Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział XI

Leżeli wygodnie w łóżku. Harry drzemał na zimnej i nieruchomej klatce piersiowej, co jakiś czas poruszał się niespokojnie, przez co zaniepokojony Tomlinson postanowił go mocniej przytulać.

— Jakoś nie moge zasnąć — usłyszał nagle, przez co spojrzał w dół, dzięki czemu mógł zobaczyć oczy loczka skierowane w jego kierunku.

— Co się dzieje? Może ci jakoś niewygodnie? — spytał zaniepokojony szatyn, który był bardzo zmartwiony.

— Nie wiem. Chyba za duzo myśle — wymamrotał, ukladajac się wygodniej.

— O czym myślisz? Wiesz, możesz mi wszystko powiedzieć — zapewnił go, głaszcząc po plecach.

— Bo.... Ty będziesz żył wiecznie... zazdroszczę ci tego. — szepnął, patrząc na klatkę szatyna.

— Hej, myślisz że pozwolę ci od tak umrzeć? Może jestem egoistą, ale na pewno nie umrzesz, nie pozwolę ci na to.

— Jestem wilkołakiem. Żyjemy sto lat. Potem będziesz wolny — mruknął, bawiąc się w rysowanie na klatce piersiowej szatyna.

— Wampiry mają swoje sposoby, kochanie — wziął w między swoje palce jego pasemko.

— Nie jestem wampirem. Gdy umrę... będę chciał byś znalazł sobie kogoś innego niż ja. Może nawet wampira — odparł cicho.

— Nie umrzesz, Harry. Mam zamiar cię przemienić, jeszcze dokładnie nie wiem, jak to zadziała na ciebie, bo jest mało książek, ale damy radę — uśmiechnął się do niego.

— Siedząc i czekając na ciebie czytałem. Pamiętasz? Wszystkie książki. Nigdy nie pisali o przemianach. O łączeniu naszych gatunków. — mruknął, patrząc na niego.

— Szukałem w starych bibliotekach i dopytywałem się o to najstarszych, jest możliwe to, jednak mało spotykane

— Naprawdę? — odparł, podnosząc się i siadając nabiodrach wampira. — Przemienisz mnie bym mógł z tobą być?

— Tak, skarbie — mruknął, delikatnie go cmoknął w policzek. — Nie chce zostać wdowcem

— Przecież już tyle razy  nim byłeś — zarumienil się patrząc na niego

— Nie byłem. Jesteś moim pierwszym mężem — wyjawił mu.

— Miałeś żony Lou. Nie mów, że nie — pokręcił głową.

— One się nie liczą. Były moim pożywniem — sarknął.

Brunet prychnął tylko, wstając i podchodząc do balkonu. Otworzył wielkie drzwi i wyszedł na zewnętrza.

— Harry! — potruchtał za nim, wbrew pozorom zależało mu bardzo na lokowanym omedze.

— Jak możesz tak traktować innych. To jest śmieszne — pokręcił głowa.

— Jestem wampirem, Harry. Zawsze będę niektórych traktować jak mój obiad. W taki sposób żyje, ty też tak będziesz żyć, jak cię przemienię — cmoknął głośno.

— Nie będę zabijał ludzi Louis. Nie chce być taki. — westchnął, odwracając się w jego kierunku. — A właśnie za tydzień mam gorączkę... — dodał cicho.

— Za tydzień mamy ślub — szepnął Louis. — Akurat na naszą noc poślubną — zachichotał. — Możesz też pić krew z woreczka, taką specjalną.

— Wiesz, że będę chciał seksu przez całe cztery dni? Będę nieznośny. I będzie to mój pierwszy raz? — spytał. Unosząc brew patrząc na loczka.

— Skarbie jestem wampirem — roześmiał się. — Ja nie śpię i się nie męczę. Twój pierwszy raz będzie najpiękniejszy — szepnął do jego ucha ostatnie zdanie.

— Będę potrzebował knota... Wiem, że ty nie będziesz mógł, wiec przygotuj się na to, trzeba jeszcze przygotwać jedzenie oraz różne sprawy jeśli o to chodzi — zaczął wyliczać.

— Nie martw się, może nie mam knota, ale dużo czytam o tym i do tego czasu znajdę sposób by cię zaspokoić w stu procentach.

— Boje się, że to ja w końcu cię niezaspokoje — wymamrotał, kładąc ręce na klatce piersiowej szatyna.

— Nie martw się, na pewno będziesz wystarczający dla mnie, wystarczy że jesteś, tak?

— Ale boje się i tak tego wszystkiego — westchnął, przymykając oczy i położył glowe pod brodę wampira, chcąc nacieszyć się jego osoba jak i zapachem.

— Damy sobie radę — przytulił go. — Moi ludzie na całym świecie szukają takich par jak my — wyznał mu.

— My jesteśmy jedyną chyba taka para. W sensie No wiesz — wymamrotał.

— My jesteśmy jedyną ujawnioną parą, ale są przypadki takie. Tylko one to są w podręcznikach, a trzeba znaleść żywy teraz.

— Pamiętaj o prezerwatywach. Nie chce zajść tak w ciąże. Wiesz chodzi o szybkość — odparł, patrząc na szatyna

— Spokojnie — pogłaskał go po plecach. — Nie śpieszmy się z niczym.

— To dobrze — odetchnął z ulgą, uśmiechając się szeroko w jego kierunku.

— Zawsze mów mi prawdę, dobrze? Nie bój się mnie — poprosił go cicho.

Loczek pokiwał głowa, przytulając się do wampira i cmoknął go w policzek, po czym ruszył do sypialni.

Louis podążył za nim, po drodze zgarnął koc, by mieć pewność, że omedze będzie cieplutko. Położyli się we dwoje, a szatyn ich mocno opatulil.

— Pójdę spać dobrze? Obudź mnie po ósmej rano — Szepnął cicho obejmując go.

— Jasne skarbie — cmoknął go.

— Cieszę się, że cie mam. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało — wymamrotał cicho.

— Już spokojnie... idź spać już skarbie.... późno jest — zaczął go usypiać.

— No dobrze — ziewnął, przytulając się jeszcze bardziej i z uśmiechem postanowił zasnąć.

Louis przez większość czasu przyglądał się z ciekawością swojemu narzeczonemu. Około trzeciej w nocy przerwało mu ciche pukanie. Mozolnie wstał, a za drzwiami zobaczył swojego przyjaciela. Wyszedł, przymykając drzwi do sypialni.

— Sprowadziliśmy tutaj parę, wilkołak i wampir. Są trochę przestraszeni, boją się spotkania z tobą — zachichotał na ostatnie zdanie.

— Dobrze zaraz będę — pokiwał głową, uśmiechając się delikatnie i cmoknął bruneta w czoło.

Tomlinson przebrał się w eleganckie ubrania, ułożył szybko swoje włosy i zszedł do sali tronowej, w której czekali na niego już dwaj goście.

— Witajcie... proszę usiądzie — odparł siadając na swoim tronie.

— Królu, czemu nas wezwałeś? — spytała wampirzyca, była dosyć drobna przy swoim partnerze, który ewidentnie był alfą.

— Jak... jak się wam żyje, chodzi mi razem ze sobą — westchnął pokazując na nich

— Ale w jakim sensie, panie? — zawarczał alfa, który automatycznie zrobił się zaborczy wobec swojej partnerki.

— Słuchajcie. Nie chce wam niczego psuć... na gorze w mojej sypialni jest mój przyszły mąż. Chce wiedzieć jak to wyglada. Co prawda ty jesteś alfą, a on omega... ale No..

— Och — zawstydził się wilk, który źle zrozumiał zamiar króla wampirów. — No to, co chciałbyś wiedzieć królu?

— Chciałbym wiedzieć czy bardzo wam to przeszkadza w waszym życiu codziennym — spytał.

— No raczej to nam nie przeszkadza, jest normalnie dla mnie — zaczęła wampirzyca. — Powiem ci królu, że najgorzej jest podczas ruji według mnie. My wampiry nie jesteśmy do tego przystosowani — westchnął. — W przypadku kiedy wampir jest z alfą, to jest problem z knotem, a w przypadku omegi i wampira jest problem, że aby zadowolić omegę trzeba użyć więcej wysiłku.

— Dobrze, myśle że pomińmy te wyższości. Jestem Louis — uśmiechnął się szeroko do nich.

— Ja jestem Nicholas — przedstawił się alfa. — A moja żona to Kinga. Miło nam — uśmiechnął się delikatnie.

— Mój mąż przyszedł by, ale niestety. Zasnął. — odparł uśmiechając się szeroko.

— No dobrze, a jak jest z zajściem w ciąże? — zmrużył oczy niebieskooki.

— Cóż, przez to ze Nick ma ruję... No cóż. Trochę nam zeszło, ale aktualnie mamy dwójkę dzieci — uśmiechnęła się kobieta.

— Czyli jest możliwe, ale trudniej — odetchnął. — A jak jest z oznaczeniem?

— Cóż... Musiałam go ugryźć tak samo jak on mnie — odparła Kinga, łapiąc za rękę swojego męża.

— A wiecie jak może być z omegą, bo w normalnej relacji omega nie gryzie alfy, więc jak ty będzie? — zadał kolejne pytanie.

— Myśle ze musisz go ugryźć. On ciebie tez. Omega z alfą tez się łącza przez to — powiedział, patrząc na Louisa Alfą

— No dobrze, a teraz dosyć osobiste pytania i proszę o jak najbardziej zachowanie dla siebie go— zaczął powoli. — Chodzi o moją omegę, to będzie jego pierwszy raz jak będzie z kimkolwiek spędzał gorączkę, ja jestem w to dosłownie zielony. Jak wygląda gorączka i jak mógłbym mu jak najlepiej z tym pomoc?

— Trwa trzy dni. Dopóki omega nie osiągnie spełnienia chociaż raz, nie będzie mogła odpocząć. W te dni jest bardzo płodna. Tyle wiem od siostry — odparł Nick, patrząc na króla.

— Mocno intensywne to jest? — spytał marszcząc nos.

— Dla mnie jako alfy tak. Dla omegi pewnie tak samo — odparł

— A jak jest z przemianą w wampira? — głos mu lekko zadrżał.

— Cóż. Jestem pol wilkołakiem pol wampirem. Jak widzi pan dobrze się czuje. Mamy już sto dwadzieścia lat. Doczekaliśmy się jednego wnuka — powiedział Nick.

— Czyli nic się nie stanie jak go przemienię? — odetchnął z ulgą.

— Myśle ze nie, No trochę się pomęczyć, ale będzie będzie jadł i krew i zwykle jedzenie — powiedział.

— To dobrze — uśmiechał się. — Dziękuje bardzo mocno wam, dużo mi pomogliście. Jeszcze się kilka razy do was pewnie w tej sprawie odzywać

— Oczywsicie — pokiwali ruszając do wyjścia. Louis odetchnął z ulga.

***

ZAPRASZAM SERDECZNIE NA NOWE FF na moim kanale

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro