MOJE MYŚLI...
Napisałam list. Wychodzę z domu. Biegne. Zatrzymuje się i patrzę w dal torowiska. Widzę pociąg. Kiedy on jest blisko mnie skacze pod niego. Czuje ból kiedy mnie miażdży, ale po chwili jest cudownie... Bez problemów i uczuć. Czuje jakbym latała i to fajne. Widzę swoje ciało z góry.
"Umarłam?... W końcu na dobre?" mowie cicho do siebie z lekkim uśmiechem Pociąg zatrzymuje się kawałek dalej ode mnie. Ludzie wysiadają i krzyczą. Widzę jak reanimują moje ciało. Słychać z oddali dźwięki syren policji i pogotowia ratunkowego.
"To na nic. To już koniec. Nareszcie." myślę.
Kilka dni później znowu widzę swoje ciało. W trumnie. Martwe. Widzę moich dwóch jedynych przyjaciół. Wiem że ona pocięła swoje ręce i uda. Przeze mnie. On załamał sie kompletnie. Przestał jeść. Widzę to po jego ramionach. Ona z resztą to samo. Kilka kroków dalej od nich stoi moja narzeczona. Zapłakana jak nigdy dotąd. Wiem że nie pocięła się. Nie złamała obietnicy mi danej. Wiem że w niej rozwija się życie. Miało być nasze. Obok niej stoi jej brat i jego mąż z ich synkiem i dwoma córeczkami. Jej brat, za razem mój przyjaciel ma pocięte ręce i nogi. Nie odywa się do nikogo od czasu kiedy dowiedział się że nie żyje. Łzy płyną swobodnie po jego policzkach, ale on nic nie mówi. Patrzy na moje zimne, martwe ciało. Jego mąż stara sie nie pokazywać uczuć. Ale łzy płyną. Ich syn płacze. Wiem ze zadaje sobie pytanie dlaczego jego ciocia ich zostawiła... Dziewczynki są za małe żeby mnie zapamiętać. Mają za ledwie dwa latka. Są jeszcze ludzie ze szkoły. Dziwie się że płaczą. Stoję koło swojej trumny. Z daleka widzę mamę i mojego młodszego brata. Z rodziny tylko oni przyszli... Trumna się zamyka. Brat mojej narzeczonej zaczyna krzyczeć i wyrywać się. Ustałam kolo niego, kładąc dłoń na ramieniu. Poczuł to. Jestem pewna. Przestał krzyczeć. Moja narzeczoną odeszła, nie mogąc na to patrzeć. Wszyscy odeszli kiedy pogrzeb się skończył.
Kilka lat później mam syna. A raczej moja była narzeczona i jej nowa żona. Jej brat się zabił. Pilnujemy ich będąc koło siebie, mając łzy na policzkach i blizny na rękach i nogach. Podniosła się tylko ona. Reszta jest w głębokim smutku. No może nie ludzie ze szkoły. Przyjaciele i rodzina obwiniają się nawzajem i popadają w smutek jeszcze bardziej.
Żałuje okropnie że skoczyłam na tory. Zabiłam przez to przyjaciela, a przyjaciół i rodzinę zapędziłam w depresje. Przepraszam. Zawsze będę w waszych złamanych serduszkach.
Jeśli jesteś kimś z depresją, chcącym się zabić, nie rób tego. Wiele innych ludzi walczy o życie, a dla twoich przyjaciół i rodziny jesteś ważny. Oni kochają cie. I nawet jeśli masz bardo duże problemy jak ja, spróbuj powiedzieć o nich komuś i weź pomoc którą ci oferują. Później może być za późno...
Nie tnij się kochanie. Nie zabijaj się. Jedz normalnie. Jesteś śliczny i chudy. Wyjątkowy.
Wybaczcie jeśli ktoś się spodziewał jakiejś historii. To u góry to moje dzisiejsze przemyślenie. Chciałam popełnić samobójstwo, ale stwierdziłam że to głupota. Mam dla kogo żyć. Od teraz będzie lepiej. Postaram się. Dla nich.
Przepraszam za nie dodawanie rozdziałów do innych książek, ale widzicie co sie dzieje. ⬆ to moje czyste myśli i wyobrażenia jak by mogło sie stać.
Dedykuje:
Mojej przyjaciółce i przyjacielowi ze są ze mną od zawsze i na zawsze
PuchatyAndBrutalny za to że mnie kocha a ja kocham jego :3 ❤
CiemnaStronaPomidora za to że kocham go a on mnie :33❤
Ale i tak czekam już na ich ślub :DD
Mojej dziewczynie i ukochanej na zawsze <3
VeliazwanaVel za to że przy mnie była przez jakiś czas i pomagała 💘
reallarryziall za to że powstrzymała mnie od jednego samobójstwa 💛
tho_mass za to że był i starał się i niszczył sobie nerwy na mnie 💝
Fire-pride za to że był i wspierał przez długi czas 💟
Dziękuje wam kochani ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro