Rozdział 4 ~"Ty, Connor, bateryjka ci padła czy co?"
Siedzieliśmy w ciszy z Connorem, od momentu wyjścia z mojego domu, jadąc razem samochodem do kolejnego miejsca. Dokładnie to najpierw pojechaliśmy jeszcze po Hanka a potem do tego miejsca.
Był to jakiś mocno opuszczony budynek i na dodatek wielo piętrowy. Nie podobało mi się tutaj.. Wsiedliśmy do windy, której stan był straszny i miałam lekkie obawy czy może nie lepiej poszukać schodów. Następnie skierowaliśmy się na wyznaczone piętro. Gdy wysiedliśmy z porucznikiem zauważyliśmy, że czarno włosy został w windzie.
-Ty, Connor, bateryjka ci padła czy co?- rzucił Anderson z lekka powstrzymując się od śmiechu.
-Przepraszam, wysyłałem raport do CyberLife.- odpowiedział RK800 poruszając się już. Z lekka się przestraszyłam i wzdrygnełam się, ale po chwili uśmiechnęłam się pod nosem widząc mine Hanka.
-Aa...- mruknął po czym dodał jak czarno włosy nadal pozostawał w windzie. -Co? Planujesz zamieszkać w tej windzie?
-Nie, już ide.- odpowiedział a ja się odwróciłam od nich i cicho zaśmiałam, bo ta sytuacja z perspektywy trzeciej osoby była dosyć zabawna.
-Co wiemy o tym kolesiu?- spytał nas Porucznik kierując się pod wskazane nam w raporcie mieszkanie.
-Niewiele.- mruknęłam wracając do poważnego zachowania. -Sąsiad zgłosił, że od jakiegoś czasu słyszy dziwne głosy z tego piętra.- skończyłam, bo na tym moja wiedza również się kończyła, następnie Connor zabrał głos.
-Teoretycznie nikt tu nie mieszka, ale... sąsiad twierdzi, że widział tu mężczyznę z diodą pod czapką.
-Jezu Chryste, jak będziemy jeździć do każdego, komu pierdzi w uszach, to ludzi nam nie starczy.- rzucił Anderson po czym się rozejrzał i stanął pod drzwiami z wyznaczonym numerem -Ty naprawdę zdawałeś raport w tej windzie?- zapytał androida prawdopodobnie lekko nie dowierzając w to co mówi.
-Dokładnie.- odpowiedział mu. Ja natomiast zapukałam do drzwi i zabrałam się do roboty. Nie chciało mi się dłużej siedzieć w tym niechlujnym miejscu.
-Jest tam ktoś?- odpowiedziała mi głucha cisza. Szybko ściągnęłam gumkę do włosów z nadgarstka robią sobie wysoki kucyk. Coś mi tu nie pasowało, więc wolę się przygotować. -Otwierać! Policja Detroit!- krzyknęłam nie mając dzisiaj cierpliwości. Po chwili usłyszeliśmy jakiś hałas dobierający zza drzwi. Już miałam je wyważyć gdy odezwał się Hank, który wyjął i odbezpieczył broń. Zrobiłam to samo.
-Jesteś jeszcze za młoda.- rzekł w moim kierunku na co mruknęłam pod nosem kilka słów co o tym myślę, zapewne chodziło mu o to, że mam się nie narażać. Typowa gadka doświadczonych policjantów. - Trzymajcie się z tyłu.- odezwał się w naszym kierunku i kopnał drzwi, które wyleciały z futryny.
Weszliśmy do środka, jak się okazało pokój był totalną ruiną, że nawet nie wiem kto by mógł tu mieszkać. Na dodatek strasznie śmierdziało..
Weszliśmy dalej, były puste pokoje z dziwnymi malunkami na ścianach, które wprawiały mnie w zaniepokojenie. Gdy Porucznik wszedł do następnego pokoju w powietrze się wzbiła masa gołębi. Skąd one się tu wzięły..
-Cholera, mam złe przeczucia..- rzuciłam w myślach i ścisnęłam bardziej broń trzymaną w rękach bym byłam gotowa na ewentualne zagrożenie.
-Chryste Panie, jak tu capi.- skomentował Hank przeglądając dokładnie pokój.
-Brawo, odkrył pan Amerykę.- mruknęłam pod nosem również się roglądając. Szukałam jakiejkolwiek wskazówki, która chociaż powie czy ktokolwiek tu był.
-Prawdopodobnie gówno z tego będzie, bo gościu się zmył...- rzekł zaglądając do jakiejś szafy. Kątem oka zauważyłam, że Connor znalazł jakąś książkę i niezrozumiale kartkował.
-Co tam masz?- zapytałam androida podchodząc do niego. Jego dioda miała teraz kolor żółty..
-Prawdopodobnie jest to notes, ale nie odczytam go.. Jest to wszystko napisane dziwnym językiem.- odpowiedział. Spojrzałam ponownie na pokój i zaciekawiła mnie obecność lodówki, ukucnęłam i otworzyłam ją. Była pusta. Z drugiego końca pokoju odezwał się czarno włosy.
-Znalazłem prawo jazdy, jest podrobione.
-Czyli mamy doczynienia z defektem?- zadałam pytanie retoryczne odstaszając gołębie nogą, była ich masa. Gdy podeszłam do kolejnej szafki znalazłam pudełko z jedzeniem dla dzikich zwierząt.
-Tak, to na pewno jest android i do tego defekt, na zlewie jest jego dioda.- powiedział do mnie
-Wiecie, człowiek nie wyrobiłby z tymi jebańcami.- dodał Anderson, na co lekko uniosłam kącik ust do góry. Udaliśmy się razem do łazienki gdzie przebywał RK800. -Wiesz co to znaczy Connor?- zapytał gdy ujrzeliśmy całą zapisaną ścianę.
-rA9.. 2471 razy.. To samo napisał android Ortiza przy prysznicu... Skąd u nich ta obsesja?
-Przypomina labirynt czy coś..- mruknął Porucznik. Gdy oni się przyglądali ścianie, ja natomiast stałam przy zlewie patrząc na diodę po czym wróciłam do poprzedniego pokoju.
-Prawdziwe książki, myślałam, że tylko ja je zbieram...- rzekła zamyślona patrząc do szafki, której o dziwo jeszcze nie zauważyłam.
-Elektronicznej książki nie da się powąchać.- odezwał się Hank, który stał niedaleko.
-Prawda, mają coś magicznego w sobie gdy się przewraca strony.- mruknęłam. -Pewnie wiele osób nie ma pojęcia o czym teraz mówimy.. Coś Connor za cicho jest, idę sprawdzić czy wszystko w porządku.- zaśmiałam się udając do wewnątrza mieszkania.
Android najwyraźniej nad czymś myślał a potem podszedł do żółtego rozwalającego się fotelu i spojrzał w dziurę w suficie, który był w opłakanym stanie. Nagle z tamtąd wyskoczył prawdopodobnie poszukiwany przez nas android, rzucił się na RK800 po czym uciekł. Bez zastanowienia pobiegłam za defektem.
Najpierw wybiegł na dach a następnie biegliśmy przez pole zboża. Skupiłam się jedynie aby nie znikła mi ta osoba z widzenia, jednak zdążyłam usłyszeć, że jeszcze ktoś za mną biegnie. Wskoczyłam na ciężarówkę z sianem i dostałam się na jakąś platforme po czym wbiegłam do szklarni, przeskoczyłam nad metalowym pojemnikiem i zbiegłam po jakiejś szybie, na końcu której było rozbite okno. Od razu wskoczyłam do otworu lekko kalecząc nogę, którą się zupełnie nie przejęłam tylko pobiegłam w kierunku środka pomieszczenia po schodach za uciekającą sylwetką. Wybiegłam na kolejne pole, wskoczyłam na jakiś przedmiot i pociągnęłam się na mur. Znowu ześlizgnęłam się po szybie i wyglądowałam na prawdopodobnie tramwaju po czym zeskoczyłam na rusztowanie i biegłam za defektem przez kolejne pola uprawne. Jedyne o czym marzyłam to aby odpocząć i się napić wody.. marzenia..
Android nie odpuszczał i wskoczyłam za nim na kolejny mur do kolejnej szklarni. To zaczynało się robić nudne. Gdy z niej wybiegliśmy byliśmy w polu kukurydzy po czym znaleźliśmy się na dachu budynku gdzie był Hank, którego defekt popchnął. Odwróciłam się i zauważyłam Connora.
-Ja biegnę dalej, ty pomóż porucznikowi.- wysyczałam zmęczona i udałam się dalej za uciekinierem przez kolejne pola.
-Proszę, nie zrobiłem nic złego.. Chcę tylko być wolny, rozumiesz? Wiesz, co mi zrobią, jeśli mnie wydasz...- powiedział do mnie błagalnym tonem. Nie byłam w stanie nic zrobić, chciałam mu pomóc, ale wiedziałam, że nie dam rady.
-...Ja...- zaczęłam, ale nawet nie byłam w stanie nic powiedzieć, gdy defekt zauważył zbliżającego się Andersona i androida złapał mnie mocno, że nie mogłam się ruszać i przyłożył nóż do gardła.
-Ani kroku, kurwa.- pogroził defektowi zdyszany Hank, który właśnie przebiegł z Connorem.
Byłam przerażona i niepewna. Z jednej strony chciałam wykonać misje a z drugiej chciałam pomóc temu defektowi, bo wydaje się być człowiekiem.. Na dodatek miałam ostrą broń przy szyji, która bardzo szybko może pozbawić mnie życia. Wzięłam głęboki oddech i próbowałam się uspokoić, mimo bijącego zimna, które oddawał metal.
-Odłóż broń i zostaw ją w spokoju.- odezwał się bezemocjonalnie Connor w jego kierunku, jedynie poczułam coraz większy ból i ciepło w tamtym miejscu. -Powiedziałem coś!- krzyknął android śledczy.
-Zostawcie mnie w spokoju.- odpowiedział defekt, dotknęłam ręką obojczyka i czułam jak spływa po nim duża ilość krwi. Cudownie..
-Ty ją puścisz a my pozwolimy ci uciec, zgoda?- spytał czarno włosy. Defekt przez chwilę się zastanowił po czym wręcz rzucił mnie na ziemię i chciał już uciec, jednak Connor był szybszy i go złapał.
-Dlaczego to robisz? Jesteś jak my.- powiedział defekt w kierunku RK800
-Stul pysk.- rzekł w jego kierunku porucznik, który do nich szybko podbiegł jak pokazałam mu ruchem ręki, że ze mną "w porządku".
-Pomagasz ludziom... jesteś niewolnikiem.- ciągnął dalej defekt.
-Mówiłem stul pysk.- warknął Anderson zakładając mu dalej kajdanki. Następnie go odciągnął od krawędzi i w pewnym momencie defekt nie wytrzymał.
-rA9 ocal mnie!- krzyknął i rzucił się z budynku. Spojrzałam przerażona w kierunku krawędzi budunku.
-Ja pierdole..- skomentował Hank. Connor szybko spojrzał w tamtym kierunku co ja po czym podbiegł do mnie.
-W porządku?- spytał prawdopodobnie z "kultury" i dotknął rany. -..Głęboka.. straciłaś dużo krwi..- odrzekł w moim kierunku po czym podniósł mnie. Spojrzałam na niego pytająco podtrzymując się o jego ramie, bo gdy chciałam coś powiedzieć po prostu nie mogłam albo ze stresu, albo cholerny defekt uszkodził mi najwyraźniej struny głosowe.. Bezsilnie oparłam się o Connora i zamknęłam oczy ze zmęczenia..
~~~~~~~~~~~~~
1381 słów
Ale się rozpisałam.. jakoś tak gdy muszę się uczyć nachodzi mnie wena.. Ogólnie tą scene planowałam za nim ta książka powstała oraz planowałam inną scene i zakończenie, ale nie będę zdradzać sekretu co knuje ;'D
Miłego dzionka/nocy
~Shiro
Data: 28.04.2019; Godzina: 18:18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro