• Rozdział XI
Leżeli wygodnie w łóżku. Harry drzemał na zimnej i nieruchomej klatce piersiowej, co jakiś czas poruszał się niespokojnie, przez co zaniepokojony Tomlinson postanowił go mocniej przytulać.
— Jakoś nie moge zasnąć — usłyszał nagle, przez co spojrzał w dół, dzięki czemu mógł zobaczyć oczy loczka skierowane w jego kierunku.
— Co się dzieje? Może ci jakoś niewygodnie? — spytał zaniepokojony szatyn, który był bardzo zmartwiony.
— Nie wiem. Chyba za duzo myśle — wymamrotał, ukladajac się wygodniej.
— O czym myślisz? Wiesz, możesz mi wszystko powiedzieć — zapewnił go, głaszcząc po plecach.
— Bo.... Ty będziesz żył wiecznie... zazdroszczę ci tego. — szepnął, patrząc na klatkę szatyna.
— Hej, myślisz że pozwolę ci od tak umrzeć? Może jestem egoistą, ale na pewno nie umrzesz, nie pozwolę ci na to.
— Jestem wilkołakiem. Żyjemy sto lat. Potem będziesz wolny — mruknął, bawiąc się w rysowanie na klatce piersiowej szatyna.
— Wampiry mają swoje sposoby, kochanie — wziął w między swoje palce jego pasemko.
— Nie jestem wampirem. Gdy umrę... będę chciał byś znalazł sobie kogoś innego niż ja. Może nawet wampira — odparł cicho.
— Nie umrzesz, Harry. Mam zamiar cię przemienić, jeszcze dokładnie nie wiem, jak to zadziała na ciebie, bo jest mało książek, ale damy radę — uśmiechnął się do niego.
— Siedząc i czekając na ciebie czytałem. Pamiętasz? Wszystkie książki. Nigdy nie pisali o przemianach. O łączeniu naszych gatunków. — mruknął, patrząc na niego.
— Szukałem w starych bibliotekach i dopytywałem się o to najstarszych, jest możliwe to, jednak mało spotykane
— Naprawdę? — odparł, podnosząc się i siadając nabiodrach wampira. — Przemienisz mnie bym mógł z tobą być?
— Tak, skarbie — mruknął, delikatnie go cmoknął w policzek. — Nie chce zostać wdowcem
— Przecież już tyle razy nim byłeś — zarumienil się patrząc na niego
— Nie byłem. Jesteś moim pierwszym mężem — wyjawił mu.
— Miałeś żony Lou. Nie mów, że nie — pokręcił głową.
— One się nie liczą. Były moim pożywniem — sarknął.
Brunet prychnął tylko, wstając i podchodząc do balkonu. Otworzył wielkie drzwi i wyszedł na zewnętrza.
— Harry! — potruchtał za nim, wbrew pozorom zależało mu bardzo na lokowanym omedze.
— Jak możesz tak traktować innych. To jest śmieszne — pokręcił głowa.
— Jestem wampirem, Harry. Zawsze będę niektórych traktować jak mój obiad. W taki sposób żyje, ty też tak będziesz żyć, jak cię przemienię — cmoknął głośno.
— Nie będę zabijał ludzi Louis. Nie chce być taki. — westchnął, odwracając się w jego kierunku. — A właśnie za tydzień mam gorączkę... — dodał cicho.
— Za tydzień mamy ślub — szepnął Louis. — Akurat na naszą noc poślubną — zachichotał. — Możesz też pić krew z woreczka, taką specjalną.
— Wiesz, że będę chciał seksu przez całe cztery dni? Będę nieznośny. I będzie to mój pierwszy raz? — spytał. Unosząc brew patrząc na loczka.
— Skarbie jestem wampirem — roześmiał się. — Ja nie śpię i się nie męczę. Twój pierwszy raz będzie najpiękniejszy — szepnął do jego ucha ostatnie zdanie.
— Będę potrzebował knota... Wiem, że ty nie będziesz mógł, wiec przygotuj się na to, trzeba jeszcze przygotwać jedzenie oraz różne sprawy jeśli o to chodzi — zaczął wyliczać.
— Nie martw się, może nie mam knota, ale dużo czytam o tym i do tego czasu znajdę sposób by cię zaspokoić w stu procentach.
— Boje się, że to ja w końcu cię niezaspokoje — wymamrotał, kładąc ręce na klatce piersiowej szatyna.
— Nie martw się, na pewno będziesz wystarczający dla mnie, wystarczy że jesteś, tak?
— Ale boje się i tak tego wszystkiego — westchnął, przymykając oczy i położył glowe pod brodę wampira, chcąc nacieszyć się jego osoba jak i zapachem.
— Damy sobie radę — przytulił go. — Moi ludzie na całym świecie szukają takich par jak my — wyznał mu.
— My jesteśmy jedyną chyba taka para. W sensie No wiesz — wymamrotał.
— My jesteśmy jedyną ujawnioną parą, ale są przypadki takie. Tylko one to są w podręcznikach, a trzeba znaleść żywy teraz.
— Pamiętaj o prezerwatywach. Nie chce zajść tak w ciąże. Wiesz chodzi o szybkość — odparł, patrząc na szatyna
— Spokojnie — pogłaskał go po plecach. — Nie śpieszmy się z niczym.
— To dobrze — odetchnął z ulgą, uśmiechając się szeroko w jego kierunku.
— Zawsze mów mi prawdę, dobrze? Nie bój się mnie — poprosił go cicho.
Loczek pokiwał głowa, przytulając się do wampira i cmoknął go w policzek, po czym ruszył do sypialni.
Louis podążył za nim, po drodze zgarnął koc, by mieć pewność, że omedze będzie cieplutko. Położyli się we dwoje, a szatyn ich mocno opatulil.
— Pójdę spać dobrze? Obudź mnie po ósmej rano — Szepnął cicho obejmując go.
— Jasne skarbie — cmoknął go.
— Cieszę się, że cie mam. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało — wymamrotał cicho.
— Już spokojnie... idź spać już skarbie.... późno jest — zaczął go usypiać.
— No dobrze — ziewnął, przytulając się jeszcze bardziej i z uśmiechem postanowił zasnąć.
Louis przez większość czasu przyglądał się z ciekawością swojemu narzeczonemu. Około trzeciej w nocy przerwało mu ciche pukanie. Mozolnie wstał, a za drzwiami zobaczył swojego przyjaciela. Wyszedł, przymykając drzwi do sypialni.
— Sprowadziliśmy tutaj parę, wilkołak i wampir. Są trochę przestraszeni, boją się spotkania z tobą — zachichotał na ostatnie zdanie.
— Dobrze zaraz będę — pokiwał głową, uśmiechając się delikatnie i cmoknął bruneta w czoło.
Tomlinson przebrał się w eleganckie ubrania, ułożył szybko swoje włosy i zszedł do sali tronowej, w której czekali na niego już dwaj goście.
— Witajcie... proszę usiądzie — odparł siadając na swoim tronie.
— Królu, czemu nas wezwałeś? — spytała wampirzyca, była dosyć drobna przy swoim partnerze, który ewidentnie był alfą.
— Jak... jak się wam żyje, chodzi mi razem ze sobą — westchnął pokazując na nich
— Ale w jakim sensie, panie? — zawarczał alfa, który automatycznie zrobił się zaborczy wobec swojej partnerki.
— Słuchajcie. Nie chce wam niczego psuć... na gorze w mojej sypialni jest mój przyszły mąż. Chce wiedzieć jak to wyglada. Co prawda ty jesteś alfą, a on omega... ale No..
— Och — zawstydził się wilk, który źle zrozumiał zamiar króla wampirów. — No to, co chciałbyś wiedzieć królu?
— Chciałbym wiedzieć czy bardzo wam to przeszkadza w waszym życiu codziennym — spytał.
— No raczej to nam nie przeszkadza, jest normalnie dla mnie — zaczęła wampirzyca. — Powiem ci królu, że najgorzej jest podczas ruji według mnie. My wampiry nie jesteśmy do tego przystosowani — westchnął. — W przypadku kiedy wampir jest z alfą, to jest problem z knotem, a w przypadku omegi i wampira jest problem, że aby zadowolić omegę trzeba użyć więcej wysiłku.
— Dobrze, myśle że pomińmy te wyższości. Jestem Louis — uśmiechnął się szeroko do nich.
— Ja jestem Nicholas — przedstawił się alfa. — A moja żona to Kinga. Miło nam — uśmiechnął się delikatnie.
— Mój mąż przyszedł by, ale niestety. Zasnął. — odparł uśmiechając się szeroko.
— No dobrze, a jak jest z zajściem w ciąże? — zmrużył oczy niebieskooki.
— Cóż, przez to ze Nick ma ruję... No cóż. Trochę nam zeszło, ale aktualnie mamy dwójkę dzieci — uśmiechnęła się kobieta.
— Czyli jest możliwe, ale trudniej — odetchnął. — A jak jest z oznaczeniem?
— Cóż... Musiałam go ugryźć tak samo jak on mnie — odparła Kinga, łapiąc za rękę swojego męża.
— A wiecie jak może być z omegą, bo w normalnej relacji omega nie gryzie alfy, więc jak ty będzie? — zadał kolejne pytanie.
— Myśle ze musisz go ugryźć. On ciebie tez. Omega z alfą tez się łącza przez to — powiedział, patrząc na Louisa Alfą
— No dobrze, a teraz dosyć osobiste pytania i proszę o jak najbardziej zachowanie dla siebie go— zaczął powoli. — Chodzi o moją omegę, to będzie jego pierwszy raz jak będzie z kimkolwiek spędzał gorączkę, ja jestem w to dosłownie zielony. Jak wygląda gorączka i jak mógłbym mu jak najlepiej z tym pomoc?
— Trwa trzy dni. Dopóki omega nie osiągnie spełnienia chociaż raz, nie będzie mogła odpocząć. W te dni jest bardzo płodna. Tyle wiem od siostry — odparł Nick, patrząc na króla.
— Mocno intensywne to jest? — spytał marszcząc nos.
— Dla mnie jako alfy tak. Dla omegi pewnie tak samo — odparł
— A jak jest z przemianą w wampira? — głos mu lekko zadrżał.
— Cóż. Jestem pol wilkołakiem pol wampirem. Jak widzi pan dobrze się czuje. Mamy już sto dwadzieścia lat. Doczekaliśmy się jednego wnuka — powiedział Nick.
— Czyli nic się nie stanie jak go przemienię? — odetchnął z ulgą.
— Myśle ze nie, No trochę się pomęczyć, ale będzie będzie jadł i krew i zwykle jedzenie — powiedział.
— To dobrze — uśmiechał się. — Dziękuje bardzo mocno wam, dużo mi pomogliście. Jeszcze się kilka razy do was pewnie w tej sprawie odzywać
— Oczywsicie — pokiwali ruszając do wyjścia. Louis odetchnął z ulga.
***
ZAPRASZAM SERDECZNIE NA NOWE FF na moim kanale
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro