Rozdział 19
The Pentagon
Pojechaliśmy do centrum Vancouver, gdzie znajdywała się firma. W Vancouver znów padało. Z tego, co wiedziałam firma, budowała różne rzeczy nie tylko meble. Weszliśmy do firmy, wjechaliśmy na piąte piętro budynku. Pracownicy nas ciepło powitali. Następnie weszliśmy do pomieszczenia, w którym był długi biały stół i kilka miejsc, a także rzutnik. Usiedliśmy przy stole. Czekaliśmy chwilę, aż weszli inżynierzy z innej mniejszej firmy, którzy chcieli współpracować z firmą Mefistoa. Mieli w planach tworzenie sprzętu komputerowego. Przyszło kilka firm, które chciały współpracować na rzecz jakichś przedsiębiorstw. Mefisto wszystko załatwiał sam, to po co ja tam byłam? Ostatnią firmą była firma specjalizująca się w budowę części do statków kosmicznych, chcieli zacząć budowę nad sondę, które miały rozbijać asteroidy, które zmierzają w kierunku ziemi. Owszem był to dobry pomysł, ale wiązało się z nim wiele niebezpieczeństw. Asteroida, która rozpadłaby się na kawałki, byłaby jeszcze gorszym zagrożeniem. Kawałki mogłyby i tak spaść na ziemię. Pamiętam kiedyś, NASA chciała zrealizować taki plan, ale nigdy nie wszedł w życie. Mieli naprawdę dobry projekt, ale istnieje prawdopodobieństwo, że projekt nie zadziała. Po chwili wtrąciłam się w ich zdanie, mówiąc:
— Raczej ten projekt może być niewypałem.
— A to niby dlaczego? — zapytał jeden z przedsiębiorcy.
— Nawet jeśli sonda zastrzeli asteroidę to kawałki asteroidy, mogą nadal zagrażać Ziemi — odparłam.
— Kawałki asteroidy są mniej niebezpieczne niż sama asteroida. Odpowiednio zastrzelona z sondy może zmienić kurs — rzekł przedsiębiorca.
— Może, ale nie musi. Kawałki i tak mogą dotrzeć do Ziemi — powiedziałam — Poza tym projekt będzie wysoce kosztowny. Zbudowanie takiej sondy zajmie kilka dobrych lat.
— Lara ma po części rację, nie mamy pewności, że projekt nie okaże się niepowodzeniem — wtrącił się Mefisto.
Ostatecznie nie przyjęliśmy projektu. Po całym spotkaniu Mefisto zaczął podpisywać jakieś dokumenty, a ja z nim. Każdy dokument musiał być podpisany przez Mefistoa, jak i przeze mnie. Byłam wykończona, chciałam, jak najszybciej wrócić do domu. Mefisto nadal przeglądał jakieś papiery. Siedziałam obok niego. Na zewnątrz było już ciemno. Ocierałam oczy ze zmęczenia, chciało mi się tak bardzo spać. Prawie zasnęłam, kiedy Mefisto powiedział:
— Może chcesz się już położyć, spać Lara.
— Tak — odparł, ocierając oczy ze zmęczenia.
— Na razie Lara muszę zostać jeszcze w firmie, więc masz tu klucze do pokoju na ostatnim piętrze — odparł, dając mi klucze.
To tutaj są jakieś pokoje?
Po chwili wzięłam klucz i wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do windy i nacisnęłam przycisk na ostatnie piętro. Nagle ktoś wykrzyczał w oddali, biegnąc w moją stronę:
— Proszę poczekać.
Wtedy szybko przytrzymałam drzwi windy nogą, by nie mogły się zamknąć. Nieznajomy wszedł do windy, a ja wzięłam nogę, po czym drzwi się powoli zamknęły. Spojrzałam lekko kątem oka na osobę stojącą obok mnie. Był to mężczyzna, w dodatku skądś go kojarzyłam. W ręku trzymał jakieś teczki. Nagle spojrzał się na mnie, a ja szybko odwróciłam wzrok. Po pewnym momencie rzekł:
— Hmm my się chyba gdzieś już widzieliśmy.
Też skądś mnie kojarzył?
— Zapewne tak — odpowiedziałam.
Nawiasem mówiąc, ubrany był raczej w luźne czarne ubrania, niż jakby pracował w firmie.
Nieoczekiwanie dodał:
— Już wiem. Widzieliśmy się na festiwalu w Seattle, jak mogłem o tym zapomnieć.
Jak ja mogłam o tym zapomnieć! Może to z tego zmęczenia.
— Jeśli dobrze pamiętam, jesteś Joe — rzekłam.
— Tak. A ty zapewne jesteś Lara — odparł.
— Tak — odpowiedziałam.
Chwilę rozmawialiśmy, aż winda nie wjechała na ostatnie piętro, wtedy się pożegnaliśmy i poszliśmy w oddzielnych kierunkach. Znalazłam pokój i otworzyłam drzwi. Kiedy weszłam, ujrzałam przed sobą normalne małe mieszkanie razem z kuchnią i łazienką i dwoma pokojami z widokiem na Vancouver. To ma być pokój? Mniejsza o to chciałam, jak najszybciej położyć się do łóżka. Tym razem wzięłam szybką kąpiel i ubrałam się w ubrania, które były już przygotowane prawdopodobnie przez Mefista.
Raptem poczułam promienie słońca i dźwięk odsuwających się zasłon z okien. Otworzyłam powoli oczy, zobaczyłam, że Mefisto odsłaniał kolejną roletę. Spokojnie podniosłam się z łóżka, rozciągając się przy tym. Następnie Mefisto rzekł:
— O 10.00 mamy spotkanie natomiast potem po południu mamy zrobić rozliczenia, później mam dla ciebie niespodziankę.
— Jaką? Nie lubię niespodziane — westchnęłam.
Po chwili zapytałam:
— Tak w ogóle, kiedy gdzieś wyjedziemy?
— Niedługo Lara — odparł Mefisto.
Nie lubię siedzieć na miejscu. Chciałam gdzieś się wybrać.
Przebrałam się i razem z Mefistoem zjechaliśmy windą na dół do firmy.
Po wszystkich spotkaniach i rozliczeniach mieliśmy jeszcze podpisywać kilka dokumentów. Po podpisaniu dokumentów wyszliśmy z firmy, następnie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w jakieś miejsce, które wyglądem przypominało budynek sportu. Wysiedliśmy z samochodu, następnie weszliśmy do środka. Z tego, co wyczytałam na banerze, była to szkoła szermierska. Razem z Mefistoem poszliśmy głównym korytarzem do końca, gdzie znajdowała się coś w stylu sali gimnastycznej. Ujrzałam, że trenowały tam trzy osoby w strojach szermierskich. Dwie urządziły sobie sparing, a jedna siedziała z boku i wszystkiemu się przyglądała była to kobieta. Mefisto przywitał się z jednym z nich. Później dwaj nieznajomi zatrzymali sparing i podeszli do nas witając się i mówiąc:
— Więc przyszliście na sparing.
Sparing? Po to tu przyszliśmy?
— Tak przyszliśmy — rzekł Mefisto.
— To zaczynajmy — odparł — Jestem Logan tamten to Ethan a tamta to Charlotte.
— Jestem Mefisto, a to jest Lara — odparł Mefisto.
Następnie Logan dał nam szpady. Pierwszy sparking miałam zawalczyć z Loganem. Ustawiliśmy się na swoich miejscach. Założyliśmy tylko maski. Zaczęło się odliczanie. Po odliczaniu rozpoczęła się walka. Logan zaatakował pierwszy. Prawie uniknęłam, jego ataku był dość silny. Mefisto chciał mi dać godnego przeciwnika czy jak? A więc przyjmę wyzwanie. Dawno nie urządzałam sobie żadnych sparingów, więc trochę moja forma na tym ucierpiała. Nie mogłam sobie poradzić z jednym mieczem, cały czas moja druga ręka chciała atakować, za to prawie zostałam dotknięta przez szpadę. Mefisto jak inni przyglądali się naszej walce. Mefisto trzymał swoją szpadę, którą dostał, pomyślałam, że może rzuci mi swoją szpadę jeszcze, byłoby mi od razu łatwiej. Kiedy zablokowałam jeden z ciosów Logana, powiedziałam do Mefista:
— Mefisto rzuć mi miecz.
Mefisto rzucił mi miecz, złapałam go i przystąpiłam do ataku. Po chwili udało mi się trafić w jego ramię. Następnie usłyszałam dźwięk punktu. Zanim rozpoczęliśmy drugą rundę, Logan zaproponował, byśmy zawalczyli bez uciążliwych uprzęży. Zgodziłam się chodziarz, nie wiedziałam, na co dokładnie się godzę. Zaczęliśmy drugą rundę, tym razem mogliśmy się poruszać po całej sali. Logan szybko zaatakował mnie pierwszy. Tym razem był za blisko. W jego oczach widziałam podekscytowanie. Tak jakby grał na poważnie albo – co gorsza – na śmierć i życie. Logan był silny, nawet bardzo ledwo mogłam uniknąć jego ataków, co dopiero wyrwać się z obecnej sytuacji, w której Logan trzymał szablę na mojej, nie dając mi nawet zrobić żadnego ruchu, ponieważ gdybym wzięła choć jeden miecz on, by mnie zaatakował. Musiałam coś zrobić, ale nie miałam pojęcia co. Wtedy przypomniałam sobie, co powiedział mi kiedyś Artur podczas szermierki, by nie walczyć tylko szablą czy mieczem, ale też używać nóg czy rąk, by się bronić. Było to trochę niezgodne z przepisami, ale nie miałam wyjścia. Zrobiłam dość mocne podcięcie ze sztuk walki. Logan tracąc, równowagę się przewrócił, wtedy zaatakowałam. Punkt trafił ponownie do mnie. Po chwili Logan wstając z podłoża, rzekł:
— Grałaś nieuczciwie i wbrew zasadom.
— Ty też pod pewnym stopniem oszukiwałeś — rzekłam.
— Wiesz co Lara, dawno nie czułem się tak podekscytowany walką — odparł, łapiąc mnie za ramię — Całkiem nieźle walczysz Lara.
— Ty też nieźle walczysz — powiedziałam do Logana.
Po chwili zaproponowałam:
— Może zagramy trzecią rundę Logan?
— Ależ oczywiście. Tym razem ja wygram — odrzekł Logan.
Zagraliśmy jeszcze kilka rund. Urządziliśmy kilka sparingów jeszcze z Ethanem i Charlotte. Później pożegnaliśmy się z wszystkimi i poszliśmy do samochodu. Była już osiemnasta godzina. Wsiadłam do samochodu. Mefisto odpalił samochód i wyjechał z parkingu na drogę. Jechaliśmy w stronę domu, kiedy nie skręciliśmy zamiast w lewo to w prawo. Gdzie mogliśmy jechać o tej porze jeszcze? Zapytałam Mefista:
— Gdzie jeszcze jedziemy o tej porze?
— Zobaczysz Lara — rzekł z lekkim uśmiechem.
Jechaliśmy dziesięć minut do czasu kiedy się zatrzymaliśmy w ciemnym miejscu nad oceanem. Mefisto wysiadł z samochodu, po czym otworzył mi drzwi od samochodu. Wysiadłam, a Mefisto zamknął drzwi. Było strasznie ciemno, prawie nic nie widziałam. Jedyne co się paliło to światła w oddali. Byliśmy daleko od centrum Vancouver. Mefisto złapał mnie za rękę i prowadził gdzieś w ciemność. Spojrzałam w górę, na niebie świeciły pięknie gwiazdy. Dość dobrze widać było pas Oriona, który w tej części świata wyglądał jakby był do góry nogami. Dziwne jest niebo, w jednej części świata jest inne. W niektórych częściach świata widać gwiazdozbiór a w niektórych nie widać go w ogóle. Następnie Mefisto zapalił małą lampkę, która świeciła dość przyjemnym żółtym światłem. Po czym Mefisto powiedział, spoglądając w gwieździste niebo:
— Wiesz Lara, co jest dziś w nocy.
— Jak o tym mówisz, to przypomniało mi się, że dziś jest wyjątkowa noc spadających gwiazd — odpowiedziałam, patrząc w gwiazdy.
Gwiazdy dziś w nocy wyjątkowo mocno świeciły. Nigdzie nie było księżyca możliwe, że był nów. Usiadłam na ławeczce, która był tuż obok mnie. Patrzyłam się w gwiazdy, myśląc o tym, jaki wszechświat jest duży, a my jesteśmy zaledwie małą kropeczką we wszechświecie. Od zawsze ciekawiło mnie czy życie na innych planetach istnieje? Kiedy patrzę w gwiazdy, najczęściej przypominają mi się najmilsze rzeczy. Kiedy byłam mała moja mama zawsze na moje urodziny piekła wielkie ciasto z okazji moich urodzin. Zawsze jej przy tym pomagałam. Chociaż kiedy wracam wspomnieniami w tym, nigdy nie mogę sobie przypomnieć jej twarzy, jak wyglądała kiedyś i dlaczego była wtedy dla mnie taka miła? Dlaczego nie mogłam sobie nigdy nic przypomnieć z czasów, kiedy byłam mniejsza? Starałam się o tym teraz nie myśleć.
Niebawem zobaczyłam kilka spadających gwiazd. Pokazałam je ręką i rzekłam do Mefistoa:
— Patrz spadająca gwiazda.
Czemu to powiedziałam? Przecież on widzi te gwiazdy. Zachowuje się teraz jak rozpieszczone dziecko.
Dawno nie czułam się tak szczęśliwa, widząc gwiazdę. Po godzinie wróciliśmy do samochodu. Wracaliśmy samochodem, kiedy przypomniało mi się, że przez cały czas NASA nas śledziło. Ciekawa byłam czy nadal to robią? Pewnie na pewno tak. Może Mefisto coś o tym wiedział?
— Mefisto czy oni nadal nas śledzą? — zapytałam, patrząc na mijające ulicę z okna.
— Chodzi ci o nich. Widziałem ich dzisiaj, nadal nas śledzą. Widziałem ich też w firmie, śledzą nas na każdym kroku. Nawet teraz za nami jadą — odparł, patrząc w lusterko.
Spojrzałam w lusterko, za nami jechał czarny samochód, nie widziałam, kto w nim jest.
Więc śledzą nas cały czas? Tylko po co i dlaczego? Zastanawiałam się, czy Ava jest tam bezpieczna i szczęśliwa. Czy oby na pewno nic jej nie zrobią? Czy było to dobrym wyjściem zostawiać ją tam samą? Czuję, że źle zrobiłam. Muszę po nią wrócić, zanim jej coś się stanie. Tylko jak?
Minęły dwa dni, od kont byliśmy z Mefistem na oglądaniu spadających gwiazd. W niedzielę, czyli za trzy dni mamy wyjechać do Calgary na spotkanie firmowe. Nadal nie, od niego zabrać. W tym dniu Mefisto poszedł do firmy sam, powiedział, że ci nie muszę iść, jak chce. Nie miałam ochotę iść, więc zostałam w domu. Nudziło mi się, więc postanowiłam wyjść z pokoju po przechadzać się po mieszkaniu. Na korytarzu było cicho. Zeszłam na dolne piętro, na którym obok schodów było czarne pianino. Zawsze przechodziłam obok tego pianina, ale nigdy nie miałam okazji na nich zagrać. Usiadłam na krzesełku i otworzyłam klapkę od klawiszy. Klawisze były niemal nieruszone, jakby pianino było kupione zaledwie wczoraj. Nie umiałam grać na pianinie, ale kiedyś ktoś mi powiedziałby nie grać tak, jak jest rozpisane, a jak gra nam na duszy. Zagrałam jeden klawisz, a potem drugi. Zagrałam chwilę kilka losowych dźwięków. Spodobało mi się granie na pianinie. Później zjadłam obiad, który Mefisto zostawił mi już wcześniej w lodówce. Nie wiem, kiedy Mefisto zdążył to zrobić. Po tym poszłam przeczytać książkę. Wciągnęłam się w pewną trylogię, czytałam dwie godziny. Miałam ochotę popływać, ale na dworze padało, więc wzięłam swój strój kąpielowy z szafy, ręcznik i zeszłam na dół. Weszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się basen. Woda była ciepła. Pływałam trochę w basenie, następnie poszłam do jacuzzi, które znajdywało się obok basenu. Woda była taka ciepła. Cieplejsza niż w basenie. Siedziałam tak kilka minut, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi od pokoju, był to Mefisto. Wcześnie dziś wrócił z pracy.
— Tutaj jesteś Lara — rzekł Mefisto.
— Wcześnie dziś wróciłeś — odparłam.
— Tak miałem mało dziś do zrobienia, więc przyszedłem wcześniej — powiedział Mefisto.
Wyszłam z jacuzzi i złapałam za ręcznik, po czym się wytarłam, kiedy Mefisto zaproponował:
— Może, dopóki trwa zima, to wybierzemy się na narty.
Nigdy nie jeździłam na nartach. W sumie chciałam spróbować czegoś nowego.
— Narty? Nie umiem jeździć na nartach, ale zawsze warto się nauczyć — rzekłam.
— Czyli mam rozumieć, że się zgadzasz? — odparł Mefisto.
— Tak a czemu nie — stwierdziłam, wycierając swoje mokre włosy.
Nagle Mefisto podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstek i powiedział, patrząc się na nadgarstek:
— Kto ci to zrobił Lara?
Miałam na nadgarstku małego siniaka. Nie zauważyłam go wcześniej.
— Nikt. Możliwe, że gdzieś się po prostu uderzyłam — odparłam.
Chyba że to przez ten wykrywacz kłamstw? Przypomniałam sobie, że w tym samym miejscu miałam założony wykrywacz.
Po chwili Mefisto dodał:
— Nie boli cię to Lara?
— Nie — rzekłam.
Czemu się martwi o mnie o nawet taką małą drobnostkę? To tylko mały siniak.
Przebrałam się z kostiumu kąpielowego. Następnie poszłam do salonu, wzięłam za mój zeszyt, w którym rysowałam od czasu do czasu. Wzięłam ołówek i zaczęłam rysować widok za okna. Nigdy nie rysowałam krajobrazów. Całkiem dobrze mi szło. Później do pokoju wszedł Mefisto. Nie przejęłam się tym i kontynuowałam szkicowanie. Znienacka Mefisto powiedział:
— Możesz podać mi swoją lewą dłoń Lara.
— Dobrze — odparłam, podając mu rękę.
Po czym Mefisto nasmarował siniaka maścią.
— Dziękuje, ale nie trzeba było tego robić to tylko mały siniak — odparłam cicho i nieśmiało.
— Nie dziękuj Lara mam za zadanie o ciebie dbać — odpowiedział Mefisto.
Nazajutrz wybraliśmy się na narty do Cypress Mountain Resort.
Jechaliśmy w góry, które oddalone były o 23 mil. Wypożyczyliśmy narty, następnie Mefisto pomógł mi założyć narty. Kolejką wjechaliśmy na szczyt jednej z gór. Na górze było zimno i lekko padał śnieg. Mefisto powoli nauczył mnie jeździć na nartach. Z początku mi nie wychodziło, ale po paru próbach wychodziło mi coraz lepiej. Jeżdżąc na nartach, zobaczyłam, że ktoś jeździ na snowboardzie, w dodatku osoba jeździła profesjonalnie. Poprosiłam Mefista, byśmy spróbowali i na tym jeździć. Mefisto się zgodził i poszedł po snowboardy. Po chwili wrócił i pomógł mi założyć deskę i wstać. Nie było mi łatwo jeździć. Cały czas prawie się przewracałam, a Mefisto mnie łapał. Nigdy mi nie wychodziło jeżdżenie na żadnej desce. To jednak nie dla mnie.
Po trzech godzinach na nartach wróciliśmy do domu. Wieczorem pojechaliśmy na lotnisko. Lecieliśmy do Winnipeg na spotkanie, które miało się odbyć jutro wieczorem. Odprawa przeszła szybciej niż zwykle. Po trzech godzinach lotu byliśmy w Winnipeg. Pojechaliśmy do Mariaggi's Theme Suite Hotel and Spa. Wynajęliśmy pokój, następnie poszliśmy do pokoju.
Następnego dnia razem z Mefistem poszliśmy na miasto, gdzie Mefisto kupił mi piękną kremową sukienkę. Po południu wybraliśmy się na spotkanie biznesowe do jednej z firmy znajdującej się w Winnipeg. Miałam na siebie sukienkę, którą kupił mi Mefisto. Na spotkaniu było kilka firm. Między innymi ze wschodniej i zachodniej Kanady, a także jedna ze Stanów Zjednoczonych. Nudziło mi się trochę na spotkaniu. Głównie rozmawialiśmy o sprawach biznesowych. Postanowiłam wyjść na chwilę na zewnątrz odetchnąć od tego wszystkiego. Na niebie świeciło już kilka gwiazd. Ponadto robiło się coraz zimniej. Byłam zmęczona, zwarzywszy na to, że spotkanie trwało już kilka godzin. Po dziesięciu minutach wróciłam do budynku. Szłam przez korytarz, kiedy nagle ktoś złapał mnie od tyłu i pociągnął w tył. Potem nałożył mi jakąś chustę na usta i noc. Po chwili poczułam się źle. Chciałam się uwolnić, ale nie mogłam.
Obudziłam się, usłyszałam dźwięk jakbym była w samolocie. Otworzyłam oczy, światło mi to utrudniało. Zobaczyłam, że jestem w samolocie. W dodatku luksusowym. Podniosłam się z fotela. Lekko zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałam się, by zorientować się, jak tu trafiłam i gdzie jestem. Spojrzałam w okno. Za oknem było ciemno, nic nie było widać oprócz ciemnych chmur. Z nagła ktoś powiedział:
— Już się obudziłaś.
Obróciłam się i zobaczyłam, że to Jack. Później usiadł naprzeciw mnie, a ja powiedziałam z nieufnością.
— Mam rozumieć, że to ty mnie porwałeś.
— Niezupełnie cię porwałem — odparł Jack.
— Niezupełnie? — dopytałam nieufnie.
— Chciałem, byś mi w czymś pomogła.... — powiedział, ale nie dałam mu dokończyć i rzekłam nieufnie:
— Nigdy ci nie pomogę.
— Nie możesz odrzucić oferty — odparł.
— A to niby dlaczego? — zapytałam.
— Jeśli mi nie pomożesz, zabiję twoją siostrę — odparł.
Co? Czemu chcę wplątywać w to Avę?
— W czym mam ci pomóc? — westchnęłam, pytając.
— Wiem, że jesteś silna i umiesz walczyć mieczem i różną bronią dlatego chcę, byś została agentką, w moim planie — odparł.
Po czym dodał:
— Oczywiście za wysoką opłatą. Więc jaka jest twoja decyzja?
Gdyby nie Ava bym się nie zgodziła, ale nie chcę, by mój jedyny członek rodziny umarł. Westchnęłam ciężko i powiedziałam:
— Zgoda, ale istnieje jeden problem, a mianowicie Mefisto, z którym mieszkam umie znaleźć mnie nawet na zupełnym odludziu.
— O to się nie martw tam, gdzie zmierzamy, czyli w Pentagonie mamy wysokie zabezpieczenia a sygnał GPS tam nie działa. Już nie mówię o samym dotarciu w to miejsce.
Wątpię w to. Mefisto jest demonem, więc w kilka sekund prawdopodobnie przejdzie wszystkie zabezpieczenia. Ciekawe czy Mefisto mnie szuka? Pewnie tak, znając Mefista, od razu się zorientował, że długo mnie nie ma. Kiedyś słyszałam o Pentagonie w mediach. Budynek zbudowany w latach wojny. Na dodatek siedziba Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych. Słyszałam, że prowadzą tam badania nad różnymi rzeczami, ale nigdy nie zostało to udowodnione. Nie chcę z nim współpracować nawet za wysoką opłatą, ale muszę. W sumie dobrze, że to się stało, będę miała, jak zbliżyć się do Avy i z nią uciec następnie znaleźć Mefista. W sumie to bez niego sobie poradzę, jeśli ten naiwniaczek tak jak mówi, da mi wysokie wynagrodzenie. O ile on tego nie planuje od początku?
Jack siedział nadal naprzeciw mnie, w dodatku był dziwnie miły dla mnie. Mimo że pomagałam mu w tym jego planie, to nadal nie miałam do niego zaufania. Zobaczyłam na ekran, który był obok mnie, byliśmy prawie w Washingtonie. Długo spałam, bo była już trzecia godzina. Zważywszy na to, że na ekranie pokazywały się dwie godziny ta w Washingtonie i w Winnipeg. Starałam się unikać niepotrzebnych rozmów z Jackiem, więc głównie patrzyłam się na widok zza okna. Kiedy nagle Jack rzekł:
— Ava jest już w Pentagonie, nie musisz się o nią martwić, tam jest bezpieczna.
— To dobrze — rzekłam, zamyślając się.
Skoro jest bezpieczna to dobrze.
***
Po godzinie byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z samolotu, byliśmy dokładnie na terenie Pentagonu, więc jedna się nie myliłam, że był to prywatny samolot. Nie sądziłam, że Pentagon jest tak wielki. Weszliśmy do środka budynku. Nagle Jack powiedział:
— Słyszałem, że trochę interesujesz się astronomią.
— Tak i co w związku z tym? — dopytałam.
— Mogłabyś pracować jako astronom i jako agent w moim planie, a raczej w planie mojego ojca, który umarł z niewyjaśnionych przyczyn — rzekł.
Niewyjaśnionych przyczyn? A więc nie wie też, co się działo wtedy na wzgórzu.
Następnie dodał:
— No cóż, wypadki się zdarzają. Pewnie jesteś zmęczona.
— Trochę — odparłam.
Szliśmy długim korytarzem, co jakiś czas jakąś kamerę i drzwi. Wjechaliśmy windą na czwarte piętro. Później Jack otworzył jedne z drzwi kartą i powiedział, podając mi kartę:
— To jest twoja przepustka. Nie zgub tylko jej.
— Kiedy będę mogła się spotkać z siostrą? — zapytałam.
— Rano teraz zapewne jeszcze śpi — rzekł Jack — Ubrania i potrzebne rzeczy są w pokoju, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, jestem w pokoju na końcu korytarza.
— Dobrze — rzekłam, wchodząc do pomieszczenia, które Jack otworzył.
Zamknęłam za sobą drzwi i westchnęłam. Rozejrzałam się po pokoju. Pokój nie był wcale taki zły. Był raczej w średnich standardach. Pomyślałam pierwsze to o kamerach, postanowiłam ich poszukać. Nie chciałam, by ktoś mnie obserwował zwłaszcza w łazience. Dopiero teraz do mnie dotarło co jeśli obserwowali mnie nawet w łazience? Wolę o tym nie myśleć. Obszukałam cały pokój, najpierw zaczęłam od łazienki. W łazience nie było śladu po kamerach ani podsłuchach. Przeszłam do pokoju. W pokoju znalazłam tylko ubrania i szafkę z bronią. Słabą bronią. Szukając po kątach ścian, dostrzegłam w rogu szafki, przy której stało łóżko małe czerwone światełko. Zeszłam z krzesła i odsunęłam rzeczy znajdujące się na szafce. Była to czarna mała kamera. A więc jednak chcieli mnie mieć na oku, bym czegoś nie knuła za nimi plecami. Wkurzona wyszłam z pokoju z moją przepustką i kamerą. Poszłam na koniec korytarza i zapukałam w ostatnie drzwi. Pukałam naprawdę mocno. Po chwili drzwi otworzył mi Jack i zapytał:
— Co cię do mnie sprowadza? Coś nie tak?
— Co to ma być?! To ty ją zainstalowałeś?!— zapytałam zdenerwowana.
— Więc nie jesteś taka głupia, jak podejrzewałem. W dodatku dość szybko się domyśliłaś — odparł.
— Jak widać, cenię sobie swoją prywatność. Mam nadzieję, że to jedyna kamera w pokoju? W taki czy razie wracam do pokoju — powiedziałam, psując kamerę w ręku.
Wróciłam do pokoju, wykąpałam się i założyłam na siebie ubrania, które znalazłam. Były to głównie ubrania firmowe, a raczej z symbolem z NASA i agencją obrony. Byłam wyczerpana. Dość szybko udało mi się zasnąć w nowym miejscu.
Nagle poczułam czyjąś obecność i głos. Myślałam, że to Mefisto, ale przypomniałam sobie, że jestem w Pentagonie i gwałtownie wstałam. Szybko złapałam kogoś za rękę. Była to kobieta, nigdy wcześniej jej nie znałam. Wstałam z łóżka i zapytałam:
— Kim ty jesteś?
— Pracuję tu. Naczelnik kazał mi cię obudzić i powiedzieć ci być poszła na trzecie piętro — rzekła.
Później wyszła, mówiąc, bym się nie spóźniła. Przebrałam się, wzięłam swoją przepustkę i wyszłam z pomieszczenia na korytarz, zamykając drzwi. Weszłam do windy i nacisnęłam przycisk na trzecie piętro. Kobieta nie powiedziała mi bardzo istotnej rzeczy, do którego pokoju mam wejść. Błąkałam się po pustym korytarzu. Po chwili ktoś złapał mnie za ramię, szybko się obróciłam i złapałam kogoś za rękę. Był to Jack. Puściłam jego rękę, a on powiedział:
— Tutaj jesteś. Szybko się tu zjawiłaś, choć za mną.
Poszłam za nim do sali, w której czekała na mnie Ava. Przybiegła do mnie i mnie przytuliła, mówiąc:
— Lara wróciłaś. Miło znów cię widzieć. Jednak zostajesz ze mną.
— Tak — odparłam.
Starałam się zachowywać normalnie, by nie poznać nic po sobie.
Razem zjedliśmy śniadanie z Avą. Dużo rozmawialiśmy głównie o różnych wokalistach i zespołach. Kochaliśmy muzykę całym sercem, chociaż mieliśmy inne gusta. Mimo to zawsze znajdywaliśmy utwory, które nam się podobały. Po śniadaniu i długiej pogadance poszliśmy z Jackiem do sali trochę na pierwowzór siłowni. Potem Jack rzekł:
— Tu będziesz ćwiczyć z jednym z naszych najlepszych agentów. Poznaj agenta 47.
Przedstawiłam się, po czym Jack zaproponował:
— Zawalczycie, może razem by sprawdzić, kto jest lepszy?
Mam zawalczyć z najlepszym agentem przecież to jest wiadome, że przegram. Nie jestem aż taka dobra, zwłaszcza jeśli chodzi o samoobronę. Ostatecznie się zgodziłam. Ustawiliśmy się i czekaliśmy na znak od Jacka. Agent po usłyszeniu sygnału szybko rozpoczął atak. Jack i Ava obserwowali wszystko z brzegu. Szybko chwycił mnie za rękę i przewrócił. Nie miałam nawet czasu ani zwinności, by uniknąć jego ataku. Rzucił mnie na podłogę i powiedział:
— Masz za mało siły. Musisz popracować trochę nad siłą.
Wiedziałam, że przegram. Lekko upadek mnie zabolał. Następnie agent pomógł mi wstać. Po chwili Jack rzekł:
— Do walki wręcz się nie nadajesz, ale może z bronią. Spróbujmy.
Jack rzucił mi miecz, tak samo dał miecz agentowi. Wiedziałam, że bez drugiego miecza znów przegram z agentem.
— Czy mogę poprosić jeszcze jeden miecz? — zapytałam.
— Drugi miecz? — dopytał zaskoczony agent.
Jack rzucił mi drugi miecz. Wyjęłam miecze z pokrowców.
Zaczęłam szybki i gwałtowny atak na agenta. Byłam czujniejsza niż wcześniej. Nigdy nie wiedziałam jakiego ataku użyje. Znienacka agent wyrwał mi jeden miecz. Prawie mnie drasnął, gdybym się nie odsunęła. Po kilku minutach byłam już zdyszana, ponieważ agent ciągle atakował. Był wytrzymały. Cudem unikałam jego ataków. Walkę przerwał nam Jack, mówiąc:
— Starczy na dziś.
Po tym napiłam się wody i poszliśmy gdzieś na drugie piętro. Ava wszystko mi opowiadała, jak spotkała Jack, podczas kiedy szliśmy. Po tym, jak uciekłam, a nasi opiekunowie umarli Ava chciała mnie znaleźć, kiedy chciała uciec, spotkała Jacka. Jack wtedy był ze swoim ojcem w Niemczech. Ciekawe, dlaczego go tam nigdy nie widziałam? Nagle Jack zatrzymał się przed żelaznymi drzwiami i powiedział:
— Pentagon nie tylko zajmuje się obroną Stanów Zjednoczonych, ale też od niedawna współpracują z NASA i prowadzimy badania nad zjawiskami nieludzkimi.
Zjawiskami nieludzkimi? Więc jednak jego projekt jest inną kontynuacją projektu jego ojca.
Jack otworzył drzwi za pomocą kodu. Starałam się zapamiętać kod. Kodem były cyfry. Trochę słabe zabezpieczenie jak na takie miejsce. Miałam złe przeczucia, co tam zobaczę. Drzwi się otworzyły, a my weszliśmy do środka, po kilku sekundach białe światło się zapaliło. To, co zobaczyłam przed sobą, mnie zamurowało. Widziałam Leo, który był przypięty do krzesła. Na ciele miał liczne rany. Czemu tak łatwo pakuje się w kłopoty? Podbiegłam do niego i wykrzyknęłam:
— Leo! Wszystko dobrze?
— Lara co ty robisz. Gdzie jest Mefisto? — zapytał ledwo Leo.
— Długo opowiadać. Jak się tutaj znalazłeś? — odparłam.
Nieoczekiwanie Jack powiedział:
— A więc jednak się znacie.
— Wypuść go — rzekłam wkurzona.
— Nie mogę tego zrobić. O jest naszym królikiem doświadczalnym. Włamał się do pentagonu — odparł.
Włamał się? Czyżby dostał misję?
Chciałam coś powiedzieć, kiedy z nagła Leo powiedział:
— Nie musisz się martwić o mnie Lara. Zostaw mnie tutaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro