Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30 "Dlaczego to robisz?"

Nie mów żegnaj, ponieważ żegnaj oznacza, że odchodzisz, a odejść znaczy zapomnieć...

Jake

- Zadowolony? - zapytałem ojca kiedy Danica uciekła. Nie mogłem tego pojąć. Nie docierało do mnie co się właśnie stało. Zerwała ze mną, a to wszystko przez tatę. Spojrzałem na niego. Najwyraźniej nie był zadowolony, a bardziej zmieszany. - Tego chciałeś to masz - powiedziałem mijając go.

- Synu - zaczął, ale nie dałem mu skończyć.

- Po prostu nie mów już nic. Wszystko zepsułeś. Nie wybaczę ci tego. Nie odzywaj się do mnie - powiedziałem i odszedłem. Ruszyłem przed siebie. Chciałem ochłonąć. Na pewno nie zrobiła tego na poważnie. Działa pod chwilą nerwów. Udałem się do parku. Nie chciałem wracać do pokoju. Jakoś nie mogłem. Dogoniła mnie Rose. Byłem na nią zły.

- Jake, nie możesz odpuścić - powiedziała. Widziałem po niej że płakała - Musisz walczyć - dodała.

- Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobiłaś - spojrzałem na przyjaciółkę. - Chciałaś zniszczyć mi związek, dlaczego? - dodałem, chociaż naprawę mnie to nie obchodziło.

- Wiem, że to było głupie. Byłam zazdrosna. Z resztą to nie jest ważne! Chcę ci pomóc odzyskać Danicę - powiedziała, ale nie dałem jej skończyć.

- Nie potrzebuje twojej pomocy. Nie chcę żebyś się do mnie odzywała. Nie umiem ci już zaufać - powiedziałem i odszedłem zostawiając Rose. Co ja mam teraz zrobić? Właśnie straciłem najważniejsze osoby w moim życiu. Szczególnie Danicę. Tak strasznie mocno ją kocham i chcę z nią być. Chcę ją odzyskać. Jeszcze nie wiem jak to mam zrobić, ale coś wymyślę. Tym razem ojciec nie stanie na drodze mojego szczęścia. Po długim spacerze wróciłem do swojego pokoju. Czekała tam mama. Spojrzała na mnie.

- Chcesz pogadać ? - zapytała i pokazała żeby usiadł. Pokiwałem lekko głową. Usiadłem obok. - Nie wiń ojca, wiesz że chce dla ciebie jak najlepiej - zaczęła.

- Gdyby chciał, pozwoliłby mi się spotykać z Danicą. - westchnąłem - Nie chciał jej poznać, skreślił ją - powiedziałem.

- Przykro mi z tego powodu, ale wydaje mi się, że gdybyście pozmawiali na spokojnie to inaczej dałoby się to załatwić - uśmiechnęła się lekko. Zmieszałem się. Może miała odrobinę racji. - Krzykiem nigdy nic nie załatwisz - dodała i wstała. Skierowała się do drzwi.

- Dziękuję mamo - powiedziałem, kiedy otwierała drzwi.

- Ochłoń trochę i idź porozmawiać z tatą. - dodała i wyszła. Położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit. Nie wiedziałem jak się do tego zebrać, aby porozmawiać z tatą. Przecież on jest na mnie zły. Na pewno nie będzie chciał, a szczególnie po tym, kiedy oświadczyłem mu, że nigdy więcej się do niego nie odezwę..

*NASTĘPNEGO DNIA*

MAL

Danica nie poszła do szkoły. Całą noc przepłakała po zerwaniu z Jake'iem. Może nie przepadam za nią, ale było mi z jej powodu przykro. Była naprawdę w nim zakochana. Szkoda, że to wszystko tak się potoczyło. Już przestałam się złościć na Evie za to, że chciała się wycofać. Jakoś nie obchodziło mnie to szczególnie. Miała trochę racji. To co chcemy zrobić jest złe, ale bałam się to przyznać na głos.

Uczniowie, nauczyciele, po prostu wszyscy żyli jutrzejszą koronacją. Mnie sama myśl przyprawiała o mdłości. Czułam się winna, a jeszcze nic nie zrobiłam. W dodatku nie udało mi się znaleźć żadnego zaklęcia, które zdjęło by czar z księcia. Źle się z tym czułam. Mam niecałe dwadzieścia cztery godziny żeby coś wymyślić. Byliśmy na dzisiaj umówieni, ale z powodu nadmiaru królewskich obowiązków musiał odwołać nasze spotkanie. Było mi trochę przykro, ale ukrywałam to. Rozumiałam to, ale jednocześnie zyskiwałam na czasie. Gdyby nie to, że w katedrze trwają przygotowania na jutro, przeszłabym się do piwnicy, którą odkryłam jakiś czas temu. W tamtej księdze zaklęć na pewno bym coś znalazła. Siedziałam razem z Evie i Jayem na stołówce. Było praktycznie pusto, bo wszyscy byli na przymiarkach sukien lub garniturów. My już mieliśmy naszykowane wszystko i nie musieliśmy się o to martwić.Byliśmy pogrążeni w głębokiej ciszy. Ostatnio naprawdę rzadko rozmawiamy. Dołączyła do nas Danica. Miała czerwone oczy od płaczu. Usiadła między mną a Evie.

- Jak się czujesz? - zapytał Jay, ale córka Kapitana Haka nic mu nie odpowiedziała. Podparła tylko podbródek na dłoniach i popatrzyła przed siebie. Jay popatrzył na mnie, a ja wzruszyłam ramionami. Syn Dżaffara wstał i odszedł zostawiając nas same. Evie poszła zaraz po nim, bo przyszedł po nią Doug. Spojrzałam na nadgarstek Danici.

- Gdzie twoja bransoletka od Jake'a? - zapytałam zdziwiona.

- Oddałam mu ją. Za dużo wspomnień. - westchnęła.

- A jak z Rose?

- Wyprowadziła się. Mieszka u ojca - spuściła głowę. Przytuliłam ją lekko, chcąc dodać jej otuchy. Zauważyłam Melisse i Ayle. Zdziwiło mnie to, że z córką Elsy nie ma Carlosa, bo podobno z nią się umówił. Dziewczyny zmierzały w naszym kierunku.

- Danica, naprawdę zerwałaś z Jake'iem? - zapytała Melissa siadając obok córki Kapitana Haka i mocno ją przytulając.

- Skąd wiecie? - zapytała znów bliska płaczu. Poza naszą piątką, Rose i Jake'iem nikt nie wiedział, że się rozstali.

- Chad wciąż chodzi i wszystkim to rozpowiada. - odezwała się Ayla. W oczach Danici już nie było widać smutku i żalu tylko złość.

- Co za kretyn! Ze wszystkiego zrobi sensację! - zerwała się i pobiegła do szkoły. Pobiegłyśmy za nią, chcąc ją zatrzymać. Syn Kopciuszka zrobił źle, ale nie chciał poznać gniewu prawdziwej córki Kapitana Haka. Znalazła go przy szafkach. Stał razem ze swoją paczką i się śmiali. Na widok wściekłej Danici twarze im pobladły. Córka Kapitana Haka chwyciła Chada za kołnierz koszuli, który wystawał spod jego obrzydliwego, niebieskiego swetra i przycisnęła go do szafki.

- Aż tak cię bawi cała ta sytuacja?! Nie dość, że "podkablowałeś" nas Piotrusiowi, to jeszcze z radością opowiadasz dookoła, że zerwaliśmy? Ty jesteś wszystkiemu winien! - warknęła ze łzami w oczach. Gdyby Aziz jej nie odciągnął od przerażonego Chada, prawdopodobnie by go uderzyła. Fakt, należało mu się, ale wszystko w umaże. Stali się główną sensacją korytarza. - Aż tak chcesz mi uprzykrzyć życie? Co ja ci takiego zrobiłam?! - zapytała próbując wyrwać się synowi Alladyna.

- Po prostu sprawia mi to przyjemność i od samego początku cię nie lubiłem - wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. Córka Kapitana Haka była silniejsza niż Aziz. Wyrwała mu się i znów złapała Chada za kołnierz, przyciskając go do szafki.

- Jesteś kretynem! Byłoby ci miło gdyby ktoś traktował cię jak śmiecia! Gdyby nie to, że wszyscy patrzą, przerobiłabym ci buźkę tak, że matka by cię nie poznała! Wiesz, że zęby trzy razy nie rosną! - była naprawdę wściekła. Chad ją odepchnął. Wpadła na syna Herkulesa, który ją przytrzymał, żeby ją uspokoić.

- Mnie nikt nie traktuje jak śmieci w przeciwieństwie do was i wiesz co? - zbliżył się Danici - Dopóki tu jesteście, będę uprzykrzał życie całej waszej piątce - dodał.

- Jeszcze zobaczymy... - warknęłam. Gdyby nie Ben, który pojawił się w ostatniej chwili, rzuciłabym się na Chada, pozbawiając go zębów. Spojrzał na mnie, Danicę i Chada. Wszyscy się rozeszli przerażeni. Ayla pociągnęła za sobą Melissę.

- Jeśli w tym momencie zostałam wyrzucona ze szkoły i zaraz mogę zostać odesłana na wyspę to z chęcią najpierw wybiję mu zęby - odezwała się córka Kapitana Haka wyrywając się Harkiemu. Ben posłał jej srogie spojrzenie. Ostatni raz widziałam je kiedy Audrey nie chciała przyjąć dziewczyn do drużyny cheerleaderek.

- Mam dość, że nie możecie się dogadać. A ty Chad nie śmiej się głupio, bo ja wciąż nie rozumiem o co ty wyprawiasz. Wszystkich nastawiasz przeciwko im.

- Zrozum Ben, oni tutaj nie pasują! Powinni zgnić na wyspie razem z rodzicami. - powiedział. Pociągnęłam córkę Kapitana Haka za sobą. Nie miałam ochoty tego słuchać. Udałyśmy się w stronę naszych pokoi. Dogonił nas Ben.

- Nie przejmujcie się nim - zaczął zmieszany.

- On ma racje. Jesteśmy wyrzutkami i nie pasujemy tutaj - uśmiechnęłam się, ale nie było to szczere. Wyminęłyśmy go i szłyśmy przed siebie. Wiedziałam, że Benowi było przykro kiedy ktoś tak o nas mówił,ale co poradzimy, że taka jest prawda. Byliśmy źli, jesteśmy źli i zawsze będziemy źli. Nikt nas nie zmieni, a dla takich ludzi jak Chad nie będziemy się starać. Jutro mu pokażemy. Przekona się, że zadarł z tym kim nie trzeba. Skręciłyśmy do naszych pokoi. Pod drzwiami Danici siedział Jake. Gdy nas zobaczył wstał.

- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytałam szeptem. Pokiwała lekko głową. Poszłam do siebie i zostawiłam ją na korytarzu z synem Piotrusia Pana. Weszłam do mojego pokoju. Wzięłam Księgę Zaklęć mojej matki i zaczęłam ją przeglądać setny raz w poszukiwaniu odwrotnego zaklęcia dla Bena. Wiedziałam, że już nic nie znajdę, a jednak wciąż się łudziłam. Przewracając powoli kartki, zauważyłam coś co wcześniej nie rzuciło mi się w oczy. Między przepisem na babeczki miłosne, a innymi zaklęciami, były sklepione kartki. Złapałam za nożyczki i bardzo delikatnie rozdzieliłam sklejone strony. Liczyłam, że nic nie znajdę, a okazało się odwrotnie. Wreszcie mam sposób jak zdjąć zaklęcie miłosne z Bena. Był to ponownie przepis na babeczki, jednak trochę się różnił. Przycisnęłam księgę do siebie i odwróciłam się na bok. Po moim policzku spłynęła jedna pojedyncza łza. Czasem czułam się jak pod wpływem zaklęcia. Nie docierało do mnie to, że naprawdę pokochałam Bena. Nigdy czegoś takiego nie czułam i myślałam, że nigdy nie poczuję. Miłość jest słabością, wciąż sobie to powtarzałam. Chciałam być silna, ale nie umiałam. Gdyby mama mnie zobaczyła wyśmiałaby mnie i zaczęła wyzywać. Nie chciałam tego. Wreszcie jutro ją zobaczę. To będzie wielki dzień dla Potępionych, a dla auradończuków na pewno nie zapomniany...

DANICA

- Hej - zaczął Jake. Spojrzałam na niego. Przygryzałam dolną wargę. - Porozmawiałem z tatą na spokojnie. Powiedział, że chciałby ci dać szansę - uśmiechnął się lekko. Wciąż było mi przykro przez to co się wczoraj stało. Krzyk Piotrusia Pana odbijał się jak echo w mojej głowie. Żałowałam, że zerwałam z Jake'iem, ale naprawdę nie miałam wyjścia, a teraz już było za późno. Chociaż naprawdę bardzo go kochałam, to nie będzie to samo. Uważam, że już nie powinniśmy się spotykać. Jeśli przeze mnie ma mieć problemy z ojcem..

- Przykro mi Jake - zaczęłam powoli próbując powstrzymać łzy - Twój ojciec nigdy nie zaakceptuje, że się ze mną spotykasz, a ja nie chcę tak dłużej - dodałam. Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach.

- Dlaczego ty mi to robisz? Już nic dla ciebie nie znaczę? - zapytał zaskoczony.

- Kocham cię całym sercem, ale po tym co wczoraj zobaczyłam nie możemy tak dłużej. Twój ojciec mnie nienawidzi i mamy tylko czekać, aż znowu coś zrobi? - zapytałam ze łzami.

- Przecież chce ci dać szanse. - chciał mnie uspokoić.

- Tylko z czystej litości - powiedziałam podniesionym głosem. Odwróciłam się żeby odejść. - To naprawdę koniec.. - dodałam przez ramię. Spuściłam głowę.

- Danica.. - Jake chciał mnie zatrzymać.

- Cześć Jake - powiedziałam i odeszłam. Udałam się do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie okna. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, objęłam je ramionami. Po policzkach spływały mi łzy. Czemu nagle wszystko się wali? Było tak idealnie. Źle potraktowałam Jake'a, ale to musiało się tak skończyć. Wciąż byłam jeszcze wściekła na Chada, że cieszy się moim nieszczęściem. Dlaczego jest taki podły? Jutro jego uśmiech zniknie z jego twarzy. Pojęłam złą decyzję, nie powinnam skreślać Jake'a. Mogłam to bardziej przemyśleć. Przecież ja go naprawdę kocham. A jeśli Piotruś naprawdę chciał mi dać szansę? Teraz już się tego nie dowiem. Westchnęłam.  Doszłam do wniosku, że wszystko co piękne nie może wietrznie trwać...

Tak się prezentuje rozdział. Przepraszamy, że nie pojawił się wczoraj, ale wydała nam nieprzewidziana okoliczność. Na razie tyle. Niestety jest to prawdopodobnie ostatni rozdział w tym roku. 

Ponieważ jest to ostatni dzień roku, razem chciałyśmy złożyć noworoczne życzenia:

Życzymy Wam Szczęśliwego Nowego Roku,
aby wszystkie Wasze marzenia, plany się spełniły.
Życzymy Wam, żeby rok 2017 był najlepszym rokiem.

Do zobaczenia NIEBAWEM.. ( już w 2017 r. ) :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro