Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Zapomnienie

O dziwo nie szukali mnie nazajutrz, ale i tak w Las Vegas zrobiło się niebezpiecznie, więc postanowiliśmy pojechać do St.George. Podróż tam zajęła nam ponad dwie godziny. Leo postanowił pojechać z nami i nie wracać do swojej grupy, która miała sprawdzić siedzibę NASA w Waszyngtonie. W St.George zatrzymaliśmy się w Red Lion Hotel & Conference Center.

Podczas dwu godzinnej podróży nic się nie działo. Razem z Vanesą i Mefistoem byliśmy na zakupach i na spacerze. Mefisto zaprowadził nas do Pioneer Park, widoki tam były przepiękne. W parku przeważały wysokie skały, a także kaktusy.

Mefisto na zakupach kupił nam strasznie dużo rzeczy, mimo że nie chcieliśmy o i tak nam to kupował.

Po kilku godzinach wróciliśmy do hotelu. Kiedy weszliśmy do pokoju hotelowego, Leo rzekł do Mefista i mnie:

— Chodźcie ze mną.

Poszliśmy za nim. Wyszliśmy z hotelu, kierując się gdzieś w stronę centrum miasta. Po pięciu minutach byliśmy przy ogromnej hali, weszliśmy do niej, po czym zapytałam:

— Po co nas tu przyprowadziłeś?

Stał do nas tyłem, gdy się obrócił, rzucił znienacka do mnie miecz i odparł:

— Zmierzmy się Laro.

— Chcesz urządzić sobie sparing? Wchodzę w to — powiedziałam, kierując miecz w jego stronę.

Zgodziłam się, ponieważ brakowało mi już tego. Leo się zdziwił, że się zgodziłam. Leo po chwili powiedział:

— To zaczynajmy.

— Tak w ogóle, po co przyprowadziłeś tutaj Mefista, skoro chciałeś ze mną urządzić sparing? — zapytałam.

— Chciałem, aby popatrzył, jak walczysz — powiedział, wyciągając kolejny miecz.

Dziwne było to, że Mefisto zgodził się na ten sparing. Po paru minutach zaczęliśmy. Od razu podbiegł do mnie i zaczął atak, obroniłam się mieczem. Nie umiałam jeszcze panować nad moją nową siłą. Nie byłam silniejsza od demonów, ale od ludzi już tak. Zaatakowałam go, ale zdołał uniknąć ataku, spróbowałam drugi raz, lekko go drasnęłam w ramię. Potem podbiegłam do niego, był przy ścianie. Wzięłam miecz w obie ręce, podniosłam do góry i próbowałam zaatakować, ale on odsuną się szybko na bok, a mój miecz rozwalił ścianę. Ze ściany zszedł tynk i wypadło kilka cegieł. Nagle zagalopowywałam się i prawie Leo mnie drasnął, gdyby nie Mefisto zdążył go powstrzymać, potem zapytał:

— Może na tym skończycie?

— Dobrze — odparłam do Mefista.

— Skończymy kiedy indziej — rzekł Leo i wyszedł z hali.

Mefisto nic nie powiedział podczas drogi powrotnej. W pokoju Mefisto zebrał nas i powiedział, że jutro z samego rana jedziemy do Strefy 51 i zaatakujemy ich. Najwidoczniej chciał mieć już tę misję za sobą. Ja też chciałam mieć już to za sobą. Musieliśmy znaleźć tego naukowca, prawdopodobnie teraz pojechał do tej strefy, więc przynajmniej wiedzieliśmy, gdzie się znajduję.

Nazajutrz z samego rana wyruszyliśmy do Strefy 51. Vanesa jechała z nami, nie mogliśmy jej zostawić samej w tym hotelu. Zaparkowaliśmy daleko od bazy wojskowej, by potem nie mogli nas namierzyć. Byliśmy w miejscowości Merkury. Vanesa została w samochodzie, a my ruszyliśmy w stronę bazy. Szliśmy przez jakieś góry, było strasznie gorąco. Miałam na sobie strój bojowy, a na plecach miałam dwa miecze, które Mefisto jakoś zdołał je zdobyć. Wprawdzie nie były to moje stare miecze, ale trudno te też się nadawały. Szliśmy dobre dwie godziny. Byliśmy na jakiejś górze, z której widać było bazę wojskową. Schowaliśmy się za jakiejś krzaki i czekaliśmy aż Mefisto, będzie kazał nam atakować. Mefisto nadal obserwował, a ja położyłam się i patrzyłam w chmury. Nagle Mefisto rzekł:

— Jest.

Po jego słowach gwałtownie się podniosłam, zobaczyłam jego, jak wychodził z pomieszczenia. Miałam ochotę rozerwać go, a potem wyrzucić jego szczątki do ognia. Nagle zobaczyłam umięśnionego mężczyznę, nie miałam wątpliwości, była to ta sama osoba, która znęcała się nade mną w lochach. Chciałam się ruszyć z naszej kryjówki, wyciągnęłam jeden miecz, prawie chciałam zejść z tej góry, ale Mefisto rzucił się na mnie, zakrywając mi usta ręką, mówiąc cicho:

— Poczekaj, jeszcze trochę.

Posłuchałam się go, puścił mnie i wstałam. Po paru minutach obaj mężczyźni zostali sami bez ochroniarzy, to była nasza szansa, chciałam zejść szybko na dół, ale Mefisto chwycił mnie za rękę i pociągnął do tyłu, po czym wziął mnie na swoje ręce, mówiąc przy tym:

— Tak będzie zdecydowanie szybciej.

Mefisto podskoczył na wysokość góry, po czym byliśmy już obok dwóch mężczyzn wszyscy. Mefisto postawił mnie na ziemie. Richard powiedział do obu mężczyzn:

— Widzę, że dobrze się bawiliście po imprezie.

— To ty! — odparł naukowiec.

Wtedy Richard walnął naukowca w brzuch pięścią tak mocno, że ten poleciał na metr od nas. Richard podszedł do naukowca i rzekł do niego:

— To za zepsucie mi imprezy.

— Wykończ go Richard. Już nie pieść się z nim — odrzekł Leo.

Nie wiem, dlaczego, ale to wydawało się dziwne, dlaczego nie wezwą swojej ochrony, coś tutaj było nie tak?

Nagle drugi umięśniony powiedział:

— Dawno się nie widzieliśmy Laro. Dzisiaj zakończę to, czego nie skończyłem wtedy w lochach.

Zaśmiał się złowieszczo, po czym wyjął długi bat. Stałam wryta w ziemię, a on zrobił zamach i prawie mnie trafił, gdyby nie Mefisto. Mefisto w porę złapał bat, a ten mężczyzna rzekł:

— Nie wtrącaj się demonie.

Po czym mężczyzna wyciągnął tę samą broń co wtedy w Berlinie. Znów widziałam laser, w porę zdążyłam popchnąć Mefista w inną stronę. Ja stałam na linii laseru, ale pocisk nic mi nie zrobił, ponieważ przeleciał tuż za mną, nagle mężczyzna walnął mnie batem, mało co poczułam po jego torturach już żaden ból, nie będzie taki sam. Złapałam bat, który raził prądem i rzekłam:

— Naprawdę sądzisz, że po twoich torturach ten bat coś da!

Wtedy pociągnęłam bat w moją stronę, aż mężczyzna znalazł się blisko mnie w tym samym czasie, wyciągnęłam miecz i dźgnęłam go kilka razy w brzuch i klatkę piersiową. Potem odsunęłam się od niego, wcale nie wydawało się, że cierpi, nagle zobaczyłam znów ten złowieszczy śmiech potem to, co zobaczyłam wprost, nie mogłam uwierzyć, jego rany się zagoiły, jego oczy stały się czerwone. Śmiał się jeszcze złowieszczo, gdy powiedział:

— Jesteś naprawdę głupia. Myślisz, że taki mieczyk mnie powstrzyma.

— Jak to możliwe? — zapytałam przestraszona.

— To dzięki krwi. Ten szalony naukowiec mi ją wstrzyknął. Niesamowite uczucie być niezwyciężonym i niepokonanym — rzekł, po czym wstał jak gdyby nigdy nic.

Nie dało się go zabić mieczami niczym. Nagle przypomniało mi się, że jest ta broń, nie wiedziałam z początku jak się do niego zbliżyć. Było tylko jedno wyjście, wzięłam miecze, następnie próbowałam go zaatakować, nie udało mi się, walnął mnie w twarz, ale w tym czasie kiedy on mnie walnął, zdążyłam zabrać mu broń. Leżałam przez chwilę na ziemi, podniósł mnie i zaczął dusić, Mefisto próbował mnie uratować, ale posłałam mu spojrzenie, by tego nie robił, wyciągnęłam broń i wycelowałam laserem w jego klatkę. Powoli traciłam przytomność, ale broń zdążyła się naładować, więc strzeliłam, po chwili mnie puścił, a ja zaczęłam kasłać, wiedziałam, że to nie czas na to, wycelowałam, po raz kolejny tym razem broń szybko się ładowała, zadałam mu kilkanaście ciosów, ale on zdążył wezwać swoją ochronę z tymi broniami. Wycelowali na nas te bronie, widziałam dużą ilość laserów, wiedziałam, że nie zdołamy ich powstrzymać i powiedziałam:

— Uciekajcie!!

Mefisto chwycił mnie, po czym wziął na ręce i uciekliśmy, reszta też uciekła stamtąd a naukowiec i tajemniczy mężczyzna też uciekli z bazy wojskowej, widziałam, że mężczyzna, który mnie porwał, nie jest w dobrym stanie, ja nadal miałam tę broń w swoich rękach. Po paru minutach oddalaliśmy się od bazy wojskowej i byliśmy przy samochodzie. Vanesa siedziała w samochodzie, na szczęście nikt nie ucierpiał.

Wsiedliśmy do samochodu, nagle Mefisto szybko wyjechał z piskiem i przyśpieszył.

— Dlaczego tak szybko jedziemy? — zapytałam.

— Czy to nie oczywiste musimy ich śledzić. Chociaż zapewne jadą do najbliższego obserwatorium. Musimy już to wreszcie zakończyć — rzekł, przyspieszając jeszcze szybciej.

Jechaliśmy ponad dwieście kilometrów na godzinę do najbliższego obserwatorium. Najbliższe obserwatorium leżało obok oceanu, czyli daleko stąd. Mefisto jechał, jak najszybciej się da, miał już dość tej misji. Zatrzymywaliśmy się na krótkie postoje i jechaliśmy dalej. Udało mi się zasnąć na cztery godziny. Udało nam się dojechać do obserwatorium w sześć godzin co i tak było szybkim wynikiem. Vanessa tym razem poszła z nami. Niezwłocznie udaliśmy się do obserwatorium, najpierw musieliśmy pozbyć się ochroniarzy. Stało ich tam od grona.

Postanowiłam ja pójść, te bronie prawdopodobnie nic mi nie zrobią. Wyskoczyłam z ukrycia i zaatakowałam, zanim oni zdążyli naładować swoje bronie, byłam od nich silniejsza, więc poradziłam sobie z dziesięcioma ochroniarzami, wtedy wszyscy weszliśmy do środka, zobaczyłam, że mężczyźni uciekają tylnymi drzwiami, wtedy krzyknęłam:

— Widzę ich, tam są!

Pobiegliśmy niestety, włączył się alarm i wszystkie wyjścia i wejścia zostały zamknięte stalowymi drzwiami. Mefisto próbował rozwalić drzwi.

Po paru minutach mu się udało. Goniliśmy ich, wsiedli do samochodu i uciekli, Mefisto nie chciał marnować czasu, wziął mnie i Vanesę pod ręce i szybko pobiegł do samochodu, odpalił go. Leo i Richard byli już w samochodzie. Zaczęliśmy ich ścigać, Mefisto jechał jak najszybciej.

Po dziesięciu minutach samochód skręcił nad ocean, my skręciliśmy za nim. Mężczyźni weszli nad jakiś klif nad oceanem, chyba przed nami uciekali. Pobiegliśmy za nimi. Kiedy byliśmy na wzgórzu, wyciągnęłam broń i podeszłam bliżej i rzekłam:

— To już wasz koniec.

— Tak ci się tylko wydaje — odparł i wyciągnął przycisk, po czym popchnął mnie prawie na samą krawędź wzgórza, po czym rzekł:

— Raczej to twój koniec.

Wtedy nacisnął przycisk, a ziemia nade mną się załamała i spadałam, ale zdążyłam nakierować broń przeciw niemu i zadać mu ostateczny cios, usłyszałam głos Mefista, który krzyczał:

— Lara!

Zobaczyłam, że Mefisto rzucił się za mną, próbował mnie złapać, więc wyciągnęłam rękę, niestety nie udało mu się mnie złapać. Wpadłam do wody a Mefisto za mną. Na kilka minut udało mi się wstrzymać oddech, próbowałam wypłynąć z wody, ale mi się nie udało woda, mnie znosiła w dół. Powoli zaczęło mi brakować powietrza w płucach i zaczęłam się topić. Nagle woda stawała się czarna, a obraz stawał się niewyraźny.

Obudziłam się, zobaczyłam Mefista, który najwidoczniej myślał, że już umarłam. Byliśmy przy brzegu, leżałam na jego kolanach, nagle rzekłam:

— Mefisto czy on już?

— Tak Lara — odpowiedział.

Udało mi się go zabić, nie razem udało nam się go zabić reszta była na klifie.Vanesa płakała, bo pomyślała, że już nie żyjemy. Zastanawiałam się, czemu ten mężczyzna chciał mnie tak bardzo zabić, dlaczego chciał akurat mnie zabić, tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. Wtedy powiedziałam:

— Może pójdziemy do nich.

— Tak — odparł.

Wziął mnie na ręce i podskoczył do góry, po chwili byliśmy już na wzgórzu, Vanesa zobaczyła, że żyjemy i pobiegła do nas, mówiąc:

— Myślałam, że już nie żyjecie.

Zaczęła mocniej płakać tym razem z radości. Naukowiec nadal żył, ponieważ Richard torturował go, zamiast od razu zabić, nagle naukowiec odparł:

— Więc jednak Libra trafiła tutaj.

— Libra? — zapytałam, nadal byłam na rękach Mefista.

Vanesa się przeraziła, schowała się za Mefistoa, wtedy Richard podniósł naukowca za włosy i zapytał:

— O co chodzi z Librą?

— Libra, choć do tatusia — odparł naukowiec.

Wtedy przypomniałam sobie o tym znaku i o tym, jak mówiłam, że ukrywa coś więcej niż tylko lokalizację. W języku angielskim Libra znaczyło Wagę. Niemożliwe, że zrobił ze swojej córki królika doświadczalnego, wtedy powiedziałam, próbując zejść z rąk Mefista:

— Jak mogłeś zrobić z własnej córki królika doświadczalnego!!

— Lara uspokój się — odparł Mefisto.

Uspokoiłam się, ale nadal miałam ochotę go rozerwać na strzępy. Po chwili Leo odrzekł do naukowca:

— Co tak naprawdę chcieliście osiągnąć?

— I tak wam nie powiem nic — odparł.

— Gadaj! Inaczej twoja dusza nigdy nie zazna spokoju — powiedział Richard, kopiąc go brzuch.

Nagle naukowiec rzekł z przestraszeniem:

— Chcieliśmy razem z Edwardem raz na zawsze udowodnić światu, że zaświaty, duchy czy demony istnieją, dlatego rozpoczęliśmy projekt o nazwie Libra, próbowaliśmy stworzyć też człowieka z mocami demona, ale na marne aż w końcu pojawiliście się wy i mogliśmy rozpocząć dalsze badania, pojmaliśmy jednego z was i pobraliśmy tyle krwi, ile nam wystarczyło, testowaliśmy ją na różnych osobnikach, chcieliśmy przetestować to na Librarze, ale uciekła, bo ty demonie rozwaliłeś mi prawie całe laboratorium — popatrzył się na Leo gniewnym spojrzeniem, a potem kontynuował:

— Nazwaliśmy was The Dark Endem i rozszerzyliśmy panikę u ludzi. Wmawialiśmy ludziom, że chcemy pojednać z wami pokój, ale to nie było prawdą, chcieliśmy was przewyższyć. Niestety nikt nam nie uwierzył, że istnieją takie coś jak demony i wyśmiali nas, ale nadal się nie poddawałem, więc zmusiłem prezydenta, by zamknął wszędzie granice z krajami i wprowadził kontrole grani....— nie zdążył dokończyć, a Richard zabił go, przebijając jego ciało na wylot ręką i odparł:

— Tyle nam informacji nam wystarczy.

Musiało być Vanessie ciężko z tego powodu. Zrobiło mi się szkoda. Musiała dużo przeżyć byłam ciekawa czy jej matka żyje możliwe, że jest na Ukrainie a możliwe, że już nie żyje. Skądś kojarzyłam imię Edward tylko skąd. Zastanawiałam się przez chwilę. Późnej szliśmy do samochodu, byłam padnięta i zasnęłam na rękach Mefista.

Obudziłam się w samochodzie na tylnym siedzeniu. Na czyimś ramieniu zobaczyłam, że był to Mefisto, potem wzięłam głowę z jego ramienia, otarłam oczy i odparłam:

— Kto prowadzi samochód?

— Leo — odpowiedział, po czym oznajmił:

— Jak się czujesz?

— Dobrze — odparłam.

Zmieniliśmy plany, zamiast do Saskatoonu jechaliśmy do Vancouver. James i Artur też zmierzali do Vancouver. Przed nami było około 1800 kilometrów drogi. Podczas tych 1800 kilometrów zatrzymywaliśmy się na krótkie postoje. Podczas tej podróży kierował cały czas Leo. Jechaliśmy prawie już osiem godzin, Mefisto popatrzył się przez okno, jakby czegoś szukał albo szukał miejsca, gdzie się zatrzymać nagle rzekł do Leo:

— Zatrzymaj się tu.

Wtedy odezwałam się z pytaniem:

— Po co się zatrzymujemy?

— Idziemy na chwilę nad jezioro — powiedział z lekkim uśmiechem.

— Nad jezioro tobie to chyba to się nigdy nie znudzi — odparłam.

Zawsze niezależnie jaka to by nie była misja, zawsze zabiera mnie albo nad jezioro, albo nad ocean, albo nad jakąś atrakcje. Zatrzymaliśmy się na poboczu, Mefisto wyszedł z samochodu a ja za nim. Byliśmy na odludziu, wszędzie były wysokie góry, nie widać było jeziora. Nagle Mefisto powiedział do Vanessy:

— Ty też idziesz.

Vanessa pokiwała głową i wyszła z Samochodu, ja nadal rozglądałam się w poszukiwania jeziora, po czym zadałam pytanie:

— To gdzie to jezioro?

— Musimy przejść się kawałek — odpowiedział, wyciągając torbę z bagażnika. Po co by brał naszą torbę z rzeczami, jak idziemy tam na chwilę, jednego byłam pewna, nie zatrzymaliśmy się tu tylko na chwilę. Zawsze chodzimy nad jeziora oceany i góry nie jest to monotonne, zawsze widoki są piękne i wszędzie panuje miła atmosfera. Szliśmy niecały kilometr nad jezioro. Leo i Richard zostali w samochodzie. Mefisto przed tym, jak poszliśmy, coś do nich powiedział, ale nie zrozumiałam co dokładnie.

Szliśmy wzdłuż jeziora, nagle zauważyłam, że zmierzamy do hotelu, tak jak myślałam dla niego chwila to jedna noc tu. Szczerze znudziło mi się mieszkanie w prawie idealnych pokojach hotelowych, zobaczyłam w oddali pewien kurort, który miał małe domki na wynajem. Chciałam poczuć się jak w dzieciństwie na koloniach, w którym były takie domki. Chwyciłam Mefista, by go zatrzymać i zapytałam cicho:

— Może zamiast do tego hotelu pójdziemy tam?

Po czym wskazałam domki w oddali po drugiej stronie jeziora. Mefisto obrócił się do mnie, wziął rękę na moją głowę, po czym rzekł:

— Dobrze skoro tak chcesz.

Szliśmy przez brzeg jeziora. Ściągnęłam buty i szłam brzegiem. Czułam przyjemny piasek w wodzie. Kiedy dotarliśmy do kurortu, Mefisto zameldował nas na jedną noc, nie myliłam się, że zostajemy tu tylko jedną noc. Domki były małe, ale przytulne czułam się jak na jakiś koloniach. Wtedy powiedziałam:

— Jak na koloniach.

Nie sądziłam, że powiedziałam to na głos. Po tym, jak Mefisto zostawił rzeczy w domku, zaprowadził mnie i Vanesse nad jezioro, na którym wypożyczył mały jacht.

Siadłam z Vanessą na tyle jachtu, potem zapytałam Mefistoa:

— Na pewno umiesz ty kierować?

— Tak. A czemu pytasz? — rzekł Mefisto, siadając za sterami.

— Nie tak pytam tylko z ciekawości — odparłam.

Odpalił silnik i ruszyliśmy w głąb jeziora. Pogoda nie była zadowalająca dzisiaj, ale wiał za to przyjemny ciepły wiaterek. Kiedy jechaliśmy, wstałam, zdjęłam buty i usiadłam na tylnej części rufy, mocząc nogi. Woda była ciepła i przyjemna. Płynęliśmy tak jeszcze kilka minut, aż byliśmy praktycznie na środku jeziora. Mefisto zgasił silnik i przeszedł na tylną część łodzi, gdzie siedzieliśmy razem z Vanessą. Odwróciłam się do niego, a on powiedział do mnie:

— Myślałem, że po tym, co się stało, już nigdy nie będziesz chciała wejść do żadnej wody.

— Jak widać twoje myśli, były błędne — odparłam.

— Jak widać tak — rzekł Mefisto.

Wracając do tamtej sytuacji, nadal zastanawiałam się, dlaczego usiłował mnie zabić. Czego wtedy Mefisto wkroczył za mną z klifu, mógł przecież, poczekać aż umrę i wtedy pożreć moją duszę, mimo to nie zrobił tego możliwe, że kontrakt mu na to nie pozwala. Chwile jeszcze się zastanawiałam, po chwili zadałam pytanie Mefistowi:

— Dlaczego wtedy wskoczyłeś za mną z klifu, mogłeś przecież, poczekać aż umrę?

— Dlatego że nie byłoby to zgodne z naszym kontraktem — rzekł.

— Więc czekasz na moją śmierć, ale jednocześnie mnie od niej bronisz, głupie. Chcesz, abym umarła śmiercią naturalną? — powiedziałam.

— Tak — rzekł.

— Więc jednak zgadłam — odparłam, patrząc się w chmury.

Tak jak myślałam nasz kontrakt, pozwala mu zjeść moją duszę, dopiero jak umrę z przyczyn naturalnych, ale jednocześnie broni mnie bym nie umarła za wcześnie. Czuję, że jest jeszcze jakiś inny powód, dla którego nie chce bym umarła. Ciekawe by było, gdybym umarła z własnej woli nadal by mógł zjeść moją duszę, zapytałam:

— Mefisto, co by się stało, gdybym umarła z własnej woli nadal moja dusza by należała do ciebie?

Zawiesił się przez chwilę, widziałam, że nie oczekiwał ode mnie takiego pytania, ale w końcu odpowiedział:

— Nadal twoja dusza po części by należała do mnie.

— Po części? — dopytałam.

— Tak — odparł.

Jak to po części nie rozumiałam jego słów. Chciałam już o tym już nie rozmawiać, więc chciałam, zmieniłam temat, ale przypomniała mi się bardzo istotna rzecz czy Vanessa wiedziała od początku, że nie jesteśmy zwyczajni, skierowałam wzrok na Vanesse, mówiąc:

— Vanesso wiedziałaś o tym, że nie jesteśmy jakby do końca zwyczajni od początku naszego spotkania?

Dziewczynka skierowała głowę w dół, po czym odpowiedziała:

— Tak wiedziałam, mój ojciec chciał za moim pośrednictwem was namierzyć, wisiorek był miał w sobie nadajnik.

— Więc jednak się nie myliłam ten naszyjnik, miał w sobie nadajnik, dlatego prawie nas namierzyli — odparłam.

— To nie wszystko wiedziałam, kim jesteście od samego początku, widziałam cię w lochach jak on cię, a potem widziałam czarny wir i potem zniknęłaś — rzekła, nadal trzymając głowę w dół.

Więc jednak widziała mnie wcześniej, ale dlaczego nie widziała Mefistoa, możliwe, że ten wir nie pozwalał dostrzec jego. Potem podeszłam do niej, kucnęłam, by spojrzeć jej prosto w twarz i odparłam:

— Zapomnijmy o tym, co się działo wcześniej, nie czas na zażalenia. Dobrze.

Podałam jej dłoń, wtedy Vanesa uniosła głowę, z jej oczu leciały łzy, a sama się uśmiechała, po czym wkroczyła na mnie, przytulając mnie. Po paru minutach przestała płakać nadal się uśmiechała. Pomyślałam, że możemy popływać. Nie bałam się po tej sytuacji z klifem pływać. Wtedy powiedziałam do Mefistoa:

— Może nauczysz nas pływać?

— Nas? — zapytała Vanesa.

— Tak — odparłam.

Jeszcze bardziej zaczęła się uśmiechać, cieszyła się z tego. Nagle Mefisto odparł:

— Chyba nie mam wyboru.

Wszedł do kabiny, poszliśmy za nim w swojej torbie, on nosi chyba tam wszystko, nie zapomniał wziąć, stroi kąpielowych. Wtedy powiedziałam:

— Zawsze o niczym nie zapominasz. Masz wszystko niezbędne w tej torbie?

— Tak — odpowiedział z uśmiechem.

Vanessa przebrała się pierwsza ja po niej. Po przebraniu się wyszłam z kabiny. Mefisto był już w jeziorze i próbował namówić Vanessę, by weszła do wody. Zobaczyłam, że Vanessa trzyma koło do pływania, nawet koło do pływania miał przy sobie nawet to wziął. Podeszłam do nich i powiedziałam do Mefista:

— Nawet wziąłeś koło do pływania.

— Nie to akurat znalazłem na jachcie.

Chwyciłam za ramię Vanesę i rzekłam:

— Nie ma się co bać.

Dziewczynka popatrzyła na mnie i pokiwała głową na znak zgody, po tym weszła stopień i wskoczyła do wody. Później Mefisto wystawił ręce i odparł:

— Teraz twoja kolej Lara.

— Sama wejdę, nie potrzebuję twojej pomocy
— rzekłam, po czym weszłam na stopień, usiadłam i wskoczyłam do wody, tym razem, kiedy weszłam do wody, nie topiłam tym razem, jakoś umiałam utrzymać się na wodzie. Mefisto patrzyła się na mnie i powiedział:

— W końcu nauczyłaś się pływać.

— No tak nawet nie wiem kiedy.

Sama byłam zaskoczona, że potrafię w końcu pływać, może to po tej sytuacji na klifie a może wcześniej mniejsza o to, gdzie się nauczyłam. Przynajmniej Mefisto nie musiał mnie już nosić jak małe niemowlę. Woda nie była za zimna, była idealna, przynajmniej dla mnie. Zawsze odpowiadała mi zimna woda nawet taka bardzo lodowata. Pływaliśmy dobrą godzinę, nagle Vanesa zaczęła się trząść z zimna, więc Mefisto pomógł jej wejść na jacht. Powiedział jej, gdzie jest koc do przykrycia, nagle Mefisto zapytał:

— A tobie Lara nie jest zimno?

— Nie a czemu pytasz? — zadałam pytanie.

— Nie nic tak po prostu — odparł.

Siedzieliśmy tak jeszcze godzinę, ja nie czułam zimna. Woda była dla mnie odpowiednia wręcz idealna. Wtedy Mefisto zapytał:

— Na pewno nie jest ci zimno?

— Nie — odpowiedziałam.

— Niebywałe jak długo możesz przebywać w tak lodowatej wodzie — odparł.

Spojrzałam na swoje palce, skóra na palcach mi się już marszczyła, więc postanowiłam wyjść z jeziora, a Mefisto powiedział:

— Więc jednak wychodzisz.

— Tak. Skóra zaczęła mi się już marszczyć — odparłam.

— A więc dlatego? — zapytał.

— Tak — odpowiedziałam.

Wyszłam z wody, wysuszyłam się i przebrałam w suche ciuchy. Po kilku godzinach na jachcie wróciliśmy do brzegu.

Wieczorem

Minęło kilka godzin, od kont wróciliśmy z jachtu, było już późno wieczorem, Vanesa poszła spać, a ja siedziałam przy oknie naszego domku, patrząc w gwiazdy i czytając jakąś książkę kryminalistyczną, a Mefisto gdzieś wyszedł i nie wracał, tym bardziej nie chciałam iść spać, chciałam się dowiedzieć, gdzie był i co robił. Zwłaszcza że wyszedł gdzieś od razu, jak tylko dobiliśmy do brzegu, dał mi klucze do domku i powiedział, że za chwilę wraca. Jego chwila jest strasznie długa. Nie wracał jeszcze pół godziny, zdenerwowałam się i postanowiłam w nocy go poszukać. Wzięłam ze sobą nóż. Wyszłam z domku, zamykając drzwi, szukałam go, najpierw na terenie kurortu, potem poszłam w stronę jeziora, szukałam go z dobre piętnaście minut. Poddałam się i wróciłam się do kurortu, nagle ktoś złapał mnie znienacka za ramię, za mną, wyciągnęłam mój nóż, który mi tylko został z ostatniej misji, bo miecze poszły na dno. Nagle, atakując tę osobę, zobaczyłam, że to tylko Mefisto. Westchnęłam z ulgą, po czym odparłam:

— Gdzie byłeś!?

— Lepsze pytanie brzmi, co ty robisz w środku nocy? — zapytał.

— Jak to, co poszłam cię szukać — odpowiedziałam.

— Szukać mnie? — zapytał.

— Nie wracałeś długo, więc postanowiłam cię poszukać. Tak czy siak, gdzie byłeś tyle czasu? Odpowiedz! — odparłam.

— Byłem u Leo i Richarda powiedzieć im, że zostajemy tu na noc — powiedział.

— To aż tyle ci to zajęło. Lepiej mów prawdę! — odparłam.

— I jeszcze zaciągnęli mnie na jakąś imprezę w pobliżu — powiedział.

Zobaczyłam jego porwaną koszulę. Wolę nie wiedzieć co robił na tej imprezie.

— A więc tak. To by wyjaśniało twoją podartą koszule — odpowiedziałam.

Wróciliśmy do domku. Nie chciało mi się spać za bardzo, więc czytałam jeszcze książkę. Nagle zobaczyłam, że dziś jest pełna. Znowu jak wtedy, już wiedziałam, dlaczego nie mogę zasnąć. Księżyc lśnił pięknym białym światłem, był większy niż zawsze, była super pełnia. Leżałam tak, patrząc się raz na księżyc, raz czytając nudny kryminał. Znienacka, kiedy mój wzrok był na księżycu, Mefisto podszedł do mnie i powiedział:

— Czemu ty jeszcze nie śpisz?

Przestraszyłam się go, po czym odpowiedziałam:

— Nie mogę znów zasnąć.

— Rany. Co ja z tobą mam? — rzekł.

Mój wzrok był nadal w stronę okna, w którym widziałam księżyc, nagle Mefisto usiadł na rogu łóżka i odparł:

— W takim razie zostanę tu, dopóki nie zaśniesz.

W sumie było mi już obojętne czy zostanie, czy nie. Odłożyłam książkę, próbując zasnąć, ale nie przychodziło mi to z łatwością, wiedząc, że ktoś siedzi obok ciebie i czeka, aż zaśniesz. Mimo to czułam się bezpiecznie w jego obecności. Chciałam go o jeszcze coś zapytać, ale moje oczy się już same zamykały i czułam się wykończona. Czułam jakby mnie, głaskał po głowie możliwe, że po prostu mi się zdawało.

***

Przebudziłam się, kiedy było już rano, było jeszcze wcześnie, nawet nie było dziewiątej. Mimo mało przespanych godzin czułam się wypoczęta. Przeciągnęłam się przez chwilę i wstałam. Vanesa jeszcze spała. Mefista nie było w domku. Przebrałam się i wyszłam na zewnątrz, zobaczyłam nasz stary samochód BMW i Mefista, podeszłam do niego i zapytałam:

— Skąd wziąłeś nasz stary samochód?

— O Lara wstałaś. Artur nim przyjechał przynajmniej samochód, wtedy nie spłonął był dosyć daleko od domu — odparł.

— A gdzie jest Artur? — zapytałam.

— Pojechał z Leonem i Richardem — odparł.

Pokiwałam tylko głową na znak zgody. Więc Leo, Richard i Artur pojechali do Vancouver. James pewnie też tam jest. Przypomniało mi się, o co miałam wczoraj, zapytać Mefista więc zapytałam cicho, prawie że szeptem:

— Mefisto co się stanie z Vanessą?

— James sprawdził, że jej matka nadal żyje i jest na Ukrainie, więc musimy ją tam zabrać , gdzie jej miejsce — odpowiedział.

Z jednej strony byłam szczęśliwa, że Vanesa w końcu wróci do swojego prawdziwego domu, ale z drugiej będę za nią tęsknić.

Ponownie zadał pytanie:

— Kiedy zamierzamy wybrać się do Ukrainy?

— Kiedy wrócimy do Vancouver to jak najszybciej — odparł.

— Rozumiem — rzekłam cicho, jakoś nie mogłam się z tym pogodzić z tą sytuacją, chciało mi się płakać, a z drugiej byłam szczęśliwa, że wróci bezpiecznie do domu. Nieoczekiwanie Mefisto rzekł:

— Niech to na razie Lara jest w naszej tajemnicy, dobrze?

— Tak — odpowiedziałam.

***

Po śniadaniu i kiedy Vanessa się obudziła, wyruszyliśmy w drogę. Do Kanady mieliśmy około dziewięciu godzin. Siedziałam z przodu, a Mefisto kierował. Zatrzymywaliśmy na postoje i tak to nigdzie więcej całą drogę nudziło mi się. Kończyłam czytać ten nudny kryminał, cóż innego miałam robić jak nie czytanie i patrzenie się przez okno w samochodzie. Po dziewięciu godzinach nawet więcej byliśmy już w Vancouver. Stare wspomnienia wróciły, cieszyłam się, że wróciliśmy do Vancouver. Piękny ocean i góry, a także wieżowce. Skręciliśmy w uliczkę, w której mieszkaliśmy, ciekawiło mnie czy posiadłość nadal jest w gruzach.

Po dojechaniu na miejsce nie mogłam uwierzyć posiadłość stała nienaruszona.

— Jak to w ogóle możliwe? — zapytałam zaskoczona.

— Kazałem Jamesowi się tym zająć — odpowiedział, wypakowując wszystkie torby z bagażnika.

Nadal stałam bez ruchu, wpatrując się w posiadłość. Ocknęłam się, w końcu dla niego, nie było rzeczy niemożliwych nawet odbudowanie budynku. James, Leo, Artur byli już na miejscu. Mefisto rozpakował rzeczy w tempie ekspresowym.

Zebraliśmy się wszyscy w salonie, by przedyskutować, to co mamy i to, co wiemy. Według Jamesa i Artura w Waszyngtonie zdołali się dowiedzieć tylko tego, że jakoś zmusili prezydenta, by zamknął granice w całym kraju i wieść rozniosła się także po całym świecie. Na dodatek prowadzili dużo badań w celu zmodyfikowania DNA człowieka. Dużo osób umarło i cierpiało przez ich organizację. Mefista powiedział wszystko, o czym oni się dowiedzieli reszcie, która nie była wtajemniczona, każdy dodał coś od siebie, ale nikt nie wspomniał o broni, która prawie ich zabija, wtedy powiedziałam:

— A co z tymi brońmi?

— Nie mamy żadnych informacji o tych broniach, może gdyby Richard nie zabił go tak szybko. Może byśmy się czegoś dowiedzieć. Możliwe, że to nie była tylko robota ludzi — odpowiedział James.

— A więc kto mógł im pomagać? — zadałam pytanie.

— Tego nie wiem — odpowiedział James.

Ta broń, kiedy ją trzymałam, nie różniła się zbytnio od tych prawdziwych broni palnych, gdybym tylko miała jeszcze tę broń możliwe, że można by było złapać jakiś trop, ale z tego, co powiedzieli James i Artur zniszczyli wszystkie bronie i światków. Nagle Mefisto rzekł:

— Tyle informacji nam wystarczy, muszę wysłać raport do zaświatów, dlatego was przepraszam.

Po czym wyszedł z pomieszczenia. Dlaczego w ogóle demony zajmują się takimi sprawami? Co z tego mają? Wiedziałam, że nie dostane odpowiedzi od Mefista, więc nawet nie próbowałam go dopytywać. Nie miałam co dłużej siedzieć w salonie, miałam swoje sprawy do zrobienia, jak zaległe zadania. Chciałam wyjść z salonu gdy, nagle poczułam, jak ktoś próbuje mnie uderzyć pięścią, wyjęłam nóż i się obroniłam. Zobaczyłam, że był to Artur. Nadal trzymałam nóż skierowany na niego, obronił się dłonią. Z dłoni zaczęła lecieć krew. Po chwili zapytałam:

— Co planowałeś zrobić?

— Chciałem tylko sprawdzić, twoją silę — odpowiedział Artur, po czym wziął rękę z noża i poszedł usiąść na kanapie, a ja wyszłam. Nie wiem, o co mu chodziło z tą siłą, prawdopodobnie dowiedział się o tym, co się stało w laboratorium w Los Angeles. Poszłam w stronę biblioteki, w której siedziała Vanessa, czekała pewnie na mnie. Podeszłam do niej i usiadłam, obok niej biorąc mój zeszyt i otwierając go, mówiąc:

— Przepraszam, że musiałaś tu sama siedzieć, ale mieliśmy sprawę do obgadania.

— Rozumiem — odparła, po czym spojrzała na moje notatki, mówiąc:

— Pięknie piszesz, na dodatek robisz strasznie przejrzyste notatki.

— Dziękuje — powiedziałam.

Zawsze moje notatki tak wyglądały, uczyłam się zawsze z tego, co sama napisałam, wtedy szybciej zapamiętywałam różne rzeczy, a poza tym nie miałam się po co spieszyć, więc miałam czas na robienie ładnych notatek. Po kilku godzinach skończyłam zaległe zadania i zrobiłam kilka na przód. Vanessa skończyła kilka godzin wcześniej, więc poszła do swojego tymczasowego pokoju, biorąc jakąś książkę z biblioteki. Po skończeniu wszystkich zadań było już późno południem, ułożyłam książki tam, gdzie były, zobaczyłam, że drzwi od biblioteki się otwierają, w wejściu stał Mefisto, potem rzekł:

— Idziemy w góry.

— Teraz nie miałeś przypadkiem wysłać raportu czy tam czegoś? — zapytałam, podchodząc do niego.

— Już to zrobiłem — odparł z lekkim uśmiechem.

Szybki jest, zdołał, napisać raport z całej misji.

— Skoro tak to nich będzie — odparłam.

Wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy około dwudziestu minut, aż się zatrzymaliśmy na parkingu obok kolejki liniowej.

Mefisto zamknął samochód i poszliśmy do kasy. Mefisto kupił bilety, kolejka ciągnęła się aż na szczyt góry. Z tego, co wyczytałam po napisach, po angielsku sama góra miała wysokość 1200 metrów. Pół godziny musieliśmy poczekać na nasz przejazd, więc poszliśmy pospacerować trochę po okolicy. Chodziliśmy po szlakach, ale nie za długo, ponieważ musieliśmy wracać, bo za pięć minut mieliśmy przejazd kolejką. Szliśmy pośpiesznym krokiem, ale zdążyliśmy w porę przyjść, wsiedliśmy do kolejki. Widoki z góry były niesamowite, stąd widać było całe Vancouver i jeszcze ocean.

Jechaliśmy ponad pół godziny kolejką na górę. Kiedy byliśmy na szczycie. Chodziliśmy różnymi ścieżkami i szlakami, na których czasem spotkaliśmy jakieś zwierzęta. Widoki były wspaniałe zwłaszcza widok na ocean i Vancouver. Na szczycie było bardzo dużo zwierząt i roślin pod ochroną. Poszliśmy jeszcze do Zoo, w którym było dużo zwierząt pod ochroną, najwięcej było niedźwiedzi i sów. Zwiedzaliśmy jeszcze trochę atrakcji, potem robiło się już ciemno, więc wróciliśmy kolejką do domu. Widok był jeszcze piękniejszy poprzez zapalone światła w mieście. Po godzinie byliśmy już w posiadłości, było późno wieczorem, chwilę poczytałam i zasnęłam.

Ocknęłam się wcześnie rano, było około siódmej. Ubrałam się i wyszłam z pokoju, postanowiłam zrobić zadania skoro i tak nie będę miała co robić. W posiadłości była martwa cisza, nikt nie przechodził korytarzem. Na dodatek było strasznie zimno, nie dziwię się, w końcu zbliżała się jesień. Akurat wszystkie zadania zdążyłam zrobić przed godziną dziewiątą, później kierowałam się do swojego pokoju, zobaczyłam, że szedł przede mną Mefisto, dlatego przyspieszyłam kroku i zagadałam do niego:

— Mefisto gdzie idziesz?

— Właśnie szedłem cię obudzić, ale widzę, że się już obudziłaś — odparł.

— Tak — rzekłam.

— Dzisiaj wyjeżdżamy na Ukrainę — powiedział.

— Więc... — powiedziałam, nie dokańczając, byłam znowu smutna, a z drugiej szczęśliwa, że w końcu będzie mogła spokojnie żyć.

— Coś cię trapi Lara? — zapytał.

— Nie nic — opowiedziałam.

Czy ja naprawdę daje aż tak po sobie poznać, że coś mnie trapi? Mniejsza o to, zadałam pytanie Mefistowi:

— O której mamy lot?

— O 16.00 — odpowiedział.

Pokiwałam tylko głową i poszłam w kierunku jadalni na śniadanie.

Po południu

Nasze rzeczy były już spakowane w samochód. Byliśmy gotowi do podróży. James, Leo, Artur, Lelouch i Richard wrócili do swoich posiadłości, dlatego było tak pusto rano. Na lotnisku odbyliśmy długą i męczącą odprawę. Nasz lot lekko się opóźniał, nie wiem, czy Vanessa wiedziała, dokąd lecimy, czy nie wolałam się nie pytać, widać było po niej, że jeszcze nie wie. Nasz lot miał mieć aż trzy przesiadki do Montrealu, Paryżu i Wiedniu, a potem już do Lwowa na Ukrainie.

Lecieliśmy klasą ekonomiczną tym razem. W pierwszym samolocie lecieliśmy pięć godzin. W następnym całą drogę przespałam, a lecieliśmy około sześciu godzin. Z Paryża do Wiednia lecieliśmy dwie godziny, natomiast z Wiednia do Lwowa lecieliśmy godzinę. Kiedy wylądowaliśmy we Lwowie. Vanessa pojęła się, gdzie się znajdujemy. Cieszyła się całą drogę do wyjścia. Mefisto wypożyczył samochód z lotniska, po czym kierowaliśmy się w stronę hotelu. Byłam zmęczona, ale Vanessa cieszyła się na każdym kroku, wiedziałam, że nie będzie mogła zasnąć dziś w nocy. Więc odparłam do Mefista:

— Zmień trasę na Krakowiec.

— Przecież jesteście zmęczone, bywałoby trochę odpocząć — odparł.

— Rób to, co mówię — rzekłam, obracając się w stronę okna.

— Dobrze skoro tak chcesz — powiedział, po czym zmienił współrzędne mapy na Krakowiec.

Do Krakowca było siedemdziesiąt kilometrów, Vanessa przez całą drogę była szczęśliwa, cieszyło mnie to. Robiło powoli się już późno, jechaliśmy niecałą godzinę. Kiedy byliśmy w Krakowcu, Vanessa powiedziała:

— Zatrzymajcie się tu.

Mefisto zatrzymał się na poboczu, po czym Vanessa wysiadła szybko z samochodu, ja wyszłam szybko z nią. Mefisto też wyszedł, zamknął samochód i poszedł za nami. Vanessa szła naprzód, najwidoczniej znała drogę do domu. Nawet nie zauważyłam, kiedy Mefisto zdążył wziąć jej rzeczy z bagażnika. Nagle zatrzymaliśmy się przy małym domku z dużym ogrodem. Ogród był pełen kwiatów i różnych roślin.Vanessa podeszła do drzwi staliśmy, chwilę się zawahała i zapukała do drzwi. Drzwi otworzyła kobieta, która była średniego wzrostu miała na sobie czarną sukienkę. Kobieta miała czarne kręcone włosy i oczy koloru zielonego. Nagle Vanessa zaczęła płakać i przytuliła się do nieznajomej, mówiąc:

— Mamo wróciłam.

— Vanessa to naprawdę ty — powiedziała kobieta, przytulając mocno Vanessę, potem powiedziała:

— Myślałam, że już nigdy się nie odnajdziesz.

Jednak Mefisto miał rację do tego, że jej matka nadal żyje i mieszka na Ukrainie. Byłam szczęśliwa, że ma kogoś, kto ją kocha ponad wszystko. Nagle kobieta powiedziała do nas:

— Dziękuję wam za odnalezienie mojej córki.

— Nie naprawdę nie ma za co dziękować — odparłam.

— Może wejdziecie do środka? — zapytała kobieta.

— Nie naprawdę... — nie zdążyłam powiedzieć, kiedy Mefisto mi przerwał i rzekł:

— Z chęcią.

Co on sobie uważa?

Może chciał, abym się pożegnała z nią i spędziła z nią czas. Cieszyłam się, że możemy jeszcze trochę zostać, Vanessa też się ucieszyła. Po tym Vanessa chwyciła mnie za rękę i powiedziała:

— Choć Lara.

Pociągnęła mnie za sobą. Mefisto został z matką Vanessy. Dom był może i mały, ale strasznie przestronny. Przed wejściem na klatkę schodową był salon, w którym siedziały dwie kobiety, prawdopodobnie były w tym samym wieku około dziewiętnastu lat. Jedna miała jasno-czarne włosy a druga ciemne. Vanessa zobaczyła je i podbiegła do nich rzucając się im w ramiona, mówiąc:

— Irina, Kalina!!

— Vanessa! — odpowiedziały z radością, po czym zapytały:

— Gdzie byłaś ten cały czas, wszyscy się o ciebie martwili?

— Długa historia — odparła Vanessa z uśmiechem.

Po tym pobiegła w moją stronę i powiedziała:

— To jest Irina i Kalina są moimi siostrami.

— Miło mi was poznać jestem Lara — odparłam do nich, po czym Vanessa znów chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na klatkę schodową, widziałam, że Mefisto dopiero wszedł.

Vanessa zaprowadziła mnie do swojego pokoju, pokazywała mi różne rzeczy po swoje rysunki i zabawki po notatki, jakie robiła, zanim jej ojciec jej nie zabrał do USA. Z tego, co mówiła nam wcześniej, Vanessa jej ojciec przyjechał po kilku latach nieobecności i zabrał ją bez wiedzy jej matki do Stanów Zjednoczonych, gdzie prowadzano na niej badania i tym podobne. Rysowaliśmy, bawiliśmy się jej zabawkami, a także opowiadaliśmy sobie historie. Po godzinie Vanessa zrobiła się zmęczona, więc położyłam ją spać, zeszłam na dół. Poszłam do pokoju, w którym były wcześniej siostry Vanessy nie myliłam się, że tam byli. Matka Vanessy zapytała:

— Co z Vanessą?

— Zasnęła.

Byłam w nieładzie po włosy, który leciały mi w każdą stronę to ubrudzone ubranie od farb. Mefisto siedział obok sióstr Vanessy, które cały czas próbowały z nim flirtować, były trochę pijane, widząc butelki leżące na podłodze. Mefisto zobaczył, że jestem cała w nieładzie, podszedł do mnie, chwycił mnie za podbródek i rzekł:

— Masz tu coś, poczekaj, wytrę to.

Wyciągnął z kieszeni chusteczkę, po czym wytarł pozostałości po farbie, powiedział:

— Już.

— Wiesz, że sama mogłam to wytrzeć — odparłam.

Nic nie odpowiedział, tylko się lekko uśmiechnął, to było dziwne, kiedy się do mnie zbliżył moje serce, zaczęło szybciej bić, nie wiem, dlaczego czyżbym coś do niego czuła? Nie to niemożliwe.

Ułożyłam swoje włosy, które miałam całkowicie rozczochrane. Moje ubranie nadal było brudne, ale trudno się mówi. Po godzinie byłam już zmęczona, matka Vanessy zaczęła rozmawiać z Mefistem, siedziałam obok niego. Powoli zamykały mi się oczy.

— Lara — usłyszałam głos Mefista, po chwili się ocknęłam, otarłam oczy, zobaczyłam, że moja głowa jest na jego ramieniu, od razu wzięłam głowę z jego ramienia i rzekłam:

— Przepraszam!

— Nic się przecież nie stało — odparł.

Musiałam zasnąć ze zmęczenia. Znowu moja głowa poleciała na jego ramię.

Nagle zapytał:

— Jesteś zmęczona?

— Trochę — odparłam.

— Musimy się już zbierać — rzekł, po czym wstał, ja też wstałam matka Vanessy i jej siostry nie zatrzymywały nas dłużej.

Powiedziałam jeszcze przed wyjściem, by pozdrowiły za mnie Vanesse. Wyszliśmy, było już ciemno, a światła uliczne zgasły, niewiele widziałam, poczułam, kiedy Mefisto złapał mnie za nadgarstek. Szliśmy w całkowitej ciemności, nic nie widziałam, a Mefisto szedł, jak gdyby nigdy nic jak by był dzień, najwidoczniej demony widziały w ciemności. Nagle zauważyłam, jak światła w samochodzie się zapaliły na chwilę, najwidoczniej Mefisto otworzył samochód, nie myliłam się, po chwili usłyszałam, jak otworzył drzwi od strony pasażera i zapalił światło w środku samochodu. Mefisto powiedziałbym, wsiadła do samochodu. Wsiadłam do samochodu i zamknęłam drzwi. Oparłam swój łokieć o łokietnik, chwilę patrzyłam się przez okno, za oknem było widać tylko ciemność. Jechaliśmy około piętnastu minut, aż w końcu zapadłam w głęboki sen.

***

Zbudziłam się w wielkim pokoju, który był cały w kolorach złotym, brązowym i białym. Była godzina 9.00 rano. Przeciągnęłam się znienacka, przyszedł Mefisto i rzekł:

— Obudziłaś się już.

— Czemu mnie nie obudziłeś, tylko postanowiłeś tu przynieść? — zapytałam.

— Budziłem cię, ale najwidoczniej twardo spałaś — odpowiedział.

— Aha — odparłam.

Spałam aż tak twardo, że nawet nie słyszałam, jak Mefisto mnie próbował obudzić, najwidoczniej byłam bardzo zmęczona. Wstałam i poszłam się przebrać. Dziś miałam na sobie komplet luźną bluzę i spodnie w kolorze beżowym. Kiedy się przebrałam, Mefisto zapytał:

— Może po śniadaniu pójdziemy zwiedzić trochę miasto? Skoro i tak lot do Vancouver mamy jutro.

— Możemy — odpowiedziałam.

Po śniadaniu poszliśmy na miasto trochę pozwiedzać. Poszliśmy najpierw na rynek we Lwowie. Przeszliśmy cały rynek. Pogoda nam nie dopisywała, było pochmurnie i zimno. Potem poszliśmy na Wysoki Zamek we Lwowie, widok z góry był olśniewający. Następnie byliśmy w Muzeum szkła.

Wszystkie figurki i rzeczy były zrobione ze szkła, co było zadziwiające. Kiedy wracaliśmy do pokoju hotelowego, rozpadało się, mimo iż nie padało zbyt mocno to, Mefisto zdjął swoją bluzę i zarzucił na mnie. Jak zawsze musi się o mnie martwić. Nawet gdyby kropiło to i tak by zdjął bluzę i zarzucił na mnie. Pośpiesznym krokiem wróciliśmy do hotelu. W hotelu wysuszyłam się i przebrałam się w inne ubrania. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Niespodziewanie ktoś zadzwonił do Mefista.

Mefisto odebrał i powiedział:

— Zrozumiałem, jutro wyruszymy tam zamiast do Kanady.

Po czym się rozłączył, zadałam pytanie Mefistowi:

— Co się dzieje?

— Mamy nową misję — odpowiedział.

— Gdzie? — dopytałam z ciekawości.

— W Watykanie — odparł.

— W Watykanie? — zapytałam.

— Tak — rzekł.

— Dlaczego my musimy akurat wziąć tę misję? — zadałam pytanie Mefistowi.

— Ponieważ byliśmy najbliżej — odpowiedział.

— Rozumiem — rzekłam.

Jeśli tym razem Watykan coś ukrywa, to nie jest dla nas dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro