Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Dusza

Mefisto obudził mnie do szkoły i poszedł do plebanii. Przebrałam się i poszłam do szkoły. Pierwszą lekcją był język włoski, który prowadziła wychowawczyni klasy. Usiadłam w ławce. Okazało się, że jest wycieczka do Lanciano na trzy dni. Nie miałam ochoty jechać na żadne wycieczki. Tak w ogóle nigdy na żadnej wycieczce klasowej nie byłam. Zawsze wolałam zostać w domu niż jechać.

Zbytnio nie interesowało mnie, co jest na tej wycieczce, więc po prostu olałam to i wolałam patrzeć przez widok za okna. Znienacka wychowawczyni powiedziała do mnie:

— Lara ciebie już twój brat zapisał, więc nie musisz się martwić.

Co takiego?! Nie chcę jechać, ale jest jeden pozytyw, być może Mefisto nie jedzie ze mną.

Wyjazd do Lanciano miał się odbyć już jutro w godzinach wieczornych. Tylko ciekawe, dlaczego ogłaszają to tak późno? Postanowiłam zapytać. Podniosłam rękę i rzekłam:

— Przepraszam.

— Tak Laro — odparła wychowawczyni.

— Czemu ta wycieczka jest tak późno ogłaszana? — zapytałam.

— To dlatego, że jedyny wolny termin jest jutro, a wycieczkę planowaliśmy kilka miesięcy wcześniej, więc koszty wycieczki są już dawno pokryte, czekaliśmy tylko na termin — odpowiedziała.

Więc dlatego mówiła, żebym się nie martwiła?

Po szkole i lekcji chórku poszłam do mieszkania. Weszłam do mieszania, widziałam, że Mefisto już wrócił. Poszłam do salonu, w którym przebywał już Mefisto. Mefisto mnie widząc, rzekł:

— O wróciłaś już Lara. Jak było w szkole?

— Dobrze. Tylko czemu nie powiedziałeś mi, że zapisałeś mnie na jakąś wycieczkę? — odparłam.

— Zapisałem cię dopiero dzisiaj, jak byłaś w szkole, więc jak miałem ci powiedzieć — powiedział Mefisto.

— Jeszcze powiedz mi, że jedziesz ze mną — rzekłam.

— Jadę a coś nie tak? — zapytał.

No po prostu nie wierzę. Z jakiej w ogóle okazji on jedzie ze mną?

— Jak to się stało, że jedziesz ze mną? — zadałam pytanie.

— Jestem opiekunem na tej wycieczce — odparł.

Jak się pytam jak? Czyżby ktoś zgodził się z nim zamienić za coś?

Na następny dzień po skończeniu wszystkich zajęć w szkole poszłam do mieszkania zmęczona. Dziś wyjątkowo mieliśmy dużo zajęć. Kiedy przyszłam do mieszkania, postanowiłam zrobić sobie krótką drzemkę.

— Lara, Lara obudź się.

Usłyszałam głos Mefista. Otworzyłam oczy i gwałtownie wstałam, pytając:

— Która godzina?

— Piętnasta trzydzieści — odpowiedział Mefisto.

— Muszę przygotować rzeczy na wycieczkę — rzekłam.

— Nie musisz się martwić, wszystko przygotowałem — odparł Mefisto z lekkim uśmiechem.

Kompletnie zapomniałam o tej wycieczce z tego zmęczenia.

Mefisto wszystko przygotował na wycieczkę, więc pozostało mi się tylko ubrać. Założyłam luźne ubrania na wycieczkę.

O godzinie siedemnastej poszliśmy z walizkami pod budynek szkoły. Jak zawsze Mefisto taszczył wszystko sam. Nie wzięliśmy za dużo rzeczy jak na trzy dni. Mieliśmy dwie walizki.

Przed szkołą nie musieliśmy długo czekać, zanim przyjechał autobus. Usiadłam trochę na końcu autobusu. Mefisto jako opiekun siedział na przodzie. Mimo długiej drzemki się nie wyspałam. Oparłam głowę o szybę i próbowałam zasnąć. Nagle ktoś wszedł pośpiesznie do autobusu, słyszałam, jak przeprasza za to, że się spóźnił. Następnie weszła do autobusu i szukała wolnego miejsca. Po chwili mężczyzna zapytał:

— Czy tutaj jest może wolne miejsce?

— Tak — odparłam.

Potem mężczyzna usiadł obok mnie.

Po odczytaniu listy ruszyliśmy. Byłam tak wykończona, że zasnęłam. Nieznajomy coś się o mnie pytał, ale zasnęłam.

Ocknęłam się, słysząc komunikat od jednej z zakonnic, które z nami jechały, że za około pół godziny będziemy na miejscu. Przetarłam oczy, nieznajomy nadal siedział obok mnie. Wcześniej tego nie dostrzegłam, ale był ubrany w szatę. Szata różniła się od innych, które dotychczas widziałam. Szata miała inny rodzaj wyhaftowanego krzyża, a także krzyż się różnił, był większy z dziwnym napisem. Później osoba obróciła się w moją stronę i rzekł:

— Już się obudziłaś. Jeśli mogę wiedzieć, jak masz na imię?

— Lara a ty? — powiedziałam.

— Jestem Paul miło mi cię w końcu poznać — odparł.

— Mnie też — rzekłam — Poza tym jesteś księdzem?

— Nie do końca jestem egzorcystą — odparł.

Egzorcystą? Co tutaj robi? Czyżby ktoś został opętany? To stąd ten inny strój.

— Co tutaj robisz? — zapytałam.

— Jestem tutaj jako opiekun i mam do załatwienia pewną sprawę w Lanciano — odpowiedział.

Pewną sprawę? Czyżby chodziło o egzorcyzmy?

Minęło pół godziny, zanim dotarliśmy do Lanciano. Zatrzymaliśmy się na obrzeżach Lanciano, gdzie był ośrodek. Rozdzielono nas na trzy grupy po osiem osób wraz z jednym z opiekunów. Akurat tak trafiło, że nie byłam w grupie z Mefistoem a Paulem. O ile dobrze zrozumiałam, musieliśmy się tak rozdzielić, ponieważ były trzy domki po osiem osób.

Chwilę zakonnica powiedziała nam jutrzejszy plan dnia i życzyła nam miłych snów. Poszliśmy za Paulem do domku. Paul otworzył drzwi, kiedy weszliśmy ktoś, krzyknął:

— Ja zajmuje łóżko na górze!

Był to jedna z dziewczyn, z którą chodziłam do klasy i na lekcje chórku. W sumie przydzielili nas tak, że wszyscy byliśmy z chórku. Zajęłam miejsce na dole i rozpakowałam rzeczy. Nie lubiłam spać na górze. Wyjęłam piżamę i ręcznik, a także kosmetyki, by się wykąpać. Łaźnie znajdowały się w innym budynku. Po kąpieli wróciłam do pokoju. Rozczesałam włosy. Byliśmy sami z Paulem, kiedy nagle Paul odparł:

— Lara muszę cię o coś zapytać.

— O co takiego? — dopytałam.

Po czym przybliżył się do mnie, chwycił mnie za rękę i rzekł:

— Ten pierścień jest niezwykle tajemniczy.

O co mu chodzi z tym niezwykle tajemniczy? Czemu tak bardzo widać, że nie jest to zwykły pierścień?

— W jakim sensie? — zapytałam.

Nagle ze swojej kieszeni wyciągnął krzyż i powiedział coś po łacinie. Później schował krzyż i rzekł, zamyślając się:

— Dziwne.

— Co takiego? — zapytałam.

— Nie nic zapomnij o tym, co ci powiedziałem — odparł.

Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Mefista. Gwałtownie chwycił mnie za rękę, następnie zaprowadził mnie w ciemny las, który znajdował się obok ośrodka. Kolejno potem zatrzymaliśmy się, a Mefisto zapytał:

— Co to było?

— Co masz na myśli? — dopytałam.

— To uczucie czułem, jakby ktoś chciał się pozbyć naszego kontraktu. To pewnie sprawka tego egzorcysty — rzekł.

Uczucie? Co zrobił ten egzorcysta? Przecież on...

— Ten egzorcysta wyjął krzyż i wypowiedział coś po łacinie — odparłam.

— Pamiętasz może, co powiedział? — zapytał Mefisto.

— Nie — rzekłam.

Było mi zimno. Zaczęłam trząść się z zimna. Nie ma się co dziwić skoro, byłam w krótkiej piżamie. Chwilę potem stwierdziłam:

— Może wracajmy już do ośrodka.

Wróciliśmy do ośrodka i tam się rozdzieliliśmy. Poszłam do domku. Wszyscy już zdążyli w tym czasie wrócić z kąpieli. Położyłam się w łóżku wycieńczona.

***

Po szybkiej pobudce przebrałam się szybko, następnie związałam szybko i trochę niedokładnie włosy. O dziewiątej poszliśmy na śniadanie. Przed śniadaniem zmówiliśmy modlitwę. Na śniadanie mieliśmy kanapki włoskie, a także omlety. Po śniadaniu poszliśmy do centrum a dokładniej do kościoła. Poszliśmy na godzinną mszę, na której tym razem nie śpiewaliśmy. Trochę dziwnie się czułam, będąc na mszy, a nie śpiewając. Rozumiałam niemal każde słowo wypowiedziane przez księdza, ogólnie rozumiałam już i mówiłam płynnie po włosku jednak siedzenie prawie całą noc nad włoskim i tłumaczenia Mefistoa się przydały.

Po mszy wybraliśmy się do wąwozu Sangro Valley, który był piękny. Otoczony był wysokimi zielonymi górami. Szliśmy wąskim szlaki, co jakiś czas musieliśmy przejść pod drzewem, ponieważ drzewo tak się rozrosło. Nagle ktoś z tyłu krzyknął:

— Aaa ślimak na mnie usiadł!! Zdejmijcie go!

Ślimak? Rozumiem, żeby usiadło jakieś drapieżne zwierzę, ale ślimak.

Westchnęłam z zażenowania. Poszłam do dziewczyny i zdjęłam ślimaka z włosów. Po czym przyklęknęłam i ostrożnie wypuściłam go na wolność, mówiąc delikatnym głosem:

— To tylko ślimak nie ugryzie cię przecież to po co ten krzyk.

— Skąd taka pewność!? Nawet jeśli jest to obrzydliwe stworzenie — rzekła ta sama dziewczyna.

— Muszę się z tobą nie zgodzić. Każde zwierzę ma coś wyjątkowego, na przykład ten ślimak ma piękny wzór na swojej skorupie — odparłam, przyglądając się pełzającemu ślimakowi po trawie.

Szliśmy dalej. Podziwiałam piękną naturę. Maszerowaliśmy tak kilka dobrych godzin. W dalszym ciągu wróciliśmy do ośrodka, było już dosyć późno. Okazało się, że teraz był nasz czas na pomaganie w kuchni z naszego domku. A więc tak oto poszliśmy wraz z Paulem. Mnie przydzielono wraz z dwoma osobami obieranie ziemniaków. Dziś miał być placek włoski. Wzięliśmy noże i wzięliśmy się za prace. W duchu cieszyłam się, że w końcu mogę zrobić coś bez Mefistoa.

Praca szła nam szybko w kilka minut, zdołaliśmy obrać już połowę. Znienacka poczułam czyjąś obecność za sobą, w dodatku wyciągał do mnie rękę. Przestałam obierać ziemniaki i gwałtownie obróciłam się, następnie chwyciłam kogoś za rękę i przeciągnęłam nade mną, aż nie upadł na podłogę. Dopiero potem zobaczyłam, że to Paul. Po chwili rzekł:

— Aua to bolało.

— Ja bardzo cię przepraszam. Nie wiedziałam, że to ty akurat się do mnie skradasz — powiedziałam, pomagając mu wstać.

— Skąd się tego nauczyłaś? — zapytał Paul.

— Chodzi ci o ten chwyt za rękę, a potem przeciągnięcie do przodu z całej siły. Powiedzmy, że toś mnie nauczył — rzekłam.

Po obraniu ziemniaków i posprzątaniu po sobie poszliśmy do domku, ponieważ nie byliśmy, już potrzebni w kuchni. Do obiadu zostało trochę, więc postanowiłam poczytać krótko książkę.

***

Czytałam do pory obiadowej. Po krótkiej modlitwie i zjedzeniu obiadu rozpoczęły się zajęcia, na których głównie graliśmy w gry planszowe, a także rozmawialiśmy i czytaliśmy pismo święte. Podczas zajęć Paul przeprosił nas i gdzieś poszedł. To było dziwne? Gdzie mógł iść o tej porze w dodatku egzorcysta? Postanowiłam to sprawdzić. Wymknęłam się z zajęć i wyszłam za nim, nic na siebie nie nakładając, mimo że padało i to dość mocno.

Paul szedł już jakiś czas a ja za nim. Nagle skręcił do budynku, który mieścił się obok klasztora, w którym byliśmy. Przed wejściem rozejrzał się bacznie na szczęścia, zdołałam się szybko schować przed nim. Kiedy Paul wszedł, szybko weszłam za nim. Byłam mokra, woda skapywała ze mnie. Mimo to starałam się iść, jak najciszej się tylko da. Później skręcił do jakiegoś pomieszczenia. Lekko uchyliłam drzwi od pomieszczenia. Zobaczyłam ta Paula rozmawiającego z innym księdzem. Paul w tym czasie zakładał krzyż na swoją szyję, pytając:

— To gdzie to coś jest?

— Tam — odparł, ksiądz, wskazując na coś przypominającego zasłonkę.

Paul odsunął zasłonę. Zobaczyłam za zasłonką człowieka, który był przykuty do krzesła. Czyżby przeprowadzał teraz egzorcyzmy?

Nagle Paul powiedział, wyciągając małą książeczkę:

— Jak masz na imię demonie?

Demonie? Przecież wiadomo z biblii, że demony nie mają imion. Czekaj to, dlaczego Mefisto?.....

— Zapomniałeś już nieboszczyku, że tacy jak ja nie mają imienia. Ha, ha — odparł człowiek.

— Zapytam jeszcze raz, jak masz na imię? — zapytał ponownie Paul.

Wtedy człowiek spojrzał centralnie na mnie i rzekł:

— Ej ty tam, kiedy zamierzasz do nas wyjść, twoja dusza pachnie kusząco.

Moja dusza pachnie kusząco? Co to ma znaczyć?

Paul obrócił w moją stronę. Krótko zastanawiałam się, czy mam się ujawnić, ale zdecydowałam, że się ujawnię. Po tym otworzyłam gwałtownie drzwi. Starałam się wyglądać na opanowaną. Wkrótce potem odparłam:

— Coś o mnie mówiłeś demonie.

Paul wtedy rzekł zaskoczony:

— Lara co ty robisz? Nie powinno cię tu być.

Ksiądz stał chwilę w osłupieniu, po chwili zapytał Paula:

— Kim jest ta kobieta?

— Ha, ha ona jest nędzną śmiertelniczką, która zaprzedała swoją duszę nędznemu demonowi! Jej pierścień jest tego dowodem! — rzekł demon.

Skąd on to wie?

Wyciągnęłam swój nóż z kieszeni, a następnie podeszłam do człowieka, a raczej demona. Wycelowałam w niego i zapytałam po polsku bardziej, zbliżając nóż do jego szyi:

— Dobrze znasz języki prawda. Zapytam raz, skąd o tym wiesz?

— Wiesz, jak mnie teraz zabijesz, nie uda im się przywrócić tego człowieka.

— Nawet jeśli egzorcyzmy się powiodą ty i tak masz już duszę tego człowieka więc czy zabiję cię teraz, czy wypędzą cię, później nie ma różnicy! — rzekłam, robiąc nożem zamach. Znienacka Paul mnie powstrzymał, zabierając nóż, następnie blokując moje obie dłonie i odsuwając się od demona. Po czym zapytał:

— To prawda Lara co on mówi?

— Tak — odparłam, odwracając od niego wzrok.

— Kiedy to się dokładnie stało? — zapytał Paul z powagą.

— Kilka miesięcy temu — rzekłam.

— Zdejmę ten kontrakt. Obiecuję — powiedział Paul.

Wcale nie chce go zdejmować. Mimo że z początku chciałam się go pozbyć, ale teraz nie chce. Moje życie po tym nie miałoby sensu. Nie mam już rodziny, więc nie miałabym gdzie wrócić.

Paul podszedł do demona bliżej i wypowiedział coś po łacinie ze swojej biblii. Po chwili demon z ciała człowieka zniknął. Później zapytałam Paula:

— Czy ten demon odszedł?

— Nie chwilowo go tylko tak jakby unieruchomiłem. Muszę znać jego imię, by go wypędzić — odparł Paul.

Potrzeba imienia? Dziwne są demony, mówią, że nie mają imiona, ale tak naprawdę mają.

Po chwili Paul podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę i powiedział, patrząc na pierścień:

— Zdejmę to teraz Lara. Wygląda na to, że trzeba użyć silniejszej modlitwy, by to zdjąć.

— Nie chcę! — krzyknęłam, biorąc rękę.

Odsunęłam się od Paula, a on powiedział:

— Dlaczego nie chcesz go zdjąć?

Mam tylko Mefistoa nikogo innego nie mam. Jeśli jakimś cudem wyrwałabym się z kontraktu to, co dalej ze mną będzie?

— Ponieważ nie wiem, co się wtedy ze mną stanie nie mam już nikogo, nie wiem, co się stało z moją rodziną. Nie chcę zostać sama — odparłam lekko roztrzęsiona.

— Nie zostaniesz sama Lara — rzekł Paul — Podaj mi swoją rękę.

— Nie! — odparłam, oddalając się od niego bardziej.

— Lara wszystko będzie dobrze, wystarczy, że podasz mi rękę. Wyciągnę cię z tego.

Nie chciałam tego robić. Nie chcę! Nie wiem dlaczego, ale nie chcę!

Po czym krzyknęłam:

— Mefisto!

Chwilę później zjawił się Mefisto i złapał mnie za ramię i zapytał:

— Wszystko dobrze Lara?

— Teraz już tak — rzekłam.

Odetchnęłam z ulgą, że jest tutaj.

— Skąd tu się wziąłeś? — zapytał Paul.

Po chwili dodał:

— Zaraz czyżbyś był...

— Tak jestem tym czym myślisz , egzorcysto — odparł Mefisto.

Czemu Mefisto się mu ujawnił?

— Więc to ty podpisałeś z nią kontrakt, wszystko, by się zgadzało, dlatego jesteście tak blisko siebie. Na dodatek wtedy, kiedy wypowiedziałem modlitwę, przybyłeś niemal od razu — rzekł Paul.

Wkrótce potem Paul złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, pytając z powagą:

— Co takiego mu dałaś?

— Ja...nie wiem, zobaczyłam wir, potem poczułam piekielny ból w dłoni i zemdlałam — powiedziałam.

— Co takiego? Jak to nie wiesz? — dopytał Paul.

Wtedy Mefisto zaśmiał się złowieszczo i rzekł:

— Co mogła dać demonowi jak nie swoją duszę głupi człowieku. Niekiedy to, co mówi biblia, nie jest prawdą. Pewnie już się o tym przekonałeś. Mam rację?

— Zgadza się demonie, niekiedy biblia kłamie o piekle, tylko po to, aby ludzie przerazili się piekła i do niego nie chcieli trafić — rzekł Paul.

Nagle Paul złapał mnie dość mocno i zaczął wypowiadać jakąś modlitwę. Była ona podobna do tej, co wcześniej także po łacinie, tyle że wszystko powtarzał dwa razy.

Czy on chciał zerwać kontrakt, pomimo że tego nie chciałam?

Nie zrobi tego, nie pozwolę!

Gwałtownie wyrwałam się z jego objęcia, uderzyłam go prosto i brzuch i twarz popychając go na podłogę. Widać, że był lekko zszokowany. Złapał się za twarz, a ja powiedziałam:

— Myślisz, że polegam tylko na Mefiście, to grubo się mylisz!

Znienacka Mefisto uwiesił się na moim ramieniu, powąchał mnie i rzekł:

— Twoja dusza jest przyciągająca.

Co mu się stało?

Nagle przeciągnął mnie do ściany, złapał za szyję i zaczął dusić. Co mu jest, wcześniej się tak nie zachowywał? Zauważyłam, że jego oczy się święciły na krwisty kolor. Próbowałam się wyrwać z jego uwięzi, ale nie mogłam.

Wkurzyłam się i najmocniej jak się dało go, walnęłam w twarz. Po chwili przestał mnie dusić, a ja upadłam na kolana. Zaczęłam kaszleć i się krztusić. Widziałam, że nie wiedział, co robił. Zobaczył mnie, następnie przyklęknął i zapytał:

— Lara nic ci nie jest? Wszystko dobrze?

— Mefisto co do cholery w ciebie wstąpiło?!! Co to miało być?! Czemu zacząłeś mnie dusić?! — krzyknęłam.

Ponownie go walnęłam i rzekłam:

— Chciałeś mnie zabić czy jak?!

— Przepraszam Lara, ale nie wiem, co we mnie wstąpiło — odparł Mefisto.

Zupełnie, jak wtedy gdy Richard został postrzelony tą bronią. Co to była za modlitwa co wypowiedział Paul?

Wstałam z podłoża i poszłam do Paula.

— Co to była za modlitwa? — zapytałam.

— Oczyszczająca a dokładnie niwelująca zło. Nie sądziłem, że tak zadziała na niego — odpowiedział.

— Nigdy więcej jej nie wypowiadaj. Nic tu nie pomożesz, a tylko zaszkodzisz — rzekłam.

Po czym skierowałam się do wyjścia, kiedy Mefisto zapytał:

— Co z nim robimy Lara?

— Zostawmy go, jeśli go zabijemy, będzie to trochę podejrzane — powiedziałam, wychodząc z pomieszczenia, a Mefisto za mną.

Wróciliśmy do ośrodka. Niewiele z Mefistem, podczas drogi powrotnej rozmawiałam, praktycznie wcale. Mefisto też się nie odezwał jedyne, co zrobił, to założył na mnie swoją marynarkę, ponieważ nadal na zewnątrz padało.

Wykąpałam się od razu po powrocie i położyłam się do łóżka. Nie było jeszcze tak późno, ale ja była już zmęczona, więc zrezygnowałam z zajęć i kolacji. Byłam zmęczona i sama w pokoju. Nie mogłam zasnąć, ciągle moją głowę zaprzątały różne myśli. Dlaczego Paulowi ta zależałoby zdjąć ze mnie kontrakt? Wiem, że to jego praca, ale...

Nagle do domku wszedł Paul. Był cały przemoczony. Następnie Paul zobaczył mnie i zapytał:

— Czemu nie było cię na zajęciach Lara?

Czemu udaje, jakby nic się nie wydarzyło?

— Nie miałam ochoty już uczestniczyć w zajęciach — odparłam, obracając się na drugi bok.

— Rozumiem — rzekł, po czym zdjął przemoczony płaszcz, położył się na łóżku i westchnął.

— Czemu udajesz, jakby nic się nie stało? — zapytałam nagle Paula.

— Nie udaje, po prostu nie ma co dalej drążyć tematu, skoro nie chcesz zdejmować kontraktu, nie będę cię dalej zmuszał. Na dodatek ja nie mogę go zdjąć, po tym, co się wydarzyło, zrozumiałem, że takiego kontraktu nie da się już zdjąć. Poza tym umiesz go kontrolować — rzekł Paul.

Nie da się już zdjąć? No trudno dla mnie może to i dobrze od dłuszego czasu tak podejrzewałam.

— Jak to jest podpisać kontrakt z demonem Lara? — zapytał Paul.

— Szczerze Mefisto nie wyróżnia się niczym innym od innych ludzi. Można powiedzieć, że jest trochę nadopiekuńczy — powiedziałam.

— Jak to się w ogóle stało, że podpisałaś z nim kontrakt — zapytał.

— Byłam porwana i trafiłam do lochów. Wtedy zobaczyłam palące się światło, a do mnie przyszedł jakiś mężczyzna, powiedział, że mnie w końcu ma i zaczął mnie katować batem, który był pod napięciem. Powoli traciłam siły, kiedy zobaczyłam czarny wir, który oślepił tamtego mężczyznę. Wtedy nie wiedziałam, że to on pojawił się Mefisto, zdjął ze mnie kajdanki. Potem poczułam ten dziwny ból na mojej dłoni, tak jaky ktoś przejechał moją rękę nożem. W ogóle, po co ja ci się zwierzam — rzekłam, obracając wzrok.

— Trochę to dziwne kiedyś słyszałem, że kontrakt podpisują osoby, które bardzo chcą coś osiągnąć w życiu albo się zemścić na kimś — powiedział Paul.

Dla mnie to też dziwne.

— Uwierz dla mnie, też jest to bardzo dziwne — rzekłam.

Po tym nastała cisza, a ja nie wiedzieć, kiedy zasnęłam.

Obudził mnie głos Paula, który mnie obudził. Szybko wstałam i otworzyłam walizkę z ubraniami. Dziś według prognoz miało być gorąco, więc ubrałam się w przewiewną granatową sukienkę ze złotymi zdobieniami. Związałam włosy w dość luźnego koka i włożyłam buty.

Poszliśmy na zbiórkę i wysłuchaliśmy dzisiejszego planu dnia. Dziś mieliśmy jechać do miejscowości Ortona. W planach mieliśmy dzisiaj zwiedzić zamek Castello aragonese, a także jakiś obiekt historyczny.

Po śniadaniu przyjechał po nas autokar. Wsiedliśmy do autobusu, usiadłam prawie na końcu pojazdu przy oknie. Nagle do mnie przysiadł się Paul.

— Znów nie ma wolnych miejsc czy po prostu chciałeś znów ze mną usiąść — odparłam, spoglądając za okno.

— Nie lubię za bardzo siedzieć z przodu, poza tym chciałem z tobą porozmawiać — oznajmił Paul.

Porozmawiać ze mną?

— O czym? — dopytałam.

— Chcę, abyś coś powiedziała mi, co wiesz o demonach — rzekł Paul, po czym ze swojej saszetki wyciągnął mały notes i długopis.

— Co wiem? Nie wiem, czy mogę, poza tym Mefisto z nami jedzie, nie wiem, jak by na to zareagował — odparłam.

Paul wychylił się i spojrzał na przód autokaru, po czym powiedział:

— Teraz Mefisto jest trochę zajęty, więc raczej nas nie usłyszy i tu nie przyjdzie.

— Szczerze w to wątpię, demony mają lepszy słuch niż ludzie, nawet stąd nas usłyszy, będąc nawet zajętym — odparłam.

— Możesz powiedzieć coś więcej? — zapytał Paul.

Widziałam, że Paul coś zapisał. Czy on to zrobił specjalnie, bym zaczęła coś mówić? Mam wrażenie, jakby wiedział już o tym, tylko się upewniał co do wiarygodności.

— Mam wrażenie, jakbyś tylko chciał się upewnić, co do wiarygodności tego, co usłyszałeś, widziałeś i przeżyłeś — stwierdziłam.

— Tak masz rację, o tym fakcie akurat wiedziałem — oznajmiłam Paul — Co jeszcze wiesz?

Czyżby Paul wiedział więcej rzeczy o demonach? W sumie i tak pewnie co mu powiem, będzie już to wiedział. Ciekawe czy wie o tym....

— Dobrze powiem ci, co wiem. Pewnie wiesz, że demony są nieokiełznane i silne, ale może tego nie wiesz, ale mogę wezwać Mefista w każdej chwili, nawet jeśli jestem daleko i powiem jego imię szeptem — rzekłam.

— O naprawdę to zawołaj go, teraz. Chcę sprawdzić, czy mówisz prawdę? — stwierdził, zapisując coś w notesie.

Westchnęłam i powiedziałam:

— Dobra niech ci będzie. Za bardzo nie lubię tego robić, ale dobrze.

Wychyliłam się i zobaczyłam, że Mefisto jest czymś zajęty. Wpisywał coś na kartę. Siedzieliśmy z Paulem na tyle, więc nie było szans, by Mefisto mnie usłyszał. Usiadłam na siedzeniu i rzekłam:

— Mefisto, choć na chwilę.

Nagle przed nami pojawił się Mefisto i zapytał:

— Co się takiego stało Lara? Potrzebujesz może czegoś?

— Już nieważne niczego wracaj na miejsce — odparłam.

Mefisto wrócił na miejsce, wtedy Paul powiedział:

— Wiec dzięki kontraktowi możesz go wezwać. Co jeszcze daje ci ten kontrakt?

Czemu się tym interesuje?

— Co daje mi kontakt? Hmm pomyślmy.... Może po części bezpieczeństwo — stwierdziłam.

— Bezpieczeństwo? — zapytał zdziwiony Paul.

— Wiele przeżyłam, gdyby nie Mefisto już by mnie tu prawdopodobnie nie było — rzekłam.

Gdyby nie Mefisto już bym się utopiła czy już zostałabym postrzelona.

— W jakich to sytuacjach? — zapytał Paul.

Czy mi się wydawało, czy był coraz bardziej dociekliwy?

— Czemu to aż tak cię interesuje? — zapytałam, odwracając się w stronę okna.

— Przepraszam, nie powinienem, aż tak cię o to dopytywać pewnie niektóre sytuacje mogą być dla ciebie ciężkie — powiedział, chowając notes do saszetki.

***

Po trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Paul po tym już nie zadawał mi pytań dotyczących demonów. Starał się unikać tego tematu.

Wyszliśmy wszyscy z autokaru. Siostra zakonna nas podliczyła, po czym ruszyliśmy do zamku, który znajduje się nad morzem na wulkanicznej wyspie. Zamek z tego, co wyczytałam, został zrobiony za czasów średniowiecza.

Dzisiaj było strasznie gorąco i duszno ledwo dało się wytrzymać. Miałam ochotę wskoczyć do solonego morza. Szliśmy do góry długimi schodami w ten straszny upał. Morze tak kusiłoby do niego wskoczyć.

Po dwóch godzinach na słońcu wracaliśmy powoli do punktu zbiórki. Szłam powoli, zamyślając się, przed ostatnia, kiedy nagle usłyszałam huk z czyjegoś balkonu, następnie Paul obrócił się i krzyknął, biegnąc w moją stronę:

— Lara uważaj!!

Znienacka pojawił się Mefisto, złapał mnie w talii, po czym odsunął się ze mną na kilka metrów dalej. Zobaczyłam, że na miejscu, w którym wcześniej staliśmy spadła ogromna metalowa belka i się roztrzaskała.

O mały włos a ta belka by na mnie spadła, gdyby nie Mefisto.

Po chwili Mefisto zapytał:

— Wszystko w porządku Lara? Nic ci nie jest.

— Tak...wszystko dobrze — odparłam, puszczając się z jego uścisku.

Co to było? Mefisto zareagował tak szybko.

Poszliśmy do miejsca zbiórki. Jedna grupa poszła do muzeum, natomiast my poszliśmy na zamek, teraz my mieliśmy iść do muzeum a oni na zamek.

Poszliśmy zwiedzać muzeum, które znajdywało się obok zamku. Muzeum było nudne, choć lubię historię muzyki to nieklasycznej. W muzeum znajdowało się wiele artefaktów muzycznych, jak i portretów znanych włoskim kompozytorów.

Po zwiedzeniu całego muzeum spotkaliśmy się całą grupą i poszliśmy na obiad do restauracji La Lira.

Po zjedzeniu posiłku ten, kto chciał, mógł iść nad morze z opiekunami, którzy byli Mefisto i Paul. Na plażę szło mało osób, reszta grupy wolała iść na lody w tym czasie. Poszliśmy nad morze do miejsca, gdzie znajdowała się latarnia Ortona Lighthouse, która jest obiektem historycznym. Mieliśmy dużo czasu jeszcze do mszy, więc mogliśmy dłużej pospacerować. Przed wejściem na plażę zdjęłam swoje japonki.

Szłam wzdłuż brzegu plaży, mocząc nogi w solonej wodzie. Woda nie była zimna ani ciepła była w miarę dobra. Wiatr o tej porze zaczął mocniej wiać. Całe moje włosy były rozczochrane, więc je rozpuściłam. Jak tak pomyśleć naprawdę mało osób poszło, jak na taką grupę. Mefisto i Paul szli trochę dalej ode mnie. Znienacka do mnie podeszła Sofia i powiedziała:

— Nie uważasz, że księża Mefisto i ten cały Paul patrzą na siebie, jakby zaraz mieli się pobić.

Faktycznie tak było, szli od siebie, na znaczą odległość. Na dodatek, kiedy na siebie spoglądali to z nienawiścią w oczach.

Sofia była moją koleżanką z klasy, jak i z grupy chórowej. Dobrze się z nią dogadywałam, to ona właśnie pokazała mi szkołę i doradziła wiele informacji.

— Racja — odparłam, śmiejąc się delikatnie.

— Wiesz, że cały czas na ciebie patrzą i tylko na ciebie. Zauważyła to już na początku przez całą wycieczkę, patrzyli się na ciebie. Może oni się nienawidzą dlatego, że coś do ciebie czują — stwierdziła Sofia.

Naprawdę?! Czemu ja tego nie zauważyłam?!

— Co?!! — krzyknęłam.

Moje serce zaczęło szybciej bić, nie wiedziałam czemu.

Czy dlatego że oby dwoje zachowują się w taki sposób, czy cały czas na mnie patrzą?

Sofia popatrzyła na mnie i zaczęła się głośno śmiać a j wraz z nią. To było z jednej trochę zabawne. Czyżby oni specjalne wybrali do pilnowania grupę, w której ja jestem? Tylko po to, by mnie obserwować czy jak? Czyżby Paul chciał rozdzielić mnie i Mefistoa, nawet jeśli kontraktu nie da się w żaden sposób zdjąć?

— Lara może pójdziemy dalej, tam widziałam, że ktoś serfuje, chodźmy zobaczyć — rzekła Sofia, po czym chwyciła mnie za rękę i pociągnęłam mnie za sobą. Pobiegliśmy kilka metrów gdzie byli surferzy. Trochę oddzieliliśmy się od grupy, ale co tak.

Sofia patrzyła na surferów z ekscytacją i fascynacją. Mnie to jakoś bardzo nie pociągało, więc spojrzałam kompletnie w inną stronę, nawet nie patrzyłam już na może i zobaczyłam grupę motorzystów ze sportowymi motorami. Nie mogłam się napatrzeć, jeden motor był marki Yamahy drugi natomiast Honda a trzeci z Kawasaki. Chciałam się ta bardzo jednym przejechać. No cóż, może nie dzisiaj może kiedyś uda mi się namówić Mefistoa byśmy kupili sobie motor, chociaż w to wątpię.

Obróciłam wzrok od przepięknych motorów i wróciłam na patrzenie na morze. Sofia nadal patrzyła na surferów. Po chwili do nas podbiegł Paul i rzekł:

— Gdzie wy się oddalacie?

— Przecież masz nas cały czas na oku, nie oddaliliśmy się aż tak bardzo — odparłam — Daj się, chociaż Sofii nacieszyć.

***

Słońce zaczęło powoli zachodzić, a my nadal byliśmy na plaży. Zaczynało robić się trochę chłodno, nie miałam żadnej bluzy, by się okryć a trochę mi było zimno. Do mszy pozostało jeszcze trochę czasu. Powoli szliśmy do miasta, by dołączyć do drugiej grupy. Coraz bardziej było mi zimno, kiedy nagle podszedł do mnie Mefisto, narzucił na mnie swoją bluzę i powiedział:

— Rany cała się rozczochrałaś, na dodatek trzęsiesz się cała z zimna.

Raczej wiatr to zrobił niż ja. Aż tak widać, że mi jest zimno? Czy tylko on to widzi? Czy jak to już jest?

Dołączyliśmy do reszty grupy i udaliśmy się na wieczorną mszę do Cattedrale San Tommaso Apostolo. Razem z Sofią i resztą śpiewaliśmy w chórku. W wieczornych porach zawsze było mniej osób do śpiewania w chórkach w kościele.

Po mszy wróciliśmy autobusem do ośrodka. Zjedliśmy kolację i poszliśmy do łaźni. Wzięłam szybką kąpiel i wróciłam do domku. Zobaczyłam, że jest w nim tylko Sofia, reszta zapewne jeszcze jest w łaźniach.

Usiadłam na łóżku i wzięłam książkę, następnie położyłam się wygodnie na łóżku. Jeszcze nie było aż tak późno, więc postanowiłam przeczytać sobie, choć z jeden rozdział książki.

Z nagła Sofia zapytała:

— Byłaś Lara kiedyś zakochana?

Co ona tak nagle z tym pytaniem?

— Nie miałam okazji się zakochać. A co? — oznajmiłam.

— Nie nic ja też nie miałam okazji. Myślałam, że byłaś kiedyś zakochana i mi coś o tym opowiesz, jak to jest — stwierdziła Sofia.

Po chwili do pokoju wszedł Paul i rzekł:

— Mamy dzisiaj śpiewać przy ognisku powiadomcie o tym innych.

Śpiewać przy ognisku?

Paul następnie gdzieś poszedł.

Kilkanaście minut później do pokoju weszła reszta, powiadomiliśmy ich o śpiewaniu przy ognisku. Poszliśmy wszyscy razem do miejsca, w którym miało się odbyć ognisko.

Usiedliśmy naokoło ogniska. Przez dwie godziny śpiewaliśmy różne piosenki i nie tylko te religijne, a także patriotyczne.

Po ognisku poszłam po bluzę Mefistoa, by mu ją oddać. Przy ognisku nie było z nami Mefistoa, co było trochę dziwne. Może miał coś do zrobienia?

Poszłam do pokoju, w którym był Mefisto. Zapukałam do środka, po czym weszłam, mówiąc:

— Przepraszam za nadejście.

Zobaczyłam, że w pokoju był tylko Mefisto i jakiś mężczyzna. O ile pamiętam, był o rok ode mnie starszy?

— Przyszłam ci oddać tylko bluzę Mefisto — odparłam, podając mu bluzę.

— Nie musiałaś dzisiaj przychodzić mi jej oddawać Lara — powiedział Mefisto.

— Wiem o tym — rzekłam, kierując się do wyjścia.

Wyszłam z pokoju, mówiąc:

— Dobranoc.

***

Następnego dnia mieliśmy dużo różnych zajęć. Dziś był ostatni dzień wycieczki a właściwie dzień powrotu do Rzymu. Cały dzień w ośrodku szybko minął na różnych grach terenowych i zajęciach. Robiliśmy przez cały dzień wiele różnych rzeczy.

Spakowałam się do walizki, jakoś udało mi się ją zamknąć. Jeszcze raz sprawdziłam, czy oby na pewno wszystko wzięłam ze sobą. Po czym udałam się z innymi na plac, gdzie czekał na nas już autobus. Słońce powoli zachodziło za horyzont a nas czekała długa dwugodzinna podróż do Rzymu.

Usiadłam na tym samym miejscu akurat co wcześniej, ze mną znów usiadł Paul. Miałam go już gdzieś.

Oparłam głowę o zagłówek i patrzyłam na widoki za okna. Słońce już dawno zdążyło w tym czasie zajść za horyzont.

Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Wzięłam książkę i zajęłam się czytaniem.

Po trzech godzinach byliśmy w Rzymie. W czasie powrotu zatrzymaliśmy się na kilka postoi. Wyszłam z autobusu, Mefisto powiedział, że weźmie moją walizkę. Czekałam na niego z boku, kiedy znienacka do mnie podszedł Paul i rzekł:

— Chciałem się z tobą pożegnać Lara.

— Ja z tobą też całkiem miło spędziłam te trzy dni — stwierdziłam.

Niespodziewanie Paul mnie przytulił, po czym szepnął mi do ucha:

— Uważaj na siebie Lara, nie chcę, by ci się coś stało. Prawdopodobnie już nigdy się nie zobaczymy.

Staliśmy w ciszy, kiedy nagle Mefisto powiedział:

— Lara musimy już iść.

— To... do zobaczenia Paul miło mi cię było poznać — odparłam, kierując się w stronę Mefista.

Trochę mi było smutno, że nigdy go już prawdopodobnie nie zobaczę. Miałam do niego jeszcze wiele pytań a on do mnie pewnie też.

Razem z Mefistem wróciliśmy pieszo do mieszkania. Dobrze było być znów być w Rzymie.

Kiedy wróciliśmy, wzięłam długi ciepły prysznic.

Po kąpieli poszłam do kuchni, w której był Mefisto. Widziałam, że przyrządzał coś na kolację. Podeszłam do niego i zapytałam:

— Co takiego robisz?

— Makaron z kurczakiem na ostro. Może chcesz spróbować. — odparł Mefisto.

Na ostro? Niezbyt lubię ostre.

— Nie lubię ostrego, ale mogę spróbować — powiedziałam.

Wzięłam kawałek do ust. Nagle zaczęło mnie aż piec w ustach. Szybko wzięłam wodę i się jej napiłam. Nadal mi nie przechodziło.

Ile on dodał tego chili?

— Ostre!! I to za ostre!! Ile dałeś do tego papryczki chili!? — zapytałam, popijając wodę.

— Aż takie ostre. Dodałem chyba z pięć. Dziwne macie zmysły smaku — odpowiedział.

Aż pięć? Co on sobie myśli?

— Daj mi lepiej mleko, a nie gadasz! — krzyknęłam.

Mefisto wyciągnął mleko z lodówki, następnie nalał mi je do szklanki i podał. Wypiłam je od razu. Trochę mi przeszło, ale nadal miałam to ostrość w ustach. Po czym odparłam:

— Nigdy więcej nie rób ostrych potraw! Nigdy!

— Najmocniej przepraszam za to — rzekł, po czym dodał czegoś do potrawy, mówiąc:

— Teraz nie powinno być aż takie ostre.

Czego on dodał, że nie powinno być ostre?

Postanowiłam spróbować. Danie nie było już takie ostre jak przedtem. Dało się je przynajmniej normalnie zjeść.

Po paru dniach nadal nie było siostry Evy w szkole, tak jakby zrezygnowała z nauczania w tej szkole, też na mszach jej nie widziałam. Mefisto kilka razy nie wracał na noc do mieszkania, więc siedziałam sama. Trochę nauczyłam się włoskiego ze słownika. Nauczyłam się większości zwrotów do komunikacji, a także czytałam dużo książek włoskich. Głównie moje książki były po angielsku. Nadal nie mieliśmy żadnych nowych poszlak. Osoba, którą podejrzewaliśmy, zniknęła. Ksiądz, którego poznałam, uczył w naszej szkole religii, był dosyć młody z tego, co się dowiedziałam, niedawno skończył studia. Też był podejrzany, postanowiłam przymknąć na niego oku. Nagle zjawia się ksiądz w naszej szkole niedługo, po tym, jak ta zakonnica prawdopodobnie odeszła ze szkoły i nigdy nie wróci. Coraz rzadziej w tygodniu widziałam Mefistoa. Jak zawsze poszłam do szkoły, po szkole miałam lekcje chórku, całą godzinę śpiewaliśmy jak zawsze. Następnie po lekcji chórku zaobserwowałam, że nie zmierza w stronę Watykanu a gdzieś indziej. Postanowiłam go śledzić. Szłam za nim przez dobre kilka minut, niespodziewanie wszedł do jakiejś restauracji. Weszłam do środka i usiadłam za nim za ścianą, by mnie nie zauważył. Usiadł i coś zamówił znienacka podeszła do niego kobieta z małym chłopczykiem i usiadła obok niego. Chłopiec przytulił księdza, mówiąc:

— Tato!

Mały chłopiec cieszył się na jego widok, wtedy zrozumiałam, że musi być ojcem tego dziecka, a ta kobieta musi być jego żoną, tylko dlaczego się tu spotykają i dlaczego nie mieszkają razem. Próbowałam usłyszeć, o czym rozmawiają, ale nie udało mi się nic usłyszeć, ponieważ byli za daleko. Rozumiałam, że mogę go oczyścić z zarzutów. W końcu prowadził zwykle życie. Niespodziewanie, ktoś powiedział:

— Śledzisz go?

Obróciłam się i zobaczyłam, że naprzeciwko mnie siedzi Mefisto, zapytałam zaskoczona:

— Zaraz, kiedy ty tu wszedłeś?

— Niedawno — odparł.

Cieszyłam się, że w końcu go widzę. Nie miałam co dłużej śledzić księdza, więc wstałam i rzekłam:

— Nie ma co dłużej go śledzić.

Wyszliśmy z lokalu, a Mefisto zapytał:

— Chcesz go oczyścić z zarzutów?

— Nie oczyścić, ale nie ma sensu go dłużej śledzić. Znalazłeś coś? — stwierdziłam.

— Nie za bardzo — rzekł.

Wróciliśmy do mieszkania. Jutro mieliśmy iść znowu na mszę o 12.00 do Watykanu. Chciałam, aby ta misja się szybko skończyła, miałam już dość śpiewania w chórku. Siedziałam w salonie, czytając książkę, Mefisto pisał coś odręcznie. Po chwili zadałam pytanie:

— Mefisto, kiedy wrócimy do Kanady?

— Nie wiem, ale zapewne nieprędko — odpowiedział.

— Rozumiem — odparłam.

Nie wrócimy prędko do Kanady, nie mamy nawet żadnych nowych śladów. Trzeba poczekać, aż coś rozwinie się w tej sprawie.

Następnego dnia

Po południu poszliśmy na mszę. Ja śpiewałam, jak zawsze w chórku, a Mefisto pomagał starszym księżom. Gdy mieliśmy już wracać, ujrzałam, że po mszy nadal papież tym razem ten prawdziwy spotykał się z młodzieżą i dorosłymi. Chwilę się tam patrząc, zobaczyłam członków chórku, który stoją i wyczekują papieża. Ostatnio po tym, co się stało, trochę dowiedziałam się czegoś o członkiniach chórku. Nawet można powiedzieć, że się z nimi trochę zaprzyjaźniłam. Nie zamierzałam iść do nich, nie interesowało mnie to, by spotkać się z prawdziwym papieżem. Kiedy wracaliśmy Mefisto w pewnym momencie, chwycił mnie za rękę i zboczył z trasy, po czym rzekł:

— Chodźmy się gdzieś przejść.

— Dobrze — odparłam.

Poszliśmy w stronę centrum. Byliśmy na słynnych schodach hiszpańskich i na tarasie widokowym widoki stamtąd były nieziemskie. Wprawdzie nie dorównuje to z widokami z Kanady, ale takie też są piękne. Każde miejsce na ziemi ma swój urok. Głównie zwiedzaliśmy Ogrody Borghese, które z kolei były przepiękne. Zwiedzaliśmy aż do późnego wieczora.

W środę jak w środy poszłam po lekcjach na salę na lekcję chórku. Kilka osób doszło do chórku, nie zagłębiałam się za bardzo, kim są. Tym razem zamiast siostry zakonnej zajęcia prowadził księża Dario, co było z jednej strony dziwne. Zawsze uczyła nas jedna z sióstr zakonnych nie tylko siostra Eva możliwe, że był na zastępstwo. Po lekcji chórku miałam już wychodzić, kiedy Książa Dario rzekł:

— Poczekaj Lara. Chcę cię o coś zapytać.

Obróciłam się i odparłam i zapytałam:

— Tak. O co chciałeś mnie zapytać?

Nie wiedziałam kompletnie, o co mogło mu chodzić. Następnie wziął, chwycił mnie za rękę, na której miałam znak kontraktu. Popatrzył się chwilę na pierścień, po czym zapytał:

— Skąd masz ten pierścień?

Wtedy przypomniałam sobie, że siostra zakonna, która uczyła nas wcześniej i umiała dobrze angielski, zadała mi dokładnie to samo pytanie, na dodatek spojrzała się dokładnie w taki sam sposób. To był o niemożliwe, pomyślałam sobie, że ta zakonnica i ten ksiądz to jest jedna i ta sama osoba, ale w takim razie jak to się stało? Zabrałam rękę i zapytałam ze strachem:

— Jak?

Właściwie nie wiem, czemu się bałam? Czemu czułam w tej chwili strach?

— A więc jednak się domyśliłaś. Nie mam co dłużej się już ukrywać? — powiedział, po czym z jego pleców wyrosły białe skrzydła, a ubranie zmieniło kolor na biały.

Nie mogłam uwierzyć, co widzę, co robił tu anioł, nie sądziłam, że one istnieją, ale od tamtego momentu, w którym Mefisto powiedział mi, że jest demonem i od pierwszego spotkania z innymi demonami to zaczęłam trochę wierzyć, że anioły też istnieją naprawdę. Co było dziwne to, że nie miał aureoli z tego, co uczyliśmy się na religii, anioły miały aureole. Trochę było to dziwne. Po chwili uspokoiłam się i zadałam pytanie aniołowi:

— Czego tu chcesz aniele?!

— Przyszedłem cię wyzwolić od kontraktu z tym demonem i pokazać prawdę co tak naprawdę przed tobą ukrywał — odparł miłym głosem.

— Wyzwolić od kontraktu i pokazać prawdę jaką prawdę? — zadałam pytanie nieufnie.

Nie ufałam mu za bardzo. Był jakiś dziwnie podejrzany, tak myślałam, by go nie odrzucać z listy podejrzanych ani tej zakonnicy. Chociaż to jedna i ta sama osoba w dodatku anioł.

— Tak chyba nie chcesz poświęcić całego życia, żyjąc wśród ohydnych demonów, tylko dlatego podpisał z tobą kontrakt demon, chociaż nawet tego nie chciałaś — rzekł.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć z jednej strony miał rację, ale z drugiej się mylił. Gdyby wtedy Mefisto nie podpisał ze mną kontraktu, prawdopodobnie byłoby już po mnie i tak moje życie nie było szczęśliwe.

— Mylisz się moje życie, jest teraz o wiele lepsze, niż przed podpisaniem kontraktu, gdyby wtedy...już by mnie tutaj nie było! — powiedziałam.

— Głupi człowieku, nawet jeśli pokazałbym ci przeszłość, nadal byś z nim została.

— Tak — odparłam.

Sama nie wiedziałam, co ja w ogóle mówię? Czyżby odpowiadało mi życie z nim? Co się ze mną dzieje?

Znienacka anioł wziął rękę w kierunku mojego głowy, poczułam się dziwnie tak jakby, urywał mi się film. Nagle ujrzałam przed sobą las, który był w opłakanym stanie, prawie wszystko płonęło. Potem zauważyłam, jak ktoś z oddali biegnie, była to dziewczyna, która miała ciemne brązowe włosy i błękitne oczy była bardzo podobna do mnie, kiedy była bliżej mnie pojęłam, że byłam to ja. Byłam ubrana w mundur wojskowy i trzymałam w ręku karabin. Najwidoczniej uciekałam przed kimś, bo patrzyłam się cały czas czy ktoś mnie nie śledzi. Po paru minutach ja w mundurze schowałam się za jakieś drzewo i usiadłam, byłam zadyszana i cała mokra. Na policzku miałam niewielkie zadrapanie. Znienacka obok mnie pojawił się Mefisto, miał on czarne ubrania i czarne skrzydła. Jego oczy były czerwieńsze i lekko świeciły. Na jego głowie były długie czarne rogi, a jego paznokcie były w kolorze czerni i były bardzo długie, ja spojrzałam się już lekko zadyszana i zapytałam w jego stronę:

— Więc szedłeś za mną demonie?

— Tak. Muszę cię bronić — odparł.

— Przecież nie musisz mnie bronić, już ci mówiłam — odparłam.

Nadal nie wiedziałam, o co chodzi, czemu byłam w wojsku i jak to się stało?

W owym czasie Mefisto chwycił mnie za podbródek i rzekł:

— Znów się zraniłaś, biegnąc przez las.

— Tak i co z tego? — rzekłam, po czym wzięłam jego rękę z mojego podbródka.

Niemożliwe bym żyła już w czasach kiedy była wojna i podpisałam kontrakt z Mefistoem. Wnet zobaczyłam, że przeniosłam się do pustego miejsca, było ciemno, a na niebie świeciły gwiazdy. Rozglądając się, zauważyłam jezioro i las, a także opuszczoną szkołę. Po chwili ujrzałam siebie i Mefistoa ja chodziłam po murku, patrząc w niebo z zaciekawieniem i z radością na twarzy. Mefisto stał z boku nadal w tej samej formie co w lesie o świcie. Chwilę później byłam tak zapatrzona w gwiazdy, że zapomniałam, że murek się już kończy i prawie spadłam, kiedy Mefisto gwałtownie zdążył mnie złapać, mówiąc:

— Uważaj, jak chodzisz, mogłabyś spaść.

— Nic by mi nie było demonie, a teraz mnie puść! — powiedziałam, po czym mnie postawił na ziemię.

— Twoje ciało jest delikatne, więc mogłabyś sobie złamać nogę — odparł.

— I tak byś znając ciebie, złapał mnie, więc nic by mi nie było — rzekłam.

Dziwnie się czułam, patrząc na to z boku, nie wiedziałam, co miałam wtedy na myśli, ale mogłam się domyślać. Po kilku minutach siadłam na murek, a Mefisto ze mną, ja obserwowałam gwiazdy, gdy nagle położyłam się na jego kolanach i zapytałam:

— Demonie jak jest w piekle?

— Nie musisz tego wiedzieć — odparł, po czym pogłaskał mnie po głowie, a ja zasnęłam.

Potem znowu mnie przeniosło w inne miejsce tym razem na pole bitwy. Ja w mundurze strzelałam z karabinu maszynowego, a Mefisto mnie bronił przed nadlatującymi pociskami, kilka razy kula lekko mnie drasnęła. Miałam bardzo dobrego cela, musiałam pewnie już od dłuższego czasu być na wojnie. Nagle pobiegłam na front, by pomóc innym, którzy są rani. Umiałam dość szybko oparzać rany po wystrzale. Mefisto nie tylko mnie bronił, ale zmieniał magazynek. Dziwne było to, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Wprawdzie strzelali do niego, ale nie byli przerażeni, może tylko ja to widziałam, a może po prostu byli zbyt pochłonięci walką. Znienacka nadlatywała kula w kierunku Mefistoa, a ja popchnęłam go w bok, krzycząc przy tym:

— Demonie uważaj!

Kula mnie trafiła. Zobaczyłam, jak leżę na ziemi i zwijam się z bólu. Kula przeleciała mnie na wylot, a Mefisto wziął mnie z pola bitwy i przeniósł do najbliższego lasu. Wiłam się z bólu, byłam cała we krwi, a Mefisto miał wyraz twarz, jakby się o mnie martwił i winił się za to. Zobaczyłam, że umieram. Mefisto zdjął ze mnie górną część munduru, był zaniepokojony, próbował opatrzyć ranę i ją szyć, kiedy chwyciłam go za rękę i ledwo powiedziałam:

— Nie ratuj mnie demonie i tak prędzej czy później umrę to rozkaz.

Po czym ledwo zdjęłam rękawiczkę z lewej ręki. Zobaczyłam, że na mojej lewej ręce widniał kontrakt nie taki sam jak ten, co mam teraz tylko był to czerwony pentagram wyryty na mojej dłoni. Krztusiłam się krwią. Mefisto nie mógł nic zrobić, ponieważ rozkazałam mu, by mnie nie ratował. Ostatnim tchem sił rzekłam:

— Mówiłeś, że tacy jak ty nie mają imienia i że to pan wybiera im imię długo....myślałam nad imieniem, jakie mam ci nadać, ale już mam w takim razie Mefisto niech to imię ma dla ciebie jakieś znaczenie to ostatni rozkaz, jaki mam.

— Tak — odparł z niechęcią, najwidoczniej nie chciałbym, jeszcze umierała.

Powoli traciłam przytomność i traciłam przy tym więcej krwi. Po chwili umarłam, a Mefisto mnie przytulił i zaczął płakać, niszcząc przy tym cały las. Zobaczyłam, że ze swojej kieszeni wyciąga pierścień ten, co jest znakiem naszego kontraktu. Nie zamierzał jeść mojej duszy, nie wiem, co w tej chwili zrobił z tym pierścieniem i ze mną, ponieważ nagle usłyszałam czyjś głos, który mnie woła mówiąc:

— Lara. Lara. Obudź się. Lara

Poznałam ten głos, był to Mefisto znienacka obraz przede mną, który widziałam się, urwał i otworzyłam oczy, oślepiało mnie światło z żarówek ze świateł. Zobaczyłam Mefistoa, który nadal mnie wołał. Po chwili zobaczył, że się obudziłam i odetchnął z ulgą. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byliśmy znajdowaliśmy się w sali w szkole. Byłam na jego rękach. Po czym zapytałam:

— Gdzie jest to coś?

— Zniknął, po tym, jak się obudziłaś — odpowiedział.

Nadal byłam na jego rękach, po czym rzekłam:

— Puść mnie już na ziemię.

— Dobrze — odpowiedział, po czym odstawił mnie na ziemię. Niespodziewanie zakręciło mi się mocno w głowie, prawie się przewróciłam, a złapałam się Mefistoa, mówiąc:

— Co to było?

— To była jego moc. Co ci wtedy pokazał anioł? — odparł i zapytał.

— Nic takiego — odpowiedziałam.

Dziwnie się czułam, nawet dotykając go tylko dlatego, że zakręciło mi się w głowie. Możliwe to przez to, co pokazał mi anioł, nie wiedziałam, czy to prawda to, co mi pokazał. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Nadal mi się ostro kręciło w głowie i nie chciało przestać, coraz gorzej mi się kręciło w głowie. Trochę zaczęła mnie boleć głowa, zaczęłam ściskać rękę z bólu, przy tym ściskając koszulę Mefistoa. Mefisto wziął mnie znów na ręce i powiedział:

— Raczej sama nie dojdziesz do mieszkania.

Nie chciałam się wspierać, bo miał rację, nie mogłam nawet utrzymać równowagi, a co dopiero iść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro