2
◻
Następnego dnia o godzinie piętnastej, stałem na tyłach kawiarni należącej do Mikey'go. Tak - mój brat postanowił założyć własny interes i o dziwo mu się udało. On zawsze mówił, że chciałby pójść na prawo lub coś z tym związanego. Ostatecznie nie dostał się na żaden uniwersytet i rzucił swoje marzenia, po czym założył własną kawiarnię. Kupił mały lokal, zremontował go samodzielnie i otworzył. Na początku jak zawsze, było trudno, ale z czasem biznes zaczął się kręcić i aktualnie jego restauracja jest jedną z najpopularniejszych w Bellevile. Jestem z niego dumny.
Stałem przy tylnim wyjściu i powolnie spalałem już drugiego papierosa, kiedy usłyszałem pisk drzwi, a po chwili głos mojego brata.
--Gerard? Co tu robisz?
No tak - nie spodziewał się, że przyjdę.
--Cześć Mikes. Chciałem się pożegnać. --Zgasiłem peta o ścianę i go wyrzuciłem, po czym podszedłem do chłopaka i go przytuliłem.
--Pożegnać?
--Niedługo wyjeżdżam do Jersey City, a później może do Ohio, jeszcze nie wiem. -- Powiedziałem i się od niego odsunąłem.
--Oh... Napijemy się czegoś? --Wskazał palcem na drzwi do środka.
--Pewnie. --Uśmiechnąłem się i weszliśmy.
****
Mikey opowiadał o tym co się działo u niego przez ostatnie kilka miesięcy, a ja co się działo u mnie i Franka. Rozmawialiśmy długo przy kawie, śmialiśmy się, wspominaliśmy stare czasy i obgadywaliśmy ludzi, tak jak gdy byliśmy dziećmi. To był naprawdę fajnie spędzony czas i chociaż na chwilę mogłem zapomnieć o tym, w jak chujowej sytuacji jestem.
--A poznałeś kogoś może? -- Zapytałem go, odkładają pusty kubek na bok.
--Poznałem taką Kristin. Jest śliczna, inteligentna i może coś z tego będzie, ale nic nie wiadomo! A jak tam u ciebie i Franka?
--Dobrze. Jakoś żyjemy, jeszcze nie zamarzliśmy. --Zaśmiałem się. --Mógłbym zadzwonić do Ray'a?
--No pewnie, że tak. Dam ci jego numer, bo ostatnio zmienił. --Mikey wstał i poszedl na zaplecze, a ja wraz z nim. Położył na biurku obok telefonu kartkę z nowym numerem telefonu naszego przyjaciela i wyszedł. Wpisałem ciąg liczb i czekałem. Odebrał po czwartym sygnale i po krótkiej rozmowie, Ray powiedział, że będzie za godzinę i mam czekać w kawiarni Mikey'go.
Podróż minęła nam spokojnie i nawet szybko. Dostaliśmy u Ray'a pokój z dwoma łóżkami i nawet nie myśleliśmy o złączeniu ich. Przecież on nie wiedział, że jesteśmy razem, a nie chcieliśmy mu mówić, bo nie wiemy jakie ma zdanie na ten temat i mógłby nas zawsze wywalić z domu.
Pierwszy do łazienki poszedłem ja i wziąłem długi gorący prysznic. To zdecydowanie było coś, czego mi brakowało. Po powrocie do pokoju położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą.
Po jakimś czasie, usłyszałem jak Frank wszedł do pokoju i zapytał się czy śpię, ale mu nie odpowiedziałem. On wiedział, że nie śpię. Usiadł okrakiem na moich biodrach i się do mnie przytulił, położyłem rękę na jego plecach i zacząłem go głaskać.
--Kocham cię Gerard.
--Ja ciebie też, Frankie... --Mruknąłem i pocałowałem go w głowę.
Chciałem aby ta chwila trwała wiecznie. Abyśmy mogli już zawsze leżeć w siebie wtuleni i nie musieć się przejmować się życiem. Skończyło się w momencie, gdy Frank wstał i poszedł na swoje łóżko, a ja odwróciłem się tyłem do niego i zamknąłem oczy.
--Dobranoc, Frank. --Powiedziałem, ale nie odpowiedział. Może już spał, może nie. Może nie chciał odpowiedzieć, bo wiedział, że ta noc nie będzie dobra, bo nie będziemy mogli spać razem, przy sobie. Tak jak zawsze.
Może chciał być po prostu przy mnie, tak jak ja przy nim.
◻
***
Krótszy.
[565 słów]
21.09.2019
ZAPOMNIAŁAM GO WCZEŚNIEJ WSTAWIĆ, NIE BIJCIE XDDD
To jest takie zapchaj dziurę, bo serio nie miałam na to pomyslu, a trzeba jakoś historie kontynuować
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro