Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział I



→←

W wieku siedmiu lat Harry stracił jedyną osobę, na której mógł polegać. Nikt nigdy nie traktował go poważnie. Był najmłodszy z całej trójki i jako jedyny był omegą, przez co nie miał łatwo w życiu. Za każdym razem jego najstarszy brat upokarzał go i pokazywał, jaki Harry jest beznadziejny.  Chłopak tylko  z Gemmą żył  w spokoju.  Ona jedyna go rozumiała. Kiedy Nick wyprowadził się do swojej omegi, loczek odetchnął z ulgą. Jednak ojciec zaczął go wtedy traktować jeszcze gorzej.

Od tej pory minęło dziesięć lat, a Harry był cichą, siedemnastoletnią omegą. Przez wspomnienia tego, jak traktowała go rodzina, zielonookiego często nękały koszmary. Tak też było dzisiejszego dnia. Wczorajsze upokorzenie sprawiło, że siedział sam w swoim pokoju i słuchał muzyki. Przez to, że jego ojciec był królem wilkołaków, nie mógł za bardzo wychodzić z domu.

Miał ochotę odwiedzić któregoś z przyjaciół, których kochał całym sercem. To dzięki nim jeszcze nie zwariował. Jednak zanim zdążył pójść do swojego ojca, by ten dał mu zgodę na wyjście , rozległo się pukanie do drzwi. Chłopak westchnął cicho, podchodząc do nich.

Ciekawe kto puka – pomyślał, otwierając powoli drzwi. Od razu poczuł jakiś dziwny zapach, którego nigdy wcześniej nie czuł. Za drzwiami zastał jednego z ich służących.

– Co się stało? – spytał zdziwiony, patrząc na Megan. Bardzo rzadko król wysyłał do niego pokojówki. To było nie codzienne zachowanie, jeżeli chodzi o jego ojca. 

–  Twój ojciec prosi cię do swojego gabinetu – odparła, uśmiechając się do loczka. Była dla niego, jak druga matka, która dbała o niego, jak o własne szczenię. Za to Harry ją bardzo szanował, nie widziała w nim księcia lub bezwartościowej omegi. Tylko Harry'ego.

– Oh... No dobrze – powiedział i ruszył szybkim krokiem do gabinetu alfy. Ciekawe co się stało... Im bardziej się do niego zbliżał, tym bardziej czuł ten dziwny zapach. zmarszczył brwi nie rozumiejąc tej całej sytuacji, która działa się w jego domu. 

Zapukał cicho do drzwi.

– Panie? – zapytał, uchylając drzwi. Nie często mówił do niego tato czy też ojcze. Des nie pozwalał mu na to przy obcych. Chciał pokazac każdemu, że nawet jego syn, marna omega boi się go.

–  Wejdź, Harry – usłyszał jego stanowczy głos, przez który loczek zawsze dostawał gęsiej skórki. Westchnął cicho, wchodząc powoli do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi. Spojrzał na ojca by przenieść wzrok na nienznaną mu osobę w pomieszczeniu.

–  Oh... co tu robi wampir? – spytał zdziwiony, patrząc na bruneta siedzącego obok alfy. Ojciec chrząknął znacząco i od chłopak od razu wiedział, że zrobił coś nie tak. – Przepraszam – powiedział, wbijając wzrok w podłogę.

– Dobrze, Harry... Kazałem ci tu przyjść w pewnym celu...  – zaczął. Harry chciał coś dodać, jednak nie było mu to dane.  – Usiądź – powiedział, wskazując miejsce blisko wampira. Chłopak posłusznie pokiwał głową i wykonał jego rozkaz. Usiadł w fotelu, jednak nie czuł się komfortowo. Próbował zerkać dyskretnie na ich gościa.  – Dobrze, synu. Posłuchaj uważnie. Jesteś omegą, która połączy dwa rody – powiedział. Spojrzał zaskoczony na ojca. Niby wiedział to dokąd się urodził, ale dlaczego siedział tutaj wampir, a nie jakiś przystojny alfa?

– Ale nie rozumiem czemu to siedzi ten... ten wampir – oznajmił zdziwiony. Nie wiedział, jak zacząć. Nigdy nie miał doczynienia z tym gatunkiem. A Des sam mu wpajał, że właśnie przez wampiry jego matka umarła.

– Harry – po raz kolejny usłyszał upomnienie. – Ten wampir jest przyjacielem Louisa, który jest synem króla wampirów, a twoim przyszłym mężem.

– S-słucham? – powiedział, podnosząc się z krzesła. – Co?! Jakim prawem? - dodał oburzonym głosem, a jego oczy stały się złote.

– Siadaj! – rozkazał jego ojciec, a Harry skulił się i posłusznie usiadł w fotelu. – Od dziś jesteś jego narzeczonym – powiedział, patrząc na niego i loczek nie wierzył w to, co słyszał.

– Nie chcę. To wampir – odpowiedział buntowniczym tonem. Nie miał zamiaru tak szybko odpuścić. Przecież nie mógł się związać z wampirem!

– Już za późno. Podpisałem papiery. Możesz już iść – odparł tak oschle, że chłopakowi ciarki przeszły po plecach.

– Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytał ze łzami w oczach i wybiegł z gabinetu.

Jeszcze nigdy w życiu tak się na nim  nie zawiódł. Zawsze go upokarzał, ale żeby wyda go za mąż, za jakiegoś wampira? Kiedy chciał wejść do pokoju, zobaczył innego wampira. Nieco przystojniejszego od tamtego.

Brunet o sarnich oczach

Harry zamarł na chwilę, jednak szybko się opamiętał i wszedł do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi tak głośno, że każdy w domu mógł to usłyszeć. Chłopak wiedział, że ojciec zrobi mu za to awanturę, ale w tamtym momencie miał to gdzieś.

→←

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro