Cz II Rozdział 13 "Jesteś moim księciem z bajki"
Na samym wstępie bardzo Was przepraszamy, że dawno nie było rozdziałów, prawie miesiąc, ale to był dość ciężki miesiąc ze względu na to, że jedna z nas była na miesięcznych praktykach poza granicami kraju, a pisanie na odległość nie szło nam najlepiej,a do tego tęsknota za domem robi swoje. Na szczęście już wracamy i wszystko będzie tak jak wcześniej. Bez zbędnego przedłużania, zapraszamy na rozdział :)
Ps. Widzieliście nowy teledysk do piosenki "What's My Name" w wykonaniu Chiny Anne McClain, Thomasa Doherty i Dylana Playfair. Link powyżej ❤
****
Ayla
Otworzyłam delikatnie oczy i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w marmurowej sali. Podniosłam lekko głowę. Zauważyłam, że miałam na sobie niebieską sukienkę, tą samą którą miałam na koronacji Bena. Zmarszczyłam lekko brwi próbując sobie przypomnieć co się stało. Pamiętałam różową mgłę, dziewczynę, która przedstawiła się jako kuzynka Mal i tyle. Potrząsnęłam delikatnie głową, odganiając niemiłe wspomnienie. Dziewczyna rzuciła na mnie jakieś zaklęcie, przynajmniej takie odnosiłam wrażenie. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pomieszczeniu. Było w nim dość przyjemnie. Kolorowe obrazki, okno z widokiem na piękną zieloną dolinę. Dopiero po chwili spostrzegłam, że nie jestem sama. Niedaleko łóżka stała moja przyjaciółka razem z Carlosem. Spojrzałam na nich zdezorientowana.
- Co się stało? - zapytałam łapiąc się za głowę. Melissa zbliżyła się w moją stronę. Dziewczyna była wzruszona, ponieważ widziałam po niej, że miała łzy w oczach. Podeszła do mnie i mocno przytuliła, powodując, że prawie zabrakło mi wdechu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie potrafię w to uwierzyć - pisnęła po chwili. Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem, a po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia. Przyjrzałam się jej. Wyglądała inaczej. Miała delikatnie różowe włosy, a jej ubiór był dość dziwny. Podarte spodnie, stare zniszczone trampki, koszulka w moro i skórzana kurtka, nie były w jej stylu i zupełnie do niej niepodobne.
- Wytłumaczysz mi to? - wskazałam na jej strój. Córka Ariel uniosła delikatnie brew. Westchnęła ciężko.
- Nic nie pamiętasz? - zapytała zdziwiona. Pokiwałam lekko głową. Nie wiedziałam o co chodziło. Wytężyłam myśli, aby przypomnieć sobie cokolwiek. Po dłuższej chwili sobie przypomniałam coś strasznego. Wyspę otoczoną kloszem, czyli pływające więzienie z którego nie było ucieczki. Najokropniejsze miejsce na świecie. Stare, zniszczone budynki, a ludzie byli dla siebie niemili. To nie byli potępieni, tylko my. Zmieniliśmy się. Ta Wyspa nas zmieniła. To było okropne. Spojrzałam na Carlosa.
Nagle wszystkie wspomnienia wróciły jak za sprawą magicznego zaklęcia. Pamiętałam dokładnie co się stało na koronacji Bena. Młodzi Potępieni chcieli przejąć władzę i zabrali Różdżkę Dobrej Wróżki. Wybuchło zamieszanie. Wbiegłam do sali koronacyjnej przez wielkie drzwi. Miałam łzy w oczach ponieważ czułam się oszukana, przez ukochaną osobę. Zerwałam z Carlosem za to co zrobił. Pamiętałam jak dziewczyna w różowych włosach podeszła do mnie. Jej oczy się zaświeciły i upadłam na ziemię...
- Ile czasu minęło i co on tu robi? - warknęłam w stronę Carlosa. Chłopak odsunął się w tył, jak przestraszony pies. Melissa stanęła przed nim. Spojrzała na mnie.
- Rok. Od roku byłaś pogrążona we śnie... - zaczęła delikatnie. Otworzyłam oczy z niedowierzania. Minął rok? Cały ten czas byłam pogrążona w koszmarnym śnie, czyli klątwie. Nie potrafiłam przyjąć tego do świadomości. - Carlos jest twoim księciem z bajki - dodała szybko i niezgrabie. Zsunęłam się z łóżka, wstając aby rozprostować kości. Spojrzałam na syna Cruelli, który kulił się za Melissą. Nie wiedziałam czemu, ale moja złość do niego minęła, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Przed chwilą byłam na niego wściekła, ale cieszyłam się, że go widziałam. Podeszłam do niego i go przytuliłam. Chłopak był zdezorientowany.
- Jak to wszystko się potoczyło? Zło przejęło władzę nad światem?- odsunęłam się delikatnie od Carlosa. Córka Ariel pokiwała twierdząco głową. Zmieszałam się i wyjrzałam przez okno - Gdzie my jesteśmy? - zapytała rozglądając się po Wyspie. Po chwili zrozumiałam, kiedy ujrzałam nad nami magiczny klosz. Serce podskoczyło mi do gardła na samą myśl o tym miejscu, a cała krew odpłynęła mi z twarzy.
- Jesteśmy na Wyspie Wygnanych, dawnej Wyspie Potępionych. Zostaliśmy zesłaniu tutaj po tym jak Mal zabrała Różdżkę. Jesteśmy pozbawieni mocy, władzy, po prostu wszystkiego. - Melissa opadła na pobliskie krzesło.
- Myślałam, że Wyspa będzie gorzej wyglądać... - zamszyłam brwi. Melissa otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale Carlos wszedł jej w słowo.
- Po tym jak cię pocałowałem, wszystko się zmieniło. Stara ohydna wyspa, zmieniła się w coś pięknego, ale nie umiemy zrozumieć dlaczego, skoro tu nie ma magii - wzruszył lekko ramionami. Pomyślałam chwilę. Wcześniej wyobraziłam sobie, że to okropne miejsce, ale nagle wszystko się zmieniło. Wydarzyło się coś, co sprawiło, że przestałam tak myśleć. Czy to możliwe, że to przez mój sen Wyspa wyglądała tak jak wyglądała? Melissa spojrzała na mnie.
- Musisz się pokazać Dobrej Wróżce! Wszyscy muszą się dowiedzieć o tym, że Carlos obudził cię z klątwy, a ja muszę się dowiedzieć dlaczego ta Wyspa zmieniła się wraz z pocałunkiem Carlosa - pociągnęła mnie za rękę i skierowała się do wyjścia z komnaty. Biegłam za nią, a Carlos za nami. Po jakiejś chwili wybiegliśmy z zamku na piękną kamienną uliczkę. Przez chwilę odnosiłam wrażenie, jakbym znów była w Auradonie. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy wychodzili na ulicę i byli zdezorientowani. Przyglądali się wszystkiemu z zainteresowaniem. Zauważyłam Bena, który próbował się podnieść z ziemi. Złapał się za głowę.
- Ben! Nie uwierzysz, nikt nie uwierzy! Carlos jest bohaterem! - krzyknęła Melissa. Mieszkańcy Wyspy przyglądali się i nie rozumieli o co chodzi. Zauważyłam Chada, który szedł w naszą stronę razem z Audrey, Jake'iem i resztą. Dostrzegłam też Dobrą Wróżkę.
- Co się stało? Czemu tak krzyczysz... - zaczęła Rose, ale kiedy mnie zobaczyła zrobiła się blada jak ściana. Mało nie zemdlała z wrażenia. Chad otworzył usta i nie ukrywał głębokiego szoku. Ben podszedł do mnie i przyjrzał mi się. Nie mógł wykrztusić żadnego słowa.
- Ayla? Przecież ty... jak to możliwe? - zapytała Audrey z piskiem w głosie. Była przerażona. Spojrzała na Carlosa. - To twoja sprawka? - zapytała. Chłopak pokiwał lekko głową potwierdzając słowa córki Śpiącej Królewny.
- Ale jak to możliwe? Przecież tu nie ma magii. O co tu chodzi? Dlaczego cała Wyspa się zmieniła. Czekam na jakieś wyjaśnienia- oświadczył Chad, który był zirytowany. Dobra Wróżka spojrzała na mnie, a później na Carlosa.
- To musiał być pocałunek prawdziwej miłości - szepnęła wróżka, łapiąc się za policzek. Chad wciąż czekał na jakieś wyjaśnienia, podobnie jak reszta. Dobra Wróżka zebrała swoja myśli i zaczęła: - Nie ma silniejszego zaklęcia, niż pocałunek prawdziwej miłości, ponieważ nic nie jest silniejsze niż miłość. Czasami to niesie za sobą konsekwencje, takie jak to. - wskazała na Wyspę.
- Czyli Carlos naprawdę mnie kocha? - zapytała spoglądając na swojego chłopka - Skoro przełamał klątwę snu.. - wzruszyłam ramionami. Dobra Wróżka pokiwała lekko głową i się uśmiechnęła. Syn Crulelli stał i nie wiedział co ze sobą zrobić. Czuł się zakłopotany. Podeszłam do niego i go przytuliłam. - Jesteś moim księciem z bajki. Dziękuję, że zakończyłeś ten koszmar. W ogóle jak to się stało, że tutaj trafiłeś? - zapytałam i spojrzałam na niego.
- To skomplikowana historia. Przyleciałem tu ponieważ chcemy, aby wszystko wróciło do normy. Zostałem tutaj, żeby Emma mogła polecieć i pomóc odnaleźć Merlina. Zostałem tutaj dla ciebie, ponieważ kocham cię i nie mogłem znieść tej świadomości, że to wszystko stało się przeze mnie - westchnął ciężko. Wzięłam go za rękę i pocałowałam go delikatnie w policzek. Ben uśmiechnął się pod nosem, a Melissa była w niebo wzięta.
- Widzisz Chad, mają szczere zamiary. Oni chcą nam pomóc - odezwał się Jake. Ben i Melissa przyznali mu rację. Syn Kopciuszka przyglądał nam się i westchnął ciężko. Spojrzał na Audrey, która nadal była zdezorientowana, ale też przyznała rację Jake'owi.
- Może rzeczywiście chcą nam pomóc. Źle to wszystko oceniliśmy - odezwała się córka Śpiącej Królewny. Syn Gapcia westchnął ciężko.
- Ciekawe czy długo im to zajmie - odezwał się zakłopotany. Nie rozumiałam o co chodziło, ale pewnie z czasem bym się dowiedziała. Najbardziej mnie cieszyło to, że Carlos był u mojego boku. Strasznie żałowałam, że z nim zerwałam, ale nie wiedziałam jak miałam to odkręcić. Kochał mnie, a ja jego. To już coś znaczyło. Jedyne o czym byłam w stanie myśleć to jak reszta jego przyjaciół miała zamiar nam pomóc. Wiedziałam, że będę musiała z kimś o tym porozmawiać, ale na to jeszcze przyszedłby czas. Na razie starałam się nacieszyć tym, że znów jestem wśród przyjaciół...
****
Przepraszamy za tak krótki rozdział, ale postanowiłyśmy go rozbić, żeby akcja nie działa się za szybko. Następny rozdział będzie dłuższy i jakaś akcja się już zdarzy więc do zobaczenia NIEBAWEM... ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro