Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział IX

→←


– Przepraszam skarbie, najmocniej przepraszam, po prostu... Jesteś taki piękny – zaczął się od razu tłumaczyć Louis.

– P-podnieciłeś się przeze mnie? – uniósł głowę, by spojrzeć w oczy szatyna.

– Nie chciałem cię przestraszyć, ale twój zapach, ty cały... – zaczął się jąkać.

– Podniecam cię?

Louis uśmiechnął się. Przy Harrym nawet nie umiał poprawnie sklecić zdania.

– Tak – potwierdził.

Harry przegryzł wargę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Jednak wpadł na pewien pomysł. Spojrzał w oczy szatyna, siadając tak, by mieć dobry dostęp i zaczął pracować swoimi biodrami przez co ich krocza zaczęły się o siebie pocierać.

Louis opadł głową na poduszki, jęcząc cicho.

– Harry nie rób czegoś, czego możesz żałować, nie chcę, żeby to było dla ciebie za wcześnie – odezwał się resztkami sił powstrzymując się, żeby nie obrócić ich i nie wypieprzyć mocno tego chłopaka.

– Ale... Ale ponoć to może pomóc nam obu – zarumienił się, przypominając sobie jedno opowiadanie

– Pomoże – potwierdził wampir. – Ale nie rób niczego wbrew sobie – powiedział mrużąc oczy z przyjemności.

– Ale mi naprawdę jest przyjemnie – wyjęczał cicho, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.

Louis wyciągnął ręce, przyciągając młodszego do siebie i zaczynając go całować.

Loczek zamruczał cicho oddając pocałunki. Nim się zorientował został rzucony na łóżko, a wampir podczas pocałunku zaczął się coraz szybciej o niego ocierać.

Harry przyciągał go mocniej jęcząc głośno. To wszystko było dla niego takie nowe i takie dobre. Czuł, że zaraz dojdzie i tak naprawdę jeszcze nigdy nie czuł takiej przyjemności

– Boże jesteś taki piękny – jęknął cicho wampir, oznaczając go po całej szyi, tworząc malinki.

Styles zachichotał cicho. Nigdy nie przypuszczał, że może się komuś podobać, przez cały czas myślał, że będzie miał męża tylko dlatego, że tak będą mu kazali, a tutaj pojawił się Louis, który nie tylko mówił, że jest piękny, ale też Harry go podniecał i to było trochę niewiarygodne.

– Moja piękna omega – wymruczał, kładąc dłoń na tyłek młodszego i go ściskając. Było mi tak cholernie dobrze.

– L-Louis j-ja – zająknął się Harry. Był tak cholernie niedoświadczony i było mu trochę wstyd przy wampirze, ale nie umiał wytrzymać dłużej.

– Daj się temu ponieść kochanie. To nic – wysapał głośno, kręcąc biodrami tak, by przyspieszyć ruchy i samemu szybciej dojść.

Harry jęknął głośno, wczepiając palce w plecy szatyna i dochodząc. To było najlepsze uczucie w jego życiu. Louis uśmiechnął się szeroko, odsuwając się od młodszego i cmokając go w usta. Jak na zawołanie ktoś zapukał do drzwi

Styles zakopał się w kołdrę zawstydzony tą całą sytuacją, kiedy wampir poprosił, żeby weszli, bo prawdopodobnie właśnie dotarło ich śniadanie.

– Dobrze, dziękuję – odparł wampir, zamykając drzwi za służkami i podszedł do loczka zdejmując z niego kołdrę. – Zjemy i pójdziesz się myć skarbie – odparł, poprawiając swoje spodnie od piżamy. Nie oszukujmy się, jego przyjaciel na dole stał na baczność.

Harry zagryzł wargę, patrząc uważnie na wampira. Był rozdarty, bo tak naprawdę nie miał pojęcia o seksie, ale z drugiej strony chciał jakoś pomóc Louisowi.

– A ty? – zapytał nie spuszczając wzroku z erekcji szatyna.

– Nie chcę cię do niczego zmuszać, zaraz pójdę do łazienki i ogarnę swój mały problemik.

– Ja – zawahał się – pomogę ci, ale musisz mnie nauczyć – powiedział, rumieniąc się wściekle.

– Ale... Na pewno? Chcesz mi pomóc? – przygryzł wargę, patrząc na swój skarb.

Styles pokiwał głową. Kiedyś musiał się czegoś nauczyć.

– Tylko mi wytłumacz co mam zrobić – powiedział.

– Jak chcesz? Ręką czy… - zaczął przegryzając wargę i patrząc na niego z szerokim uśmiechem.

– A ty? – dopytał młodszy, siadając wygodnie na piętach na łóżku. – Mów mi co mam dokładnie robić.

– Skarbie dla mnie to obojętne. Możesz tak i możesz tak – wzruszył ramionami podchodząc do loczka i patrząc się prosto w jego oczy.

– Dobra – odezwał się Harry, biorąc głęboki oddech. – Spróbuję najpierw ręką – oznajmił, łapiąc materiał spodni Louisa i ciągnąc go w dół.

– Jeżeli to dla ciebie za dużo powiedz. Spokojnie nic na siłę – przegryzł wargę, czując jak jego przyjaciel ujrzał światło dzienne i stał na baczność na przeciwko twarzy młodszego.

– Nie – odpowiedział od razu Harry. – Chcę się nauczyć, chcę... Żeby tobie było przyjemnie – dodał praktycznie niesłyszalnie – patrząc Louisowi prosto w oczy, po czym powoli owinął dłoń wokół jego penisa.

– Em... Teraz zacznij powoli poruszać dłonią do siebie i do mnie by stworzyć płynny ruch - przełknął ślinę, patrząc się na niego.

Harry pokiwał głową i skupił się na tym, co miał zrobić, zerkając na Louisa, żeby upewnić się, że robi to dobrze.

– O w-właśnie tak – jęknął, odchylając głowę do tyłu. Jego oddech przyspieszył, a jego oczy stały się ciemniejsze.

Młodszy wykonał jeszcze kilka takich ruchów, po czym pochylił się liżąc nieśmiało główkę penisa i czekając na reakcję wampira.

Wampir jęknął głośno na tą czułość, patrząc na swojego wilczka. Jego oczy zrobiły się czarne. A sam przegryzał wargę, oblizując się na każdy mały ruch młodszego. Jeszcze żaden z jego partnerów nie działał na szatyna jak loczek.

Harry uśmiechnął się do siebie widząc, że wampirowi się podoba. Czyli nie szło mu tak źle. Powoli wziął penisa do ust przesuwając po nim językiem kilka razy.

– Zaraz cholera dojdę skarbie – jęknął głośno, kładąc ręce na loki młodszego wilka.

Harry odsunął się lekko, żeby zaczerpnąć powietrza i właśnie wtedy Louis doszedł prosto na jego twarz.

– Skarbie odsuń się bo dojdę na ciebie – wysapał, próbując się powstrzymać od wytrysku na młodszego. Nie chciał go wystarczyć. Nigdy nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

Harry nie zdążył zareagować i po chwili poczuł ciepłą ciecz na twarzy, jednak to Louis popchnął lekko chłopaka na łóżko.

– Boże przepraszam! – krzyknął, kiedy jego wtrysk się skończył, a ten nakładając swoje spodnie ruszył do łazienki po jakiś ręcznik, by wyrzec go.

Harry nadal był lekko zdezorientowany, kiedy Louis wrócił z ręcznikiem i zaczął go wycierać.

– Nic się nie stało Lou – powiedział w końcu.

– Na pewno? Ja nie spodziewałem się takiego szybkiego dojścia... Ja nie chciałem – powiedział, wycierając go powoli.

– Szybkiego? – zapytał odruchowo Harry, nie wiedząc co Louis chciał przez to powiedzieć.

– Nigdy jeszcze tak szybko nie doszedłem – westchnął cicho, patrząc na niego.

–To przez mnie? Jeśli zrobiłem coś źle... – zaczął młodszy.

– Skarbie, to właśnie pokazuje, że właśnie na ciebie czekałem tyle lat - zaśmiał się, siadając obok.

Harry uśmiechnął się szeroko. To naprawdę oznaczało, że podobał się Louisowi i strasznie się z tego cieszył.

Szatyn cmoknął swoją małą omegę w usta i podniósł się, podając jej szybko jakieś odzienie na przebranie oraz ręcznik by ten poszedł pod prysznic

Harry szybko skorzystał z łazienki i wrócił do łóżka, gdzie czekał na niego również przebrany wampir i śniadanie.

– Smacznego skarbie – powiedział biorąc krew z torebki pomalowanej na czarno i zaczął pić z cichym mruknięciem

Młodszy zmarszczył nos, wiedząc co pije szatyn, ale zaraz zajął się swoim śniadaniem.

→←

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro