Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXII - "Wyjeżdżam"

Ostatnią rzeczą, jakiej Torzewski teraz potrzebował, było spędzenie piętnastu minut w mrozie na parkingu obskurnego MOP-u pośrodku niczego. Niestety, Aneta nadal stała w pewnej odległości od samochodu z komórką przy uchu, żywo gestykulując i co jakiś czas rzucając niecenzuralne słowa. Nie miał pojęcia, co się stało, ale wyglądała na bardzo przejętą.

Kamil westchnął ciężko i zobaczył wydobywającą się z jego ust charakterystyczną mgiełkę. Było naprawdę zimno, a do Krakowa zostało im jeszcze sporo kilometrów. Na szczęście w tej samej chwili zauważył, że Aneta wraca do samochodu. Nie uszło jednak jego uwadze, że mimo panującego na dworze mrozu, dziewczyna była blada jak ściana i nerwowo skubała zakręcony wokół szyi bordowy szalik.

- Stało się coś? – zapytał ostrożnie.

- Tak... To znaczy nie... Nie wiem – wydukała zdezorientowana Leśniewska.

- Aneta.... – Kamil podszedł do niej i objął ją ramieniem. – Co jest? Powiedz mi. Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

Dziewczyna zawahała się nad odpowiedzią. Nie mogła powiedzieć mu prawdy. Nie miała pojęcia, jak Paulina zareagowałaby na wiadomość, że Torzewski o wszystkim się dowiedział. Z drugiej strony... I tak za parę dni usłyszy o tym od reszty nauczycieli w szkole. Nie było szans, że to się rozejdzie po kościach. Ludzie będą gadać. Poza tym, Aneta mu ufała. Był jej facetem, kolegą Pauliny i na pewno nie chciał im w żaden sposób zaszkodzić.

- Opowiem ci po drodze, bo to naprawdę długa historia... Jedźmy już – zdecydowała nagle.

Wyswobodziła się z objęć Kamila i ku jego zaskoczeniu natychmiast wsiadła do samochodu. Torzewski zmierzwił ręką włosy, zastanawiając się nad tą dziwną sytuacją, ale posłusznie obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Odpalił silnik i wolno ruszył w kierunku zjazdu na autostradę.

Przez kilka minut jechali w zupełnej ciszy. Kamil nie chciał naciskać na Anetę, ale naprawdę zaniepokoiło go jej zachowanie. Zerknął na nią kątem oka. Wpatrywała się bezmyślnie w krajobraz za oknem.

- To... powiesz mi, co się stało? – zaczął delikatnie.

Leśniewska wzięła bardzo głęboki oddech i spojrzała na niego śmiertelnie poważnie. Gdyby nie fakt, że musiał teraz obserwować drogę przed sobą, z pewnością przestraszyłby się na widok tego wzroku.

- Kamil... Musisz mi obiecać, że wszystko co ci opowiem zostanie między nami... – powiedziała powoli.

- Pracujesz w FBI?! – przeraził się Torzewski.

- Co? Nie, głupku! – Aneta prawie się roześmiała na te słowa. – Chodzi o Paulinę...

Westchnęła lekko i powoli, nadzwyczaj poważnie jak na siebie, zaczęła snuć historię swojej przyjaciółki – od samego początku, kiedy poszły do liceum i poznały Wiktora, aż do teraz. Opowiadała o szkole, o studniówce, o tym, jak Brzeziński patrzył na Paulinę na lekcjach, jak ona szalała za nim, choć absolutnie niczego po sobie nie pokazywała... Jak po zakończeniu szkoły nie mogła dojść do siebie i przez całe studia nie wychodziło jej z facetami... Aż wreszcie wróciła do liceum i nagle wszystko stało się jasne...

- Ona nigdy nie przestała go kochać, rozumiesz? – wyszeptała Leśniewska. – Przez tyle lat nie mogła o nim zapomnieć... Na początku myślałam, że jej przejdzie, że pójdziemy na studia i znajdzie sobie kogoś, przecież nie można cały czas żyć marzeniami... Jak bardzo się myliłam! Nie chciała rozbijać tego małżeństwa, pragnęła tylko być blisko niego... Dlatego wróciła. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo oni bronili się przed tym uczuciem już lata temu, widziałam to... On miał rodzinę, ona była ledwie pełnoletnia... To się nie mogło udać. Oboje tak myśleli... A teraz... Teraz już nie mogli dłużej udawać...

Kamil słuchał w skupieniu słów swojej dziewczyny i wraz z każdym kolejnym zdaniem wszystkie elementy układanki w jego głowie zaczęły tworzyć dopasowaną całość. Już rozumiał, dlaczego Paulina odtrąciła go na początku, mówiąc, że jej serce jest zajęte, dlaczego Wiktor tak się irytował za każdym razem, gdy fizyk o niej wspominał i skąd cały ten bajzel ze szkolną gazetką – to wszystko była prawda. Ale zupełnie inna, niż mogłoby się wydawać. Jeśli rzeczywiście było tak, jak mówi Aneta, to sytuacja faktycznie stała się co najmniej trudna.

- Cholera. Tego się nie spodziewałem – przyznał szczerze Torzewski. – Przerąbane... Co teraz będzie? Przecież muszą to jakoś w końcu powiedzieć jego rodzinie...

- No właśnie problem w tym, że oni się już sami dowiedzieli... – Leśniewska nerwowo przełknęła ślinę. – Postawili sprawę na ostrzu noża... Żona nie chce dać mu rozwodu... Dramat generalnie...

- Jezus Maria – jęknął Kamil.

- Obawiam się, że tutaj aktualnie nawet Jezus nie pomoże... Raczej stanąłby po stronie Elki...

Oboje zamilkli, każde na swój sposób analizując sytuację Pauliny. Bezsprzecznie była beznadziejna. Pytanie tylko, co dalej? Nie można było tego tak po prostu zostawić własnemu biegowi...

- Wiktor wniesie pozew o rozwód? – spytał niepewnie Torzewski.

- Pewnie tak. On jest facetem, będzie myślał na trzeźwo. Za to Paula... Muszę do niej jechać, bo wymyśla jakieś głupoty... Nie masz pojęcia, jakie pomysły tej kretynce czasem przychodzą do głowy... Zawieziesz mnie prosto do niej?

Kamil bez słowa pokiwał głową i na chwilę zdjął prawą rękę z kierownicy, żeby chwycić dłoń Anety.

- To silna babka, da sobie radę. Zobaczysz. Niech wie, że też jestem z wami. Gdybyście tylko czegoś potrzebowały...

- Dzięki, skarbie... Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – uśmiechnęła się dziewczyna i mocniej ścisnęła jego rękę.

Czuła, że przyjaciółka potrzebuje jej teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu...

***

Kilka godzin później Kamil zaparkował swojego hyundaia przed blokiem Pauliny. Było już grubo po dwudziestej trzeciej, ale Aneta zupełnie się tym nie przejęła. Zamierzała przespać się u przyjaciółki, ponieważ kolejnego dnia miała jeszcze urlop w pracy. W duchu gratulowała sobie tej zapobiegawczości – jeden dodatkowy dzień na rozpakowywanie się po wyjeździe i ogarnięcie życia zawsze wydawał się dobrym pomysłem. Tym razem okazał się jej potrzebny jak nigdy.

Wpisała z pamięci kod do klatki schodowej, po czym wtaszczyła swoją walizkę na drugie piętro. Niestety musiała wziąć ją ze sobą, żeby mieć chociaż szczoteczkę do zębów i jakiekolwiek ciuchy na jutro. Po kilku sekundach uporczywego walenia w drzwi, Paulina w końcu jej otworzyła.

- Aneta? Co ty tutaj robisz? Miałaś przyjechać do mnie jutro...

- Ale jestem dzisiaj. I zamierzam tu spać, tak że rusz dupę i wpuść mnie do środka.

Polonistka była na tyle zszokowana, że bez większych oporów odsunęła się na bok, robiąc miejsce przyjaciółce. Leśniewska z impetem wstawiła walizkę za próg, weszła do mieszkania i omal nie zabiła się o stojący w korytarzu karton z książkami.

- Kurwa, gdzieś ty to postawiła? – zirytowała się, rozmasowując sobie kolano.

- Sorry, trochę tu bałagan ostatnio – odparła przepraszająco Paulina.

Dopiero teraz Aneta zorientowała się, że w głębi pokoju stoi znacznie więcej podobnych kartonów. Jakby tego było mało, wszędzie poukładane były kupki różnych rzeczy – szklanki, zastawa, ciuchy, pozdejmowane ze ścian zdjęcia i obrazy... Leśniewska już chciała zarzucić Paulinę serią pytań, nic z tego nie rozumiejąc, lecz kiedy odwróciła się w stronę przyjaciółki i spojrzała jej w oczy... zbladła. Polonistka wyglądała jak cień samej siebie. Stała pośrodku korytarza, w krzywo przewiązanym, niebieskim szlafroku, z włosami upiętymi w coś, co zapewne miało przypominać jakiś czas temu koński ogon i oczami podkrążonymi ze zmęczenia, jakby co najmniej od tygodnia w ogóle nie spała. Anetę przeraził ten widok bardziej niż się spodziewała. Paulina zdecydowanie nie radziła sobie z całą sytuacją i wiele ją to kosztowało...

Leśniewska walczyła z cisnącymi jej się do oczu łzami. W milczeniu podeszła do przyjaciółki i z całej siły przytuliła ją do siebie. Trwały tak w bezruchu przez jakiś czas, czując swoje wzajemne ciepło i bicie serc. Czasem taka bliskość potrafiła skleić rozdarte rany o wiele bardziej niż jakiekolwiek słowa.

- Spałaś cokolwiek ostatnio, dziewczyno? – zaczęła wreszcie cicho Aneta, siląc się na pogodny ton. – Wyglądasz jak zwłoki.

Paulina uśmiechnęła się słabo i potarła ręką zmęczone oczy. Właściwie to rzeczywiście prawie nie spała. Nie mogła. Ciągle tylko przewracała się z boku na bok, próbując wyciszyć myśli chociaż na krótką chwilę... W akcie desperacji wypiła nawet melisę i wzięła jakieś tabletki na sen, ale niewiele to pomogło. Wolała zabrać się za pakowanie, póki jeszcze miała trochę wolnego czasu.

- To jak? Powiesz mi, co się tutaj właściwie dzieje? – Aneta wskazała na leżące dookoła pudła. – Ze stresu robisz wielkie porządki? Urządzasz wyprzedaż garażową?

Polonistka zawahała się przez moment, ale wiedziała, że nie ukryje prawdy. Nie przed Leśniewską.

- Wyjeżdżam – wyznała z westchnieniem.

- Okeeej... Ale potrzebujesz do tego... całej zastawy z kuchni i... obrazów ze ścian? – nie mogła pojąć Aneta.

- Nie rozumiesz – Paulina pokręciła głową. – Nie na urlop. Wyprowadzam się. Jadę do rodziców, do Warszawy. Na stałe. Nie mogę tu zostać...

Aneta wytrzeszczyła oczy i zamrugała kilkukrotnie, próbując przetrawić wypowiedź przyjaciółki. Jakie „wyprowadzam"? Jakie „na stałe"? O czym ona mówi?!

- Co ty pieprzysz? – wydukała zdezorientowana.

- An, nie mogę tu zostać – wyszeptała Paulina.

- Boże, co za pierdoły! – uniosła się nagle Leśniewska. – Przecież to jest idiotyczne! Zdajesz sobie sprawę, że to nic, ale to absolutnie nic nie da? Stało się, zupa wylana, a ucieczka w niczym ci nie pomoże.

- Mnie nie, ale Wiktorowi tak. Nie straci córki. Nie mogę kazać mu wybierać...

- Super, a on już słyszał te rewelacje? Dawaj telefon, chętnie mu opowiem, może chociaż on ci przemówi do rozsądku...

- Aneta!

Leśniewska otrząsnęła się z amoku i spojrzała na przyjaciółkę.

- Co?!

- Uspokój się!

Paulina chwyciła ją za ramię i posadziła na kanapie pomiędzy stertą książek a kupką zimowych ciuchów. Ręką zgarnęła z twarzy niesforne włosy, mocniej ścisnęła w pasie szlafrok i wzięła głęboki oddech.

- Zrozum, muszę wyjechać. Tak będzie najlepiej.

- Najlepiej dla kogo? Bo na pewno nie dla was. On cię kocha, nie pozwoli ci nigdzie jechać – stwierdziła twardo Aneta. – Zresztą, o czym ja mówię. Ja też ci nie pozwolę, nie ma takiej opcji.

Polonistka pokręciła głową z rezygnacją i sięgnęła po swój telefon. Przez chwilę coś w nim klikała, po czym podstawiła przyjaciółce ekran pod nos. Leśniewska rzuciła jej podejrzliwe spojrzenie, ale wzięła komórkę do ręki i przez kilkadziesiąt sekund w skupieniu śledziła wyświetlony na urządzeniu tekst. Wreszcie podniosła wzrok na Paulinę, a wyraz jej twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.

- Teraz już rozumiesz? – spytała cicho polonistka.

Aneta nie odezwała się ani słowem. Intensywnie przetwarzała w myślach to, co właśnie zobaczyła. Nie miała pojęcia, czy ona sama kiedykolwiek i dla kogokolwiek zdobyłaby się na taką decyzję. Nawet dla Kamila...

- Ty go naprawdę aż tak kochasz? – odparła w końcu zdławionym głosem.

Tym razem to ona nie doczekała się odpowiedzi. Paulina prawie niezauważalnie kiwnęła głową i zajęła się przekładaniem kartonów, by odgonić nieproszone łzy.

- Co powiesz rodzicom? – Aneta zmieniła temat, starając się tym samym wrócić na bardziej racjonalny tor myślenia.

- Nie wiem – polonistka wzruszyła ramionami. – I tak łykną wszystko, cokolwiek bym nie wymyśliła.

Trudno się było z tym nie zgodzić. Nigdy specjalnie nie interesowali się życiem Pauliny. Kiedy była na drugim roku studiów, ojciec niespodziewanie dostał propozycję pracy w Warszawie, oczywiście z dużo większymi zarobkami, lepszą perspektywą awansu i tak dalej... Ani chwili nie wahali się nad przeprowadzką. Za to Paulina wtedy po raz pierwszy się zbuntowała. Powiedziała, że chce zostać w Krakowie, dokończyć studia i tutaj pracować. Nie sprzeciwiali się. Kupili jej mieszkanie, zadbali o warunki finansowe na start. Kasy nigdy im nie brakowało. Teraz też na pewno są tak zajęci swoją pracą, że każda bajeczka o jej planach zrobienia doktoratu w Warszawie zostanie wręcz przyjęta z entuzjazmem.

- A mieszkanie? Chcesz to wszystko tak tutaj zostawić? – usłyszała nagle słaby głos Anety.

- Może spróbuję je wynająć... Albo sprzedam... Jeszcze o tym nie myślałam. Póki co chciałam zostawić klucze tobie... – wyznała niepewnie Paulina.

Leśniewska pokiwała głową na znak zgody i spróbowała nawet się uśmiechnąć, ale wyszedł jej z tego jedynie krzywy grymas. Miała nadzieję, że to wszystko jest jakimś okropnym sennym koszmarem, z którego obie zaraz się obudzą.

- To co? Pomożesz mi z tymi gratami? Im szybciej się z nimi uporam, tym lepiej – Paulina spojrzała na panujący dookoła bałagan.

- Jasne – przytaknęła markotnie Aneta. – Paula?...

Przyjaciółka podniosła na nią wzrok.

- Obiecaj, że będziesz do mnie codziennie pisać. I że będę mogła zrobić ci nalot na chatę przynajmniej raz w miesiącu...

Paulina pierwszy raz w ciągu ostatnich dni szczerze się uśmiechnęła. Zrobiła dwa kroki w stronę przyjaciółki i przytuliła ją najmocniej, jak tylko się dało.

-------
Niespodzianka! Miało być po sesji, ale miałam wenę i jest teraz :D Niestety kolejna część już naprawdę po egzaminach... Zostały nam zaledwie dwa rozdziały oraz epilog. Troszkę mi w sumie przykro z tego powodu... Zżyłam się z nimi wszystkimi. Czekacie na finał? Pozdrawiam Was!
Pisarka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro