Spin-off ~ Ja i Mój Generał ~
Ten spin-off w takiej formie i z takim porządkiem rzeczy nie powstałby, gdyby nie sugestia Kayla_Vanserra, która napisała w jednym ze swoich komentarzy, że lubi "iść na żywioł". Sami oceńcie, czy się tego spodziewaliście czy nie po moim "pójściu na żywioł" ;)
POV Feng Xin
Kilka minut po zakończeniu mojego pojedynku z He Xuanem w żółwim tempie szliśmy w kierunku jego komnaty. Udo tak mnie cholernie bolało, że co chwilę musiałem brać głębszy oddech i wyklinałem to miasto, gdzie nie było środków przeciwbólowych i normalnych lekarzy. Mu Qing, mimo pokaźnej rany po prawej stronie brzucha, wydawał się nie zwracać na to uwagi i z moim ramieniem zarzuconym przez jego szyję pomagał mi iść.
Zrobiłem krok i znów cicho zakląłem.
Tyle przeszedłem, że wytrzymam jeszcze te kilkadziesiąt metrów! - Wmawiałem sobie.
W końcu Mu Qing pierwszy nie wytrzymał. Nie wiem czy tego, że tak narzekałem, czy naszego powolnego tempa. Uchwycił mnie mocniej za plecy, drugą ręką pod kolana i uniósł jak jakąś dziewicę!
- Kurwa! - Zacząłem się wyrywać.
- Płaczesz jak baba. - Bez złości ale i bez żartu podsumował moje wrzaski.
- Ja? Nie wkurzaj mnie, Mu Qing!
Nawet nie zaszczycił mojej osoby jednym spojrzeniem. Zacisnął usta w tak uwielbianą przeze mnie cienką linię i ruszył szybkim krokiem przed sobie.
Mruknąłem cicho, po czym zerknąłem na jego twarz i ściągnięte brwi. Był blady jak zawsze, a kruczoczarne włosy spięte wysoko w kitę, co w połączeniu z równie czarnymi oczami, szatą i zawsze idealnie prostą postawą ciała dodawało mu powagi i szlachetności. Rysy jego twarzy były niemal idealne, niemal - gdyby teraz nie psuł ich malutki grymas niezadowolenia.
Leżałem w jego ramionach, z głową opartą o bark, dłońmi splecionymi na podbrzuszu i po prostu bezczelnie się na niego gapiłem.
Co naprawdę do ciebie czuję, generale Xuan Zhen? - zastanawiałem się.
Na pewno silnie pociągał mnie fizyczne. Jego uroda przewyższała każdą kobietę, którą dotąd spotkałem, charakter miał trudny, ale ja tak samo! Dlaczego tak bardzo lubiłem, kiedy na mnie krzyczał? To przez to, że patrzył mi wtedy prosto w oczy? Że nie udawał kogoś innego, nie wstrzymywał się? A może to ten żar, który z niego bił, może to on właśnie tak mnie pobudzał? Nie wiem, ale niezwykle uwielbiałem w nim tę nieokrzesaną stronę.
Uniosłem palec wskazujący i dotknąłem jego prawie białego podbródka. Nie zwolnił, nie spojrzał na mnie i nic nie powiedział.
Uparciuch.
Końcówka mojego palca przesunęła się niżej, na jabłko Adama. Ciągle pozostawał niewzruszony. Próbowałem się powstrzymać, ale czułem jak kąciki moich ust powoli się podnoszą.
Nie odrywałem palca od niego i im dłużej rysowałem wzory na bladej szyi, tym bardziej jego skóra czerwieniała.
Wspaniały widok.
I ja sprawiłem, że taki się stawał! Brawo, Feng Xin!
Jego krtań poruszyła się, jakby coś przełykał, ale nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. Nawet nie otworzył ust. Raczej bardziej je zacisnął. Był tak słodko zawzięty.
Nim się obejrzałem, zatrzymaliśmy się przed drzwiami jego pokoju. Poznałem je, bo byłem tu już wcześniej, kiedy pożyczał mi ubranie. Zabrałem dłoń z szyi i grzecznie dotknąłem tylko czarnych szat na piersi. Nacisnął klamkę i po chwili byliśmy w środku.
Myślałem, że rzuci mną od razu o podłogę, żebym gorzko pożałował za moje wcześniejsze zachowanie, ale bardzo delikatnie ułożył mnie na swoimi łóżku.
- Poczekaj. - Zabrzmiało jak rozkaz, ale nie zamierzałem się kłócić.
Odwrócił się i podszedł do szafki. Wyciągnął z niej małą buteleczkę i wrócił do mnie.
- Zdejmij spodnie - powiedział nadal dość despotycznie i odwrócił wzrok, w którym nie mógł ukryć lekkiego zakłopotania. Jego szyja nawet w tym słabym, niezbyt jasnym świetle wpadającym przez okna do pokoju, wyróżniała się na tle białawej skóry reszty ciała.
Przesunąłem się na skraj łóżka, prawie dotykając nogą jego nogi i ostrożnie zdjąłem dolną część garderoby. Bolało jak cholera, a cala nogawka była we krwi. Zabrał ode mnie spodnie i nakazał położyć się na brzuchu.
- Co chcesz zrobić? - Łypnąłem na niego pytająco.
- Czy to nie oczywiste, że chcę ci pomóc? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jesteś lekarzem?
Spojrzał na mnie spode łba.
- Dobrze, już dobrze - powiedziałem szybko i położyłem się, jak mnie prosił.
Po chwili poczułem, że klęka, a materac ugina się pod ciężarem kilkudziesięciu kilogramów. Jego chłodne palce spoczęły na moim udzie i wzdrygnąłem się.
- Jeszcze nic nie zrobiłem - rzekł dość ostro, a potem dodał: - Nie powinno boleć.
Przekręciłem głowę, ciekawy co zamierza. Otworzył buteleczkę i wylał jej zawartość na moją ranę, która od momentu dotknięcia jej przez He Xuana, nie krwawiła, ale bolała jakby stado diabłów robiło tam sobie festiwal z fajerwerkami, które uparcie wybuchały wewnątrz mojego ciała.
- Za chwilę poczujesz ulgę.
Odłożył pusty flakonik, ale nadal nie puścił mojej nogi i nadal na nią patrzył.
- Mu Qing.
Podniósł wzrok na moją twarz.
- A jak twoja rana?
- Nic mi nie jest - odrzekł bez emocji.
Przekręciłem głowę jeszcze bardziej za siebie.
- Widziałem jak pięść Quan Yizhena rozrywa ci szatę. To nie wyglądało jak "nic mi nie jest".
- Nie twoja sprawa.
- Właśnie, że moja! - Uniosłem głos. - Ty możesz oglądać moją ranę, a ja twojej już nie?
- O czym ty gadasz? - Zapieklił się. - Nie chciałem cię oglądać, tylko ci pomóc!
- To dlaczego nadal mnie trzymasz?
Dopiero zdał siebie z tego sprawę i szybko zabrał dłoń.
- ... - Teraz nie tylko jego szyja, ale i twarz nabrały rumieńców.
- Pokaż mi - poprosiłem.
- Nie.
- Pokaż mi - nalegałem. - Nie jestem lekarzem, ale też potrafię zadbać o kogoś. Poszukaj tego specyfiku i tym razem ja poleję nim twoją ranę.
- Nie.
- Nosz kur... - W porę się powstrzymałem przed dokończeniem, bo wiedziałem, jak bardzo tego nie lubił.
Opadłem z powrotem na łóżko, nurkując twarzą w pościeli. Westchnąłem. Materiał pachniał nim.
Uspokój się!
- Mu Qing, chcę ci pomóc. - Mój głos nie był zbyt wyraźny, bo nie podnosiłem twarzy z miękkiej kołdry.
Wiedząc, że mężczyzna tu śpi... nie miałem ochoty się podnosić.
Usłyszałem jak wstaje i mówi:
- Nie mam więcej mikstur.
Ach! Więc o to chodziło!
- To dlaczego straciłeś ją na mnie? - Przekręciłem się i usiadłem, starając się nie ruszać za bardzo nogą. Nie wiedziałem jak ten płyn działa i czy ulga, jaką odczuwałem, była tylko tymczasowa czy na stałe.
- To nic poważnego. Poza tym ty nie umiesz obchodzić się z energią, a ja tak, więc o wiele szybciej się wyleczę, nawet bez twojej pomocy i magicznych przedmiotów.
- To nie jest fair.
- Dla mnie nie ma znaczenia, co myślisz.
Dlaczego był taki zimny, nawet jak wyciągałem ku niemu pomocną dłoń?
- Mylisz się - oznajmiłem, patrząc prosto w jego czarne oczy.
Chciał coś powiedzieć, może nawet krzyknąć, żebym się nie wtrącał lub coś podobnego, ale zamilkł.
Za to ja bez ostrzeżenia złapałem go za pas szaty i przyciągnąłem bliżej łóżka.
- Co...?
- Już cicho bądź. Stój spokojnie i pozwól mi w końcu zrobić coś dla ciebie.
Jak nie po dobroci, to siłą.
Patrzył na mnie przez chwilę: w szoku, lekkim przestrachu, ale też ze skrępowaniem, a potem szybko odwrócił wzrok. Jednak nie odsunął się. Uznałem to za przyzwolenie na to, co chciałem zrobić.
Podsunąłem się na skraj łóżka i zacząłem odwiązywać pas. Chciałem to zrobić szybko, żeby w końcu obejrzeć jego krwawiący bok, ale dłonie tak mi się trzęsły, że nie mogłem nic poradzić na moje nieskoordynowane ruchy. Siłowałem się przez dłuższą chwilę i czułem coraz większą złość na jego ubrania, a także na siebie.
W końcu chwycił mnie za palce. Podniosłem głowę, a Mu Qing patrzył na mnie z góry. Coś w jego wzroku mnie zaniepokoiło, coś było w nim groźnego.
- Puść. - Usłyszałem lodowaty ton.
Od razu posłuchałem i zauważyłem, że powoli odsuwa moje dłonie od pasa i kładzie trochę niżej, na swoje biodra. Nie mogłem zrozumieć, po co to zrobił, ale ten gest był dziwnie podniecający i właśnie coś zrobiło salto w moim żołądku. Tymczasem Mu Qing ze swoim spokojem wrócił do odwiązywania kawałka materiału, który mi sprawił tyle problemu. On za to poradził sobie z nim w mgnieniu oka.
Położył go na oparciu krzesła i powoli, niemal zmysłowo zaczął zsuwać z ramion zewnętrzną szatę, a po niej wewnętrzną. Nie zdjął ich całkowicie. Zatrzymały się na biodrach, gdzie jedyną blokadą przed ich upadkiem były moje dłonie.
Kurwa! Cholera! Ja pierdole!
Miałem tak suche gardło, że nie miałbym nic przeciwko zalać je czymś... Gęstym, płynnym, lekko klejącym i wcale nie byłby to kisiel ani gorąca czekolada!
Nie, nie... Tak, tak, tak... Właśnie tego chciałem w tej chwili.
- Nie puszczaj. - Głos miał nadal chłodny, ale była w nim też prośba lub coś co miało ją przypominać.
Przestałem gapić się w miejsce pomiędzy jego dwoma dobrze wyczuwalnymi pod moimi drżącymi dłońmi biodrami i z dołu popatrzyłem wyżej. Na bladym brzuchu rysowały się proporcjonalne mięśnie brzucha. Obok, po prawej stronie bok pokrywała ciemnoczerwona maź, a rana wcale nie wyglądała na małą. Przełknąłem ślinę, siląc się na spokój. Pozorny spokój, zwłaszcza w mojej klatce piersiowej. Wyżej brzucha dostrzegłem dwie jasne i idealne piersi z małymi sterczącymi brązowymi sutkami, a podnosząc wzrok jeszcze wyżej, spotkałem się z atramentowymi oczami.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy i od razu pożałowałem, że w porę nie przerwałem mojej chęci poznawania tego męskiego, bladego i idealnego ciała. Przeszywał mnie, aż dostałem gęsiej skórki. Wwiercał się w mój umysł i jego twarz przesłoniła mi wszystko inne.
Zarumienione policzki, szyja, która była taka delikatna, jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej i te lekko otwarte usta. Nie mogłem im w końcu nie ulec.
Wstałem i mocniej ścisnąłem za odstające, twarde kości miednicy. Otworzył szerszej tą hipnotyzującą mnie cześć twarzy, do której miałem plany, odkąd go zobaczyłem. Chciałem patrzeć na usta, które się otwierają, chciałem kiedyś zobaczyć tam uśmiech, który odsłoni te białe proste zęby, tak ładnie komponujące się z jasnym, nieskazitelnym ciałem,
Tak, te usta... Marzyłem, żeby się wygięły w uroczą podkówkę, którą tylko ja bym spowodował. Pragnąłem by ta mała szparka, zazwyczaj szczelnie zamknięta w grymasie niezadowolenia i wściekłości zmieniła się. Tylko dla mnie. Chciałem być jednym, który jest tego przyczyną i który to widzi.
I właśnie miałem okazję, by spróbować spełnić swoje małe egoistyczne pragnienie. Więc nie zawahałem się. Połączyłem nasze usta. Moje gorące i suche z wyczekiwania, jego chłodniejsze, ale lekko wilgotne.
Odsunął głowę w tył, ale szybko przysunąłem się bliżej, nie pozwalając na rozłączenie.
- Nie uciekaj - szepnąłem, kiedy znów się oddalił.
- To nie... - Nie dałem mu dokończyć.
Nie pozwolę, żebyś coś mówił! To zawsze sprowadzało się do kłótni, więc nie tym razem, mój drogi. Zamknę ci te usta swoimi, żebyś poznał mnie z innej strony i doświadczył przyjemności, jaka może płynąć z naszej znajomości.
Mruknął niezadowolony i położył dłonie na moich ramionach. Nacisnął na nie, próbując się wyswobodzić, ale nie użył dużo siły. Tak, jakby robił coś wbrew sobie, ale jednocześnie podobało mu się i nie mógł się zdecydować.
Pomogę ci podjąć decyzję - pomyślałem i mocniej na niego naparłem, przybliżając się do jego odkrytej piersi.
W dalszym ciągu go nie puszczałem, tak jak sobie tego życzył, a on trzymał ręce na moich ramionach. Zamiast mnie odpychać, zaciskał palce, coraz boleśniej zagłębiając się w moim ciele. Wysunąłem język, nie mogąc się dłużej powstrzymać i moje ciało przeszedł prąd, kiedy dotknąłem jego.
- Kurwa. - Wymknęło mi się.
Odsunął się i warknął.
- Nie klnij.
Otworzyłem oczy.
- Przepraszam - wydyszałem i znów wpiłem się w niego. Tym razem od razu oddał mi tą słodką pieszczotę i objął ramieniem.
Przytknąłem tułów do niego, ignorując napięcie w bieliźnie i zacząłem delikatnie dotykać nagiego brzucha. Jego szata trzymała się dzięki naszym stykającymi się biodrom i choć i ja i on już byliśmy podnieceni od samego całowania, to nie uciekał. Za to jego skóra... Była teraz taka gorąca. Tężała od mojego dotyku i w ogóle nie przypominała tego chłodnego mężczyzny, jakim był na co dzień. Jakby stał się innym człowiekiem.
Jedną z dłoni oparłem na jego gwałtownie unoszącej się piersi, a drugą ostrożnie odszukałem ranę na boku. Pod palcami wyczułem ją na niemal anielskim ciele i samym dotykiem poznałem wielkość. Język Mu Qinga wślizgiwał się do moich ust, tak jak ja delikatnie prześlizgiwałem się opuszkami po jego wilgotnym od krwi brzuchu i żebrach. W ogóle nie protestował i nie próbował mnie zatrzymać. Jęczałem, kiedy gładziłem ranę, jakby to mnie miało coś boleć. Za to każde moje dotknięcie wprawiało go w jeszcze bardziej dziki nastrój. Oddychał coraz gwałtowniej i właśnie zaczął ściągać mi koszulę, którą wcześniej od niego dostałem.
Uniosłem ramiona, żeby szybciej pozbyć się zbędnego materiału, ale kiedy przerwaliśmy pocałunek, zatrzymał go pod moją brodą, zasłaniając twarz.
Na skórze, na pulsującej szyi poczułem jego usta, które wzmagały moją żądzę. Zacisnąłem powieki i zęby, żeby nie krzyknąć, a on niespokojnie przejeżdżał gorącym i wilgotnym językiem w dół, do obojczyka. Zaczął go całować i lizać delikatną skórę w zagłębieniu. Byłem tam tak wrażliwy, że mimo usilnych prób zachowania spokoju, wydałem z siebie głuchy odgłos. Zatrzymał się, by zaraz przylgnąć mocniej i zassać się.
W umyśle kłębiły się tysiące myśli. Jedne gorsze od drugich, ale każdej chciałem spróbować, poczuć, zrobić z nim, w nim, na nim, przy nim, bo wszystkie dotyczyły tego generała.
- Twoja ra-na - wyjęczałem, póki miałem nadal resztki świadomości.
Odsunął się i zdarł ze mnie koszulę.
- Teraz się to martwisz? Kiedy wsadziłeś już tam paluchy? - Słowa były niemiłe, ale i tak się uśmiechnąłem.
- Najwidoczniej. - Zaśmiałem się.
- Już mówiłem, że nic mi nie będzie. Na mnie wszystko goi się jak na psie, więc jak skończymy, to już nawet nie będę krwawić.
- Skończymy?
- To o co się prosiłeś.
- Ja się prosiłem? - Nie wierzyłem, że to mówi.
- A kto inny tak na mnie patrzył? - warczał.
- To ty się tak na mnie gapiłeś!
- Niby jak?
- Takim wzorkiem, jakbyś chciał mnie pożreć!
No przecież to była prawda! Nie zaprzeczysz mi!
Znów zacisnął usta i ściągnął brwi.
- Pożreć cię... - powtórzył w zamyśleniu. - Dobrze - wycedził i pchnął mnie na łóżko. - Skoro chciałem cię pożreć i ty pierwszy zacząłeś mnie całować, to nie wiń mnie za to.
Jego szaty wylądowały na ziemi. Wyszedł z nich, zdjął buty i w samych luźnych spodniach, w których coś ewidentnie wypychało materiał poniżej pasa, ukląkł miedzy moimi nogami. Nie mogłem przestać wpatrywać się w jego nagi tors, gdzie z prawej strony widniała czerwona krwawa pręga.
- Jesteś ranny - powiedziałem i na pewno zabrzmiało to jak wymówka lub zalążek strachu.
- Ty też.
- Dzięki twojemu lekowi nic mi nie jest.
- A czy ja choć przez chwilę narzekałem, jak mnie dotykałeś? Powiedziałem choćby słowo, że coś mnie boli? - Jego głos był taki nieprzyjemny i lodowaty, że powinienem przy nim drżeć z zimna
- ...nie - odparłem.
Ja drżałem. Ale na pewno nie z zimna.
Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Może chociaż to czymś obwiążemy? - Nie dawałem za wygraną.
- Boisz się mnie?
- Nie żartuj sobie. Martwię się tylko. - Starałem się zachować stoicki spokój, choć jego umięśnione ciało nade mną i ten wzrok, wcale nie pomagały.
- Martw się lepiej o siebie.
Zbliżył się do moich ust i wyszeptał wprost do nich.
- Nigdy tego nie robiłem. Z nikim. - Nie wyglądał na zażenowanego, że mimo swojego wieku, byłem dopiero "tym pierwszym". To brzmiało bardziej, jakbym miał otrzymać niewyobrażalną nagrodę, którą strzegł i z nikim się nią jeszcze nie podzielił.
- A ja nigdy z facetem, ale to nie może być bardzo trudne.
- Lub bolesne - dodał.
Patrzyliśmy na siebie długą chwilę.
- Dobra, wygrałeś, pierwszy możesz być na górze. - Niechętnie się zgodziłem.
Fuck! A jakie miałem wyjście z tym wściekłym czarnym psem nade mną, łypiącym jakby chciał mi się wgryźć w szyję?!
- Jak pierwszy? - Wydawał się całkowicie zaskoczony. - Sugerujesz, że też będziesz chciał dominować?
Mu Qing! Nie wierzę, że w to wątpiłeś!
- Oczywiście! Nie jesteśmy przecież jak Xie Lian i Hua Chen albo Mistrz Wiatru i Czarna Woda! Obaj chcemy być na górze, więc musimy się jakoś dogadać! - To było coś, na co definitywnie musiał się zgodzić.
Widziałem, że jego szczęka się zacisnęła, a mięśnie na żuchwie uwidoczniły. Był zły. Lecz nadal nic nie odpowiedział. Badał mnie wzrokiem, czy mówię poważnie, ale trwałem przy swoim, patrząc na niego intensywnie.
Niespodziewanie opuścił się niżej na łokciach i mocno przywarł do moich ust.
- Dobra - mruknął i przegryzł mi dolną wargę.
Uśmiechnąłem się triumfalnie. No I to mi się podoba!
Liznął mnie po ustach i wepchnął język głęboko, prawie aż po gardło. Przez kilka sekund nie mogłem oddychać, a moja najwrażliwsza część ciała z twardej zmieniła się w mega twardą. Niemal czułem, jak przez ten dziki pocałunek nieomal doszedłem. Z kobietami nigdy mi się to nie zdarzało. Dlatego, kiedy cofnął język, pozwoliłem sobie na jęk. Bezwstydny, słodki i pełen gorącego podniecenia.
Odsunął głowę.
- Zdecydowanie bardziej lubię, jak jęczysz, niż przeklinasz. - Zerknął w moje lekko zamglone od emocji oczy. - Tak podoba ci się, jak robimy to ostro? - zapytał, przejeżdżając kciukiem po moich wargach i policzku.
Oddychałem szybko, łapiąc oddech.
- To... było całkiem niezłe. - Kolejne kilka oddechów. - Nie spodziewałem się tego po tobie, Mu Qing. Zawsze wydawałeś się taki spokojny, niepewny i nieśmiały.
- Tylko przy tobie i twoim frywolnym ciele mogę sobie na to pozwolić. Kiedy tak reagujesz - nacisnął na moje krocze, aż wstrzymałem powietrze - wiem, jak bardzo chcesz moich pieszczot i jaką sprawiają ci przyjemność.
- Ach! - Ścisnął jeszcze mocniej.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a kręgosłup wygiął się w górę.
- To, że zawsze jestem spokojny i staram się nie pokazywać emocji, to nie znaczy, za nic nie czuję. Zwłaszcza, jak na ciebie patrzę. - Cmoknął mnie lekko w szyję. - Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś taki jak ty wyciągnie ze mnie żar, który od zawsze tłumiłem.
Otworzyłem ledwo przytomne oczy i spotkałem się z jego rozszerzanymi źrenicami. Wyglądał teraz jak prawdziwa bestia, która spogląda na swoją ofiarę. Usta miał bardziej czerwone niż zawsze, jakby usmarował je krwią.
- Nie mogę powstrzymać moich myśli, kiedy widzę cię tak pobudzonego.
Przełknąłem i poczułem metaliczny posmak. Warga mi pulsowała i nie mógł tej rany zrobić nikt inny, tylko ten brutalny generał.
Zaśmiałem się bez strachu i bezwstydnie powiedziałem:
- Ja nie mogę wyprzeć z umysłu obrazu ciebie pode mną i moich spragnionych ust na twoim bladym ciele. - Chyba się minimalnie uśmiechnął i przytknął nos do mojego mostka. - Wiele razy wyobrażałem sobie, że pieszczę językiem twoje sterczące sutki, dotykam je samym koniuszkiem, a ty wijesz się z mojego powodu.
Coś mocno chwyciło mnie za lewy sutek i pociągnęło w górę.
- Kurwa! - krzyknąłem i zamknąłem mocno oczy.
- Nie przeklinaj - rzekł spokojnie, wypuszczając mnie. Jego zęby zastąpił gorący i wilgotny język, który teraz lekko lizał bolące miejsce. Znów ugryzł i tym razem powstrzymałem się przed powodzeniem czegokolwiek. Dłoń, którą trzymał swoją szablę, przesuwał po mojej drugiej piersi. Jego skóra była sucha i gruba, przez to, kiedy bliźniaczo chwycił za drugi sutek i ścisnął, wydawało mi się to jeszcze boleśniejsze. Zdecydowanie nie miał czucia, ale mój penis zareagował tak samo jak przy poprzednim pocałunku.
Kurwa, nie mogę dojść od samego całowania lub dotykania mojego ciała! Feng Xin, weź się w garść!
- Boli? - zapytał głębokim głosem, którego nigdy wcześniej u niego nie słyszałem.
Uniosłem powieki. Ciągle nachylał się nad moją klatką piersiową i językiem wyznaczał sobie drogę z jednego sutka do drugiego. Oba były czerwone i lekko opuchnięte. Wrażliwsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Złapałem go za głowę, za włosy i energicznie przyciągnąłem do siebie, znów boleśnie łącząc nasze zakrwawione usta. Dolna warga piekła od rany, jaką mi zadał, lecz w tej chwili nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Jego język oplatał mój, jego oddech był naszym oddechem, nasze zęby stuknęły o siebie, ale żaden z nas nie zwrócił na to najmniejsze uwagi. Jego noga naciskała na moje krocze, moje kolano jego.
Dłońmi nadal ściskał mi sutki i znów zajęczałem. Ale tym razem nie pozostałem bierny. Wbiłem swoje palce w jego napięte plecy i z całej siły przycisnąłem do siebie. Mruknął, a ja poczułem małą satysfakcję. Jednym ruchem przechyliłem go na bok i usiadłem okrakiem na jego brzuchu, podnosząc talie prosto. Oboje byliśmy bez koszulek, jedynie w bieliźnie, w której nic się nie dało ukryć.
Patrzył na moje ciało, mój lubieżny uśmiech, zobaczył jak jestem podniecony i w końcu sam się uśmiechnął. Krył się tam mrok, ale był to pierwszy tak piękny uśmiech, jaki udało mi się uświadczyć na tych wiecznie zaciśniętych ustach. Tylko ja wiedziałem jaki jest, tylko ja mogłem zobaczyć prawdziwego Mu Qinga. Moje serce galopowało po tym, co ze sobą robiliśmy, a wciąż byliśmy ubrani. Zamierzałem wreszcie to zmienić.
Przesunąłem się niżej, pomiędzy jego nogi. Ciągle mnie obserwował z tym swoim nowym, cudownie seksownym uśmieszkiem. Pocałowałem jego brzuch, pępek i podbrzusze. To były lekkie cmoknięcia, ale i tak jego członek drgnął. Uśmiechnąłem się.
Byłeś dla mnie taki brutalny, więc ja będę delikatny.
Zębami złapałem za górę spodni. Nie zamierzał przegapić tego spektaklu, a ja cieszyłem się, że na własne oczy przekona się, co z nim zrobię. Podniósł biodra, żebym nie miał problemu ze zdjęciem ostatniego kawałka materiału, który więził jego pokaźne przyrodzenie. Widziałem dobrze jego zarys i już wiedziałem, że seks z nim będzie ostry. Mu Qing chyba myślał, że uwolnię jego twardą męskość, ale ledwo odkryłem polowe biodra oraz część łona i puściłem gumkę. Zacząłem lizać jego odkryte uda, delikatną skórę pod biodrem. Muskałem ustami blisko jego krocza, ale nadal nawet go nie ruszyłem.
Na jasnym materiale, pod którą rysowała się końcowa jego ptaszka, pojawiła się mokra plamka. Zapewne w porównaniu do mojego bezbarwnego płynu, to generał wydawał się jeszcze mało pobudzony. Ja od jakiegoś czasu czułem, że jestem tam po prostu mokry. Od tego pocałunku, od jego bolesnych zabaw moimi sutkami. Już kilkukrotnie byłem na skraju wytryśnięcia i chyba tylko siłą woli udało mi się powstrzymać.
Przestałem go w końcu lizać i przez materiał złapałem za wybrzuszenie. Zasyczał. To brzmiało tak pięknie, że w następnej chwili zerwałem spodnie i od razu wziąłem większą część penisa do buzi. Powiedział coś, czego w ogóle nie zrozumiałem, ale pulsował jakby miał zaraz wybuchnąć. To było niesamowite uczucie: widząc go na skaju i czuć w gardle. Jednak udało mu się powstrzymać, więc zacząłem zabawę.
Wnętrze moich ust było suche, więc teraz powoli wyciągnąłem go, delikatnie przesuwając po języku. Kiedy wyszedł cały, liznąłem śliski i lekko słonawy czubek. Schodziłem niżej, całując i dokładnie otaczając go wilgotnym językiem. Trzymałem go u nasady i nawilżałem trzon od góry do dołu. Zerknąłem na Mu Qinga - nie potrafił oderwać ode mnie wzroku. Usta znów miał lekko otwarte i siłą powstrzymywałem się, żeby nie zamknąć ich moimi.
Nie. Teraz mam coś innego do zaspokojenia.
Kiedy cały już błyszczał od mojej śliny, znów włożyłem go do ust. Tym razem powoli zanurzałem go w siebie, obejmując miękko. Mięśnie jego podbrzusza napięły się i pod koniec mojej leniwej wędrówki jednym szybkim ruchem włożył mi go całego. Końcówka zatrzymała się dopiero na moim gardle, łaskocząc je. Nie zakrztusiłem się, ale kilka łez pojawiło się w moich oczach. Uniosłem lekko głowę, złapałem oddech i znów do końca przyjąłem jego nabrzmiałego członka. Odsunąłem się odrobinę i zacząłem ssać. Ponownie westchnął, a ja znów przyjąłem go całego. Powtórzyłem ruch, cofając głowę, aż do tkliwego szczytu jego męskości i opuszczając. I jeszcze raz. I znów.
Po kilku minutach robienia mu dobrze, ścianki gardła zaczynały mnie piec, ale nie mogłem przestać. Mu Qing był tak bardzo podniecony. Jęczał, kiedy miałem go w ustach, kiedy ssałem i lizałem jego najwrażliwszą część.
W pewnym momencie złapał mnie za głowę i docisnął do podbrzusza, aż zanurzyłem nos w jego lonie i łaskoczących czarnych włoskach. Jednak nie doszedł. Poluźnił chwyt i uniósł moją głowę, wyciągając ze mnie swój ogromny pal. Nadal twardy, mokry od śliny upadł na jego brzuch, a długa strużka mojej śliny i jego soków uparcie łączyła moje usta z nim.
Chwycił za mój podbródek i wytarł oczy z łez. Pocałował czule, liżąc moją brodę, usta i policzki. Byłem zmęczony, ciężko oddychałem, ale nie mogłem się nie uśmiechać.
- Nie jest mały - powiedziałem z chrypką, nie kryjąc szczerości.
- Twój także na takiego nie wygląda - rzekł przy moim uchu, po czym jego dłoń powędrowała do moich spodni. - Tak cię podnieciło robienie mi loda? - mówił głośniejszym szeptem.
Zamknąłem oczy, bo naprawdę cały czas byłem na skraju. Jego pewny chwyt na mojej własności spowodował kolejną falę gorąca i drżenie ciała.
- Ledwo cię dotknąłem, a już prawie doszedłeś. Jak chciałeś być na górze? - Prawie się zaśmiał. - Myślisz, że zdołasz mnie zaspokoić?
Wygiąłem usta w uśmiechu.
W końcu pokazał jaki jest naprawdę.
Zupełnie taki jak ja. Tak samo jak ja uwielbiał mi dogryzać i patrzeć jak się denerwuję.
- Strach cię obleciał i chciałbyś, żebym to ja jednak przeleciał ciebie? - zapytałem, nie reagując na poprzednią zaczepkę.
- Zapomnij o tym. Dziś będziesz pode mną i z chęcią zobaczę jak wijesz się z rozkoszy.
Dzikus. Brutal. Zwierz. Wyposzczona i okrutna bestia!
Mój Generał.
Na co dzień prawie się nie odzywał, a w takich chwilach potrafił powiedzieć to, co chciałem usłyszeć i co przyjemnie wibrowało w moim ciele. Miałem świadomość, że każde jego słowo jest prawdziwe. To co mi obiecywał, wierzył, że tak właśnie będzie. Ani przez chwilę w to nie wątpił.
Może dlatego, że był generałem, to wiedział jak dotrzeć do tak trudnych ludzi jak ja? Jak ich sobie podporządkować i zrobić sobie z nich posłuszną zabawkę?
Do tego potrafił w jedynej chwili zmienić swoją osobowość. Dla wszystkich wkoło zimny i bardzo zasadniczy, małomówny, nie lubiący podważania jego słów i sprzeciwianie się mu. W sprawach łóżkowych gorący i niezaspokojony. Mówi się, że cicha woda brzegi rwie i to do niego świetnie pasowało.
- Feng Xin, połóż się. - Wyrwał mnie z zamyślenia. Moje imię w jego ustach brzmiało tak podniecająco, że moje ciało od razu zareagowało. - Jeszcze jesteś ubrany. - Zauważył, po czym jednym ruchem ściągnął mi spodnie i pchnął w poduszki.
- Za grosz w tobie delikatności - stwierdziłem, ciągle patrząc mu w oczy.
- Obaj jesteśmy mężczyznami. Czy nie chodzi więc głównie o zaspokojenie?
- Hmm? To zaspokój mnie, generale - rzuciłem mu wyzwanie.
Ukląkł przy moim boku na czworaka i pocałunkiem zmusił, żebym zanurkował głową w poduszce. Leżałem, a on wdrapał się na mnie. Byłem otoczony jego zapachem. Spał w tej pościeli, kładł na niej swoje ciało. Może miewał tu koszmary, a może mokre sny. To miejsce, należące wyłącznie do Mu Qinga, było najlepsze do zrobienia z nim tego po raz pierwszy.
Obaj byliśmy już nadzy i coraz większe krople podniecenie lądowały na naszych brzuchach. Objął mnie jednym ramieniem za szyję, a drugą pieścił bolące sutki. Chyba naprawdę to lubił, bo nie przestawał nawet jak głośno zawodziłem, że robi to za mocno.
Zarzuciłem mu ręce za głowę, ciągnąc za włosy i w końcu rozwiązując wysoko związaną kitę. Po chwili zrobił to samo z moimi włosami i teraz nasze twarze otaczał istny busz czerni i brązu.
Całował mnie po szyi i po torsie, za to jego dłonie uciskały brzuch i podbrzusze. Wierzchem dłoni szturchnął moje naprężone przyrodzenie i krzyknąłem.
- Blisko jesteś? - zapytał z nutką ironii.
Dobrze wiedział, że tak, ale chyba chciał usłyszeć te słowa ode mnie.
Naprawdę jesteś zboczony, Mu Qing!
- Generał jest bardzo spostrzegawczy. - Pochwaliłem go i poczułem, jakbyśmy zaczynali kolejną słowną grę.
- Czy mój żołnierz ma jakieś potrzeby, o których chciałby powiedzieć swojemu przełożonemu?
Dobrze wiesz!
- T-tak...ach! - Ta cholera znów mnie dziabnęła! Nie da mi powiedzieć nic spokojnie. - Chcę, żeby geneeeeerał... - Wygiąłem się w łuk, kiedy po raz drugi chwycił mnie w swoje palce. - Przestał w końcu bawić się ze mną jak z dzieckiem i przeleciał jak mężczyzna.
Gładził mnie kciukiem po trzonie, nie puszczając. Jego ruch był pobudzający, ale nie pozwalał dojść, więc moje ciało nadal wiło się w każdą stronę.
- Czyli uważasz to za dziecięcą zabawę? - zapytał chłodno.
Podniosłem rękę do ust i mocno przegryzłem, żeby znów nie zajęczeć -
- Puść - rozkazał. Złapałem oddech i posłusznie spełniłem jego rozkaz. - Weź do ust moje palce. - Poczułem ich chłodny dotyk na gorących wargach i od razu wpuściłem do wilgotnego wnętrza. Starałem się ich nie gryźć za mocno, tylko jak najdokładniej naślinić, bo domyślałam się, co będzie chciał zrobić.
Wyciągnął je i poczułem jak przesuwa się niżej, ku moim nogom. Otarł się jeszcze brzuchem o wierzch naprężonego członka i zaśmiał.
- Naprawdę masz na mnie ochotę.
Nie miałem siły mu odpowiadać, ale nawet bym nie zdążył, bo niespokojnie chwycił mnie za biodra i podciągnął na swoje uda. Uniósł pośladki wraz z miednicą w górę i musiałem bardziej rozszerzyć nogi, żeby otoczyć jego tors. Nie czekając, aż wygodniej się ułożę, wsadził we mnie palec.
Moje gardło opuściło głośniejsze "ach!". Mój członek wypuścił z siebie więcej gęstego bezbarwnego płynu, który spłynął na brzuch. Coś poruszało się tam i z powrotem w moim tyłku i było to dla mnie całkowicie nowym uczuciem. Jego pierwsze wejście spowodowało mały dyskomfort i zażenowało, bo to była przecież moja dupa!
Nim zacząłem dłużej zastanowić się nad tym, jak jest to uwłaszczające, to powiedział słowa, które pomogły zapomnieć o upokorzeniu.
- Jesteś taki ciasny. - Miał gardłowy głos - Miękki i sprężysty, ale taki piekielnie ciasny.
Och, kurwa! Generale, ty zbereźniku! Mów mi tak jeszcze!
Wsadził drugi palec.
- Umm - stęknąłem i spojrzał na mnie, nie przestając drażnić.
Nie zabolało, ale moje podbrzusze zaczynało się cieszyć na tą pieszczotę. Mu Qing nie przestawał poruszać we mnie palcami, delikatnie i bez pośpiech. Rozciągał wnętrze w jedną i drugą stronę. Jego dotyk był taki przyjemny, że nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem cicho jęczeć i mówić, że uwielbiam go, i kiedy pieprzy mój otwór, kiedy mnie gryzie, nie kontrolując swojej siły i kiedy zajmuje się mną tak ostrożnie, niemal z czułością.
Dodał trzeci palec. Nie wszedł tak łatwo jak dwa pozostałe, ale i tak czułem już większy komfort i jeszcze większą przyjemność niż wcześniej. Nic już nie mówiłem, tylko wydawałem z siebie dźwięki rozkoszy jaką mi dawał.
- Podoba ci się? - zapytał.
- Yhm, ach! - To była moja odpowiedź, ale musiała mu starczyć, bo nie wyciągając palców, ułożył moje biodra płasko na materacu i zbliżył do usta. Całował mnie przez chwilę w rytm swoich poruszających się we mnie palców i kiedy naprawdę zaczęło mi brakować tchu, dopiero się odsunął.
Chyba kręciło mi się w głowie. Jego otumaniający zapach, jego duże silne dłonie, płomienne uczucia i niespodziewana namiętność otaczały mnie z każdej strony. Prawie nie spostrzegłem się jak zabiera palce z mojego wnętrza i jedną ręką wysoko podnosi moje nogi. Przycisnął je do mojej piersi, robiąc sobie wygodny dostęp do tyłka. Poczułem jego ciężar na sobie i dopiero kiedy coś twardego i dużego zaczęło brutalnie wdzierać się w moją małą i dziewiczą dziurkę, zrozumiałem, co się dzieje.
Może i przed chwilą zmieścił tam 3 męskie paluchy, ale jego kutas był stanowczo za duży!
- N-nie, nie... pocze... - zacząłem, ale znów mnie uciszył swoimi ustami. Zacząłem mu się wyrywać, bo coś chciało mnie rozerwać!
- Spokojnie. - Mówił między jednym pocałunkiem a drugim. - Rozluźnij się, będę wchodził pomału. - Na razie wszedł tylko jego czubek, a już piekło jak cholera.
Odwróciłem twarz w bok, ale zaraz złapał mnie za policzki i znów przysunął pod jego gorące wargi.
- Nie będzie bolało, jak mi się poddasz i rozluźnisz tam w dole.
Ja pierdole! Jakby to było takie łatwe! Cholerny Mu Qing!
Złapałem go za barki i już miałem siłą odsunąć, ale postanowiłem spróbować go posłuchać. Zaufać mu ten jeden raz. A jak mnie oszuka, to wtedy zdążę go zabić.
Dotknąłem jego napiętego i gorącego karku. Palce wplotłem u samej nasady jego włosów i powoli poruszałem nimi. Czułem jaki był gorący, jaki był napalony. Jego dłonie głaskały moją twarz, moje łydki, które teraz były tuż przy jego głowie, moje stopy i uda. Pogłębiłem pocałunek, wkładając w niego jeszcze więcej namiętności, jeszcze więcej moich pragnień i wyuzdanych pojękiwań. Miałem gdzieś, co o mnie pomyśli, ale chciałem choć raz całkowicie zatracić się w tym uczuciu i dać się mu pożreć.
- Widzisz? - wyszeptał mi wprost do ucha i po chwili pocałował w szyję. - Już jestem cały w tobie.
Oddychałem przez otwarte usta. Między nogami czułem jak coś dużego rozpycha się w moim wnętrzu, choć na szczęście w tej chwili tkwił tylko nieruchomo, oswajając mnie ze swoją wielkością. Moje jądra dotykały jego brzucha i pomyślałem, że naprawdę wszedł do końca.
W dalszym ciągu trwał w tej pozycji i całował mnie po szyi. Puściłem jego głowę i rozłożyłem ręce na boki na poduszki.
Ledwo zaczęliśmy, a ja już jestem ledwo żywy.
Za to on wydawał się świetnie bawić i dopiero rozkręcać.
Przygniótł mnie całkowicie do miękkiego materaca i złapał za ręce, blokując je nad moją głową i przytrzymując jedną ręką.
- Trzymaj je tak - powiedział zmysłowo i wyprostował się na ramionach, które ułożył z dwóch stron mojej głowy. - Odkąd zobaczyłem cię na turnieju, jak oddawałeś ostatni strzał, marzyłem o takim widoku. Twój tors wygląda niezwykle seksownie w tej pozycji, a twoje złote oczy, jakby mnie pragnęły. Aż nie mogę się powstrzymać, żeby... - Nie dokończył, za to uśmiechnął się ciepło.
Ach! Ten uśmiech! Jak on piekielnie dobrze wygląda! - Nie wiem, co to było, ale jak te jego usta choćby odrobinę wyginały się ku górze, to serce zaczynało mi szybciej bić. Czy ja... naprawdę mogłem się w nim zakochać?
Poruszył biodrami. Zrobił to niezwykle powoli, jakby naprawdę zależało mu na moim komforcie. Do tego patrzył wprost na mnie i jak tylko dostrzegał grymas bólu rysujący się na mojej twarzy, to zatrzymywał się. Ciasne wejście piekło, ale był to ból do zniesienia, dlatego gdy wysunął się prawie cały i znów zaczął wsuwać do środka, jęczałem, ale coraz bardziej z rozkoszy i satysfakcji.
- Mu Qing... nie przestawaj... - poprosiłem błagalnie.
- Podoba ci się to uczucie? - Jego głos był przesycony triumfem, ale pieprzyć, że mnie tym wkurzał. Chciałem tylko poczuć jego kutasa w sobie jeszcze raz.
- Jakby mi się nie podobało, to bym ci nie dał mojej drogocennej dupy. - Zaśmiałem się z bólem, bo znów maltretował mnie powolną torturą.
Po chwili jego ruchy zaczęły stawać się szybsze, a ja odczuwałem coraz większą przyjemność. Moje nogi były nadal wysoko, tyłek tak samo, więc z każdą kolejną chwilą penetrował mnie mocniej.
Ręce trzymałem cały czas wysoko nad głową i brak możliwości złapania za nabrzmiałe przyrodzenie, tylko bardziej mnie nakręcało. Materac pod nami uginał się w jednostajnym tempie. Byłem w środku mokry i śliski, więc nie przestawał się poruszać, nawet jak zacząłem kląć i prosić, by zrobił coś i mi ulżył, bo zaraz rozsadzi mi penisa. Oczywiście olał mnie, ale wyprostował swoje plecy, opierając moje pośladki o swoje uda i trzymając za biodra, przyciągał do siebie i odsuwał.
Zacząłem krzyczeć. Wewnątrz uderzał w mój najwrażliwszy punkt i dosłownie nie mogłem przestać. Ból, coś rozsadzającego mnie od środka, żar jego ciała, dotyk dużych i silnych palców oraz to miarowe ocieranie się o ten słodki obszar, doprowadziły mój umysł na sam szczyt i w końcu trysnąłem obficie na brzuch. Mu Qing puścił mnie i znów przygniótł swoim ciężarem. Nie przestawał się dziko poruszać. Gładził mnie po piersiach i gryzł sutki. Miałem już tak wrażliwe ciało, że znów krzyczałem, ale mnie nie wypuszczał.
Kiedy pogodziłem się z faktem, że zaraz dogryzie się do krwi, jedynym płynnym ruchem przekręcił mnie na bok, a zaraz potem na brzuch. Trzymał przedramię na wysokości pasa i przez to tyłek miałem cały czas wypięty w jego stronę. Oparłem się na łokciach, a on posuwał mnie od tyłu. Każdym ruchem wbijał się do końca aż po same jądra. Jedną ręką znów dotknął mnie między nogami i pochwycił w zwinne palce.
- Tak szybko ponownie jesteś twardy? - Zauważył już lekko zziajany i jeszcze mocniej mnie ścisnął.
- Czego... się... spodziewałeś...? - zapytałem, łapiąc oddech.
Nic nie odpowiedział i zaczął poruszać dłonią. Ugryzłem poduszkę, żeby nie skowyć. Naprawdę był dobry w tym, co robił i jeśli to był jego pierwszy raz, to bałem się pomyśleć, jaki będzie jak potrenuje. Oczywiście ze mną.
A może to dzięki mojemu ciału, obudziłem w nim tą bestię?
W każdym razie, choć już ledwo żyłem, był to zdecydowanie najlepszy seks w moim życiu.
Mu Qing jeszcze bardziej przyspieszył. Wiedziałem, że jest już na skraju, bo oddychał coraz gwałtowniej i głośniej i zwiększył szybkość ruchów na moim członku. W końcu wbił się ostatni raz do końca i wytrysnął ciepłą spermą w moim wnętrzu. Sekundę później doszedłem ja i obaj padliśmy wykończeni na łóżko.
Leżał za mną, nadal połączony i obejmował przedramieniem moją talię. Nasze ciała były całe spocone i brudne od mojego wcześniejszego spełnienia.
- I pomyśleć, że nikt mnie wcześniej TAK nie przeleciał. Dopiero nowo poznany generał z innego świata. - Zaśmiałem się. - To jest wprost nie do uwierzenia. Jak w jakimś tanim porno science fiction.
- A już cię ktoś wcześniej przeleciał? - zapytał, i poczułem na karku jego oddech.
- Nigdy, jesteś pierwszy, któremu na to pozwoliłem.
- Hmm? To brzmi jak wyróżnienie - Musnął delikatnie ustami mój bark.
- Bo jest! Nikomu innemu już nigdy na to nie pozwolę. Oprócz ciebie oczywiście, choć następnym razem doświadczysz moich umiejętności.
- Obyś nie rzucał słów na wiatr. - Miał nadal cudownie ochrypły głos.
- No co ty! A co, wątpisz we mnie?
- Martwię się o mój tyłek.
- Ha ha. Nigdy nie robiłem tego z facetem, ale nie pożałujesz.
Wysunął się ze mnie, a razem z nim coś wypłynęło na pościel. Znów się zaśmiałem, a Mu Qing mlasnął, chyba trochę niezadowolony. Usłyszałem, jak sprężyny prostują się, pozbywając ciężaru jego ciała, a sam Mu Qing powiedział:
- Oby. Na razie panie "pewny siebie" idę pod prysznic, więc zanim wrócę poszukaj w mojej szafie ubrań na swój jędrny zadek. Za pół godziny musimy zjawić się na kolacji.
- Yhm - odparłem, choć chyba będzie musiał sam mnie zanieść do łazienki, bo nie miałem siły się podnieść. Nogi bolały mnie nawet przy próbie przekręcenia się na bok, nie wspominając już o wściekle piekącym tyłku.
- Nie śpij, bo się spóźnimy - zawołał z łazienki, na co ja tylko się uśmiechnąłem. - Nie chwal się nikomu, że mam też serce... zawłaszcza dla takiego krnąbrnego drania jak ty.
- Zawsze zimny i nieprzystępny? Zawsze taki porządny, przestrzegający reguł i nielubiący sprzeciwów?
- Zawsze i od zawsze. Każdy generał powinien taki być, żeby móc zachować porządek i dyscyplinę.
- Serio? A więc, co ze mną? - oparłem łokieć o materac i położyłem brodę na wyciągniętą dłoń.
Wyjrzał zza drzwi łazienki. Zaczerwieniona skóra na jego twarzy i szyi była tak fantastyczna, że nie mogłem przestać się się na niego gapić. Na klatce piersiowej i ramionach miał od moich palców wyraźnie różowe pręgi, które zrobiłem mu w chwili uniesienia. Jak bym powiedział, że którakolwiek kobieta tak podniecała mnie samym swoim wyglądem, jak w tej chwili on, to musiałby się spoliczkować za to kłamstwo.
Gdzie ja miałem kiedyś oczy? Mój generał bił wszystkich na łeb!
- Z tobą...? Jak sam widziałeś - dodał.
Widziałem i widzę!
- Ha, ha! - zacząłem się radośnie śmiać.
Uwielbiam tego gościa!
Bardzo bardzo subtelnie się uśmiechnął i jeszcze raz wrócił do mnie. Pocałował słodko w usta i dotknął palcami mojej dolnej wargi.
- Zrobiłbyś w końcu coś z tym rozcięciem i malinkami na ciele.
- Całkiem zapomniałem o tej wardze. Zaabsorbowałeś cała moją uwagę, generale. Nie wiń teraz swojego żołnierza za to niedopatrzenie.
Chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Na wardze poczułem dziwne ciepło i po kilku sekundach ból ustał.
- Z tym ci pomogłem, ale resztą zajmij się sam.
- Hej, czekaj, czekaj. - Wyciągnąłem do niego rękę, ale zdążył wstać z łóżka. - Jak to zrobiłeś? Pokaż mi!
Odwrócił się i ruszył do łazienki.
- Rusz tyłek i chodź ze mną pod prysznic, to ci pokażę. Coś czuję, że jak siłą cię tam nie wyciągnę, to się spóźnimy, a bardzo tego nie lubię.
- To może byś mnie wziął? Jak teraz wstanę, to nie tylko pościel będziesz miał brudną od swojej spermy, ale też podłogę w pokoju i łazience. - Miałem to gdzieś, ale z chęcią dałbym mu się ponieść na rękach, żeby znów się z nim podroczyć.
- Zapomnij. Możesz się tu nawet doczołgać, ale nie brudź mi nic więcej.
Rozejrzałem się po jego sypialni - naprawdę miał tu tylko minimalną ilość mebli i wszystko było ładnie ustawione i poukładane. Jak u prawdziwego żołnierza.
Za to łóżko, które przeżyło nasze harce... Pościel była poszarpana, pognieciona, mokra i w wielu miejscach brudna od krwi. Nawet nie wiem czy mojej czy jego z rany. Jednak jak do mnie podchodził, to widziałem, że już nie krwawiła. Tak jak powiedział jeszcze przed pierwszym pocałunkiem.
Wstałem niechętnie i olewając jego ostrzeżenie o nie uwaleniu płynami ustrojowymi jego sypialni, poszedłem z błogim uśmiechem do łazienki i zamknąłem drzwi.
*
Odkąd poznałem mojego generała, myślałem, że to ja będę stroną dominującą, ja będę inicjował nasze zbliżenia, robił pierwsze kroki ku niemu i z całą pewnością to ja będę na górze. Tyle fantazjowałem o jego rumieńcach, o tym jak i co będę mu mówił, jak na niego patrzył, że nikt inny jak tylko ja nie sprawdzi się w roli "topa", a jednak on całkowicie mnie zdominował.
I co najśmieszniejsze - wcale tego nie żałowałem.
Jego inna strona, tak różna od tej widzianej na co dzień podobała mi się jeszcze bardziej. A fakt, że jedynie ja znałem tą drugą dziką i nieokiełznaną naturę, gdzie brał mnie jak chciał, całował do nieprzytomności i kochał się ze mną, tak że nie mogłem stać prosto na nogach... to było kurwa najlepsze!
Myślałem, że jest humorzasty, że nie dogadamy się nigdy, a nasza burzliwa znajomość będzie tylko łańcuchem kłótni i chorym wyżyciem się na sobie. Tymczasem, było w nim tyle seksownej, słodkiej i brutalnej namiętności, że to wszystko podniecało mnie jak nigdy i czułem, że dobrze o tym wie.
Jakby przejrzał mnie na wylot już na samym początku naszej znajomości.
Mój Generał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro