Rozdział 2 ~"Może ja go przesłucham?"
Po wypowiedzianych przez Connora słowach, napotkany przez nas defekt rzucił się do ucieczki, którą było kilka metrów dalej znajdujące się okno. Jako, że byłam bliżej, zagrodziłam mu przejście grożąc bronią, jednak on nie dawał za wygraną, wytrącił mi jednym ruchem wcześniej wspomniany przedmiot i odrzucił mnie bezproblemowo na bok. Czarnowłosy w pewnym momencie niepewnie spojrzał na mnie, jakby coś analizując, a następnie na oprawce po czym podbiegł do niego i go unieruchomił po krótkiej szarpaninie jaka między nimi zaszła. W mgnieniu oka dołączyło do nas wsparcie pozostałych osób z dołu.
-Wszystko w porządku?- spytał jeden pracownik FBI widząc, że leżę zamyślona na podłodze. Przytaknęłam szybko i podniosłam się z jego pomocą czując ból lewego łokcia, który został wybity w momencie zderzenia spowodowanego przez upadek.
Defekt został natychmiastowo zabrany na komisariat, po czym my udaliśmy się w jego ślady. Westchnęłam głęboko czując nasilające się kłucie kończyny i powoli ogarniające mnie znużenie.
-Poruczniku! Teraz Pan prowadzi.- rzuciłam w jego stronę kluczyki do mojego BMW. -Proszę go tylko nie rozwalić, bo szkoda by było pojazdu..
Anderson spojrzał się na mnie zdziwiony, jednak bez komentowania szybko zajął miejsce kierowcy i wsunął klucz do stacyjki, zakłopotany nowym kierowcą, Rk800 usiadł na tyłach, natomiast ja usiadłam na przodzie wyjmując bandaż elastyczny ze schowka w pulpicie mojego wysłużonego samochodu i zaczęłam obwijać kontuzjowane miejsce.*
Niecałe piętnaście minut później byliśmy już na posterunku policji. Naciągnęłam zwinnie rękaw koszuli aby nie było widać materiału pod spodem. Weszliśmy do budynku i od razu dowiedzieliśmy się, że aresztowany znajduje się w sali przesłuchań i czekali na nas aby nawiązać z nim rozmowę.
Usiadłam przy przezroczystej powierzchni lustra weneckiego, na podrzędnym, ściuchranym, szarym krześle biurowym i patrzyłam co się działo. Hank wszedł do defekta i zaczął z nim rozmowę jednak ten jedynie patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem. Miałam wrażenie w pewnym momencie, że to nie android, tylko człowiek..
-Nie przesłuchuje tego badziewia.- mruknął Anderson dołączając do nas i siadając obok na takim samym krześle, które lekko zaskrzypiało. Po chwili ciszy usłyszeliśmy bez emocjonalny głos Connora, który stał z tyłu, na co się lekko wzdrygnęłam.
-Może ja go przesłucham?- gdy doszły do mnie wypowiedziane przez niego słowa, wraz z porucznikiem wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Najwyraźniej on też doszedł do tego samego wniosku co ja.
-Droga wolna, życzymy powodzenia.- westchnęłam przymykając szczęśliwa oczy i kładąc się na oparciu krzesła. Łokieć ponownie zaczął doskwierać przez nieprzyjemny ból. Zacisnęłam mocniej powieki, aby nie pokazać, że cokolwiek się ze mną dzieje.
-Pani... Rachel, wszystko w porządku?- zwrócił się w moją stronę android, który był w połowie drogi do pomieszczenia. Po jego minie można było wnioskować, że był zakłopotany, albo znów coś analizował. To było z lekka denerwujące, że nie można się po androidach niczego domyślać a po ludziach już można.
-Tak, tak..- odpowiedziałam cicho, starając się aby mój głos nie zadrgał. Nawet się udało, jednak chyba android nie był do końca pewny.
Rk800 wszedł do defekta i zaczęła się rozmowa, której o dziwo nie słuchałam. Myślami nadal byłam na poddaszu tego starego, rozsypującego się domu. Powoli rozmyślałam nad każdym szczegółem zbrodni oraz na zachowaniem tej "maszyny". Byłam już wystarczająco zmęczona, że nie wiem kiedy usnęłam pomimo niewygodnych warunków. Obudziła mnie dopiero skrzypiąca podłoga pod butami jakiejś nieokreślonej mi osoby, którą później okazał się czarnowłosy. Czemu on musi być wszędzie?
-Przyniosłem kawę.- powiedział nagle stawiając przede mną kubek. Byłam z lekka zakłopotana.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko i podniosłam głowę z oparcia. -Długo spałam?- dodałam gdy zobaczyłam, że przez okno zaczynają się przedzierać do środka pomieszczenia pierwsze promienie słoneczne.
-Z jakieś trzy godziny. Niestety nie udało się wydobyć od defekta informacji i uległ samodestrukcji.- odpowiedział poważnie nadal stojąc w tym samym miejscu. Przetarłam wierzchem dłoni oczy i czoło.
-To trzeba było mnie budzić.- mruknęłam niezadowolona i sięgnęłam po napój stojący przede mną. -Miło z twojej strony iż postanowiłeś mi zrobić kawy.
-Uznałem, że tak należy.
Siedzieliśmy tak jeszcze dłuższą chwilę w ciszy, gdy zauważyłam już puste dno naczynia wstałam i westchnęłam cicho. Connor się popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, lecz nie zareagowałam tylko odniosłam do kuchni przedmiot i wróciłam do pomieszczenia po kurtkę w celu wrócenia do mieszkania.
Gdy podeszłam pod drzwi mieszkania zauważyłam, że są lekko uchylone. Wzięłam pistolet zza pasa i otworzyłam szeroko drzwi. Wszystko było nienaruszone tylko jedyne co było inaczej to na podłodze niebieskie plamy thirium..
~~~~~~~
*Uwaga, przy jakiejkolwiek poważniejszej kontuzji (gdzie odczuwamy ból, bądź czujemy po prostu, że coś jest nie tak) należy zwrócić się do lekarza w celu odpowiedniego zabezpieczenia miejsca. Sposób w jaki przedstawiłam to wydarzenie, miał nawiązywać do charakteru bohaterki, czyli osoby, która mimo wszystko stara się być samowystarczalna i nie chce niczyjej pomocy. Takie podejście jest niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Nie bądźcie jak Rachel i poproście o pomoc w razie potrzeby ;3
~
W końcu jest kolejny rozdział, wiem przepraszam za braki, ale nauka nie daje żyć a jak nie nauka to brak motywacji.. Obiecuję, że wezmę się do roboty ;D
~Shiro
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro