5
Gotowi na karuzele cringe'u
◻
To dzisiaj - dzień urodzin Franka. Wstałem dużo wcześniej niż on, bo o 10, kiedy Frank zwykle spał do 13. Podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony, tym samym wpuszczając do środka promienie słoneczne. Wszystkie domy były udekorowane w "straszne" halloweenowe ozdoby, jakieś dynie, pajęczyny, kościotrupy, pająki. No dużo tego było. Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie sobie i solenizantowi. Postawiłem na coś klasycznego, czyli naleśniki i kawa. Zaniosłem jedzenie do naszego pokoju i usiadłem obok Franka. Leżał na brzuchu, owinięty kołdrą w kokon i twardo spał, odgarnąłem mu włosy z twarzy i pocałowałem go w policzek. Nic to nie dało, więc przewróciłem go na plecy i usiadłem na nim okrakiem. Poruszył się delikatnie i zmarszczył czoło, ale dalej nie otworzył oczu, więc schyliłem się nad nim i zacząłem obdarowywać jego twarz pocałunkami, a kiedy to nic nie dawało, to zjechałem na szyję.
--Kurde, masz naprawdę mocny sen. -- Powiedziałem do siebie i wstałem z niego, po czym zabrałem butelkę wody i wylałem ją Frankowi na twarz.
--Kurwa Gerard, przecież nie śpie! -- podniósł się do siadu. --Obudziłem się po tym jak przerzuciłeś mnie na plecy.
--To dlaczego nic nie zrobiłeś? --Zapytałem śmiejąc się.
--Chciałem zobaczyć jak daleko się posuniesz... --Powiedział zdejmując z siebie przemoczoną bluzkę, a ja przygryzłem wargę.
--No to zobaczyłeś. --Podszedłem do niego i go pocałowałem. --Chciałem zjeść śniadanie tutaj, ale jest trochę zbyt... Mokro. Chodź do kuchni. --Odsunąłem się od niego.
--No weź, chciałem poleżeć z tobą... --Zrobił smutną minę.
--Chyba cię coś boli, jest mokro.
--Nie moja wina. --Złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, a ja nie spodziewając się tego ruchu, upadłem wprost na mokrą plame.
--Kurwa, Frank! --Krzyknąłem, próbując wyplątać się z jego objęć.
--Patrz, teraz ty też musisz się rozebrać. --Zaśmiał się i podwinął moją koszulkę, a ja uniosłem ręce do góry, pozwalając mu ją zdjąć.
--Jesteś głupi. --Zaśmiałem się i go pocałowałem. Długo i powolnie, cieszyliśmy się swoją obecnością, czułością. Chłopak wplątał swoją dłoń w moje włosy, a drugą położył na mojej talii.
--Przykro mi, ale musimy kończyć, bo śniadanie stygnie. --Odsunąłem się od niego niechętnie i poszedłem do kuchni, w której po chwili pojawił się i Frank. Zjedliśmy z lecącą w tle muzyką, a później położyliśmy się na kanapie w salonie i włączyliśmy jakiś film, który akurat leciał w TV. Przytulaliśmy się i leniuchowaliśmy cały dzień, nie przejmując się bałaganem, który zrobiliśmy w naszym pokoju. Po prostu cieszyliśmy się sobą i swoim towarzystwem.
--Kocham cię. -Odezwał się Frank.
--Ja ciebie też, wiesz o tym. --Powiedziałem i pocałowałem go w czubek głowy, ale on dalej na mnie nie patrzył, tylko leżał na mojej klatce piersiowej.
--Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. --Spojrzał mi w oczy, w których mogłem dostrzec małe łzy.
--Hej, ale nie płacz. --Złapałem jego twarz w dłonie i kciukami ścierałem pojedyńcze łzy.
--Ale to są łzy szczęścia. --Uśmiechnął się. --Dzięki tobie jestem szczęśliwy.
Nie wiedziałem, co więcej odpowiedzieć. Po prostu go pocałowałem i przytuliłem.
***
Koncert minął nam świetnie, bawiliśmy się super, wypiliśmy trochę i ogólnie było zajebiście. Aktualnie wracaliśmy do domu trochę się zataczając, ale dalej ogarnialiśmy co się wokół nas działo. Po dotarciu pod drzwi naszego domu, pocałowałem Franka i przyparłem go do ściany, a drugą ręką szukałem kluczy do domu. Gdy je znalazłem, to odsunąłem się od ust miodowookiego i złapałem go za rękę, po czym wprowadziłem do środka, a tam kontynuowałem to, co zacząłem na dworze.
Przyparłem go znowu do ściany i zacząłem składać chaotyczne pocałunki na jego ustach i szyi. Jego ręce były na moich biodrach, a moje wplątane w jego długie włosy. Powoli zaczęliśmy iść w stronę pokoju, a gdy tam już byliśmy, to pchnąłem Franka na łóżko.
--Gerard, co ty...? -- Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania, kiedy zdejmowałem swoją bluzę. Nie odpowiedziałem mu, tylko usiadłem okrakiem na jego biodrach i zdjąłem z niego bluzkę, po czym znowu zacząłem go całować. Później wszystko się działo bardzo szybko, pocałunki, pozbywanie się kolejnych części garderoby, aż zostaliśmy w samej bieliźnie.
--Jestem już gotowy. --Powiedziałem i musnąłem jego usta i zdjąłem z niego i z siebie ostatnie kawałki garderoby. Dotknąłem Franka i usłyszałem jego ciche westchnięcie. Usmiechnąłem się i rozchyliłem jego nogi, po czym z odpowiednim przygotowaniem, wszedłem w niego. Najpierw powoli, aby przyzwyczaił się do sytuacji i gdy wreszcie poczułem jak się rozluźnia, to zacząłem się poruszać. Na początku powoli, aby nie sprawiać mu bólu, ale później za jego namowami przyspieszyłem.
W pewnym momencie Frank głośniej jęknął, gdy uderzyłem w odpowiedni punkt, więc postanowiłem już tylko w tamtą stronę kierować swoje pchnięcia. Czując, że byłem już blisko, złapałem członka bruneta w dłoń i zacząłem ruszać nią w rytm moich ruchów. Doszliśmy w prawie tym samym momencie, a ja ciężko oddychając, położyłem się obok chłopaka i pocałowałem go w usta, po czym zasnąłem z nim w moich objęciach.
◻
***
Nie umiem pisać smutów 🙊
[Słów: 809]
11.11.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro