Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Wyglądasz przecudownie

Po południu poszłam razem z Johnem do galerii, aby kupić sobie jakąś sukienkę i parę innych rzeczy. Po tym, jak zaczęliśmy grać na umowie Adriana, nasz zespół zaczął zarabiać, więc miałam w końcu własne pieniądze. Zabrałam Johna na zakupy, ponieważ potrzebował nowych kostek i strun na występy. Kupiłam sonie na dzisiejszą randkę z Mefistem przewiewną czerwoną sukienkę. To była moja pierwsza jakakolwiek randka. Odwiedziliśmy także z Johnem Setha, który powoli dochodził do zdrowia.

Wieczorem ubrałam się w sukienkę, którą kupiłam oraz czarne balerinki. Miałam te jedyne eleganckie buty, które wzięłam z Vancouver. Na koncertach nie zbyt paraduje w obcasach, a raczej w wysokich butach. Umalowałam się lekko, następnie wzięłam małą torebkę i wyszłam gotowa z pokoju.

Mefisto czekał już na mnie przy wejściu. Kiedy mnie zobaczył, szepnął mi do ucha:

— Wyglądasz przecudownie Lara.

Spojrzałam na Mefista miał na sobie czarną marynarkę oraz czerwony krawat. Włożyłam na siebie płaszcz, po czym wyszliśmy z apartamentu. Zobaczyłam, że Mefisto wynajął samochód, otworzył mi drzwi, następnie wsiadłam do auta.

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod restaurację, która była także hotelem.

Usiadłam na krześle. Widok był przepiękny. Wieża Eiffla błyszczała pięknym złotym światłem. Znajdowaliśmy się na balkonie hotelu.

Jak udało się Mefistowi zorganizować tutaj randkę?

Spojrzałam w kartę dań i kątem oka na Mefista. Muszę przyznać, pasował mu ten krawat do jego oczu.

Kelner złożył nasze zamówienie, które nie było duże. Podczas czekania na dania moją uwagę głównie przykuwała oświetlona budowla i po części Mefisto, którego wzrok był cały czas zwrócony na mnie.

Trochę to krępujące, kiedy tak mi się przygląda. Nie interesowało go nic wokół nas tylko ja. Tylko mnie zawstydza.

Po kilkunastu minutach kelner przyniósł pierwsze danie, jakim była jakaś francuska potrawa, której nazwy nie pamiętam.

Mefisto wyglądał dzisiaj na niezwykle zadowolonego.

Co było trochę niecodzienne? Owszem każdego dnia nie narzekał i ciężko pracował, ale dziś trochę go nie poznaję.

Na zewnątrz, mimo że było już ciemno, było dość ciepło.

Po zjedzonej ekskluzywnej kolacji Mefisto wstał, po czym uklęknął przede mną na jedno kolano i powiedział, wyjmując ze swojej kieszeni małe czerwone pudełeczko:

— Chciałem to zrobić wcześniej Lara, teraz jest na to idealny moment.

Momentalnie moje serce zaczęło mocniej bić, a ciśnienie podskoczyło.

Czy on chcę mi się oświadczyć? Niewierze, że to się dzieje.

— Lara czy wyjdziesz za mnie? — odparł Mefisto, spoglądając mi prosto w oczy.

Wiatr był taki przyjemny i chłodny na dodatek było tak cicho, jakby całe miasto przestało funkcjonować tylko dla tej jednej chwili.

Gwałtownie rzuciłam się w jego objęcia i odpowiedziałam:

— Tak głuptasie, jak mogłabym się nie zgodzić.

Mefisto założył mi pierścionek zaręczynowy na palec serdeczny, następnie mnie pocałował.

***

— Mefisto....

Mefisto rzucił mnie na łóżko i nadal nie przestawał całować i pieścić mojego ciała. Robił to tak subtelnie.

— Kocham cię Lara — rzekł seksownym głosem Mefisto.

Jest taki pociągający. Jego oczy mają tak wspaniały kolor, mogłabym patrzeć się na nie wieczność.

Mefisto zaczął rozbierać kolejne partie mojego ubioru.

Ta noc była niesamowita i przyjemna. Mefisto był delikatny, ale zarazem zachowywał się zupełnie jak bestia.

***

Promienie światła padały na mnie. Nie mogłam już spać. Przetarłam oczy i przeanalizowałam swoje otoczenie. Zobaczyłam, że Mefisto mnie obejmował. Spojrzałam na swoją dłoń, na której oprócz kontraktu był też pierścionek zaręczynowy.

Więc to nie był jednak sen – pomyślałam.

Nie jest czasami zbyt za wcześnie? Walić zasady chcę, aby ten czas już nadszedł.

Wyobrażam sobie siebie w pięknej białej sukni stojącą przy ołtarzu wraz z Mefistem na tle oceanu.

Obróciłam się w stronę Mefista, aby wtulić się w jego klatkę piersiową. Miałam ochotę jeszcze tak poleżeć. Był taki lodowaty i przyjemny.

Z nagła poczułam, jak Mefisto czule dotyka mnie po dłoni, przy czym próbuje powstrzymać śmiech.

Co jest?

— Z czego się tak śmiejesz? — zapytałam, unosząc głowę i spoglądając na niego.

— Wyglądasz naprawdę uroczo Lara moja narzeczono — odparł Mefisto.

Poczułam się naprawdę dziwnie, kiedy powiedział „moja narzeczono".

Nadal nie mogę w to uwierzyć, że mi się oświadczył.

Nagle Mefisto spojrzał w stronę okna. Wyglądał, jakby zobaczył coś złego.

— Co takiego zauważyłeś? — zapytałam zaniepokojona.

— Nie nic zdawało mi się Lara — odparł Mefisto.

Przecież mu się nic nie zdaję? Czy on próbuje mi kłamać w żywe oczy?

— Tobie przecież nic nie umknie. Przestań kłamać, co zauważyłeś? — powiedziałam, próbując z niego to wycisnąć.

Mefisto westchnął, po czym oznajmił:

— Śledzi nas cały czas.

— Masz na myśli jego? — dopytałam.

— Tak — odparł Mefisto.

Czego on od nas chce?

Nawet żyć w spokoju nie można. Najpierw ta dziwna organizacja, Samiel, Roman, anioł a teraz on.

Późnym popołudniem wróciliśmy do reszty zespołu. Mieliśmy jeszcze dużo czasu do uroczystości. Seth został wypisany już ze szpitala. Przy wejściu przywitał nas John, który wybierał się na małe zakupy. Postanowiłam pójść z nim, miałam dzisiaj dobry pomysł na kolację. John polubił gotowanie tak samo, jak i ja. Sprawiało to nam taką samą szaloną satysfakcję, jak i gitara.

John planował dzisiaj zrobić coś z kuchni francuskiej. Kupił na tę okazję książkę kucharską z przepisami francuskimi. Mieliśmy w planach zrobić Quiche Lorraine i Łososia w cieście francuskim ze szpinakiem.

Zrobiliśmy potrzebne zakupy.

Powoli wracaliśmy do mieszkania, kiedy nagle John na kogoś wpadł. Była to kobieta o niezwykle pięknej cerze i krótkich czarnych włosach.

— Przepraszam, naprawdę nie chciałem — odparł John, pomagając kobiecie wstać.

Chciałam się wtrącić, ale widziałam, że Johnowi się chyba spodobała ta kobieta, więc wolałam mu nie przeszkadzać i zobaczyć co z tego wyniknie.

— Nic się nie stało, przecież to był zwykły wypadek — rzekła kobieta z uśmiechem na twarzy.

— Jeszcze raz najmocniej przepraszam..... Może wynagrodzę to pani? — oznajmił John.

Czy on się nie rumieni czasem? Może coś zaiskrzy.

Zaśmiałam się tylko pod nosem z niego bezradności.

— Naprawdę nie trzeba — rzekła nieznajoma.

— ... Tak w ogóle jestem John... — odparł.

— Jestem Lucy — stwierdziła.

John ledwo mógł cokolwiek powiedzieć w jej obecności do niej. Jakoś udało mu się wybrnąć z tej sytuacji i jeszcze pozyskać od niej numer telefonu.

John pożegnał Lucy i pobiegł do mnie.

— Ktoś tu chyba się zakochał — skomentowałam, śmiejąc się.

— Po prostu cudowna, jej włosy są takie piękne — odparł John, zamyślając się.

— Wiesz, ona też patrzyła na ciebie jakby coś do ciebie czuła. Może warto zaprosić ją na randkę? — stwierdziłam.

— Tak w ogóle Lara jak było na randce z Mefistem? — zapytał zaciekawiony.

Czy on robi to specjalnie, aby i mnie trochę podirytować?

Jak się nad tym zastanowić Mefisto zadbał o niemal wszystko.

— Można powiedzieć, że było cudownie. Mefisto o wszystko zadbał nawet o najmniejszy detal — powiedziałam zamyślona — Nawet mi się oświadczył.

— To dlatego masz ten pierścień. Mogłem się domyślić. Tak w ogóle co znaczy dla ciebie ten drugi pierścień, że nie zdejmujesz go nigdzie? — zapytał John.

W końcu i tak musiał o to zapytać.

Zaraz czyżby nie pamiętał o tym, co się stało w studiu nagrań?! Muszę to jakoś sprawdzić.

— Dostałam go od Mefista, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy — odparłam, spoglądając na pierścień.

— Wygląda na niezwykle rzadki. Mogę spojrzeć? — zapytał John.

— Pewnie — rzekłam, uśmiechając się do niego.

John spojrzał na pierścień, po chwili oznajmił:

— Nigdy jeszcze takiego nie widziałem, choć kiedyś pracowałem w drogim sklepie jubilerskim. Musiał być pewnie robiony oddzielnie dla klienta.

Nie wiedziałam, że pracował w sklepie jubilerskim.

Wróciliśmy do apartamentu. Wypakowaliśmy wszystkie zakupy z toreb. Zaczęliśmy robić kolację, choć było już trochę późno.

Po kolacji jeszcze ostatkiem sił przećwiczyliśmy jakieś utwory na gitarach z Johnem. Po grze wzięłam szybką kąpiel, po czym położyłam się na łóżku obok Mefista. Byłam ledwie żywa, nie wyspałam się poprzedniej nocy, choć wspaniale mi się spało. Co więcej, bolały mnie potwornie plecy.

Nie mogłam przez to usnąć. Kręciłam się z boku na bok, starając się zasnąć.

Niespodziewanie Mefisto zaproponował, szepcząc mi do ucha:

— Może zrobię ci szybki masaż?

— Nie ma takiej potrzeby... — odparłam.

Mefisto zaczął maskować moje plecy. Z początku robił to delikatnie, ale później.

— Aaa Mefisto nie tak mocno! — oznajmiłam nagle.

— Jesteś strasznie spięta Lara — stwierdził Mefisto.

Ja spięta? Raczej on jest.......

Otworzyłam swoje powieki. Był już ranek ponadto dość wczesny. Na zegarze nie wybiła jeszcze godzina ósma.

Nie możliwe czyżbym wczoraj zasnęła?

Chciałam wstać, kiedy niespodziewanie zostałam pociągnięta przez Mefista w jego ramiona. Po chwili oznajmił:

— Śpij jeszcze Lara mamy jeszcze czas do przyjęcia.

Zaraz to już dziś?!

— To dzisiaj!? — zapytałam nerwowo.

— Tak Lara — odparł Mefisto, tuląc się do mnie.

Nie mam się w co ubrać! Myślałam, że mamy jeszcze dzień.

— Nie mam co na siebie włożyć — stwierdziłam.

— O to się nie martw, jeszcze zdążymy pójść coś kupić — powiedział Mefisto.

Może i tak. Nie ma co się tak zamartwiać.

***

Nieoczekiwanie do pokoju wszedł John i rzekł:

— Nagła zmiana planów okazało się, że mamy być tam wcześniej.

Jak wcześniej? Która jest już godzina?

Zerwałam się z łóżka i spojrzałam na zegarek. Była już jedenasta godzina.

— O której mamy tam być? — zapytałam.

— O piętnastej — rzekł John.

Zostało nam mało czasu!

Przebrałam się, po czym włożyłam w pośpiechu gitarę do pokrowca.

— Lara nie śpiesz się tak — odparł nagle Mefisto — Zjedz najpierw coś.

Jak on zamierza ze wszystkich się wyrobić na czas niby?

Cholera przestery! Prawie bym o nich zapomniała.


Nie zważając na Mefista, poszłam do salonu, w którym ostatni raz widziałam swoje przestery. Wzięłam je, następnie wrzuciłam do torby.

Dobra mam już wszystko prócz jakiś eleganckich ubrań.

— Mefisto chodźmy jeszcze po jakąś kreację — oznajmiłam.

— Już nie musimy iść, kupiłem sukienkę wcześniej — odparł Mefisto, trzymając czarną długą sukienkę w ręku wraz z czarną marynarką.

Kiedy on ją kupił? W dodatku jest piękna.

— Czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałeś? — zapytałam.

— Jesteś tak zajęta, że ledwie mnie słuchasz — powiedział Mefisto.

— Przepraszam cię Mefisto — rzekłam.

Mam mało czasu a wiele muszę załatwić.

Po zjedzeniu szybkiego śniadania. Umyłam się, wysuszyłam włosy, po czym ubrałam się w kreację, którą kupił mi Mefisto.

O godzinie czternastej pojechaliśmy do miejsca, gdzie miała się odbyć uroczystość. Szliśmy korytarzem ozdobionym bardzo ekskluzywnie do głównej sali, kiedy nagle ktoś z tyłu oznajmił:

— Co za boska figura!! W dodatku tę piękne lśniące włosy! Poczekaj! Ty z gitarą!

Boska figura? Lśniące włosy? Z gitarą?! Czyżby ktoś powiedział to do mnie?

Obróciłam się i zobaczyłam mężczyznę, który na swojej szyi miał założony aparat fotograficzny. Był ubrany w szarą marynarkę i nosił czarne okulary przeciwsłoneczne.

Czyżby był fotografem?

— Musisz zostać moją modelką. Cóż za piękność! — rzekł nieznajomy.

Ja jego modelką!? Czy to miałbyś jakiś komplement?! Zamurowało mnie.


Nagle Mefisto objął mnie w ramionach, po czym odparł:

— Przykro mi, ale jesteśmy w tej chwili trochę zajęci. Choć idziemy słońce, bo zaraz się spóźnimy.

Słońce?!! Kto pozwolił mu, tak mnie nazywać?!

Mężczyzna dał mi swoją pocztówkę, po czym odrzekł:

— Jeśli będziesz chciała, zadzwoń lub przyjdź pod adres na pocztówce.

Później fotograf poszedł, a Mefisto powiedział:

— Daj, lepiej będzie, jak to wyrzucę.

Mefisto chciał mi zabrać pocztówkę, kiedy wzięłam jego dłoń i zapytałam:

— Czemu chcesz to wyrzucać?

— Modelink nie jest taki, jaki ci się wydaje Lara. Poza tym byłbym zazdrosny, gdyby ktoś widział jeszcze twoje ciało oprócz mnie — odparł Mefisto.

Co?!!

Rozłożyliśmy nasz sprzęt na scenie, po czym zrobiliśmy próbę dźwięku. Wszystko działało, jak powinno.

— Widzę, że mój zespół jest już gotowy do występu — oznajmił nagle Adrian, wchodząc na scenę.

Nie sądziłam, że Adrian przyleci do Paryża.

Po zagranym występie zeszliśmy ze sceny. John, Seth i Ben poszli do garderoby, aby odstawić instrumenty, natomiast ja poszłam w stronę Mefistoa, który siedział z innymi gośćmi przy jednym stole.

Nagle pojawił się przede mną i porwał mnie do tańca. Uśmiechnął się do mnie, po czym oznajmił:

— Uważaj na tego gościa z białymi włosami. Chcę cię Lara.

— Mnie po co? — zapytałam.

— Nie wiem, ale nie schodziłby prosto z nieba, gdyby nie było to coś poważnego — rzekł Richard — Z tego, co się dowiedziałem, nazywa się Mason Thomas.

W sumie to ma trochę sens. Nie schodziłby na Ziemię z byle powodu.

Tylko jaki jest powód?

Spojrzałam na białowłosego mężczyznę, który rozmawiał z jednym z gości. Niespodziewanie usłyszałam znów ten sam dziwny dźwięk dzonów. Nie był on tak nasilony, jak wcześniej, ale nadal był nieznośny. Nagle dźwięk ustał, rozejrzałam się dookoła siebie. Zniknął z mojego pola widzenia.

Spojrzałam Richarda, który przyglądał się z zastanowieniem mojej dłoni, na której widniał pierścionek zaręczynowy oraz kontrakt. Po czym rzekł:

— Hmm...70 karatowy brylant. A teraz powiedz, jaki był wasz pierwszy raz. Bardziej brutalny czy łagodny.

Jaki? Skąd on o tym wie!?

Moje policzki zarumieniły się momentalnie. Przypomniałam sobie stamtąd wspaniałą noc z Mefistoem.

— Czemu cię to interesuje? — zapytałam zawstydzona, po czym zobaczyłam jego tatuaż z jakimś czarnym wzorem na ręku i powiedziałam:

— Zrobiłeś sobie tatuaż. Co oznacza?

— Nic, tak po prostu zrobiłem u jednego takiego gościa — odparł Richard.

Wtem od Richarda wziął mnie Mefisto, który to pociągnął mnie za sobą do tańca. Widziałam niezadowolenie Richarda.

— O czym rozmawiałaś z Richardem? — zapytał.

— O niczym ważnym tylko tańczyliśmy — powiedziałam, rozglądając się w poszukiwaniu tajemniczego mężczyzny, który zniknął mi z pola widzenia tak samo, jak dźwięk.

Zniknął?! Tchórz.

— Za kim się rozglądasz Lara? — zapytał Mefisto.

— Nie już za nikim — odparłam.

Po wyczerpującym tańcu razem z Mefistoem usiedliśmy na jednej z miejsc. Byłam już zmęczona po tym tańcach, a także po występie.

John, Seth i Ben dołączyli w późniejszym czasie do nas. Mefisto rozmawiał z różnymi ludźmi o jakiś interesach. Zbytnio mnie to nie interesowało.

Ten fotograf, którego spotkałam wcześniej, też był na tej gali. W dodatku chyba mnie rozpoznał, bo cały czas nie spuszczał ze mną wzroku i robił mi zdjęcia z ukrycia.

— Mefisto zrób coś z tym fotografem — odparłam, łapiąc go lekko za jego marynarkę.

Nie czuję się zbyt komfortowo, kiedy wiem, że ktoś mnie fotografuje i się na mnie w taki sposób patrzy.

Mefisto popatrzył na fotografa, który był w oddali, przemierzył go przeraźliwym wzrokiem. Westchnął, następnie rzekł:

— Nic nie poradzę Lara na to, że przyciągasz swoją urodą wielu mężczyzn.

Niespodziewanie do nas dosiadł się Richard i oznajmił:

— Organizuję imprezę na jachcie. Może Lara się skusisz?

— Niestety nie mogę przyjąć twojej propozycji — odparłam z uśmiechem.

— A to dlaczego? — zapytał Richard, przybliżając się do mnie.

Mamy razem z resztą zespołu tyle straw do załatwienia a on jeszcze śmie się głupio pytać.

— Mam trasy koncertowe nie mogę tak po prostu sobie odejść — stwierdziłam.

— Może jednak? Poza tym macie i tak po drodze. Dowiedziałem się od waszego pracodawcy, że jedziecie do Portugalii — rzekł przekonywająco Richard.

Portugalii? Nic mi o tym nie wiadomo.

Chyba nie mam wyboru.

— Dobrze przyjdę — powiedziałam, wzdychając.

— Wspaniale już nie mogę się doczekać — rzekł Richard.

Nagle w oddali dostrzegłam Paula, który był razem z Masonem.

Zaraz chwili co on tutaj robi?! Czyżby się znali, ale skąd? Może wie, że tutaj jestem? Na pewno mu o tym powiedział.

Uroczystość skończyła się dopiero wczesnym rankiem. Wróciliśmy do apartamentu, kiedy słońce wstawało. Byłam tak zmęczona, że położyłam się na kanapie w salonie, ponieważ była najbliżej.

Od razu zasnęłam, nie zważając na nikogo.

Ocknęłam się w sypialni przy Mefiście, który leżał obok mnie. Jego ręka obejmowała mnie w talii.

Musiał mnie przenieść tutaj. Aż dziwnie, że się nie obudziłam.

Przekręciłam się wolno na drugi bok. Nie było mi wygodnie z tej strony.

Mefisto jeszcze się nie obudził. Trochę dziwne zawsze to ja ostatnia wstawałam.

Może jest bardzo zmęczony? Ostatnio dużo pracował. O ile w ogóle może odczuwać jakiekolwiekzmęczenie?

Wyślizgnęłam się z jego objęć Mefista, następnie założyłam bluzę na siebie i poszłam w stronę kuchni, aby przygotować coś do jedzenia. John, Seth i Ben spali. Nie ma się co im dziwić, całą noc praktycznie przetańczyli, nie wykluczając mnie i Mefistoa. Co więcej, John spotkał znów Lucy, z którą spędził cały bankiet.

Wchodząc do kuchni, zobaczyłam, że dochodziła powoli godzina piętnasta.

Dość późno już.


Przejrzałam wszystkie szafki, zastanawiając się co by tu zrobić? Nie było zbyt wielu produktów. Wzięłam ze swojej torebki resztkę pieniędzy, przebrałam się, po czym wyszłam na szybkie zakupy.

Kupiłam najpotrzebniejsze produkty, później wróciłam do mieszkania. Zabrałam się za robienie curry z warzywami. Ugotowałam ryż i pokroiłam wszystkie potrzebne warzywa.

Zastanawiałam się, czy Paul pracuje dla niego i jak go spotkał?

Nagle zjawił się Mefisto i objął mnie od tyłu i rzekł:

— Co takiego gotujesz?

— Curry z warzywami — powiedziałam.

Czułam jego mokre włosy na moim ramieniu, lekko mnie łaskotały, a jednocześnie były takie przyjemne w dotyku.

Jeszcze tego samego dnia do Johna zadzwonił telefon z informacją od Adriana, że mamy kolejny koncert w Portugalii. Richard mówił prawdę o tym.

Musieliśmy się szybko spakować, bo mieliśmy lot do Lizbony z samego rana.

Postanowiliśmy sobie dzisiejszy dzień odpuścić na wszelakie granie i analizowanie różnorakich utworów.

Wcześnie rano poszliśmy na lotnisko, które znajdowało się blisko naszego lokum. Po wylądowaniu na w Lizbonie pojechaliśmy do hotelu i rozpakowaliśmy swoje rzeczy, które były nam potrzebne do występu.

Następnego dnia po południu zaplanowaliśmy pójść na plażę. Dziś było strasznie upalnie. Ubrałam się w przewiewną czerwoną sukienkę, na nią założyłam strój kąpielowy. Natomiast na głowę włożyłam kapelusz.

Miejskimi środami transportu udało dotrzeć się nam na plażę.

Po krótkim pływaniu usiadłam na kocu i nasmarowałam sobie skórę kremem UV.

Chwilę później Mefisto zaproponował:

— Może nasmarować ci plecy?

— Jakbyś mógł — rzekłam, kładąc się na kocu.

Mefisto rozprowadzał krem, przy okazji robiąc mały masaż.

Po tym, jak Mefisto nasmarował mi plecy, wylegiwałam się w ciszy na kocu. Widziałam kontem oka, że Mefisto nawet na chwilę nie spuścił ze mnie swojego wzroku. Wolał się patrzeć na mnie niż na świat otaczający nas.

Niespodziewanie znikąd pojawił się Richard i stwierdził:

— To tutaj jesteście.

— Richard? Co ty tutaj robisz? — zapytałam, podnosząc się z pozycji leżącej.

— Mam kupiony jacht w pobliżu — odparł Richard.

Zapomniałam, to dziś jest ta impreza na jachcie, którą organizuje Richard.

— To dobrze — powiedziałam.

Z nagła Richard złapał mnie za rękę i oznajmił:

— Choć pokażę ci mój nowy jacht.

Po chwili pociągnął mnie za sobą, idąc w stronę portu. Doszliśmy do portu, w którym były statki i jachty.

Richard nadal trzymał mnie za dłoń dość mocno. Jakby bał się, że mu ucieknę. Richard pomógł mi wejść na jacht. Wszystkie pomieszczenia były pięknie ustrojone w stylu nowoczesnym.

Usiadłam na sofie, po chwili Richard zdjął swoją czarną koszulę. Zobaczyłam na jego placach tatuaż, którym był mroczny tygrys.

— Widzę, że zrobiłeś sobie kolejny tatuaż — stwierdziłam.

— Trochę to uzależniające nawet dla mnie — rzekł Richard.

Na imprezie było około piętnastu osób. Nie znałam praktycznie nikogo. Richard częstował mnie alkoholem, ale za każdym razem odmawiałam. Nie wiedziałabym znów, co się ze mną stało i nic bym nie pamiętała.

Przyjęcie dobiegło końca około pierwszej w nocy, choć niektórzy jeszcze chcieli balować. Mała grupka ludzi wróciła do swoich domostw. Na mnie też już czas.

— Możesz zostać na noc, jak chcesz. Nie jest tutaj zbyt bezpiecznie zwłaszcza po zmroku — oznajmił Richard, dopijając ostatni łyk alkoholu w szklance.

— Nie dziękuję, ale reszta będzie się o mnie martwić — odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.

Wracałam od Richarda długą wąską uliczką, którą oświetlały niewielkie światła, kiedy z nagła usłyszałam ten sam przeraźliwy dźwięk.

On tu jest.

Obróciłam się szybko do tyłu i zobaczyłam Masona. Chwilę później wykrzyknęłam:

— Mefist.....

— Cii.... tego demona tu nie potrzebujemy — odparł Mason, zakrywając moje usta.

Boję się go. Boję się niż jakiegokolwiek innego demona. Mimo iż jest największym z Bogów. Mogłam zostać z Richardem na jachcie. Mefisto pomocy....!

Obudziły mnie padające promienie światła przez odsłonięte okno. Podniosłam się z łóżka, które było przyozdobione złotymi elementami. Sam pokój był duży, w powietrzu unosiła się woń tak jakby lawendy. Spojrzałam na swoje ubrania. Miałam na sobie białą niczym śnieg sukienkę z dość odkrytymi nogami. Na moich włosach przyczepiony był piękny złoty kwiat.

W co ja jestem ubrana do cholery?! Gdzie ja jestem i co tu robię?

Momentalnie wszystko sobie przypomniałam. To wszystko wina Masona.

Co on tak w ogóle robił? Co gorsza, jak mnie namierzył? Czemu, kiedy jest w pobliżu, słyszę tę paranormalne dźwięki?

Podbiegłam do drzwi, następnie chwyciłam za klamkę. O dziwno drzwi były otwarte. Myślałam, że będą zamknięte. Wybiegłam jak burza z pokoju.

Nie zamierzam tu dłużej siedzieć.

Na korytarzu nikogo nie było. Z korytarza były wielkie okna nieprzeszkoleń, z których widziałam cały plac obiektu.

Gdzie ja jestem?

Miejsce przypominało trochę nowoczesny klasztor. Po pewnym czasie biegania na oślep znalazłam schody prowadzące na plac. Tak szybko, jak tylko mogłam, zeszłam po nich, po czym ruszyłam w stronę bramy.

Pociągnęłam za nią, aby ją otworzyć, ale ku mojemu zaskoczeniu była zamknięta. Szarpałam za nią, w myślach mówiąc sobie, aby się otworzyła łaskawie.

— Kurwa! — głośno przeklęłam, po czym nie mając wyjścia, wdrapałam się na nią.

Już prawie byłam po drugiej stronie, kiedy usłyszałam przeraźliwe dzwony, nie mogąc wytrzymać z bólu, a także dźwięku pościłam się bramy, upadając na twardy grunt.

Ała!!! Jak to bolało!! – pomyślałam.

Chyba nie dam rady stąd uciec.

Leżałam na ziemi bez celu, nie miałam po co wstawać. Patrzyłam się w błękitne niebo, już miałam zacząć płakać, kiedy nagle zauważyłam Masona, który przyglądał mi się z uwagą, w jednej ręce trzymając naszyjnik, który podarował mi kiedyś Mefisto.

Wstałam szybko, po czym odsunęłam się od niego na znaczną odległość.

Nie ufam mu. Muszę mieć się na baczności.

— Nie bój się mnie — powiedział łagodnym głosem.

Oddaliłam się od niego tylko bardziej. Mason zbliżał się do mnie bliżej.

— Nie zbliżaj się! — krzyknęłam.

— Nie mnie powinnaś się bać a demonów — odparł Mason — Przywiązałaś naprawdę wagę do tego prezentu, który dał ci ten demon. Nie sądziłem, że zwykły klucz otwierający wrota będzie chłonął energię człowieka, który będzie go cały czas nosił, a także że człowiek wchłonie część jego właściwości.

Chwila, chwila sugeruje, że przez ten cały czas to coś pozbawiało mnie energii?!

Po chwili dodał:

— Poza tym słyszysz pewnie ten dźwięk. Zgadza się?

— Co cię to obchodzi? — zapytałam nieczule.

Nie mam zamiaru być dla niego miła.

Zaraz czyżby to przez to, że to coś wchłonęło moją energię a ja po części tego.

— Widzę, że się domyśliłaś, dlaczego już tak jest — powiedział Mason.

On czyta mi w myślach czy jak? Czy po prostu dałam po sobie to poznać?

— Wstań, chyba nie będziesz tak siedzieć na ziemi — rzekł, podając mi dłoń.

Odepchnęłam jego dłoń i wstałam o własnych siłach.

Miałam otarty dość mocno łokieć. Pewnie musiałam się obić, jak spadłam.

Nagle podeszły do nas dwie zakonnice a Mason powiedział do nich:

— Zajmijcie się ją i opatrzcie jej ranę.

— Dobrze, choć z nami — odparłam miło jedna z zakonnic.

Mason nim się obejrzałam, zniknął.

Poszłam za zakonnicami, choć im też nie ufałam, ale też nie mogłam nic zrobić ani stąd uciec. Wchodząc przez drzwi frontowe, nad nimi zobaczyłam napis: "Klasztor Hieronimitów".

Przynajmniej wiem mniej więcej, gdzie jestem.

Zakonnica zaprowadziła mnie do takiej jakby lecznicy. Usiadłam na krzesełku, po chwili jedna z zakonnic odkaziła mi ranę.

— Sama to zrobię — odparłam.

— Dobrze — powiedziała zakonnica.

Wzięłam od niej płyn odkażający i odkaziłam dokładnie ranę, po czym przylepiłam plaster.

Ciekawe co robi Mefisto? Tęsknie za Mefistem i zespołem, wiedząc, że nie mogę stad wyjść.

Nagle jedna zakonnica zapytała troskliwie:

— Co się stało, że tak nagle się zasmuciłaś?

— Nie nic..... Po prostu zostałam rozłączona od najbliżej mi osoby — rzekłam, rozmyślając.

Zakonnice pokazały mi cały klasztor z rozkazu Masona.

Ile on zamierza mnie tu trzymać? Chcę wrócić do Mefista i reszty, do koncertowania.

Wieczorem poszłam pod nadzorem z zakonnicami na mszę. Miały mnie na oku praktycznie cały czas. Przez całą mszę myślałam o Mefiście.

Po mszy wieczornej zakonnice zaprowadziły mnie do pokoju, a jedna z nich rzekła:

— Jeśli chcesz wziąć kąpiel to albo teraz, albo rano. Śniadanie jest zawsze o ósmej, więc się nie spóźniaj.

— Dobrze. Mogę poprosić o jakąś piżamę — odparłam.

— Wszystkie ubrania są w szafie — rzekła druga z zakonnic.

Zakonnice poszły załatwić swoje sprawy, a ja weszłam do pokoju, zamykając drzwi.

Westchnęłam głęboko ze smutkiem.

Czemu Mefistoa jeszcze nie ma? Czy w ogóle wie, gdzie jestem? Pewnie wie, że zniknęłam.

Podeszłam do szafy, następnie ją otworzyłam. Zobaczyłam kilka uniformów, które nie były zbytnio wyróżniające się i nie w ostatnich krzykach mody.

Wzięłam kremową piżamę, która była w szafie i wyszłam z pokoju w stronę łaźni.

Będąc w łaźni, wzięłam lodowaty prysznic.

Wracałam powoli do pokoju, kiedy z nagła zauważyłam Masona, który szedł w moją stronę. Probowałam jakoś przejść obok niego niezauważone, ale on rzekł czule:

— Dobranoc.

— Dobranoc.... — odpowiedziałam lekko nieśmiało.

Ocknęłam się, krzycząc. Znów miałam zły sen. Po uspokojeniu się spojrzałam w zegarek, była trzecia w nocy. Od kiedy Mefisto był blisko mnie, nie zdarzyło mi się mieć koszmarów.

Chcę się stąd wydostać.

Wstałam z łóżka, ubrałam się w bluzę, która była w szafie. Wybiegłam z pokoju i pobiegłam tym razem do płotu. Szukałam jakiejś szczeliny czy dziury, ale siatka była zrobiona staranie.

Chciałam wspiąć się na płot, gdy niespodziewanie pojawił się Mason, mówiąc:

— Czemu chcesz wrócić do tego demona? Aż tak bardzo go kochasz. Gdybyś wiedziała, co złego zrobił, nadal chciałabyś go znać?

— Każdemu należy się druga szansa — odparłam.

Chyba nigdy nie będę mogła stąd uciec. Jest niczym jak Mefisto, znajdzie mnie wszędzie i wyczuje wszędzie. Poddaje się...

— Dałaś się splugawić demonowi i mu omamić. Czy ty tego nie widzisz? — powiedział Mason.

— Zrobiłam to z własnej woli, chciałam tego — rzekłam, spoglądając na pierścienie na mojej lewej dłoni.

— To demon najgroźniejsza istota z piekła nie człowiek — odparł.

— Może i jest demonem, ale ja go kocham. Nie będę rozmawiała z tchórzem, który bał się zejść na Ziemię aż dotąd. Nie wiadomo po co! — odparłam, idąc do środka.

Wróciłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko, zasypiając.

***

— Lara, Lara, Lara...... — rzekł cichy przyjemny głos.

— Mefisto zostaw mnie. Daj mi spać, a i twoje zagrywki nic nie dadzą! — wymamrotałam.

— Nie jestem Mefisto — odparł Mason.

Gwałtownie wstałam i spojrzałam na Masona.

Co ja takiego mówię!? Czuję się zawstydzona.

— Co ty tu robisz?! — krzyknęłam.

— Przyszedłem cię obudzić — odpowiedział Mason — Lepiej się pośpiesz, bo nie zdążysz na śniadanie — odparł, wychodząc z pomieszczenia.

Ubrałam się w pośpiechu, w to, co miałam. Wszystkie ubrania były praktycznie takie same głównie w kolorach bieli. Poszłam na śniadanie. Nie miałam ochoty zbytnio jeść, dłubałam w jedzeniu w zamyśleniu.

Z nagła do mnie dosiadł się Mason.

On chyba nigdy nie zostawi mnie w spokoju.

Odwróciłam od niego wzrok w stronę okna. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.

— Skoro mieszkasz tutaj, bywałoby coś robić dla klasztoru. Może chcesz zapisać się do tutejszego chórku?

Raczej jestem tutaj więziona, niż tu mieszkam!!

— Tak... — odpowiedziałam cicho, nawet na niego nie spoglądając.

— Próby są tutaj po południu, do tego czasu pomożesz zakonnicą w utrzymaniu tutaj porządku — odparł Mason.

— Tak.... — odparłam bez uczuciowo.

Po południu poszłam do wyznaczonego miejsca, zapukałam i weszłam do środka. W pomieszczeniu było kilka osób, głównie były to kobiety. Niektóre były tu zakonnicami, a niektórych nie znałam.

Przywitałam się cicho z nimi a one ze mną. Miałam się już przedstawiać, gdy niespodziewanie jedna z dziewczyn zapytała:

— Jesteś Lara Hernandez prawda ta wokalistka?

Dziwne, że ktoś mnie poznał, nasz zespół jest na tyle sławny. Poza tym nie lubię, kiedy ludzie kojarzą mnie tylko z wokalem przecież gram także na gitarze.

— Tak — odpowiedziałam.

— Bardzo lubię twoje piosenki — rzekła nagle uśmiechnięta.

Nie sądziłam, że komuś podoba się nasze piekielne granie. Zaraz czemu powiedziała twoje? Skoro każdy dobrze wie, że tworzymy je wspólnie.

— Cieszę się z tego — oznajmiłam.

Jedna z zakonnic podała mi kartki szyte zszywaczem, na których były różne utwory. Bez poznania się zaczęliśmy śpiewać. Nie miałam zbytnio ochoty na śpiewanie. Śpiewałam raczej cicho prawie że szeptem. Po próbie szłam do swojego pokoju, kiedy nagle w gromadzie turystów zobaczyłam Johna. Byłam taka szczęśliwą, chwilę stałam w miejscu, nie mogąc w to uwierzyć. Rozglądałam się w poszukiwaniu reszty, ale w tym tłumie nikogo nie mogłam innego dostrzec.

Pobiegłam w jego stronę, kiedy była blisko rzuciłam się w ramiona Johna, kiedy on zapytał:

— Przepraszam, ale kim pani jest?

Nie możliwe oni mnie nie pamiętają. To nie może być prawda. Jak to możliwe? Czułam, jakby cały świat na moich oczach mi się rozpadał.

— Zaraz nie pamiętasz, kim jestem? Razem graliśmy i jeździliśmy w trasy koncertowe przecież! Ben, Seth i Mefisto są tu z tobą! — zapytałam, a z moich oczu powoli napływały łzy.

— Przepraszam, ale nie znam pani. Już sobie pójdę — rzekł John, odchodząc w stronę Setha i Bena w oddali.

Nie mogłam uwierzyć, w to, co słyszę. Upadłam na ziemię i pogrążyłam się w smutku.

Zaczęłam płakać przeraźliwie, nie zważając na nikogo.

Jak oni mogli o mnie zapomnieć?! Ktoś musiał zmienić im wspomnienia tylko kto? Na pewno to sprawka Masona. Cholerny zimny drań i on śmie się nazywać Bogiem!

Nie mam po co już wracać do zespołu, bo mnie nie pamiętają. Moja kariera tu się skończyła. To dlatego ta kobieta powiedziała twoje, już teraz rozumiem.

— Po co ten płacz? — zapytał nieoczekiwanie Mason, powoli podchodząc do mnie.

— Jeszcze się pytasz! To twoja sprawka mam rację?! Tylko ty i Mefisto umiecie manipulować wspomnieniami! — krzyknęłam w jego stronę ze łzami w oczach.

— Co, jeśli to twój demon je zmienił? Nie masz dowodów, że byłem to ja — rzekł.

— Owszem mam! Po co Mefisto miałby usuwać im wspomnienia o mnie?! Mógł przecież wykorzystać ich do swoich własnych celów — odpowiedziałam.

— Nie jesteś aż tak niemądra. Tak zrobiłem to — powiedział Mason.

Szybko się jakoś przyznał.

— Czemu to zrobiłeś?! — zapytałam podniośle.

Mason nic nie odpowiedział i chyba nie zamierzał się tłumaczyć. Wstałam, następnie ruszyłam w jego stronę, złapałam go za marynarkę i krzyknęłam:

— Gadaj! Mowę ci odjęło czy jak?!

Nagle zniknął mi z pola widzenia, po czym poczułam walnięcie w kark.

Jeszcze on za to pożałuje.....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro