Rozdział 25
Zapomnieć
***
Był już wieczór, leżałam w łóżku. Mefisto nie odstępował mnie na krok, kiedy czegoś potrzebowałam Mefisto, od razu mi to przynosił.
Wydawało mi się, że Mefisto po tej sytuacji zrobił się nadopiekuńczy.
Miałam ochotę wziąć odświeżającą kąpiel. Podniosłam się wolno do pozycji siedzącej. Mefisto podszedł do mnie i złapał mnie jedną ręką za plecy, po czym zapytał:
— Gdzie wstajesz Lara?
— Chcę wziąć kąpiel — odparłam.
Mefisto westchnął, po czym wziął mnie na rękę i powiedział, idąc w stronę łazienki:
— Dobrze w takim razie przygotuję kąpiel.
— Nie musisz mnie nieść, umiem przecież chodzić — stwierdziłam.
— Raczej z tymi ranami na nogach nie dałabyś rady iść — oznajmił Mefisto.
Mefisto otworzył drzwi od łazienki, następnie postawił mnie na blacie. Później zaczął przygotowywać kąpiel.
Po chwili Mefisto rzekł, spoglądając na mnie:
— Kąpiel gotowa Lara. Może wykąpiemy się razem jak dawniej.
Jak... dawniej?! Czy on próbuje mi powiedzieć, że my kiedyś kąpaliśmy się razem? On widział mnie nago. Całą!? To takie żenujące i krępujące.
Zakryłam twarz, by Mefisto nie widział, jak zaczynam się rumienić.
Coś mi się z tego przypomina, ale to tylko małe urywki moich wspomnieć.
— Nie! — oznajmiłam, ukrywając rumieniec.
— Oj, choć poza tym sama sobie nie poradzisz.
Poza tym nie mogę chodzić, bo nadal ciążą mi te rany na nogach zadane przez Samiela. Zgodziłam się na to.
Zdjęłam swoją bluzkę, po czym Mefisto pomógł mi rozwiązać bandaż. Moje serce łomotało przy nim, jak szalone jakby zaraz miało wyskoczyć.
Teraz żałuję, że się w ogóle zgodziłam na wspólną kąpiel – pomyślałam.
Weszliśmy do wanny, moje rany szczypały mnie, ale nie tak bardzo więc dało się jakoś wytrzymać ten nieprzyjemny ból. Oddaliłam się od niego na trochę bezpieczną odległość. Na szczęście było na tyle piany, że nie było widać za bardzo mojej nagości. Czułam się dziwnie, siedząc z nim w wanie.
Nagle Mefisto odparł trochę zażenowany moim zachowaniem:
— Choć bliżej. Przecież cię nie ugryzę.
— A co jeśli ugryziesz? Jesteś demonem — stwierdziłam trochę dla żartu.
Mefisto przybliżył się do mnie, po czym oznajmił:
— Może sobie nie przypominasz, ale znaleźliśmy się już w podobnej sytuacji. Powiedziałaś mi, że mnie kochasz, a potem pocałowałaś.
— Nigdy bym takiego czegoś nie zrobiła to bardziej podobne zachowanie do ciebie niż do mnie — odparłam lekko skrępowana.
Przybliżył się za blisko, w dodatku jego tors jest taki umięśniony, nie mogłam się na niego napatrzeć.
Co ja w ogóle robię?! On jest zbyt uwodzicielski.
Mefisto złapał mnie delikatnie za podbródek i rzekł:
— Racja to bardziej pasuje do mnie niż do ciebie.
Niespodziewanie Mefisto wpił się w moje usta szybko i namiętnie. Odwzajemniłam jego słodki pocałunek.
Po chwili oderwaliśmy swoje usta, a Mefisto rzekł z uśmieszkiem:
— Widzę, że dziś malowałaś usta. Podoba mi się ten smak.
Po kąpieli Mefisto zniósł mnie do łóżka, po czym oznajmił:
— Muszę zrobić jeszcze opatrunek Lara, zanim pójdziesz spać.
Kiwnęłam głową na znak zgody.
Mefisto założył mi opatrunek. Po chwili Mefisto nachylił się nade mną i niespodziewanie pocałował.
— Mefisto... — próbowałam coś powiedzieć, ale Mefisto wpił się w moje usta bardziej.
Co on tak nagle?
— Dobranoc Lara — odparł, lekko się uśmiechając i odrywając nasze usta od siebie.
Jego słowa były takie ciepło powiedziane.
Położyłam się wygodnie na łóżku. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam, bo nurtowało mnie dużo pytań. Między innymi co robią teraz Seth, Ben i John i czy wiedzą, że jestem ranna? Kim była ta osoba, którą widziałam tuż, po tym, jak zostałam zraniona? Czemu naszyjnik znikł?
Obróciłam się na drugi bok, zobaczyłam, że Mefisto siedzi na fotelu i coś czyta. Kiedy jest taki skupiony, wygląda słodko. Nagle Mefisto spostrzegł, że się na niego patrzę i zapytał:
— Nie możesz spać Lara?
Obróciłam od niego wzrok i oznajmiłam:
— Nie po prostu zastanawiam się co z zespołem?
— Powiedziałem im że miałaś wypadek. Chcesz, aby przyszli Lara? — stwierdził.
Jest zazdrosny? Czy może jeszcze zły na te pocałunek z Johnem?
— Może a co jesteś zazdrosny? — dopytałam, przykrywając się kocem.
— Nie. Po prostu tak pytam, oni też chcieli cię zobaczyć — powiedział, po czym odłożył książkę i chciał wyjść.
Nie chcę, aby wychodził. Niech tu zostanie w jego obecności, czuję się bezpieczniejsza.
— Nie odchodź Mefisto. Zostań tutaj — odparłam, kiedy miał wychodzić.
— Przecież cały czas tu będę, nigdzie nie idę Lara — oznajmił.
Mefisto podszedł do mnie, usiadł na brzegu łóżka i dotknął mojej dłoni.
***
Obudziłam się znienacka, zobaczyłam, że Mefisto leży obok mnie i wygląda na lekko przejętego. Moje serce było jak szalone. Coś sobie uświadomiłam. A co jeśli Samiel i tamten mężczyzna to jedna i ta sama osoba?! Od samego początku mnie śledził i wiedział, gdzie jestem.
— Od samego początku nas śledził — oznajmiłam.
— Kto Lara? — dopytał lekko zaskoczony.
— Samiel. Skąd miał ten bicz? Musiał tam najwidoczniej być — odparłam.
— A więc stąd te rany na twoich nogach — stwierdził, po czym dodał:
— Nie musisz się go już obawiać Lara, zabiłem go.
Zabił go? W jaki sposób?
— Jak to zrobiłeś?! — zapytałam.
— To jest nieważne Lara — oznajmił Mefisto.
— Skoro tak — rzekłam, kładąc się wygodnie na łóżko.
Ponownie próbowałam zasnąć, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi.
— Wejść — powiedział Mefisto.
Po chwili drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Alexander. Po czym rzekł:
— Ktoś do ciebie Lara przyszedł. Goście czekają w holu.
— Kto taki przyszedł? — zapytałam, wstając z łóżka i przecierając oczy.
— Trójka jakichś mężczyzn — odparł Alexander.
Czyżby John, Seth i Ben przyszli mnie odwiedzić? Tak w ogóle co z naszymi trasami i koncertami?
Powoli podniosłam się z łóżka, ale poczułam ból i prawie upadłam. Mefisto zdążył mnie złapać, po czym rzekł:
— Lepiej będzie, jak cię tam zaniosę.
— Nie sama dam sobie radę — rzekłam.
Nagle Mefisto zaczął mnie nieść i wyszedł z pokoju. Mefisto zaczął się kierować w stronę holu.
Nawet nie zdążyłam się przebrać! - pomyślałam.
Po kilku minutach byliśmy w holu, gdzie czekali na nas Seth, Ben i John. Cieszyłam się, że ich widzę.
— Lara jak dobrze cię widzieć. Jak to się stało? — odparł John.
— Długa historia — odparłam, lekko się uśmiechając.
Razem z resztą poszliśmy do pokoju gościnnego. Usiedliśmy, kiedy nagle John oznajmił:
— Mamy propozycje nie do odrzucenia od Adriana.
— A jaką to? — zapytałam.
— W Polsce odbywa się festiwal różnych zespołów, więc mamy szanse się i tam wykazać — odparł John.
W Polsce? Czy ja dobrze rozumiem?
Po chwili John dodał:
— Festiwal odbywa się za dwa tygodnie, więc mamy jeszcze czas poza tym Adrian odwołał nam wszystkie dotychczasowe koncerty.
Odwołał? Czyżby była to moja wina? Nie mam pewności czy moje rany zagoją się na tyle, abym mogła już a dwa tygodnie zagrać na scenie.
— Martwiliśmy się o ciebie Lara — rzekł Seth, po czym zapytał:
— Jak się w ogóle czujesz?
Martwili się o mnie?
— Dobrze, ale nie musieliście się o mnie martwić — stwierdziłam, lekko się uśmiechając.
— Tak się cieszymy, że nic ci poważnego nie jest — oznajmił Seth.
Miło mi było to słyszeć.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Dowiedziałam się, że po tym, jak zniknęłam Seth, Ben i John zaczęli na własną rękę mnie szukać. Naprawdę aż tak im na mnie zależało?
Nie powiedziałam im nic, co się stało z Samielem, powiedziałam, że zostałam porwana, a potem odurzona i znalazł mnie Mefisto.
John pokazał mi, że nasza ostatnia piosenka znalazła się w top 3 najlepsze piosenki. Cieszyłam się z tego, przynajmniej nasza praca nie poszła na marne.
Po dłuższej pogawędce John, Seth i Ben wrócili do mieszkania, które razem wynajmują. My z Mefistem musieliśmy jeszcze zostać u Alexandra z racji, że Harry monitorować mój stan zdrowia a do Alexandra miał bliżej niż tam.
Mefisto zrobił mi herbatę z cytryną, po czym powoli wracaliśmy do pokoju, kiedy nagle usłyszeliśmy znajomy głos. Była to Kelly wraz z Aurorą.
— Aurora coś dla ciebie narysowała — odparła Kelly, po czym uśmiechnęła się do Aurory.
Aurora podeszła do nas i dała mi kartkę z rysunkiem. Rysunek był pięknie narysowany na rysunku były kwiat, chyba fiołki. Na kartce widniało moje, jak i Mefista imię. Co było słodkie.
— Dziękuje, to jest piękne, ale naprawdę nie musiałaś Aurora — odparłam.
Dwa dni później pojechaliśmy do reszty, która wynajęła mieszkanie na obrzeżach San Francisco. Moje rany na nogach nie zagoiły się dobrze, ale mogłam już chodzić sama. Nadal musiałam odpoczywać, niekiedy John mówił, czy czegoś nie potrzebuje. Mefisto nadal zmieniał i robił mi opatrunki. Czułam się lepiej niż wcześniej. Razem z Johnem, Benem i Sethem tworzyliśmy nowe melodie z racji, że mieliśmy dwa tygodnie wolnego. Nie była to dla nas jakaś ciężka praca a hobby. Akurat stwarzanie melodii nie sprawiało nam trudności, jedyne było stworzenie do tego jakiegoś sensownego tekstu.
Po naszej próbie poszliśmy pospacerować trochę na plaży. Czas na plaży spędziliśmy miło, ochlapując się jak dzieci wodą. Na plaży byliśmy tam prawie do zmierzchu. Po powrocie do mieszkania wzięłam szybką kąpiel. Po wyjściu z łazienki na korytarzu zobaczyłam Mefistoa, wyglądał, jakby był przejęty i zamyślony. Podeszłam do niego i zapytałam, łapiąc go lekko za materiał koszuli:
— Coś nie tak Mefisto?
Mefisto popatrzył na mnie i odparł, łapiąc mnie lekko za rękę:
— Nie nic takiego Lara. Choć zmienię ci opatrunek.
Z Mefistem poszliśmy do naszego pokoju, usiadłam na łóżku, po czym rozpięłam bluzkę. Mefisto podszedł do mnie, potem zdjął stary opatrunek, chwilę popatrzył na ranę i stwierdził:
— Dość szybko się goi.
Wyglądał na zaniepokojonego tym stanem.
— A to źle? — zapytałam.
— Nie — odparł, zakładając nowy opatrunek.
Coś dziwnego ostatnio dzieje się z Mefistem. Zauważyłam, że ostatnio jest bardziej zapracowany niż wcześniej. Martwię się trochę o niego.
Po tym, jak Mefisto zmienił opatrunek, położyłam się na łóżku. Próbowałam zasnąć, kiedy nagle Mefisto przytulił mnie i zapytał:
— Co się stało Lara, wyglądasz na zmartwioną?
— Nie....znaczy tak....co się z tobą ostatnio dzieje? Chodzisz jakiś zmartwiony i zamyślony — oznajmiłam.
— Martwię się o ciebie Lara — rzekł Mefisto.
— Przecież nic mi nie jest, dopóki jesteś przy mnie — stwierdziłam, mając głowę w poduszce.
Mefisto przytulił mnie bardziej i oznajmił:
— Miło mi to słyszeć Lara.
Nagle poczułam, że zabolało mnie ramię i poczułam, nieprzyjemne szczypniecie. Momentalnie wzdrygnęłam. Mefisto to zauważył i zapytał:
— Wszystko dobrze Lara?
— Tak...tylko lekko mnie boli ramię — stwierdziłam.
Podwinęłam lekko rękaw, by zobaczyć, co jest źródłem tego nieprzyjemnego bólu. Zobaczyłam ranę chyba po igle. Pierwszy raz ją widziałam, wcześniej jakoś nie zwracałam na to uwagi.
— Po czym to mam? — zapytałam.
— Po transfuzji, a co boli cię to bardzo Lara? — zapytał, gładząc lekko ranę.
— Nie aż tak bardzo — odparłam, po czym zapytałam:
— Skąd tak w ogóle mieliście krew? — zapytałam z zaciekawieniem.
— Nie było zbytnio czasu, abym poszedł do szpitala, więc oddałem swoją — rzekł Mefisto.
Czy czasami moja siła nie powinna wzrosnąć jak wtedy?
— Swoją? Czasem ja nie...
Mefisto nie dał mi dokończyć i odpowiedział:
— Nie Lara.
Jak to?
Dwa tygodnie później
Spakowaliśmy nasze wszystkie rzeczy. Wczesnym rankiem pojechaliśmy na lotnisko. Czułam się z dnia na dzień coraz lepiej. Odbyliśmy jak zawsze długą odprawę, zanim nie wsiedliśmy na pokład samolotu. Mefisto od wtedy akcji z Samielem cały czas ma mnie na oku, mam wrażenie jakby bardziej niż wcześniej. Nie dopuszcza mnie nawet do ostrych przedmiotów takich jak nóż. Czuję się przez niego jak mała zagubiona dziewczynka.
W godzinach popołudniowych w końcu weszliśmy na pokład. Usiadłam na środkowym miejscu obok Johna, który usiadł przy oknie. Mefisto usiadł z nami, a reszta usiadła z tyłu.
John wyglądał na niego przerażonego i cały czas starał się czymś zająć swój czas. Patrzył się na wszystko nerwowo. Złapałam go za rękę i zapytałam:
— Wszystko dobrze wyglądasz na przerażonego?
— Boję się piekielnie latać samolotami Lara — odparł John.
Tego to o nim nie wiedziałam i się nie spodziewałam.
— Spokojnie nie ma się co bać — rzekłam z lekkim uśmiechem.
— A co jeśli się rozbijemy? — zapytał nerwowo.
— Nie rozbijemy się, prawdopodobieństwo jest znikome, przecież wiesz — oznajmiłam.
— Ale nadal jakieś jest — rzekł.
Do niego chyba to nie dotrze.
Westchnęłam i wzięłam rękę. Nic na to nie poradzę. Musi sam przełamać swój lęk.
Nagle John złapał mnie za rękę i nie chciał jej puścić.
Czyżby aż tak się bał?
Wzbiliśmy się w powietrze. John nadal trzymał mnie za rękę. Nie mogłam uwierzyć, że boi się latać zwykłym samolotem. Nie spodziewałam się tego po nim.
Zamierza tak całą podróż mnie trzymać? – pomyślałam – Trochę to żałosne, ale w sumie jak to mu pomaga zapomnieć o lęku.
Głupie odprawy jestem zmęczona przez to. Ile można było nas tam trzymać?
Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.
Kiedy nagle John szturchnął mnie gwałtownie i rzekł:
— Lara!
— Co takiego? Spadamy czy jak że tak krzyczysz — odparłam.
— Jak możesz spać, skoro możemy się zaraz robić — rzekł John.
— Rozbijemy się, to rozbijemy, trudno się mówi. Poza tym jestem zmęczona, daj mi spać, czeka nas kilkanaście godzin w tej maszynie — powiedziałam.
— Kilkanaście?! — zapytał zaskoczony i przestraszony.
— Tak... Oj idź spać, to szybkiej ci zleci — stwierdziłam, układając wygodnie głowę na fotelu i próbując zamknąć.
— Kiedy nie mogę, wiedząc, że jestem w samolocie kilkanaście metrów nad ziemną — odparł John.
On chyba nie przestanie histeryzować.
— Mefisto przynieś coś na uspokojenie albo na sen, bo zaraz John wpadnie w jeszcze gorszą paranoję — rzekłam, układając głowę na jego ramieniu.
— Ale ja nie wpadam w paranoję Lara. Mam rację ? — zapytał dociekliwie.
— Wpadasz, wpadasz i to bardzo — rzekłam.
Mefisto po chwili powiedział:
— Zgadzam się z Larą. Lepiej dam ci coś na uspokojenie.
Mefisto wyciągnął z naszej torby podręcznej tabletki uspokajające, następnie podał je Johnowi. John wziął jedną tabletkę, po czym usiadł, próbując się uspokoić.
Reszta zespołu siedziała za nami.
Zastanawiało mnie czy John przy każdym locie aż tak panikuje?
Obróciłam się do tyłu, po czym zapytałam Bena i Setha szepcząc:
— On przy każdym locie tak panikuje?
— Zwykle tak, ale niekiedy i nie — odparł Seth.
— Rozumiem — rzekłam.
Już miałam się odwrócić, kiedy Ben zapytał:
— Tak w ogóle Lara cieszysz się, że wracasz do Polski?
— Nie za bardzo. Nigdy jakoś nie czułam się tam zbyt bezpiecznie, im szybciej się uwiniemy tym dla mnie lepiej — oznajmiłam.
Dziwnie jest tam wracać – pomyślałam.
Po kilku godzinach wylądowaliśmy i przesiedliśmy się do drugiego samolotu, który leciał już w stronę Polski. Mefisto włożył nasz bagaż podręczny do schowka. Usiadłam wygonie w fotelu i próbowałam jakoś zasnąć. Czekało nas jeszcze długa podróż ponadto w nocy.
Obudziłam się i zobaczyłam, że światła w samolocie zostały zgaszone. Ekran przede mną nadal świecił i pokazywał mapę świata a wraz z nią trasę. Byliśmy nad Oceanem Atlantyckim tuż przy Hiszpanii. Dostrzegłam, że John zasnął. Na całe szczęście. Spał zupełnie jak niewinne dziecko.
Spojrzałam na Mefista, widziałam, że coś czyta chyba znów jakieś papiery z firmy. Od kiedy ma swoją firmę, znaczy się naszą firmę, to wygląda, jakby był wiecznie zajęty. Nie pamiętam, kiedy ostatnio poszliśmy gdzieś sami razem. Jakby mi teraz na tym zależało?!
W sumie lepiej było rozwiązywać tę misję, było o wiele ciekawiej. Choć gra w zespole też jest na swój sposób ciekawa, to brakuje mi choć trochę szermierki, czy walki sztyletem bądź strzelania.
Poza tym nie powinien czytać po ciemku.
Wzięłam głowę z ramienia Mefista i stwierdziłam:
— Mefisto nie powinieneś czytać przy zgaszonym świetle.
— Jestem demonem, widzę lepiej niż ludzie, więc w czym problem — powiedział Mefisto.
W sumie ma rację. Po co ja mu w ogóle to wypominam? Czasami zapominam, że Mefisto jest demonem.
Oparłam się ponownie o jego ramię i próbowałam ponownie zasnąć, albowiem mieliśmy przed sobą jeszcze kilka godzin lotu.
Mógłby sobie, choć na chwilę zrobić przerwę – pomyślałam.
***
Niespodziewanie ktoś mnie szturchnął, momentalnie się ocknęłam i złapałam kogoś za rękę i ścisnęłam. Ocierając oczy, zobaczyłam, że to tylko John.
Po chwili zapytałam:
— Co się stało John, że mnie budzisz?
— Nie nic już. Przepraszam, nie chciałem cię obudzić — rzekł John.
— Nic się nie stało, nie przepraszaj — odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dopiero teraz zauważyłam, że Mefisto zasnął na moim ramieniu. W końcu zostawił te papiery. Dziwne trochę, że zasnął, mówił przecież, że demony nie sypiają, chyba że dla przyjemności.
Powoli zbliżaliśmy się do lądowania. Postanowiłam obudzić Mefistoa, bo jeszcze się nie obudził.
Szturchnęłam jego lekko, po czym rzekłam:
— Mefisto...
Mefisto się obudził i zapytał zaniepokojony:
— Co się dzieje Lara?
— Nic takiego po prostu za chwilę lądujemy — odrzekłam.
Wylądowaliśmy na lotnisku Chopina. W Polsce była już druga godzina w nocy. Mimo przespanych godzin w samolocie nadal byłam ospała. Kiedy wyszliśmy z lotniska, Mefisto zadzwonił po taksówkę.
Taksówka przyjechała dopiero po trzydziestu minutach. Pojechaliśmy nią do hotelu, który mieścił się obok klubu, w którym mieliśmy mieć koncert. Pokój hotelowy znajdował się na prawie samej górze wieżowca. Mieliśmy niezły widok na całe miasto. Byłam całym lotem zmęczona, dlatego od razu położyłam się do łóżka.
Podróżowanie i bycie gitarzystą, a jednocześnie wokalistą w zespole jest ciężkie. Jestem już tak zmęczona....
Następnego dnia poszliśmy razem z Johnem, Sethem i Benem na śniadanie. Jedząc śniadanie, Ben oznajmił:
— Mam dla was pewną wiadomość. Stworzyłem dobre szybkie i energiczne bicie.
— Musisz nam pokazać. Jestem ciekawa jakie to bicie — rzekłam z lekkim uśmiechem.
Po śniadaniu wracaliśmy wszyscy do pokoju. Rozmawialiśmy o różnych tematach i śmialiśmy się przy tym. Kiedy nagle usłyszałam dość znajomy głos dochodzący z drugiej części korytarza. Dopiero potem pojęłam, że był to Richard. Co on tutaj robi?!
Był ubrany w elegancką marynarkę i z kimś rozmawiał.
Niespodziewanie Richard mnie dostrzegł i pomachał mi na przywitanie, następnie podszedł do mnie i rzekł:
— Nie sądziłem, że cię tu spotkam Lara. Mefisto jest z tobą?
— Co ty tutaj robisz? — zapytałam dociekliwie.
— Można powiedzieć, że jestem tutaj objazdem, zmierzam do Francji — powiedział Richard poważnym głosem.
Wydawało mi się, że Richard zachowywał się jakoś inaczej. Czyżby coś go zmieniło?
— Słyszałem, że Samiel znów was zaatakował — stwierdził Richard.
— Tak — odpowiedziałam.
— Gdzie jest twój naszyjnik Lara? — zapytał nagle Richard.
— Nie wiem. Po tym, jak Samiel mnie porwał, naszyjnik zniknął, a potem widziałam tylko jakieś światło.
— Świtało? Mogłem się tego spodziewać. Miej się na baczności Lara. Najlepiej nie ufaj nikomu nawet mnie to jeszcze nie koniec niebezpieczeństw — odparł Richard.
Co on przez to chcę mi przekazać? Czemu mam się mieć na baczności?
— Lara, choć nie mamy czasu, musimy przygotować się na występ — odparł John.
— Już idę! — powiedziałam, uśmiechając się lekko w ich stronę.
Zobaczyłam, że Richard zniknął.
Miałam do niego wiele pytań jeszcze, ale cóż.
Wróciłam do Johna i pozostałych. Powoli szliśmy w kierunku naszego pokoju, kiedy John zapytał:
— Kto to był?
— Mój znajomy poznawałam go pewnego razu z Mefistem — rzekłam.
— Znam go, jest jednym za najbardziej wpływowych celebrytów na świecie, pokazuje się praktycznie na każdej imprezie i zjeździe gwiazd — odparł John.
Najbardziej wpływowych? Tego to o nim nie wiedziałam.
Nasz koncert miał się odbyć dopiero jutro, więc razem postanowiliśmy wybrać się na basen, który znajdował się w hotelu.
Spędziliśmy tam czas praktycznie do wieczora. Po wysuszeniu włosów wyszłam z łazienki, kiedy nagle John zaproponował:
— Może pójdziemy trochę po przechadzać się po okolicy.
— Dobry pomysł, a więc chodźmy — rzekłam z uśmiechem na twarzy.
Założyłam swój kremową bluzę i buty, po czym wszyscy poszliśmy do centrum. Trochę było mi zimno w samej bluzie.
Mogłam coś jeszcze na siebie włożyć, teraz żałuję, że nie ubrałam się cieplej – pomyślałam.
Jakoś muszę wytrzymać.
Poszliśmy do Pałacu Kultury i Nauki. John chciał zobaczyć ten obiekt bardzo. Kupiliśmy bilety na wstęp i pojechaliśmy windą na ostatnie piętro, gdzie znajduje się punkt widokowy.
Kiedy byłam mała, byłam raz z siostrą tutaj, ale niezbyt to pamiętam.
Wjechaliśmy na ostatnie piętro. Widok z góry był niezwykły zwłaszcza w nocy. Wszystkie światła uliczne, jak i te w budynkach nadawały temu tajemniczego klimatu, ponadto wiał przyjemny chłodny wiatr.
Nagle John szturchnął mnie lekko i zapytał, wskazując na tabliczkę:
— Co tam Lara jest napisane?
Spojrzałam na tabliczkę, była na niej cała historia Pałacu Kultury.
— Historia tego miejsca — odparłam.
— Co tam piszę? Jakieś ciekawostki? — zapytał.
— Szczerze to nic ciekawego tu nie piszę same nudy — oznajmiłam.
Później wyszliśmy z Pałacu Kultury. Na zewnątrz zrobiło się jeszcze zimniej. Próbowałam się jakoś rozgrzać, ale było za zimno. Niespodziewanie Mefisto narzucił na mnie swoją marynarkę i zapytał:
— Teraz ci cieplej Lara?
— Tak... — odparłam.
Czemu tu jest tak zimno?
— A tobie nie będzie zimno? — zapytałam z troską.
— Przecież wiesz, że nie Lara — powiedział Mefisto.
Poszliśmy na rolkowisko, które było tuż po drodze do hotelu. Założyliśmy rolki, po czym poszliśmy na rolkowisko. Dawno nie jeździłam na rolkach. Nagle Mefisto złapał mnie za rękę tak, jak wtedy na łyżwach tylko tym razem nie zrobił tego, by mnie bronić a z miłości. Kiedy spojrzał się na mnie, uśmiechnęłam się do niego, a Mefisto odwzajemnił lekko uśmiech.
Znienacka Mefisto złapał mnie od tyłu, przyciągnął do siebie, proponując:
— Może zatańczymy?
— To zły pomysł nie umiem tańczyć w rolkach — oznajmiłam.
— Spokojnie będę prowadził — rzekł, po czym złapał za moją druga dłoń i zaczął tańczyć w rytm wolnej melodii, która nam towarzyszyła przez cały czas.
Zobaczyłam, że jesteśmy sami wraz z Johnem, Sethem i Benem na rolkowisku. Wszystko musi przewidzieć i wyliczyć.
Mefisto tańczył całkiem dobrze, nie wliczając mnie, kilka razy prawie się przewróciłam, ale powoli rozumiałam, o co chodzi i jak jeździć, by się nie wywrócić. Niespodziewanie Mefisto uniósł mnie, po czym kontynuował taniec, w szybszym tępię. Podniósł mnie tak szybko jakbym była dla niego lekka.
Po rolkach wróciliśmy trochę zmęczeni do hotelu. Wjechaliśmy windą na prawie ostatnie piętro, po czym szliśmy do naszego wynajętego pokoju.
Szłam, kiedy nagle usłyszałam znów ten dziwny dźwięk dzwonków, zakręciło mi się w głowie na tyle mocno, że prawie upadłam na ziemię, gdyby nie Mefisto. Zrobiło mi się na dodatek niedobrze. Cały świat przede mną wirował, a tajemniczy dźwięk nadal nie ustawał. Drażnił mnie ten dźwięk, był nie do zniesienia. Zupełnie jakbym była w środku tego wielkiego dzwonu kościelnego.
Co się dzieje? Czemu to znów słyszę?! Ten dźwięk nie ustaję! To boli...
Czułam, jak powoli opadam z sił.
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Czułam, jakbym zaraz miałaby mi głowa odpaść. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym nikogo nie było.
Co to było? Czemu to się stało?
Nagle do pokoju wszedł Mefisto. Podszedł do mnie i zapytał:
— Jak się czujesz?
— Co to było? — zapytałam.
— To ty mi powiedz, nagle zakręciło ci się w głowie. Z początku myślałem, że to przez rany, ale kiedy zaczęłaś krzyczeć i mówić, aby przestało — odparł.
— Usłyszałam jakiś brzdęk dzwonów, który się nasilał był całkiem podobny do tego przedtem, jak widziałam tego mężczyznę — powiedziałam zgodnie z prawdą, łapiąc się za głowę z bólu.
— Lara przyniosę ci tabletkę, poczekaj chwilę — oznajmił Mefisto, wychodząc pośpiesznie z pokoju.
Po chwili Mefisto wrócił ze szklanką wody i tabletką. Połknęłam tabletkę, następnie popiłam wodą. Nieoczekiwanie do pokoju wszedł John i odparł na wejściu:
— Jak się czujesz Lara? Mam dobre wieści dla ciebie.
— Jakie wieści? — zapytałam.
— Zaprosili nas wszystkich na uroczystość we Francji. Tuż po koncercie zamierzamy tam lecieć — oznajmił John.
We Francji? Chwili moment czasem Richard się tam nie wybiera?
— To dobrze — odparłam, lekko się uśmiechając.
Około godziny piętnastej wzięliśmy nasze instrumenty i pojechaliśmy metrem do klubu, w którym mieliśmy zagrać koncert. Poszłam przebrać się do innej garderoby, a reszta poszła na scenę się przygotować.
Na dzisiejszy występ ubrałam się na czarno. Jak zawsze założyłam marynarkę i dość krótką spódniczkę.
Wychodząc z garderoby, byłam już trochę spóźniona na próbę. Biegłam w pośpiechu z gitarą założoną na plecach, kiedy nagle usłyszałam te same dzwonki co wtedy, tyle że o mniejszej częstotliwości, po czym na kogoś wpadłam, był to przystojny mężczyzna z szafirowymi oczami. Rozwaliłam mu wszystkie karki, które trzymał w ręku.
— O rany przepraszam najmocniej — rzekłam.
Oparłam gitarę o ścianę, po czym schyliłam się po papiery rozrzucone po podłodze. Zbierałam papiery, kiedy mężczyzna nachylił się i odparł:
— Nic się nie stało, to ja powinienem panią przeprosić.
Mężczyzna pozbierał resztę papierów, po czym podałam mu resztę. Spojrzałam w jego błękitne niczym niebo oczy. Były takie nienaturalnie piękne.
— Masz piękne oczy Laro — rzekł niespodziewanie nieznajomy.
Co takiego? Czy to miał być komplement? Skąd wiedział jak mam na imię? Czyżby znał nasz zespół? Coś tu jest nie tak.
Wzięłam swoją gitarę i pośpiesznie ruszyłam do sali.
Ten typ był jakiś dziwny. Zdaję mi się czy już go gdzieś widziałam? W dodatku jestem tak roztrzęsiona i przerażona. Skąd on w ogóle znał moje imię?!
Bałam się, że on za mną pójdzie. Czemu miałam wrażenie, jakby mnie cały czas śledził? Natarczywie obracałam się za siebie i patrzyłam czy nikt za mną nie idzie, ale nie szedł.
Weszłam do sali jak jakiś huragan. Moje serce waliło jak szalone. Z nagła wpadłam na kogoś, był to Mefisto. Spojrzał na mnie z niepokojem i zapytał:
— Co się stało?!
Nic nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego, próbując się uspokoić. Mefisto próbował mnie uspokoić. Po chwili trochę się opanowałam i opowiedziałam mu wszystko, co się mi przytrafiło.
Zagraliśmy koncert, nie myślałam podczas gry, o tym, co się wydarzyło. Później wróciliśmy do hotelu. Próbowałam sobie wszystko poukładać.
Kim był ten mężczyzna? Co to były za dzwony? Gdy tylko go spotkałam, je usłyszałam.
Po wzięciu szybkiej prysznica postanowiłam porozmawiać z Mefistoem w tej sprawie. Weszłam do pokoju, gdzie był Mefisto. Siedział sam z tego, co zauważyłam, podpisywał podania. Usiadłam obok niego i zapytałam:
— Pewnie wiesz, kim był ten mężczyzna i co to za dźwięki? Tak więc powiedz mi co się tu dzieje i kim on jest? Już twoje „to dla twojego dobra nie musisz wiedzieć, nic ci nie zagraża, nie przejdzie, sam nie wiem", więc przejdź do sedna sprawy.
Mefisto odłożył papiery, po czym westchnął i powiedział:
— Domyślam się, kto to może być, ale to trochę niemożliwe, aby.... — odparł, nie dokończając.
— Aby co? — dopytałam zniechęcona.
— Był to sam stwórca ludzi — dokończył Mefisto.
Nie możliwe. Dlaczego on? Czego oczekuje?
— Sugerujesz, że był to sam Bóg. Jak to w ogóle możliwe? Czego on od nas chcę?— odparłam.
— Nie wiem Lara, ale zapewne jak mówiłaś wcześniej, chcę zdjąć nasz kontrakt — stwierdził Mefisto
— Tylko po co to wszystko? — zapytałam.
— Spokojnie Lara osobiście dopilnuję, aby nic ci się nie stało — odrzekł Mefisto, łapiąc mnie lekko dłonią za policzek.
Po chwili Mefisto posłał mi namiętny pocałunek w usta, po tym odparł:
— Nie wiem, czego chcę, ale tego tak łatwo nie dostanie. Nie dopuszczę do tego.
Dziwne, że powiedział mi to bez żadnego, ale. Przynajmniej wiem z kim mamy do czynienia, ale czy zdołamy go zatrzymać i dowiedzieć się czego chcę?
Mefisto wrócił do podpisywania umów do swojej firmy. Postanowiłam posiedzieć jeszcze trochę z nim. Oparłam się o jego ramię i śledziłam wzrokiem jego poczynania.
Nic ciekawego nie było na tych umowach. Same drobne i niepotrzebne rzeczy. Mefisto miał dużo umów do sprawdzenia, spostrzegłam, że miał dużo listów, które są zaadresowane do niego. Mefisto otworzył następny list, którym było zaproszenie na uroczystość we Francji. Czasami nie zaprosili już nas jako zespół? Najwidoczniej zaprosili jeszcze nas jako gości.
— Co to za dziwna uroczystość? Kto ją w ogóle organizuje i po co? — zapytałam.
— Z tego, co jest tu napisane, jest to zwykła impreza charytatywna — oznajmił Mefisto.
Oparłam się o jego ramię, byłam już wyczerpana.
Obudziły mnie promienie światła. Otarłam oczy i spojrzałam na otaczający mnie teren. Byłam w naszej sypialni, a raczej pokoju w hotelu.
Czyżbym zasnęła, a Mefisto mnie przeniósł?
Wstałam, po czym się przeciągnęłam. Mefistoa nie było w pomieszczeniu. Wyszłam z sypialni i poszłam do głównego pokoju. Zobaczyłam, że od razu przy wejściu leżą nasze spakowane walizki i instrumenty.
Tak w ogóle, o której odlatujemy?
Poszłam w stronę, gdzie siedzieli Mefisto, Seth i Ben. Nigdzie nie widziałam Johna. Może śpi?
— O której odlatujemy? — zapytałam, siadając obok nich.
— W południe — odparł Mefisto.
Dość wcześnie tam lecimy z tego, co widziałam, na zaproszeniu było, że impreza jest za dopiero tydzień.
***
W południe wybraliśmy się na lotnisko. Lot do Francji zajął nam tylko dwie godziny i dwadzieścia minut. John tym razem wziął wcześniej tabletkę na uspokojenie.
Po wylądowaniu wynajęliśmy apartament na tydzień. Apartament był duży. W dodatku w samym centrum Paryża wraz z widokiem na wieżę Eiffla i balkonem. Otworzyłam drzwi od balkonu i wyszłam na zewnątrz popatrzeć na przepiękną panoramę romantycznego miasta.
Czego w ogóle chcę od nas ten mężczyzna, a raczej....? Nie mogę jakoś wypowiedzieć jego imienia. O ile to w ogóle jego imię?
Trochę mi zimno. Może wrócę do środka? Nie tu jest dobrze.
Ten wiatr jest nawet całkiem przyjemny. Przeczuwa mnie przez niego miły dreszcz, ponadto ten widok powala. Chcę wrócić już do Vancouver, nie bywamy tam za często z Mefistoem, ale tam jest nasz dom.
Kto wie, może jest jakaś trasa koncertowa w Kanadzie?
— Lara okryj się czymś, jest zimno — odparł niespodziewanie Mefisto, podchodząc do mnie i narzucając mi ciepłą bluzę.
— Dobrze — powiedziałam, spoglądając mu prosto w jego lśniące oczy.
— Tak poza tym Lara — rzekł Mefisto.
— Co takiego? — dopytałam.
— Może wybralibyśmy się na randkę? — zaproponował.
Na randkę?! Nie mam się w co ubrać! Kiedy on chcę iść?
— Kiedy chcesz iść? — zapytałam.
— Jutro wieczorem powiedziałem już Johnowi i reszcie, że wychodzimy, więc nie musisz się martwić — stwierdził, obejmując mnie od tyłu.
Tylko co ja na siebie włożę?
— Nie mam zbytnio co na siebie włożyć — oznajmiłam.
— Nic nie szkodzi, najwyżej kupię ci coś jutro — odparł Mefisto.
Nadal myślałam o tym nieznajomym.
Czy on nas nie obserwuje? Czy długo nas obserwował? Czemu akurat teraz? Coś tu się nie układało.
— Lara nie myśl o nim. Obiecuje, że nigdy go już nie spotkasz. Dopilnuję, aby nie wplątywał się w nasze sprawy — odrzekł poważnie Mefisto.
Skoro tak mówi. Może trochę za dużo o tym myślę. Potrzebuję krótkiej przerwy od tego wszystkiego. Jak o przerwie mowa...
— Mefisto, kiedy zamierzamy wrócić do Vancouver? — zapytałam.
— Na razie nie planuję tam wracać, ale przydałoby się tam wrócić, mam przez wasze trasy koncertowe sporo do zrobienia w firmie — odparł Mefisto.
— Nie mamy żadnej trasy w Kandzie jak na razie. Może załatwiłbyś to Mefisto — powiedziałam.
— Może dałoby się coś z tym zrobić — stwierdził Mefisto.
Niespodziewanie drzwi od balkonu się otworzyły, a w nich stanął Ben i oznajmił:
— Seth ma atak. Trzeba go szybko zawieść do szpitala.
Atak? Co takiego?! Nie mogło być chyba gorzej.
***
Lekarzom udało się ustabilizować stan Setha. Nie wiedzieliśmy, czego dostał nagłego ataku. Nie miałam pojęcia, że Seth ma problemy z sercem.
Wszyscy wyczekiwaliśmy, aż Seth się obudzi. Martwiliśmy się o niego. Po godzinie Seth obudził się, po chwili spojrzał na wszystkich i odparł:
— Wszyscy tutaj jesteście, aż tak się o mnie martwiliście.
— Jak się czujesz? — zapytałam z troską.
— Teraz lepiej — odpowiedział Seth.
Cieszę się, że nic poważnego mu nie jest.
Po chwili do pokoju szpitalnego wszedł lekarz, w dłoni trzymał kartkę, po czym oznajmił:
— Musi pan zostać kilka dni na obserwacji. Jak na razie pana stan jest stabilny — Niestety, ale na dziś koniec odwiedzin — dodał, zwracając się w naszym kierunku.
— To widzimy się jutro Seth. Musisz teraz dużo odpoczywać — stwierdziłam.
— Lara zostań chwilę, chcę ci coś powiedzieć — odparł Seth.
— Dobrze tylko szybko — powiedziałam.
Kiedy wszyscy poszli, usiadłam na stołeczku i zapytałam:
— To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
— W pewnej gazecie widziałem cię, należałaś do Pentagonu, prawda? — zapytał.
Było to w gazecie? Kiedy? Dlaczego zostało to ujawnione?
— Tak to prawda, ale to było przez krótki czas — rzekłam zgodnie z prawdą.
— Co tam robiłaś? — zapytał poważenie.
— To było dość dawno, dowiedziałam się wtedy prawdy o Mefistoie, pokłóciłam się z nim. Poznałam Jacka, który zaproponował mi pracę w Pentagonie. No cóż, to już przeszłość — oznajmiłam.
W ogóle co to był za artykuł?
Po chwili zapytałam:
— Co było o mnie w tym artykule?
— Byłaś na liście tych, którzy opuścili Pentagon, nie pisali nic złego o tobie, ale tego o tobie nie wiedziałem Lara — odparł Seth.
Minął czas odwiedzin, więc musiałam już wyjść. Pożegnałam Setha, po czym wyszłam ze szpitala, Mefisto czekał na mnie przy wejściu. Wróciliśmy pieszo do apartamentu.
Czemu wzięli mnie do artykułu? Ponadto zdradziłam ich, a oni potraktowali mnie, jak zwykłego pracownika jakby było to dla nich normalne?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro