16. Znalezienie drogi zaczyna się od znalezienia siebie
Rozdział szesnasty: znalezienie drogi zaczyna się od znalezienia siebie.
Kirishima wkrótce skontaktował się z Kojimą, żeby porozmawiać o Risie. Atmosfera nadal nie była najlepsza po tym, co zaszło jeszcze w wakacje, ale oboje martwili się o przyjaciółkę. To była krótka wymiana zdań i natychmiastowa decyzja. Muszą wspomóc Risę; wszyscy. Nie ważne jakie mieli osobiste spory, byli przecież drużyną. Jedyną niewiadomą pozostawał Bakugou. Oboje wiedzieli, że Risa nie ma z nim dobrych wspomnień. Gdy jednak zapytali Risy, czy chce zamiast u siebie nocować w domach przyjaciół, to wspomniała także o udziale Bakugou, więc niepewnie na to przystali.
– Ale czy ty i Bakugou się dogadujecie? Podobno ostatnio się pokłóciliście jeszcze bardziej i nie było przyjemnie... - zamartwiała się Kojima, kiedy siedzieli w pokoju Risy i pomagali jej pakować ubrania.
– Może lepiej o tym nie wspominać – upomniał ją Kirishima, ale Risa się nie przejmowała.
Odłożyła na moment pakowanie, stanęła przed przyjaciółmi i oznajmiła:
– On mnie przeprosił.
Gapili się na nią z otwartymi buziami.
– Na pewno? – wypaliła Kojima.
– Co powiedział? "Sory"? Czy coś więcej? Nie wiem, czy powinnaś tak od razu się z nim godzić... To znaczy, zrobił coś naprawdę okropnego. - Czuł w klatce piersiowej nieprzyjemny ucisk na samą myśl o koledze. Wierzył, że mimo wad, Bakugou jest dobrym człowiekiem. I dalej chciał w niego wierzyć, co nie było łatwe. Trudnym był ten łobuz człowiekiem.
Risa uniosła jeden kącik ust na wspomnienie przeprosin chłopaka. Nigdy nie widziała bardziej szczerych przeprosin. Wybaczyła mu już dawno, tylko nie mogła zapomnieć o krzywdzie jakiej doznała. Wyrażający skruchę oprawca i jego niezaprzeczalna zmiana ją uspokoiła.
– Nic nie powiedział – rzekła tajemniczo.
– Co? – wykrzyknęli chórem.
– W takim razie... – ciemnowłosy się zaciął i spojrzał po sobie z Kojimą.
– Sam wam wyjaśni. Pewnie byłby na mnie zły, gdybym wam powiedziała. – Posłała im przebiegły uśmiech.
--
Yuuki jak najchętniej przystał na pomysł wspólnych nocowań z Risą, co nie znaczy, że nie miał z tym żadnego problemu. Przebywanie z Bakugou będzie dla niego wyzwaniem, tak samo właściwie rozmowa z kimkolwiek z przyjaciół. Risa powiedziała mu wcześniej, żeby się do niej nie odzywał. Zmienił swoje postrzeganie na świat lub, co bardziej trafne – jego poprzednie legło w gruzach. Chciałby wyjaśnić przyjaciołom swoje zachowanie i znów rozmawiać z nimi jak dawniej, ale obejmował go lęk na myśl o swojej przypadłości, jak to nieraz nazywał. Wciąż nie doszedł do tego, co zrobić z gryzącym o każdej porze dnia i nocy poczuciem braku miejsca na świecie. Ugrzązł między dwoma wyborami, a oba były dla niego czymś niemożliwym.
– Kojima, co robić?
– Nie wiem – odparła zwyczajnie. – Jesteś w kiepskiej sytuacji, nie będę kłamać... – zamyśliła się. – A masz już podjętą jakąś decyzję? Chcesz czegoś spróbować? Ewentualnie skontaktuj się ze specjalistą... – starała się coś doradzić. Jak zwykle rezolutna miała pomysłów w bród.
– Dzięki, że starasz się mnie zrozumieć – podjął Yuuki z ciężkim sercem. – Po tym, jak się zachowywałem... – Pokręcił zrezygnowany głową.
– Zachowałam się tak, jak każdy powinien – oznajmiła poważnie. – I zapytam wprost: Chcesz wypróbować inne imię? Inne formy? Albo... cokolwiek?
– Właściwie... – zawahał się. Zrobiło mu się potwornie gorąco. Nie wiedział, jak to powiedzieć. Dziewczyna patrzyła na niego z zachęcającym uśmiechem i to dodało mu odwagi. – Mogę pożyczyć sukienkę?
Kojima znalazła tylko jedną na tyle dużą, żeby pasowała przyjacielowi. Była długa prawie do ziemi, lekka, rozkloszowana i kwiecista w słoneczniki. Nie nosiła jej zbyt często, gdyż nie miała zbytnio okazji, a do tego była za długa, ponieważ dostała ją od kuzynki, która z kolei z niej wyrosła.
Dziewczyna czekała aż Yuuki się przebierze, a gdy nieśmiało wychynął zza drzwi szafy, prawie krzyknęła z zachwytu.
– Jak cudnie! – Podbiegła z szerokim uśmiechem i zatrzymała się tuż przed nim, żeby wygładzić nieco podwinięte rękawy. Yuuki stał jak kołek i z rumieńcami czekał, aż Kojima powie coś więcej. – Pięknie ci – rzekła, nawiązując kontakt wzrokowy. – Spójrz – wskazała lustro stojące obok nich.
– Em... – Obejrzał się ze zmieszaniem i lekką ekscytacją w oczach. Potem delikatnie się uśmiechnął. – Nie wiem, czy na pewno to do mnie pasuje, ale... Całkiem, hmm...
– Jak się czujesz w tym?
– Dobrze – przyznał trochę tym zdumiony. – I chciałbym... no, spróbować używać innych form.
– Żeńskich? – dopytała.
– Może najpierw jakichś... neutralnych?
– Jak oni? Ono? Nie wiem do końca jak używać neutralnych, ale postaram się! – zapewniła dzielnie, chwytając dłonie osoby przed nią w swoje.
– Niech będzie ono – zdecydowało i rozluźniło się nareszcie. Zaimki żeńskie były zbyt obce, męskie za każdym razem zgrzytały. Neutralne były po prostu neutralne. Nie pasowały idealnie, lecz na ten moment były najlepszą opcją.
– Okej – potwierdziła szczęśliwa, że jej przyjacioło poczyniło już jakiś krok do poznania siebie.
Patrzyli się na siebie z uśmiechem, trzymając się dalej za ręce i Kojima poczuła, że tak niewiele ich teraz przecież dzieli, a usta były zaledwie kilka centymetrów od siebie. Jeszcze jeden malutki kroczek, stanęła na palcach i powoli ujęła szyję Yuuki. Nie poruszyło się, tylko dalej wpatrywało w wesołe oczy przyjaciółki. I wtedy dziewczyna przyciągnęła upragnione usta bliżej swoich i złączyła je na krótką chwilę. Chciała ponowić pocałunek, lecz Yuuki odepchnęło ją z miną pełną żalu.
– Wybacz! – ocknęła się zdziwiona swoim zachowaniem. – Myślałam po prostu... że ty mnie też. – Mina jej zrzedła, ale zaraz uśmiechnęła się nerwowo, żeby jakoś rozluźnić atmosferę.
W oczach Yuuki pojawiły się łzy.
– To zły moment – wyksztusiło przez zaciśnięte gardło. – Bo ja cię kocham, ale... – przymkęło oczy i popłynęły z nich słone strumyki – ale nie jestem chłopakiem. Nie chcę, żebyś kochała kogoś, kim nie jestem.
– Źle mnie zrozumiałeś... Zrozumiałoś – poprawiła się natychmiast.
– No właśnie – podsumowało zezłoszczone i bezradne. Wiedziało, że przestawienie się nie jest łatwe, samo zresztą nie potrafiło tego zrobić od razu, ale coś w tym, że ludzie dalej widzą no jako mężczyznę, bardzo no dołowało.
– Przepraszam, hej. – Znów sięgnęła po jeno dłoń i poczęła wpatrywać się w nią smutno. – To nie jest tu kwestia płci w ogóle. Lubię cię jako osobę. Nieważne, jaką nadasz nazwę temu, kim jesteś, ja po prostu chcę być z tobą, bo jesteś tobą.
– No nie wiem... – wciąż nie było przekonane. – To brzmi jakbyś zmieniała dla mnie orientację... I w ogóle co to znaczy? Bo w takim razie jesteś normalna, czy jesteś lesbijką, czy co? – zapytało ponuro.
– Ach, normalna... – westchnęła – oczywiście, że jestem normalna i ty też. A jestem panseksualna chyba.
– Pan-co? Lubisz panów?
– Lubię ciebie – Popchnęła no rozbawiona, a ono także się cicho zaśmiało. – To znaczy, że zakochuję się w osobie po prostu, bez względu na płeć.
– Acha...
– Nie musimy być od razu parą, czy coś. To wszystko jest trudne. Tylko bądź ze mną zawsze szczere, dobra?
– Dobrze. Dziękuję. – Przytuliło niższą opierając brodę na czubku jej głowy. – To ty nie byłaś zakochana w Bakugou? – spytało, gdy usiedli już na kanapie.
– Podobał mi się jakiś czas. – Wzruszyła ramionami. – Ale nie było to chyba zbyt prawdziwe.
– To kiedy...
– Niedawno właściwie – odpowiedziała, zanim zdążyło dokończyć. – Kiedy Bakugou zszedł się z Kirishimą, to zaczęłam zwracać na ciebie bardziej uwagę i jakoś...
– Zeszli się? – przerwało jej z niedowierzaniem.
– Um... chyba? W każdym razie bardzo się zbliżyli, więc siłą rzeczy nie miałam szans u Bakugou.
– Muszę ich przeprosić – westchnęło, opierając łokcie na kolanach. Kojima pogłaskała no po ramieniu.
– Niedługo nadarzy się okazja.
--
Pierwszy raz od długiego czasu ojciec Risy postanowił porozmawiać z córką. Przepraszał za nieobecność, co dziewczyna przyjęła bardzo chłodno, ale nie zamierzała też chować urazy. Powiedział jej też coś, co przywróciło jej trochę nadziei.
– Rozwiodę się z twoją matką i zamieszkasz ze mną. – Chciał zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze, przytulić, ale nie mieli do tej pory dobrego kontaktu, dlatego poprzestał na słowach. – Do tego momentu... Może mogłabyś spać u dziadka?
– Przyjaciele mi pomogą – odparła znużona – Żeby przenieść się do ciebie, będę musiała wyjechać z Keshoh, prawda?
– Cóż... Planowałem coś wynająć w większym mieście. Jest tam więcej możliwości i w ogóle.
Risa siedziała zasmucona.
– Chcę skończyć tu liceum.
Tata westchnął.
– Zobaczymy. – Pogłaskał ją po ramieniu. – Mówisz, że zamieszkasz u przyjaciół?
Dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie o nich. Zaczęła opowiadać, choć z powściągliwością.
--
Najpierw spali u Kirishimy, który tak przejął się losem Risy, że nie chciał jej odtąd na krok odstępować. Tylko Kojima zdołała uratować przyjaciółkę od tego przechodzącego już w natręctwo zachowania.
– Reszta przyjdzie? – zagaiła Risa, kiedy przygotowywali posłania na podłodze w salonie. Eniko przyglądała im się zza rogu, ale wstydziła się zagadać.
– Yuuki bardzo chciał... – oznajmiła Kojima. – Ma wam dużo do powiedzenia. – Uśmiechnęła się do nich trochę wymuszonym uśmiechem.
– Bakugou raczej też będzie, bo wiecie... – Kirishima zaśmiał się pod nosem – Przecież nie stchórzy, jest na to zbyt dumny.
Wtedy właśnie zadudniło i do mieszkania wparował owy dumny chłopak. Z dziwnie przyjacielskim uśmiechem.
– Hej – rzucił omiatając wzrokiem trójkę przyjaciół. Jak dziwnie znów było się tak spotkać, po tych wszystkich zdarzeniach ostatnich miesięcy. Nieśmiało zerkał na Risę, ale bał się podejść. Nie wiedział do końca, czy między nimi w porządku, poza tym... Tak się przed nią upokorzył, że rozmowa z nią chyba by go totalnie pogrążyła. Przybił żółwika z Kirishimą i usiadł obok niego na sofie.
Właściwie to nie wiedzieli na czym stali. Zachowywali się jak przedtem, tylko z niewidocznym dystansem, z odrobiną niezręczności. Bakugou cały czas zastanawiał się, co myśli o nim Eijirou. Pewnie nic dobrego... Nie mógł odpędzić od siebie wrażenia, że przez to, co zrobił kiedyś Risie i jeszcze przez bójkę z Yuukim stracił zaufanie przyjaciela na zawsze. Mogli dalej się kolegować, ale to już nie będzie to samo. A on tak bardzo chciał wrócić do ich wspólnych, szczęśliwych dni, kiedy zachodzące słońce pędziło ich do domów, a oni na przekór szli naokoło. Kiedy jakby odruchowo obejmowali się ramieniem, popychali się ze śmiechem, uśmiechali się do siebie... Kiedy byli sobie bliscy.
Yuuki przyszło późno, po tym jak nawet Eniko odważyła się przyjść ze swoją gitarą i zapodać parę hitów. Risa wybierała kolejno swoje ulubione piosenki, a Eniko coraz bardziej ucieszona stwierdzała, że wie jak je grać. Miały podobny gust.
Śpiewały właśnie "Don't stop me now", kiedy Yuuki zadzwoniło do drzwi. Otworzyli nu, a ono z ciężkim sercem weszło do salonu. Każdy się na nieno gapił i czekał aż coś powie, a ono nie mogło wykrztusić słowa.
Tylko Kojima no przytuliła na powitanie.
– Wiecie, ja... – Zagryzło wargę myśląc, jak ułożyć to wszystko w słowa. – Zachowałem się idiotycznie. Cofam to, co mówiłem i przepraszam – to ostatnie wypowiedziało tak cicho, że mogli się domyślać treści tylko z ruchu ust.
– Nie dosłyszałem... – rzucił niewzruszony Bakugou. Chciał usłyszeć mowę z błaganiem o wybaczenie.
– Przepraszam – powtórzyło, spuszczając głowę.
– Wybaczamy ci. – Risa no przytuliła, a Yuuki od razu przycisnęło ją do siebie. Jak dobrze było mieć ją znów przy sobie. Kochało ich wszystkich. I tęskniło.
Nie chciało im jeszcze mówić o swojej tożsamości. Jak miałoby zacząć temat? Pewnie i tak nic by nie udało nu się wyksztusić. Ostatnio było nieustannie przerażone wszystkim co miało no czekać. Chciało się zaszyć w jakimś ciemnym kącie i tulić do siebie kolana.
Kirishima też uściskał Yuuki. Teraz tylko Katsuki siedział dalej i obserwował sceptycznie przyjaciół.
– Mówisz serio? Szczerze?
– Naprawdę przepraszam – powiedziało raz jeszcze, czując się atakowane.
Blondyn bawił się rąbkiem koca udając niezainteresowanego. W końcu wstał i zmierzył Yuuki ostrym wzrokiem.
– Tak? Wiesz, że przeprosiny bez poprawy zachowania są nic niewarte? Jeśli dalej brzydzisz się gejami to możesz stąd wyjść. I radzę ci to zrobić jak najprędzej, zanim stracę cierpliwość. – warknął popychając no lekko. Ono patrzyło na niego z dezorientacją.
– Myliłem się, okej?
– Przestańcie – Risa ich rozdzieliła. – Jestem pewna, że Yuuki po prostu nie wiedział, co mówi. Ale żałuje.
– Sam nie jestem taki, jakim się wydaję – dodało jeszcze. Miało ochotę się stąd ulotnić, ale dziewczyny no powstrzymały.
Nastroje się uspokoiły i wrócili do śpiewania piosenek. Bakugou wciąż nie akceptował obecności osoby, która mówiła wcześniej tak raniące słowa. Nie planował jej w najbliższym czasie przebaczać.
Zbliżały się święta, a oni zmieniali miejsca nocowania jak na wycieczce w górach. Nieraz pojawiały się tylko dwie osoby, czasem byli wszyscy. Ważne, żeby Risa nie musiała wracać do matki.
Ich relacje się polepszały wraz ze wspólnie spędzonym czasem. Wyjaśnili sobie niektóre rzeczy i nareszcie mogli głośno powiedzieć o tym, co czują. Kirishima wyznał, że jest biseksualny, Bakugou, że jest asem i gejem i bardzo mu z tym dobrze. Wszyscy patrzyli na nich trochę podejrzliwie, bo w końcu spędzali czas głównie we dwójkę... Nic jednak nie zasugerowali.
– Ja jestem aromantyczna. I genderflux. – Oznajmiła Risa, kryjąc zdenerwowanie.
– Co to... to... właściwie obydwa? – dopytywał Eijirou.
Risa nie miała ochoty tłumaczyć, lecz na szczęście miała Kojimę.
– Nie interesują ją romanse. Nie kocha ludzi romantycznie, wiecie...
– To tak można?
– Najwidoczniej – zaśmiała się cicho. – A to drugie to, że czasem czuje się mniej dziewczyną, a czasem bardziej.
– Acha... To zarąbiście!
– No tak. – Risa poczuła się raźniej.
Ostatnio w ogóle odnalazła w sobie więcej odwagi do życia i poznawania siebie. Wiedziała, że wyrwała się z domu i będzie tylko lepiej. Tata powiadomił ją niedawno, że po nowym roku będzie mógł zabrać ją do siebie. A był już grudzień. Może uda jej się dogadać z nim, że zostanie tu do końca roku szkolnego. Może i do końca liceum? Tylko gdzie by miała mieszkać? Te i inne pytania zaprzątały jej głowę, wywołując niechęć do rozmyślań. Czasem chciała się po prostu wyłączyć i naładować jak komórka.
Jednak przyszłość nie zdawała się aż taka przerażająca z przyjaciółmi u boku. Teraz była tylko straszna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro