Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Gotowi na karuzele cringe'u

To dzisiaj - dzień urodzin Franka. Wstałem dużo wcześniej niż on, bo o 10, kiedy Frank zwykle spał do 13. Podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony, tym samym wpuszczając do środka promienie słoneczne. Wszystkie domy były udekorowane w "straszne" halloweenowe ozdoby, jakieś dynie, pajęczyny, kościotrupy, pająki. No dużo tego było. Uśmiechnąłem się pod nosem i poszedłem do kuchni zrobić śniadanie sobie i solenizantowi. Postawiłem na coś klasycznego, czyli naleśniki i kawa. Zaniosłem jedzenie do naszego pokoju i usiadłem obok Franka. Leżał na brzuchu, owinięty kołdrą w kokon i twardo spał, odgarnąłem mu włosy z twarzy i pocałowałem go w policzek. Nic to nie dało, więc przewróciłem go na plecy i usiadłem na nim okrakiem. Poruszył się delikatnie i zmarszczył czoło, ale dalej nie otworzył oczu, więc schyliłem się nad nim i zacząłem obdarowywać jego twarz pocałunkami, a kiedy to nic nie dawało, to zjechałem na szyję.

--Kurde, masz naprawdę mocny sen. -- Powiedziałem do siebie i wstałem z niego, po czym zabrałem butelkę wody i wylałem ją Frankowi na twarz.

--Kurwa Gerard, przecież nie śpie! -- podniósł się do siadu. --Obudziłem się po tym jak przerzuciłeś mnie na plecy.

--To dlaczego nic nie zrobiłeś? --Zapytałem śmiejąc się.

--Chciałem zobaczyć jak daleko się posuniesz... --Powiedział zdejmując z siebie przemoczoną bluzkę, a ja przygryzłem wargę.

--No to zobaczyłeś. --Podszedłem do niego i go pocałowałem. --Chciałem zjeść śniadanie tutaj, ale jest trochę zbyt... Mokro. Chodź do kuchni. --Odsunąłem się od niego.

--No weź, chciałem poleżeć z tobą... --Zrobił smutną minę.

--Chyba cię coś boli, jest mokro.

--Nie moja wina. --Złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, a ja nie spodziewając się tego ruchu, upadłem wprost na mokrą plame.

--Kurwa, Frank! --Krzyknąłem, próbując wyplątać się z jego objęć.

--Patrz, teraz ty też musisz się rozebrać. --Zaśmiał się i podwinął moją koszulkę, a ja uniosłem ręce do góry, pozwalając mu ją zdjąć.

--Jesteś głupi. --Zaśmiałem się i go pocałowałem. Długo i powolnie, cieszyliśmy się swoją obecnością, czułością. Chłopak wplątał swoją dłoń w moje włosy, a drugą położył na mojej talii.
--Przykro mi, ale musimy kończyć, bo śniadanie stygnie. --Odsunąłem się od niego niechętnie i poszedłem do kuchni, w której po chwili pojawił się i Frank. Zjedliśmy z lecącą w tle muzyką, a później położyliśmy się na kanapie w salonie i włączyliśmy jakiś film, który akurat leciał w TV. Przytulaliśmy się i leniuchowaliśmy cały dzień, nie przejmując się bałaganem, który zrobiliśmy w naszym pokoju. Po prostu cieszyliśmy się sobą i swoim towarzystwem.

--Kocham cię. -Odezwał się Frank.

--Ja ciebie też, wiesz o tym. --Powiedziałem i pocałowałem go w czubek głowy, ale on dalej na mnie nie patrzył, tylko leżał na mojej klatce piersiowej.

--Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. --Spojrzał mi w oczy, w których mogłem dostrzec małe łzy.

--Hej, ale nie płacz. --Złapałem jego twarz w dłonie i kciukami ścierałem pojedyńcze łzy.

--Ale to są łzy szczęścia. --Uśmiechnął się. --Dzięki tobie jestem szczęśliwy.

Nie wiedziałem, co więcej odpowiedzieć. Po prostu go pocałowałem i przytuliłem.


***


Koncert minął nam świetnie, bawiliśmy się super, wypiliśmy trochę i ogólnie było zajebiście. Aktualnie wracaliśmy do domu trochę się zataczając, ale dalej ogarnialiśmy co się wokół nas działo. Po dotarciu pod drzwi naszego domu, pocałowałem Franka i przyparłem go do ściany, a drugą ręką szukałem kluczy do domu. Gdy je znalazłem, to odsunąłem się od ust miodowookiego i złapałem go za rękę, po czym wprowadziłem do środka, a tam kontynuowałem to, co zacząłem na dworze.
Przyparłem go znowu do ściany i zacząłem składać chaotyczne pocałunki na jego ustach i szyi. Jego ręce były na moich biodrach, a moje wplątane w jego długie włosy. Powoli zaczęliśmy iść w stronę pokoju, a gdy tam już byliśmy, to pchnąłem Franka na łóżko.

--Gerard, co ty...? -- Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania, kiedy zdejmowałem swoją bluzę. Nie odpowiedziałem mu, tylko usiadłem okrakiem na jego biodrach i zdjąłem z niego bluzkę, po czym znowu zacząłem go całować. Później wszystko się działo bardzo szybko, pocałunki, pozbywanie się kolejnych części garderoby, aż zostaliśmy w samej bieliźnie.

--Jestem już gotowy. --Powiedziałem i musnąłem jego usta i zdjąłem z niego i z siebie ostatnie kawałki garderoby. Dotknąłem Franka i usłyszałem jego ciche westchnięcie. Usmiechnąłem się i rozchyliłem jego nogi, po czym z odpowiednim przygotowaniem, wszedłem w niego. Najpierw powoli, aby przyzwyczaił się do sytuacji i gdy wreszcie poczułem jak się rozluźnia, to zacząłem się poruszać. Na początku powoli, aby nie sprawiać mu bólu, ale później za jego namowami przyspieszyłem.
W pewnym momencie Frank głośniej jęknął, gdy uderzyłem w odpowiedni punkt, więc postanowiłem już tylko w tamtą stronę kierować swoje pchnięcia. Czując, że byłem już blisko, złapałem członka bruneta w dłoń i zacząłem ruszać nią w rytm moich ruchów. Doszliśmy w prawie tym samym momencie, a ja ciężko oddychając, położyłem się obok chłopaka i pocałowałem go w usta, po czym zasnąłem z nim w moich objęciach.


***
Nie umiem pisać smutów 🙊

[Słów: 809]

11.11.2019

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro