Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 ~"Ty, Connor, bateryjka ci padła czy co?"

Siedzieliśmy w ciszy z Connorem, od momentu wyjścia z mojego domu, jadąc razem samochodem do kolejnego miejsca. Dokładnie to najpierw pojechaliśmy jeszcze po Hanka a potem do tego miejsca.

Był to jakiś mocno opuszczony budynek i na dodatek wielo piętrowy. Nie podobało mi się tutaj.. Wsiedliśmy do windy, której stan był straszny i miałam lekkie obawy czy może nie lepiej poszukać schodów. Następnie skierowaliśmy się na wyznaczone piętro. Gdy wysiedliśmy z porucznikiem zauważyliśmy, że czarno włosy został w windzie.

-Ty, Connor, bateryjka ci padła czy co?- rzucił Anderson z lekka powstrzymując się od śmiechu.

-Przepraszam, wysyłałem raport do CyberLife.- odpowiedział RK800 poruszając się już. Z lekka się przestraszyłam i wzdrygnełam się, ale po chwili uśmiechnęłam się pod nosem widząc mine Hanka.

-Aa...- mruknął po czym dodał jak czarno włosy nadal pozostawał w windzie. -Co? Planujesz zamieszkać w tej windzie?

-Nie, już ide.- odpowiedział a ja się odwróciłam od nich i cicho zaśmiałam, bo ta sytuacja z perspektywy trzeciej osoby była dosyć zabawna.

-Co wiemy o tym kolesiu?- spytał nas Porucznik kierując się pod wskazane nam w raporcie mieszkanie.

-Niewiele.- mruknęłam wracając do poważnego zachowania. -Sąsiad zgłosił, że od jakiegoś czasu słyszy dziwne głosy z tego piętra.- skończyłam, bo na tym moja wiedza również się kończyła, następnie Connor zabrał głos.

-Teoretycznie nikt tu nie mieszka, ale... sąsiad twierdzi, że widział tu mężczyznę z diodą pod czapką.

-Jezu Chryste, jak będziemy jeździć do każdego, komu pierdzi w uszach, to ludzi nam nie starczy.- rzucił Anderson po czym się rozejrzał i stanął pod drzwiami z wyznaczonym numerem -Ty naprawdę zdawałeś raport w tej windzie?- zapytał androida prawdopodobnie lekko nie dowierzając w to co mówi.

-Dokładnie.- odpowiedział mu. Ja natomiast zapukałam do drzwi i zabrałam się do roboty. Nie chciało mi się dłużej siedzieć w tym niechlujnym miejscu.

-Jest tam ktoś?- odpowiedziała mi głucha cisza. Szybko ściągnęłam gumkę do włosów z nadgarstka robią sobie wysoki kucyk. Coś mi tu nie pasowało, więc wolę się przygotować. -Otwierać! Policja Detroit!- krzyknęłam nie mając dzisiaj cierpliwości. Po chwili usłyszeliśmy jakiś hałas dobierający zza drzwi. Już miałam je wyważyć gdy odezwał się Hank, który wyjął i odbezpieczył broń. Zrobiłam to samo.

-Jesteś jeszcze za młoda.- rzekł w moim kierunku na co mruknęłam pod nosem kilka słów co o tym myślę, zapewne chodziło mu o to, że mam się nie narażać. Typowa gadka doświadczonych policjantów. - Trzymajcie się z tyłu.- odezwał się w naszym kierunku i kopnał drzwi, które wyleciały z futryny.

Weszliśmy do środka, jak się okazało pokój był totalną ruiną, że nawet nie wiem kto by mógł tu mieszkać. Na dodatek strasznie śmierdziało..

Weszliśmy dalej, były puste pokoje z dziwnymi malunkami na ścianach, które wprawiały mnie w zaniepokojenie. Gdy Porucznik wszedł do następnego pokoju w powietrze się wzbiła masa gołębi. Skąd one się tu wzięły..

-Cholera, mam złe przeczucia..- rzuciłam w myślach i ścisnęłam bardziej broń trzymaną w rękach bym byłam gotowa na ewentualne zagrożenie.

-Chryste Panie, jak tu capi.- skomentował Hank przeglądając dokładnie pokój.

-Brawo, odkrył pan Amerykę.- mruknęłam pod nosem również się roglądając. Szukałam jakiejkolwiek wskazówki, która chociaż powie czy ktokolwiek tu był.

-Prawdopodobnie gówno z tego będzie, bo gościu się zmył...- rzekł zaglądając do jakiejś szafy. Kątem oka zauważyłam, że Connor znalazł jakąś książkę i niezrozumiale kartkował.

-Co tam masz?- zapytałam androida podchodząc do niego. Jego dioda miała teraz kolor żółty..

-Prawdopodobnie jest to notes, ale nie odczytam go.. Jest to wszystko napisane dziwnym językiem.- odpowiedział. Spojrzałam ponownie na pokój i zaciekawiła mnie obecność lodówki, ukucnęłam i otworzyłam ją. Była pusta. Z drugiego końca pokoju odezwał się czarno włosy.

-Znalazłem prawo jazdy, jest podrobione.

-Czyli mamy doczynienia z defektem?- zadałam pytanie retoryczne odstaszając gołębie nogą, była ich masa. Gdy podeszłam do kolejnej szafki znalazłam pudełko z jedzeniem dla dzikich zwierząt.

-Tak, to na pewno jest android i do tego defekt, na zlewie jest jego dioda.- powiedział do mnie

-Wiecie, człowiek nie wyrobiłby z tymi jebańcami.- dodał Anderson, na co lekko uniosłam kącik ust do góry. Udaliśmy się razem do łazienki gdzie przebywał RK800. -Wiesz co to znaczy Connor?- zapytał gdy ujrzeliśmy całą zapisaną ścianę.

-rA9.. 2471 razy.. To samo napisał android Ortiza przy prysznicu... Skąd u nich ta obsesja?

-Przypomina labirynt czy coś..- mruknął Porucznik. Gdy oni się przyglądali ścianie, ja natomiast stałam przy zlewie patrząc na diodę po czym wróciłam do poprzedniego pokoju.

-Prawdziwe książki, myślałam, że tylko ja je zbieram...- rzekła zamyślona patrząc do szafki, której o dziwo jeszcze nie zauważyłam.

-Elektronicznej książki nie da się powąchać.- odezwał się Hank, który stał niedaleko.

-Prawda, mają coś magicznego w sobie gdy się przewraca strony.- mruknęłam. -Pewnie wiele osób nie ma pojęcia o czym teraz mówimy.. Coś Connor za cicho jest, idę sprawdzić czy wszystko w porządku.- zaśmiałam się udając do wewnątrza mieszkania.

Android najwyraźniej nad czymś myślał a potem podszedł do żółtego rozwalającego się fotelu i spojrzał w dziurę w suficie, który był w opłakanym stanie. Nagle z tamtąd wyskoczył prawdopodobnie poszukiwany przez nas android, rzucił się na RK800 po czym uciekł. Bez zastanowienia pobiegłam za defektem.

Najpierw wybiegł na dach a następnie biegliśmy przez pole zboża. Skupiłam się jedynie aby nie znikła mi ta osoba z widzenia, jednak zdążyłam usłyszeć, że jeszcze ktoś za mną biegnie. Wskoczyłam na ciężarówkę z sianem i dostałam się na jakąś platforme po czym wbiegłam do szklarni, przeskoczyłam nad metalowym pojemnikiem i zbiegłam po jakiejś szybie, na końcu której było rozbite okno. Od razu wskoczyłam do otworu lekko kalecząc nogę, którą się zupełnie nie przejęłam tylko pobiegłam w kierunku środka pomieszczenia po schodach za uciekającą sylwetką. Wybiegłam na kolejne pole, wskoczyłam na jakiś przedmiot i pociągnęłam się na mur. Znowu ześlizgnęłam się po szybie i wyglądowałam na prawdopodobnie tramwaju po czym zeskoczyłam na rusztowanie i biegłam za defektem przez kolejne pola uprawne. Jedyne o czym marzyłam to aby odpocząć i się napić wody.. marzenia..

Android nie odpuszczał i wskoczyłam za nim na kolejny mur do kolejnej szklarni. To zaczynało się robić nudne. Gdy z niej wybiegliśmy byliśmy w polu kukurydzy po czym znaleźliśmy się na dachu budynku gdzie był Hank, którego defekt popchnął. Odwróciłam się i zauważyłam Connora.

-Ja biegnę dalej, ty pomóż porucznikowi.- wysyczałam zmęczona i udałam się dalej za uciekinierem przez kolejne pola.

-Proszę, nie zrobiłem nic złego.. Chcę tylko być wolny, rozumiesz? Wiesz, co mi zrobią, jeśli mnie wydasz...- powiedział do mnie błagalnym tonem. Nie byłam w stanie nic zrobić, chciałam mu pomóc, ale wiedziałam, że nie dam rady.

-...Ja...- zaczęłam, ale nawet nie byłam w stanie nic powiedzieć, gdy defekt zauważył zbliżającego się Andersona i androida złapał mnie mocno, że nie mogłam się ruszać i przyłożył nóż do gardła.

-Ani kroku, kurwa.- pogroził defektowi zdyszany Hank, który właśnie przebiegł z Connorem.

Byłam przerażona i niepewna. Z jednej strony chciałam wykonać misje a z drugiej chciałam pomóc  temu defektowi, bo wydaje się być człowiekiem.. Na dodatek miałam ostrą broń przy szyji, która bardzo szybko może pozbawić mnie życia. Wzięłam głęboki oddech i próbowałam się uspokoić, mimo bijącego zimna, które oddawał metal.

-Odłóż broń i zostaw ją w spokoju.- odezwał się bezemocjonalnie Connor w jego kierunku, jedynie poczułam coraz większy ból i ciepło w tamtym miejscu. -Powiedziałem coś!- krzyknął android śledczy.

-Zostawcie mnie w spokoju.- odpowiedział defekt, dotknęłam ręką obojczyka i czułam jak spływa po nim duża ilość krwi. Cudownie..

-Ty ją puścisz a my pozwolimy ci uciec, zgoda?- spytał czarno włosy. Defekt przez chwilę się zastanowił po czym wręcz rzucił mnie na ziemię i chciał już uciec, jednak Connor był szybszy i go złapał.

-Dlaczego to robisz? Jesteś jak my.- powiedział defekt w kierunku RK800

-Stul pysk.- rzekł w jego kierunku porucznik, który do nich szybko podbiegł jak pokazałam mu ruchem ręki, że ze mną "w porządku".

-Pomagasz ludziom... jesteś niewolnikiem.- ciągnął dalej defekt.

-Mówiłem stul pysk.- warknął Anderson zakładając mu dalej kajdanki. Następnie go odciągnął od krawędzi i w pewnym momencie defekt nie wytrzymał.

-rA9 ocal mnie!- krzyknął i rzucił się z budynku. Spojrzałam przerażona w kierunku krawędzi budunku.

-Ja pierdole..- skomentował Hank. Connor szybko spojrzał w tamtym kierunku co ja po czym podbiegł do mnie.

-W porządku?- spytał prawdopodobnie z "kultury" i dotknął rany. -..Głęboka.. straciłaś dużo krwi..- odrzekł w moim kierunku po czym podniósł mnie. Spojrzałam na niego pytająco podtrzymując się o jego ramie, bo gdy chciałam coś powiedzieć po prostu nie mogłam albo ze stresu, albo cholerny defekt uszkodził mi najwyraźniej struny głosowe.. Bezsilnie oparłam się o Connora i zamknęłam oczy ze zmęczenia..

~~~~~~~~~~~~~
1381 słów
Ale się rozpisałam.. jakoś tak gdy muszę się uczyć nachodzi mnie wena.. Ogólnie tą scene planowałam za nim ta książka powstała oraz planowałam inną scene i zakończenie, ale nie będę zdradzać sekretu co knuje ;'D

Miłego dzionka/nocy
~Shiro

Data: 28.04.2019; Godzina: 18:18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro