Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Kolejny dzień rano. Obudziłam się wcześnie i dalej nie mogłam się przyzwyczaić do pierścionka na moim palcu. Przeglądałam mu się uważnie, a potem spojrzałam na Chena. Uśmiech pojawił mi się na twarzy. Chłopak jeszcze spał. Oczywiście był odwrócony do mnie plecami, więc zrobiłam to co zawsze, kiedy się obudziłam i przytuliłam się do niego.
- Zaraz wstanę- wymamrotał.
- Nie musisz- powiedziałam i chciałam wstać, ale Chen złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, po czym objął i mocno przytulił- Mogę już iść?- zapytałam.
- Nie- powiedział i cmoknął mnie w czoło- Teraz możesz.
Udałam się do kuchni i wyciągnęłam wszystkie rzeczy potrzebne do zrobienia śniadania. Kroiłam na plasterki pomidora, gdy moje oczy znowu zaczęły szaleć. Obraz stał się niewyraźny, a ja zaczęłam się denerwować.
- Spokojnie...- powiedziałam, biorąc wdech i wydech.
Po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Kontynuowałam robienie śniadania. Po chwili w kuchni pojawił się Chen. Czułam się trochę tak, jakbym została przyłapana na gorącym uczynku. Nie mogłam się uspokoić, a obecność narzeczonego w niczym nie pomagała.
Chen ubrał się, tak jak ja, w dresy. Podszedł do mnie od tylu i pocałował w policzek, po czym usiadł przy blacie i przyglądał się temu, co robiłam.
- Co się tak gapisz?- zapytałam rozbawiona. Chłopak wyglądał na zafascynowanego.
- Myślę sobie- powiedział opierając się jedną ręką o blat- Jak myślisz, kiedy będzie można  powiedzieć rodzicom o naszych zaręczynach?
- Nigdy- wtrąciłam- Musimy w ogóle im coś mówić?
- Wypadałoby...
- Niby tak... ale będziesz razem ze mną mówił o tym mojej mamie.
- Oczywiście. Co powiesz na to, żeby zaprosić ich dzisiaj?- zaproponował.
- Im szybciej, tym lepiej. To najpierw twoi, a potem moi?
- Nie, zaprosimy ich w tym samym czasie.
- Oszalałeś? Przecież jak nasze matki się spotkają, to będzie koniec! Mieszkaniu pewnie też się oberwie.
- Bez przesady... pomogę ci posprzątać- zażartował.

Po śniadaniu udałam się do sklepu. Chen został w domu, aby dokończyć tłumaczenie jakiegoś kolejnego kontraktu, więc postanowiłam się przejść. Idąc chodnikiem, zastanawiałam się nad pójściem do okulisty. Martwiłam się tym, co się ostatnio dzieje z moimi oczami.

Po zrobieniu zakupów, poszłam do przychodni i udało mi się umówić na wizytę. Były dwie opcje: przyjść za tydzień prywatnie lub czekać dwa miesiące... przez dwa miesiące, to ja mogę się zabić!
Kiedy byłam w połowie drogi do domu, wyszedł po mnie Chen i pomógł mi nieść zakupy.

Nadszedł wieczór. Zgodnie z naszymi plamami, zaprosiliśmy rodziców na tę samą godzinę. Trochę się denerwowałam, ale Chen cały czas mnie pocieszał i mówił, że wszystko będzie dobrze, więc starałam się do tego podejść "na luzie". W końcu to tylko zaręczyny... 
Kiedy wszystko było przygotowane, pod blokiem pojawił się pierwszy samochód. Po chwili w mieszkaniu pojawili się rodzice Chena. Oczywiście przywitaliśmy się z nimi. Ja, jak zawsze, sztywno, a Chen i jego ojciec znowu śmieszkowali przy drzwiach. Nie musiałam długo czekać na kolejną dawkę emocji, kiedy przyjechali moi rodzice. Chen zaprosił ich do stołu i przyszedł do mnie, do kuchni. Widział jak moje dłonie się trzęsą, więc pomógł mi wszystko przygotować i trochę mnie uspokoił. Zjedliśmy kolacje w ciszy. Nikt się nie odzywał, oprócz taty Chena, który zachwalał moją potrawę.

- Możemy się dowiedzieć jaki jest powód takiego spotkania?- zapytała z powagą na twarzy mama Chena.

- Właśnie, dlaczego jesteśmy tutaj wszyscy razem?- dopowiedziała moja mama.

Spojrzałam na Chena, który z lekkim uśmiechem, złapał mnie za dłoń.

- Postanowiliśmy, że zaprosimy was tu i razem dowiecie się o tym, że ja i Yora...- zerknął na mnie- Zaręczyliśmy się.

Obie matki przestały jeść, tylko patrzyły się na nas w wielkim szoku. 

- To wspaniale!- odezwał się ojciec Chena.

- Gratuluję- powiedział mój ojciec.

- Jakie gratuluję? Jakie wspaniale?- powiedziała moja matka.

- Czy wy już do reszty powariowaliście?- krzyknęła druga- Chen, masz w tej chwili zerwać zaręczyny!

- Yora, ty tak samo! Pakuj się, wracasz z nami do domu.

- Czy wy nie przesadzacie?- powiedział tata.

- Jak możecie od nich wymagać zerwania zaręczyn? 

- Wy się nie wtrącajcie! To mój syn i powinien się mnie słuchać.

- Kochanie, on już jest dorosły!

- Co nie zmienia faktu, że właśnie popełnił błąd swojego życia.

- Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że jesteśmy szczęśliwi do cholery?! Wynoście się stąd... WSZYSCY!- krzyknął Chen.


Po tej miłej kolacji udałam się do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Nie miałam już siły na te ciągłe kłótnie. 

- Boże, jacy oni są okropni- powiedziałam, kiedy Chen położył się obok mnie.

- Wiesz, rodziny się nie wybiera- powiedział i oparł się na łokciu- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Tak czy siak będziemy razem i nieważne co oni sobie pomyślą.

Przytuliłam się do niego. Naprawdę jest kochany... podziwiam go za to, jak postąpił dzisiaj. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, gdy zadzwonił telefon chłopaka. Chen wyszedł z pokoju i po dobrych 30 minutach wrócił  zdenerwowany. 

- Co się stało?- zapytałam.

- Dzwonił szef.

- Nie mów, że kolejny wyjazd- powiedziałam.

- Nie, ale jutro muszę zastąpić jakiegoś kolesia, bo się rozchorował, więc wrócę późno.

- Ale wrócisz. Dobrze, że znowu nie wysyłają cię za granicę.

Chen znów położył się obok mnie i objął, po czym zasnęłam.




*******

Przepraszam, że dzisiaj taki krótki, ale troszeczkę zabrakło mi czasu :/ Mam nadzieję, że i tak się podobało ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro