Rozdział 13.
Siedzę w tym bagażniku i mam wrażenie, że zaraz kogoś zamorduje,jeżeli z niego nie wyjdę. Mam wrażenie, że kierowca tego auta specjalnie jezdzi, po największych dziurach, jakie są na drodze. Nie mam pojęcia ile, jeszcze leże w tym bagażniku ale gdy otwiera ktoś i pierwsze promienie słońca padają to mam ochotę z niego wyskoczyć.
-I jak zmądrzałaś ?- zapytał ten pajac, taki szczęśliwy, jak nigdy jeszcze
-Wal się i lepiej pomóż mi stąd wyjść- wystawiłam rękę w jego stronę czekając aż mi łaskawy pan pomoże, ale nie ten osioł stał jak ściana i się gapił
-No pomóż mi, a nie stoisz jak głupi i się gapisz nie wiadomo na co. Sam mnie tu wsadziłeś to mnie wyjmij stąd, albo się przesuń i sama wyskoczę - patrzył się dalej. Jejku na co on czeka, czasem przypadkiem nie ogłuchł.
-Mam czekać dalej czy zamknąć cię w bagażniku na kolejne kilka godzin, może wtedy zmądrzejesz i doczekam się - stał dalej patrząc się i nie wiadomo na co czekając. O co mu chodzi? Na co czeka ?
-Nie rozumiem o co chodzi, ty naprawdę jesteś chory, bo nie wiadomo na co czekasz - powiedziałam zła i próbowałam go odsunąć, żeby w końcu z tej klitki wyjść
-Mam mnie przeprosić, za swoje zachowanie. Już ci powiedziałem, nie będę tego tolerował - chwycił mnie za nadgarstki i trzymał. Ludzie słyszeliście, on domaga się ode mnie przeprosin
-Chyba sobie żartujesz, nie mam zamiaru cię przepraszać, coś ci się pomyliło w tej główce- powiedziałam przez śmiech, bo mnie teraz rozbawił.Po moim trupie go przeproszę. Jeszcze, żebym miała za co go przepraszać.
-Nie będę tego na tobie wymuszał. Jak zmądrzejesz i odzyskasz rozum, to wtedy porozmawiamy. Do widzenia - powiedział to po czym, nawet nie zdążyłam zareagować a byłam zamknięta w tym przeklętym bagażniku
-Wypuść mnie ty barbarzyńco!! Słyszysz, jak tylko stąd wyjdę to ci przywalę! Tak się kobiet nie traktuję - darłam się dalej, ale nie mam pojęcia czy w ogóle mnie słychać.
Znudzona leżałam tam. Czułam jak każda kość po kolei mnie boli. Ile ja tam już leże? Ma ktoś zamiar w ogóle mnie stąd wypuścić ? Z tego wszystkiego zasnęłam zmęczona czekaniem aż ktoś mnie wypuści.
Obudził mnie dzwięk otwieranego bagażnika.Po woli otworzyła oczy i kogo zobaczyłam ? No wiadomo że tego pajaca.
-Nie chce mi się dyskutować z tobą, więc chce tylko usłyszeć te słowa i cię wypuszczę a jak nie to zamykam i leżysz dalej - powiedział chłodno a ja wiedziałam, że nie żartuje i znowu mnie tu zostawi na kilka godzin.
-Przepraszam- powiedziałam cicho pod nosem, bo moja duma w tym momencie upadała
- Co tam mruczysz pod nosem kobieto? - zapytam z głupkowatym uśmiechem
-Przepraszam! - pasuję ? A teraz mnie wypuść stąd
-Całym zdaniem
-Co całym zdaniem? Przecież powiedziałam co chciałeś, więc mnie teraz wypuść
-Całym zdanie kobieto, za co mnie przepraszasz - powiedział, a ja myślałam, że oszaleje. Nie dość, że każde mi siebie przepraszać, to jeszcze całym zdanie, jak w jakimś przedszkolu .
-Przepraszam za moje głupie zachowanie - powiedziałam patrząc mu w oczy w których widziałam zwycięstwo a mój upadek i poniżenie, przed tym facetem.
-Bardzo ładnie, nie można było tak od razu tylko urządzać, nie potrzebne teatrzyki. Mam nadzieję, że weźmiesz do serca swoje słowa i następnym razem ugryziesz się w język, za nim coś powiesz- po tych słowach skierował się w stronę wielkiego domu, nie dając mi dość do słowa.
A tak w ogóle to gdzie ja jestem ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro