Rozdział 22
POV Xie Lian
Kiedy wstaliśmy w podłogi, San Lang pokazał mi jeszcze jeden bardzo unikatowy miecz. Był całkowicie czarny, ale jednocześnie tak błyszczący, że w jego ostrzu jak w lustrze można było zobaczyć własne odbicie. Nikt nie był w stanie go dzierżyć, bo jego rękojeść była tak zimna, że każdy kto jej dotykał, odczuwał dotkliwy ból. Nie wiadomo było skąd się wziął w Mieście Duchów i do kogo wcześniej należał. Od tysiąca lat nie znalazła się osoba będąca w stanie nim walczyć, więc niewiele o nim było wiadomo, poza tym że był niezwykle ostry.
Postawiono go na głównej ścianie, gdzie leżały inne unikalne bronie, lecz całkiem z boku, jakby zostawiony w spokoju. San Lang powiedział, że nie jest przeklęty, ale nie wiadomo co potrafi, poza tym że posiada w sobie bardzo dużo energii. Jednak nikt nie mógł nim władać, więc nie było z niego żadnego użytku.
- Czy Mu Qing nie mówił kiedyś, że miecz sam może sobie wybrać właściciela?
- Istotnie, tak czasami bywa.
Patrzyłem na samotny miecz i zastanawiałem się głośno.
- Myślisz, że Quan Yizhen mógłby tu przyjść i go zobaczyć? To chłopak o gorącym sercu i ogromnych pokładach energii. Więc mógłby stworzyć parę z tym mieczem. Wiem, że on nie należy do tego świata i nie o taką energię mi chodzi jak wasza - do magii, ale ten chłopak ma w sobie coś wyjątkowego.
- Twoi przyjaciele są silni w ludzkim świecie, więc tak samo szybko mogą stać się silni w tym. Większość mężczyzn walczy, bo lubi. To jedna z ich ulubionych rozrywek. Dlatego nie mam nic przeciwko, żeby Feng Xin oraz Quan Yizhen rozejrzeli się po zbrojowni. Tak naprawdę... to zaraz tu będą.
Gdy to mówił, zza drzwi dobiegł do nas uradowany głos Quan Yizhena
A jakże, kogóż by innego! - pomyślałem.
- Mu Qing, to tu? - Ktoś poruszył klamką i zobaczyliśmy jak Quan Yizhen przekracza próg pomieszczenia, a oczy zaczynają mu błyszczeć, jakby ujrzał pokój pełen skarbów.
Za nim wszedł Feng Xin, Mu Qing, a potem Czarna Woda i mężczyzna w jasnym stroju, którego imienia nie pamiętałem. Nadal nie wiedziałem jak mam się zachowywać w stosunku do człowieka, który zaatakował mnie i San Langa, ale skoro żył i nie widać było chęci zrobienia nam krzywdy, to znaczy, że problem został rozwiązany. A tą nieznaną mi osobą musiał być Kapłan - przyjaciel He Xuana!
San Lang stał kawałek przede mną i kiedy wszyscy weszli, odezwał się:
- Cieszę się, że Czarna Woda także zdecydował się do nas dołączyć. - Skrzyżowali spojrzenia i mężczyzna w czerni skinął lekko głową.
- Dziękuję za zaproszenie, Hua Chengzhu.
- Pierwszy raz jesteś w naszej zbrojowni? - zapytał, choć na pewno znał odpowiedź.
- En. Nie potrzebuję broni, ale nadal nie mogę wrócić do siebie i zostawić tego głupka bez opieki. - Wskazał głową na osobę stojącą przy jego boku.
Ten natomiast cały czas się uśmiechał i trącał go łokciem. Był zdecydowanie niższy od He Xuana i wydawał się jego przeciwieństwem - cały czas wesoły, rozgadany i pełen energii jak Quan Yizhen. Ze swojego miejsca dostrzegł mnie i zbliżył się szybko.
Przystanął przed San Langiem i uklęknął.
- Najwyższy Królu, bardzo przepraszam, że sprawiłem ci problem swoją osobą i naraziłem na nieprzyjemności. Następnym razem będę ostrożniejszy.
Chłopak w czerwonej szacie, założył ręce na piersi i powiedział:
- Wkrótce nam wszystko opowiesz, ale póki co, chyba nie miałeś przyjemności jeszcze przywitać się ze wszystkimi gośćmi ze świata ludzi.
- En. Znam już Quan Yizhena i Feng Xina.
Tym razem, to ja zrobiłem krok w jego stronę, żeby nie musiał się kłopotać.
- Witam, nazywam się Xie Lian i bardzo przepraszam, że wcześniej... nie miałem sposobności odpowiednio się przedstawić. - Nie wiedziałem, co mam powiedzieć na moje nagłe zniknięcie z obiadu, które na pewno zdziwiło wszystkich.
Człowiek w jasnej szacie natychmiast wstał i prawie podbiegł do mnie. Chwycił moją wyciągniętą dłoń i uśmiechnął się.
- Nazywam się Shi Qing Xuan i jestem Mistrzem Wiatru. - Patrzył mi prosto w oczy. Wydawał się być bardzo otwartą i życzliwą osobą. - He-xiong wspomniał mi, że Najwyższy Król był z osobą z ludzkiego świata. - Zaśmiał się. - A więc to dzięki tobie udało mu się tak zdenerwować Hua Chengzhu, że go zranił! - Po tych słowach natychmiast zakrył sobie usta i przyszykował się, że zaraz dostanie po głowie, ale żaden cios nie padł.
Powachlował się otwartą dłonią i dla bezpieczeństwa stanął dalej od San Langa. Dopiero teraz dostrzegł białą szarfę zaczepioną o mój nadgarstek.
- Czy to Nieśmiertelny Ruoye? - Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwieniem. - Co tu robi? - zapytał i zbliżył do mnie dłoń, jakby chciał go dotknąć.
Ruoye wystrzelił w przód. Złapał Shi Qing Xuana za rękę i podciągnął aż do sufitu. San Lang się zaśmiał, a He Xuan machnął ręką ze słowami:
- W końcu będzie trochę spokoju.
- Xiong! - krzyczał zawieszony w górze Mistrz Wiatru. - Ściągnij mnie, przecież nic nie zrobiłem!
- Sam to sobie zrobiłeś, więc teraz sam się uwolnij.
- Ale przecież wiesz, że moja moc jeszcze nie wróciła! - krzyczał i wierzgał nogami. - He Xuanie, proszę.
Osoba w jasnych szatach nie zrobiła nic złego, więc szybko zawołałem Ruoye i poprosiłem go o powrót do rękawa. Puścił kapłana i obawiałem się, że może się połamać, spadając z takiej wysokości, ale miękko wylądował na ziemi. Feng Xin i Quan Yizhen przegapili to widowisko, bo zaabsorbowali się oglądaniem broni, a nie naszego przywitania. Łucznik oczywiście oglądał głównie łuki, a Quan Yizhen wszystko po kolei.
- Jak to możliwe, że Ruoye się przebudził? - nadal dopytywał Mistrz Wiatru, jakby nie mógł w to uwierzyć. - Nigdy nie pomyślałbym, że ktoś zmusi go do czegokolwiek.
- Nie zmusił - odparł leniwie, ale z pewną satysfakcją osiemnastolatek.- Nieśmiertelny Ruoye sam go wybrał.
Shi Qing Xuan patrzył to na mnie to na magiczną wstęgę i zapytał:
- Czy Xie Lian ma w sobie energię? - Jego słowa były powiedziane ogólnie, ale w jakiś sposób konkretnie do mnie.
- Raczej nie posiadam żadnej - odparłem.
- Najwyższy Królu - zwrócił się do San Langa. - Czy to jest w ogóle możliwe?
- A co w naszym świecie jest niemożliwego? - odpowiedział zamiast niego He Xuan. - Żyjecie w Mieście Duchów, choć sami nimi nie jesteście. Istnieją tu długowieczne istoty, które teoretycznie nie powinny istnieć. Bronie mają swoje dusze, a Władca ma zawsze to samo imię i po śmierci odradza się na nowo. Co więc dziwnego, że Ruoye mógł sobie przypodobać zwykłego człowieka jako jego Pana? Również wasze magiczne Oręże z tego co wiem może wybrać sobie właściciela, który nie urodził się w waszym małym kraju.
San Lang stał dość blisko mnie i obserwował moją reakcję na słowa Króla Wód. Ja z kolei patrzyłem na niego, bo też zacząłem się zastanawiać, dlaczego biała szarfa, która przez lata leżała bezczynnie na ścianie, nagle postanowiła się mną zaopiekować.
Chłopak w czerwieni nagle się odezwał.
- Nie jest powiedziane, że nasi goście nie posiadają w ogóle energii lub ich dusze nie są w stanie generować jej z otoczenia. Myślę, że z naszą małą pomocą możemy to sprawdzić i w razie takiej możliwości otworzyć jej drogę. - Na chwilę się zamyślił. - Tylko wtedy bylibyście na zawsze związani z tym miejscem. Nie tyle uwięzieni tu, ale... cóż... - Uśmiechnął się szeroko. - Powiedzmy, że nasze drzwi stały by zawsze dla was otworem.
Wydawało mi się, że zarówno mina Mu Qinga jak i Czarnej Wody Zatapiającej Statki nie były przychylne temu pomysłowi, ale nikt nie śmiał podważać słów Najwyższego Króla, więc nikt nic nie powiedział głośno. Feng Xin spojrzał na generała w czarnej szacie, ale się nie odezwał. Natomiast Shi Qing Xuan i oczywiście Quan Yizhen, który wyjątkowo słuchał, o czym mówi San Lang, krzyknęli w tym samym momencie:
- Byłoby świetnie!
- A co Gege o tym myśli? - zagadał, choć wcale nie musiał mnie o nic pytać. Sam bardzo chciałem, aby nasze relacje trwały jak najdłużej, więc moja odpowiedź była oczywista i domyślałem się, że San Lang doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
- Jestem również tego ciekawy i będę szczęśliwy móc jeszcze spotkać się z Najwyższą Kapłanką, Generałem Xuan Zhenem lub Mistrzem Wiatru czy He Xuanem - powiedziałem o nim na końcu, bo sam nie byłem do końca pewien, co on myślał o mnie i czy chciał jeszcze mieć ze mną coś wspólnego. Chłodna aura tego człowieka była nie do przejrzenia.
- To skoro Gege tak mówi, to spróbujmy. - Znów zostałem tym decydującym i potarłem czoło lekko zakłopotany.
Nagle coś do mnie dotarło i złapałem za dłoń chłopaka:
- Oczywiście chciałbym się jeszcze spotkać z San Langiem! - Całkiem zapomniałem powiedzieć o najważniejszej osobie.
Co za nietakt!
Jednak Władca Miast Duchów tylko się zaśmiał i odparł, że także chciałby się jeszcze spotkać ze mną, po czym dobraliśmy się w pary. Tu parą była osoba z jednego i drugiego świata. Mu Qing ku jego i Feng Xina niezadowoleniu byli razem, Czarna Woda podszedł ze swoją miną, a raczej jej brakiem do Quan Yizhena, San Lang pozostał przy mnie, a Mistrz Wiatru oznajmił, że Qi Rong zabrał jego wachlarz, więc "idzie poszperać na półkach za kolejnym".
Wszyscy stanęliśmy w niedużym kółku pośrodku zbrojowni - ja z przyjaciółmi w środku, przodem do siebie, a reszta mężczyzn za nami. Nie wiedziałem, czy mam się denerwować czy nie, ale San Lang chyba widział moje spięte ramiona, bo zbliżył głowę i wyszeptał mi do ucha:
- Nie martw się Gege, to będzie przyjemne. - Po czym tak, żebym tylko ja słyszał, dodał: - Choć nie tak jak całowanie...
Wiedział, że się zarumienię, ale i tak specjalnie przypomniał mi o TYM! Postanowiłem jednak zachować kamienną twarz i nic nie mówić. Miałem nadzieję, że inni też nic nie zauważyli, bo już po chwili poczułem dłoń na środku moich pleców i zamknąłem oczy. San Lang powiedział nam chwilę przed ustawieniem się w kręgu, żebyśmy starali się oczyścić umysł ze zbędnych myśli i skupili na naszych ciałach, a dokładnie na środku klatki piersiowej.
Wziąłem głęboki wdech, a potem wydech. Dłoń była ciepła i wydawało mi się, że dotyka bezpośrednio mojego ciała. Kiedy całkiem uspokoiłem oddech i serce, poczułem jak jakaś gorąca fala wpływa przez rękę chłopaka do mojego ciała i przepływa w górę i w dół. Naprawdę dziwne uczucie, prawie tak jakbym widział światło, które wychodzi z mojego ciała, a potem otacza je. Najbardziej "energetyczną" częścią ciała był środek mojej klatki piersiowej i jak skupiłem się na niej, to zaczęło się dziać coś dziwnego. Ciemny świat zza zamkniętych powiek rozświetlił się lekko i bardziej poczułem niż zobaczyłem bezkształtne skupiska kolorów. Były w miejscach, gdzie stali mężczyźni.
Czyżby to była właśnie energia?
"Gege" - usłyszałem głos przy swoim uchu. - "Teraz będziemy mogli komunikować się w myślach. Wystarczy, że pomyślisz, żeby mi coś powiedzieć i usłyszę to".
"Telepatia? Naprawdę? Czy to jest możliwe?"
"Oczywiście" - odparł chłopak.
"San Lang? Czy naprawdę usłyszałeś to, o czym właśnie pomyślałem?"
"Tak, dopóki obaj mamy energię i się dotykamy, to może działać tak jak przed chwilą. W tym akurat momencie twój szyk komunikacyjny, bo tak go nazywamy, jest całkowicie otwarty i każdy kto cię dotknie, będzie mógł usłyszeć twoje myśli".
"Czy w takim razie nie jest to niebezpieczne?" - Przestraszyłem się. Jak mogłem pozwolić innym osobom poznać moje wszystkie myśli? To nie do pomyślenia!
"Spokojnie, Gege. Wymyśl hasło i wypowiedz je w umyśle 3 razy, a zablokujesz to. Jednak nadal będziesz mógł komunikować się z innymi. Wystarczy, że ktoś powie w swoim umyśle to hasło 3 razy i ty zezwolisz na komunikację".
"W słowach San Langa brzmi to tak łatwo, ale jednak dla mnie to chyba za skomplikowane".
"W żadnym razie!" - Zaśmiał się i jeszcze raz mi wszystko objaśnił. Wymyśliłem więc hasło, 3 razy powiedziałem i na próbę zawołałem "San Lang!".
"Jestem tu, Gege".
"San Lang, mówiłeś, że nie będzie działało jak założę to hasło".
"Tak Gege, ale na razie rozmawiamy w moim prywatnym szyku, który pozostawiłem otwarty dla ciebie i dlatego jak mnie zawołałeś, to mogłem odpowiedzieć. Poza tym, posiadam pewną umiejętność czytania w myślach, ale nie martw się. Nie mógłbym tego zrobić na siłę, a do tego tobie. Poza tym zawsze musisz wyrazić na to zgodę, a ja muszę dotknąć twojej skroni. Dlatego nic się nie stanie i nikt nie będzie bez twojej wiedzy rozmawiał z tobą".
Słuchając chłopaka, uspokoiłem się. Ufałem mu, ale nie mogłem pozwolić, żeby wiedział rzeczy, które go dotyczyły, a o których nie mogłem powiedzieć głośno.
"Rozumiem... więc może wymienimy się hasłami?" - spytałem.
(Notka od autorki - żadne z przedstawionych haseł nie jest oryginalnym hasłem z nowelki, a jedynie wymysłem autorki, proszę się nie sugerować niczym, zwłaszcza hasłem HuaHua!) ^_^
Tym razem naprawdę usłyszałem jak się śmieje za moimi plecami.
"Żeby się ze mną skomunikować, musisz 3 razy powiedzieć w myślach Należę do San Langa".
"..... San Lang, czy..." - Kaszlnąłem. - "Czy wszyscy znają twoje hasło?"
"Nie, tylko Gege. Z resztą osób komunikuję się ogólnym szykiem, gdzie może być więcej niż jedna osoba".
Na całe szczęście!
"Chcesz teraz spróbować, Gege? Tylko będę musiał cię puścić na chwilę". - Czasami zastanawiałem się jak bardzo niesforny może być ten młodzieniec. Dobrze wiedziałem, co chodzi mu po głowie i dlaczego chciał, żebym 3 razy pomyślał jego podstępne hasło.
Oczyściłem gardło.
"Później spróbujmy..."
"Dobrze, jak Gege woli. Tylko nie zapomnij".
"Nie zapomnę, nie martw się" - odparłem, siląc się na powagę.
"A jakie jest hasło do Gege?"
"Miasto Duchów jest wspaniałym krajem, ze wspaniałym Władcą".
"Zapamiętam, bardzo ładne hasło".
Ucieszyłem się na jego słowa, bo mi również się podobało.
"I co San Lang myśli o mojej duszy?" - zapytałem, bo dotąd nic na ten temat nie powiedział. - "Czy... będę mógł jeszcze kiedyś wrócić, by się z nim spotkać?"
"Dusza Gege jest bardzo silna i stabilna. Przekazałem jej już trochę energii, a ona nadal wydaje się niepełna. Gdyby Gege urodził się u nas, to byłby wielkim wojownikiem".
"Naprawdę?" - Byłem tym bardzo zdumiony, ale bardziej ucieszony możliwością ponownego spotkania się z chłopakiem. To była naprawdę świetna wiadomość, więc czułem radość.
"Tak, Gege. I widzę, że twoi przyjaciele też nie są całkiem zwyczajni".
W końcu otworzyłem oczy. Na chwilę oślepiło mnie światło, jakby ktoś zapalił dodatkowe pochodnie, ale zaraz zauważyłem sylwetki czwórki mężczyzn. Quan Yizhen cieszył się jak małe dziecko, ale He Xuan za nim miał chyba jakieś trudności, bo minimalnie marszczył czoło. Mina Mu Qinga wyrażała wściekłość, tak samo zresztą jak Feng Xina. Widziałem, że obaj byli na granicy wytrzymałości i w końcu Feng Xin się wydarł:
- Nie pozwolę, żebyś grzebał mi w umyśle! Odpierd*l się ode mnie!
- Przecież nie robię tego specjalnie! Jak mam ci inaczej pokazać jak to działa, jeśli tego nie wypróbujesz?! - Wtórował mu generał. - Ignorant, ciemna masa! Nie spotkałem takiego drugiego jak ty!
- I wzajemnie! Już od początku się czepiasz, ale starałem się być miły. Jednak nadal łypiesz na mnie tym swoim morderczym wzrokiem! Zrobiłem ci coś? Ciągle się wydzierasz, ciągle tylko źle i źle. Mam tego dość! - Odsunął się od Mu Qinga i oburzony wyszedł za drzwi.
Mężczyzna w czerni przewrócił oczami, przeczesał palcami włosy na głowie i również wyszedł.
San Lang w ogóle się tym nie przejął i teraz, stojąc za mną, objął mnie w pasie i przysunął do siebie. Poczułem się nieswojo, że Mistrz Wiatru oraz He Xuan z Quan Yizhem mogą nas zobaczyć.
Na szczęście Shi Qing Xuan grzebał w jakimś dużym pudle i głośno komentował, że "bez wachlarza się nie obejdzie i muszę znaleźć jakiś tymczasowy", a Quan Yizhen wydawał się mieć radochę, bo szeroko się uśmiechał i wydawało mi się, że jego ciało rośnie w oczach.
Pomyślałem o moim drugim przyjacielu, który najwidoczniej nie dogadywał się z generałem. Nie chciałem, żeby ich znajomość skończyła się zanim się jeszcze dobrze zaczęła, więc zapytałem San Langa, czy będzie miał coś przeciwko, jeśli pójdę za nim i porozmawiam.
Może chociaż mnie posłucha?
Chłopak zgodził się od razu i powiedział, że Czarna Woda nie wrócił jeszcze do pełni sił, więc trochę mu pomoże ujarzmić moce Quan Yizhena. Tak właśnie powiedział "ujarzmić moce". Spodziewałem się, że to nie jest jednak zbyt łatwe.
Wychodząc, dostrzegłem jak porusza jeszcze bezgłośnie ustami, coś na kształt "W razie czego pamiętaj o haśle." Przytaknąłem i wyszedłem.
Oczywiście nie będę teraz przeszkadzał San Langowi, ale może później... tak, zdecydowanie później się do niego odezwę przez ten dziwny szyk - postanowiłem i zacząłem wsłuchiwać się w odgłosy kroków na korytarzu, by odnaleźć mojego przyjaciela.
Nic nie usłyszałem, ale wiedziony przeczuciem poszedłem w prawo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro