ONE SHOT DenNor Car Crash
Postacie należą w całości do:Himaruya Hidekaz
Przepraszam za wszystko Norge. Nie uda mi się dotrzeć na spotkanie. Przepraszam was wszystkich. Chcę abyście byli szczęśliwi beze mnie.- Duńczyk pomyślał.
Zdążył usłyszeć jeszcze dźwięk syren a potem nastała ciemność.
***
-Norge, Norge!- krzyknął zadowolony Duńczyk i przytulił się do Norwega.
-Możesz przestać być taki hałaśliwy?!- warknął Nordyk.
-Ale się strasznie cieszę.
-Z czego niby?
-No bo pojutrze jest Światowe Spotkanie- zaśmiał się Duńczyk.
-Co w tym takiego ekscytującego? Spotkanie takie jak zawsze, ty się ekscytujesz, Ameryka gada bez sensu i się drze, Prusy wszystkich wkurza, a Niemcy wszystkich ucisza. Nie nowość.
-Ale spotkamy wszystkich no i spotkanie jest u ciebie.
-Tak i to jest jeszcze bardziej upierdliwe niż spotkanie samo w sobie.
-Oj rozchmurz się w końcu.
-Idę zająć się swoimi sprawami, ty idź pomęcz kogoś innego.
Køhler uznał, że lepiej będzie odpuścić, ponieważ Norweg nie miał nastroju, więc lepiej mu nie podpadać. Słowa Lukasa zabolały go, ponieważ nie chciał nikomu przeszkadzać. Wiedział też, że dzisiaj lepiej nie zbliżać się także do Szwecji i Islandii, bo im także podpadł, a z Finlandczykiem nie pogada, bo jest on cały czas ze Szwecją.
Pomyślał, że najlepiej będzie jak spotka się z Prusami i Ameryką jeszcze przed spotkaniem.
Wziął telefon i wykręcił pierwszy numer.
-Więc wy także nie możecie doczekać się spotkania?- zapytała Ameryka.
Zarówno on jak i Prusy i Dania siedzieli w barze i pili już czwarte piwo.
-No jasna sprawa. Fajnie będzie się ze wszystkimi spotkać- powiedziały Prusy-Pomimo tego, że nie jestem już krajem, to cieszę się, że Ludwig wpuszcza mnie dalej.
-To dobry brat.
-Dużo się też drze więc nie bardzo.
-To co? Jeszcze jedna kolejka?- zapytał Matthias.
-Jasne.
10 piw później, Duńczyk zakomunikował, że będzie się już zbierał, ponieważ może na niego czekać czwórka rozwścieczonych Nordyków.
Pożegnali się. Matthias wsiadł do taksówki i pojechał do domu.
O dziwo dobrze się czuł, ale nie chciał wracać do domu po wypiciu dużej ilości piwa, więc już wiedział wcześniej, dlatego zostawił swój samochód w garażu i do baru pojechał publicznym środkiem lokomocji.
Kiedy został dowieziony pod dom, zaczerpnął powietrza, ponieważ zobaczył, że w oknach dalej świeci się światło, a było już dosyć grubo po północy, więc domyślał się, że za chwilę będzie awantura. Westchnął i otworzył drzwi.
Został od razu powitany prawym sierpowym od Lukasa.
Spoliczkowany chłopak złapał się w miejscu bólu.
-IDIOTO!!- Widziałeś, która jest godzina?! Gdzie się szlajałeś do cholery?- krzyczał Bondevik.
-Uspokój się Norge- zaczął powoli Duńczyk- Byłem z Ameryką i Prusami w barze. Miałem w końcu dać ci święty spokój, to dałem.
Lukas trochę złagodniał.
-Idę spać- zakomunikował- Ty się ogarnij i idź spać.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Duńczyk się umył i położył do łóżka. Nie mógł jeszcze chwilę zasnąć, bo ciągle myślał o tym co się stało.
***
Następnego dnia Køhler obudził się z bólem głowy. Zwlókł się z łóżka i zszedł na dół do kuchni po tabletki i wodę.
-Dzień dobry Śpiąca Królewno- powiedział kąśliwie Norweg.
-Dzień dobry- odpowiedział Matthias ukradkiem zerkając na zegar, co jednak nie uszło uwadze Bondevika.
-Tak, jest 10:00.
Nordycy zazwyczaj wstawali z samego rana, ponieważ nie lubili tracić połowy dnia. Dania była wściekła na siebie, że wstał o tej godzinie.
-Nie irytuj się- Lukas był złośliwy.
Siedział przy stole i popijał kawę.
-Trzeba było wrócić nad ranem. Wtedy nie musiałbyś się kłaść i od samego rana na nogach.
-Będziesz dzisiaj cały dzień dla mnie taki złośliwy? Jeśli tak to sobie daruj! Miałem ci dać spokój, to dałem ci i to na długo!
Matthias nigdy nie odzywał się tak do Norwegii, ale strasznie bolała go głowa i chciał jakoś dzisiaj przeżyć bez dogadywania Norwega.
Bondevik otworzył oczy ze zdumienia. Był zaskoczony tonem Danii. Uznał, że dzisiaj sobie daruje.
-Okej, jak się dobrze poczujesz to nie przeszkadzaj mi. Szykuję się dzisiaj na to spotkanie na jutro.
Køhler skinął głową i powlókł się na górę do swojego pokoju.
Do końca dnia nikomu nie przeszkadzał, co zszokowało pozostałą czwórkę, ponieważ Danię zawsze rozpierała energia i długo spokojnie by nie wytrzymał, a tu już kilka godzin minęło i cisza. Uznali, że jednak nie wypuszczą wilka z lasu i powrócili do swoich spraw.
W dzień Światowego Spotkania było pochmurno i padał deszcz. Dania zwlekła się z łóżka.
Zaczął się przygotowywać, a kiedy zszedł na dół, uznał, że jest dosyć cicho.
Świetnie, pojechali beze mnie- pomyślał.
Nie miał innego wyjścia. Szybko zjadł śniadanie, ubrał kurtkę, ponieważ jak na czerwiec to było dosyć zimno i wsiadł do swojego samochodu.
Chciał wyjechać jak najwcześniej gdyż czekała go kilkugodzinna droga do Oslo, stolicy Norwegii czyli tam gdzie odbywało się dzisiejsze spotkanie.
Westchnął i odpalił silnik.
Droga Duńczykowi strasznie się dłużyła.
Jadąc do Oslo trafił jeszcze na dwa wypadki drogowe i musiał czekać w tych korkach godzinę, co nie było mu na rękę, ponieważ to zawsze godzina stracona.
W końcu udało mu się dotrzeć do Oslo. Stolica Norwegii była ogromna, a Światowe Spotkanie odbywało się w samym centrum, więc miał jeszcze spory kawałek do przejechania.
Stał na sygnalizacji świetlnej, a kiedy ta dała znak, że może bezpiecznie jechać, ruszył.
Za późno zauważył jednak pędząca na niego ciężarówkę. Usłyszał huk i potem nastała ciemność.
***
-Cholera! Gdzie jest Matthias?- warknął zniecierpliwiony Norweg.
Pewnie zaspał jak go znam- pomyślał.
Wszyscy wyruszyli dosyć wcześnie na spotkanie jak jeszcze Køhler spał, ponieważ uzgodnili z resztą krajów, że zrobią też niespodziankę Duńczykowi, gdyż spotkanie odbywało się w dzień jego urodzin.
Wszyscy się do tego przyłączyli, czekali tylko teraz na solenizanta, który się już spóźniał. Chcieli złożyć personifikacji życzenia, pokroić tort i zacząć spotkanie, ale Danii nadal nie było.
-Dzwoniłem do niego- powiedział Tino- Nie odbiera.
***
Dania przebudził się na chwilę. Wszystko go bolało.
Próbował przypomnieć sobie co się wydarzyło.
Ciężarówka pędziła na mnie, potem huk i ciemność.
Próbował poruszyć czymkolwiek, ale nie mógł. Był w centrum miasta, więc miał nadzieję, że ktoś już wezwał pomoc.
Przepraszam za wszystko Norge. Nie uda mi się dotrzeć na spotkanie. Przepraszam was wszystkich. Chcę abyście byli szczęśliwi beze mnie.- Duńczyk pomyślał.
Zdążył usłyszeć jeszcze dźwięk syren a potem nastała ciemność i nie czuł już nic.
***
Spotkanie Światowe nie mogło się zacząć dopóki wszystkie narody nie siedziały w Sali. Kiedyś robiono tak, że nie ważne czy ktoś przyszedł czy nie, czy się spóźnił czy nie, zaczynali, ale potem było dużo problemów i kłótni więc odeszli od tego i teraz wszyscy musieli być inaczej spotkanie było przekładane na inny ale szybki termin. Chociaż dzisiaj im zależało, ponieważ chcieli omówić bardzo ważne sprawy dla gospodarki ale najbardziej to chcieli w końcu po 10 latach na nowo zacząć świętować urodziny Duńczyka. Tylko, że najważniejszej osoby tego spotkania dalej nie było w Sali. Niektórzy zaczęli się już poważnie martwić, że to nie było zaspanie tylko coś mogło się stać personifikacji, ale nie chcieli tego mówić na głos.
Ameryka z braku laku, bo już się zaczynała poważnie nudzić włączyła telewizor, akurat kanał był na wiadomościach.
-Dzwonię do niego już piąty raz i nie odbiera!- warknął Lukas.
...pochmurno i deszczowo będzie tak jeszcze przez trzy dni, a teraz przechodzimy do wiadomości z kraju- spikerka mówiła w telewizji- W centrum Oslo doszło do poważnego wypadku z udziałem samochodu i ciężarówki. Policja pracuje na miejscu. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca ciężarówki nie dostosował się do przepisów ruchu drogowego i pędząc przez skrzyżowanie wjechał w poprawnie jadący samochód marki Zenvo ST1. Kierowca został przetransportowany do najbliższego szpitala. Obecnie znajduje się w stanie krytycznym. Kierowca ciężarówki został zatrzymany. Grozi mu do 20 lat pozbawienia wolności...
Kobieta przeszła do innego tematu, ale nikt już nie słuchał.
Wszyscy zostali jakby zamrożeni w miejscu wraz z Lukasem trzymającym telefon przy uchu, próbującym się dodzwonić po raz kolejny do Duńczyka.
Wszyscy dobrze wiedzieli jakim samochodem jeździ personifikacja Danii i dobrze wiedzieli, że to nie możliwe aby nagle ktoś inny takim jeździł.
-Nie- wyszeptał Tino- To nie może być prawda.
Wszyscy krzyknęli przerażeni.
Norweg próbował sobie wmówić, że ktoś inny musi jeździć takim samochodem, że to nie Dania.
Tak, to na pewno nie Dania. Matthias pewnie niedawno wyruszył, bo zaspał- próbował sobie dalej tłumaczyć.
Zobaczył, że Szwecja wzięła telefon i wpisała numer kontaktowy do szpitala podanego w wiadomościach i włączył na głośnomówiący, aby wszyscy mogli usłyszeć.
-Dzień dobry- po drugiej stronie rozległ się głos recepcjonistki- W czym mogę pomóc?
-Dzień dobry- powiedział Berwald-Chcę się dowiedzieć, kto został przewieziony do waszego szpitala dzisiaj po południu. Brał udział w wypadku samochodowym. W wiadomościach była podania marka samochodu, mój brat jeździ takim.
- Jak pański brat się nazywa?
-Matthias Køhler- mając małą resztkę nadziei, że recepcjonistka powie, że to jednak nie on tylko jakimś cudem ktoś inny. A Duńczyk wejdzie za kilka minut do Sali konferencyjnej.
Niestety nic się takiego nie stało, a pani powiedziała coś, co nikt z zebranych miał nadzieję nie usłyszeć:
-Będzie lepiej jeśli pan przyjedzie do szpitala.
Nordycy zaczęli płakać.
***
Do szpitala dotarli nie tylko Nordycy.
Państwa Osi, Alianci, Prusy i Antonio także się uparli, że przyjadą.
Romano również był, ale tylko dlatego, że Hiszpania mu kazała.
Wszyscy podeszli do recepcji. Nie lubili tych pustych białych ścian i tego sterylnego zapachu. Miejsce kojarzyło im się zawsze ze smutkiem i teraz oni także w tym uczestniczyli.
Pani podniosła głowę znad biurka i o mało nie krzyknęła. Nigdy nie widziała tylu odwiedzających do jednego pacjenta.
-Państwo do...?
-Matthiasa Køhlera- powiedziała Islandia- Jesteśmy rodziną.
-Wszyscy?
- Tylko nasza czwórka- wskazał na siebie, Fina, Szweda i Norwega- Reszta martwi się o przyjaciela.
-W porządku. Korytarzem do końca, po lewej, pokój numer 15.
-Dziękujemy.
Pobiegli pod wskazane miejsce. Udało się i trafili na lekarza.
-Co z nim doktorze?- zapytały Prusy.
Lekarz był zdziwiony na tak dużą ilość osób, ale nic się nie odezwał na ten temat, powiedział tylko:
-Jest w śpiączce- westchnął- Dziwi mnie jak udało mu się to przeżyć. Większość osób umiera po takim zderzeniu z ciężarówką, ale jednak wiadomo, że bardzo dobrze, że przeżył, ale może to być dla was straszny widok. Naprawdę był zmasakrowany. Wszędzie ma siniaki i obrzęki, miał także poważny uraz głowy, udało nam się go wyeliminować i mam nadzieję, że nie będzie to niosło ze sobą poważnych konsekwencji.
-Czyli?
-Amnezji.
Wszystkich zamurowało.
-Ponadto- kontynuował lekarz- musieliśmy założyć mu kołnierz, ponieważ doznał urazu w odcinku szyjnym. Miał również pęknięte żebra, złamany obojczyk, przebite płuco. Doznał także uszkodzenia rdzenia kręgowego. Natychmiast zaczęliśmy leczyć wszystkie obrażenia. Więc mamy nadzieję, że uniknie poruszania się na wózku do końca życia. Od długiego czasu nie widziałem tak poważnego wypadku. Naprawdę cud, że przeżył.
Personifikacje ledwo mogły stać. Bycie na wózku inwalidzkim do końca życia dla personifikacji było gorsze niż sama śmierć.
-Chociaż te 24 godziny po operacji były decydujące. Chociaż jesteśmy dobrej myśli- uśmiechnął się ze smutkiem i odszedł.
Lukas opadł na krzesło w poczekalni.
Błagam niech on to przeżyje- łzy zaczęły lecieć mu z oczu-Do tego dzisiaj w jego urodziny. Mieliśmy wszystko przygotowane, on tego nie wiedział, bo od 10 lat nie obchodził urodzin, chcieliśmy go zaskoczyć. To miał być dla niego najlepszy dzień.
Schował twarz w dłonie. Poczuł, że ktoś położył mu rękę na plecach, żeby dodać mu jakoś otuchy, ale nie miał siły by zareagować.
Załamał się.
***
Minął miesiąc od tego feralnego wypadku i od urodzin Duńczyka.
Nordycy przychodzili codziennie, reszta świata co kilka dni tylko Lukas nie chciał wcale odchodzić. Można rzec, że zamieszkał na łóżku obok.
Pomimo tego, że rokowania były dobre, to Dania nadal był w śpiączce, a Norweg zaczynał się martwić.
-Wszystko będzie w porządku- pocieszał go Tino ze smutkiem.
Dobrze pamiętał jak na początku chciał, żeby Norweg z nimi wrócił do domu. Jednak on nie chciał tego słyszeć.
Kopał, bił i drapał każdego kto próbował go wyprowadzić. Nawet Szwed dał za wygraną i zostawili go w spokoju u boku Duńczyka.
-Mam nadzieję. To już miesiąc- odpowiedział Norweg i złapał Matthiasa za rękę.
Nagle poczuł, że ktoś ścisnął mu rękę. Przez chwilę myślał, że tę drugą, dopiero po chwili zobaczył, że to jest ta która trzymała Danię i to właśnie on ją ścisnął.
Pozostali też to zauważyli. Po chwili usłyszeli słaby jęk.
-Dania?
Duńczyk otworzył powoli oczy i zaczął się rozglądać.
-Gdzie jestem? Co się stało?- wyszeptał.
-Jesteś w szpitalu. Miałeś wypadek samochodowy- odpowiedział Emil- Zawołaj lekarza- zwrócił się do Tino.
Matthias westchnął.
-Przypominasz sobie coś?
-Jechałem na spotkanie i ciężarówkę. O matko. Spotkanie- zaczął się gwałtownie podnosić co sprawiło mu ból.
Szwed delikatnie popchnął go na łóżko.
-Zostało odwołane, gdy dowiedzieliśmy się o wypadku. Od tego czasu nie odbywało się żadne spotkanie.
-Zaraz... czyli ile?
-Od miesiąca.
Chłopak złapał się za głowę.
Byłem nieprzytomny miesiąc.
Do Sali wszedł lekarz. Podszedł i zbadał pacjenta. Uśmiechnął się.
-Wszystko zmierza ku dobremu. Wygląda na to, że ominie cię wózek inwalidzki. A teraz odpoczywaj.
Skinął i reszta z wyjątkiem Norwega wyszła.
Lukas przytulił się do Matthiasa. Chłopak był zdziwiony, bo Bondevik nigdy nie okazał w ten sposób uczuć.
-Nawet nie wiesz jak wszyscy się martwiliśmy. Zwłaszcza ja- Lukas się zaśmiał przez łzy- Nawet zamieszkałem tu z tobą przez ten miesiąc.
-Lukas...
-Naprawdę się załamałem, gdy się dowiedziałem- Norwegowi łzy nie przestawały płynąć.
-Lukas, myślałem, że mnie nie znosisz.
-Nie nie znoszę. Ja...- spuścił głowę i się zarumienił- Ja... cię lubię. Bardzo lubię.
Køhler otworzył oczy ze zdumienia.
-Naprawdę?
-Naprawdę ty durniu!- Lukas przytulił Matthiasa.
Dania odwzajemniła uścisk.
-Ja ciebie też. Od zawsze.
***
Dania przechodziła rekonwalescencję po wypadku, po którym był w krytycznym stanie i dopiero po kolejnym miesiącu opuścił szpital. Przez ten czas resztę świata widział co tydzień, Nordyków codziennie, a Lukas nadal od niego nie chciał odejść.
-No mówię ci poważnie- tłumaczył Tino- Chcieliśmy go wyprowadzić, a on nas bił, kopał, szarpał i powiedział, że jak odciągniemy go od ciebie to nas pozabija. Nawet Berwald odpuścił.
-Poważnie?! Mój kochany Lukas- powiedział Duńczyk a wspomniana personifikacja się zarumieniła.
Wszyscy zadecydowali, że Światowe Spotkanie odbędzie się jak Dania już w pełni wyzdrowieje.
Gdy już ten czas nadszedł, nikt nie zapomniał o tym co mieli zrobić na spotkaniu 2,5 miesiąca wcześniej dlatego wszyscy zrobili niespodziankę ze spóźnionych urodzin Matthiasa.
Køhler był zaskoczony ale i szczęśliwy.
Starał się nie myśleć i martwić, że kilka blizn po operacji zostanie na zawsze.
-Nie martw się- powiedział Lukas- Mi się one podobają. Przypominają, że jesteś męski.
-Oii. Ja zawsze jestem męski- wesoło powiedział Matthias.
-Wiem, wiem, droczę się, ale i tak...- zastopował. Twarz miał czerwoną jak pomidor. Dania jeszcze kilka miesięcy temu by nie uwierzyła, że to ten sam Lukas.
-No co chciałeś powiedzieć?- Køhler się pochylił i zapytał wyniośle.
-Kocham cię- wyszeptał Norweg.
-Nie słyszałem.
-KOCHAM CIĘ!!- wykrzyknął Lukas, co było błędne, ponieważ wszyscy na niego spojrzeli.
-WRÓĆCIE DO SWOICH SPRAW!- warknął do reszty.
-No już już, nie złość się- uspokoił Norwega i go przytulił- Ja ciebie też.
W końcu wszystko było tak jak być powinno- pomyślał Tino i się uśmiechnął patrząc na dwójkę zakochanych Nordyków przed sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro