Rozdział 16
Zapłata
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez szczelinę w zasłonach. Byłam w salonie przykryta kocem. Podniosłam się do siadu, zastanawiałam się, czemu Mefisto mnie nie przeniósł do łóżka. W sumie z jednej strony dobrze. Ciekawe, jakie niby spotkanie ma dzisiaj i czemu muszę być na tym spotkaniu? Położyłam się na kanapie, nie miałam za bardzo ochoty, by wstawać, zwłaszcza że spałam tylko cztery godziny, chciało mi się spać. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Nagle usłyszałam, jak drzwi od salonu się otwierają, miałam już to gdzieś, co chce ode mnie tym razem Mefisto. Nie otworzyłam oczu, by sprawdzić, czy to on. Mefisto odsłonił zasłony, by do pokoju wpadło trochę światła, a ja okryłam się bardziej kocem, zostawiając nogi odkryte, obracając się na drugi bok. Nagle usłyszałam kroki podchodzące do mnie i głos Mefistoa, który mówił:
— Pora wstawać Lara.
— Sam sobie wstawaj, ja nie wstaję — odpowiedziałam.
— Lara musimy się przenieść do hotelu, więc musimy być tam na ósmą. Poza tym będziemy mieć czas na drzemkę tam. — rzekł.
Nie interesuje mnie te jego spotkania i że mamy się przenieść do hotelu.
— Nie obchodzi mnie to. Poza tym możesz mnie przecież tam przenieść. Nie mam siły dzisiaj, palce mnie bolą od grania i głowa — odparłam, okrywając się bardziej kocem.
Niebawem Mefisto zaczął mnie łaskotać po odkrytych stopach.
— Co robisz, to łaskocze? — zapytałam, lekko się uśmiechając.
Schowałam nogi bardziej pod koc.
— Rany co ja z tobą mam — powiedział, wzdychając.
Gwałtownie odkrył mnie z ciepłego koca przez chwilę przeszło mnie zimno. Próbowałam dosięgnąć koca, ale on mnie złapał i wziął mnie na ręce. Miałam to gdzieś już. Chciało mi się spać.
Słyszałam, jak ktoś mówi coś po finlandzku. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam wielkie złote pomieszczenie. Nagle usłyszałam znajomy głos, był to Richard. On chyba musi być na każdej imprezie i spotkaniu. Słyszałam, że witał się z Mefistoem, po chwili zapytał:
— A co jej się stało?
— Nie chciała wstać, powiedziała, że nie wstanie, więc musiałem ją tu przynieść — odparł.
Miałam gdzieś jego słowa, niesamowicie chciało mi spać, byłam pół przytomna.
Ocknęłam się w pokoju hotelowych była godzina czternasta. Wstałam z łóżka i ogarnęłam włosy i ubrałam się w jakieś wygodne ubrania. Mefistoa nie było w pokoju. Siadłam na fotelu i zaczęłam czytać książkę z nudów. Po piętnastu minutach do pokoju wszedł Mefisto, był elegancko ubrany w granatowy garnitur. Spojrzał na mnie i rzekł:
— Wstałaś już Lara to dobrze.
— Jak widać tak — odparłam, patrząc na widok przez okno.
Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę. Po chwili Mefisto stwierdził, otwierając szafę i wyciągając sukienkę:
— Przebierz się, wychodzimy za godzinę.
— Gdzie niby i po co? — zapytałam.
— Mówiłem ci, że idziemy na spotkanie — odparł.
Irytuje mnie już jego zachowanie. Nie mówi mi szczegółów.
— Na jakie? — dopytałam.
— W sprawie muzyki klasycznej — rzekł.
— Muzyki klasycznej? Czemu to nie może być muzyka elektryczna — stwierdziłam.
Ubrałam się w czarną krótką sukienkę zdobioną kwiecistymi wzorami, którą dał mi Mefisto. Włożyłam czarne buty do tego, na włosach miałam upiętą spinkę z czerwonym kwiatem. Udaliśmy się do windy i wjechaliśmy na ostatnie piętro budynku. Na ostatnim piętrze przywitali nas ochroniarze, którzy stali przy wejściu. Weszliśmy do sali. Sala była w złotych kolorach a na końcu była scena.
Usiedliśmy przy wyznaczonym stoliku. Do nas po chwili dosiadł się Richard, który miał miejsce z nami przy stoliku. Nie rozumiem go, zamiast usiąść sobie z ważnymi osobistościami, wybrał nas.
Długo nie musieliśmy czekać, aż zaczęło się spotkanie głównie spotkanie, polegało na ocenie publiczności, był to jakby konkurs na najlepszą piosenkę. Mefisto głosował za nas oboje, a Richard za siebie nie obchodziło mnie, ile daje głosów. Według mnie wszystkie powinny dostać zero punktów. Widziałam, że Mefisto był bardzo surowy, jeśli chodzi o muzykę klasyczną, nikogo nie ocenił na dziesięć punktów. Nudziło mi się niemiłosiernie, nie cierpię muzyki klasycznej. Oparłam się o jego ramię, prawie tam zasnęłam. Tego, czego najbardziej nienawidziłam w muzyce klasycznej, było, że utwory były strasznie monotonne i wolne, że przy nich można by było zasnąć. Po kilku utworach postanowiłam się napić wody, lekko zaschło mi w gardle. Prawie zadławiłam się wodą, kiedy usłyszałam, że ten organizator jest tu z zespołami i zaraz będą występować w sumie co się dziwić, grali monotonne ballady. W pewnej chwili dostrzegłam Johna, Bena i Setha chciałam się chodziarz z nimi przywitać, ale Mefisto mnie blokował, nie chciałbym, do nich poszła. Czy on jest o mnie zazdrosny? Jedno pytanie mnie cały czas nurtowało, co tu robią skoro, nie mają wokalisty? Pewnie John będzie śpiewał. Jego głos nie jest stworzony do ballad. Bałam się, że sobie nie poradzą. Musiałam coś wymyślić, by się wyślizgnąć do zespołu, mijając Mefista. Sposób z łazienką by nie wypalił, więc nawet nie próbuje.
Mieliśmy krótką przerwę Mefisto ja i Richard wyszliśmy na korytarz. Mefisto rozmawiał z kimś z gości, przy okazji mnie przedstawiając. Nadal myślałam jak tu się wymknąć. Spojrzałam na Richarda, pomyślałam, że skoro nie mogę się wymknąć to, chociaż spróbuję zatrzymać Mefistoa przed tym, by mnie nie szukał. Kiedy Mefisto był zajęty rozmową z jakąś kobietą, nie obchodziło mnie, o czym rozmawiają, odsunęłam się w tył i poszłam do Richarda, łapiąc go za dłoń i mówiąc:
— Choć na chwilę.
Poprowadziłam go w jakiś kąt, w którym nas Mefisto by nie zauważył, kiedy upewniłam się, że się nie odwraca, Richard rzekł:
— Co chciałaś ode mnie Lara słonko.
— Żadne słonko. Odciągnij go ode mnie na jakieś dziesięć minut. Muszę coś załatwić — stwierdziłam.
— Chodzi ci o Mefista? — dopytał Richard.
— Tak — odparłam.
— Co dostanę w zamian? — zapytał, Richard lekko się do mnie zbliżając.
— A co chcesz w zamian? — westchnęłam.
— Całusa — rzekł.
— Jeśli uda ci się potem mnie pocałować w towarzystwie Mefistoa. A teraz go odciągnij — odparłam.
Nie wiedziałam, na co dokładnie się godzę, ale chciałam za wszelką cenę pomóc zespołowi. Wiedziałam, że przerobiliśmy piosenki.
Richard poszedł zagadać Mefista, a ja drugim wejściem weszłam na salę, po czym poszłam za scenę niezauważona i szukałam na drzwiach znaku firmowego organizatora. Po chwili znalazłam, zapukałam do pokoju. Usłyszałam czyiś głos, że mogę wejść. Weszłam szybko, zamykając za sobą drzwi i mówiąc:
— Nie wiecie, jak trudno było się do was dostać.
— Lara co ty robisz? — zapytał John.
— Jak widać, jestem na ważnym spotkaniu — odpowiedziałam — Co z waszymi piosenkami? Niestety nie mogę wam pomóc z wokalem, ponieważ Mefisto cały czas mnie pilnuje.
— Sama zobacz — odparł Ben, podając kartkę z utworami.
Wzięłam kartę i przerobiłam je tak, by nie były za nudne ani za bardzo za energiczne. Po czym powiedziałam:
— Gotowe. Lekko je przerobiłam, by Johnowi było łatwiej śpiewać. Niestety nie mogę z wami śpiewać.
Spojrzałam na zegarek, minęło już dziewięć minut. Pożegnałam się z nimi i pobiegłam szybko do Mefistoa i Richarda. Lekko zdyszana miałam tylko minutę, by przyjść do miejsca, w którym był Richard i Mefisto. Po tym, jak do nich doszłam Mefisto, spytał:
— Gdzie byłaś Lara?
— Zgubiłam się, pomyliłam drzwi i weszłam tam, gdzie nie trzeba — odparłam.
Na całe szczęście jakoś mi uwierzył.
Weszliśmy do sali i słuchaliśmy zespołów, które występowały wtedy na plaży. W końcu nadeszła pora na Johna, Bena i Setha trzymałam za nich kciuki, by wszystko im wyszło. Zaśpiewali pierwszą piosenkę, która była o przyjaźni. Druga piosenka była moja ulubiona, która była o niepoddawaniu się nie sądziłam, że wybiorą akurat ten utwór. Wszystko wyszło im niemal idealnie. Mefisto miał już wstawić im najmniejszą ocenę, ale nie pozwoliłam mu, chwyciłam za dziesiątkę i zagłosowałam. Nie po to przerabiałam tę piosenkę, by teraz wystawiał najniższą ocenę. Nagle Mefisto zapytał:
— Czemu najwyższą?
— Nie po to starałam się, by przerobić tę piosenki, byś teraz wystawiał najniższą ocenę — odpowiedziałam.
— A więc po to byłaś u nich — stwierdził.
— Zaraz wiedziałeś o tym? — zapytałam.
— Tak — rzekł Mefisto — Trudno nie było się domyślić Lara.
Rany on o wszystkim wiedział w sumie, nie ma się co dziwić. Znajdzie mnie wszędzie i wie, gdzie idę. Po wszystkim występach nastał czas na ogłoszenie zwycięscy. Wygrał zespół składających się z samych kobiet. W sumie nie ma się co dziwić w publiczności, było dużo mężczyzn, oczarowały, ich zakładając, krótkie spódniczki i tańcząc w nich. Według mnie takie zachowanie powinno od razu być brane pod lekkie oszukiwanie. John, Seth i Ben zajęli ósme miejsce co i tak było dobrym miejscem. Po ogłoszeniu wyników razem Mefistoem udaliśmy się do ważnych osobistości. Byli to dosyć sławni celebryci głównie były to gwiazdy muzyki klasycznej. Mówiąc krótko, byli tam sami bogacze. Głównie Mefisto prowadził rozmowę z nimi. Miałam dość tych rozmów, ale nie miałam się jak wyrwać i kiedy. Nagle podczas jednej z rozmów ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął. Obróciłam się i ujrzałam, że był to John, ciągnął mnie prosto za scenę. Kiedy byliśmy za sceną, zapytał:
— Masz ochotę zaśpiewać z nami na scenie Lara?
W sumie nie miałam, czemu nie zaśpiewać więc się zgodziła. Przed tym, jak wyszliśmy na scenę, John powiedział do mnie, chwacąc mnie za ramię:
— Dajmy z siebie wszystko.
— Tak — odparłam.
John dał mi gitarę i wyszliśmy na scenę. Po chwili Ben rozpoczął od wybicia rytmu na perkusji na 1,2,3, zaczęliśmy. Graliśmy kilka utworów tych, co udało nam się przerobić. Nie zwracałam szczególnej uwagi, jak zachowuje się Mefisto, byłam zbyt skupiona na graniu i śpiewaniu.
Po zagraniu kilku utworów zeszliśmy ze sceny. Oddałam Johnowi gitarę, później zaczęliśmy rozmawiać o różnych sprawach, o którym nie zdążyliśmy porozmawiać przy wcześniejszym spotkaniu. Powoli stawałam się senna. Po paru minutach do nas przyszedł Mefisto i zaproponował:
— Może Lara wrócimy już do pokoju?
— Dobrze — odparłam.
Pożegnałam się z całym zespołem, po czym poszliśmy do pokoju. Gdy byliśmy w pokoju, przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. Mefisto po chwili zgasił światło w pokoju i wyszedł.
Niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi, była już trzecia w nocy. Nie miałam pojęcia, kto to na wszelki wypadek wzięłam ze sobą nóż. Podeszłam do drzwi ciut zaspana. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że to Richard. Przetarłam oczy i zapytałam:
— Co chcesz Richard o tej porze?
— Przyszedłem po zapłatę — rzekł.
— Jaką zapłatę? — odparłam śpiąca.
— Taką — odparł, po czym popchnął mnie na ścianę i całując mnie w usta.
Próbowałam się wydostać, ale to było na nic, bo złapał moją rękę. Drugą ręką chwyciłam za nóż i wycelowałam go w jego klatkę piersiową, ale on zatrzymał moją ręką, z czego z jego ręki leciała krew. Nawet się tym zbytnio nie przejął i kontynuował. Nagle do pokoju wszedł Mefisto, podbiegł szybko i próbował uderzyć Richarda. Richard odsunął się, a Mefisto jedną ręką przyciągnął mnie do siebie. Chwilę później rzekł do Richarda:
— Tylko jeszcze raz się do niej zbliżysz a nieręczne za siebie i cię własnoręcznie wykończę.
Jego oczy momentalnie zrobiły się czerwieńsze. Wtem spojrzał na mnie i zapytał:
— Nic ci nie jest Lara?
— Nie... — odpowiedziałam niepewnie.
— Samiel planuje znów pułapkę na was, więc się strzeżcie — rzekł Richard.
Po chwili podszedł do Mefistoa i rzekł:
— Nie ja jestem jedyny, który chcę ją posiąść.
Jego głos był straszny.
Kolejno poszedł w stronę drzwi, uśmiechnął się i powiedział z uśmiechem na twarzy:
— Widzimy się później.
Zamknął drzwi od pokoju i wyszedł.
Kolejnego dnia po południu mieliśmy mieć lot do Australii. Przez Mefista nie zdążyłam się pożegnać z zespołem, który poznałam. Było mi trochę z tego powodu smutno. Przyjazd na lotnisko zajął nam pół godziny, ponieważ były straszne korki. Przeszliśmy odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Do Sydney lecieliśmy 12 godzin w tym były dwie przesiadki. Przez kilka godzin udało mi się zasnąć.
Kiedy byliśmy w Sydney, było wcześnie rano. Przespałam się dwie godziny i razem z Mefistoem poszliśmy pospacerować po okolicy. Najpierw poszliśmy na znaną plażę Bondi. Tam wypożyczyliśmy deski surfingowe, by surfować. Ostatnio surfowaliśmy we Włoszech. Nadal mi nie wychodziło, ale postanowiłam się nie poddawać. Po kilku próbach i wpadaniu za każdym razem do wody opanowałam to prawie że do perfekcji, więc mogliśmy z Mefistoem zacząć już od większych fal. Po wysuszeniu się poszliśmy nad most Sydney Harbour Bridge, z którego było widać prawie całą zatokę. Następnie odwiedziliśmy słynny Sydney Opera House. Odwiedziliśmy jeszcze kilka miejsc między innymi Królewski Ogród Botaniczny. Przechadzaliśmy się ulicami Sydney.
Nagle zatrzymaliśmy się przed jakimś sklepem. Mefisto kazał mi zostać na zewnątrz, tak też zrobiłam. Usiadłam na pobliskiej ławce, zastanawiając się, czemu chciał, bym została na zewnątrz. Po paru minutach gwałtownie ktoś złapał mnie od tyłu i zakrył ręką dłoń, mówiąc cicho:
— Tym razem mi nie uciekniesz.
Po chwili zemdlałam.
Otworzyłam oczy, byłam w nieznanym mi miejscu, było ciemno. Był to pokój w kolorach błękitu. Wstałam z łóżka, niemiłosiernie bolała mnie głowa. Postanowiłam poszukać wyjścia. Popędziłam do białych drzwi, niestety były zamknięte ta samo, jak okna których nie dało się otworzyć. Byłam w pokoju bez jakiegokolwiek wyjścia. Nagle usłyszałam dźwięk przekręcania klucza w zamku. Schowałam się za drzwiami i chwyciłam wazon, który stał na komodzie. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu rzuciłam wazonem w osobę i odsunęłam się trochę w tył. Znienacka złapał mnie za nadgarstek, tak ja się spodziewałam, był to Samiel. Zrobił unik, a wazon rozbił się o podłoże. Po chwili rzekł:
— Stałaś się odważniejsza niż za pierwszym spotkaniem.
— Gdzie ja jestem?! — zapytałam.
— Jesteś w moim domu — odparł Samiel.
Czego ode mnie chce? Czemu mnie uprowadził?
Dostrzegłam, że Samiel nie zamknął drzwi. Postanowiłam skorzystać z okazji i uciec. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi, nagle drzwi się zamknęły. Gwałtownie pojawił się obok mnie i popchnął mnie na łóżko i powiedział:
— Nigdzie nie idziesz.
Po chwili chciałam wyciągnąć nóż, ale ku mojemu zaskoczeniu go nie miałam. Zobaczyłam, że Samiel trzyma nóż, po czym zapytał:
— Tego szukasz?
— Oddaj to! — odparłam, jednocześnie wstając i próbując mu zabrać nóż z ręki.
Znienacka Samiel złapał mnie za rękę i mocno ścisnął i odparł:
— Nóż raczej nie będzie ci tu potrzebny.
Po chwili znalazł się za mną i uderzył mnie w kark i rzekł:
— Zostaniesz tu na jakiś czas. Dopóki Mefisto ci nie przybiegnie ci na ratunek.
Przebudziłam się z bólem karku. Wstałam z łóżka i próbowałam otworzyć drzwi lub je wywarzyć, ale ani drgnęły. Ostatecznie po paru minutach się poddałam. Czas mijał na leżeniu i patrzeniu się w sufit. Nawet nie wiedziałam, która jest godzina? Ile już tu jestem? Ponadto, czemu powiedział, dopóki Mefisto nie przybiegnie mi na ratunek, czyżby chciał coś od niego, a nie ode mnie? Gubiłam bardziej rachubą czasu. Czas leciał i leciał.
Po nieokreślonej ilości czasu usłyszałam otwieranie drzwi. Podniosłam się do siadu. Do pokoju wszedł Lewiatan. Miałam ochotę wyrwać mu wszystkie jego włosy a jego ciało spalić żywcem. Ostudziłam swój temperament.
Zobaczyłam, że przyniósł tackę z posiłkiem. Podszedł do mnie, postawił tackę na stoliczku i powiedział:
— Zjedz coś.
— Naprawdę sądzisz, że zjem to. Pewnie jest otrute. Uważasz mnie za idiotkę — odparłam, wstając i chwytając go za krawat.
— Nic nie dodałem — rzekł, biorąc moją rękę z jego krawatu.
— Tak na pewno — odparłam.
— W takim razie — rzekł, po czym popchnął mnie na łóżku.
Rzucił się na mnie i zablokował ręce, bym nie mogła się ruszyć. Następnie zobaczyłam, że jego oczy zrobiły się czerwieńsze i zaczęły świecić. W jego oczach widziałam strach i krzyk wielu istnień. Czułam lekki strach, patrząc w jego oczy. Starałam się odwrócić od jego wzroku, ale nie mogłam. Nagle moje oczy spowił mrok a jedyne światło, jakie widziałam, były jego oczy. Poczułam dziwne uczucie tak jakby macki, które mnie raniły.
Obudziłam się, słysząc czyjś głos, który wołał moje imię. Po chwili znów, bo usłyszałam, po tym pojęłam, że był to głos Mefista. Wstałam i pobiegłam do drzwi, kilka razy się przewracając, ponieważ jedyne co widziałam to ciemność. Z ledwością doszłam do drzwi. Waliłam ręką w drzwi, mówiąc jego imię. Później usłyszałam, jak drzwi się otwierają, a ktoś łapie mnie za rękę. Po chwili rzekłam:
— Mefisto to naprawdę ty.
— Tak Lara już wszystko dobrze — odparł.
Dotknęłam jego ręki, po czym podeszłam bliżej do niego i wtuliłam się w niego. Przypominając sobie słowa Samiela powiedziałam do Mefista:
— Mefisto to pułapka. Musimy się...
Przerwał mi i rzekł:
— Wiem Lara. Chodźmy, zanim dowiedzą się, że tu jestem.
Kiwnęłam tylko głową, po czym pobiegliśmy korytarzem, przynajmniej tak mi się wydawało cały czas, nic nie widziałam. Nadal trzymałam się go za rękę. Chwilę później Mefisto wziął mnie na swoje ręce i odparł:
— Tak będzie zdecydowanie szybciej.
Po kilku minutach poczułam przyjemnie wiejący wiatr. Można było z tego wywnioskować, że byliśmy na zewnątrz. Na dodatek było okropnie zimno możliwe, że była noc i znajdowaliśmy się w górze.
Następnie wiatru nie było już czuć, usłyszałam dźwięk przekręcania kluczyka, po czym zamykania drzwi i zapalania światła, którego nie widziałam. Byliśmy w jakimś pomieszczeniu. Mefisto odstawił mnie na ziemi. Starałam się rękoma czegoś złapać, ale nic nie wyczułam i rzekłam do Mefista:
— Mefisto gdzie jesteśmy? Czemu naokoło nic nie ma?
Mefisto podszedł do mnie, złapał mnie za podbródek i odparł:
— Lara Twój wzrok. Co ci się stało i czemu masz takie porwane ubrania?
— Ten drań najpierw jego oczy zaczęły święcić, po czym ujrzałam ciemność — odpowiedziałam.
— Zapłaci mi za to jeszcze — rzekł Mefisto — Rzucił na ciebie klątwę. Wzrok powinien za niedługo wrócić.
Jaką klątwę? Do czego ten drań jeszcze jest zdolny?
— Klątwę? — dopytałam.
— Pewnie słyszałaś o legendzie o potworze Lewiatanie, żerującym na dnie oceanu nie tylko zjadał mieszkańców wybrzeża, ale także rzucał na nich różnorakie klątwy. Jedną z nich rzucił na ciebie. Klątwę nieustanego mroku — powiedział Mefisto.
Tak jak myślałam, on jest powiązany z legendarnym potworem Lewiatanem, właściwie sam nim jest. Tym razem nie zawaham się go zabić.
— Lara? — zapytał.
— Tak — odparłam.
— Widze, że nie jesteś przerażona — rzekł.
Czym mam być przerażona? Tym, że ten drań rzucił na mnie klątwę czy tym, że teraz na nieokreślony czas nic nie będę widzieć.
— A czym mam być niby przerażona? — zapytałam.
— Tym, że nic nie widzisz oprócz mroku — odparł.
Gorsze rzeczy mnie spotykały niż krótko trwała utrata wzroku.
Postanowiłam nie stać w miejscu i przeczesać teren. Poszłam w przód, mając ręce przed sobą. Przypomniałam sobie, że nawet nie wiem, jaki jest dziś dzień tygodnia.
— Tak w ogóle Mefisto? — zapytałam.
— Tak — odparł.
— Jaki jest dzisiaj dzień godzina i czy jest dzień, czy noc? — zapytałam lekko zażenowana moją aktualną sytuacją, że nawet nie wiem, czy jest dzień, czy noc.
— Jest piątek, godzina 22.00 na zewnątrz jest aktualnie już ciemno — rzekł Mefisto, po chwili podszedł do mnie i złapał mnie za ramię i zapytał:
— Może pomóc ci się umyć?
— Nie podziękuje dam sobie radę — rzekłam.
Mefisto przyniósł mi ubrania i ręcznik. Weszłam do łazienki i się umyłam. Kiedy chciałam chwycić za ręcznik, zapomniałam, gdzie go położyłam. Kiedy nic nie widzę, łatwo gubię orientację w terenie. Nie miałam zbytnio wyboru, musiałam poprosić o pomoc Mefista, więc krzyknęłam:
— Mefisto mógłbyś podać mi ręcznik, bo nie wiem, gdzie jest? Tylko nie patrz!
— Dobrze — rzekł, po chwili wszedł do łazienki i podał mi prosto do ręki ręcznik, mówiąc:
— Może pomóc ci się ubrać?
— Nie — odparłam.
Z trudem ubrałam się w czyste ubrania w tym przypadku piżamę. Wyszłam z łazienki i z trudem poszłam za dźwiękiem gotującej się wody i zapytałam:
— Mefisto jesteś tu. Co robisz?
— Jestem. Robię kolację, pewnie jesteś głodna — rzekł.
Nawet nie wie jak bardzo.
Mefisto pomógł mi usiąść przy stole. Po kilku minutach kolacja była gotowa.
— Może mam cię nakarmić.
— Niech ci będzie — rzekłam.
Zgodziłam się, bo wiedziałam, że mi z jedzeniem będzie gorzej niż z samym umyciem się.
Po kilku dniach mój wzrok powoli zaczął wracać do normy. Widziałam dobrze, ale nadal widziałam lekką ciemność, tak jakby mrok ogarnął moje oczy w pięćdziesięciu procentach. Siedziałam na fotelu i z ledwością czytałam książkę. Po chwili do pokoju wszedł Mefisto i zapytał:
— Jak się czujesz Lara?
— Dobrze — odparłam, nadal czytając książkę.
Mefisto podszedł do mnie i lekko złapał mnie za podbródek i popatrzył mi w oczy, schylając się nade mną. Wzięłam jego rękę i zakryłam ręką oczy, mówiąc:
— Nie patrz tak na mnie.
— Widzę, że klątwa powoli przeminęła — odparł.
— Tak — rzekłam.
Wzięłam rękę i kontynuowałam czytanie.
Po godzinie dwunastej chciałam gdzieś w końcu wyjść. W końcu nigdzie nie wychodziłam od kilku dni, a poza tym już lepiej się czuję i nie widzę tylko ciemności. Miałam ochotę iść na lody waniliowe i do Zoo, w którym dawno nie byłam albo pójść do Aquarium. Siedziałam w salonie z Mefistem, który coś pisał, a ja czytałam. Chciałam go się spytać, czy pójdziemy do Zoo lub do Aquarium, ale patrząc się na niego, wyglądał, jakby robił coś ważnego. Mefisto po chwili zobaczył, że na niego spoglądam i zapytał:
— Coś nie tak Lara?
— Nie nic takiego — rzekłam, po czym szybko odwróciłam wzrok w stronę książki.
Po przeczytaniu kolejne rozdziału stwierdziłam, że ta książka jest nudna i sięgnęłam po inną książkę. Czytałam, ale ta książka też okazała się mało ciekawa, zobaczyłam, że Mefisto skończył z pisaniem czegoś. Zdecydowałam się zapytać Mefista.
— Mefisto może gdzieś się przejdziemy? Może do Zoo albo do Aquarium? — zapytałam pytanie cicho.
— Dobrze to choć — odparł.
Później wstał, też wstałam, odkładając książkę na półkę. Włożyłam swój czarny płaszcz i buty, po czym wyszliśmy z mieszkania. Mefisto wziął ze sobą parasolkę, mimo że na zewnątrz było małe zachmurzenie. Zmierzaliśmy do Zoo metrem. Po dziesięciu minutach byliśmy przy wejściu do Zoo. Mefisto kupił bilety, dostaliśmy mapkę Zoo. Było tam wiele różnych zwierząt między innymi żyrafy czy słonie. Dobrze się bawiłam razem z Mefistem. Akurat załapaliśmy się na pokazy delfinów. Najpiękniejszym zwierzątka w Zoo były pawie miały takie piękne pióra, najsłodszym, jakie widziałam były lemury.
Mefisto na koniec kupił mi lody. Po zwiedzaniu Zoo Mefisto spojrzał na zegarek i powiedział:
— Jeszcze zdążymy pójść do Aquarium.
Do Aquarium jechaliśmy metrem pół godziny. Wyszliśmy ze stacji metra, kiedy zaczęło padać. Mefisto rozłożył parasolkę i rzekł:
— Choć tu Lara.
Podeszłam bliżej niego. Nagle Mefisto złapał mnie za rękę. Jego ręka była taka przyjemna, nie chciałam, by mnie, choć na chwilę puścił. Weszliśmy do środka Aquarium. W Aquarium pływały różne gatunki ryb i innych zwierząt morskich. Po dwóch godzinach udało nam się obejrzeć cały obiekt.
Kiedy wyszliśmy, nadal padało i nie widać było, że ma przestać padać. Wróciliśmy do mieszkania wieczorem.
Nazajutrz
Obudziłam się wcześnie rano, na zegarze widoczna była piąta godzina. Nie chciało mi się już spać. Wstałam i udałam się do kuchni, by się czegoś napić. Nagle Mefisto zjawił się w kuchni i rzekł:
— Wstałaś dzisiaj wyjątkowo wcześnie.
— Tak — odparłam.
Otworzyłam górną szafkę i probowałam dosięgnąć kubka, który był na złość na samej górze. Próbowałam dosięgnąć jego na palcach, ale też nie mogłam. Niespodziewanie Mefisto stanął obok mnie i podał mi kubek z góry.
— Dziękuję — powiedziałam.
Napiłam się wody i miałam iść już do pokoju, kiedy Mefisto dotknął pasma moich włosów i stwierdził:
— Może dziś zrobię ci dwa warkocze zamiast rozpuszczonych. Pięknie by ci w nich było.
— Skoro tak uważasz. Rób, co chcesz — rzekłam.
W czasie kiedy Mefisto poszedł po szczotkę i gumki do włosów poszłam do salonu. Chwilę później do mnie przyszedł Mefisto. Nawet nie czułam, kiedy rozczesywał mi włosy.
Był taki delikatny.
Po paru minutach odparł:
— Gotowe.
Dał mi lusterko do przejrzenia się. Zobaczyłam, że moje włosy są ułożone w dwa warkocze, a spięte są kwiecistymi gumkami do włosów.
— Skąd wziąłeś takie gumki do włosów. O ile dobrze pamiętam, nie miałam takich? — zapytałam.
— Kupiłem je niedawno dla ciebie — odpowiedział.
O dziesiątej poszliśmy ostatni raz na miasto. Z racji tego, że mieliśmy samolot następnego dnia wcześnie rano do Perth. Kiedy szliśmy przez park, znienacka ktoś nas zaatakował. Nie wiedziałam, co się dzieje. Ujrzałam, że byli to Samiel i Lewiatan. Wyciągnęłam szybko z kieszeni płaszcza pistolet. Wiedziałam, że pistolet nic nie da, ale miałam pewien pomysł, a mianowicie by pistoletem wycelować prosto w broń, którą prawdopodobnie mieli ze sobą. Od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy ich broń jest niezniszczalna? Znienacka Samiel odparł:
— W końcu to rozstrzygniemy Mefiście. Zabrałeś mi coś bardzo ważnego, po czym zrezygnowałeś z misji tylko po to, by ją bronić.
Chciał mnie bronić, ale przed czym?
Później Samiel wyciągnął pistolet i skierował go na nas. Skierowałam pistolet na jego pistolet a dokładniej na wylot lufy. Zobaczyłam, że Samiel chce pociągnąć za spust, szybko nacisnęłam za spust, a kula weszła idealnie do wylotu lufy, powodując, że kula nie miała jak wystrzelić. Nagle Samiel powiedział, próbując naprawić pistolet:
— Co zrobiłaś ty ludzka dziewucho?
Nie sądziłam, że uda mi się tak precyzyjnie wycelować, by uszkodzić pistolet. Mefisto też wyglądał na zaskoczonego.
Samiel wyrzucił pistolet, następnie wyciągnął drugi i odparł:
— Teraz...
Nie dałam mu dokończyć i strzeliłam po raz kolejny w to samo miejsce na innym pistolecie.
— Jak?! — zapytał Samiel.
— Twoje nędzne pistolety nic tu nie dadzą — rzekłam i wycelowałam prosto na nich.
Znienacka Samiel zniknął mi z pola widzenia, by po chwili pojawić się obok mnie, Mefisto szybko chwycił mnie i pociągnął do siebie, po chwili upadliśmy na ziemię. Później Mefisto szybko podniósł mnie na rękach i biegł. Chwilę później Mefisto postawił mnie na ziemię i rzekł:
— Zostań tu Lara.
— Dobrze — odparłam.
Mefisto zostawił mnie i poszedł do Samiela. Zaczęli walczyć, śledziłam ich wzrokiem, ale byli szybcy aż za szybcy. W pewnym momencie zobaczyłam krew. Zobaczyłam przez chwilę Mefista, miał ranę na klatce piersiowej. Chciałam coś wtedy zrobić, ale nie wiedziałam co.
Po chwili przypomniałam sobie o różańcu, który podarowała mi pewna siostra zakonna na religii. Według niej różaniec mógł przepędzić zło. Od czasu sytuacji, która stała się na ślubie, nosiłam różaniec ze sobą na mojej nodze, by Mefisto go nie widział, choć pewnie już zauważył. Sądziłam, że kiedyś może się przydać przeciwko Samielowi. Wyciągnęłam różaniec i podeszłam do nich, trzymając w ręku różaniec. Nie miałam pewności, że nie zrobię krzywdy Mefistowi. Nagle Samiel odsunął się i rzekł:
— Weź to ty ludzi podmiocie!
Podeszłam do niego bliżej i odparłam:
— Tak ja sądziłam, nie działa to na demony, ale na szatana owszem. Rozumiem, dlatego potrzebowałeś demonów, by ukraść pierścień. Pierścień by cię zranił mam racje?
Ciekawe dlaczego?
Widziałam, że różaniec sprawia Samiela o ból głowy. Mefisto znienacka zadał cios Samielowi z pięści. Później Mefisto wziął pistolet, który leżał w oddali i naprawił go, a następnie kilka razy pociągnął za spust i zranił Samiela. Samiel uciekł tak samo, jak Lewiatan. Jedno było dziwne, czemu Lewiatan nas nie atakował, tylko obserwował nas? Następnie podeszłam do Mefista i zapytałam:
— Wszytko dobrze? Jesteś ranny.
— Nic mi nie będzie. Zregeneruje się — rzekł Mefisto. — Wracajmy do mieszkania Lara.
Wróciliśmy do mieszkania. Nie miałam ochoty już nigdzie wychodzić. Martwiłam się trochę o Mefista, niby mówił, że jego rana się zregeneruje i dlaczego na Mefista nie dział wtedy różaniec i modlitwa. Siedzieliśmy w ciszy, ja czytałam czasopismo, odciągnęłam głowę od czasopisma i zapytał:
— Czemu Mefisto na ciebie nie działa modlitwa ani krzyż?
— Niektóre demony są na to odporne — odparł.
— Co z twoją raną? — zadałam pytanie.
— Dobrze. Nie musisz się o mnie tak martwić — rzekł Mefisto.
Po jego słowach wróciłam do ponownego czytania. Przekręciłam na następną stronę i zobaczyłam artykuł z NASA. Zamarłam, kiedy zobaczyłam, że NASA wznawia projekt i odnowi współprace z Librą. Czytając dalej, przeczytałam, że nowym nadzorcą nad projektem miał być niejaki Mark Edison, który był synem naukowca Jacka Edisona, którego zabił Richard. Wstałam i pokazałam artykuł Mefistowi, mówiąc:
— Mefisto zobacz.
Mefisto przejrzał artykuł i rzekł:
— Wiem o tym Lara.
Kiedy on zdążył się o tym dowiedzieć niby?
— Co zrobimy z tym? — zapytałam.
— Nic. Nie jest to już nasza sprawa — odparł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro