Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Patrzałam się w jego oczy i zastanawiałam się czy naprawdę by strzelił, ale nie oszukujmy się, po takim jak on to nie można się dobrych rzeczy spodziewać

-Ale ja naprawdę nie wiem, gdzie on jest- wykrzyknęłam mu prosto w twarz bo już miałam dość tej rozmowy i nawet nie obchodziło mnie że on cały czas trzyma broń w ręku i może strzelić 

-Nie udawaj głup...

-Nie udaje, ile mogę ci tłumaczyć,że to zbieg okoliczności! I nie znam gościa - przerwałam mu, bo ten baran ciągle swoje. Wyrwałam się, po czym upadłam na podłogę, bo wciąż miałam związane ręce.

-Zobacz w internecie, że mówię prawdę- powiedziałam po chwili, bo tam już na pewno na każdej stronie piszą o mnie, będę miała dowód, że przed czymś uciekałam. Lucjano spojrzał się na mnie dziwnie a już po chwili sprawdzał coś w internecie.

-Byłaś uczestniczką, tego wielkiego balu? - zapytał zdziwiony, co jest mało spotykane, bo na jego twarzy prócz złości i obojętności nie można nic innego wyczytać 

-Tak i narobiłam trochę zamieszania, dlatego musiałam uciekać. A twój samochód, był pierwszą rzeczą która spotkałam na drodze

- Hym, więc mamy do czynienia z Veronicą Adrienne Moliere. No proszę, proszę - powiedział Lucjano po czym kucną obok mnie i dziwnie się na mnie patrzał, więc wkurzona plunęłam mu w twarz

-Odwiąż mnie baranie i przestań się gapić, bo znowu ci przywalę, jak za pierwszym razem- krzyknęłam wściekła 

-Chłopaki wiecie co robić, naszą księżniczkę zapakować do samochodu, a ja zaraz zejdę - powiedział o dziwo spokojnie Lucjano, po czym wstał i pod szedł do okna i wyjął telefon 

-Spróbuj mnie dotknąć a własna matka cię nie pozna, tak cię obiję - darłam się jak jeden z osiłków szedł w moją stronę. Na nic się moje wrzaski zdały, bo ten barbarzyńca tak po prostu przerzucił sobie mnie przez ramię jak worek ziemniaków !

-Puszczaj słyszysz ! - darłam się dalej próbując się uwolnić, ale to i tak na nic bo po chwili znalazłam się na tylnym siedzeniu samochodu. Gdy goryl zamknął drzwi szybko próbowałam złapać za klamkę, ale wyprzedził mnie ten kretyn wsiadając do samochodu.

-Natychmiast mnie wypuść , słyszysz wypuść mnie! - krzyczałam całą wściekła bo za kogo on się niby uważa, jakiś bandyta 

-Doceń moją dobroć, bo za chwilę możesz się znaleźć w bagażniku - wysyczał Lucjano, jak jakiś wąż 

- Twoja dobroć, nie zna granic - prychnęłam na jego słowa, bo teraz dobro dusznego będzie udawał 

-To korzystaj z niej babo puki masz okazję - powiedział i zajął się telefonem, jak niby nigdy nic 

-Baby to masz w nosie prostaku - powiedziałam pod nosem ale pan gumowe ucho wszystko słyszy 

-Jeszcze chwila a naprawdę się zdenerwuję 

-Nic nowego, ty ciągle chodzisz jak taka tykająca bomba.Dziwię się, że nic sobie jeszcze nie uszkodziłeś - ledwo skończyłam a ten pajac kazał się zatrzymać i siłą wyjął mnie z samochodu, po czym wsadził do bagażnika 

-Puszczaj mnie! Słyszysz, puszczaj !! Nie jestem jakimś przedmiotem, żebym siedziała w bagażniku - krzyczałam wkurzona, bo on naprawdę mnie tam wsadził 

-Następnym razem mnie gadaj a więcej myśl- powiedział po czym z trzaskiem zamknął bagażnik zostawiając mnie w ciemności.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro