Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 "Mecz" / poprawka

Nie pozwól małym rozumom przekonać Cię, że twoje marzenia są zbyt duże.
Lilo i Stich (2002)

MAL

Wszyscy uwielbiają mecze i kibicowanie. Zauważyłam to dzisiaj rano, kiedy siedziałam w stołówce z Benem, a dosłownie cała szkoła, a nawet nauczyciele byli ubrani w barwach szkoły, na korytarzu grała wesoła muzyka, która miała motywować chłopaków z drużyny. Cheerleaderki biegały po szkole zachęcając wszystkich do kibicowania i każdy bez wyjątku życzył powodzenia naszym graczom. Cała szkoła oszalała na punkcie turnieju. To taka gra gdzie zawodnicy biegają po boisku z kijami i starają się strzelić do bramki przeciwnika, czy coś takiego. Nie rozumiem tego wszystkiego. To tylko gra, gdzie po boisku biegają spoceni zawodnicy z jakimiś kijami. Ja jakoś szczególnie nie uważam żeby było to interesujące, ale najwyraźniej jedyna tak uważam.

Danica uważa, że powinnyśmy wspierać chłopaków, w końcu jest to ich pierwszy meczy. Ja jakoś nie widzę potrzeby. Jay to Jay i jemu motywacja nie jest potrzebna, ale muszę przyznać, że gra tak samo dobrze jak kradnie, a Carlos no cóż co tu właściwe mówić, nie słynie z najlepszej koordynacji, o wiele lepiej idzie mu nauka.

Razem z Evie szłam na boisko. To był jej pomysł, ponieważ chciała zobaczyć swojego Księcia z bajki, czyli Chada w akcji na boisku. Bardzo mnie błagała, żebym z nią poszła, ponieważ nie chciała iść sama, żeby nie czuć się jak kretynka. Ruda zdecydowała się tańczyć z dziewczynami na boisku. Przekonała ją do tego Melissa dzisiaj rano, mówiąc, że jest w drużynie i powinna z nimi tańczyć. Teoretycznie nie rozumiem dlaczego Evie nie poszła z nią, bo wtedy nie byłaby sama tylko z Danicą, a ja mogłabym zostać w pokoju.

*****

Tak jak myślałam, mecz był do bani. Oczywiście tylko ja tak sądziłam. Evie się mocno wkręciła w kibicowanie. Szczególnie kibicowała Chadowi. Jej już naprawdę odbiło. Myliłam się co do Carlosa, ponieważ nie jest taki zły jak myślałam. Wydaje mi się, że treningi z Benem mu chociaż trochę pomogły. Najbardziej zdziwiło mnie to, że największą uwagę i skupienie na bosku zyskał Jay, a nie Ben. Widownia go kocha. Kiedyś słyszałam jak ktoś krzyczał na niego "Złodziej" "Stój" itd. A teraz wszyscy krzyczą na jego cześć! Po tym meczu będzie miał wiele wielbicielek i podejrzewam, że córce Kapitana Haka wcale nie będzie się to podobać.

Ben naprawdę słodko wyglądał na boisku. Był niesamowicie skupiony na wszystkim i nigdy nie sądziłam, że mogę zobaczyć u niego rywalizację. Za każdym razem kiedy strzeli bramkę, patrzył moją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy, a od czasu do czasu, posyłał mi buziaki. Audrey to wszystko widziała i robiła się z tego powodu czerwona ze złości. To miało swoje dobre strony, bo strasznie podobało mi się oglądanie jej w tym stanie. Momentalnie wyglądała jakby miała wybuchnąć. To było miłe oglądać mojego nowego "chłopaka". Ciekawiła mnie relacja Audrey, na wiadomość, że jestem z Benem.

Zostało tylko 30 sekund meczu. Pomału odliczałam nie odkrywając wzroku od Bena. Zawodnicy stanęli w kole coś pokrzyczeli do siebie i rozbiegli się na pozycję. Piłka wystrzeliła. Jay ja chwycił w ten śmieszny kij. Podał do Ben'a i w ułamku sekundy Książę, trafił do Bramki. W tym samym momencie zatrzymał się czas. Całą szkoła wstrzymała oddech bo nie wiadomo było czy uznają im punkt. Ja oczywiście, wiedziałam że dostaną go i tak też się stało. Wszyscy zaczęli krzyczeć z radości, w tym Evie. Zatkałam uszy. Ja cieszyłam się, ale w duchu.

- Sokoły z Sherwood mogą się schować przy naszych Rycerzach! - powiedział komentator.
Wszyscy zlecieli się do Jay'a i Bena. Unieśli ich na ramiona i zaczęli podrzucać. Jakby nie patrzeć, dzisiejsza wygrana, to była ich największa zasługa. Evie chwyciła mnie za rękę. Spojrzałam na nią zdziwiona. Pociągnęła mnie za sobą na dół. Podeszłyśmy do Danici.

- Cieszycie się, że wygraliśmy? - zapytała z uśmiechem. Evie zauważyła Chada i pobiegła do niego. - To jest żałosne. Co ona w nim widzi? - zapytała unosząc brew . Wzruszyłam ramionami. Zauważył nas Jay. Wyrwał się z objęć chłopaków i podbiegł do nas. Był naprawdę szczęśliwy.

- To było coś niesamowitego! - był pełen energii. Danica się uśmiechnęła.

- Byłeś dobry, nawet Mal powinna to przyznać, prawda? - spojrzała na mnie. Przytaknęłam lekko głową. Niechętnie to przyznałam. Podbiegły jakieś dziewczyny, które otoczyły Jay'a. Oczywiście on nie mógł im się oprzeć i poszedł z nimi. Danica skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego obrażona.

- Wiesz dobrze, że nie byłby wierny, a i tak się martwisz? - powiedziałam cicho. Spojrzała na mnie.

-Daj spokój i skończmy ten temat - powiedziała i rozpuściła włosy. Zauważyłam, że Ben spojrzał w moją stronę. Posłałam mu lekki uśmiech. Książę go odwzajemnił. Podszedł do komentatora i zabrał mu mikrofon.

- Przepraszam! Mogę prosić o uwagę - powiedział. Cała szkoła na niego spojrzała. - Jest tutaj dziewczyna, która jest naprawdę wyjątkowa i chcę żeby wszyscy o tym wiedzieli! - dodał. Wymieniłyśmy z Danicą spojrzenia. To nie skończy się dobrze. Założę się, że wszyscy pomyśleli, że Książę mówił o Audery. Sama dziewczyna tak myślała, ponieważ już zaczęła się chwalić koleżankom, że to o niej. Nikt się nawet nie próbował domyślić, że chodzi o kogoś innego. Ben zaczął iść w moją stronę. Uklęknął przede mną i chwycił moją dłoń.

- Mal, kocham cię i chcę, żeby wszyscy zgromadzeni o tym wiedzieli - powiedział. Zakryłam usta dłonią. Wśród uczniów pojawiły się szepty i szmery. Audrey pobiegła zapłakana do szatni.

- Ben, tego się nie spodziewałam... - powiedziałam tylko po to żeby nie wzbudzać podejrzeń. Kompletnie byłam zaskoczona tym, że odważył się na coś takiego. Moje zaklęcie naprawdę na niego działa, ale z tą miłością trochę przesadza. Od wczoraj mi powtarza jaka to jestem piękna i mądra, ale dziś przebił wszystko. Podeszła do nas Audrey z Chadem, miała zapłakane oczy, ale kipiała ze złości. Zabrała Benowi mikrofon i zaczęła:

- Chad to mój nowy chłopak - powiedziała i go pocałowała. - To z nim pójdę na koronację! Zazdrosny?! Upssss. SORRY! - warknęła i odeszła. Ben wstał i objął mnie ramieniem.

- Mal, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał z uśmiechem, jakby wcale nie przejął się tym co Audrey powiedziała.

- Tak - powiedziałam bez większego zastanowienia. Kątem oka zauważyłam jak Danica pobiegła za Evie.

- Pójdziesz ze mna na koronację? - zapytał z jeszcze większym uśmiechem.

- Jako twoja dziewczyna, oczywiście! - odpowiedziałam. Czułam się zakłopotana. Powinna iść teraz za Evie, która strasznie cierpi, przez tego idiotę, Chada. Chłopacy porwali Bena i zaczęli mu gratulować. Zeszłam z linii boiska i poszłam do Evie i Danici.

- To jest skończony kretyn - powiedziała Danica. Podeszłam do niej.

- Ej wariatko nie przejmuj się tym kretynem - powiedziałam przytulając przyjaciółkę. To było okropne, nie mogłam znieść myśli, że ona odrabiała za niego lekcje, a on nawet tego nie docenił. To takie smutne, ani ja, ani Danica nie możemy tego znieść na to jak nasza przyjaciółka teraz cierpi.

Evie jest naprawdę niesamowita dziewczyną, piękna, mądra, jest również niesamowitą projektantką i przyjaciółką. Ten kretyn tego nie widział. Nie rozumiem jak można być tak skupionym na sobie.

- Chyba w końcu powinnam się była ocknąć, że on mnie jedynie wykorzystywał - wytarła łzy i westchnęła. Znaleźli nas Jay i Doug.

- Tak strasznie nam przykro - powiedział Jay. Evie machnęła ręką.

- Jest dobrze, wszystko gra - próbowała się uśmiechnąć.

- Gdzie Carlos? - zapytałam. Zauważyłam, że go nie ma.

- Ze swoją dziewczyną. - uśmiechnął Jay. - Odważył się zapytać Ayli po meczu, czy zostanie jego dziewczyną. - dodał jeszcze bardziej się uśmiechając.

- Mówiłam, że prędzej czy później będą razem. To takie słodkie! - powiedziała Evie, której od razu humor się poprawi.

- Wiesz, żeby ci jeszcze poprawić humor po tym kretynie Chadzie, może pójdziecie na lody - zaproponował Doug. Spojrzeliśmy po sobie.

- Możemy tym też uczcić zwycięstwo - powiedziała Danica. Wszyscy się uśmiechnęli. Dołączył do nas Ben razem z Carlosem i Aylą.

- Idziemy na lody, idziecie z nami? - zapytał Jay. Pokiwali głowami. Ben mnie objął i poszliśmy.

Bardzo miło spędziliśmy czas. Jak sobie teraz tak myślę to tutaj nie jest aż tak źle. Nawet mi się tu podoba. Wszyscy są mili i fajnie się z nimi spędza czas... a my chcemy im zrobić świństwo. Chcemy, żeby cierpieli tak jak my. Właściwie dlaczego? Dlatego, że moja matka tak chce? Z jeden strony nie chcę robić tego naszego Planu z Różdżką, bo oni nie zasługują, żeby z nimi się stało to co z nami, ale mam zawieść matkę? To ona mną kieruje i nie mam nic do gadania. Nie wiem co jest dobre, a co złe...

------
Tak się prezentuje rozdział. Zostały w nim wprowadzone poprawki. ;/ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro