Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

POV Xie Lian

Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut o tradycjach Miasta Duchów i dowiedziałem się na przykład, że kraj ten posiada kapłanów, którzy są kimś w rodzaju uczonych, a zarazem medyków. Zawsze służą radą i pomocą zarówno Władcy jak i zwykłym mieszkańcom. Każdy może się do nich zgłosić z problem i nikt z racji swojego statusu nie jest traktowany gorzej.

Dodatkowo, jako naród sławny ze swoich wielkich wojowników, wiele dzieci już od małego uczy się fechtunku. Nikt ich do tego nie przymusza, ale tak jak sportem narodowym Brazylii jest piłka nożna, tak w Mieście Duchów prawie każdy dzieciak wychowuje się z patykiem, a potem z drewnianym mieczem w dłoni.

Co było dla mnie dziwne - San Lang mówił, że jego kraju nikt nie napadał ani oni sami nie powiększali swojego terytorium, skąd więc w ich społeczeństwie znalazło się tylu ludzi, którzy tak dobrze walczyli? To było zastanawiające, ale nie dopytywałem.

- Czy Mu Qing wywodzi się z rodu sławnych żołnierzy? - zapytał Quan Yizhen, kiedy San Lang skończył opowiadać. - Wydaje się bardzo silny.

- Mu Qing jest silny, ale jego umiejętności nie wywodzą się z gałęzi jego sławnych przodków - odparł spokojnie chłopak w czerwieni. - Doszedł do wszystkiego samodzielnie i ciężką pracą.

- A ma jakiś stopień wojskowy?

- Co prawda nie mamy tak rozbudowanej hierarchii wojskowej jak u was, ale można powiedzieć, że poza Władcą stoi najwyżej - jest generałem.

- W tak młodym wieku? Mówił, że ma tylko 26 lat.

- Tak, jest bardzo utalentowany i prawie nie ma sobie równych.

- Myślisz, że mógłby się ze mną zmierzyć?

San Lang spojrzał Quan Yizhenowi w oczy i odpowiedział po chwili.

- Niewykluczone. Jednak na pewno nie teraz i nie tu. Nie byłoby to zbyt rozsądne - dodał i zaśmiał się, a mi wydawało się, że sam miałby ochotę obejrzeć ich pojedynek, a pewnie i samemu powalczyć. Widziałem to w jego oczach, ale mimo to jego odpowiedź mnie zdziwiła. Z jednej strony wyglądał jakby naprawdę nawet sama rozmowa o walce sprawiała mu przyjemność, a z drugiej odpowiedział tak dojrzałe, jakby wcale nie miał swoich 18 lat, tylko o wiele więcej.

Coraz bardziej nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie był zwyczajnym młodzieńcem. Wręcz z każdą spędzoną z nim chwilą, kiedy dowiadywałem się o nim więcej, to myśli te tylko się potęgowały.

Quan Yizhen chciał jeszcze o coś zapytać, ale ktoś zapukał do drzwi i nagle San Lang i Yushi Huang wstali, a Mu Qing wyszedł z drugiego pokoju. Cała trójka spojrzała na siebie. 

Patrzyłem na nich i znów uderzyło mnie jak bardzo dziwne się zachowywali.

San Lang zrobił nieznaczny ruch ręką i Yushi Huang usiadła, a generał Miasta Duchów stanął przy drzwiach. Siedzący obok mnie młody chłopak, podszedł do drzwi i otworzył je, zapraszając do środka kelnera, który wjechał wózkiem z tacami. Pracownik hotelu ustawił wszystkie zamówione dania na stole, a także talerze, sztućce oraz szklanki i wyszedł, życząc nam smacznego.

Teraz z kolei kobieta w zieleni wstała. Rozdała talerze i nalała herbatę. Ja oczywiście grzecznie odmówiłem jedzenia, ale z wdzięcznością przyjąłem herbatę.

Zamówiła wszystko to, o czym mówił Quan Yizhen i dodatkowo trochę świeżego pieczywa i warzyw: pomidor, ogórka, paprykę oraz owoce. Mu Qing dosiadł się i razem z Quan Yizhenem zaczęli pałaszować śniadanie.

Yushi Huang oraz my z San Langiem nic nie jedliśmy. Choć jak już wspomniałem, atmosfera między tą trójką przyjezdnych była trudna do opisania, to zauważyłem, że nikt tu nie traktuje San Langa jak małego dziecka, które trzeba pilnować. Dlatego też uznałem za niepotrzebne pytać "opiekunkę" o pozwolenie na wyjście chłopaka w szatach o kolorze jesiennych liści klonu i w zamian za to zapytałem ją wprost.

- Czy będzie pani miała coś przeciwko wybraniu się z nami na turniej łuczniczy?

Kobieta spojrzała na mnie. Odstawiła filiżankę i odpowiedziała:

- Z przyjemnością pójdę.

- To świetnie! - wypaliłem, a za chwilę się poprawiłem. - To znaczy bardzo się cieszę, a czy Mu Qing też pójdzie z nami? - Popatrzyłem na mężczyznę, który właśnie wkładał duży kęs mięsa do ust, więc odpowiedział za niego Quan Yizhen.

- Się wie! Mu Qing nie mógłby przegapić takiej atrakcji jak zawody łucznicze.

Sam Mu Qing patrzył lodowatym wzrokiem na dwudziestolatka w ciemnych kręconych włosach i kiedy przełknął swój kęs, odpowiedział:

- Powiedzieliście, że to tylko zawody. Jeśli nie ma prawdziwej walki, to nie będzie co oglądać. - Wydawało mi się, że chciał powiedzieć coś innego, a jednak ostatecznie ubrał to w dość przyjazne słowa odmowy.

Zastanawiało mnie przez kogo się tak wstrzymuje. Przez Yushi Huang? Byłem ciekawy kim jest w Mieście Duchów. Zawsze oszczędna w ruchach i słowach, ale kiedy złapała podczas przywitania moją dłoń, to poczułem od niej podobne wibracje jak od San Langa. I choć jej dłonie były delikatne, w jakiś sposób były też silne. Całkiem inaczej niż San Langa, a jednak podobnie. 

- Nic się nie stanie jeśli pójdziemy wszyscy - odezwał się w końcu San Lang. 

Patrzył na mnie i uśmiechał się ciepło.

- Będzie zabawniej jeśli będzie więcej osób, prawda Gege?

Cały San Lang - pomyślałem. - Twój głos przepełniony pewnością siebie i stanowczością na pewno wprowadził nie jedną osobę w zakłopotanie.

- Masz rację - zgodziłem się i dotknąłem jego ramienia. - Mamy jeszcze sporo czasu, więc nie musimy się spieszyć, a Feng Xin i jego umiejętności na pewno spodobają się nawet generałowi. To naprawdę niesamowity facet.

*******

Nie całe pół godziny później całą piątką wyszliśmy z hotelu i o dziwo każdy z nas wyglądał normalnie. Pomijając oczywiście mnie i Quan Yizhena, którzy ubieraliśmy się jak wszyscy w tym mieście, to trójka mieszkańców Miasta Duchów także ubrała się bardzo zwyczajnie. 

Yushi Huang miała na sobie prostą jasno-błękitną sukienkę. Włosy nadal trzymała spięte w górze, ale zmieniła kolor ozdób na morskie. Mu Qing włożył czarne spodnie jeansowe, prosty T-shirt, który nieznacznie opinał się na jego klatce piersiowej i ramionach oraz czapeczkę z daszkiem, z której z tyłu wypuścił długi ogon włosów. 

Z kolei San Lang w obecnym stroju wyglądał na prawdziwego łobuza i zastanawiałem się, skąd wziął takie ubrania. Czarne buty zmienił na czerwono-czarne Conversy, założył zniszczone i podziurawione czerwone jeansy, z których z boku zwisał mu łańcuch - przeciągnięty od przedniej do tylnej kieszeni, czerwony T-shirt ze wzorem białej łasicy, a na to zarzucił czarną kurtkę z czerwonym wnętrzem. Nie zapinał jej, więc czerwień jak zwykle dominowała w jego wizerunku. Do tego rozpuścił włosy, ale z przodu po prawej stronie zaplótł mały cienki warkoczyk, który przeplótł czerwoną wstążką. Na jego końcu w promieniach słońca błyszczał się mały czerwony koralik. 

Jeśli byłbym łobuziarą, to jednym zaledwie spojrzeniem skradłbyś mi serce - pomyślałem, ale zanim zdałem sobie sprawę, że gapię się na niego od prawie minuty, to on pochwycił moje spojrzenie i uśmiechnął się. Poczułem jak zasycha mi w ustach i szybko odwróciłem wzrok. 

Nie zdążył zobaczyć. Na pewno nie widział. - On może nie, ale ja wyraźnie czułem jak moje uszy robią się gorące, a serce wybija niespokojny rytm. Oglądanie go takiego było niebezpieczne.

Jeśli coś dostrzegł, to nie dał tego po sobie poznać, bo podszedł do mnie i zwyczajnie zapytał:

- Opowiedz mi Gege coś o tym turnieju, na który idziemy. - Starałem się nie patrzeć na niego. Choć miałam na sobie białą koszulkę z krótkim rękawem, to wydawało mi się, że ciągle jest mi za gorąco. Zwłaszcza jak chłopak stał tak blisko mnie.

Skinąłem głową. Właśnie zaczęliśmy iść. Prowadził Quan Yizhen, który uparcie trzymał się u boku Mu Qinga i nadal zasypywał go pytaniami. Za nimi podążała Yushi Huang, a na końcu my.

- To nie są standardowe zawody łucznicze. - Zerknąłem na chłopaka i przypomniałem sobie, że na pewno nigdy nie widział żadnych zawodów, poza tymi, które odbywały się w jego kraju. - Myślę, że na pewno będę odmienne od tych, jakie macie w Mieście Duchów i choć nie wiem jak dokładnie wyglądają, tu my idziemy na zawody ceremonialnego łucznictwa japońskiego, wywodzącego się z tradycji samurajskich zwanego Kyudo - tłumaczyłem, a San Lang patrzył na mnie i uważnie słuchał. - Prawdopodobnie każdy w twoim kraju stwierdziłby, że przybieranie idealnej pozycji, czy cały rytuał oddawania strzału jest stratą czasu, ale Japończycy uwielbiają szczegóły i oglądanie Kyudo jest bardzo specyficznym i odprężającym doznaniem. Każdy ruch, który wykonują strzelcy, jest dokładnie przemyślany i ćwiczony tysiące, setki tysięcy razy, tak żeby był idealny. Mój przyjaciel Feng Xin od małego trenuje ten sport i myślę, że i ty i Mu Qing dostrzeżecie, ile pracy trzeba włożyć, aby strzelać tak pięknie jak on.

Mężczyzna w czerni słysząc to, wtrącił się do rozmowy:

- Nie po to tworzono broń, żeby wyglądać z nią pięknie. Broń jest do pozbawiania życia. Bez znaczenia jak wygląda i czy lubi się na nią patrzeć, bo jest ładna, jej przeznaczenie zawsze jest takie samo. 

Zastanowiłem się nad jego słowami i przyznałem mu rację. Broń jaka by nie była pierwotnie służyła tylko do jednego celu i nawet jeśli teraz bawimy się nią czy podziwiamy, to i tak jest śmiercionośnym narzędziem.

- Posiadając broń, możemy atakować, ale również bronić - niespodziewanie odezwała się kobieta, która przez większość czasu była cicho. - I cokolwiek to nie będzie, to my - ludzie dzierżący ją, ostatecznie prowadzimy ostrze i powodujemy, że staje się ona niebezpieczna. Nie zapominajmy jednak, że bez nas jest to tylko bezużyteczny przedmiot, który nie ma żadnej wartości. Generale Xuan Zhen, Zhan Madao* w rękach osoby niewprawionej w walce byłaby tylko bezużyteczną zabawką. Dopiero jak ty ją dzierżysz, to nabiera prawdziwej mocy.

(Zhan Madao* - Siekająca Szabla, nazwa broni Mu Qinga)

Mu Qing odwrócił głowę i bez słów sprzeciwu skinął kobiecie.

- En - powiedział.

Domyśliłem się, że Xuan Zhen to było inne imię Mu Qinga, ale co oznaczała nazwa Zhan Madao? Czyżby jego broni, którą miał przy sobie w apartamencie? 

- Mu Qing, o czym mówi ciocia Huang? - Wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka, który zadał to pytanie i nawet sama Yushi Huang wydała się nim zaskoczona. 

- Pft! - Zaśmiał się idący koło mnie San Lang. - Gege. - Zasłonił sobie usta i widziałem, jak przymyka powieki, żeby powstrzymać kolejny atak śmiechu. - Twój przyjaciel jest naprawdę zabawny. Ha, ha! - Śmiał się głośno. - Ciocia Huang! - Wycierał sobie kąciki oczu z pojawiających się tam od śmiechu łez, a ja myślałem tylko o tym, żeby kobieta nie poczuła się urażona, bo nie chciałbym wywoływać międzynarodowego konfliktu tylko dlatego, że jakiś niesforny chłopak, który okazał się być moim bliskim znajomym, obraził kogoś. 

Miałem opory przed spojrzeniem na mężczyznę w czerni, bo obawiałem się, że spetryfikuje mnie samym wzorkiem, ale Yushi Huang tylko się uśmiechnęła i odpowiedziała Quan Yizhenowi:

- Mu Qing, inaczej zwany też generałem Xuan Zhen posiada specjalną broń, która w jego rękach staje się potężniejsza, niż jakby dzierżyła ją inna osoba. Można powiedzieć, że są ze sobą bardzo kompatybilni. W Mieście Duchów mamy kilkanaście takich broni i każda z nich ma swoją nazwę. Szabla generała Xuan Zhena nazywa się Zhan Madao i jest na tyle unikatowa, że jedynie jej posiadacz, czyli generał może swobodnie nią władać. W rękach każdej innej osoby staje się zbyt ciężka lub bardzo niewygodna w walce, zupełnie jakby miała własną wolę i nie chciała się nikomu poddać.

Ulżyło mi, że nie skomentowała zachowania Quan Yizhena i przysłuchiwałem się jej słowom zafascynowany. Choć była kobietą, to bardzo dobrze orientowała się w sprawach militarnych, a to jak sam generał, czyli jeden z najważniejszych ludzi w królestwie ją traktował, pokazywało tylko jak jest ważna. I to ona właśnie była opiekunką San Langa.

- Czyli jeśli to ja bym ją miał, to byłaby mi posłuszna? - pytał Quan Yizhen.

- Musiałbyś stoczyć z nią wiele pojedynków, aby była twoja. I najpierw musiałbyś mnie zabić - tym razem odpowiedział sam Mu Qing.

Chłopak popatrzył na niego i zaprzeczył ruchem głowy.

- To ja nie chcę twojej szabli, ale może macie u siebie jeszcze jakieś inne nieużywane przez nikogo miecze? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Nazywamy to Orężem - poprawił Quan Yizhena generał i dodał: - Mamy. Jeśli okazałbyś się godny dzierżenia naszej broni, to nikt nie byłby w stanie odebrać ci tego zaszczytu. Broń sama też potrafi wybrać osobę, której chce służyć i wtedy tym bardziej wszyscy musieliśmy na to przystać. Nawet jeśli nie pochodzisz z naszego kraju, to mamy swoje Reguły i wszyscy ich przestrzegamy.

W słowach zimnego generała w końcu wyczułem delikatną zmianę. Ewidentnie nie lubił rozmawiać, ale jakimś sposobem Quan Yizhen i jego wcześniejszy szereg pytań o stoczonych walkach i Bóg wie o czym jeszcze odrobinę zmiękczył jego zbroję obojętności.

Dwójka mężczyzn na przedzie nadal rozmawiała między sobą i w końcu wyglądało to jak rozmowa, a nie monolog. Cieszyłem się, że Quan Yizhen tak szybko przełamał lody. Mimo jego specyficznego charakteru był naprawdę bardzo fajnym chłopakiem.

Yushi Huang podążała za nimi w ciszy, a my z San Langiem wymienialiśmy się poglądami o tradycjach różnych krajów i nawet nie zauważyłem kiedy dotarliśmy do miejsca zawodów, czyli specjalnie zabudowanemu terenowi, gdzie można było uprawiać Kyudo niemal w takich samych warunkach jak w Japonii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro