miał bladego pojęcia o jakichkolwiek szczegółach tajnej misji, ponieważ Jinyoung przekazał mu wyłącznie ogólnikowe rzeczy. Pewnie gdyby kiedykolwiek pracował w terenie, nie miałby żadnego problemu z tym, aby przedstawić Hwangowi potencjonalny plan. Niestety snajper zawsze pozostawał z daleka od akcji, siedząc na dachu i jedynie obserwując całe zdarzenia z bezpiecznego miejsca. Właśnie dlatego to pytanie okazało się być strasznie trudne.

Po krótkim upływie czasu, uciekł gdzieś swoim wzrokiem, nie chcąc, żeby Hyunjin zobaczył jego zakłopotanie. Włożył dłonie do kieszeni spodni i zagryzł delikatnie dolną wargę, starając sobie przypomnieć te wszystkie akcje, w których przecież teoretycznie też brał udział. Może i nigdy nie znajdował się w rzeczywistym centrum tego, co się działo, ale za każdym razem obserwował wszystko z ogromną dokładnością, zauważając każdy najmniejszy szczegół. Musiał teraz tylko poukładać to sobie dobrze w głowie i sprawić, aby Hwang uwierzył w to.

Trochę czasu minęło, zanim snajper ponownie powrócił swoim spojrzeniem do wciąż wlepionych w niego, dużych oczu Hyunjina. Oblizał delikatnie swoje wargi i przeczesał dłonią kruczoczarne włosy, dopieszczając ostatnie szczegóły w swojej głowie. Bez problemu zauważył jak na twarzy jego towarzysza pojawia się delikatny uśmieszek, który najwidoczniej oznaczał to, że Hwang doskonale wiedział już o braku planu co do wydarzenia, jakie miało wkrótce nadejść.
 
— Pójdziesz na ten cały bankiet jako jeden z wielu dobroczyńców, staniesz się częścią tłumu, musisz być wręcz niewidzialny wokół innych — zaczął, starając się dobierać słowa w najlepszy możliwy sposób. — Kiedy pojawisz się już przy jego boku, wszystko musi wyglądać tak, jakbyś trafił na niego przez kompletny przypadek. 
 
Najpierw pomiędzy nimi nastała głucha cisza, wypełniająca hotelowy pokój wraz z ostatnimi słowami Hana, jakie opuściły jego usta. Czarnowłosy miał nadzieję, że udało mu się jakkolwiek wybrnąć z tej żenującej sytuacji, ale niestety chwilę później jego nadzieję zostały rozwiane. Kiedy tylko zobaczył powoli rosnący uśmiech na twarzy Hwanga, zrozumiał, że młodszy wiedział, w jaki sposób i w którym momencie dosłownie powstał plan.
 
— Serio? Tylko tyle wymyśliłeś przez minutę zawieszenia, hyung? — zaśmiał się, zarzucając ręce do tyłu, aby następnie się na nich oprzeć, przez co koszulka jeszcze mocniej opięła się na jego klatce piersiowej. — Powiedzmy, że rozumiem o co ci chodzi, ale zauważyłem w tym planie jeden błąd logiczny. Mówiłeś tylko o mnie, a przecież idziemy tam razem.
 
Oczy Jisunga otworzyły się znacznie szerzej na dźwięk tego zdania, wychodzącego spomiędzy ust młodszego. W żadnym możliwym planie, ani opcji nie było najmniejszych możliwości na to, aby snajper wyruszył z kimkolwiek w teren, a już na pewno nie z Hyunjinem. Już dawno zapomniał te wszystkie szkolenia, a nawet strzelanie z bliska, ponieważ od wielu lat jego pozycja znajdowała się tylko i wyłącznie na dachach budynków, albo jakiś oddalonych krzakach. Tym razem również miał zostać z dala od centrum całej misji, słysząc i widząc wszystko dzięki odpowiedniemu sprzętowi z bezpiecznego miejsca. Najwidoczniej jednak Hwang miał inny plan.
 
— Wow, ty naprawdę chciałeś mnie tam puścić samemu? Jinyoung nie byłby z tego zadowolony — stwierdził, wstając z łóżka na równe nogi, aby potem powolnym krokiem znaleźć się za plecami Jisunga, którego oddech zdecydowanie przyśpieszył. — Hannie, przecież szefuncio ostrzegał cię przed tym, że nie możesz mi w pełni ufać w żadnej sprawie. Nie masz żadnej pewności czy nie zerwę podsłuchu, nie zdradzę twojej możliwej pozycji, albo nie powiem Parkowi o twoim planie — dodał, zbliżając się nieznacznie, przez co snajper czuł jego ciepły oddech na swoim karku. — Przepraszam hyungie, ale chyba wychodzi na to, że idziemy dzisiaj razem na elegancki bankiet jako para, a ty nie możesz spuszczać ze mnie wzroku nawet na chwilkę.
 
Han nie był w stanie nawet przełknąć własnej śliny, a co dopiero odpowiedzieć młodszemu chociaż niewielkim ruchem głowy, albo głupim mruknięciem. Nie wiedział, co w rzeczywistości paraliżowało go bardziej — jego pierwsza praca w terenie, czy słowa, jakie opuściły usta Hwanga. Miał ochotę zaprzeczać, może nawet krzyczeć, że to przecież nie jest jego pozycja, ale przede wszystkim był też zły na swojego szefa. Doskonale wiedział o specjalizacji snajpera, a mimo to wysłał go na misję z dzieciakiem, którego naprawdę trzeba bez przerwy pilnować.

W Wywiadzie było tylu świetnych agentów, jacy bez problemu poradziliby sobie z Hyunjinem i w mgnieniu oka owinęli go sobie wokół palca, a mimo to Jinyoung wybrał jego. Z każdym kolejnym momentem zaczynał wątpić w to, że mężczyzna naprawdę postanowił dać mu tą misję ze względu na jego umiejętności. Być może jego spostrzeżenia były błędne, ale kątem oka dostrzegał podstęp, w jaki najprawdopodobnie został wplątany. W końcu teoretycznie gdyby Park chciał złapać Seonghwę na gorącym uczynku, wystarczyło wysłać tajniaka w jego szeregi, albo założyć mu podsłuch. Największą zagadką było to, dlaczego w to wszystko został zamieszany Hyunjin.
 
— Po pierwsze, ty jesteś tutaj od wykonywania brudnej roboty, nie ja i mógłbym cię bez przerwy mieć na oku z dachu jakiegokolwiek budynku — odpowiedział wreszcie, zbierając się na odpowiednią odwagę i starając się uspokoić trochę zbyt szybki oddech. — Po drugie, nawet jeżeli rzeczywiście poszedłbym z tobą na ten idiotyczny bankiet, nie widzę żadnych podstaw, aby udawać parę. To niedorzeczne.
 
Czarnowłosy naprawdę miał nadzieję na to, że teraz Hwang po prostu sobie odpuści i najlepiej wróci na swoje poprzednie miejsce, zostawiając go chociaż na chwilę w spokoju. Niestety jego oczekiwania nie stały się prawdą, a zamiast odzyskania odpowiedniej przestrzeni osobistej, utracił jej ostatnie milimetry wraz z kolejnym ruchem młodszego. Przestępca bez najmniejszego oporu ułożył swoje duże dłonie na dosyć wąskich biodrach drobniejszego, dodatkowo układając brodę na ramieniu Hana, przez co całe ciało agenta Wywiadu się spięło, a jego oddech dosłownie zatrzymał.

Doskonale wiedział już o aktach śmiałości od strony mężczyzny wyjętego spod prawa, jednak wciąż ani trochę nie był w stanie się do nich przyzwyczaić. Zwłaszcza, że co tej pory jedynie wszystkich od siebie odsuwał, zamiast pozwolić się komukolwiek zbliżyć. Hyunjin tak naprawdę nieumyślnie postanowił powoli burzyć wszystkie mury, jakie Jisung kiedykolwiek zdążył wokół siebie wybudować. Naprawdę wiele czasu minęło od momentu, w którym pozwolił komukolwiek zbliżyć się tak bardzo, jak teraz znajdował się Hwang. Zaskakujące było to, że człowiek, jakiego Han za wszelką cenę nie powinien do siebie dopuścić, powoli zaczynał łamać zasady, których on trzymał się odkąd tylko pamiętał. 
 
— Wiesz, hyung, rozumiem, że raczej nie bywasz na takich imprezach, ale zazwyczaj nikt nie przychodzi na nie bez żadnego towarzystwa — powiedział znacznie ściszonym głosem, zdecydowanie za blisko ucha Jisunga, przez co ten zacisnął mocno swoje powieki. — Gdybym poszedł tam samotnie, zdecydowanie bardziej zwracałbym na siebie uwagę, niż z twoją niewinną buźką przy swoim boku.
 
Han miał dosłownie ochotę odsunąć się od Hyunjina i uciec jak najdalej tylko się da, aby finalnie zakopać się kilkanaście metrów pod ziemią. Na jego nieszczęście, chociaż rozum wyraźnie mówił, aby w tej chwili zwiększyć dystans pomiędzy nimi, ciało nie było w stanie ruszyć się ani trochę. To wcale nie tak, że Hwang trzymał go jakoś specjalnie mocno, a wręcz przeciwnie — Jisung miał wrażenie, że uścisk dłoni wyższego jest bardzo delikatny oraz na swój sposób przyjemny. Długie, smukłe palce owinięte wokół jego talii, przyciskające go bez żadnego przymusu do torsu czarnowłosego. Do tego, kiedy zamknął swoje powieki, jeszcze lepiej odczuwał ciepły oddech młodszego, wprawiający kosmyki jego włosów w powolny ruch. Bez rozglądania się po pomieszczeniu, odczuwał wszystko jeszcze lepiej, kompletnie wyłączając swój mózg, czego prawdopodobnie nigdy nie powinien robić. Niestety ciepły oddech, niski głos, zapach Hwanga oraz ten subtelny dotyk wystarczyły, aby Jisung zapomniał, kim tak naprawdę jest mężczyzna stojący zaraz za nim.
 
— Nie pracuję w terenie — powiedział po dłuższej przerwie, naprawdę walcząc z tym, aby nie ułożyć swoich dłoni na nadgarstkach młodszego. — Jestem po prostu snajperem, nie typowym tajniakiem.
 
Hyunjin zaśmiał się cicho, przez co po ciele starszego przeszedł przyjemny dreszcz, jednocześnie będący niebezpiecznie nieodpowiednim. Nie panował nad swoimi ruchami ani trochę, po prostu niespodziewanie cofając się nieznacznie, przez co pomiędzy ich ciałami nie zostało dosłownie jakiejkolwiek odległości, jaka mogłaby ich od siebie oddzielać. Wyższy postanowił wykorzystać tą sytuację, teraz owijając swoje dłonie wokół całego brzucha drobniejszego, zamiast zwykłego skupiania się na jego biodrach. Han dosłownie zapomniał, jak powinno się prawidłowo oddychać, po czasie wypuszczając oddech z ust zdecydowanie głośniej, niż zazwyczaj.
 
— Jinyoung nie wybrałby cię bez powodu, musisz być dobry we wszystkim, skoro jesteś tutaj ze mną — szepnął, łapiąc delikatnie za końcówkę materiału koszulki Jisunga. — Poza tym, zauważyłem, że bardzo lubisz moje towarzystwo, więc raczej nie powinien być to dla ciebie problem, aby spędzić ze mną cały wieczór.
 
Zanim snajper zdążył powiedzieć cokolwiek, albo zareagować w jakiś sposób, Hyunjin oddalił się tak szybko i niespodziewanie, jak wcześniej się pojawił. Przyjemny dotyk, ciepło oraz oddech drugiej osoby zniknęły, a Han mimo to wciąż przez krótką chwilę stał w tej samej pozycji, nie otwierając oczu, zupełnie jakby czarnowłosy odsunął się dosłownie tylko na sekundę. Kiedy jednak zrozumiał, jak daleko najpewniej znajduje się już przestępca, otworzył oczy, upewniając się w tym przekonaniu.

Zamiast za jego plecami, Hwang znajdował się już przy walizkach, które wcześniej zostały przygotowane specjalnie dla nich, wyraźnie czegoś szukając. Właśnie teraz wszystko, na co pozwolił mu Jisung, uderzyła w niego najprawdopodobniej ze zdwojoną siłą. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak blisko niego znajdowała się osoba, nad którą miał pokazywać swoją wyższość i powtarzać, kto tutaj jest szefem. Tymczasem gangster zdawał się mieć go całego w małym palcu, podczas gdy jemu wcale to nie przeszkadzało.

Spuścił głowę w dół, automatycznie zaciskając swoje dłonie w pięści tak mocno, że paznokcie zaczęły mu się wbijać w skórę. Nie był pod żadnym pozorem gotowy do tej misji i Jinyoung na pewno doskonale o tym wiedział. Ktoś, kto całe życie spędził z daleka od prawdziwego miejsca zbrodni, nie może nagle doskonale pracować w terenie, ani odnaleźć się wśród tłumu, żeby grać przed innymi. Jego miejsce od zawsze znajdowało się na dachu z bronią w ręku, wymierzoną prosto w głowy groźnych przestępców.

Jasne, Park mógł mówić jemu, że jest jego najlepszym agentem, ale z każdą kolejną chwilą Han zaczynał zauważać, że to nigdy nie było prawdą. Przegrywał za każdym razem, gdy miał stanąć z kimś twarzą w twarz, albo oddać jakikolwiek strzał z bliska. Teraz mgła powoli opadała, a on widział jak wielki błąd popełnił, pozwalając sobie na wykonanie zlecenia swojego szefa. Rozumiał, że najwidoczniej kogoś trzeba było poświęcić, a zwykłego snajpera można zastąpić w każdej chwili.
 
— Hyung, wszystko w porządku? — usłyszał niski głos Hwanga, dzięki któremu od razu podniósł swój wzrok.

Teraz Hyunjin znajdował się znacznie bliżej, a konkretnie kilka kroków przed nim, zaraz obok szafeczki nocnej, z jakiej najwidoczniej wziął kartę do pokoju, co agent wywnioskował po tym, że teraz trzymał ja w dłoni. Dopiero po chwili spojrzał na twarz wyższego z nich, zauważając na niej, jego skromnym zdaniem, nieuzasadniony smutek oraz zmartwienie. W końcu oboje tylko grali w tym głupim przedstawieniu i oboje byli od samego początku na przegranej pozycji.
 
— Po co ci ta karta? — odpowiedział pytaniem, za wszelką cenę chcąc uniknąć jakichkolwiek wyjaśnień. — Wychodzisz gdzieś?
 
Jeszcze przez chwilę czarnowłosy stał tylko w miejscu, wciąż patrząc się uważnie na widocznie zmienioną twarz swojego towarzysza, ostatecznie jednak dochodząc do wniosku, że nie powinno go to obchodzić. Właśnie dlatego spuścił swoją głowę w dół, wprost na kartę dostępu do pokoju, aby następnie wypuścić głośny oddech i przybrać swoją trwałą maskę zimnego przestępcy. W końcu nie mógł sobie pozwolić na pokazywanie tej drugiej strony zbyt długo, nigdy nie mógł tego robić. Dlatego kiedy ponownie podniósł wzrok na Jisunga, na jego twarzy widniał już delikatny uśmiech, mimo iż gdyby spojrzeć mu głęboko w oczy, byłoby można zauważyć człowieka, wołającego o pomoc.
 
— Jedziemy kupić jakieś odpowiednie ubrania na dzisiejszy wieczór — oznajmił, zarzucając prawdopodobnie wcześniej wyjętą z walizki, czarną marynarkę na ramię. — Skoro już mamy się wtopić w tłum, należy to zrobić z klasą.
 
Po tych słowach Hyunjin bez żadnego ostrzeżenia ruszył do przodu, łapiąc drobniejszego za nadgarstek i zaczynając tak po prostu podążać w stronę wyjścia. Szczerze mówiąc, Han nie zamierzał się już nawet opierać, grzecznie idąc za młodszym z nich. Jedyne, co mu w tym wszystkim przeszkadzało, to fakt, że wyższy trzymał jego nadgarstek w dosyć niewygodny sposób, w związku z czym po prostu wyrwał rękę w swoją stronę. Zaraz po tym nagłym ruchu, Hwang obdarował go krótkim spojrzeniem, ostatecznie jednak tylko wzruszając ramionami i zakładając tym razem marynarkę tak, jak powinna być.

Gdy tylko Hyunjin zamknął pokój hotelowy, oboje skierowali się w stronę schodów, chociaż młodszy trochę żałował tej decyzji. Gdyby wybrali windę, miał naprawdę duże szanse, aby znowu znaleźć się blisko Jisunga, mimo iż nawet nie powinien tego chcieć. Puścił starszego przodem, samemu idąc dosłownie kilka kroków za nim z rękoma w kieszeni i głową, spuszczoną w dół. Wiedział, że od samego początku miał trzymać się od agenta Wywiadu na dystans i najlepiej sprawić, aby ten ani trochę go nie polubił, ale miał też wrażenie, że na to było już za późno. On sam czuł dziwną potrzebę znajdowania się blisko hyunga i czuł, że jemu najwidoczniej też się to podobało, skoro nie miał odwagi go od siebie odsunąć.

Przez całe życie uciekał od ludzi, unikając za wszelką cenę jakiegokolwiek zbliżenia i przywiązania. Jego własna rodzina opuściła go, zostawiając na środku klatki pełnej lwów, zwanej również po prostu życiem. Za każdym razem, gdy już ktoś pojawiał się na jego drodze, on starał się, aby trwało to tak krótko, że nikt nie będzie nawet tracił pamięci na jego imię. Teoretycznie już dawno temu powinien zniknąć z rzeczywistości Jisunga, nie pozostawiając po sobie ani jednego śladu. Zamiast tego wciąż myślał o tym, jak chociaż na chwilę zbliżyć się do niego i znowu poczuć jak ich ciała są zdecydowanie zbyt blisko siebie. Wiedział też niestety, że jeżeli jakimś cudem pozwoliłby samemu sobie na zbyt wiele, Han ucierpiałby na tym, a tego nie chciał. Już wystarczająco bólu był w stanie zauważyć w jego oczach, aby mieć odwagę dołożyć ich swoją osobą. Gdyby zapomniał o wszystkich swoich barierach, musiałby potem zostać jedynie cieniem dla snajpera, który kiedyś był przez niego widziany kątem oka. Bez dwóch zdań nie mógłby być niczym innym, nawet pojedynczym błyskiem światła, musiałby stać się znikającym, szarym cieniem jego przeszłości.

Wreszcie zeszli na sam dół, co chociaż na chwilę pozwoliło Hwangowi oderwać się od swoich dręczących go przemyśleń. Od razu zauważył opartego o blat Youngjae, który najwidoczniej jeszcze nie skończył swojej zmiany, albo zastępował kogoś w pracy. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, na twarzy Choia pojawił się szeroki uśmiech, jaki oczywiście Hyunjin bez najmniejszego zastanowienia odwazjemnił, dodatkowo machając mu delikatnie dłonią.

Od ich pierwszego spotkania minęło już kilka lat i żaden z nich tak naprawdę nie pamiętał, kiedy dokładnie to było. Tamtego dnia Hwang brał udział w jednym z wielu pościgów, w jakich oczywiście był głównym celem. Jedyny minus całej sytuacji był taki, że bez przerwy padało, przez co wszystkie możliwe drogi były strasznie mokre i śliskie. Właśnie przez to na jednym z ostrych zakrętów, ukradziony samochód nie wyrobił, uderzając w drzewo i praktycznie od razu się zapalając. On zdążył go opuścić dosłownie kilka sekund przed wybuchem, z którego nie zostałoby z niego nic, oprócz pyłu.

Niestety mimo iż policja nie zauważyła jego ucieczki, Hyunjin pozostawał poważnie ranny, czego skutkiem było wcześniejsze zbicie szyby, jakiej kawałek wbił się mu w ramię. Do tego szybkie wyskoczenie z samochodu sprawiło, że złamał sobie kilka żeber. Nie wiedział, ile czasu tułał się, sycząc z bólu, aż doszedł w środku nocy do hotelu, prosząc młodego recepcjonistę o pomoc. Youngjae bez zastanowienia poszedł z nim na zapleczę, robiąc wszystko, aby pomóc nieznajomemu mężczyźnie.

Gdy w pewnym momencie w telewizji została wyświetlona informacja o pościgu oraz wybuchu auta, ten od razu połączył fakty i zrozumiał, że siedzący przed nim człowiek był groźnym przestępcą, którego od razu powinien zgłosić odpowiednim władzom. Jednak nie zrobił tego, opatrując jego rany i dając mu darmowy pokój na całą noc. Kiedy następnego dnia Hyunjin musiał uciekać z hotelu, Choi również mu pomógł, obiecując, że nigdy go nie wyda i zawsze przyjmie to hotelu. Od tamtej pory Hwang uważał go za swojego jedynego sojusznika.

Dosyć szybko minęli jednak recepcję, ostatecznie znajdując się już na zewnątrz budynku. Tutaj pojawił się dosyć istotny problem, ponieważ obecnie żaden z nich nie posiadał samochodu, gdyż ten Jisunga został przecież w Korei. Uciekinier musiał myśleć szybko, dlatego też natychmiastowo zaczął się rozglądać dookoła. Wokół całego budynku zdecydowanie znajdowały się kamery, więc musiał działać ostrożnie.

W pewnym momencie zauważył, że przed wjazdem brakuje człowieka, który za każdym razem odbiera kluczyki od samochodu, aby odstawić go na odpowiednie miejsce. Na całe szczęście właśnie teraz pod hotel podjechało eleganckie, czarne auto, do jakiego Hyunjin ruszył wręcz od razu, przybierając na twarz szeroki uśmiech. Złapał najpierw delikatnie za klamkę od drzwi, otwierając je tym samym właścicielowi, aby ten mógł opuścić jego wnętrze. Trochę niższy od niego i zdecydowanie starszy mężczyzna wyszedł z samochodu, poprawiając swoją marynarkę i niczego nie świadomy podał Hwangowi kluczyki do swojego pojazdu.
 
— Byłbym wdzięczny, gdybyś podjechał jeszcze do jakiejś myjni, bo będę miał bardzo zajęte popołudnie, chłopcze — powiedział, mrugając do Hwanga i wkładając mu w dłoń dosyć spory plik banknotów.
 
— Da się załatwić, proszę pana — odparł, również puszczając oczko do właściciela maszyny.

Oczywiście na tym skończyła się ich cała interakcja, a nieznajomy ruszył w stronę wejścia do hotelu, podczas gdy Hyunjin odwrócił głowę w stronę lekko zakłopotanego Jisunga, kręcąc kluczyk na swoim palcu wskazującym. W końcu był prawdziwym profesjonalistą i nie było dla niego żadnym problemem wejść w rolę kogokolwiek, kto stanie na jego drodze. Gdyby rozbił szybę w jakimś samochodzie, zamierzając poruszać się w taki sposób po mieście, zdecydowanie nie wyglądałoby to zbyt normalnie. Właśnie dlatego musiał się uciekać do innych sposobów.

Dopiero po dłuższej chwili Han był w stanie zrozumieć, do czego tak naprawdę doszło kilka kroków przed nim. Szczerze mówiąc, nie zwracał uwagi na ruchy Hyunjina, dopóki nie zobaczył kluczyków od samochodu w jego dłoni, zamiast w kieszeni właściciela. Szybkim krokiem zaczął zmierzać do wyższego z nich, który oczywiście z delikatnym uśmiechem po prostu otworzył drzwi od miejsca pasażera, zupełnie jakby drobniejszy właśnie dlatego tam miał się znaleźć.
 
— Czy ty mu właśnie podpierdoliłeś auto? — zapytał trochę zbyt agresywnym głosem, starając się jednak mimo wszystko być cicho.

W końcu nie byli sami na ulicach i wiele osób przechodziło zaraz obok nich. Może i nie mówili oni zapewne po koreańsku, chociaż teoretycznie nigdy nic nie wiadomo. Właśnie dlatego Jisung postanowił zachować wszystkie środki ostrożności, wręcz sycząc przez zęby, zamiast krzyku, który wręcz wyrywał się na wolność dodatkowo złapał młodszego za nadgarstek, w jakim ten trzymał kluczyki, chociaż tak naprawdę nie widział w tym celu. 
 
— Spokojnie, hyung, ja go tylko pożyczyłem — odparł, opierając się delikatnie o drzwi auta. — Najpierw pojedziemy nim na zakupy, a potem grzecznie odstawimy na hotelowy parking. Wsiadaj, bo tylko tracimy czas.
 
Snajper szczerze mówiąc nie miał najmniejszej ochoty, aby kłócić się z tym upartym dzieciakiem, dlatego zamiast dłuższego narzekania, grzecznie usiadł na swoim miejscu. Na twarzy Hwanga wręcz od razu pojawił się szerszy uśmiech, a on sam zamknął drzwi i okrązył auto, aby następnie zając siedzenie kierowcy. Wręcz od razu włożył kluczyki do stacyjki, ruszając z miejsca z delikatnym piskiem opon. Nie zamierzał jednak pod żadnym pozorem przekraczać jakichkolwiek zasad, doskonale wiedząc, że w tym wypadku nie skończyłoby się to dobrze. Wyjątkowo zdecydował się na zwykłą, spokojną przejażdżkę.

Czarnowłosy agent z kolei założył ręce na piersi, z początku odwracając głowę w stronę odwrotną do swojego towarzysza. Ostatecznie, wraz z mijającymi budynkami, postanowił zmienić swoje zdanie, w końcu kierując wzrok na kierującego zapewne drogim pojazdem Hyunjina. Jego spojrzenie najpierw zatrzymało się na dużych, smukłych dłoniach czarnowłosego, a konkretnie na tej jednej, która znajdowała się na kierownicy. Potem zaczął iść coraz dalej, sprawdzając, jak mocno marynarka obecne opinała się na ciele Hwanga, aby na końcu dotrzeć do jego skupionej na drodze twarzy.

Wcześniej teoretycznie nie miał okazji, żeby odpowiednio przyjrzeć się któremukolwiek profilowi młodszego mężczyzny i w jednej chwili zaczął tego żałować. Ten facet zdecydowanie był idealny pod każdym względem, nie ważne, gdzie się spojrzało, on wciąż wypadał niczym grecka rzeźba. Jisung nie miał pojęcia, dlaczego w pewnym momencie jego wzrok zszedł troszeczkę niżej i skupił się zdecydowanie za bardzo na bezbłędnych ustach czarnowłosego. Na jego nieszczęście, akurat wtedy język Hyunjina postanowił po nich powolnie przejechać, zatrzymując się trochę przy jednym z kącików, aby następnie dolna warga kierowcy mogła wylądować pomiędzy jego zębami.

To zdecydowanie było zbyt wiele dla Hana i nic dziwnego, że po tym zdarzeniu postanowił ponownie odwrócić głowę w drugą stronę. Wszystkiego świadomy Hwang, uśmiechnął się delikatnie, postanawiając jeszcze dodatkowo podroczyć się z już i tak nieźle czerwonym agentem Wywiadu. Niby przez przypadek, zamiast na skrzyni biegów, ułożył swoją dłoń na udzie starszego mężczyzny, zaciskając niezbyt mocno na nim swoje palce. Natychmiast poczuł jak całe ciało Sunga spina się przez jego dotyk, więc postanowił zabrać już dłoń, tym razem kładąc ją w odpowiednim miejscu i rzeczywiście zmieniając bieg.
 
— Wybacz, to przez przypadek, hyung — powiedział, rozpoczynając tym ciszę pomiędzy nimi.

Na szczęście nie postanowili wyjechać bezpośrednio w godziny szczytu, dzięki czemu przedostanie się przez miasto wcale nie było takie trudne, jakie mogło się stać za kilka godzin. Snajper w sumie nie miał bladego pojęcia, do jakiego miejsca w ogóle zawozi go Hyunjin, ale skoro on sam nie znał zbyt dobrze Los Angeles, musiał teoretycznie na kimś polegać. Nie spodziewał się jednak całkowicie tego, że samochód zatrzyma się przed jedną z najdroższych galerii, pełnej sklepów, jakich progu Han nigdy w życiu nie miałby odwagi przekroczyć.

Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, Hyunjin opuścił już samochód, obkrążając go dookoła, aby następnie otworzyć drzwi również swojemu partnerowi. Jisung trochę niepewnie opuścił wnętrze pojazdu, wciąż wpatrując się w spis marek, znajdujących się wewnątrz budynku. Kiedy gangster powiedział, że zawiezie go na zakupy, nie pomyślał nawet przez chwilę o Pradzie, Louis Vuitton, Chanel, Diorze, czy Gucci. Stojąc przed tą kosmicznie drogą galerią, dosłownie przechodził wewnętrzy szok, nie będąc w stanie ruszyć się z miejsca.

Wyższy z nich postanowił wykorzystać tą sytuację, łapiąc drobniejszego za rękę i zaczynając iść z nim do przodu, co prędzej wyglądało, jak prowadzenie go za sobą. Han dosłownie wyglądał, jak mały dzieciak, rozglądający się na wszystkie strony, gdy mama pierwszy raz zabiera go do supermarketu. Gdy przekroczyli drzwi obrotowe galerii, z ust agenta dosłownie wydobyło się ciche westchnienie zaskoczenia, na które Hwang uśmiechnął się szeroko.

Oczywiście Hyunjin od samego początku doskonale wiedział dokładnie, do jakiego sklepu zamierza się wybrać i nie chciał nawet patrzeć na inne, równie drogie i ekskluzywne marki. Już od lat miał swojego ulubieńca, z którym zdecydowanie żadna inna instytucja nie mogła rywalizować pod żadnym względem. Ceny nie były dla Hwanga najmniejszym problemem, ponieważ od wielu lat kradzieży, oraz zbierania okupów, na jego koncie bez przerwy widniała dosyć pokaźna suma, jaką w miarę regularnie wciąż dopełniał.

Znalezienie miejsca, w jakim znajdował się kawałek, przeznaczony na markę Gucci nie zajęło mu zbyt wiele czasu i wręcz od razu po zauważeniu jej znalazł się w środku wraz z Jisungm, jakiego wciąż trzymał za rękę. Widząc ubrania ze swoją ulubioną metką, na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech, którego teraz nic nie było w stanie zepsuć. Ekspedientka najwidoczniej również zauważyła jego entuzjazm, gdyż już po krótkiej chwili znalazła się zaraz obok nich, gotowa dopuścić do jak największej transakcji.
 
— Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? — zapytała z przesadnym uśmiechem oraz zdecydowanie zbyt miłym tonem.

Dopiero w tym momencie Jisung wybudził się z pewnego rodzaju transu, zdając sobie już doskonale sprawę z tego, gdzie jest i kto go otacza. Do tego teraz zauważył dodatkowo, że dłoń Hyunjina bez przerwy jest spleciona z tą jego, przez co oblizał nerwowo wargi i całkowicie przypadkowo zacisnął mocniej palce, włącznie z tymi na ręce młodszego, przez co ten uśmiechnął się delikatnie. Agent z kolei dosłownie miał ochotę spalić się ze wstydu i najlepiej zapaść kilkanaście metrów pod ziemię.
 
— Potrzebuje czarnego garnituru dla siebie i najlepiej białego dla mojego partnera — odpowiedział spokojnie.

Zaraz po tym zdaniu młoda kobieta wręcz automatycznie obleciała ich wzrokiem od stóp do głów, zdecydowanie dłużej zatrzymując się na ich złączonych dłoniach, przez co wszystkie emocje w Hanie skumulowały się jeszcze bardziej. Bez zastanowienia odwrócił się nieznacznie bokiem do wyższego, opierając swoje czoło na jego ramieniu. Uśmiech Hwanga jeszcze bardziej się powiększył, a on sam ruszył powoli za pracowniczką sklepu, pozwalając bez przerwy być Jisungowi w takiej pozycji.

Oczywiście Hyunjin znał swój rozmiar i kiedy tylko kobieta pokazała mu odpowiedni garnitur, mężczyzna od razu wiedział, czy będzie na niego pasował, nie musząc go nawet przymierzać. Inaczej było jednak z Jisungm, który nie miał bladego pojęcia, jaki rozmiar powinien być dla niego odpowiedni, w związku z tym pracownica podała Hwangowi jeden z egzemplarzy, prowadząc ich obu do przymierzalni, do której młodszy postanowił bez zastanowienia wejść z Hanem, nawet nie pytając go o jakiekolwiek pozwolenie. Jednak kiedy drzwi zamknęły się za postacią Hwanga, snajper od razu zorientował się, gdzie się znajduje i był pewien, że Hyunjina nie powinno być z nim w środku.
 
— Rozbierz się i sprawdź, czy na ciebie pasuje — powiedział, opierając się o jedną ze ścian, najwidoczniej w stu procentach pewien, że Jisung pozwoli mu zostać. — Według mnie powinien leżeć idealnie, ale najpierw wypadałoby przymierzyć.
 
Młodszy wysunął rękę z garniturem w stronę drobniejszego, mając zamiar podać mu ubranie, aby ten mógł zamienić swoje rzeczy ja nie, jednak Han nie wziął go do rąk, zamiast tego stając w miejscu i układając ręce na piersi z jedną uniesioną brwią. W rzeczywistości Hyunjin oczywiście doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co nie pasuje snajperowi, ale nie zamierzał przyznać się do tego, ani tym bardziej powiedzieć na głos. Zdecydowanie bardziej wolał, aby czarnowłosy powiedział to samemu, przyznając się tym samym, że jego obecność w pewien sposób go onieśmiela.
 
— Możesz sobie mnie nazywać swoim partnerem, ale jeżeli myślisz, że zacznę się przy tobie rozbierać, grubo się mylisz — rzucił, patrząc na niego spod byka.

Wyższy zamiast odpowiedzi, zaśmiał się cicho, robiąc kilka kroków wewnątrz przymierzalni, aby następnie zatrzymać się przy jednym z wieszaków i zawiesić na nim biały garnitur z czarnymi detalami. Potem odwrócił się w stronę Jisunga, który wciąż nie zmienił swojej pozycji i zdecydowanym krokiem zmniejszył przestrzeń, jaka ich dzieliła, przez co niższy zastygnął w miejscu. Jedna z dłoni czarnowłosego wylądowała na jego biodrze, podczas gdy usta znalazły się zdecydowanie zbyt blisko ucha. Snajper dosłownie czuł, jak jego serce szaleje, kiedy kolejny raz poczuł na sobie ten ciepły, spokojny oddech młodszego mężczyzny.
 
— Jeszcze będziesz błagał, żebyś mógł się dla mnie rozbierać, kochanie — szepnął, zaciskając nieco mocniej palce na biodrze niższego. — Albo, żebym to ja pozbył się twoich ubrań najszybciej, jak tylko to możliwe.
 
Han instynktownie zamknął swoje oczy, zagryzając delikatnie dolną wargę, mając oczywiście nadzieję, że Hwang wcale tego nie zauważy. W pewnym momencie jednak mocny i zarazem przyjemny uścisk uścisk zniknął z ciała agenta Wywiadu, dokładnie tak samo jak gorący oddech gangstera gwałtownie zniknął z jego zasięgu. Czarnowłosy otworzył powoli powieki, ale jedyne, co zauważył, to zamykające się drzwi za postacią Hyunjina.

Gdy tylko Jisung został sam, natychmiast oparł swoje plecy o jedną ze ścian, kolejny raz zamykając oczy i biorąc głębokie, miarowe oddechy. Nie wiedział, że Hwang wbrew pozorom pozostawał wciąż dosyć blisko, opierając swoje czoło o drzwi wejściowe, prowadzące do przymierzalni, w jakiej znajdował się jego towarzysz. Żaden z nich nie mógł się powstrzymać przed delikatnym oblizywanien warg i kiedy wydawałoby się, że oboje już trochę się uspokoili, a Han stał na środku pomieszczenia w samych bokserkach, doszedł do niego niski głos młodszego, przyprawiający go o dreszcze.
 
— Oczywiście ja zapłacę, hyungie — powiedział zza drzwi, zmieniając pozycję, aby oprzeć się o nie plecami. — Mam nadzieję, że będzie na tobie idealnie leżał i podkreślał to, co powinien.
 
Ślina z trudem przeszła przez gardło Jisunga wraz z momentem, kiedy doszło do niego, o czym tak naprawdę mówił młodszy mężczyzna. Automatycznie skierował na drzwi, chcąc sprawdzić, czy te aby na pewno są zamknięte, jednak wszystko pozostawało w odpowiednim porządku. Jedno było pewne i nie zamierzał w żaden sposób zaprzeczać tej oczywistości — jeżeli w ten sposób miał wyglądać cały wieczór na bankiecie, on już był zgubiony na samym starcie, ponieważ po kilku drinkach miał pewność co do tego, że nie będzie w stanie oprzeć się urokowi Hyunjina.

Pozostawało mieć nadzieję, że Hwang postanowi skupić się na zadaniu, jakie ma wykonać, niż na jego tyłku, który rzeczywiście niesamowicie wyglądał w białych spodniach od garnituru.


[ 8 335 słów ]
next: 080422

wyjątkowo publikacja następnego rozdziału może się opóźnić

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro