Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.

Drugi dzień zaczynam pracę,gdy ten pajac znajduję się w obozie wypoczynkowym.Wchodząc do budynku, już na samym początku dowiaduję się, że mam iść zanieść kilka ręczników, do jednego z domów. Idąc tak i rozmyślając doszłam do wyznaczonego celu. Otwieram drzwi, dodatkowym kluczem i wchodzę do pomieszczenia, kładę szybko ręczniki w łazience i już mam zamiar wyjść, gdy o coś zahaczam nogą i słyszę hałas.Odwracam się i widzę leżący na ziemi laptop.Trochę ucierpiał, dlatego szybko go odkładam na miejsce i sprawdzam jak wielkie ma zniszczenia, ale pod wpływem nerwów, przewracam szklankę z wodą i skutkiem tego są zalane jakieś kartki na biurku.Gdy biorę jedną do ręki, widzę że były to jakieś dokumenty, ale w jakimś innym języku

-Co ja najlepszego narobiłam, jaka ze mnie niezdara- zaczęłam panikować i wzięłam do ręki ścierkę, żeby trochę zetrzeć i wysuszyć, ale niestety jeszcze bardziej rozmazałam.Przy pływie strachu, wzięłam te zniszczone papiery i schowałam.

-No lepsze żeby właściciel myślał że te papierzyska zgubił, niż że ktoś je zepsuł - pomyślałam na głos i szłam do wyjścia, gdy otwierałam drzwi, poczułam że kogoś uderzyłam

-Co do licha - zdenerwował się męski głos a ja nie musiałam, bardziej otwierać tych przeklętych drzwi, żeby wiedzieć kto za nimi stoi. Osoba stojąca po drugiej stronie drzwi, pociągnęła je i ukazał się pan dupek

-No nie, to znowu pani? I co do licha pani tutaj robi i to na dodatek w moim domku- wydarł się a ja pomyślałam, że jeżeli będzie się tak darł przy każdym naszym nie szczęśliwym spotkaniu to ogłuchnę.

-Niech się pan tak nie drze, bo przez pana niedługo stracę słuch - powiedziałam i na potwierdzenie słów, złapałam się za moje biedne uszy

-Zapytam jeszcze raz. Co do licha pani robi w środku mojego domku - warknął

-Przyniosłam panu tylko brakujące ręczniki i miałam dodatkowy klucz. Niech się pan tak nie denerwuje, bo na zawał tu padnie a niestety ja panu nie pomogę - uśmiechnęłam się i zamierzałam wyjść już za próg pomieszczenia, ale ten pajac jak zwykle nie dał mi przejść.Zdenerwowana popatrzałam na jego twarz, z której w moją drobną osobę ciskał piorunami.

-Denerwuję mnie pani jak nikt inny na świecie a proszę mi wierzyć, poznałem już wielu głupców na tym świecie - powiedział nie miło a we mnie się zagotowało na jego słowa

-Uważa mnie pan za głupią !- wydarłam się, tym razem ja, prosto w jego zagniewaną twarz

-Jeżeli do pani nie docierają słowa, że masz ze mną nie zadzierasz, to tak uważam cię za głupią - powiedział spokojnie i tym razem nawet się uśmiechną perfidnie i odsunął się z przejścia

-A teraz żegnam panią , i mam nadzieję już dzisiaj nie spotkać. Wolałbym powiedzieć już nigdy nie spotkać, ale niestety u pani się to nie sprawdza - powiedział dosyć spokojnie, jak to na niego i wskazał ręką drzwi

-Jest pan dupkiem, poprawka wielkim dupkiem, a teraz żegnam pajacu ! - krzyknęłam i opuściłam jego pomieszczenie całkiem zapominając o zniszczonych rzeczach.

Po tej sytuacji z rana oddałam się całkiem swojej pracy, na szczęście nie wpadając na tego pajaca, ale jak to mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca.Moja zmiana dobiegła końca i teraz popijam sobie kawę, plotkując z Paulą koło recepcji

-Ty! Ty mała żmiją - usłyszałam wściekły głos, dobiegający z oddali. Odwracam leniwie się i widzę maszerującego Lucjana. Poprawka wściekłego Lucjana, ale przecież to nie nowość że jest on wściekły

-Ciebie też miło widzieć Lucjanie, po raz drugi tego dnia - zaśmiałam się, bo przypomniały mi się jego słowa z dzisiejszego dnia, jak to miał nadzieje już mnie dzisiaj nie spotkać. A tu nagle przychodzi sam

-Będziesz się śmiała mała żmijo, jak cię z pracy wywalą - ryknął na całe gardło aż się wzdrygnęłam. Aż takiego wściekłego go jeszcze nie widziałam

-O co ci tym razem chodzi ?- zapytałam znudzonym głosem, bo nie miałam ochoty znowu się z nim kłócić, po ciężkim dniu pracy

-Co się stało z moim laptopem i co najważniejsze, gdzie jest połowa ważnych dokumentów ?- warknął koło mojego ucha a ja wiedziałam że muszę teraz udawać. No bo kto normalny by się przyznał , jak ma koło siebie rozwścieczonego faceta

-Przepraszam bardzo, ale możesz już wracać bo ja nic nie wiem o twoich rzeczach - uśmiechnęłam się a jego wściekłość jak mogła to by podrosła większa

-Nie udawaj głupszej, niż już jesteś - dyszał wściekły a ja w duchu się śmiałam i postanowiłam, jeszcze bardziej zagrać mu na nerwach. Położyłam rękę na jego ramieniu i leciutko zaczęłam masować, czując jego mięśnie przy tym

-Kochanie nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi a tobie nie za dużo jej zostało - powiedziałam uwodzicielsko a jego mina była bezcenna

-Kochanie uważaj na słowa, ostrzegałem cię ale ty nie słuchałaś, teraz mi grzecznie powiesz gdzie są dokumenty albo pożałujesz - złapał mnie prawą dłonią mocno za udo, aż musiałam zacisnąć oczy, bo trochę bolało.

-Ała to boli, proszę puść mnie, ty nadęty pajacu - powiedziałam przez zęby, bo naprawdę bolało

-Mów!- wydarł się kolejny raz już dzisiaj z rzędu

-Dobrze, dobrze powiem ci ale puść mnie - powiedziałam, bo niestety ale byłam na przegranej

-Więc słucham, kochanie gdzie są dokumenty.Jestem ciekawy, co takiego zbroiłaś jeszcze, oprócz laptopa - powiedział, po czym opar się koło recepcji i uśmiechnął zwycięsko aż miałam ochotę, znowu przywalić mu w ten jego uśmiech.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro