Rozdział 4 "Chłopiec który (nie) chciał dorosnąć
Na wstępie chcę podziękować mojej przyjaciółce Kasi, która bardzo pomogła w napisaniu tego rozdziału. Dziękuję z całego serca. <3
"Znasz zasady Hak! Dobry kapitan idzie na dno ze swoim okrętem"
Piotruś Pan.
Piotruś Pan: Wielki powrót (2002 )
Jake
Siedziałem w limuzynie. Byłem w drodze do Auradonu. Stęskniłem się za tym miejscem i za moimi znajomymi. Było mi trochę smutno, że musiałem pożegnać się z przyjaciółmi w Londynie, ale na szczęście tylko na jakiś czas. Bynajmniej tak mi się wydaje. Byłem podekscytowany powrotem do rodzinnych stron. Dostałem zaproszenie do mojego przyjaciela Bena na jego koronacje. Nie mogłem się doczekać. Czułem się dziwnie, że mój przyjaciel zostanie królem, ale cieszyłem się jego szczęściem. Przecież nie każdy może nim być. Droga była daleka, ale nie przeszkadzało mi to. Byłem ciekaw co u Ayli, Melissy i pozostałych. Prawie dziesięć lat ich nie widziałem. Jak bardzo się zmienili? Kiedy Ben mnie zapraszał, wspomniał o swoim planie, że miał zamiar sprowadzić Potępionych z Wyspy. W sumie nie wiedziałem co na ten temat myśleć. Nic więcej mi nie powiedział. Reszty dowiem się w swoim czasie, szczerze nie rozumiem dlaczego. Mam nadzieję, że dziecka Kapitana Haka nie spotkam, bo to jest ostatnie czego chcę. Nie to, że się boję Kapitana Haka, bo ani trochę mnie nie przeraża, tylko mam do niego żal, że chciał zabić mojego tatę. Właśnie w tym momencie dowiadujecie się, że moim ojcem jest znany wszystkim Piotruś Pan, czyli Chłopiec, który nie chciał dorosnąć.
Zawsze lubiłem kiedy tata opowiadał mi o swoich przygodach w Nibylandii. Jak walczył z piratami, zabawy z Zaginionymi Chłopcami. To musiało być niezwykłe. Też tak bym chciał. Być zawsze dzieckiem, ale w życiu przychodzi czas, ze trzeba dorosnąć. Może to go skłoniło, że koniec z zabawą, czas dorosnąć, a może miłość, sam nie wiem, ale czasami zastanawiam się, dlaczego „zrezygnował" z bycia dzieckiem.
Patrzyłem przez okno samochodu. Widziałem tylko drzewa i od czasu do czasu jakąś łąkę. Typowy widok, ale taki najbardziej kochałem. Czasami zastanawiało mnie jak to jest w Nibylandii. Ojciec mi mówił, że każdy ma swoją Nibylandię i to od niego zależy jak ona będzie wyglądać. Ona istnieje naprawdę. Druga gwiazda na niebie, a potem aż do rana. Chciałbym kiedyś do niej polecieć, ale nie jest to możliwe, bo żeby tam się znaleźć trzeba być dzieckiem. Dorośli nie mają tam wstępu.
- O czym tak myślisz synku? - zapytała mama, która wyrwała mnie z zamyślenia. Moją mamą była Jane, córka Wendy. Teoretycznie to jest powód Piotruś postanowił dorosnąć, bo się w niej zakochał.
- Szczerze to o wszystkim i niczym - wzruszyłem ramionami. - Nie mogę się doczekać aż przyjedziemy - powiedziałem z uśmiechem. Również się uśmiechnęła.
- Ja też się cieszę. Możemy odwiedzić starych znajomych. To niesamowite, że już niedługo Ben będzie królem. - powiedziała z fascynacją. Nic jej nie odpowiedzieliśmy. Mój tato dalej był pogrążony w krzyżówce, a ja widokiem za oknem.
Wreszcie dojechaliśmy do Auradonu. Mimo tego, że Londyn był naprawdę daleko to podróż bardzo szybko minęła. Wjechaliśmy na dzieciniec. Nic się tu nie zmieniło. Limuzyna się zatrzymała. Wysiedliśmy z niej. Byłem strasznie podekscytowany.
- Idziemy zobaczyć się z królem i królową, zobaczymy się później - powiedziała moja mama. Przytaknąłem. Razem z tatą poszli w stronę zamku. Przez chwilę przyglądałem im się.
-Jake! -usłyszałem. Obejrzałem się. W moją stronę biegły dwie blondynki. Melissa i Ayla? Na początku ich nie poznałem. Wydoroślały. Byłem uszczęśliwiony na ich widok. Przytuliły mnie. Naprawdę za nimi tęskniłem, ale nie tylko za nimi.
-Ostatnio byłaś ruda- zaśmiałem sie do Melissy. Przyjrzała mi się i uniosła brew
- Jak ostatnio cię widziałem to byłeś grubszy i nosiłeś okulary - powiedziała, po czym się lekko zaśmiała
- Ludzie się zmieniają? A to się zwie kontakty moja droga. Za to widzę, że Alya ma szkiełka. - powiedziałem spoglądając na drugą przyjaciółkę.
- Zauważyłeś. Jak miło Cię widzieć - uśmiechnęła się i mnie przytuliła Była jakaś inna. Bardziej otwarta... - Bardzo się zmieniłeś, wyprzystojniałeś - dodała.
- Wiesz jestem synem Piotrusia Pana, muszę być przystojny - zażartowałem.
- A ty jak zwykle o sobie - Ayla wywróciła oczami. Naprawdę jej nie poznawałem. Zawsze była cichą i mało gadatliwa, a teraz chce rozmawiać. Spojrzałem na Melissę.
-Zakochana - powiedziała szeptem Melissa. Uśmiechnąłem się.
- Naprawdę, a w kim? - zapytałem z ciekawości.
-Melissa nie mów, milcz. - zagroziła Ayla. Córka Arielki jednak mi powiedziała.
- W synu Cruelli de Mon - szybko szepnęła mi na ucho. Chciałem coś na to odpowiedzieć, ale zjawił się Ben.
-Jake, przyjacielu...- Uśmiechnął się. Uściskaliśmy się. -Jak podróż? - zapytał.
- Szybko minęła.Naprawdę. Cieszę się, że mogę tu teraz być. - powiedziałem. Ben był moim najlepszym przyjacielem zanim wyjechałem do Londynu. Od dziecka byliśmy nierozłączni. Cieszyłem się, że mogę go znów zobaczyć. Chyba mieliśmy sobie wiele do opowiedzenia. Rozmowa na żywo to nie to samo co rozmowa przez Skype'a.
-A słyszałeś najnowsze wieści? Nasza Alya zakochana - zaśmiałem się. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Naprawdę? - zapytał. - To nowość. -zaśmiał się lekko. Córka Elsy miała wyraźną ochotę mnie zamrozić. Trochę bałem się jej mocy.
- Dobra przepraszam, nie będziemy wyśmiewać twoich uczuć. - podniosłem ręce w geście obronnym. Zaśmiała się. Przyszła Audrey. Nigdy jej nie lubiłem, zawsze mnie irytowała. „Wielka księżniczka". Uśmiechnęła się szeroko, zawsze miła taki sztuczny uśmiech. Nie cieszyłem się na jej widok ani trochę.
- Jake, miło znów cię widzieć... - powiedziała i mnie lekko przytuliła. Założę się, żeby nie pogiąć sobie sukienki -Trochę się zmieniłeś - dodała.
-Ciebie też miło widzieć - to było nie szczere, musiałem być dla niej miły. Zignorowałem jej „komplement"
- Może cię oprowadzę? Opowiesz mi co u ciebie.. - zaproponował Ben. Wszystko byle by z dala od Audrey.
-Ja już pójdę - powiedziała Alya uciekła, pociągając za sobą Melissę. Coś zobaczyła, a raczej kogoś. Rozejrzałem się. Szła piątka nastolatków. Trzy dziewczyny i dwóch chłopaków. Przeglądałem im się, ale w żaden sposób ich nie kojarzyłem.
- Kto to? - zapytałem Bena. Uśmiechnął się. Jego uśmiech był szczery w przeciwieństwie do jego dziewczyny..
- To są dzieci Potępionych. - odparł. Zanim weszli do szkoły przyjrzałem się jednej z dziewczyn. Miała długie rude włosy i zadziorny wyraz twarzy. Była naprawdę ładna.
- Miałeś mi o nich opowiedzieć. - zauważyłem. Spojrzał na mnie.
-To chodź. Pokażę ci przy okazji twój pokój. - pokazał mi Akademię.
Pożegnaliśmy się z Audrey, która chciała iść z nami, ale powiedziałem jej, że chcę pogadać z Benem sam na sam, bo w końcu dawno się nie widzieliśmy. Na początku była trochę zła, ale nie dała tego po sobie poznać, ale zgodziła się i poszła. Skierowaliśmy się do Akademii.
Mój pokój był na drugim piętrze i miał widok na szkolne boisko. Kochałem sport. Zresztą jak tu obecny kapitan drużyny. To nas zawsze łączyło. Chciałbym być tu w drużynie.
- Najlepszy widok - uśmiechnąłem się do niego. Zaśmiał się lekko
- Wiadomo i specjalnie dla ciebie - powiedział - Jutro nabór do drużyny. - dodał. Chyba czytał mi w myślach, bo właśnie o to chciałem się go zapytać.
- Świetnie się składa. - oczy mi zalśniły.
-Tak myślałem. - zaśmiał się lekko
Przez boisko przeszła dziewczyna w niebieskich włosach razem z jakimś chłopakiem. Wydawało mi się, że był to Chad, syn Kopciuszka. Jego też nigdy nie lubiłem.
- Opowiesz mi coś o nich? - zapytałem. Byłem ciekawy co to za jedni, kim są ich rodzice i jacy są. Ben usiadł na moim łóżku i zaczął:
- Są tutaj od kilku dni. Postanowiłem im dać szansę. Zrobiło mi się ich żal, że cierpią tam na Wyspie za winy swoich rodziców Zasługują na to by żyć jak normalni nastolatkowe - powiedział. - Jest tu córka Diaboliny, syn Dżafara, syn Cruelli, córka Złej Królowej i córka Kapitana Haka.. - dodał.
Zakrztusiłem się.
-Córka Haka?! Żartujesz? - byłem strasznie zdziwiony, nawet nie wiem czy nie trochę przerażony.
- Nie żartuję - popatrzył zdziwiony - Coś nie gra?
-Chyba mnie rozumiesz...
- No tak, przepraszam - westchnął - Ale nie masz co się bać..
- To córka Kapitana Haka, a ty mówisz, że nie mam się czego bać? - zapytałem ironicznie.
- Naprawdę nie masz czego. Jest naprawdę miła i bardzo ładna - to ostatnie dodał trochę ciszej, bo w końcu miał dziewczynę.
- Nie jest podobna to ojca? - zapytałem.
- Jest kompletnie inna! - powiedział z przekonaniem - Ma długie rude włosy i zielone oczy, nie jest ani trochę do niego podobna.
Przed oczami stanęła mi dziewczyna którą wdziałem na dziedzińcu. Jeśli to była córka Kapitana Haka to naprawdę ciężko mi w to uwierzyć. Hak nie jest pierwszej urody, ona jest piękna. Nie wiem co mam o tym myśleć. Ciężko mi w to uwierzyć.
-Sam to ocenię. - wyrwało mi się, a obraz rudowłosej dziewczyny zniknął mi sprzed oczu.
- Jest tylko trochę wybuchowa. Wczoraj na Historii Piratów pokłóciła się z Księciem Erykiem, ale to tylko jedyny minus - zmieszał się lekko. - No cóż, na pewno będziesz musiał poznać całą piątkę.
-Podobno Alya się zakochała w synu Cruelli. Jaki on jest? Chcę wiedzieć w co się wpakowała moja przyjaciółka. - powiedziałem z powagą. Zaśmiał się.
- Co prawda nie zdążyłem go bliżej poznać, ale wydaje się miły. Mam zamiar zaprosić ich na nabór do drużyny. Chyba nie masz nic przeciwko?
-Nie ma sprawy. - wzruszyłem ramionami. Tak naprawdę, było mi to obojętne.
- Na pewno się polubicie. - powiedział Ben, posyłając mi ciepły uśmiech. Nie byłem do tego przekonany. Dobro ma zaprzyjaźnić się że złem? Czy ja wiem? Pewnie są identyczni do swoich rodziców. Jeszcze przez dłuższy czas rozmawiałem z Benem.
- Jak układa ci się z Audrey ? - zapytałem. Po jego minie widziałem, że ma mieszane uczucia.
- Jak w przeciętnym związku - powiedział. Zaśmiałem się lekko.
- Nie denerwuje cię?
- Nie do końca - odpowiedział pewnie, ale po jego minie widać było, że jest inaczej.Ktoś zapukał do drzwi. To był mój tato. Wszedł do środka
- Jake, muszę z tobą porozmawiać. - powiedział dotykając mojego ramienia.
- Zostawię was samych, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia... - Ben zaczął odchodzić, ale mój ojciec poprosił go żeby został.
- Jake, chce żebyś wiedział, że dostałem propozycję pracy w Auradonie. Czy nie chciałbyś zostać tu na dłużej? - zapytał. Ich wzrok skierowali na mnie. Nie wiedziałem co mam mówić. W końcu wymamrotałem:
- Tak czemu nie - oczy mojego przyjaciela zalśniły z radości, był szczęśliwy, ale specjalnie tego nie okazywał. - A jak to propozycja? - zapytałem z ciekawości.
- Książę Eryk wykładał Historię Piratów, ale po incydencie jaki wczoraj zaszedł zrezygnował i Król zaproponował mi to stanowisko. - powiedział. Wiem o czym tato mówił. O córce Haka. Wzdrygnąłem się.
- Wszystko gra? - zapytali oboje. Spojrzałem na Bena. Chciałem na chwilę zostać z tatą sam i dałem mu to do zrozumienia.
- Naprawdę muszę iść. Jeszcze raz miło was było spotkać i do zobaczenia - wyszedł. Zrobił to naprawdę dostojnie jak przyszło na księcia. Ojciec usiadł na łóżku.
- Król ci mówił o Potępionych? - zapytałem. Pokiwał głową twierdząco.
- Córka Kapitana Haka tu jest - powiedział srogo - Uważaj na nią. - dodał. Nie miałem zamiaru się do niej zbliżać. Jakoś reszta mi nie przeszkadzała tylko ta córka Haka. Nic innego tylko to.
- Jasne. - przytaknąłem.
- Nie chcę, żebyś myślał, że jestem tchórzem, ale chcę cie chronić, chodzi mi tylko o twoje bezpieczeństwo - powiedział. Pokiwałem głową, że rozumiem. Kiedyś się nie bał niczego, a od kiedy ja się pojawiłem stał się bardzo opiekuńczy. Czasami sobie myślę, że dorośli są zbyt poważni. Może to dlatego nie mają wstępu do Nibylandii...
***
W nocy nie mogłem spać. W mojej głowie było pełno myśli na temat Potępionych i tego miejsca. Głównie nie dawała mi spokoju córka Kapitana Haka. Było by mi łatwiej o niej mówić, gdybym wiedział jak ma na imię. Irytowało mnie, że tu jest. Dlaczego ona, ze wszystkich musiał wybrać ją. To było dla mnie nie do pomyślenia, ale nie miałem mu tego za złe. Przecież chce dobrze i dla nas i dla nich, w końcu poniekąd ....
Miałem potworny sen. Byłem w lesie. Nie wiedziałem jak się z niego wydostać. Biegałem jak opętany. Zdawało mi się, że drzewa są coraz bliżej. Co jakiś czas słyszałem śmiech. Starałem się biec w jego stronę, ale on cały czas się rozpływał między drzewami. Krążyłem w kółko. Po chwili pojawił się chłopiec. Przyglądał mi się dziwnie.
- Pomożesz mi? - mój głos się rozniósł echem. Nie odpowiedział. Odwrócił się i zaczął biec. - EJ zaczekaj! - zawołałem za nim. Pobiegłem ze nim. Biegł i się śmiał. O co mu chodziło. Jeśli chciał się pobawić mógł poprosić. Wybiegłem z lasu. Byłem na plaży. Chłopiec się zatrzymał, spojrzał na mnie i wzniósł się w powietrze.
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Jestem Piotruś Pan! - powiedział odważnie. - A ty kim jesteś? Dorośli nie mają wstępu do Nibylandii! - dodał surowo.
- Nie jestem jeszcze dorosły... - nie słuchał mnie.
- Na tej wyspie, miejsce dla dorosłych jest tylko tam - wskazał na morze.
- Nie posłuchaj mnie, jesteś moim tatą, ale jeszcze o tym nie wiesz, dorosłeś... - zacząłem tłumaczyć
- Ja nigdy nie będę dorosły! Dorośli są nudni i poważni! Ja nie chcę taki być! - krzyknął i odleciał wkurzony. Nie wiedziałem co zrobić, jak mam stąd uciec? Mój tato kiedyś taki był, naprawdę. Przecież był miły i takie tam. Usłyszałem śmiech. Dziewczęcy. W Nibylandii nie było dziewczynek, poza moją mamą i babcią. Dziewczynki są za mądre by wypaść z wózka.
- Biedny mały chłopiec, porzucony i biedy - powiedział damski głos. Rozejrzałem się. Na jednej ze skał opierała się ONA, córka Kapitana Haka.
- Tato mnie kocha. Nie wiem o co ci chodzi - powiedziałem.
- Właśnie widać. Tu i teraz nie jesteś jego synem, jesteś intruzem, dorosłym - powiedziała podchodząc bliżej.
- Odezwała się wietrznie młoda - prychnąłem.
- Ja chcę dorosnąć, nie chcę tu dłużej „mieszkać" - wzruszyła ramionami - Ale wiesz ja w przeciwieństwie do ciebie mam ojca, który o mnie wie i się nie wypiera - zaśmiała się. Nie chciałem tego słuchać
- Mój tato też mnie kocha. - powiedziałem
- Nie jesteś jego synem, Piotruś Pan nie ma dzieci, sam jest dzieckiem - zauważyła.
- Mylisz się!- byłem wściekły.
- Jesteś sam, samiutki jak palec. Jak sierota - szepnęła, ale i tak to usłyszałem. Słowo „sierota" odbijało się w mojej głowie jak echo.
- Jesteś sierotą, nikt cię nie kocha, zostałeś sam... - cały czas to powtarzała. Zatkałem uszy. Nie chciałem tego słyszeć!
- Przestań!- krzyknąłem.
- Najlepiej będzie jeśli ze sobą skończysz, nie masz dla kogo żyć - rudowłosa się zaśmiała. Nie wiem skąd nagle znaleźliśmy się na szczycie przepaści. Spojrzałem w dół. Nie widziałem dna.
- No synu Piotrusia, zobaczymy czy umiesz latać! - zepchnęła mnie w przepaść. Spadłem w dół...
Obudziłem się zalany potem. Rozejrzałem się po pokoju. To tylko sen, potworny sen. To nie miało miejsca. Położyłem się z powrotem. Ta cała sytuacja mnie przerosła. Naprawdę nie mam się czego bać, córka Haka nic mi nie zrobi, nie jest podobna do ojca, a mimo to przyprawia mnie o ciarki. Sam nie wiem czemu. Próbowałem zasnąć, ale mi się nie udało...
***
Następnego dnia w czasie przerwy obiadowej siedziałem na ławce w parku i czytałem książkę W stołówce było za głośno, a tu była cisza i spokój. Czytanie to było coś co pozwalało mi się oderwać od rzeczywistości. Zaraziła mnie tym mama. Kiedyś nienawidziłem tego i książki siały we mnie postrach, a dziś to kocham. Czytam wszystko, nie ważne czy to powieść romantyczna, czy przygodowa, każdy rodzaj mi się podobał. Trochę rozpamiętywałem swój sen, który w nocy dał mi popalić. Na szczęście był to tylko sen, to co było nie miało miejsca i nigdy nie będzie miło. Mam nadzieję.Dzisiaj poznałem dwie Potępione. Jedna z nich to dziewczyna w niebieskich włosach. Dowiedziałem się, że ma na imię Evie i jest córką Złej Królowej. Miałem z nią lekcję chemii. Nie wydawała się taka zła, była całkiem miła i bardzo się do mnie kleiła. Drugą poznałem na Bezpieczeństwie w Internecie . Miała na imię Mal i była córką Diaboliny. Niby siała postrach, ale jakoś nie bałem się jej.
- "Gwiazd naszych wina". Poważne? - usłyszałem czyjś głos. Zamknąłem książkę i podniosłem głowę. Przede mną stała Ayla. Uśmiechnąłem się.
-Lubię takie książki - powiedziałem. Zobaczyłem, że jest smutna - Co się stało? - zapytałem, chowają książkę. Zrobiłem jej miejsce żeby mogła usiąść. Usiadła na ławce.
-Miłość jest do niczego...-westchnęła. Schowałem mocniej książkę, bo w tej sytuacji nie mogłem się zgodzić.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytałem z ciekawością
-Zakochałam się. - powiedziała bardzo gwałtownie i szybko. Spojrzała na mnie.
- To już wiem. W synu Cruelli. Ale dalej nie rozumiem o co chodzi. - wciąż byłem zdziwiony i nie wiedziałem o co chodzi.
-Właśnie o niego. Jest Potępiony, a moja matka- westchnęła - Nigdy by nie zaakceptowała tego, że jestem w nim zakochana. - z trudem powstrzymała łzy.
- Ale w końcu miłość to twoja sprawa...
-Boję się co na to powie, a jeśli się zmienię, a jeśli to nie wypali i będę mieć złamane serce, a jeśli jemu powiem to wyjdę na zdesperowaną w końcu znam go kilka dni - ponownie westchnęła.
- Aż tak bardzo się boisz jej reakcji i tego co może się stać? - uniosłem brew.
- Wiesz, że ja zawsze przewiduje najgorsze - powiedziała nieco pewniej. - Skupmy się na tym, że wiesz jaka jest moja matka, w końcu poznałeś ją.
Mama Ayli, Elsa była „Królową Lodu" i bardzo się bała o córkę, żeby jej moc nie wyszła na jaw. Naprawdę była na tym punkcie przewrażliwiona. Ayla opowiadała mi kiedyś co jej mama zrobiła swojej siostrze i boi się, że ona może to zrobić komuś kogo kocha, dlatego jest naprawdę wrażliwa w tej kwestii.
- Pamiętam tylko jak chciała żebyś uważała na swoje moce.. - powiedziałem po chwili
-Moce...-westchnęła i pokręciła głową.
- Ale chyba już umiesz nad nimi panować.. czy nie? - zapytałem lekko się odsuwając. Czasami była nieprzewidywalna. Spojrzała w taflę jeziora. Powoli zaczęła zamarzać..
-Alya? - zapytałem niepewnie
- Kiedy chcę umiem nad nimi panować, ale jak się denerwuje to kompletnie nad nimi nie panuję - zmieszała się i powoli zaczęła panikować.
- Dlatego boisz się kochać? - chciałem ją uspokoić
- Boję się kogoś skrzywdzić. - powiedziała trochę przestraszona. Przytuliłem ją, żeby dodać jej otuchy. Chyba poczuła się po tym lepiej.
- Nie powinnaś się bać. Nikogo nie skrzywdzisz, zaufaj mi. - powiedziałem patrząc na nią z powagą i ciepłym uśmiechem.
- Skąd możesz to wiedzieć... - westchnęła
- Bo w ciebie wierzę - cały czas się uśmiechałem. Spojrzała na zegarek
- Po przerwie mam trening, muszę iść - powiedziała zbierając się.
- Poszedł bym z tobą o ile bym mógł, ale mam zajęcie - pokazałem książkę, którą wyciągnąłem z torby. Następną lekcję miałem wolną.
-Chodź. Poczytasz na trybunach... - zaproponowała.
- Tam jest hałas, a ja nie lubię hałasu. - to nie był dobry pomysł. Wtedy nie można się na niczym skupić. Posmutniała. Westchnąłem. Nie chciałem żeby było jej przykro.
-Zostanę z tobą. - powiedziała.
- Dlaczego? - spojrzałem na nią zdziwiony.
-Jest nabór... Czy czasem Ben cię tam nie zapraszał? - zapytała zdziwiona. Zapomniałem o tym, myślałem że on jest później, a to już?!
- No w sumie to tak... - powiedziałem żywiej.Wstałem z ławki.
- To idziemy? - zapytała z szerokim uśmiechem. Poszliśmy razem w stronę szkolnego boiska.
Tak się prezentuje 4 rozdział. Myślę, ze Wam się spodoba. Rozdział jest w tym tygodniu, ponieważ były majówki, trochę wolnego i było więcej czasu, dlatego pojawił się wcześniej. Najważniejszą informacją jest to, że 5 rozdział pojawi się za 2 tygodnie (21-22 maja). Główny wątek opowieści od następnych rozdziałów powinien się rozwijać bardziej.Z takich ogólnych informacji to tyle. Wydaje mi się, że wątek Jake'a jak na razie odstaje od reszty, ale spokojnie to ma powiązanie z dalszym ciągiem.
To tyle, naprawdę jeszcze pragnę podziękować Kasi <333
My widzimy się niebawem, buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro