Rozdział 20
Tajemnica, włamanie, rozpacz
Minęło trzy dni, odkąd byłam w Pentagonie. Codziennie ćwiczyłam i wykonywałam zadania. Głównie pomagałam jako astronomka. Co nieco wiedziałam, więc jako tako mi szło. Razem z agentem ćwiczyłam samoobronę i siłę. Treningi z nim były męczące, a także byłam agentką, która pilnowała Pentagonu z innymi. Leo nadal był uwieziony, tak samo, jak ja nie mogłam opuścić Pentagonu. Jedynie gdzie mogłam wyjść to na plac Pentagonu. Pewnego razu szłam już do pokoju, kiedy Jack mnie zawołał, by kogoś mi przedstawić. Poszłam za nim. Poszliśmy do pokoju na trzecim piętrze. Zobaczyłam tam moją siostrę i Samiela. Co on tutaj robi? Zamurowało mnie, kiedy usłyszałam, jak Ava powiedziała do niego wujku. Czemu to robił? Zaraz czyżby chciał odciągnąć mnie od wszystkich? Po chwili Jack powiedział:
— Poznajcie się, to jest Samiel.
— My się już dobrze znamy, więc nie musisz nas sobie przedstawiać — odparłam.
Nagle podniósł Avę i powiedział:
— Może wybierzesz się z wujkiem na lody?
— Tak — odpowiedziała Ava z radością.
We mnie gotowała się zazdrość ze złością w tej chwili. Miałam ochotę go zabić, tym razem Mefisto, by mi nie przeszkodził. Co by się stało, gdybym zabiła samo ucieleśnienie szatana? Gdybym miała różaniec, mogłabym od razu go zabić, ale niestety po tym, jak użyłam różańca, to go zgubiłam albo po prostu Mefisto mi go zabrał. Tego nigdy się prawdopodobnie nie dowiem, jak będę tu tkwić jak więzień. Wkrótce potem Samiel postawił na ziemię Avę i rzekł do mnie:
— Miło cię znów widzieć
Był dla mnie dziwnie miły. Co on znów planował?
Podeszłam do niego i wyszeptałam, tak by Jack i Ava nie usłyszeli:
— Jak myślisz, że te twoje sztuczki coś mi zrobią, to grubo się mylisz i zostaw moją jedyną siostrę w spokoju. Jeśli coś jej się stanie, nie ręczę za siebie i po prostu cię zabiję.
— Ciekawe jak to zrobisz, nie masz już przy sobie tego różańca prawda, a modlitwy tym razem ci nie pomogą — wyszeptał mi do ucha.
Po chwili dodał:
— A zapomniałbym wspomnieć, że nie ma z tobą Mefista.
Kolejno odszedł z Avą.
Nie wiedziałam co zrobić i co o tym myśleć. Teraz wiedziałam, że ucieczka stąd będzie trudniejsza. Ciekawe czy Mefisto w ogóle mnie szuka?
Późnym wieczorem byłam już po mojej zmianie. Na zmianie głównie siedziałam i patrzyłam czy ktoś się nie kręci podejrzanie w okolicach pentagonu. Także pomagałam w różnych rzeczach astronomom.
***
Szłam do pokoju przez długi korytarz. Byłam na pierwszym piętrze, więc miałam dużo do przejścia, pomijając, że byłam zmęczona. Byłam już przy windzie, kiedy gwałtownie poczułam, jak ktoś ciągnie mnie do tyłu dość szybko i mocno. Po chwili poczułam ucisk na nadgarstku i przyciśnięcie do ściany. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Samiela. Czego on chce?
Następnie zapytałam:
— Czego chciałeś, że musiałeś mnie aż przycisnąć do ściany? A może przyszedłeś się na mnie zemścić za tamto.
— Nie przyszedłem tu na ciebie się mścić. Chciałem ci coś powiedzieć — rzekł.
Powiedzieć? Mnie? To robi się dziwne.
— Co takiego chcesz mi powiedzieć? — spytałam.
— Prawdę o Mefiście — rzekł Samiel.
Prawdę o Mefiście?
— Jaką prawdę? — dopytałam.
— A mianowicie taką, że Mefisto oszukał cię w wielu tematach na przykład o twojej przeszłości. Tak naprawdę nikt cię nie wskrzesił. To jest niemożliwe zwłaszcza dla zaświatów. Słyszałaś kiedyś, by w biblii Bóg wskrzesił albo szatan zwykłego śmiertelnika.
Co takiego? O czym on mówi? Jak to się w ogóle stało? Nie wierzę w to, co słyszę co jeśli kłamie? Byłam w szoku. Sądziłam, że Mefisto coś ukrywa, ale to...
— W takim razie to, co mi pokazał Mefisto i Anioł było nieprawdą — odparłam.
— Nie do końca Mefisto za pomocą kontraktu zmienił twoje wspomnienia, dlatego Anioł pokazał ci to — powiedział.
— Jak to zmienił? — zadałam pytanie.
— Twoje wspomnienia są prawdziwe, ale nie do końca. Mniejsza o to po prostu ci to pokażę — rzekł.
Gwałtownie przysunął swoją rękę do mojego czoła. Ujrzałam przed sobą ciemność jak wtedy. Po chwili dostrzegłam przed sobą podobny las do tamtego. Następnie zobaczyłam siebie biegnącą przez las. Płakałam, po czym usiadłam obok drzewa i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Później działo się dokładnie to samo co wtedy kiedy Mefisto mi to pokazał. Z jedną różnicą mój dom nie spłonął, a ja się zgubiłam i nie mogłam znaleźć swojej rodziny. Mefisto wtedy podpisał ze mną kontrakt i znalazł zamiast gospody mój dom.
Potem zobaczyłam siebie i nieznajomą mi dotąd kobietę. Razem z nią robiłam ciasto na moje urodziny. Po chwili przypomniałam sobie, że była to moja matka i Avy. Przez ułamek sekundy przypomniałam sobie wszystko.
Dwa lata temu podpisałam kontrakt z Mefistem w tym samym roku, miałam ciężki wypadek samochodowy, w którym zginęli moi rodzice. Znalazł nas Mefisto, któremu kazałam zadzwonić po pogotowie, by uratować moją rodzinie. Wtedy dowiedziałam się, że moi rodzice nie żyją. Natomiast ja i Ava wyszliśmy z tego, ale byliśmy w dość ciężkim stanie. Ava straciła pamięć, natomiast moją pamięć usunął Mefisto. Tylko dlaczego?
Później zaadoptowali nas rodzice zastępczy tylko po to, by nas później wykorzystać w pewnych celach. Ava obudziła się tuż, po operacji natomiast ja byłam dwa tygodnie w śpiączce. Mefisto wtedy postanowił dezaktywować kontrakt na pewien czas, a także zamknąć kontrakt w pierścieniach. Przypomniało mi się także że kiedyś zapytałam się Mefista o jakieś klejnoty pochodzące z piekła, powiedział mi wtedy, że jest jeden klejnot o nazwie deltoid. Ten kamień był piękny, ale umiał też uwięzić duszę.
Dlaczego Mefisto to zrobił? Czyżby dlatego nie wiedziała, co tak naprawdę do niego czuję? Czemu zmienił moje wspomnienia?
Miałam tyle pytań do Mefista, jednocześnie byłam zła na Mefista. Chciałam to z nim wyjaśnić, ale jednocześnie go za to zabić. Nie mogłam w to uwierzyć, czułam się oszukana.
Wkrótce potem zobaczyłam ciemność, po czym ocknęłam się.
Odsunęłam się od Samiela i rzekłam, łapiąc się za głowę z bólu:
— Czemu mi to pokazałeś?
— Sądziłem, że tak będzie o wiele ciekawiej — odparł.
— Wiele ciekawiej? — dopytałam.
Po czym znikł mi z oczu.
Nie wiedziałam co o tym mam myśleć.
***
Na następny dzień wstałam późno. Po śniadaniu poszłam do siłowni, by ćwiczyć z agentem. Byłam zła i jednocześnie zszokowana informacją, którą dowiedziałam się wczoraj. Dlatego postanowiłam bardziej przyłożyć się do treningów i do samoobrony. Nagle podczas treningu agent zapytał:
— Co się dzisiaj stało, że dziś przykładasz się bardziej niż zwykle?
— Mam swój powód — rzekłam.
Minęły kolejne dni, do treningów przykładałam się dość ostro. Codziennie bolały mnie mięśnie, ale starałam się tym nie przejmować. Miałam tylko jeden cel, aby zabić tego drania za to i z nim to wyjaśnić.
Po południu Jack zawołał mnie do siebie. Poszliśmy do laboratorium znajdującego się na piątym piętrze. Kiedy byliśmy w laboratorium, Jack powiedział:
— Chciałem, byś coś przetestowała dla nas.
— Przetestowała? Co dokładnie? — zapytałam.
Wtedy wziął pilot i nacisnął jakiś przycisk, po chwili z boku wysunęła się gablota, w której był czarny strój, wyglądał na strój bojowy.
— Oto strój bojowy wysokiej generacji. Jest zrobiony z trwałych materiałów, a także ma różne ukryte funkcję. Niestety testerzy, którzy przyszli strój okazał się za mały — odparł.
Później założyłam strój. Założyłam rękawiczki i słuchawkę. Strój niemal idealnie na mnie leżał. Później Jack powiedział:
— Leży niemal idealnie. Teraz zaczynajmy konfigurację.
To miał być komplement?
Konfiguracja polegała na sprawdzeniu działania łącza. Strój miał panel sterowania, który znajdował się na nadgarstku. Strój miał wiele różnych funkcji. Dziwne, że człowiek to wymyślił.
Konfiguracja trwała dość długo zajęło nam godzinę, by wszystko zaczęło działać. Mieliśmy rozpocząć testowanie, kiedy nagle usłyszeliśmy alarm. Później ktoś z ochrony przybiegł do laboratorium i powiedział:
— Więzień uciekł, a do Pentagonu ktoś się włamał!
Co? Kto mógł się tu włamać? Tylko jedno przychodziło mi na myśl, że był to Mefisto.
Spojrzeliśmy na monitoring. Okazało się, że Leo uciekł. Nie myliłam się, był to Mefisto. Byliśmy na piątym pietrze, a Mefisto na pierwszym pomyślałam, że można go jakoś spowolnić, zabezpieczając windę i inne zabezpieczenia. Po obejrzeniu wszystkich monitoringów rzekłam:
— Najlepiej zabezpiecz wszystkie windy i drzwi.
— Wszystkie? Dlaczego wszystkie? — zapytał Jack.
— Nie znasz go, potrafi w ułamek sekundy rozbroić zabezpieczenia — odparłam.
Nie mogłam powiedzieć przecież, że jest demonem i rozwali drzwi w ułamek sekundy.
Postanowiłam zejść na dół i sama z nim to załatwić. Wzięłam nóż miecze i pistolet, a także kaliber i granaty. Wolałam być bardziej zabezpieczona. Już miałam wychodzić, kiedy Jack spytał:
— Gdzie idziesz?
— Idę zabić tego drania — rzekłam.
— To zajmiesz się tym osobiście mam rozumieć — powiedział Jack.
— Tak tylko odblokuj zabezpieczenia — rzekłam.
Drzwi się otworzyły, miałam już iść, kiedy w drzwiach zobaczyłam Avę. Następnie Ava zapytała:
— Gdzie idziesz Lara? Nie mów mi, że.....
Wiedziałam, że nie uda mi się obronić i Mefisto postawi na swoje. Przyklęknęłam do Avy, złapałam ją za ramię i powiedziałam ze smutkiem:
— Prawdopodobnie widzimy się już ostatni raz Ava.
— Lara...
Nie dokończyła, ja tylko się uśmiechnęłam i wyszłam. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać?
Pobiegłam szybko w stronę windy, raniąc przy tym łzy. Znów zostawiam Avę samą. Przysięgam, że po nią wrócę. Otwarłam łzy z policzków.
Zjechałam windą na pierwsze piętro. Kiedy winda zatrzymała się na pierwszym piętrze, wyjęłam karabin, naładowałam magazynek i powiedziałam do słuchawki:
— Jestem na pierwszym piętrze.
— Przyjąłem — odparł głos Jacka ze słuchawki.
Wyszłam wolno z windy, starając się być jak najciszej. Szłam przez korytarz, było cicho aż za cicho na korytarzu. Ta cisza była dziwna i okropna. Miałam przeczucie, jakby ktoś mnie śledził. Znienacka Jack krzyknął w słuchawce:
— Lara za tobą!
Szybko się obróciłam, za mną nic nie było.
— Na pewno coś za mną było? — zapytałam.
— Sprzęt się nie mylił — rzekł Jack.
— To w takim razie.....
Nie dokończyłam, kiedy ktoś mnie zatrzymał, biorąc rękę na moje usta. Próbowałam się wydostać. Później pociągnęłam za spust karabinu w osobę. Osoba mnie puściła, a ja oddaliłam się na bezpieczną odległość. Zobaczyłam, że był to Richard. Skierowałam karabin w jego stronę i zapytałam:
— Co ty tu robisz? Mefisto jest z tobą?
— Tak jest. Rozdzieliliśmy się, by cię znaleźć, przy okazji Mefisto uwolnił Leona, ale wiesz, co Lara mogłaś być delikatniejsza. Teraz, choć bo Mefisto będzie raczej zły na mnie, że znalazłem cię, a nie przyprowadziłem cię do domu.
— Zamknij się! Nigdzie z tobą nie idę, jak i z Mefistem! — odparłam, trzymając za spust.
Miałam już pociągnąć za spust, kiedy usłyszałam głos Mefista za mną, który mówił z troską:
— Lara szukałem się, choć wracajmy....
Nie dałam mu dokończyć, obróciłam się i strzeliłam prosto w jego stronę. Kilkukrotnie pociągnęłam za spust, ale Mefisto tego unikał. Strzelałam w niego, aż skończyły mi się kule w magazynku. Szybko wyciągnęłam pistolet i naładowałam magazynek. Następnie strzelałam. Byłam zła na niego.
Jak on mógł mnie przez ten cały czas oszukiwać?
Mefisto zbliżał się do mnie, aż w końcu zbliżył się na wystarczającą odległość. Zabrał mi pistolet i go zgiął w pół.
— Lara posłuchaj..... — powiedział.
Szybko zaprzeczyłam, mówiąc i wyciągając miecz:
— Zamknij się draniu, oszukałeś mnie! Przez ten cały czas mnie oszukiwałeś!
Przez to chciało mi się płakać.
Jak on mógł?!
Zaczęłam płakać.
Później otarłam oczy z łez i powiedziałam:
— Jak mogłeś? A ja głupia ci uwierzyłam.
Niespodziewanie przyszli agenci i pracownicy obrony w tym także Samiel i Ava.
Tylko po co tu ciągnęli Avę? Po chwili Samiel rzekł:
— Więc to wy się tu włamaliście. Trochę szkoda, że opuściliście Dark End, byliście najlepsi, ale wybraliście inaczej no cóż.
Po chwili dodał do mnie:
— Może chcesz się dołączyć Lara do mnie? Oderwę cię od tego ohydnego kontraktu.
— Niestety, ale od teraz pracuje sama — odparłam.
— W takim razie... — rzekł, po czym chwycił Avę za szyję i zaczął dusić. Następnie dodał:
— Ją zabiję.
Ava próbowała się uwolnić. Nie mogłam na to patrzeć i krzyknęłam:
— Zostaw ją!
Wzięłam drugi miecz i podbiegłam do Samiela, próbowałam go zaatakować, ale nie mogłam go trafić, bo trzymał Avę. Upuściłam jeden miecz i jedną ręką odciągnęłam jego rękę. Następnie odcięłam mu rękę, którą trzymał Avę. Złapałam Avę i odsunęłam się od Samiela.
Spojrzałam na Avę czy nic jej nie jest. Jej oczy były szare niczym w transie. Nie reagowała na moje wołanie. Co on jej zrobił?! Nagle Ava wyciągnęła rękę i dotknęła mojego policzka, przy tym roniąc kilka łez i mówiąc moje imię. Później rozpłakałam się i krzyczałam:
— Aaaaa! Nie!!!!
Podniosłam się z podłoża, chwyciłam za miecze. Ogarnęła mnie złość, nie mogłam powstrzymać własnych łez ani emocji.
— Mogłam cię od razu wykończyć, kiedy miałam tylko okazję szatanie! Dlatego teraz..... Bóg, Ojciec światłości!!....
— Czekaj nie rób tego aaaa!!! — krzyknął Samiel.
Mimo to kontynuowałam:
— Który dzisiaj oświecił dusze przez zesłanie Ducha Pocieszyciela, niech wam udzieli swojego błogosławieństwa i napełni was darami Ducha Świętego. Niech ogień Ducha Świętego, który ukazał się nad uczniami, oczyści wasze serca od wszelkiego grzechu i przeniknie was swoim światłem. Duch Święty, który zjednoczył różne narody w wyznawaniu tej samej wiary, niech sprawi, abyście trwali w tej wierze i od nadziei przeszli do oglądania Boga w niebie. Amen!!!
Po wypowiedzeniu tego Samiel zaczął się palić, po czym znikł, mamrocząc coś. Mogłam się domyślić, że było to ostrzeżenie dla mnie. Wiedziałam, że nie zabiłam go i że pewnego dnia znów wróci.
Agentów i innych nie było, co było trochę dziwne. Tak jakby Samiel to zrobiłby uniknąć świadków.
Podeszłam obok ciała Avy i stałam przy nim bez jakiegokolwiek ruchu. Potem Mefisto chciał coś powiedzieć i mnie chyba pocieszyć. Przynajmniej tak to wyglądało, ale nie chciałam niczyjego pocieszenia, a w szczególności jego, więc skierowałam miecz w niego i rzekłam:
— Zostaw mnie. Nie potrzebuje twojego pocieszenia.
Stałam jeszcze w ciszy.
Nie zamierzałam wracać do Vancouver ani do Mefista. Nie wiedziałam co zrobić gdzie się udać? Nie miałam już nikogo komu, mogłabym się zwierzyć czy zaufać.
Z nagła usłyszałam znajomy głos, który mówił:
— Co tu się stało?
Był to ten agent, który uczył mnie samoobrony. Popatrzyłam się w jego stronę z wyrazem smutku. Agent zobaczył martwe ciało i zapytał:
— Czy ona....?
Dobrze wiem, o co mu chodziło.
— Tak — odparłam, schylając głowę w dół.
Chciało mi się bardziej płakać. Zamarłam, nie miałam już nic.
Wkrótce potem agent podszedł do mnie bliżej i zapytał:
— Co robimy z nimi?
— Zabijmy ich — rzekłam.
Nie wiem, jak zamierzam to zrobić.
Ścisnęłam miecze, które trzymałam w rękach bardziej. Starałam się połączyć z bazą, ale moja słuchawka nie działała. Jedyne co wtedy działało, był panel na moim nadgarstku.
Kolejno agent wyjął dwa rewolwery, po czym mi jeden rzucił, mówiąc:
— Miecze nic tu nie dadzą w walce z nimi.
Złapałam pistolet, po czym dokładnie się mu przyjrzałam. Niewierze był to te sam pistolet, który podobnież zbijał demony. Ile oni mają tych pistoletów?
Agent stanął z przodu, a ja z tyłu kazał mi połączyć się z bazą za pomocą jego słuchawki.
Nie mogłam się połączyć, tak jakby coś zakłócało łącze. Po chwili usłyszałam strzał z pistoletu. Nie udało mu się trafić w cel, był zaskoczony tak samo, jak ja. Czemu nagle bronie na nich nie działają? Tak jakby się na to uodpornili.
Postanowiłam sama się za to wziąć, skoro nie mogłam się połączyć z bazą. Wycelowałam w nich obydwu i strzeliłam, ale to było na nic jakoś Mefisto i Richard tego uniknęli. Wówczas Richard zniknął mi z pola widzenia. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, od razu obróciłam się do tyłu, ale nikogo tam nie było. Po chwili ktoś mnie chwycił do tyłu tak szybko, że nawet tego nie poczułam. Nie był to kto inny jak Richard. Starałam się wydostać, ale nie mogłam, był za silny.
— Puszczaj mnie!!! — krzyknęłam, próbując się wydostać.
Nagle poczułam mocne uderzenie w kark.
Ocknęłam się byłam w znów w prywatnym samolocie tylko innym. Leżałam w jakiejś kabinie z widokiem na chmury okryta kocem. Bardzo bolała mnie głowa i kark. W stałam z pozycji leżącej na siedzącą. Zobaczyłam, że byłam w innych ubraniach. Ten drań musiał mnie ruszać i mnie przebrać ze stroju bojowego. Kto mu pozwolił mnie nawet tknąć? Jedno co zostało była bransoletka, która była jednocześnie ukrytym nożem. Dostałam bransoletkę od mojej siostry, która dostała ją od Jacka. Była to jedyna pamiątka po mojej siostrze. Przypomniałam sobie o tej sytuacji, strasznie się źle z tym czułam, że nie mogłam jej nawet pomóc. Czemu ją wtedy zabił, a nie mnie? Jestem słaba i w dodatku żałosna. Zaczęłam płakać. Nie mogę się po tym pozbierać. Czemu akurat Avę?
Nagle usłyszałam znajomy znienawidzony głos, który mówił:
— Lara wszystko dobrze?
Oczywiście był to Mefisto, jak zawsze musi być ze mną wszędzie, nawet kiedy płaczę i chcę być chwilę samą. Odwróciłam się w stronę okna, przykrywając twarz kocem i mówiąc:
— Nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Odejdź!
Mefisto po tym odszedł, nie mówiąc niczego.
Nie chcę go nawet widzieć. Czemu kiedyś musiałam być taka głupia, by podpisać z nim ten głupi kontrakt. Z chęcią odcięła, bym sobie palec, by tylko uwolnić się od niego i tego nic nieznaczącego kontraktu. Jak się nad ty teraz zastanowić, dlaczego Mefisto, kiedy doznałam wypadku, płakał? Czy to tylko moje wyobrażenie? Nie na pewno płakał tylko dlaczego? Gdybym mogła sobie coś więcej przypomnieć, może bym się dowiedziała?
Godzina mijała jak wieki w samolocie, na dodatek ta przytłaczająca cisza była okropna. Słyszałam tylko dźwięk silników samolotów.
— Lara przyniosłem ci ciepły posiłek. Może coś zjesz?
— Nie jestem głodna, poza tym nie biorę niczego od ciebie — odparłam.
Mefisto westchnął i powiedział:
— Rany chyba nigdy nie odpuścisz.
— Dlaczego nie zabiłeś mnie od razu, kiedy miałeś szanse, kiedy byłam już na skraju wytrzymałości, mimo to zabrałeś mnie do szpitala i usunąłeś pamięć. Po czym wróciłeś nie wiadomo po co? Tylko teraz się ze mną użerasz.
— A więc o tym już wiesz — rzekł.
Wtedy wyciągnęłam nóż i gwałtownie wstałam, kierując nóż na jego gardło, przecinając lekko jego skórę.
— Co jeszcze przede mną ukrywasz? — zapytałam poważnie.
— Nic — odparł.
— Gadaj!!! — krzyknęłam, pogłębiając ranę nożem jeszcze głębiej.
Wtedy w moich oczach pojawiły się łzy.
Czemu ukrywał to przede mną? Jak on mógł?
Mefisto nic nie odpowiedział i chyba nie miał zamiaru nic powiedzieć. Wzięłam nóż z jego gardła i położyłam na stołeczku, po czym otarłam swoje łzy i odwróciłam od niego wzrok. Z moich oczu napływały łzy. Czułam się oszukana i zdradzona, na domiar tego strasznie bolały mnie dłonie. Spojrzałam na swoją jedną dłoń, miałam ją bardzo spuchniętą. Treningi z agentem były bardzo męczące, dużo tam trenowałam, a taki jest tego skutek. Niemal codziennie siedziałam na siłowni i trenowałam. Moje dłonie od trzymania miecza i podciągania na drążku po prostu spuchły.
Zapadła znów głucha cisza, kiedy znienacka pojawił się Richard i rzekł:
— Widzę, że Lara już wstała.
Olałam Richarda i Mefista, nie miałam ochoty z nimi rozmawiać.
***
Po trzech godzinach wylądowaliśmy na lotnisku w Vancouver. Przez całą drogę nic nie tchnęłam do jedzenia. Nie byłam zbytnio głodna. Wyszliśmy z samolotu i poszliśmy na parking, gdzie stał już na nas samochód. Richard nie wysiadł z samolotu, tylko poleciał gdzieś dalej. Mefisto otworzył mi drzwi do samochodu, a ja niechętnie do niego weszłam. Patrzyłam się tylko w okno. W samochodzie panowała cisza, mimo to postanowiłam nic nie mówić i nie zagłuszać tej ciszy.
— Co ci się stało w dłonie, że masz je takie napuchnięte Lara? — zapytał nagle Mefisto.
— Nie będę ci się tłumaczyć i nic tobie mówić — odparłam.
Mefisto znów umilkł i znów zapadła cisza.
Po kilku minutach byliśmy pod mieszkaniem. Kiedy Mefisto otworzył drzwi, poszła szybkim krokiem w stronę pokoju. Otworzyłam drzwi od pokoju, następnie szybko je zamknęłam i pogrążyłam się znów w smutku i płaczu.
***
Przez kilka dni nawet nie wychodziłam z pokoju, starałam się unikać Mefista przez ten czas. Nie miałam ochoty go widzieć. Ciągle miałam na siebie żal, że nie udało mi się nic zrobić, by uratować Avę. Przez całe dnie płakałam, nie mogąc się pozbierać. Mefisto przynosił mi posiłki, ale ja nie byłam głodna. Ciągle mówiłbym, chociaż zjadła kawałek. Nie słuchałam się go, nie miałam na nic ochoty.
Miałam pomysł, by od niego uciec i zacząć żyć normalnie bez tego drania. Wiedziałam, że to nie wypali, ponieważ Mefisto i ta będzie wiedział, gdzie jestem. Postanowiłam spróbować w sumie, nie miałam nic do stracenia.
Około południa wstałam z łóżka, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy w tym przypadku tylko jakieś ciepłe okrycie. Następnie otworzyłam drzwi balkonowe. Podeszłam do szklanej barierki i spojrzałam w dół. Było wysoko i to bardzo wysoko. Rozejrzałam się przez chwilę w poszukiwaniu jakiegoś zejścia stąd. Dostrzegłam rurę od dachu. Znalazłam drogę ucieczki. Weszłam na barierkę i już miałam złapać się rury, kiedy nie usłyszałam głosu Mefista, który zapytał:
— Co ty robisz Lara tutaj?
— Nie zamierzam zostawać z takim oszustem tu dłużej, więc uciekam.
Wtedy straciłam równowagę i spadłam ze szklanej barierki balkonu. Czułam, jakbym spadała wieczność. Zobaczyłam, że Mefisto skoczył za mną, złapał mnie i wylądowaliśmy bezpiecznie na ziemi, będąc w jego objęciach.
Po chwili byliśmy w moim pokoju. Mefisto odstawił mnie na łóżko, następnie chwycił mnie za dłoń, nasmarował ją jakąś maścią i zawiązał bandaż. Po czym dokładnie to samo zrobił z drugą. Nie protestowałam.
Kiedy skończył bandażować dłoń, wstał i miał już wyjść, kiedy się gwałtownie zatrzymał i rzekł:
— Nie waż się tak więcej robić Lara. Co, jeśli nie byłoby mnie w pobliżu?
Prawdopodobnie albo bym spadła, albo by udałoby mi się uciec. To on w końcu mnie przestraszył, a ja spadłam.
Czemu się o mnie zamartwia ten drań? To jest dziwne i podejrzane. Czyżby coś jeszcze ukrywał przede mną? Ja tak co takiego? Czego ja jeszcze nie wiem?
Po kolejnych kilku dniach lekko się otrząsnęłam i opamiętałam. Starałam się zapomnieć, to co się stało w Pentagonie, ale jakoś z trudem mi to przechodziło. Tak samo nie darowałam Mefistowi tego, że mnie oszukał, a ja tak naiwnie w to uwierzyłam. Łykałam jego każde kłamstwo. Naiwne kłamstwo.
Późnym popołudniem postanowiłam się przejść i odetchnąć świeżym powietrzem. Wyszłam do ogrodu przed domem. Podziwiałam piękne drzewa i kwiaty. Trochę się uspokoiłam, choć nie do końca. Przechadzając się przez ogród, zobaczyłam na Mefista, który na mnie spogląda. Czemu on na mnie tak patrzył? Miałam dość tego, że cały czas mnie obserwuje. Uciekłam, wybiegając z ogrodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro