🔍1🔎
THOMAS
Siedziałem pod klasą zadowlony i czytałem temat na dzisiejszą lekcje. Przygotowanie przede wszystkim jest ważne. Mimo że to pierwszy tydzień szkoły ja wolę kuć od początku, bo to jest ważne, nie? Im więcej wiem ty częściej mogę robić sobie jaja z tych nadętych pustych laluń i napakowanych bebsztyków.
- To miś!- Dylan dosłownie wleciał obok mnie i położył głowę na moim ramieniu.- Znowu to?
- Jaki " to miś"? I nie znowu to, bo to jest na dziś i pod koniec lekcji będzie kartkówka ośle.
- Jaka kartkówka!? Jest początek roku!- wrzasnął przerażony i wyrwał mi książkę.
Zaśmiałem się z jego zachowania i wziąłem swój zeszyt. Oczywiście miałem tam najważniejsze informacje, a nie jak ten debil wszytsko czyta. On mi zaraz wyrwie strony! Ale nie zabiorę mu jej bo może 2 dostanie, ale przyjaźnimy się już od początku szkoły, czyli z 3 lata. Zawsze jest przy mnie i pomaga jak te bebsztyki zaczynają mi dokuczać. Uwielbiam go po prostu. To mój prywatny ochroniarz. Kocham go normalnie.
Po chwili moim oczom ukazał się Liam, siadając obok nas powoli jak zawsze z resztą. Jest dość specyficzny i to mnie właśnie w nim ciekawi. Mimo że jest młodszy o rok, nadganiać materiał i jest niewidoczny dla większości. Cichy, niepewny, nigdy się nie wtrąca, sprzeciwia i jest super w pogaduchach. Słucha dobrze. Uśmiechnąłem się lekko do niego jak usiadł obok nas i objąłem go.
- Co tam i dlaczego śmierdzisz?- zapytałem wąchając go i krzywiąc się.
- No zgadnij...- naciągnął rękach bluzy na swoje ręce.- Bebsztyk nr.1 wrzucił mnie do śmietnika...idealny początek tygodnia.
Westchnąłem smutno i przytuliłem go.
- Wiesz że bym z nim pogadał Gdyby nie był wyższy, silniejszy, bardziej zbudowany....- zacząłem wymieniać a Liam pokręcił głową na boki.
- Co? Kto?- Dylan wychylił się zza mojego ramienia i spojrzał na nas.- Kogo pobić?
- Nie będziesz się już nic idioto.- zaśmiałem się.- Jest początek roku a ty masz za tydzień rodziny i musisz wyglądać dobrze dla twojej przeznaczonej.
- Taaaak oczywiście.- mruknął pod nosem jak by oburzony.- Uwaga kotlety schabowe idą...
- Bebsztyki.- powiedzieliśmy z Liamem jednocześnie, a on na nas ręką machnął na nas.
Chyba nigdy do nikogo nie czułem takiego obrzydzenia jak do nich. Bebsztyk nr.1 to nie kto inny jak Brett T. główny prowadzący ekipy śledzi w tej szkole. Drugim jest Bebsztyk nr.2 tak zwany Cole. Pan ja wszytsko mogę. O i jak bym zapomniał pan Bebsztyk nr.3. o imieniu Max. Pan pierdole nawet koty. Nie czaję ich punktu ewolucji, ale zatrzymał się w starożytności na pewno. Naprawdę zastanawiam się, co jest z nimi nie tak.
Spojrzeli na nas a ja myślałem że się zrzygam na miejscu i to dosłownie. Fuj...fuj...fuj...
- Nie rób takiej miny bo wygląda jak byś się podniecił.- Scott usiadł obok nas a ja spojrzałem na niego jak na idiotę z innego wymiaru.
- Pojebało czy niedorobiło cię coś w łonie matki?- zapytałem z prychnięciem, a Dylan zakrztusił się.- Co masz?
- Nowy nauczyciel w-f od kolejnego miesiąca.- westchnął zrezygnowany. - Nie wierzę że pani Smiti wylatuje.
- Ona ma z 80 lat i się nie dziwię.- Liam odezwał się cicho.- Prędzej czy później wszystkich wymieniają.
- To zabrzmiało strasznie...- Dylan odezwał się po chwili.- Ale wracając...wiesz kto to?
- W nauczycielskim gadają jedynie że niezłe ciacho, ale ponoć zabił swoją bratnią dusze w młodym wieku.- powiedział ciszej robiąc straszny głos.
- Chyba sobie kpisz.- powiedziałem roześmiany i szturchnąłem go lekko.
Scott również mnie szturchnął i w tedy przeszli oni obok nas i atmosfera zrobiła się cięższa. Bebsztyk 1 prychnął roześmiany a Liam skulił się bardziej a ja wstawiłem nogę szybko tak że Bebsztyk nr 2 potknął się i poleciał na resztę. Zaśmiałem się głośno jak jeden chuj od łóżka Jebnął w ścianę mocno.
Liam przeuknął głośno ślinę i spojrzał na mnie z przerażeniem a ja wstałem i nie będę się ich bać. Powinienem, ale najważniejsze jest niepokalanie strachu, a szczególnie jak stanie przed tobą wykuriony goryl. Dylan stanął obok mnie jak i Scott, a ja uśmiechnąłem się wrednie.
- Patrzy się pod nogi.- powiedziałem uprzejmie i z sarkazmem jednocześnie.
- Ty kujonie pojebany.- Cole złapał mnie za koszulkę i przycisnął do ściany na co syknąłem z bólu.
- Hej!- Dylan odepchnął go ode mnie szybko i walnął w szczękę nie mocno, ale żeby cofnął się jeszcze o krok.- Wypierdalaj. Wszystko okej?
- Tak tak..- szepnąłem i poprawiłem koszulkę stając prosto.- Słuchaj jeden z drugim kretynem od drugiego większym, a trzeci to dziwka na wynajęcie co? O co wam chodzi? Nogi prostowałem.
- Oj zaraz ty będziesz dziwką.- warknął Max i zrobił krok do przodu, ale Scott stanął przed nim.
- HIV zakaz wstępu.- powiedział i wyciągnął ręce do przodu.- Zaraz nas zarazisz dotykiem.
Zaśmiałem się pod nosem i to była chyba moja wina że dostałem w mordę od niego. Alć.
- Co wy wyprawiacie!?- nauczycielka od hiszpańskiego pojawiła się obok nas. Jeszcze tego brakowało.- Po lekcjach! Wszyscy w kozie po 2 godziny! Tydzień!
- Co?!- wrzasnął Scott.- Ja mam w tedy spotkanie!
- To masz pecha.- prychnęła i ruszyła dalej korytarzem.
- Co to miało być do cholery?- syknąłem i potarłem bolące miejsce.
- Przez was kurwa...policzymy się.- odezwał się wielki przywódca osłów i kretynów.
I ja nie wiem czy mam się bać czy śmiać z tego że Dylan przykleił im kartki z napisem " wyruchaj mnie".
🔎❤️🔍🔎🧡🔍🔎💛🔍🔎💚🔍
Ehhhemmm
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro