7
◻
Droga minęła nam szybko i bez większych przeszkód. Aktualnie czekaliśmy, aż Andy pod nas podjedzie i będziemy jechać do niego. On wie o nas i nie ma z tym problemu, dostaniemy razem pokój, a jako iż nie ma go większość czasu w domu, to będziemy mogli to wykorzystać.
Siedzieliśmy trzymając się z Frankiem za ręce i rozmawialiśmy o jakiś błahostkach. Bałem się bardzo tego, co będzie, ale nie chciałem dać pokazać tego po sobie, chce dać Frankowi w miarę normalne życie, aby nie żałował tego, że uciekł z taką porażką jak ja.
Gdy wreszcie zobaczyłem przyjaciela idącego w naszą stronę, to wstaliśmy i poszliśmy do niego. Przywitaliśmy się i odprowadziliśmy Franka do auta, abyśmy my mogli pogadać na spokojnie.
--Frank ma nic nie wiedzieć. --Powiedziałem.
--Spoko, spoko. Już jutro będziesz miał pierwszą paczke, w domu ci wszystko wytłumacze, okej?
--Okej.
***
Następnego dnia, gdy Frank jeszcze spał, to się przebrałem i poszedłem do Andy'ego, który mi wytłumaczył gdzie mam to zawieźć, ile kasy z tego będzie i jaki procent będzie mój. Niby nic trudnego, ale strasznie się stresowałem. Brunet powiedział, że to normalne, zawsze jest stres, ale jeśli wszystko zrobię dobrze i nie zwrócę na siebie uwagi, to nic mi nie grozi. Klientów ma stałych, więc nikt mnie nie okradnie, nie pobije i tym podobne. Czyli teoretycznie jestem bezpieczny.
Ubrałem glany i kurtkę i chowając paczuszkę we wewnętrznej kieszeni wyszedłem z domu. Nie miałem daleko, więc poszedłem spacerem, a miałem jeszcze jakieś piętnaście minut, nie musiałem się spieszyć.
Wyjąłem z kieszeni papierosa i go odpaliłem, byłem pierwszy w umówionym miejscu więc oparłem się o ścianę i rozkoszowałem używką. Po chwili przyszedł chłopak, glany, rurki, skórzana kurtka z naszywkami i blond włosy postawione na żel. Na nosie miał okulary, a między wargami papierosa. Był chyba niższy ode mnie.
--Gerard, tak? --Podszedł do mnie, miał bardzo niski głos.
--Tak. --Odpowiedziałem trochę drżącym głosem.
--To twoja pierwsza dostawa? Nie stresuj się tak, nikt nas nie przyłapie. --Zaśmiał się i wyjął z kieszeni plik banknotów.--Odliczone dwieście dolarów. --Podał pieniądze, a ja przekazałem mu paczkę.
--Dzięki.
--To ja dziękuję, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. --Odwrócił się i poszedł.
Wyjąłem kolejnego papierosa i go odpaliłem, po czym ruszyłem w drogę powrotną.
***
Po powrocie i otrzymaniu od Andy'ego pieniędzy, wróciłem do sypialni, w której Frank dalej spał i położyłem się obok niego. Chłopak wtulił się we mnie i zaczął wiercić, po czym po chwili odezwał się:
--Śmierdzisz.
--Też cię kocham. --Zaśmiałem się.
--Mówię serio, jebiesz fajami. --Podniósł się do pozycji siedzącej i odsunął się ode mnie.
--Nie przesadzaj. --Zbliżyłem się do niego, chcąc go pocałować, ale ten się odsunął.
--Nie pocałuje cię, dopóki się nie umyjesz.
--To chodź ze mną. --Uśmiechnąłem się zawadzko, a ten spłonął rumieńcem. --No dawaj. --Wstałem i złapałem go za rękę, a ten poszedł ze mną.
◻
***
(˵ ͡° ͜ʖ ͡°˵)
Za dwa dni we wtorek 26.11 mam operacje 🙊
Cóż XD
[Słów:482]
24.11.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro