Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Alternatywna rzeczywistość

100 lat temu...

Rok 1914

Mefisto's POV

Ujrzałem pewną ludzką kobietę, była dość ciekawą istotą na dodatek jej dusza przyciągnęła mnie do niej jej zapach, był niemal idealny co dopiero ze smakiem jej duszy. Miała zaledwie trzynaście lat, miała ciemnobrązowe włosy i błękitne oczy a na imię miała Lara. Od wielu lat nic nie zjadłem żadnej duszy, byłem głodny, ale nudziło mnie już pożeranie dusz, które napotkam na swojej drodze. Niedawno po tym jak ją zobaczyłem, rozpętała się wojna światowa. Widziałem ją bezbronną, niemogąca nic zrobić jej rodzina została rozstrzelana przez rosyjską armię, a ona uciekła w las. To był idealny moment, by podpisać z nią kontrakt. Zapuściła się w głąb lasu, chwilę ją straszyłem. A ona jedynie obracała się i próbowała sobie wmówić, że to tylko wiatr trochę to było śmiesznie. Postanowiłem wyjść z ukrycia i kiedy się obróciła do tyłu zaskoczyć ją z przodu. Obróciła się w moją stronę, po czym odsunęła się ode mnie, przewracając się na jednym z krzaków, mówiąc z przerażeniem:

— Kim jesteś? Nie rób mi krzywdy.

Skuliła się i zaczęła płakać, a ja powiedziałem:

— Nie zrobię ci krzywdy. Przyszedłem tylko podpisać z tobą kontrakt. Rany czemu wy ludzie musicie być tacy kłopotliwi.

Przestała płakać i spojrzała się na mnie i zapytała:

— Jaki kontrakt? Jesteś demonem?

— Tak jestem jak widzisz demonem a teraz podpisz ze mną kontrakt w zamian za twoją duszę będę trwał u twojego boku aż do śmierci i zrobię co tylko zechcesz — odpowiedziałem.

— Co tylko zechcę? — dopytała.

— Tak nawet mogę sprawdzić by armia rosyjska, która zabiła twoją rodzinę, po prostu zginęła. To jak zawierasz umowę? — odparłem, po czym kleknąłem, obok niej podając jej rękę. Chwilę spojrzała się na mnie po czym, bez jakiejkolwiek pytań podała mi rękę. Wtedy podpisałem z nią kontrakt. Kontrakt mieścił się na jej dłoni, mój był położony w tym samym miejscu, był dość silny. Chwyciłem jej rękę mocniej i przyłożyłem jej dłoń do mojej twarzy. Jej dłoń była taka ciepła, jej zapach był niezwykły, co dopiero jej smak duszy. Chciałem tym prędzej spróbować jej duszy. Nagle zapytała:

— Długo zamierzasz obmacywać moją rękę demonie?

Oblizałem jej dłoń, na której miała krew, którą miała po podpisaniu kontraktu. Jej krew była taka słodka. Znienacka rzekła:

— Przestań demonie!

Nie miałem wyjścia, musiałem przestać, inaczej bym złamał zasady kontaktu. Miałem swoją krew na swojej dłoni, oblizałem swoją dłoń. Po czym rzekłem do niej:

— Co chcesz, bym zrobił teraz?

— Znajdź jakieś ciepłe miejsce. Zimno mi — powiedziała próbując się rozgrzać.

Gdzie ja teraz znajdę jakieś miejsce? Na dodatek szybko poszło z podpisaniem kontraktu, myślałem, że będzie gorzej. Wstałem i rozejrzałem się, ale przypomniałem sobie, że jestem w lesie. Zobaczyłem, że próbuje wstać, ale nie mogła, miała ranę na nodze, nie wyglądało to za dobrze. Wiła się z bólu. Musiałem jej pomóc, chociaż to był miły widok, patrząc, jak cierpi. Podszedłem do niej, podałem jej rękę, mówiąc:

— Rany, jakie z tobą kłopoty.

Nie mogła nawet chodzić, mimo że ją trzymałem. Nadal wiła się z bólu, westchnąłem i wziąłem ją na ręce i rozłożyłem swoje skrzydła, po czym wbiłem się w powietrze. Rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiegoś miejsca. Zobaczyłem w oddali gospodę. Był bardzo daleko stąd prawie w Niemczech. Nagle stwierdziłem:

— Znalazłem gospodę może...

Zobaczyłem, że zasnęła. Spała tak niewinnie. Poleciałem w stronę gospody, po drodze mijałem kilka armii rosyjskich. Kiedy byłem przy gospodzie, schowałem swoje skrzydła i rogi, a także pazury, przybrałem swoją ludzką formę, nie lubiłem tego robić, wolałem zostać w swojej prawdziwej formie. Wszedłem do środka. Ludzka kobieta jeszcze spała, nie chciałem jej budzić, bo nie było sensu. Wynająłem pokój na jeden dzień. Dawno nie używałem swojej mocy do zmuszania ludzi do różnych zachować i rozkazów postanowiłem teraz to użyć. Otworzyłem drzwi, nie zapalając światła, wszedłem do środka i położyłem ją na łóżko. Potem wróciłem do swojej prawdziwej formy i czekałem aż się obudzi. W przeciwieństwie do ludzi demony nie śpią. Po sześciu godzinach się obudziła. Rozejrzała się po pokoju i zapytała:

— Gdzie ja jestem?

— W gospodzie — odparłem.

Podniosła się i wstała z łóżka, po czym poleciała do przodu, zdążyłem ją złapać, po tym stwierdziłem:

— Uważaj. Twoja rana nie wygląda za ciekawie. Daj, ją opatrzę.

Pomogłem jej usiąść na łóżku, po czym odwinąłem jej spodnie. Rana nie była aż taka poważna, jak sądziłem. W czasie kiedy spała poszedłem po apteczkę. Nie wiedziałem zbytnio, jak się powinno opatrywać rany ludziom. Dotknąłem jej rany, a ona jęknęła i powiedziała:

— Nie dotykaj mnie, to boli! Sama to już zrobię!

— Dobrze — rzekłem.

Wzięła apteczkę, z niej wyjęła płyn i popsikała nim ranę, po czym wzięła bandaż i owinęła go wokół swojej rany. Na koniec końcówkę zawiązała. Po chwili zamknęła apteczkę, wyciągając rękę, zapytała:

— Może pomógł mi, byś wstać?

— Oczywiście — odpowiedziałem.

Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem ją w moją stronę. Mogła już stać na swoje nodze. Nadal trzymałem jej rękę, a ona zapytała:

— Czemu ciśniesz tak mocno moją rękę?

— Przepraszam najmocniej mam inne bodźce czuciowe — odparłem później pościłem jej rękę.

Dziwni są ludzie, mają inne odczucia bólu. Gdyby mi nie powiedziała, że ściskam jej rękę, za mocno mógłbym złamać jej rękę, ludzkie ciało jest takie kruche i delikatne.

Mijały miesiące, wojna nadal się toczyła. Uczyłem jej to, co umiałem dałem jej tego czego chciała. Zabiłem armię, która zabiła jej rodzinę. Nie chciała zemsty a pomóc osobą, które były w takiej samej sytuacji jak ona. Po roku zapisała się do wojska, nauczyła się strzelać precyzyjnie z karabinu. Uczyłem jej też tego co sam wiedziałem poprzez obserwowanie innych ludzi. Nie chciała wieść spokojnego życia, nie byłem jej prawie potrzebny jedynie, co robiłem, to ją chroniłem i niekiedy spełniałem jej rozkazy. Zabijała tylko wrogów. Im więcej z nią byłem, tym czułem dziwne uczucie w środku. Zacząłem bardziej się o nią troszczyć. Nauczyłem się jak robić opatrunki na różne rany. Pewnego dnia musiała uciekać z pola bitwy, ponieważ tamte tereny zajął wróg. Uciekała w las. W tej chwili nie byłem z nią na dole, ale latałem nad nią, by zobaczyć, gdzie biegnie, upewniałem się też czy nie biegnie czasem na pułapkę zastawioną przez wroga. Nagle schowała się za drzewem i usiadła, była cała zadyszana i mokra od deszczu. Postanowiłem zejść do niej na dół. Zszedłem do niej, po czym ona lekko zadyszana zapytała:

— Więc szedłeś za mną demonie?

— Tak. Muszę cię bronić — odparłem.

— Przecież nie musisz mnie bronić już ci mówiłam— odpałam.

Nagle zauważyłem, że na jej policzku jest draśnięcie, złapałem ją za podbródek i rzekłem:

— Znów się zraniłaś biegnąc przez las.

— Tak i co z tego? — rzekła, po czym wzięła moją rękę z podbródka.

Podałem jej rękę, by pomóc jej wstać. Wstała, po czym poszliśmy w głąb lasu. Szliśmy długo do jakiejkolwiek drogi, nagle zatrzymała się i obróciła się w moją stronę, mówiąc:

— Demonie jesteś już ze mną dłuższy czas a nadal nie wiem jak masz na imię.

— Tacy jak ja nie mają imienia. Imię nadaje nam osoba, która podpisała z nami kontrakt. Więc powinnaś mi nadać jakieś imię — rzekłem.

— Nie mam na razie żadnego ładnego imienia dla ciebie. Nic mi nie przychodzi do głowy — odparła.

Pewnego dnia robiło się już ciemno, na niebie świeciły już dosyć mocno gwiazdy, znalazłem jakieś opuszczone miejsce, w którym by było bezpiecznie. Miejsce było obok jeziora i lasu, była to opuszczona szkoła. Ona weszła na murek, który był obok szkoły i chodziła, po nim patrząc w gwiazdy. Na jej twarzy widniał uśmiech, a sama była zaciekawiona nocnym niebem. Stałem z boku, patrząc się na nią. Chwilę później zapatrzyła się w gwiazdy, że zapomniała, że murek się już kończy i prawie spadła na szczęście zdążyłem ją w porę złapać, mówiąc przy tym:

— Uważaj jak chodzisz mogłabyś spaść.

— Nic by mi nie było demonie, a teraz mnie puść! — powiedziała, po czym postawiłem ją na ziemię.

— Twoje ciało jest delikatne, więc mogłabyś sobie złamać nogę — oznajmiłem.

— I tak byś znając ciebie, złapał mnie, więc nic by mi nie było — rzekła.

Po kilku minutach siadła na murek siadłem z nią miałem dość stania. Nadal obserwowała gwiazdy chyba naprawę lubi patrzeć na nie. Nagle położyła się na moich kolanach, dziwnie się wtedy poczułem, jakby przeze mnie przepłynął dziwnie miły prąd. Potem zapytała z zaciekawieniem:

— Demonie jak jest w piekle?

— Nie musisz tego wiedzieć — stwierdziłem, po czym położyłem rękę na jej głowie, a ona zasnęła.

***

Kolejny rok później była wielka bitwa o ziemię. Ja broniłem ją przed nadlatującymi pociskami, kilka razy kula drasnęła ją lekko. Miała bardzo dobrego cela pewnie to przez to, że cały czas była prawie na polu bitwy. Nagle wybiegła na front, by pomóc innym, którzy są rani. Umiała dość szybko opatrzeć rany po postrzale. Nie tylko ją broniłem, ale zmieniałem magazynek w karabinie. Byłem w swojej prawdziwej formie, udało mi się jakoś swoją mocą zmusić ludzi, by uważali mnie jako człowieka, mimo iż byłem w swojej prawdziwej demonicznej formię, ale i tak byli zbyt pochłonięci walką, by niektórzy mogli mnie zauważyć. Nagle zauważyłem kulę, która leciała w moim kierunku, zobaczyłem, że ludzka kobieta popchnęła mnie w bok i krzyknęła przy tym słowa:

— Demonie uważaj!

Kula ją trafiła, nie zdążyłem jej obronić, za to ona obroniła mnie, mimo że taka kula by mi nic nie zrobiła. Zobaczyłem jak leży na ziemi i zwija się z bólu. Kula przeleciała ją na wylot. Dziwnie się czułem zamiast satysfakcji, czułem się winny za to i chciałem jej jak najszybciej pomóc. Wziąłem ją z pola bitwy i przeniosłem do najbliższego lasu. Wiła się z bólu, była cała we krwi. Czułem się za to winny, martwiłem się o nią. Zobaczyłem, że ona powoli umiera. Zdjąłem z niej górną część munduru, byłem zaniepokojony, próbowałem opatrzyć ranę i ją szyć. Kiedy nagle chwyciła mnie za rękę i ledwo powiedziała:

— Nie ratuj mnie demonie i tak prędzej czy później umrę to rozkaz.

Po czym ledwo zdjęła rękawiczkę z lewej ręki. Krztusiła się krwią. Nie mogłem nic zrobić. Byłem bezbronny, chciałem jej pomóc. Ostatnim tchem rzekła:

— Mówiłeś, że tacy jak ty nie mają imienia i że to pan wybiera im imię długo......myślałam nad imieniem, jakie mam ci nadać, ale już mam w takim razie Mefisto niech to imię ma dla ciebie jakieś znaczenie to ostatni rozkaz, jaki mam

— Tak — odparłem z niechęcią nie chciałem, jeszcze by umierała.

Powoli traciła przytomność i traciła przy tym więcej krwi. Po chwili umarła, przytuliłem ją i zacząłem płakać to był pierwszy raz kiedy robiłem coś takiego. Przez to zniszczyłem cały las. Nie chciałem jej zabierać duszy, więc wyciągnąłem jeden z moich pierścieni z kieszeni. Zamknąłem jej duszę w pierścieniu. Po czym zostawiłem jej ciało i udałem się do zaświatów do Ferida. Kiedy byłem w zaświatach, pośpiesznie poleciałem w stronę, w której był Ferid. Siedział on na wysokim tronie i zarządzał zaświatami. Wtedy odparłem w jego stronę:

— Mam do ciebie sprawę Ferid.

— Co ode mnie chciałeś? — stwierdził, patrząc na swoje pazury.

— Chcę, abyś ją ożywił — powiedziałem pokazując pierścień, w którym zamknąłem jej duszę.

— Po co chcesz ją ożywić? — zapytał z ciekawością.

Musiałem skłamać nie mogłem przecież powiedzieć, że chyba się w niej zakochałem, odpowiedziałem:

— Jej dusza wprawdzie jest wysokiej jakości, ale niestety nie mogłem się ją nacieszyć i sprawić by jej dusza była jeszcze lepsza, więc dlatego chcę ją ożywić byłoby zabawnie znów to powtórzyć.

— A więc tak się sprawy mają. Niech będzie — powiedział, po czym zabrał pierścień, wypowiedział jakieś słowa i rzekł do mnie:

— Nie gwarantuje ci, że odrodzi się szybko, może minąć sto, a nawet milion lat. Kiedy się odrodzi, wasz kontrakt będzie nieaktywny, do tego czasu aż ten pierścień nie znajdzie się na jej palcu, zanim się odrodzi ponownie. Do tego czasu chcę, abyś za to co zrobiłem przewodził grupą — stwierdził.

— Jaką grupą? — dopytałem.

— Będziesz musiał wykonywać misję, bo wiesz na Ziemi, nasze istnienie musi być tajemnicą, dlatego stworzyłem tę grupę. Przy okazji będziesz jej szukał-odpowiedział

— Zgoda — odparłem.

Od tamtej pory zacząłem wykonywać misję, które wysyłały mi zaświaty, musiałem się przyzwyczaić do ziemskiego życia, w tym zrezygnować ze swojej prawdziwej formy przynajmniej na razie. Powoli przyzwyczajałem się do swojej ludzkiej formy, w sumie nie było to nawet takie złe, jak myślałem, w sumie podobało mi się to.

100 lat później...

W czasie stu lat przybyło więcej osób, które chciały wykonywać misję. Byłem na misji w Niemczech w Berlinie, nagle zauważyłem dziewczynę, która przechadzała się uliczkami, była bardzo podobna do niej, śledziłem ją. Zobaczyłem, że to była ona, byłem szczęśliwy z tej wiadomości. Śledząc ją od dłuższego czasu, zobaczyłem, że nie ma za szczęśliwego życia i że przyjechała ze swoją rodziną na wakacje do Berlina. Głównie przyjechali do dalekiej rodziny, która tu mieszkała. Chciałem iść do niej, ale się powstrzymałem, pomyślałem, że aktywuje nasz kontrakt później. Więc cały czas miałem ją na oku. Po paru dniach ktoś ją porwał był to facet, którego akurat szukałem. Czekałem na odpowiedni moment, w którym zaatakowałem. Zaatakowałem go moją prawdziwą formą, było to dziwne uczucie, dawno nie czułem się tak zafascynowany. Wtedy rozwiązałem ją i przeniosłem się z nią do Kanady tam, gdzie była moja siedziba. Przez cały ten czas próbowałem znajdywać jakieś ciekawe miejsca dla niej, a także spełniać jej marzenia i plany. Zostałem przy wykonywaniu misji z zaświatów. Nie chciałem by wiedziała za wcześnie o tym kim kiedyś była dlatego zawsze mówiłem, że dowie się w swoim czasie.Chociaż to było trudne.

***

Ocknęłam się w łóżku w swoim pokoju w Rzymie. Krótko nie mogłam sobie przypomnieć, co się stało, ale sobie szybko przypomniałam, zostałam zaatakowana przez anioła, który swoją mocą pokazał mi to. Nawet nie chciałam o tym myśleć, a potem przybiegł Mefisto, musiałam wtedy zemdleć. Moje myśli cały czas były przy tych wspomnieniach, które pokazał mi anioł. Myślałam, czy to prawda, czy nie, a jak tak czemu ja nadal żyję i dlaczego Mefisto mi o tym nie powiedział. Miałam do niego mnóstwo pytań, ale postanowiłam się wytrzymać i zachować to w swojej tajemnicy przed nim. Chwilę później spojrzałam na swój pierścień, od razu przypomniało mi się ten moment, w którym Mefisto go wyjął z kieszeni, a potem nie wiedziałam, co się stało. Po paru minutach do pokoju wszedł Mefisto, ja nadal leżałam w łóżku, rozmyślając. Podszedł do mnie ze szklanką wody i rzekł:

— Przyniosłem ci wodę.

Wstałam i wzięłam od niego szklankę wody. Wypiłam ją i podałam Mefistowi. Nic przez kilka minut nie mówiłam Mefisto też, była za to niezręczna cisza. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. W końcu przypomniało mi się, że miałam dziś szkołę na ósmą rano, była już jedenasta, zapytałam:

— Czemu mnie nie obudziłeś?

— Ponieważ powinnaś odpoczywać — powiedział.

— Kiedy mi nic nie jest. Za to ty powinieneś byś w plebani — odparłam, po czym wstałam z łóżka.

— Koniec z misją jutro wyjeżdżamy, skoro anioł stąd uciekł, powinniśmy go szukać gdzie indziej — stwierdził.

Miał rację, nie pozostało nam tu dłużej zostawać.

— Masz rację. Kiedy wyruszamy? — odparłam.

— Jutro. Tyle że będziemy musieli się poruszać pociągami i promem — odparł.

Chciałam jak najszybciej znaleźć tego anioła i wyrwać mu te skrzydła.

— Możemy nawet wyruszyć dzisiaj wieczorem — powiedziałam.

— Mówiłem ci, musisz odpoczywać — odpowiedział.

— Trudno będę odpoczywać w drodze. Tak w ogóle gdzie jedziemy? — odparłam i poszłam w stronę szafy, gdzie miałam ubrania.

— Najpierw to chcę się dostać do Wielkiej Brytanii — rzekł.

— Rozumiem — odparłam, wyciągając z szafy pierwsze lepsze ubrania, chciałam jak najszybciej znaleźć tego anioła i mieć z głowy całą tę misję.

Mefisto wyszedł z pokoju, a ja się przebrałam. Po godzinie Mefisto załatwił już wszystko, byliśmy spakowani, a także wszystkie bilety były już kupione. Także w szkole katolickiej było już wszystko załatwione, więc mogliśmy już wyruszać. Mefisto taszczył rzeczy znów sam. Taszczył dwie duże walizki i dwie duże torby. Miałam już, dość że wszystko robi sam, więc spróbowałam jeszcze raz go spytać. Więc spytałam:

— Może ci pomóc z tymi bagażami?

— Nie sam sobie poradzę, ty się nie przemęczaj — odparł z lekkim uśmiechem.

— Dobrze — rzekłam.

W ogóle nie wiem jak do tego podejść, cały czas próbuję, ale to na nic i tak zawsze mówi to samo, że sobie poradzi i żebym się nie przemęczała. Do stacji kolejowej mieliśmy dosyć blisko, nasz pociąg był o godzinie 13.00, była równa 13.00, pociągu jeszcze nie było. Było lekkie opóźnienie, bo pociąg przyjechał dziesięć minut później. Przez całą drogę myślałam o tym, co pokazał mi anioł i czy to naprawdę będzie w porządku mu o tym nie mówić. Pierwszym pociągiem jechaliśmy cztery godziny. Drugim dziewięć godzin a trzecim dwie godziny. Cała podróż zajęła nam 22 godziny. Kilka razy udało mi się zasnąć, nie zatrzymywaliśmy się nigdzie oprócz przesiadek. Wysiadaliśmy w Londynie, Mefisto szedł w stronę chyba centrum. Po paru minutach spytałam:

— Gdzie idziemy?

— Idziemy do Leona — odparł.

— Po co tam idziemy? — zadałam pytanie.

— Mam do niego pewną sprawę — rzekł.

Szliśmy kilka minut, zobaczyłam, że znam już tę ulicę, więc do posiadłości Leona było blisko. Chwilę późnej byliśmy przy posiadłości. Mefisto zapukał do środka, po chwili drzwi otworzył Lelouch, który rzekł:

— Ach to wy. Wejdźcie.

Weszliśmy do środka, byłam tak wycieńczona, cały czas przecierałam oczy. Poszliśmy w stronę pokoju gościnnego. Usiedliśmy na kanapie, a Leo siadł przed nami i zapytał:

— To, co was tu sprowadza?

— Chcieliśmy...

Wtedy zasnęłam i nie zdążyłam usłyszeć, co mówił Mefisto.

Ujrzałam przed sobą ten sam obraz z wcześniej, kiedy umierałam na oczach Mefista. Tym razem nie byłam jako obserwator a jako ja. Leżałam na ziemi, wykrwawiając się Mefisto, widać było, że tłumił swoje emocje. Chciałam do tchnąć jego twarzy, ale nie mogłam się ruszyć. Nagle usłyszałam głos Mefista, który mnie wołał. Przebudziłam się w łóżku, byłam mokra, z moich oczu płynęły łzy. Zobaczyłam, że Mefisto stoi nade mną, szybko otwarłam łzy. Zrozumiałam, że to musiał być tylko sen, w dodatku był tak realny. Znienacka Mefisto rzekł:

— Wszystko w porządku? Krzyczałaś przez sen.

— Tak — odparłam.

Nie tylko krzyczałam przez sen, a płakałam, pierwszy raz to mi się zdarzyło.

Następnie przebrałam się i poszłam, gdzie znajdował się Mefisto, chciałam mu powiedzieć o tym, co widziałam wtedy. Nie chciałam już zostawiać go w niepewności. Chwilę się wahałam, po chwili zapukałam do drzwi i weszłam, zobaczyłam, że zostałam sama z Mefistem. Po czym rzekłam:

— Chciałam ci o czymś powiedzieć?

Ledwo mogłam w ogóle powiedzieć.

— Tak, o co chodzi? — odparł.

— Ja...ja — powiedziałam.

Nie mogłam nic z siebie wykrzesać, coś mnie hamowało.

— Wtedy...z.....aniołem...ja.

Było to trudniejsze, niż myślałam. Mefisto zobaczył, że nie mogę nic powiedzieć, podszedł do mnie i uścisnął mnie ramionami i powiedział cicho:

— Wiedziałem o tym od samego początku Laro.

Niemożliwe wiedział o tym od samego początku i mi o tym nie powiedział.

— Czemu mi o tym nie powiedziałeś? — zadałam pytanie.

— Nie chciałem ci tego mówić, postanowiłem, poczekać aż sama mi to powiesz. Czekałem na tę chwilę sto długich lat — rzekł.

Nie wiem, dlaczego zaczęłam płakać. Więc to, co powiedział anioł, było prawdą. Nie wiedziałam co w tej chwili mam począć.

Po paru minutach rzekłam:

— Mefisto.

— Tak — odparł.

— Jak to się stało, że nadal żyję? — zapytałam zaciekawiona, nadal go obejmując.

— Na razie nie powinnaś tego wiedzieć — odpowiedział.

— Dobrze — odparłam.

Skoro tak nie chciałam się dopytywać. Znienacka wszedł Leo. Mefisto szybko usiadł, ja stałam obok niego, po paru minutach siadłam obok niego, a Leo powiedział, siadając naprzeciwko nas:

— Co robicie?

— Szukaliśmy miejsc, gdzie prawdopodobnie znajduję się anioł — odparł Mefisto, przeglądając jakieś kartki na stoliku.

Mefisto udał, że niczego nie było może z jednej strony dobrze a z drugiej źle. Zaczęłam trochę podejrzewać, że może on się we mnie zakochał, to by było niemożliwe, ale w takim razie czemu mnie ożywił. Nie mogłam sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Mefisto mówił Lelouchowi, co udało mu się znaleźć. Z informacji nabytych przez Mefista anioł mógł być wszędzie, ale po tym, jak anioł zniknął, zaczęły się dziwne rzeczy, wszystkie słynne gwiazdy i ludzie z niebywałymi talentami tak po prostu znikali z niewidomych przyczyn. W dodatku, kiedy ich znajdowali na miejscu zbrodni, było białe pióro. W sumie było to logiczne, ale trochę dziwne. Po tym przeżyciu ludzie mówili dziwne historie o niebie i piekle. Głównie próbowali wmówić ludziom, że zaświaty istnieją i wiedzą jak się do nich dostać. Było to trochę niedorzeczne i absurdalne. Jeśli to sprawka anioła to, czego to robi i co chce przez to osiągnąć. Siedzieliśmy jeszcze trochę przy papierach, nagle Mefisto zapytał:

— Idziemy na miasto Lara?

— Możemy — odpowiedziałam cicho.

— To chodźmy — rzekł, po czym złapał mnie za rękę. Tym razem złapał mnie za rękę, było to trochę dziwne zawsze, kiedy gdzieś wychodziliśmy albo gdzieś się spieszyliśmy, zawsze chwytał mnie za nadgarstek. Przez moje ciało przeszło dziwne uczucie czyżbym się ja w nim zakochała?

Wyszliśmy z posiadłości, wydawało się, że szliśmy w stronę Big Bena i Oka Londynu. Szliśmy przez słynny most Westminster Bridge. Teraz wiedziałam, że zmierzamy na Oko Londynu. Po paru minutach marszu biliśmy przy Oku Londynu. Mefisto kupił bilety, po czym wsiedliśmy do wagonu. Usiadłam bliżej okna, oparłam swoją głowę o rękę. Chwilę później wagon ruszył. Byliśmy o dziwo sami, a sam wagonik był duży, mogłoby się tu zmieścić, co najmniej 10 osób. Na dodatek było dużo ludzi stojących w kolejce do atrakcji. Mefisto siadł naprzeciwko mnie, patrzyłam się na widoki. Londyn był piękny z góry. Z Oka Londynu można było zobaczyć cały Londyn. Nagle Mefisto usiadł obok mnie, odwróciłam się w jego stronę i powiedziałam:

— Coś się stało Mefisto?

— Nie nic takiego — odparł, po czym wrócił na miejsce, w którym był wcześniej.

To było trochę dziwne, tak jakby chciał coś pokazać poprzez to.

Wstałam bardzo wcześnie rano, słońce dopiero wstawało, nie chciało mi się spać, mimo to byłam niewyspana. W piżamie wyszłam z pokoju i postanowiłam się przejść przez korytarz. Szłam długim korytarzem, było zimno, a ja miałam na sobie tylko cienką piżamę. Nagle zauważyłam, że drzwi od jednego z pokoju są otwarte, powoli zbliżałam się do pokoju, stałam przy drzwiach, przez szczelinę zajrzałam do środka, zauważyłam tam Mefista i Leo. Rozmawiali chyba o czymś, nagle Mefisto rzekł:

— Chcę wycofać się z misji.

— Ale nie możesz się wycofać tylko dlatego, że ona o tym już wie — odparł.

Nie mogłam uwierzyć, co słyszę, Mefisto chciał wycofać się z misji tylko z racji tego, że już o tym wiem, nie mogłam przejść obojętnie, otworzyłam gwałtownie drzwi i krzyknęłam:

— Nie możesz się wycofać z misji, tylko dlatego, że o tym wiem idioto!

— Lara czemu jeszcze nie śpisz? — zapytał Mefisto.

— Nie zmieniaj tematu, dlaczego chciałeś się wycofać? — rzekłam lekko wnerwiona.

— Nie mogę ci o tym powiedzieć — odrzekł.

Podeszłam do niego i złapałam go za kołnierz od koszuli i zadałam pytanie:

— Czego nigdy nie chcesz mi nic powiedzieć?!

— Nie byłabyś na to gotowa. Dlatego — stwierdził.

— Jak to gotowa? — dopytała.

Nie odpowiedział mi, tylko wyszedł z pomieszczenia, zostałam sama z Leonem. Upuściłam głowę w dół. Później wyszłam z pokoju i poszłam w stronę pokoju. Czuję, że źle postąpiłam, nie powinnam być aż taka ciekawska i się dopytywać. Przebrałam się i chciałam go znaleźć, by go przeprosić, za to, co zrobiłam. Szukałam go praktycznie wszędzie, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Było mi trochę głupio. Szłam z podkulonym ogonem, gdy nagle wpadłam na kogoś, zobaczyłam, że wpadłam na Mefista. Prawie się znowu przewróciłam, ale zdążył mnie złapać, zanim poleciałam do tyłu, nagle moje serce zaczęło szybciej bić. Szybko odsunęłam się trochę od niego i rzekłam:

— Przepraszam, zamyśliłam się trochę.

Moje serce nadal biło jak szalone, nie wiem co się ze mną dzieje w ogóle?

— Nic się nie stało — odpowiedział.

— Chciałam cię jeszcze przeprosić za wcześniej — powiedziałam, schylając głowę w dół.

Podszedł do mnie i przyłożył rękę na czoło, mówiąc:

— Nie masz czasami gorączki.

Jego ręka była taka przyjemnie zimna.

— Nie czemu pytasz? — zadałam pytanie.

Chwycił mnie od tyłu i odpowiedział:

— Jesteś cała rozpalona.

Jego ręce były takie zimne, nagle poczułam, że robię się bardzo senna.

Po chwili moje oczy same z siebie się zamykały jedyne, co słyszałam to, jak Mefisto mnie wołał.

Obudziłam się w łóżku, nade mną stał Mefisto i Leo. Rozmawiali o czymś, ale jakoś nie skupiałam się za bardzo na ich rozmowie. Dopiero po paru chwilach zrozumiałam, że musiałam zemdleć. Poczułam coś zimnego na moim czole, miałam szmatkę namoczoną wodą na czole. Zdałam sobie sprawę, że musiałam mieć silną gorączkę. Próbowałam się ruszyć, by zwrócić na siebie uwagę. Mefisto po chwili zobaczył, że się obudziłam, podszedł do mnie i zapytał:

— Jak się czujesz Lara?

— Nie za dobrze — odrzekłam cichym głosem.

Mefisto po chwili wziął szmatkę i namoczył ją ponownie w zimnej wodzie, po czym nałożył na moje czoło. Nie wiedziałam, kiedy Lelouch wyszedł z pokoju. Nie czuła się za dobrze, trochę kręciło mi się w głowie. Po paru minutach zasnęłam ponownie.

Znienacka poczułam czyjąś zimną dłoń na moim czole. Ocknęłam się, zobaczyłam, że był to Mefisto, wtedy rzekłam cicho:

— Me...fisto....

— Przepraszam, obudziłem cię. Gorączka trochę ci spadła, ale nadal jesteś strasznie blada — rzekł.

Kilka razy się jeszcze budziłam głównie, wtedy kiedy Mefisto przychodził do pokoju sprawdzić mój stan i namoczyć szmatkę.

Otworzyłam oczy, kilka godzin później, czułam się już trochę lepiej, w pokoju nie było nikogo. Leżałam, chwilę patrząc na widoki za okna. Postanowiłam wstać, nie chciałam już leżeć w łóżku. Wstałam z łóżka, znienacka zakręciło mi się dość mocno w głowie, najwidoczniej miałam jeszcze stan podgorączkowy. Prawie się przewróciłam, gdyby nie Mefisto, który mnie złapał w ostatnim momencie. Po chwili rzekł:

— Nie wstawaj jeszcze, nadal jeszcze nie jesteś wypoczęta.

— Dobrze — odpowiedziałam.

Leżałam w łóżku, kilka razy udało mi się jeszcze usnąć gorączka, już mi powoli przechodziła. Mogłam powoli wstać, już nie kręciło mi się aż tak bardzo w głowie, ale i tak Mefisto nie dawał mi wstać, ponieważ gdy wstawałam, on przychodził i mówiłbym, odpoczywała, więc nici było przejść się gdziekolwiek. Byłam w łóżku, gdy do pokoju wszedł Mefisto, widziałam, że przyniósł mi coś do jedzenia, nie byłam ani trochę głodna. Podszedł do mnie i zapytał:

— Może coś zjesz?

— Nie jestem głodna — rzekłam, obracając się na drugi bok.

— Skoro tak — odparł, po czym odstawił jedzenie na półkę, po tym wziął rękę na moje czoło i zapytał:

— Jak się teraz czujesz?

— Lepiej — odparłam.

— Widzę, że nie masz już gorączki — stwierdził.

Jego dłoń była przyjemna, dotykając moje czoło.

Kilka dni później mogłam w końcu wstać z łóżka, czułam się, można powiedzieć, że wspaniale. Chyba nagłe pogorszenie mojego stanu zdrowia nie wpłynęło na misję a wręcz przeciwnie, gdybyśmy nie zostali tu trochę dłużej, nie dowiedzieliśmy się, że wszystkie słynne osoby wybierają się na wspólny rejs promem. Głównie to byli to muzycy. Tam możliwe będzie anioł. Przeszkodą nie było to jak dostać się na statek a samo znalezienie anioła. Możliwe, że przybrał inną formę, więc może być każdym. Rejs miał się odbyć za pięć dni z Londynu do Nowego Yorku. Mieliśmy tam być jako mało znana para muzyków. Miałam być gitarzystą Mefisto skrzypkiem. Trochę to nie jest dobre połączenie skrzypów i gitary elektrycznej. Mefisto zabrał mnie jeszcze wieczorem jeszcze na miasto. Głównie chodziliśmy po Chinatown. Ulica była bardzo klimatyczna, czułam się jak w Chinach, było dużo sklepów.

Pięć dni później

Rejs był wieczorem, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu do rejsu. Nudziło mi się, nie miałam co za bardzo robić, Mefisto pakował nasze rzeczy, jak zawsze nie chciał mojej pomocy. Wieczorem Leo zawiózł nas na prom. Prom był wielki, weszliśmy wejściem na prom, nagle Mefisto rzekł:

— Poczekaj tu chwilę, pójdę odłożyć nasze rzeczy do kabiny.

— Dobrze — odpowiedziałam.

Mefisto poszedł do kabiny, a ja zostałam na zewnątrz, patrząc na ocean. Prom po kilku minutach powoli odpływał w ocean. Następnie wrócił Mefisto. Czekało nas siedem dni długiego rejsu. Słońce powoli zachodziło ku horyzontowi. Po zachodzie słońca trochę się rozejrzeliśmy po statku, statek był ogromny, było dużo pokoi z różnymi atrakcjami i barami.

W barach były imprezy codziennie w godzinach nocnych. Nasze poszukiwania się zaczęły, każdy był na swój sposób podejrzany. Wiedziałam, że będzie trudno znaleźć anioła. Kiedy poszliśmy gdzieś się rozejrzeć głównie, szukałam kogoś dziwnie podejrzanego. Nikogo nie znalazłam. Później poszliśmy do kabiny. Był to apartament z balkonem. Było już późno, wykąpałam się i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro