• Rozdział VIII
→←
Harry'ego obudziło nagle pukanie do jego sypialni, na co jęknął tylko, podnosząc się powoli i ruszył do drzwi zastanawiając się kto i dlaczego zakłóca jego piękny sen.
– Proszę – powiedział cicho, czekając, kto miał zamiar tutaj wejść i Harry ewidentnie miał ochotę zamordować tego kogoś. Nie lubił, kiedy go budzono, a tutaj wreszcie miał spokój i mógł wstawać o której chce.
– Cześć – uśmiechnął się szeroko do niego szatyn, wchodząc do jego sypialni. Jak zwykle wyglądał zniewalająco.
- To ty mnie budzisz - powiedział Harry, opadając głową znowu w miękkie poduszki, to nie tak, że miał zamiar jeszcze trochę pospać.
– Oj nie chciałem – powiedział jedynie, zamykając za sobą drzwi i ruszył w kierunku loczka.
Usiadł na łóżko, uśmiechając się na widok tego zaspanego wilcza. Był taki słodki. I pomyśleć, że niedługo może mieć takie widoki na codzień.
Harry przetarł swoje oczy, ziewając cicho i uśmiechnął się delikatnie do wampira
– Masz ochotę na poranny spacer? – zapytał, kładąc się obok Harry'ego i patrząc na niego uważnie.
– Błagam nie – jęknął głośno, zakrywając się swoją kołdrą, by schować się przed całym światem. Było mu tak dobrze na tym łóżku, że najchętniej nigdzie by się nie wybierał.
– A jak powiem, że mam niespodziankę? – zapytał szatyn, zaglądając pod kołdrę.
Młodszy spojrzał na niego, przegryzając wargę i pokręcił głową. Jednak tylko wystawił rękę, by złapać go i także schować.
Louis zaśmiał się i ułożył trochę wygodniej, tylko przy okazji przybliżająć się, żeby trochę przytulić się do Harry'ego. Lubił jego przyjemne ciepło.
– Nie wychodźmy stąd – szepnął cicho, patrząc na szatyna z delikatnym uśmiechem.
– Nigdy – potwierdził Louis i przysunął się jeszcze trochę bliżej. Chciałby, żeby Harry już go pokochał i mogli zachowywać się jak para, ale nie ponaglał go.
– Wygodny jesteś, mimo że zimny to jest fajne uczucie – wymruczał cicho, przymykając oczy z uśmiechem na twarzy.
– Ja lubię twoje ciepło. Jest naprawdę miłe, chociaż jesteś trochę zbyt gorący – zaśmiał się.
– Ale w jakim znaczeniu – uniósł się na rękach, nie zauważając, że teraz zawisł nad starszym.
– W każdym – odpowiedział Louis, mrugając do niego, ale Harry nie tylko miał bardzo wysoką temperaturę ciała w porównaniu do niego, ale był też bardzo przystojny, chociaż wydawało mu się, że nie bardzo zdawał sobie z tego sprawę.
– Wiesz masz bardzo śliczne oczy LouLou – przegryzł wargę, parząc prosto w jego oczy.
– Myślę, że twoje są ładniejsze – odpowiedział, zakładając młodszemu za ucho kosmyk włosów.
Harry usiadł na brzuchu Louisa przez co ich odkrył i patrzał się w oczy wampira jak zachipnotyzowany.
Louis uniósł się odrobinę, opierając na łokciach. Chciał pocałować tego wilczka, ale nie był pewien czy może.
Loczek nie wiedząc czemu przybliżył swoją twarz do starszego. To było jakby był w jakieś hipnozie. Spojrzał na usta wampira i w jego oczy.
Szatyn znowu lekko się podniósł i przyciągnął chłopaka do siebie, łapiąc górę od jego piżamy, złączył delikatnie ich usta.
Harry nie wiedział co zrobić naśladował ruchy, starszego przymykając oczy. Nigdy się nie całował, ale wiedział, że ten pocałunek zapamięta do końca życia.
Szatyn przerwał po chwili, czekając na jakąś reakcję młodszego. Bał się, że Harry może się teraz przestraszyć, ale wydawało mu się, że jednak mu się spodobało.
Harry położył nie śmiało swoje ręce za szyje starszego i wpił się ponownie w usta, czując się jakby wargi wampira były dla niego narkotykiem.
Tomlinson zaśmiał się i przyciągnął Harry'ego jeszcze mocniej do siebie, oddając pocałunek.
Loczek zamruczał cicho, nie mogąc się nacieszyć tym wszystkim co teraz go spotkało.
Louis obrócił ich tak, że teraz on znajdował się nad młodszym. Wreszcie miał tego wyjątkowego chłopaka tylko dla siebie.
Styles nie mógł uwierzyć, że jego pierwszy pocałunek zabrał wampir. Wampir który będzie jego mezem, wampir który ma coś w sobie przez co loczek nie może przestać.
Louis położył rękę na biodrze Harry'ego, zataczając tam kciukiem małe kółka. Nadal nie mógł uwierzyć, że ta cudowna omega będzie jego.
Harry odsunął się od wampira oddychając szybko. Usta mrowiły go od tyłu pocałunków, a on sam był delikatnie podniecony.
– Coś nie tak skarbie? – zapytał od razu Louis lekko zaalarmowany. Nie chciał naruszyć jakichś granic.
– Ja oddycham Louis. – Westchnął tylko, przymykając oczy z delikatnym uśmiechem na ustach.
– No tak – zaśmiał się szatyn. – Przepraszam wilczku, myślałem, że po prostu ci się nie podoba.
– Podobasz mi się – wymamrotał, rumieniąc się mocno i schodząc, że starszego czując, jak jego kolega na dole powoli, zaczyna rosnąć do góry.
– Ty mi też kochanie – odpowiedział wampir. – Ale wiesz, że nic nie zrobię wbrew tobie – przypomniał, czując podniecenie Harry'ego i to, jak krew w jego żyłach krąży coraz szybciej.
Młodszy pokiwał tylko głową, zakrywając jakoś swoje krocze. I ukrywając swoje podniecenie.
– Harry nie wstydź się mnie, wiem, że może to wszystko jest dla ciebie nowe, ale... – zawahał się. Nie wiedział, jak dokładnie powiedzieć, że jest dla niego najważniejszy na świecie i pragnie go jak nikogo innego.
– Jestem w tym nowy dobrze? Skradłeś mój pierwszy pocałunek – przegryzł wargę, patrząc się na niego jednym okiem.
– Kochanie wiesz, że będę czekał tyle ile zechcesz i tak właściwie bardzo miło jest być twoim pierwszym – powiedział, całując młodszego krótko.
Loczek pokiwał energicznie, spuszczając swoj wzrok na kolana i westchnął jednynie.
– Może pójdziemy na śniadanie? – zaproponował wampir, widząc zakłopotanie chłopaka. – I jest jeszcze ta niespodzianka – dodał.
– Nie chce mi się stąd ruszać... – przymknął oczy, próbując się uspokoić by starszy nie zauważył jego problemu w boskerkach.
– Zawsze możemy poprosić o śniadanie do łóżka – zaśmiał się szatyn, przytulając się znowu do młodszego.
Loczek pokiwał głową energicznie, szepcząc, że bardzo by to poprosił i chce zjeść w łóżku.
Louis wyciągnął telefon, który miał w kieszeni i napisał szybko wiadomość.
– Masz jakieś specjalne życzenia? – zapytał, zanim ją wysłał.
– English brekfast – oblizał usta, kładąc się na łóżku.
– Wedle życzenia – odpowiedział Louis i dopisał to do wiadomości, po czym ją wysłał. Miał ochotę coś porobić, zanim dostaną jedzenie, ale nie wiedział co na to jego wilczek.
– To... Co... Ci robimy? – spytał cicho, patrząc na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.
Harry przysunął się trochę bliżej i uniósł na rękach pochylając nad Louisem i muskając lekko jego usta swoimi.
– Podoba mi się to – zaśmiał się.
Harry zachichotał jedynie, uśmiechając się szeroko z przegryziona wargą.
– Harry – odezwał się Louis. – Chciałbyś być ze mną tak oficjalnie? – zapytał nie do końca wiedząc jak to powiedzieć.
– Myślę... Myślę że i tak to przyjdzie. Prędzej czy później – szepnął cicho, kładąc dłoń na starszego.
– Nie chodzi mi o to, co każą ci zdobić, tylko czy ty tego chcesz? Harry nie jesteś mi obojętny – odpowiedział od razu wampir.
– Liczysz się z moim zdaniem – powiedział nie wierząc w to co słyszy. Pierwszy raz ktoś zapytał go o jego zdanie.
– Oczywiście. Jak możesz myśleć, że jest inaczej. Twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne – odpowiedział szatyn.
– Moja odpowiedz to tak. Chcę być twoim chłopakiem - zaśmiał się głośno, siadając na kolanach starszego i przytulił się do niego z szerokim suemiechem. Cieszył się że będzie miał takiego partnera.
– Kochanie nawet nie wiesz jak będzie się z tego cieszę – powiedział Louis. Nigdy nie myślał, że będzie miał dla siebie taką cudowną omegę.
Loczek pokiwał głową, zadowolony obejmując go mocniej, jednak odrazy się odsunął, czując coś twardego uwierające go w tyłek.
– Przepraszam skarbie, najmocniej przepraszam, po prostu...
→←
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro