Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział II


→←

Następnego dnia młodego omegę obudziło pukanie do drzwi jego sypialni. Wymamrotał coś pod nosem, podnosząc się z łóżka i ruszył zaspanym krokiem w kierunku drzwi. Wziął swój szlafrok z fotela, nakładając go na siebie i z ziewnięciem otworzył drzwi, spoglądając na osobę, która zakłóciła jego sen.

– Harry, twój ojciec każe ci zacząć się pakować – oznajmiła gosposia, która stała za drzwiami. Zaspany chłopak nie do końca zrozumiał sens jej słów.

– C-co? – zapytał. – Gdzie pakować?

– Podobno jedziesz do Francji – powiedziała kobieta, dając czyste ubrania dla omegi i ruszyła do kuchni, zrobić śniadanie dla młodszego. Wiedziała, że będzie musiała się z nim pożegnać. Był dla niej jak syn, którego nigdy nie miała, ale teraz będzie musiała pogodzić się z tym wszystkim.

– Gdzie jadę? – zapytał Harry.

Nigdy go takiego nie słyszał, a teraz nagle dowiaduje się, że ma jechać do Francji. Chyba nie do tego wampira? Miał nadzieję, że jego ojciec tylko żartował, że ma wyjść za niego za mąż.

Zamknął drzwi za sobą i zjechał na ziemię, patrząc bez żadnego uczucia na swoje łóżko. Czyli to prawda... Musiał wyjechać, by spełnić wolę ojca. Obiecał matce na swoje dziesiąte urodziny, gdy się mu śmiała. Obiecał posłuszeństwo. Teraz zostało mu tylko sprawić, by jego ojciec był zadowolony.

Nie był zachwycony, że miał mieć za męża jakiegoś wampira. Przecież to zupełnie obcy gatunek, a do tego zawsze byli ich wrogami.

Westchnął ciężko i wstał, żeby zacząć się pakować. Nie wiedział nawet, co miał ze sobą zabrać i gdzie będzie teraz mieszkał. A co, jeśli jego narzeczony to jakiś potwór, który będzie go traktować gorzej niż wszyscy tutaj?

Do jednej z walizki schował zdjęcia, urządzenia elektryczne, a także wszystkie swoje rysunki. Od małego rysował, dużo osób mówiło mu, że talent odziedziczył po swojej matce. To dzięki niej był tak utalentowany.

Cieszył się, że miał coś po niej. Do drugiej natomiast zaczął pakować swoje ubrania i resztę rzeczy, które mogły mu się tam przydać.

Odetchnął z ulgą, kiedy usiadł na walizkach już spakowany i ubrany do podróży. Nałożył swoje ulubione trampki. Otrzepał swoje spodnie i ruszył do kuchni, by zjeść coś przed wyjazdem.

Poczuł znowu ten dziwny zapach, kiedy szedł w tamtym kierunku i w korytarzu natknął się na jakiegoś wampira, rozmawiającego z jego ojcem.

– Harry, to Zayn. Zabierze cię do Francji.

– Moje walizki... Są w moim pokoju – powiedział cicho i minął ich, wchodząc do kuchni, by zasiąść do stołu. Byk głodny jak nigdy dotąd. To całe pakowanie naprawdę było czasochłonne i jego energia zmalała.

Zjadł przyszykowane mu przez gosposię śniadanie, a właściwie pochłonął je praktycznie na raz, po czym wyszedł z kuchni i udał się do swojego pokoju. Od razu zauważył, że wszystkie walizki zniknęły.

Kiedy spojrzał przez okno, zauważył, że samochód już stał i czekał na niego. Otworzył je i zeskoczył z piętra. Co to dla wilkołaka? Przecież super siła i super prędkość to tylko dodatek.

Zayn spojrzał na niego, po czym otworzył mu drzwi. W pierwszym odruchu Harry chciał wsiąść, ale pobiegł pożegnać się ze swoją ulubioną gosposią i siostrą, zanim odjechał.

*

Jechali parę godzin do zamku. Podobno w rasie wampirów byli dalej król i królowa, a tutejszym królem był Louis Tomlinson. Niestety Harry nie znalazł żadnych jego zdjęć, przez co zaczął się zamartwiać o tym, z kim jego ojciec podpisał ten głupi pakt.

– Twoim narzeczonym jest Louis – odezwał się nagle Zayn, jakby czytał mu w myślach. – Ale nie poznasz go jeszcze, wyjechał i wróci za kilka dni. Sprawy naszej rasy są dla niego bardzo ważne.

– Czemu ja? Czemu nie inne plemię wilków? – powiedział, patrząc się na bladego mężczyznę. Nie wiedział, czego mógł się spodziewać po tym. Co zastanie tam w mieście? Obawiał się najgorszego. Tym bardziej że nikogo tam nie znał.

– Dlatego, że między nami a waszą rasą od dawna trwa wojna. Nasz król i twój ojciec chcą w końcu położyć temu kres. Masz szczęście, że trafiłeś na Louisa Tomlinsona, to dobry człowiek – odpowiedział.

Młodszy tylko prychnął, spoglądając w bok. On nie nadawał się na króla, ba, przecież Harry nawet nie znał jakichś tradycji królewskich. Nie był uczony rzeczy dla księcia, a tym bardziej króla.

– Będziesz musiał nauczyć się naszych tradycji i zwyczajów. – poinformował chłopak. – Mam nadzieję, że to rozwiąże ten stary konflikt. Mamy już XXI wiek.

Brunet pokiwał głową, chowając swój telefon do plecaka, gdy zatrzymali się pod wielkim zamkiem.

Jakie to kurwa wielkie – pomyślał, wzdychając cicho i wyszedł za mulatem z samochodu. Rozejrzał się dookoła i aż zaniemówił z wrażenia.

– To zamek Louisa? – zapytał, rozglądając się po ogromnym ogrodzie, którym był otoczony. I, Boże, tutaj była nawet ogromna fontanna. Może nawet mógłby zmienić zdanie i tutaj zamieszkać.

– Tak – powiedział tylko i nagle obok nich znalazł się bardzo przystojny szatyn.

– Harry, jak mniemam? William – powiedział, wystawiając dłoń do omegi z szerokim uśmiechem. Dość specyficznie zareagował na te słowa Zayn.

Harry spojrzał na niego trochę podejrzliwie.

– Eee, cześć? – zapytał.

Nie miał pojęcia, jak miał się odzywać do tego wampira, ani kim on był, ale nie wyglądał na służącego, raczej był kimś wysoko postawionym.

– Jestem doradcą Louisa – powiedział szatyn, kiwając głową. Odsunął się, spoglądając na Zayna, który tylko kiwnął głową i zaczął wypakowywać walizki bruneta. – Chodź, oprowadzę cię – dodał, wystawiając rękę w kierunku drzwi.

– Będę tutaj mieszkał? – zapytał Harry. – Gdzie jest Louis? Kiedy go poznam?

Szedł za Williamem, zasypując go pytaniami, ale chciał wiedzieć jak najwięcej. Przy okazji rozglądał się po całym budynku.

Kiedy już obeszli większość budynku, Will zaprowadził bruneta do jego sypialni, pokazując wszystkie ważne miejsca. Miał własny balkon, łazienkę oraz dużą garderobę.

Właściwie podobało mu się tutaj. Było zdecydowanie lepiej niż u niego w domu. Tutaj miał ogromną sypialnię z wielkim łóżkiem. Ciekawe tylko, jaki był ten Louis i jak będzie go traktował.

– Z tego, co wiem, król kazał ci dać najnowsze urządzenia elektroniczne z jego numerem telefonu i tym podobne – powiedział wampir, wyjmując spod łóżka najnowsze urządzenia firmy Apple.

Harry otworzył usta ze zdumienia. Poważnie? Ten Louis chyba zaczynał go rozpieszczać, ojciec nigdy go nie rozpieszczał, zawsze był najgorszą omegą.

– Nie wiedział, jaki kolor lubisz, więc dał neutralny – powiedział, kładąc pudełko na łóżku i klepiąc je, by młodszy sobie klapnął.

– Dziękuję, to miłe – odpowiedział. – Ale dlaczego ten Louis to robi? – zapytał. – Jestem tylko omegą.

Wampir spojrzał na niego ze zdziwieniem.

– Jesteś aż omegą. Wiesz, jak są rzadkie omegi płci męskiej? Naprawdę mało. A dlaczego? Nie wiem, Louis zauważył w tobie coś wyjątkowego. Jak to on powiedział.... Jest taki inny. – Zaśmiał się, siadając obok bruneta i wyjął z pudełka Iphone X. – powiedział, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. W końcu teraz będziesz królem. Nie możesz być taki mało pewny siebie. – Pokręcił głową, podając młodszemu telefon z szerokim uśmiechem na ustach.

Harry zarumienił się wściekłe i spuścił wzrok. Poczuł motylki w brzuchu dlatego, że Louis uważał go za wyjątkowego. To było naprawdę miłe, ale on nigdy się taki nie czuł, jego rodzina przecież przez cały czas mówiła mu, że był bezużyteczny, a tu nagle ktoś zupełnie obcy uważał, że było inaczej.

– Dziękuję. Możesz mu przekazać, że dziękuję za to wszystko?

– Możesz sam mu to napisać. Chyba że się wstydzisz, to mogę wtedy ja zareagować. – Puścił mu oczko i wstał z łóżka. – Zaraz przyjdzie kucharka. Zapytał, co lubisz jeść. Twoi ochroniarze przyjdą potem, a służące za godzinę – odparł, idąc do wyjścia, by przygotować wszytko na ostatni guzik.

Harry odprowadził go wzrokiem. Co? Czy dobrze rozumiał? Miał własną służbę i ochroniarzy? Uśmiechnął się do siebie. Czuł, że tutaj może być mu dużo lepiej, jak w domu.

→←

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro