Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sequel ~ Ostatni deszczowy dzień ~ (2/2)

(Choć rozdział nazywa się "Ostatni deszczowy dzień", to po przeczytaniu go w całości uważam, że powinno się go zmienić na "Ostatni CUKROWY dzień" albo "Pierwszy dzień niekończącego się cukru".

Oto ostatnia dawka HuaLianowych słodyczy ❤️)

POV Xie Lian

- Gege, Gege. - Usłyszałem nawoływanie.

Tylko jedna osoba tak mnie nazywała, dlatego prawie od razu się zbudziłem i otworzyłem oczy. Pomieszczenie, w którym się znalazłem było ciemne i wypełniało je tylko migoczące światło.

Odwróciłem twarz w lewo, potem w prawo. Gdzie nie spojrzałem wszędzie były zapalone świece. Dawały przyjemny dla oka poblask, a ich subtelny zapach potrafił zmienić atmosferę każdego miejsca. Właśnie tak, jak w tej chwili. Dziesiątki małych tańczących ogników na szczycie woskowych filarów uspokajały mnie i już całkowicie zapomniałem o wszystkich zmartwieniach. Przez chwilę nawet zapomniałem gdzie byłem albo raczej nie zwróciłem uwagi, w jakiej sytuacji się znalazłem.

Na szczęście miałem kogoś, kto sprowadził mnie na ziemię.

- Gege, uspokoiłeś się już? - Głos San Langa rozbrzmiał łagodnym echem po zamkniętym pomieszczeniu.

- San Lang? - Musiałem się upewnić, że nie śpię, więc wyciągnąłem rękę, żeby dotknąć osoby za sobą.

Ledwo uniosłem dłoń, a zorientowałem się, że jestem w wodzie, a dokładnie leżę w wannie. Podniosłem głowę z mojego tymczasowego oparcia i spojrzałem w dół. Świece były na tyle jasne, że dojrzałem pod wodą moje nagie od połowy w dół uda. Dookoła nich były drugie odziane w szkarłat, z bosymi stopami. Jedna noga była zgięta w kolanie mniej więcej na wysokości, gdzie czerwona pożyczona przez chłopaka szata kończyła się i lekko unosiła na wodzie, a na tym kolanie spoczywała luźno znajoma dłoń.

Nie zastanawiając się długo, wsunąłem pod nią swoją i złączyłem nasze palce.

- Tęskniłem za tym uczuciem - wyszeptałem. - Brakowało mi ciebie.

Jego chłodne palce zacisnęły się na moich i przyciągnęły do mojej piersi. Druga ręka ścisnęła mnie za brzuch i dopiero sobie uświadomiłem, że San Lang leżał razem ze mną w wannie. Ze mną, a raczej za mną i przez ten cały czas, odkąd zasnąłem, to prawdopodobnie nie puścił mnie nawet na chwilę. Opierałem się plecami o jego klatkę piersiową pół siedząc, pół leżąc na nim i dopiero teraz, kiedy się obudziłem, zgiął nasze ciała bardziej w przód i jeszcze mocniej przytulił.

Oparł brodę o mój bark, a chłodny oddech owiał mi ucho, gdy wyszeptał kolejne słowa:

- San Lang też tęsknił - Moje plecy przeszedł lekki dreszcz. - I martwił się o Gege.

- Dlaczego się martwił? - zapytałem, starając się zapomnieć, w jakim stanie zastał mnie w mieszkaniu i nie spalić się ze wstydu.

- Byłeś taki zimny...

- Bo zmokłem! - odparłem od razu.

- Leżałeś na podłodze w mokrych ubraniach...

- B-bo... nie chciało mi się przebierać. Ha, ha... - Dopiero docierało do mnie, co mógł sobie pomyśleć, kiedy mnie zobaczył.

- Wcale to tak nie wyglądało... Przyznaj się, co się dziś stało? Pierwszy raz widziałem cię tak bezsilnego.

- Przepraszam, naprawdę cię przepraszam. - Otworzyłem usta, chcąc powiedzieć, żeby zapomniał o tym zdarzeniu, ale byłem pewien, że nie zapomni. - Już wszystko jest dobrze. Miałem po prostu zły dzień, ale od kiedy się pojawiłeś, to już wszystko będzie dobrze. Nie mam żadnych problemów, kiedy jesteś obok mnie.

Chłodnymi ustami musnął mnie w szyję.

- Nic się nie naprawi, tylko dlatego, że będę obok. Proszę, opowiedz mi wszystko. Dlaczego tak nagle powiedziałeś, żebym cię zabrał ze sobą i nie opuszczał. Rano, jak się żegnaliśmy, to jeszcze byłeś wesoły, a kilka godzin później prawie wpadasz w hipotermię i zachowujesz się całkiem jak nie ty.

- Ha, ha.... Prawda, zachowywałem się dziwnie. Już nie będę. - To nie było rozwiązanie problemu, ale jak mogłem mu teraz powiedzieć, co myślałem o nim i o nas, gdy leżałem na podłodze? Jak mogłem się przyznać, jak bardzo samotny się czułem i jak bardzo go pragnąłem?

Moje gardło było ściśnięte z nerwów i sam nie wiem dlaczego, ale miałem silną chęć zwyczajnie wtulić się w jego szyję i zapomnieć o całym świecie.

To byłoby najłatwiejsze i dlatego wbrew temu, co zrobiłbym zawsze, czyli jeszcze raz przeprosił i opowiedział dokładnie, co się wydarzyło, ucieszył się na jego uśmiech i każde słowo wsparcia, które niejednokrotnie mi dawał, tym razem nic takiego nie uczyniłem.

Nie przejmując się szatą, która nie była niczym przewiązana i mogła w każdej chwili się rozsunąć, odepchnąłem jego ramiona od siebie i odwróciłem się przodem. Był tym całkowicie zaskoczony, a jeszcze bardziej, że rzuciłem ramiona na jego szyję i pocałowałem w usta. Nie miał gdzie się odsunąć, dlatego rękami zaparł się o brzegi wanny i spróbował wstać.

- Nie uciekaj! - powiedziałem głośno, powracając do jego ust. Nadal się wzbraniał i przez chwilę miałem wrażenie, że może naprawdę robię coś niewłaściwego.

Jednak już po chwili moje plecy przywitały znajome dłonie. Nabrałem więcej powietrza i pogłębiłem pocałunek. Tym razem nie pozostał bierny i tak jak dawniej to robiliśmy, przywarł do mnie bardziej zachłannie i zaczął poruszać niespokojnie językiem. Miękkimi wargami odnajdywał moje i łączył je, przywołując w moim brzuchu znajome ciepło. Zsunął swoje dłonie niżej, na moje pośladki, ciągle przykryte drogim materiałem jego szaty i uniósł w górę. Tylko na chwilę, bo zaraz potem zjechał niżej, na moje uda, aż do kolan. Przesunął je za siebie, tak że objąłem go i usiadłem na jego kroczu. Był podniecony od samego pocałunku. Zresztą ja tak samo i czy materiał na moim brzuchu i piersi rozwinie się teraz czy nie, miałem to gdzieś.

Tak bardzo pragnąłem całować te usta. Ile przyjemności mi one dawały i jak szybko potrafił pobudzić mnie jego niecierpliwy język, który wił się w moich ustach, rozpalając moje ciało. Zamruczałem, rozpuszczając mu włosy, które jak zwykle spiął niedbale w kitkę i dotknąłem wrażliwego miejsca za uszami.

Oderwał się od mnie, popatrzył w moje jasnobrązowe, lekko zamglone od przyjemności oczy i znów pocałował. Moje usta, brodę, a potem szyję. Jego dotyk stał się cieplejszy, gdy wilgotne wargi powoli naznaczały moją szyję. Coraz niżej i niżej. Przytknął nos do mojego mostka i, trzymając mnie za ramiona, wziął kilka głębszych oddechów.

- Gege, jesteś niesamowity - wysapał, zostawiając na mojej nagiej skórze ciepły ślad swoich słów. - Tak bardzo, że nie... Nie mogę się powstrzymać.

Przytuliłem mocniej jego głowę, żeby usłyszał moje rozpędzone serce.

- To się nie powstrzymuj. Pozwól nam oboje zapomnieć się i w końcu zrobić to, czego obaj od dawna pragniemy - nie miałem pojęcia skąd wzięła się we mnie odwaga, by wypowiedzieć takie słowa.

Jego usta dotknęły mojego ciała i odparł całkiem poważnie.

- Jeśli zaczniemy, to nie będę mógł przerwać, nawet jeśli Gege będzie mnie prosił. - Jego słowa nakręcały mnie i byłem tylko coraz szczęśliwszy, słysząc tą rozbrajającą szczerość pomieszaną z obawą w jego głosie.

- Więc obiecuję, że nie będę prosił, abyś przestawał. - Nie wiem dlaczego byłem tego tak pewny, ale cokolwiek zrobi dla mnie San Lang, na pewno będzie to podyktowane miłością. Więc czego mógłbym się obawiać?

- Tak bardzo kocham Gege...

- I ja ciebie także, San Lang. Jesteś taki kochany. Zawsze o mnie myślisz, codziennie do mnie przychodzisz, sprawiasz, że każdy dzień z tobą jest niezapomniany i wyjątkowy. W końcu wiem po co żyję. - Zaśmiałem się. - Dla ciebie.

- To ja powinienem powiedzieć, że żyję dla ciebie. Jesteś jednym powodem, dla którego moja dusza przetrwała przez te wszystkie lata...

- Ha, ha! Przesadzasz! Ale w jakiś sposób miło mi słyszeć, że zakochałeś się we mnie właśnie teraz i uważasz, że tyle czekałeś, aby mnie spotkać. Zawsze wiesz, co powiedzieć żebym poczuł się szczęśliwy. I w końcu powiedz mi, czy to dlatego ostatnio zacząłeś mnie unikać? Bo uważałeś, że swoją miłością możesz mnie skrzywdzić albo że będę nią przytłoczony, będę się bał?

- En.

Uśmiechnąłem się.

- Nie chcę, abyś się wstrzymywał. Nigdy więcej tego nie rób. - Głaskałem jego szyję i tył głowy. - Bo ja też ciebie pragnę i też chciałbym ci pokazać, że jesteś dla mnie najważniejszy i bezgranicznie ci ufam, cokolwiek będziesz chciał ze mną zrobić... ja też tego chcę - wyszeptałem mu wprost do ucha.

San Lang podniósł głowę. Parzył na mnie swoimi dużymi czarnymi i przepełnionymi pożądaniem oczami. Przymknął lekko powieki i znów mnie pocałował. Tym razem był to powolny i namiętny pocałunek, który sam jeden wystarczył, żeby moje ciało zaczęło się rozpływać w jego ramionach. W moim wnętrzu czułem gorąc i niezwykle silne pragnienie, które gromadziło się między moimi nogami, powodując, że z każdą minutą stawałem się coraz bardziej pobudzony. 

Nasze ciała nadal były w wodzie, która już nie była nawet ciepła. Nasze biodra przysunęły się do siebie i nieśmiało zauważyłem, że mój członek dotykał jego szaty. Zagryzłem wargę, ale San Lang zaraz rozsunął ją językiem i wdarł się do mojego wnętrza. Dział spokojnie ale stanowczo, nie dając mi chwili na złapanie oddechu i pomyśleniu o czymś innym niż ta romantyczna chwila.

W końcu jęknął i zaraz potem uniósł nas z wody. Ociekaliśmy, ale nie rozłączaliśmy naszych ust. Trzymał mnie za gołe pośladki pod materiałem, a ja czułem coraz większą erekcję. Wyszliśmy z wanny, ale nie poszliśmy od razu do jego sypialni. Posadził mnie na brzegu kadzi i ukląkł u mych stóp nadal z moimi nogami dookoła swojego torsu. Całował moje mokre ciało, brzuch i podbrzusze. Moja sztywna męskość wystawała z poły szaty i co chwilę ocierał się o nią, to dłonią, to policzkiem, a ja byłem tak zawstydzony, tym co się działo i co domyślałem się, że chce zrobić, że nie mogłem spuścić oczu w dół, żeby zobaczyć moje przyrodzenie i jego twarz, które były obok siebie. Dotykał moich piersi, kciukami zaczepiał o sutki, potem zjechał niżej po piersiach, bokach i brzuchu, aż do bioder. Nie wiedziałem co zrobić z dłońmi, więc mocno trzymałem za wannę, ale złapał za moje sztywne palce i położył sobie na głowie.

- Jeśli nie będzie to dla ciebie przyjemne, to od razu mnie odciągnij - mówił między pocałunkami na mojej rozpalonej skórze. - Ja sam nie dam rady się powstrzymać.

Moja męskość poruszyła się na jego słowa, bo oznaczały tylko jedno - naprawdę zrobi mi zaraz coś tak zawstydzającego! Nie mogłem w to uwierzyć, a z drugiej strony pragnąłem jego dotyku tak bardzo, że prawie nie kontrolowałem mojego oddechu. Każdy jego pocałunek przynosił mi niewyobrażalną rozkosz, a gdy dotknął ustami to, co dotąd było zawsze ukryte, zajęczałem i dłoń zacisnąłem na jego włosach.

- San...

- Ciii, tak cudownie się podnieciłeś. Nie mogę się powstrzymać.

Znów go pocałował, aż drgnął. Spuściłem nieśmiało wzrok i widziałem, że uśmiecha się, a jego źrenice były szerokie i wygłodniałe. Wzdychałem, kiedy nadal muskał go z czułością ustami, z góry do dołu i z powrotem, by po chwili złapać w dłoń. Znów poczułem pulsowanie i ogień w podbrzuszu, ale nie zatrzymałem go. Moja dłoń kurczowo trzymała czarne włosy, a on nieśpiesznie zaczął lizać, to co jeszcze chwilę temu tylko całował.

Od naszych pocałunków jego usta i język były ciepłe i teraz to wilgotne palące uczucie powodowało, że prawie doszedłem. Napiąłem mięśnie i zagryzłem zęby, starając się oddalić ten miły prąd, a wtedy San Lang zaczął wkładać go do ust. Znów zajęczałem, bo jego wnętrze było takie delikatne, ciepłe i mokre. Nigdy nie zaznałem tak intensywnej przyjemności.

Przerwał ją na chwilę, prawdopodobnie czując, że jestem już na skraju wytryśnięcia i dopiero po chwili kontynuował. Bardzo powoli wsuwał go do ust i wysuwał. Ta ekstaza trwała i trwała i za każdym razem, kiedy byłem tak niebezpiecznie blisko, zatrzymywał się. Jakby chciał kontynuować tę torturę w nieskończoność.

Miałem otwarte usta i coraz głośniej oddychałem, a on ustami coraz szybciej wspinał się na mnie i opadał. Jego język cały czas lizał mnie i to potęgowało moją przyjemność. W końcu zacząłem krzyczeć i przytrzymałem jego głowę w jednym miejscu, bezwstydnie wypychając ku niemu swoje biodra i doszedłem w jego gardle.

Od razu go puściłem i zacząłem przepraszać. Przez przymrużone oczy odnalazłem pośpiesznie jego twarz, chcąc ją unieść, wytrzeć resztki mojej spermy i jeszcze raz przeprosić, ale nadal trzymał mnie w sobie.

Złapał za moje ręce i dopiero wtedy mnie wypuścił. Połknął wszystko i nadal mnie lizał. Jakby... jakby chciał to zrobić jeszcze raz. Splótł moje palce ze swoimi i ułożył je na moich udach. Przesunął tam usta i zaczął całować najpierw jedno udo, potem drugie, jedną rękę, potem drugą i tak na zmianę wspinał się coraz wyżej, aż dotarł do mojej szyi i w końcu do ust. Całował mnie namiętnie i prawie bez ustanku. Czułem swój własny smak lekko słony, ale też i słodki i zapragnąłem również skosztować San Langa.

Między pocałunkami odnalazłem jego pas i zacząłem go rozwiązywać. Pomógł mi i gdy jego szata rozsunęła się na boki, to przez mokre spodnie dotknąłem dużej twardej wypukłości. Mruknął mi do ust i zbliżył nasze biodra razem.

- Ja - zacząłem mówić - też chcę... San Langa... - Przerwał mi, wsuwając język głębiej do ust i na chwilę zapominałem, co chciałem powiedzieć.

Jego dłoń znów znalazła się na moim penisie i znów byłem twardy.

- San Lang. - Na chwilę udało mi się wyswobodzić. - Ja też chcę...

Pocałował mnie i popatrzył w oczy.

- Dobrze - odparł w końcu i podniósł mnie w górę za nagie pośladki. Jedną rękę tam zostawił, a drugą objął plecy. Wpił usta w odkrytą szyję, powodując, że odchyliłem głowę do tyłu. Szata trzymała się tylko na moich ramionach, a reszta ciała była cała odkryta. Zanim doszliśmy do łóżka i położył mnie na nim, to lizał, przygryzał i delikatnie ssał moje sutki, a ja siłą powstrzymywałem się od krzyków.

Nareszcie zdjął z siebie przemoczone ubrania i zabrał spode mnie szatę, na której mnie położył.

Patrzyłem na jego blade idealne ciało i nie mogłem się nadziwić jaki jest piękny. Stał przed łóżkiem, wpatrzony tylko we mnie. Czarne długie włosy kontrastowały z bielą skóry, a równo zarysowane mięśnie jego ramion, brzucha i klatki piersiowej wydawały się nierzeczywiste. Poniżej brzucha prężyła się jego męskość. Wiedziałem już wcześniej, że jest większa od mojej, ale teraz widząc ją na żywo, wydawała się jeszcze większa.

C-czy ja podołam?

- Gege, do niczego się nie zmuszaj - powiedział, widząc moją minę.

Pokiwałem głową.

- Nie, San Lang. Przy tobie nigdy się nie zmuszam do niczego. Pragnę cię.

Ukląkłem i zbliżyłem się do niego. Zagryzł szczękę i ujął mnie pieszczotliwie pod brodą.

- Jeśli... - jego jabłko Adam poruszyło się - jeśli coś będzie nie tak, to będziesz musiał mnie powstrzymać siłą.

- Ha, ha! - Uśmiechnąłem się. - Naprawdę... tak mi nie ufasz?

- Nie ufam sobie, że zdołam się powstrzymać, jak zobaczę Gege słodko jęczącego pode mną. Już teraz ledwo przekraczam ostatnią granicę i ledwo kontroluję moje ciało.

W odpowiedzi pocałowałem go spokojnie i czule, dodając moją miłość i moje palce na jego przyrodzeniu. Wciągnął powietrze do płuc. Rozłączył nasze usta i pocałował mnie w jeden policzek i drugi.

Uśmiechnął się i położył obok mnie na łóżku. Nie wiedziałem, co chce zrobić, dopóki nie wsunął swojej głowy pomiędzy moje opierające się o materac kolana, tak że moje prącie znalazło się dokładnie nad jego ustami. To było tak seksowne, że cienka stróżka bezbarwnego kleistego płynu zaczęła skapywać w dół, ale San Lang złapał ją językiem i od razu wsadził do ust mój sztywny członek.

-Agh! - zawyłem głośno.

Jego ruch był tak niespodziewany i nieprzyzwoity, że nie zdążyłem się powstrzymać. Popatrzyłem na to, co miałem teraz przed oczami oraz  co nadal trzymałem i też postanowiłem w końcu spróbować sprawić przyjemność temu, którego kochałem.

Tak. Bardzo chciałem sprawić mu przyjemność. 

W mojej dłoni wydawał się jeszcze większy i czułem jak pulsuje. Cieszyłem się, bo wiedziałem, że to ja jestem tego powodem. Najpierw polizałem sam czubek. Był bardzo wrażliwy i ledwo dotknąłem go końcem języka, a poruszył się. Jęknąłem, bo San Lang znów powoli wkładał i wyciągał z siebie moją wrażliwą część ciała. Masował przy tym moje biodra i pośladki, co chwilę rozsuwając obie połówki na boki. Nie chciałem sobie tego wyobrażać, bo jak on mógł robić takie... takie zboczone rzeczy... ale wiedziałem, że zgodziłem się na to, więc będziemy robić coś jeszcze gorszego i całkowicie perwersyjnego. Jego język przesunął się teraz na mój czubek, jak przed chwilą mój i od razu tak samo polizałem chłopaka. To było bardzo silne uczucie przyjemności i wraz z kolejnymi minutami, trochę naśladując ruchy San Langa, a trochę samemu improwizując, znaleźliśmy wspólny rytm.

Lizałem, ssałem i wkładałam jak najgłębiej potrafiłem coraz bardziej nabrzmiałe przyrodzenie, które coraz częściej wyginało się, chyba dając mi do zrozumienia, że jego właściciel długo tak nie wytrzyma. Sam już dwa razy prawie doszedłem i gdyby nie chwile odpoczynku dawane mi przez mężczyznę pode mną, to znów wytrysnąłbym w jego gardło.

Wcześniej nawet słowem się nie odezwał, że doszedłem tak nagle, więc może mu to nie przeszkadzało? Sam cieszyłem się, że może i ja sprawię, że własnymi ustami doprowadzę go na szczyt i dlatego jeszcze bardziej przyspieszyłem. Czułem jak San Lang wyciąga mnie z ust i dopiero po kilku sekundach bierze ponownie. Miałem łzy w oczach od tego, że kilka razy za głęboko się nadziałem, ale nie zamierzałem przestać.

Obaj zaczęliśmy cicho pojękiwać, bo większość tłumiły twarde kołki w naszych gardłach i w końcu trysnęliśmy niemal jednocześnie. Najpierw ja, a po sekundzie on. Ciepła gęsta maź wypełniła mi gardło i usta. Przełknąłem wszystko i tak jak San Lang, jeszcze przez kilkanaście sekund lizałem jego część ciała, ukrytą zazwyczaj w spodniach. 

Opadłem na bok, szybko oddychając. Uśmiechnąłem się i oblizałem spuchnięte usta.

A więc tak smakuje San Lang. O wiele lepiej niż ja.

Zaśmiałem się, a San Lang zapytał.

- Nie przeszkadza ci, że... doszedłem?

- No coś ty! San Lang! Tego właśnie chciałem! To było wspaniałe i gdyby nie bolące wargi, to chciałbym jeszcze raz. Nie raz, ale więcej razy! Ha, ha! To było cudowne.

Obrócił swoje ciało i teraz leżeliśmy twarzą do siebie. Obaj się uśmiechaliśmy i mógłbym przysiąc, że nawet na jego ciele bez krwi dostrzegłem malutkie rumieńce. Przytuliłem go do siebie i najbardziej zmysłowo jak potrafiłem, powiedziałem wprost do jego ucha.

- A teraz naprawdę chciałbym się z tobą kochać, San Lang.

Ścisnął mnie z taką siłą, że prawie zgniótł mi żebra i zaśmiał się radośnie.

- Jeśli Gege mi na to pozwoli, to z wielką przyjemnością spełnię jego życzenie i już nigdy go nie wypuszczę.

- To dobrze - wepchnąłem twarz w jego szyję - bo już nigdy nie zamierzam go opuszczać. - Wziąłem głęboki oddech. - Dziś wróciłem wcześniej do domu, bo odszedłem z pracy i pożegnałem się ze wszystkimi, których znałem. Przeprosiłem w obu schroniskach, że już więcej im nie pomogę, ale ponad wszystko chcę być z tobą. O ile przygarniesz mnie, bo od dziś jestem bezrobotny. - Zaśmiałem się.

Im dłużej mówiłem, tym uścisk San Langa jeszcze bardziej się wzmagał. Kiedy skończyłem, zaczął mi w kółko powtarzać, że to najlepsza rzecz, jaką usłyszał w życiu i że mnie kocha, kocha i kocha i nigdy nie był szczęśliwszy, niż teraz, kiedy osoba, którą pragnie chce z nią być. Cały czas się śmiałem i też miażdżyłem go w swoim uścisku, bo to, co mówił, było dokładnie tym, co chciałem od niego usłyszeć.

- Czy Gege będzie chciał większą komnatę, czy wystarczy mu ta za ścianą? - pytał rozradowany.

Odpowiedziałbym, że nie potrzebuję własnej komnaty, bo i tak przez wszystkie noce będziemy razem, ale dla własnego bezpieczeństwa nie powiedziałem tego na głos.

- Wystarczy tamta. To i tak o wiele więcej, niż miałem w całym swoim życiu.

- Od teraz, cokolwiek Gege zechce, będzie jego. Moja sypialnia też należy do Gege i San Lang również, więc nie krępuj się wykorzystywać nas jak chcesz.

- Ha, ha, ha! San Lang, jaki ty jesteś kochany! - Pocałowałem go w czubek głowy, bo nadal mnie ściśle otulał. - Ale jeśli mowa o wykorzystywaniu... to czuję, że znów masz ochotę.

- Tak samo jak Gege. - Jego usta dotknęły moją kość obojczyka.

Faktycznie. Już dwukrotnie doszedłem, a znów byłem gotowy na więcej!

- Wiesz San Lang, naprawdę cię kocham i tylko przy tobie czuję się szczęśliwy. To tak, jakbym przez całe swoje życie, czekał tylko na ciebie i teraz, kiedy jesteś przy mnie, to nie mogę powstrzymać swoich emocji - mówiłem. - Kiedy cię widzę, kiedy czuję zapach twojego ciała, kiedy słyszę twój głos i gdy nasze ciała dotykają się tak jak teraz, to wiem, że właśnie na ciebie czekałem. Dlatego dziękuję, że mnie pokochałeś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, ale na pewno nie potrafił czuć się tak cudownie.

Król Duchów patrzył na mnie, a z każdym moim wypowiedzianym słowem, jego wzrok stawał się głębszy. Jego źrenice rozszerzały się, a jego wargi lekko zadrżały. Złączył je razem i zamknął oczy. Gdy ponownie je otworzył, powiedział niskim gardłowym głosem:

- Przepraszam...

Nigdy nie dokończył tego zdania, a ja już nie miałem okazji, żeby go o to zapytać. Mocno i pośpiesznie połączył nasze usta, przekręcając mnie na plecy i przygniatając swoim ciężarem. Z jego ciała biła energia, z jego ust prawdziwy żar. Całował mnie namiętnie i gwałtownie, całkowicie unieruchamiając moje dłonie, które przytwierdził swoimi do materaca, przeplatając ze sobą nasze palce. Zupełnie tak, jak uwielbiałem. Nie mogłem się poruszyć, nie mogłem złapać oddechu. Moje nogi same powędrowały w górę, na jego pas i objęły go, łącząc ze sobą nasze ciała i spragnione pieszczot mokre i twarde przyrodzenia.

- Gege - powiedział ochrypłym głosem. - Jesteś taki cudowny.

Mocniej zacisnąłem na nim uda i odnalazłem w końcu sposobność, żeby wziąć krótki wdech. Przywarł do mnie, co kilka chwil odsuwając się, lecz tylko minimalnie i tylko, żeby zdołać powiedzieć kolejne coraz bardziej słodkie słowa.

- Jesteś taki piękny. - Jęknąłem, kiedy to mówił. - Kocham twoje ciało. - Drgnąłem pomiędzy naszymi złączonymi brzuchami. - Uwielbiam jak jęczysz i jak mnie ściskasz z pragnienia.

Jego pocałunki były przepełnione niepohamowaną żądzą, ale moje też stawały się coraz bardziej zachłanne. W końcu wyrwałem się mu i rzuciłem na niego.

Skąd brała się u mnie taka siła i te wszystkie kotłujące się w mojej piersi emocje? Z mocą niepodobną do mnie pchnąłem go i razem wylądowaliśmy po drugiej stronie łóżka. Teraz ja byłem na nim i bez opamiętania spijałem słodycz z jego warg i gorącego języka. Przytulił mnie mocniej do siebie i przekręcił nasze ciała. Znów był na mnie, a po chwili ja na nim. Uśmiechnęliśmy się przez pocałunki. W pół siedziałem, w pół leżałem na jego klatce piersiowej, mocno zginając się, by nasze twarze były tak blisko siebie, jak to tylko możliwe.

Nagle usiadł ze mną na swoich udach i znów połączył palce obu naszych dłoni. Odsunął się, choć wiedziałem, że niechętnie. Uniosłem powieki i zobaczyłem tylko czarne ogromne jak u dzikiego zwierzęcia oczy mojego Króla Duchów.

- Pragnę cię - wyszeptał, bez tchu. - Tak szalenie cię pragnąłem przez cały ten czas, ale teraz chcę cię nawet jeszcze bardziej. Jesteś jak druga połowa mnie. Taki piękny, taki niewinny, taki dobry, a jednoczenie taki silny. - Zaśmiałem się i pocałowałem go za te słowa, krótko, ale z gamą moich wszystkich uczuć. - Kiedy mnie tak rzucasz po łóżku jak chcesz, to podobasz mi się jeszcze bardziej i czuję, że zaraz oszaleję.

Sam nie wiedziałem, co się ze mną działo, ale będąc teraz w jego ramionach, czułem się naprawdę silny.

- Dzięki temu w końcu wiem, że jeśli kiedykolwiek zrobię coś, co ci się nie spodoba, z łatwością mnie powstrzymasz. - Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, jednak ja odpowiedziałem:

- Nic takiego się nie stanie - zapewniłem. - Nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Marzę o tobie.

Po tych słowach znów chciałem posmakować jego ust, ale nagle jego dłoń znalazła się na moim bolącym i pulsującym penisie, aż odrzuciłem głowę w tył i krzyknąłem. Zamknąłem oczy i oddychałem szybko, próbując powstrzymać narastający w podbrzuszu ucisk. San Lang trzymał mnie pewnie i nie puszczał. Jego wargi przylgnęły do mojej wrażliwej szyi, całując ją powoli i dokładnie, centymetr po centymetrze. Ucisk na mojej męskości zmienił się i jego palce delikatnie zaczęły mnie dotykać w różnych miejscach, ale z każdą chwilą były coraz niżej.

Kiedy lekko rozsunął swoje nogi, tak że i ja musiałem to zrobić, zaczął ssać mój sutek, a jego palec zaczął gładzić miejsce, miedzy moimi pośladkami, gdzie nikt wcześniej mnie nigdy nie dotykał. Jęknąłem zaskoczony, a chłopak bez pośpiechu znów wrócił do mojego przyrodzenia, nie odrywając ust od mojego ciała. Zerknąłem na niego, akurat kiedy wkładał palce do ust, pozostawiając na nich swoją ślinę.

Zamknąłem oczy, ganiąc się za moje idealne wyczucie czasu, które pozwoliło mi zobaczyć tak frywolną czynność. Wiedziałem, co się zaraz stanie, ale nie miałem najmniejszej ochoty przerywać tego, co chciał ze mną zrobić. Sam byłem nie mniej chętny na tą pieszczotę i nie mniej bezwstydny, żeby ją przyjąć.

- Kocham całować twoje ciało, Gege - mówił między pocałunkami na mojej rozpalonej skórze. - Chciałbym cię porwać całego, żebyś był tylko mój. - Jego włosy łaskotały mój brzuch, a jego palce powoli poznawały mój wrażliwy ciasny otwór, który teraz raz za razem lekko drażnił jednym z opuszków.

Zataczał kręgi w tamtym miejscu jeszcze kilka sekund, aż włożył do wnętrza palec. Bardzo powoli i delikatnie. Zatrzymał się w połowie i odczekał chwilę, nadal nie przestając pobudzać mnie swoimi gorącymi wargami na sutkach i lekkim dotykiem na członku. Wyjął palec i znów włożył go do połowy. Znów odczekał, a ja nie wiedziałem na czym mam skupić swoje myśli. Czy na tym nieznajomym mi uczuciu, które odczuwałem pierwszy raz w życiu - zawstydzenia, lekkiego dyskomfortu, a jednocześnie płynącej z tego dziwnej przyjemności, czy może jego pocałunkom na piersi lub dotykowi na męskości? Gdybym miał siłę, to bym się zaśmiał, ale pieszczoty San Langa skutecznie pozbawiały mnie jej, zwłaszcza w nogach i w mojej krtani. Poza jękami, nie potrafiłem nic powiedzieć i o niczym sensownym pomyśleć.

Naśliniony palec w końcu wszedł cały i czułem wewnątrz jak dotyka moich wrażliwych ścianek. Zacisnąłem usta, żeby nie krzyknąć, ale było już za późno. Doszedłem na swój brzuch.

Jednak San Lang nie przestawał mnie masować i pieścić. W mojej dziurce pojawił się drugi palce i tak jak poprzednio powoli przyzwyczajał mnie do swojej wielkości. Oparłem głowę o jego bark, sapiąc jak po przebiegnięciu maratonu.

- Gege, jak się czujesz? - zapytał San Lang, nadal na różne sposoby drażniąc moje ciało.

Chciałem mu powiedzieć, żebyśmy może zrobili chwilę przerwy, bo mój umysł już ledwo dawał radę od nadmiaru przyjemności, ale moje gardło opuściły słowa:

- Nie przestawaj.

Ha, ha, naprawdę...?

Mój umysł i moje usta nie mieliśmy tego dnia żadnej kompatybilności.

Słysząc to, osoba pode mną z jeszcze większym entuzjazmem zabrała się za pieszczenie różnych zakamarków i wybrzuszeń mojego ciała. Cicho jęczałem i wiłem się pod jego dotykiem, a on jeszcze bardziej starał się, abym nie poczuł się "niekochany" lub choćby na chwilę "zapomniany".

- Jesteś taki ciepły... taki wilgotny... taki miękki - szeptał, gdy bez większych oporów wkładał i wyciągał ze mnie trzy palce. Za każdym razem ocierał się o coś w moim wnętrzu, co krzyczało, by to dotykać, a jednocześnie płynąca z tego rozkosz była nie do zniesienia.

Oddychałem ciężko, znów czując, że zaraz dojdę i wtedy właśnie moje ciało zmieniło swoją pozycję. Leżałem na plecach z jedną nogą obejmującą talię Króla Duchów, a drugą podniesioną wyżej i trzymaną przez jego dłoń. Unosił moje biodra wysoko i zdałem sobie sprawę z czegoś większego między pośladkami, niż same palce, co stopniowo zagłębiało się w ciasnym kręgu mięśni. Nie spieszył się, a dłonią przejeżdżał po całej długości mojego uda i łydki.

Zatrzymał się na mojej kostce i po chwili poczułem na niej ciepły i mokry pocałunek. Podniosłem dłonie do twarzy, aby zasłonić ten widok, bo to już było dla mnie za dużo. Jego utkwiony w mojej twarzy wzrok, to jak mnie lizał i całował po stopie, jak przegryzał mi z czułością skórę. Odrobinę bolało, ale bardziej mnie rozpalało i gdy w tym samym czasie bardzo powoli wsuwał we mnie swoje przyrodzenie, wszystko to było więcej niż moje rozszalałe serce mogło znieść.

- Gege, spójrz na mnie - powiedział niskim, drapieżnym i głębokim głosem.

Pokręciłem szybko głową na prawo i lewo, jeszcze mocniej dociskając dłonie do rozpalonych policzków.

- Gege... - Jedna z jego dłoni mocniej chwyciła mnie za uniesione udo i przyciągnęła bliżej pasa. Jęknąłem. - Gege... proszę, pokaż mi swoją twarz.

Jego usta zaczęły schodzić coraz niżej mojej nogi, przez łydki, wrażliwe miejsce pod kolanem, pozostawiając drobne ślady na moim udzie. Wargami dotarł do mojej szyi, a potem bardzo delikatnie położył się na mnie i odsunął moje dłonie.

- Kocham cię - wyszeptał mi prosto w usta, muskając je niczym ledwo rozwinięte pąki kwiatów. Zagryzłem wargę, próbując odnaleźć się w tych wszystkich doznaniach. - Kocham cię - powtórzył i znów mnie delikatnie pocałował. Wydałem z siebie zduszony odgłos i unosząc głowę ku niemu, oddałem pieszczotę, kładąc dłonie na jego policzkach.

- San Lang - jęczałem. - Co ty ze mną robisz?

Jego usta się podniosły.

- Raczej co Gege ze mną robi. - Przez chwilę nasze usta pieściły się nawzajem. - Dobrze ci?

- Za bardzo. Nie mogę zebrać myśli - przyznałem, bo moje ciało już w żadnym miejscu nie miało swojego naturalne lekko bladego odcienia.

- To myśl tylko o mnie, tylko o nas i o tym, co robimy.

Spróbowałem się zaśmiać, bo właśnie nie mogłem przestać o tym myśleć.

- Jak będzie cię coś bolało, to powiedz. W każdej chwili możemy przerwać albo całkiem... - Zasłoniłem mu dłonią usta.

- Co ty mówisz? - W końcu otworzyłem oczy i z pewnością oznajmiłem: - Chcę dokładnie tego, co ty. Abyś mnie posiadł i chcę poczuć, że jestem cały twój i mnie pragniesz.

W moim wnętrzu, które wypełniał już całkowicie sobą, poczułem ruch, a potem zobaczyłem jego łobuzerski uśmiech.

- Sam twój głos powoduje, że prawie dochodzę. Jak mógłbym cię nie pragnąć? To nie-wy-ko-nal-ne.

Zabrał moją dłoń ze swojej twarzy i łącząc ją ze swoją, pocałował. Poruszył biodrami, ciągle wpatrując się we mnie i po kilku sekundach zaczął nieśpiesznie tam i z powrotem ślizgać się w moim wnętrzu. Utworzyłem usta, wypuszczając gorące powietrze z płuc i zacisnąłem oczy.

- Nie przerywaj - powiedziałem cicho.

Czułem się dziwnie. Samo wejście do mojego ciała lekko piekło, ale głębiej, gdzie męskość San Langa ocierała się, było bardzo przyjemnie. Wypełniał mnie i cofał się, a im dłużej to trwało i im bardziej byłem rozluźniony, tym większą rozkosz czułem w tamtym miejscu.

Zaczął poruszać się szybciej. Oparłem moje uda o jego biodra, a on jedną ręką ścisnął mnie mocno za nogę, a drugą zaczął pieścić mój sutek. Gdyby nie kolejny pocałunek, jaki ofiarował moim spuchniętych i nadwrażliwym ustom, to znowu bym kwilił z rozkoszy, ale teraz mój umysł usilnie starał się skupić na jego języku, wdzierającemu się do ust i temu boskiemu uderzaniu wewnątrz mojej pupy w jakiś magiczny punkt.

Otaczały mnie dźwięki jakie wydawały nasze ciała i nasze gardła, a przyjemność zdawała się nie kończyć, a jeszcze zwiększać. Kręciło mi się w głowie, ciało miałem napięte i mokre od naszego wzajemnego pożądania. Wiliśmy się na szkarłatnej pościeli i z coraz większą dzikością poruszaliśmy swoimi ciałami, dotykając się nawzajem niespokojnymi dłońmi i wypowiadając słodkie słówka i swoje imiona. Na każdym skrawku skóry czułem ogień, a dotyk Króla Duchów jeszcze go wzmagał.

Gdy całkowicie zatracony w tych odczuciach zacząłem krzyczeć, mocniej przyszpilił mnie biodrami do łóżka, a ciężar jego ciała, jego gwałtowne ruchy doprowadziły mnie do długiego i niesamowitego wytrysku. Biel wypełniła moje myśli, a San Lang zrobił jeszcze 3 pchnięcia i jego gorące spełnienie wypełniło moje wnętrze.

Obejmowaliśmy się, choć w moich kończynach prawie nie było czucia. Glowa San Langa leżała tuż przy mojej, z twarzą w pościeli. Oddychałem szybko i patrzyłem w sufit jego łóżka, który też pokrywał szkarłat.

- Ha, ha! - zacząłem się śmiać.

Czułem się wspaniałe. Tak zamęczony, ale cudownie rozgrzany, z osobą, którą kochałem na mnie, we mnie, z jego włosami na mojej twarzy, z jego dłońmi w moich. Nigdy nie zaznałem jeszcze takiego szczęścia, jak tego pamiętnego wieczoru z moim San Langiem. 

Czy to na pewno nie był sen?

Naszymi wczepionymi w siebie mocno dłońmi odnalazłem policzek chłopaka i potarłem go delikatnie. Uniósł leniwie głowę z mojej klatki piersiowej i z błogim uśmiechem oraz błyszczącym od miłości wzrokiem, poprosił:

- Obiecaj, że już nigdy mnie nie opuścisz i zawsze będziesz u mojego boku.

- Obiecuję, oczywiście, że obiecuję - odparłem z uśmiechem.

- Gege jest dla mnie... Kimś, kogo poszukiwałem przez całe swoje życie. Kiedy go nie ma, to ja tak samo nie mam sensu istnieć. Jesteś dla mnie jedyny i wyjątkowy, jesteś dla mnie wszystkim i obiecuję, że ofiaruję ci co tylko posiadam i całego siebie. Każdą moją cząstkę, każde uczucie drzemiące w moim nieludzkim ciele. Dlatego po prostu bądź przy mnie. Na zawsze.

- En, masz na to moje słowo.

* * *

Po długiej wspólnej kąpieli, położyliśmy się do łóżka. Po tylu tygodniach znajomości i krępowania się naszych ciał, nareszcie mogliśmy wtulić się w siebie. Ciało przy ciele, pierś przy piersi, ramię przy ramieniu, nogi splecione luźno ze sobą i mój policzek przy jego. Odrzuciliśmy daleko wszystkie nasze niepewności i obawy, nasze wahania i ograniczenia, które na nas ciążyły. Byliśmy wolni, będąc ze sobą i ze spokojem patrzyliśmy w naszą przyszłość. Cokolwiek tam nas będzie czekało, byliśmy razem, więc mogliśmy teraz w spokoju zasnąć w swoich ramionach.

"Po tylu latach znów razem" - usłyszałem w umyśle.

Czyj to głos? Ktoś coś mówi?

"Piękny i kochany Król Duchów znów w moich objęciach, znów rozkoszny i tak uroczy, że aż ciężko wypuścić go z ramion".

"Przepraszam?" - pomyślałem. - "Czy ktoś mówi przez mój szyk? Kim jesteś? Wydajesz się mieć znajomy głos".

Odpowiedział mi radosny śmiech. 

"Tak, jestem kimś bardzo znajomym i mam ci do powiedzenia kilka słów..."

* * *

Całą noc nie mogłem zasnąć, ale wcale mi to nie przeszkadzało, bo mogłem być w pełni świadomy obecności San Langa przy mnie i ogrzewać go ciepłem mojego ciała. Duchy nie musiały spać, ale dziś wyjątkowo mój Król Duchów spał jak zwykły, zmęczony człowiek. 

Pocałowałem go lekko w czoło i wysunąłem się z jego objęć. Na dworze robiło się coraz widniej, więc bez problemu odnalazłem rzuconą na krzesło szatę San Langa. Zarzuciłem ją sobie na plecy i boso podszedłem do okna. Na niebie pojawiała się coraz jaśniejsza łuna rozpoczynającego się dnia. Otuliłem się szczelniej materiałem, gdyż mury pałacu były wychłodzone po nocy i nadal nie spuszczałem wzroku z obrazu za szkłem.

Poczułem za sobą ruch powietrza i zaraz otoczyły mnie szerokie ramiona mężczyzny, którego kochałem. Dotknąłem jego przedramienia i opuściłem głowę, tylko by przytknąć usta do jego skóry, na której widniał tatuaż.

- Nie możesz spać, Gege?

- Chyba nie... Jestem za bardzo szczęśliwy.

Jeszcze mocniej mnie uścisnął i nic nie mówiąc, zbliżył tors do moich pleców.

Słońce za oknami powoli wspinało się na nieboskłon, by zapowiedzieć kolejny dzień.

- Wiesz, San Lang, że pierwszy raz widzę wschód słońca? Wiele o nim słyszałem, ale nie sądziłem, że będzie tak piękny i majestatyczny. Zawsze żyłem w miejscach, gdzie nie mogłem tego doświadczyć.

- En. Od dziś możemy razem oglądać wszystkie wschody słońca. W naszym Mieście Duchów.

Zaśmiałem się.

- Wystarczy mi ten dzisiejszy z tobą u boku, abym zapamiętał go do końca życia. Chyba... mój ostatni deszczowy dzień w końcu dobiegł końca. - Nadal wpatrywałem się w stale powiększającą się żółto-różową łunę. Brakowało mi słów, aby opisać uczucie w mojej piersi, więc uśmiechnąłem się ostatni raz do witającego mnie dnia i odwróciłem do najważniejszej osoby w moim życiu.

- Chodźmy jeszcze spać, San Lang. Nie wypuszczaj mnie dziś z objęć choćby na chwilę.

Spojrzał na mnie lekko zdziwionym wzrokiem, ale zaraz uśmiechnął się szeroko i wziął mnie na ramiona.

- Wedle rozkazu, mój najdroższy Gege. Dziś zdaj się tylko na mnie.

- Kierunek, łóżko! - wydałem poleceniem i zaśmiałem się głośno.

Leżąc obok siebie, ciągle zastanawiałem się, czy słowa, które usłyszałem od mężczyzny w moim umyśle, były prawdą.

Zamknąłem oczy.

Jeśli tak, to wkrótce sam się o tym przekonam.

*

Tak oto bardzo długi dzień, w którym nie brakowało ciemnych chmur i uparcie moczącego mnie przy każdej okazji deszczu, dobiegł końca.

The End ^_^


* * * * * * *

Dziękuję wszystkim za towarzyszenie bohaterom w ich przygodach. Gdyby nie Wy i Wasze prośby w komentarzach, to nic z tego by nie powstało, więc śmiało możecie się podpisać pod zawartą w Spin-offach treścią.

(。•̀ᴗ-)✧

Pozdrawiam Wszystkich
I być może do kolejnego razu
(っ.❛ ᴗ ❛.)っ

Asimarek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro